środa, 26 lutego 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #8

Żona nadal podbija Europę (z przerwą na weekend), więc czas na czytanie jest. Za tydzień zaczynam urlop i będzie go jeszcze więcej. Jestem zadowolony z tego, że w miarę na bieżąco czytam tegoroczną polską fantastykę (lub to, co nią nie jest, ale nazwisko autora sugeruje, że może nią być), a i ze stosem zbudowanym w zeszłym roku posuwam się do przodu. Niestety nowe interesujące mnie książki wychodzą szybciej niż jestem w stanie je czytać.

19. Pradawne zło - Robert Cichowlas, Łukasz Radecki, Replika 2014

Naszła mnie ochota na horror, więc dostałem trzy niezłe opowiadania z umiejętnie utrzymywanym napięciem i dobrze wykreowanym nastrojem. Ogólnie, autorzy tworzą ciekawe opowieści ze starożytnymi istotami w tle, często posługują się drastycznymi scenami, które nie zawsze są konieczne (na przykład fekalne i pornograficzne opisy z Pradawnego zła lub scena z toalety w Świcie szczurów). Całkowicie do mnie przemówiło zakończenie opowiadania Seks to nie wszystko - bez tej obrzydliwej i odrażającej sceny tekst straciłby swój wydźwięk. Miłym akcentem jest natomiast wykorzystanie mitologii Cthulhu w pierwszym utworze, choć wyraźnie widać, że autorom brakuje Lovecraftowskiej subtelności pióra.

20. W objęciach Casanovy - Robert Foryś, Bellona 2014 (Kindle)

Książki Roberta Forysia kupuję regularnie od czasu, kiedy przeczytałem opowiadanie Hetmańska metresa w którymś numerze SFFiH i to mimo faktu, że żadna z nich szczególnie pozytywnego wrażenia na mnie nie zrobiła. Niestety, powinienem był zrezygnować z twórczości tego autora zanim sięgnąłem po W objęciach Casanovy (pewnie tak by się stało, gdyby nie Kindle - na papierze bym tego nie kupił). Tutaj cała "fabuła" prowadzona jest tylko po to, żeby ze szczegółami anatomiczno-fizjologicznymi opisać kolejne łóżkowe wyczyny weneckiego amanta i pewnej polskiej zubożałej arystokratki. Skandalem jest puszczenie przez korektę trzykrotnie w jednym rozdziale słowa "pułka". Naprawdę, szkoda było mojego czasu na to coś.

21. Holocaust F - Cezary Zbierzchowski, Powergraph 2013

Słyszałem dużo pozytywnych opinii o tej książce, sam miałem pozytywne doświadczenia z twórczością Zbierzchowskiego, więc Holocaust F przeczytać musiałem (chciałem się też pospieszyć z lekturą z okazji Identyfikatorów Pyrkonu). Oczekiwania miałem spore i nieco się rozczarowałem, choć nadal jest to porcja bardzo dobrego science fiction. Bardzo dobrze ukazane są przemyślenia i przeżycia głównego bohatera, ciekawie wykreowany został świat, nieco brakuje mi ciągłości pomiędzy poszczególnymi rozdziałami, choć rozumiem, że wynika to z tego, kim jest protagonista. Cieszę się, że w końcu przeczytałem fantastykę, która nie jest czytadłem służącym do zabijania czasu, ale wymaga odrobiny wysiłku przy lekturze.

środa, 19 lutego 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #7

Żona znowu na wygnaniu w Reichu, znowu nie mam się do kogo odezwać, więc czasu na czytanie jakby trochę więcej, choć doba i tak wydaje się być za krótka. Tym razem skończyłem trzy książki, czwarta się czyta - już trzeci raz w tym roku Kindle ma przewagę nad papierem. Ogólnie, tydzień czytelniczo udany, odkryłem też nowego autora, w którego zamierzam inwestować ciężko zarobione złotówki.

16. Ołowiany świt - Michał Gołkowski, Fabryka Słów 2013

Czasem mam tak, że sięgam po niesprawdzonych jeszcze autorów. Jakoś tuż po przeczytaniu Pikniku na skraju drogi Strugackich stwierdziłem, że zanurzę się w Zonie (choć to nie ta sama Zona) jeszcze raz i dam szansę Gołkowskiemu. Niestety pasja autora, widoczna w każdym akapicie książki (nie mogę się zdecydować, czy traktować ją jak powieść, czy zbiór opowiadań), nie przełożyła się na radość czytania. Może dlatego, że uniwersum S.T.A.L.K.E.R.-a w ogóle nie jest mi znane - wiedziałem tylko, że akcja toczy się w strefie skażonej przez elektrownię w Czarnobylu. Nie pasuje mi schemat konstrukcji fabuły: bohater odwiedza lokację, gdzie następuje dungeon crawl połączony ze strzelaniną. Nieco większe nadzieje na coś ciekawego rozbudziły rozdziały Idiotka i Idiota, ale szybko zostały one rozwiane. Dynamika akcji, jaką próbuje wprowadzać autor, sprawia, że tekst jest bardzo chaotyczny i ciężko mi było go strawić. Poza tym lektura mnie po prostu wynudziła. W sumie jedynym jasnym elementem książki jest Zona, ale ona akurat została wymyślona przez kogoś innego. Gołkowski tylko ją ubrał w ładne ciuszki. Z zupełnie innej beczki: ciężko mi się krytykuje książki autorów, których z jakichś powodów uważam za sympatycznych (nawet, jeśli ich nie znam, jak Gołkowskiego lub Jakubowskiego, o którego powieści pisałem tydzień temu) i bardzo zaangażowanych w promocję swojej twórczości; nie najlepiej się czuję z tym, że nie mogę ich pochwalić.

17. Królowa Głodu - Wojcech Chmielarz, BookRage 2014 (Kindle)

Z tym autorem też nigdy wcześniej się nie spotkałem, ale jako że kupiłem w BookRage'owym pakiecie i jest to tegoroczna premiera, wziąłem się za czytanie (jak to z polską fantastyką bywa, głównie pod kątem nominacji do Nagrody Zajdla 2014). Jest to świetny przykład, jak na niewielkiej liczbie stron można bardzo dobrze wykreować świat. Niby jest to postapokalipsa, ale w każdym zdaniu bije po oczach westernowość powieści (Zły Szeryf, samotny kow... jeździec daleko od domu, supertropiciel - super!). Do tego dochodzi domieszka horroru (wszyscy kochają zombi) i szczypta fantasy. Twist fabularny na końcu wbija w ziemię, szkoda tylko, że sama fabuła nie jest nieco bardziej skomplikowana. Będę uważnie śledził dalszy rozwój kariery Chmielarza. Chciałbym też, żeby kolejne pakiety ukazywały się w okolicach pierwszego dnia miesiąca - zazwyczaj jestem wtedy bardziej hojny.

18. Powrót niedoskonały - Marcin Bruczkowski, Znak 2013 (Kindle)

Podsunięte przez Żonę. Jest to ciekawe studium na temat zderzenia kultury japońskiej z polską, powieść o niemożności znalezienia sobie miejsca w teoretycznie swoim otoczeniu, po wielu latach przebywania w innym miejscu. Jest to także opowieść o nostalgii za tym, co zostawiamy za sobą. Książka, którą odbieram też trochę osobiście - Japonia jest miejscem, do którego chciałbym kiedyś wrócić, za którym w pewnym stopniu tęsknię, mimo że spędziłem tam tylko trzy tygodnie. Autor mieszkał tam przez dziesięć lat. Do dokładnego zrozumienia tekstu przydaje się znajomość kanji, hiragany, katakany i cyrylicy, choć znaczenia "krzaków" można się domyślić z kontekstu rozmowy. Nie jest to literatura na poziomie Bezsenności w Tokio, ale bardzo dobrze mi się tę książkę czytało. Jeszcze mały smaczek dla fantastów: bohater czyta Weźmisz czarno kure... Pilipiuka i Wiedźmina.

środa, 12 lutego 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #6

W tym tygodniu miałem kolejną wizytę rodzinną, co przełożyło się na mniejszą liczbę przeczytanych książek. Z drugiej strony, dopadło mnie jakieś choróbsko, które uwięziło mnie w domu, więc po wyjeździe gości miałem teoretycznie sporo czasu na lektury. Piszę "teoretycznie", bo zająłem się jeszcze zdobywaniem platyny w Assassin's Creed: Revelations i uaktualnianiem zdjęć na Picasie (tak, tak, zdjęcia z Japonii już wkrótce). Ostatecznie stanęło więc na dwóch pozycjach. Oto one.

14. Najemnicy. Część I - Paweł Jakubowski, Studio Truso 2013 (Kindle)

Autor udzielający się na Polterze, kilka pozytywnych opinii znalezionych w Sieci i wydanie książki w formie elektronicznej sprawiły, że w końcu zdecydowałem się na zakup Najemników. Niestety, bardzo się rozczarowałem. Wojenne fantasy rozpieściło mnie wysokim poziomem powieści Eriksona i Wegnera, z żalem więc stwierdziłem, że utworowi Pawła Jakubowskiego bliżej jakością do tworów R.A. Salvatore'a niż do wspomnianych autorów. Erpegowość prezentowanej historii wylewa się z kart powieści hektolitrami i naprawdę nie znalazłem ani jednego fragmentu, który by mnie porwał. Bohaterowie zamiast intrygować swoimi tajemnicami, tylko nimi irytują (moim ulubieńcem jest barbarzyńca z gatunku "zabili mi rodzinę i się mszczę"). Z drugiej strony, każdy z nich ma jakieś charakterystyczne cechy, przez które łatwo jest go zapamiętać (bardzo erpegowo zresztą), a jeśli spojrzeć na nich jak na zbiorowość, to kompania najemników prezentuje się całkiem ciekawie. Paradoksalnie, mimo że uważam powieść za słabą, to dobrze mi się ją pochłaniało - już któryś raz spotykam się z takim zjawiskiem - może dlatego dam autorowi kolejną szansę przekonania mnie do swojej twórczości.

15. Iriomote - wyspa dzikich kotów - Krzysztof Schmidt, Nozomi Nakanishi, Zysk i S-ka 2008 (Kindle)

Książka zakupiona jeszcze na fali gromadzenia lektur japońskotematycznych. Tym razem autor (pani Nakanishi pojawia się jako autorka tekstu wyłącznie kurtuazyjnie) wyrusza w celach naukowych na wysepkę Iriomote położoną w archipelagu Riukiu (najdalej na południowy zachód wysunięta część Japonii), a to w celu badania tamtejszego endemicznego gatunku dzikich kotów, odkrytego w połowie XX stulecia. W zasadzie całe dwieście kilka stron tekstu dotyczy tego, jak trudno jest śledzić w tamtejszym terenie migrację poszczególnych osobników i jakie autor wraz z zespołem badaczy napotkali trudności techniczne. I tak na okrągło. Gdzieniegdzie pojawiają się opisy obrzędów i rytuałów odprawianych przez lokalną ludność przy okazji różnych świąt, ale jest tego jak na lekarstwo. Jest to więc zdecydowanie książka o kotach, choć, jak się okazuje, wszystkie dane zgromadzone na ich temat są nie do końca pewne, ale mimo wszystko można się z niej czegoś na ich temat dowiedzieć.

czwartek, 6 lutego 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #5

Notka opóźniona o jeden dzień z powodu awarii internetu.

Luty zacząłem od trzech książek, które czytałem mniej więcej jednocześnie. Na całe szczęście były to przyjemne lektury, choć proporcje fantastyki do niefantastyki w tym tygodniu zostały odwrócone - tylko jedna (za to bardzo dobra) książka fantastyczna. Po raz kolejny też Kindle przegrywa z papierem (za dużo makulatury w domu).

11. Punkt cięcia - Michał Cholewa, Warbook 2013

Kontynuacja Gambitu zmienia przeciwnika wojsk Unii Europejskiej ze Stanów Zjednoczonych na Chiny. W kwestii opisu działań wojennych udało się autorowi utrzymać poziom poprzedniej części - w zajmujący sposób przedstawia bitwy kosmiczne i operacje wywiadu wojskowego. Ciekawie zostało również ukazane Imperium Chińskie wraz z całą dworską etykietą. Cholewa lepiej zaprezentował bohaterów, tym razem widać, że są oni z krwi i kości; nawet Brisbane'a da się polubić. Mankamentów powieści jest niewiele. Pierwszym jest nieco pozbawiony polotu styl autora, choć przyznać trzeba, że książkę czyta się sprawnie (i to mimo tego, że przebijałem się przez nią pięć dni). Kolejna sprawa to niemal całkowite pominięcie wątku, który zawiązał akcję, choć liczę na jego rozwinięcie w kolejnej części.

12. Dziękuję ci, kapitanie - Arkady Fiedler, Bernardinum 2013

Za tę króciutką lekturę zabrałem się, bo była to jedyna książka, jaką miałem przy sobie, oczekując na obiad w Sfinksie. Wcześniej z Fiedlerem miałem styczność w szkole podstawowej przy okazji Dywizjonu 303 i Kanady pachnącej żywicą. Dziękuję ci, kapitanie bardzo przypomina tę pierwszą książkę, przy czym zamiast o lotnikach opowiada o ludziach pracujących na statkach handlowych w czasie drugiej wojny światowej. Autorowi trzeba oddać, że pisze w taki sposób, że z wypiekami na twarzy czytałem tekst, którego tematyka w innym przypadku śmiertelnie by mnie wynudziła. Jest to naprawdę ciekawy zestaw historii o brawurze, bohaterstwie i ułańskiej fantazji zwykłych cywilnych marynarzy, którym przyszło pracować w bardzo niespokojnych czasach. Nie spodziewałem się czegoś tak dobrego.

13. Wałkowanie Ameryki - Marek Wałkuski, Editio 2012 (Kindle)

Kolejna książka, po którą sięgnąłem po przeczytaniu artykułu Wałkuskiego o Stanach Zjednoczonych w miesięczniku Poznaj Świat. Artykuł ten, jak się okazało składa się z fragmentów Wałkowania Ameryki. Autor, przebywający w USA jako korespondent Polskiego Radia, stara się przybliżyć czytelnikowi społeczeństwo amerykańskie, różnice w mentalności pomiędzy tamtejszą ludnością a Europejczykami, przedstawia też zmiany, jakie zachodziły wśród obywateli Stanów Zjednoczonych, a wszystko często uzupełnia statystykami, z których ktoś złośliwy mógłby wyciągnąć wniosek, że Wałkuski jest rasistą (choć przedstawia tylko fakty poparte liczbami). Jest to solidne kompendium wiedzy o zasadach rządzących krajem za Wielką Wodą, które pokazuje przyczyny pewnych zjawisk, za które Stany często są w naszym kraju krytykowane (jak choćby wizy dla Polaków, polish jokes, czy też zbrojne interwencje na całym świecie).

Podsumowanie stycznia

W styczniu przeczytałem łącznie dziesięć książek, czyli o dwie więcej niż rok temu. Siedem z nich było fantastyką, z tego sześć to książki polskich autorów. Tylko dwie książki przeczytałem na Kindle'u, co wiąże się ze sporą ilością nieprzeczytanej makulatury, która zagraca mi cały jeden pokój. Pod kątem nominacji do Nagrody im. Zajdla nie był to szczęśliwy miesiąc - tylko cztery książki zawierały utwory, które mogą być nominowane, co oznacza, że muszę się bardziej sprężyć z czytaniem zeszłorocznych tekstów (jak widać po tym tygodniu, niezbyt mi to wyszło). Zacząłem też sprzedawać rozrzucone po mieszkaniu książki. Na razie idzie nieźle - tylko dwie nie znalazły nabywcy.

Książka miesiąca: Steven Erikson - Wspomnienie lodu
Rozczarowanie miesiąca: Aneta Jadowska - Zwycięzca bierze wszystko