czwartek, 25 czerwca 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #25

Jakoś tak topornie szło mi w tym tygodniu czytanie książek. Wprawdzie udało mi się skończyć trzy, ale objętością one nie porażają. Ponieważ nominację na Zajdla oddałem, tym razem skusiłem się na dwie niefantastyczne pozycje fantastycznych autorów, a do tego w końcu zabrałem się za kolejną polecankę Żony.

69. Kamienne twarze, marmurowe serca - Rafał Dębski, Rebis 2014 (Kindle)

Jak to zwykle bywa z moimi literackimi zakupami, tak i w tym przypadku sięgnąłem po książkę, bo autor należy do tych twórców, których twórczość kupuję zawsze. W sumie nie zawiodłem się. Dostałem przyzwoite czytadło, z którym można się uporać w dwa wieczory (albo w jeden, jeśli się szybko czyta), poziomem nie odstające od innych utworów Dębskiego. Akcja toczy się w pierwszej połowie XIX wieku, przez karty powieści przewijają się takie postacie jak Mickiewicz czy Słowacki, a to wszystko jest tłem dla poszukiwania skarbu mogącego obalić carat. Ponieważ przez cały czas gdzieś tam przewija się romantyzm, nie mogło zabraknąć miejsca na zakazaną miłość dwojga bohaterów. Dość ciekawa powieść, która wprawdzie głowy nie urywa, ale do zabicia czasu nieźle się nadaje.

70. On wrócił - Timur Vermes, W.A.B. 2014

Genialna okładka spowodowała, że Żona zainteresowała się tą książką podczas wizyty w Empiku, po czym podrzuciła mi ją do przeczytania. Koncepcja fabularna jest ciekawa i zakłada, że Adolf Hitler budzi się we współczesnym Berlinie i patrzymy, co z tego wyniknie. Przesycona humorem powieść pokazuje, jak działają dzisiejsze media, jak zareagowałyby na pojawienie się Führera i, choć rzecz przedstawiona jest w sposób humorystyczny, to wynik działania może przerazić. Obrywa się też niemieckim elitom politycznym od partii rządzących po narodowców. Mocno zastanawiające jest, że, przy dostępie do współczesnych środków masowego przekazu i mimo wiedzy historycznej społeczeństwa, Hitler dzisiaj również mógłby osiągnąć swój cel. Intryguje mnie też kwestia wspomnianej wiedzy historycznej. W pewnym momencie pada nazwisko Martina Bormanna i okazuje się on być postacią dla większości Niemców nieznaną. Jeśli ja wiem o nim co nieco, a ekspertem od historii nie jestem, a dla Niemców faktycznie jest on obcy, to coś jest nie tak.

71. Żołnierze miłujący - Andrzej W. Sawicki, Erica 2014 (Kindle)

Króciutki kryminał będący pierwszą częścią cyklu Dobry Glina. Fabuła osadzona jest w ciekawych realiach historycznych, bo za czasów Księstwa Warszawskiego, i przedstawia śledztwo w sprawie pewnego zamachu terrorystycznego. Autor w interesujący sposób prezentuje działalność policjantów ograniczonych XIX-wiecznymi normami społecznymi, a także zderzenie kultur i zwyczajów polskich i francuskich. Kolejne przyjemne czytadło, jakie wychodzi spod pióra Sawickiego, wolałbym jednak, żeby dokończył któryś z pozostałych dwóch rozpoczętych cykli. Zwłaszcza Nadzieję czerwoną jak śnieg. Potem niech zabiera się za nowe teksty.

czwartek, 18 czerwca 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #23 i 24

Tym razem zbiorcza notka z dwóch tygodni z uwagi na to, że tydzień temu urlopowałem się w Wiśle. Z tej przyczyny zdecydowana większość lektur była w wersji elektronicznej. Spacery, które zajmowały nam znaczną część dnia, sprawiły, że przeczytałem tylko pięć książek. W międzyczasie udało się też oddać Zajdlowskie nominacje.

64. Ksin. Początek - Konrad T. Lewandowski, Nasza Księgarnia 2014 (Kindle)

Ksin jest cyklem Lewandowskiego, po który zamierzałem sięgnąć od dawna, ale zawsze znajdowałem inne lektury wymagające natychmiastowego przeczytania. No ale ponieważ tę część Sagi o Kotołaku można było nominować do Nagrody Zajdla, przyspieszyłem swoją decyzję o zabraniu się za nią. Na powieść składają się dwa wątki: jeden dotyczy kupieckiej córki Aspai, drugi zaś tytułowego kotołaka. I odniosłem wrażenie, wbrew temu, czego można by oczekiwać, że największy nacisk fabularny został położony na dziewczynę i historię jej ucieczki z rodzinnego domu. Część poświęcona Ksinowi natomiast sprawia wrażenie poszatkowanej; nie bardzo wiem, czemu mają służyć poszczególne przygody, jakie przeżywa kotołak - brakuje mi jakiegoś wyraźnego punktu kulminacyjnego, a ostatni rozdział wygląda na doczepiony na siłę, jego związek z wcześniejszymi wydarzeniami jest bardzo delikatny. Co odnotowałem z przyjemnością, przestał mnie drażnić styl autora. W uprzednio przeczytanych przeze mnie jego książkach, choć czytało się je dobrze, sposób prowadzenia narracji z bliżej nieokreślonego powodu działał mi na nerwy. Tutaj takiego zjawiska nie zaobserwowałem.

65. Sodoma - Marcin Wolski, Zysk i S-ka 2014 (Kindle)

A to kolejna lektura przeczytana w związku ze zbliżającym się Zajdlowym deadlinem. Wolski prezentuje wizję świata, w którym zwyciężyły wszystkie ideały, z którymi walczą konserwatyści. Fabuła nawiązuje do biblijnego poszukiwania dziesięciu sprawiedliwych przez Lota i, choć nie ma w niej jakichś nieprzewidywalnych zwrotów akcji, została przedstawiona w sposób wciągający. Ciekawie został też wykreowany antyutopijny świat, gdzie Wolski hiperbolizuje zagrożenia, jakie wiążą się z kierunkiem, w którym zmierza współczesna Europa, ale jednocześnie pokazuje, że istnieje światełko w tunelu i coś z tradycyjnych wartości da się jeszcze uratować.

66. Ślepnąc od świateł - Jakub Żulczyk, Świat Książki 2014 (Kindle)

Bardzo dobra historia handlarza narkotyków, który w przeciągu tygodnia traci swoją ugruntowaną na warszawskim rynku pozycję. Żulczyk przedstawia depresyjny obraz świata, w którym biorą lub chcą brać wszyscy, każdego można kupić i w ogóle jest mało przyjemnie. Jest to też opowieść o tym, jak szybko człowiek może pozbyć się swoich ideałów i złamać zasady, jakimi się kieruje. Zaczyna się od rzeczy drobnych, a kończy się w miejscu, z którego nie ma odwrotu. Bardzo mocna lektura, ale przy tym bardzo zajmująca. Rork spisał się na medal.

67. Drach - Szczepan Twardoch, Wydawnictwo Literackie 2014 (Kindle)

Nie wiem, na podstawie czego stwierdziłem, że najnowsza powieść Twardocha może mnie zainteresować. Do tej pory przeczytałem trzy jego książki, z czego Wieczny Grunwald był jedną z większych tortur czytelniczych, jakich w życiu zaznałem, a dwie pozostałe, czyli Obłęd rotmistrza von Egern i Tak jest dobrze wspominam całkiem przyjemnie, choć za wybitne ich nie uważam. Po raz kolejny w twórczości autora rzecz dotyczy Śląska, śląskości, życia na pograniczu kultury niemieckiej i polskiej. No i znów Twardoch jest niesamowitym pesymistą: w przedstawionym przez niego obrazie nic nie ma znaczenia (jest to fraza, która bardzo często pojawia się kartach powieści). Odniosłem wrażenie, że znaczenia nie ma również fabuła, napisana w sposób achronologiczny, gdzie wydarzenia z różnych epok przeplatają się ze sobą bez wyraźnego rozgraniczenia w tekście. Wynika to z interesującego posunięcia, jakim było uczynienie narratorem ziemi, dla której czas faktycznie nie ma żadnego znaczenia. Lektura jest przez większość czasu ciekawa, choć zabrakło mi jakiegoś mocnego akcentu w zakończeniu. Pewnie dlatego, że nie ma ono znaczenia.

68. Sicco - Wojciech Szyda, Narodowe Centrum Kultury 2014

Kolejna powieść z serii Zwrotnice Czasu, którą umieściłem na półce. Tym razem Wojciech Szyda bierze na tapetę postać świętego Wojciecha i kwestię kradzieży jego relikwii z katedry w Gnieźnie. Pomysł oparcia utworu na rywalizacji kultów dwóch świętych patronów Polski - Wojciecha i Stanisława - jest bardzo ciekawy, ale jego realizacja mnie nie ujęła. Główny bohater w roku 2000 przyjeżdża na Żuławy Wiślane w sobie tylko wiadomym celu. Tutaj doświadcza spotkania z przeszłością opisywanego przez autora w bardzo nastrojowy sposób, ale to wszystko, co można dobrego o książce napisać. Niestety Szyda wprowadza sporo ciekawych motywów, które albo porzuca, albo marnuje, jak na przykład model głowy świętego Wojciecha znaleziony w sklepie lub rosyjska mafia. Wiele z nich, choć zapowiada się interesująco, nie odgrywa żadnego znaczenia dla fabuły. Podobnie średnio ciekawie wygląda przenoszenie akcji w przeszłość - czy to do czasu kradzieży relikwii w roku 1923, czy też do momentu śmierci Wojciecha w roku 997. Szkoda, bo spodziewałem się czegoś zdecydowanie lepszego.

czwartek, 4 czerwca 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #22

Kolejny tydzień dał trzy przeczytane książki. Gdybym wczoraj nie poszedł na cały dzień na rower, udałoby się skończyć też czwartą. Jeśli chodzi o jakość przeczytanych lektur, to, w porównaniu z uprzednio przeczytanymi, znacząco obniżyły one poziom.

61. Gadzie gody - Artur Baniewicz, SuperNOWA 2014

Uporałem się z najbardziej męczącym cyklem, z jakim przyszło mi się do tej pory mierzyć. W Gadzich godach Baniewicz nie kontynuuje przygód Debrena z Dumayki opisanych w trzech poprzednich tomach, ale przenosi nas do czasów, kiedy młody czarokrążca (a właściwie kandydat na niego) wyrusza na stypendium do zamorskiego Anvashu. Fabuła sprowadza się do wyprawy na smoka, co z kolei przekłada się na ponad sześćset stron wodolejstwa; do tego jest ona w wielu miejscach przewidywalna. Jej najmocniejszym punktem jest ciekawe zakończenie, ale to jedyne dobre, co można o niej napisać. Autor nadal nie umie opisywać scen walki, których w powieści jest całkiem sporo. Na szczęście przez dziesięć lat, jakie minęły od wydania Gdzie księżniczek brak cnotliwych trochę popracował nad stylem. Zadowolony nijak nie jestem i mam wrażenie, że Baniewiczowi już podziękuję.

62. Szablą i wąsem - antologia, RW2010 2014 (Kindle)

Do zakupu tego zbioru opowiadań sarmackich zachęciły mnie nazwiska Agnieszki Hałas i Andrzeja W. Sawickiego. Spodziewałem się czegoś w rodzaju twórczości Jacka Komudy i srodze się rozczarowałem. Dopiero później przeczytałem na stronie wydawnictwa, że zgromadzone tu opowiadania prezentują inne spojrzenie na sarmatyzm. Ale właśnie rzecz w tym, że w tekstach jest za mało Sarmacji. Najlepiej wypada Sawicki z Machine de Pologne stawiający w roli głównego bohatera Jana Sobieskiego z czasów, kiedy poznał Marysieńkę; przedstawia steampunkową wizję historii, gdzie wojny są toczone przy użyciu wielkich machin napędzanych duszami - zdecydowanie najciekawiej wykreowany świat spośród wszystkich zgromadzonych w zbiorze utworów. Przyzwoicie prezentuje się jeszcze Iskra Boża Moniki Sokół opierająca się na legendzie o golemie. Pozostałe opowiadania zawodzą: Szatański plan Agnieszki Hałas jest nijaki, Obsydian Stanisława Truchana jest słabo skomponowany i gubi wątki, które są z początku prezentowane jako istotne (hiszpański szlachcic i inkwizycja), Dzięcielina Tomasza Kiliana jest zbyt abstrakcyjna, a Para bellum Dawida Juraszka mnie wymęczyło (choć to jest cecha ogólna jego twórczości, dlatego staram się ją omijać, ale nie zawsze mi wychodzi).

63. Felix, Net i Nika oraz Klątwa Rodu McKillianów - Rafał Kosik, Powergraph 2014

W końcu coś dobrego. W trzynastym tomie cyklu o trójce przyjaciół z warszawskiego gimnazjum autor przenosi akcję do Wielkiej Brytanii i tworzy horror o nawiedzonym szkockim zamczysku, zahacza też o Londyn, przy okazji wbijając szpilę części mieszkających tam Polaków. Fabuła nie jest zbyt skomplikowana, ale została dobrze skonstruowana; po raz kolejny Kosik wykorzystuje sny jako jej motor napędowy. Bohaterowie jak zwykle w formie, a szczególnie cieszy, że ciapowatość Neta irytuje nie tylko mnie, ale i Felixa. Szkoda tylko, że temu ostatniemu nie udaje się spędzać więcej czasu z Laurą - mam cichą nadzieję, że w kolejnych tomach autor dołączy ją do grupy.