środa, 26 listopada 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #47

Wróciłem do pracy i uaktywniłem czytnik, na którym ukończyłem tylko dwie książki. Zabrałem się też za papierowe wydanie Człowieka z Wysokiego Zamku Dicka (chwała Rebisowi za wydawanie jego dzieł), ale nie wyrobiłem się z nim w tym tygodniu. Ostatecznie więc jedna lektura to mainstream, druga zaś to polska fantastyka, którą ciągle czytam za wolno. To moja wina oczywiście, ale co zrobić, jak tyle ciekawych pozycji czeka na przeczytanie.

125. I żywy stąd nie wyjdzie nikt - antologia, Fabryka Słów 2014 (Kindle)

Antologie opowiadań Fabryki Słów czytam w zasadzie za każdym razem, kiedy się ukazują - zawsze dobrze sięgnąć po inne źródło krótkich form niż Nowa Fantastyka. Co teraz rzuciło mi się w oczy, to brak jakiegoś nazwiska, które mogłoby ten zbiór pociągnąć marketingowo. O większości autorów nie słyszałem lub też nie zapadli mi oni w pamięć; znanych jest mi tylko trzech twórców: Andrzej W. Sawicki, Marcin Pągowski i występujący pod pseudonimem Marcin Przybyłek. Pierwszy i trzeci stworzyli najlepsze teksty w antologii. Żegnaj, laleczko Sawickiego to historia Żydówki, która w czasie drugiej wojny światowej wchodzi w posiadanie nawiedzonej broni; ciekawy pomysł i świetnie poprowadzona fabuła. Opowiadanie Przybyłka (vel Martin Ann) jest z kolei najmniej fantastycznym utworem zbioru (fantastyka występuje w ilościach śladowych wyłącznie w tle). Porusza ono problem ludzi wracających do domu po zsyłce na roboty przymusowe, ich lęku przed niemożnością odnalezienia się w nowym powojennym świecie. Innym tekstem, który odebrałem bardzo pozytywnie jest Domknięcie Filipa Laskowskiego - interesująca i całkiem prawdopodobna wizja przyszłości będąca wariacją na temat stanu wojennego. W pozostałych siedmiu opowiadaniach można było znaleźć jakieś oryginalne pomysły i ogólnie oceniam je pozytywnie, ale raczej nie zapadną mi one na długo w pamięć.

126. Dama Kameliowa - Aleksander Dumas (syn), Wolne Lektury 2013 (Kindle)

Mainstreamowa literatura wyłowiona z Wolnych Lektur tylko dlatego, że tytuł mi się kiedyś obił o uszy i chciałem sprawdzić, czym to się je. No i w sumie to najlepsza jest przedmowa Dumasa, gdzie wyjaśnia, co chciał uzyskać i jakie problemy społeczne poruszyć. A sam dramat? Historia kurtyzany odnajdującej prawdziwą spełnioną miłość, czyli temat szokujący w czasach współczesnych autorowi (wspomina on o swoich bojach z paryską cenzurą). Fabuła jest bardzo sprawnie prowadzona, postacie zaś są żywe i dające się polubić. Trochę mi przyszło tylko ponarzekać na zakończenie, jednak nie na samą jego treść - bo tej nic zarzucić nie mogę - ale na sposób, w jaki akcja do niego prowadzi. Nie lubię takich rozwiązań: tworzymy fabułę, a tu nagle koniec.

środa, 19 listopada 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #46

Trzy książki tym razem i wszystkie na papierze. Kindle poszedł w tym tygodniu w zasadzie w odstawkę: urlop spędzany w domu sprawił, że chętniej sięgałem po martwe drzewo, a w warszawską delegację oprócz czytnika zabrałem również Endera na wygnaniu. PKP postanowiło dowieźć mnie w obie strony zgodnie z rozkładem jazdy, co wystarczyło na doczytanie powieści Carda do końca. No dobra, sporo czasu w pociągu zajęła mi też lektura Jeszcze nie skończyłem Thomasa Ligottiego z FWS 4/2014 - całkiem fajne opowiadanie (mikropowieść?) w niezłym numerze pisma.

122. Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej. Tom 3 i 4 - Jaroslav Hašek, Agora 2011

W drugiej (a właściwie trzeciej i czwartej) części swoich przygód dobry wojak Szwejk wyrusza na front wschodni, aby walczyć z carską Rosją. I opisowi tej właśnie podróży, urozmaiconej głupimi pomysłami tytułowego bohatera, poświęcone jest trzysta stron tej książki, której powstawanie zostało przerwane przez śmierć autora. Szwejk i jego otoczenie prezentuje wszystkie wady, jakie według autora nagromadziły się w armii austro-węgierskiej: zdegenerowani szeregowi żołnierze, głupi dowódcy, kapelani-pijacy. Problemem tej powieści jest to, że przez większość czasu nic się nie dzieje (poza perypetiami Szwejka na przełomie trzeciego i czwartego tomu) - żołnierze przemieszczają się z Węgier w stronę linii frontu i snują opowieści o pierdołach, w czym przoduje Szwejk, który co jakiś czas zrobi coś tak głupiego, że ręce opadają. I jak tu nie lubić tego idioty?

123. Miasto i gwiazdy - Arthur C. Clarke, Amber 1993

Tę książkę kupiłem, bo poprzedni właściciel mojej kolekcji Miesięcznika Fantastyka postanowił z części numerów powyrywać powieści w odcinkach i właśnie stron z Miastem i gwiazdami w moich egzemplarzach brakuje. Dostałem solidny kawał odległego (w czasie, bo rzecz dzieje się na Ziemi) SF, gdzie ocalała ludzkość żyje w dwóch odizolowanych od siebie miastach, a w tę zastaną sytuację wprowadzony zostaje dość sztampowa postać wybrańca, który ma odmienić losy świata. I choć wydawałoby się, że ten typ bohatera widziałem już miliony razy, całość pod względem fabularnym potrafiła mnie niejednokrotnie zaskoczyć; to właśnie zwroty akcji ratują tę powieść przed popadnięciem w przeciętność. Szkodzi jej natomiast dość płytkie poruszenie roli miłości w społeczeństwie.

124. Ender na wygnaniu - Orson Scott Card, Prószyński i S-ka 2013

Zabierałem się za tę powieść jako do zwieńczenia, a właściwie uzupełnienia Sagi Endera. I choć jest to całkiem niezła książka (nie umywająca się jednak do Gry Endera i Mówcy Umarłych) wypełniająca lukę między końcowymi rozdziałami pierwszego tomu cyklu, żałuję, że nie zabrałem się wcześniej za Enderowy spin-off, czyli Sagę Cienia, gdyż - z tego, co dowiedziałem się w posłowiu - Ender na wygnaniu wykorzystuje wiele wątków w niej zawartych i stanowi pomost pomiędzy tomami dotyczącymi Groszka a tymi o Enderze. Trochę kuleje tutaj konstrukcja powieści: najpierw autor poświęca sporo miejsca kolonizacji Szekspira (taka planeta, dla tych, co nie czytali), wprowadza pewne wątki, z najmocniej zaakcentowaną postacią Alessandry, które nagle porzuca, by przenieść Endera na inny świat do rozwiązania innego palącego problemu (wcześniej lekko zarysowanego). Ostatecznie pozostaje delikatny niedosyt, mimo że książkę połyka się w tempie ekspresowym (podobnie jak poprzednie części cyklu).

środa, 12 listopada 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #45

Znów przeczytałem cztery książki w ciągu tygodnia, choć może nie powalają one objętością, bo i Wojna świrów, i Dziejba leśna są krótkimi tekstami. Mimo urlopu i spędzania sporej ilości czasu w domu, tym razem również dominują e-booki; wychodzi na to, że kiedy mam sporo wolnego czasu, zajmuję się masą innych rzeczy, nie poświęcając zbyt wiele uwagi na czytanie.

118. Wojna świrów - Dawid Kain, Kazimierz Kyrcz jr, Studio Truso 2014 (Kindle)

Nieczęsto mam okazję sięgnąć po coś z gatunku bizarro fiction, ale pozytywna recenzja w NF zachęciła mnie do sprawdzenia, co tym razem napisał duet Kyrcz i Kain. No i trafiłem na przyzwoitą powieść, gdzie trup ściele się gęsto (choć nie tak gęsto, jak oczekuję po slasherze, a jako taki była ta książka zapowiadana). Do tego jest to przesycona czarnym humorem wariacja na temat superbohaterów, naszpikowana wulgarnością i obscenicznością. Wątek kryminalny sprowadza się do tego, że ktoś morduje, ale śledztwa w nim jak na lekarstwo. Autorzy skupili się raczej na wytworzeniu atmosfery strachu. Szkoda tylko, że dość szybko domyśliłem się, kto jest zabójcą. Czyżby moja intuicja była zbyt kobieca? No i plus za Kraków. Oprócz Wojny świrów w książce znajdują się też dwa opowiadania, solowe próby każdego z autorów: Ojciec roku Kyrcza i Opcja Kaina. Oba są mocno surrealistyczne, ale to ten pierwszy tekst zostawia lepsze wrażenie. Jest jakby bardziej przemyślany, a psychodeliczny nastrój mocniej zaznaczony.

119. Dziejba leśna - Bolesław Leśmian, Wolne Lektury 2011 (Kindle)

Wyłowiłem na Wolnych Lekturach, po tym, jak o istnieniu Leśmiana przypomniała mi publikacja Dziewczyny w Miesięczniku Fantastyka w 1984 roku. Okazało się, że nadal nie rozumiem poezji, jest ona dla mnie tworem obcym. Owszem, doceniam warstwę językową poszczególnych wierszy, ale nie mam pojęcia, co artysta chciał przekazać. Trochę erotyków, coś o śmierci, jakiś oniryzm. Kończący tomik utwór dramatyczny pt. Dziejba leśna czytało się natomiast całkiem nieźle, choć i tak poza rozważaniami na temat śmierci niczego nie potrafiłem się dopatrzeć. Potwierdziły się wspomnienia z liceum, że liryka to nie moja bajka.

120. Aposiopesis - Andrzej W. Sawicki, Rebis 2014 (Kindle)

Rozczarowanie. W sumie jak do tej pory nie trafiłem na jakąś wyjątkowo dobrą książkę Sawickiego (może z wyjątkiem Honoru Legionu), ale miałem wrażenie, że utrzymuje on przyzwoity poziom. Tutaj ciekawy jest w zasadzie tylko świat przedstawiony: Warszawa z czasów zaborów (druga połowa XIX wieku) w wersji steampunkowej prezentuje się solidnie, podobała mi się też koncepcja wieloświata, choć pozostała, mimo istotnej roli w fabule, trochę za mało wykorzystana. Fabularnie jest przeciętnie: morderstwo, którego sprawca dość szybko zostaje ujawniony, i dama w opałach, która świetnie sama sobie potrafi z kłopotami poradzić, ale za to jest niestabilna emocjonalnie (nie cierpię takich bohaterów). Przynajmniej osoba człowieka stojącego za wydarzeniami mnie zaskoczyła. Ciągle liczę na to, że Sawicki, zamiast rozpoczynania kolejnych projektów, weźmie się za kontynuację Nadziei czerwonej jak śnieg.

121. Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej. Tom 1 i 2 - Jaroslav Hašek, Agora 2011

Po powrocie z Pragi przypomniałem sobie, że nie tylko Kafkę można by w związku z Czechami przeczytać, tym bardziej, że cztery tomy Szwejka w dwóch woluminach kurzyły się na półce. Jest śmiesznie. Szwejk - degenerat i idiota - bawi, zwłaszcza w pierwszym tomie; jego perypetie czytałem z wielką przyjemnością. W drugiej części jest już nieco gorzej, by nie rzec, że po prostu nudno. Tam autor skupił się bardziej na krytyce c.k. monarchii z jej rozbudowaną biurokracją i wewnętrznymi podziałami narodowościowymi. Szwejk wygłasza coraz więcej obszernych wspominkowych wypowiedzi, przez co humoru, który był koniem pociągowym pierwszego tomu, jest zdecydowanie mniej.

środa, 5 listopada 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #44

Liczba przeczytanych w tym tygodniu książek jest całkiem niezła, choć trzy spośród nich miały poniżej trzystu stron, a czwartą miałem na tapecie przez prawie dwa tygodnie, więc jest to trochę oszukańczy wynik; w każdym razie z jakości lektur jestem usatysfakcjonowany. Fakt, że Odyseja kosmiczna jest niezłą cegłą, sprawił, że i tym razem wystąpiła dominacja Kindle'a. Zastanawiam się, czy Amazon przewidywał, że ktoś będzie tak bardzo molestował ich czytnik.

114. Dreszcz 2. Facet w czerni - Jakub Ćwiek, Fabryka Słów 2014 (Kindle)

Mimo że jest to słabsza książka od pierwszego tomu, i tak dostarczyła mi ona niezłej rozrywki. Humor ciągle utrzymuje się na typowym dla Ćwieka poziomie, ale najlepszy tekst udało się Kubie napisać, kiedy postanowił być poważny. Spellbound, bo o tym opowiadaniu mowa, wyróżnia się na tle innych utworów: poza wspomnianym już mniej zabawnym nastrojem, tytułowy Dreszcz występuje w nim wyłącznie jako tło. Pozostałe opowiadania dotyczą perypetii Rycha i stanowią fundament pod wydarzenia z planowanej trzeciej części: tu i ówdzie pojawiają się obdarzone nadnaturalnymi mocami czarne charaktery, ale na razie w niewielkim stopniu znaczą swoją obecność; jakby Ćwiek przygotowywał ich na coś spektakularnego w następnym tomie. Mam tylko nadzieję, że tym razem autor pokusi się o powieść zamiast zbioru opowiadań; wydaje mi się, że w długiej formie będzie mógł bardziej rozwinąć skrzydła.

115. Makbet - William Shakespeare, Wolne Lektury 2013 (Kindle)

Zanim sięgnąłem po Trzy wiedźmy Pratchetta, postanowiłem przypomnieć sobie trochę Szekspira, do którego twórca Świata Dysku w szóstym tomie cyklu postanowił nawiązać. Przy okazji, jest to chyba pierwsza książka, poza Władcą Pierścieni, Hobbitem i Silmarillionem, którą przeczytałem po raz drugi. No i nie zawiodłem się: okazało się, że dramaty Szekspira czytać warto: dobra fabuła (choć z przyczyn oczywistych nie jest rozbudowana tak, jak umożliwia to forma powieści) i niesamowity, mroczny nastrój sprawiają, że lektura jest przyjemnością. Zresztą, każdy kto skończył szkołę średnią i nie trafił na ten etap rozwoju oświaty, kiedy można zdać maturę nie przeczytawszy żadnej książki, wie, o co chodzi.

116. Odyseja kosmiczna - Arthur C. Clarke, vis-à-vis/Etiuda 2012

Rozkosz dla miłośników hard SF, gdzie najważniejsze są solidne podstawy naukowe dla prezentowanej prognozy przyszłości. A sięgnąłem po tę książkę, bo dawno temu Miesięcznik Fantastyka opublikował fragment 2001: Odysei kosmicznej, a szczątkami się nie zadowalam. A skoro Clarke kurzył się na półce i czekał na lepsze czasy, stwierdziłem, że właśnie one nadeszły. Warto było. Choć rzeczy toczą się raczej spokojnie, przedstawiona wizja eksploracji Układu Słonecznego jest porywająca. Co mi nie pasuje? Ostatnia część 2001: Odysei kosmicznej, która jest zbyt abstrakcyjna, i niespójne tłumaczenie (w 2001 jest Odkrywca, z którego w 2010 i późniejszych częściach robi się Discovery; w 2061 pojawiają się statki Galaktyka i Wszechświat, które w 3001 stają się odpowiednio Galaxy i Universe - wypadałoby to ujednolicić podczas redakcji). Szczególnie ciekawe są natomiast komentarze autora do 3001: Odysei kosmicznej, gdzie objaśnia naukowe podstawy do swojej wizji świata przedstawionego i pokazuje wpływ swojej twórczości na astronomię i astronautów.

117. Trzy wiedźmy - Terry Pratchett, Prószyński i S-ka 2011 (Kindle)

Miesięczny przydział Pratchetta zrealizowany. Tym razem udało się dorwać bardzo dobrą powieść, chyba najlepszą jak do tej pory część cyklu. Miałem okazję zapoznać się z teatralną wersją tego utworu (w roku 2001 wystawiali to żołnierze Valkirii, jeśli ktoś jeszcze pamięta ten serwis) i było całkiem fajne. Tym razem Pratchett zaserwował coś nowego - z poprzednich części znani są tylko babcia Weatherwax i Śmierć (choć mało go, jest jak zwykle świetny). Tytułowe trzy wiedźmy spisują się bardzo dobrze jako motor napędowy fabuły i źródło humoru, a liczne nawiązania do Szekspira dodają utworowi smaczku (choć prawdopodobnie jeszcze lepiej bym się bawił, gdyby twórczość dramatopisarza była mi bardziej znana).

Podsumowanie października

Październik to kolejny miesiąc, kiedy udało mi się osiągnąć liczbę co najmniej dziesięciu przeczytanych książek, co daje stuprocentową skuteczność w tej kwestii w tym roku. Wprawdzie wynik ten uzyskałem rzutem na taśmę, w ostatniej chwili kończąc dość krótkie książki, jakimi są Dreszcz 2 i Makbet, ale mimo wszystko jestem zadowolony. W końcu też, po dłuższej przerwie, trafiła mi się lektura napisana przez kobietę, choć to tylko dlatego, że Żona podsunęła mi Wojciechowską. Październik jest drugim z rzędu miesiącem, kiedy zaznaczyła się dość wyraźna przewaga książek w wersji elektronicznej (7:4 na korzyść Kindle'a), a przyczyną tego jest długa walka z Odyseją kosmiczną. Tak się złożyło, że zeszły miesiąc stał pod znakiem uznanych nazwisk; w zasadzie jedynym autorem, którego twórczość nie jest jakoś bardziej znana (przynajmniej w mojej ocenie), jest Michał Cholewa, który, mam nadzieję, wybije się na tyle, że uzyska wielotysięczne nakłady, bo jego SF stoi na bardzo wysokim poziomie. Co szczególnie mnie cieszy, przez cały miesiąc nie trafił się ani jeden literacki gniot, za to poznałem kilka bardzo dobrych książek.

Książka miesiąca: Stephen King - Zielona Mila
Rozczarowanie miesiąca: Terry Pratchett - Czarodzicielstwo

Niebawem kolejna dostawa książek na allegro.