środa, 8 października 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #40

Poprzednio pisałem notkę w pośpiechu i jakoś mi umknęło, że pękła setka przeczytanych w tym roku książek, niemal miesiąc wcześniej niż w roku ubiegłym. Październik zaczynam od głośnych nazwisk. Na pierwszy ogień poszli King z Bułyczowem, dalej będą Pratchett i Dick, a następnie w planach Żwikiewicz i Orbitowski z Urbaniukiem. Tempo mam wprawdzie nienajlepsze, bo w tym tygodniu udało mi się przeczytać raptem dwie niezbyt długie książki, ale mam nadzieję, że uda mi się złapać właściwy rytm. Rozkład Kindle-papier od pewnego czasu stał się w miarę równomierny (za wyjątkiem wyjazdów, gdzie zabieram wyłącznie czytnik). Jutro postaram się wrzucić trochę książek na allegro. Zapraszam do lektury.

105. Zielona Mila - Stephen King, Albatros 2012 (Kindle)

Kolejny e-book, który czekał na mnie od roku i za którego nie mogłem się zabrać. Podobała mi się ta mroczna i ciekawie napisana historia o człowieku skazanym w latach trzydziestych na krzesło elektryczne. Kingowi udało się oddać nastrój celi śmierci, świetnie też skonstruował postacie więźniów i strażników (zwłaszcza narratora, który opowiada o wydarzeniach z perspektywy kilkudziesiciu lat). Wszystko okraszone zostało subtelnym wątkiem fantastycznym. Autor stopniuje napięcie, często zaburzając chronologię wydarzeń: momentami aż chciało się krzyknąć "No, powiedz w końcu, co z tym dużym się stało!"

106. Osada - Kir Bułyczow, Współpraca 1989

No i znowu przychodzi mi się wstydzić. Twórczości Bułyczowa, który przecież należy do czołówki radzieckiej SF, do tej pory nie miałem w zasadzie okazji poznać (poza jednym tekstem, o czym za moment), a po tę jego książkę sięgnąłem tylko dlatego, że we wczesnych numerach Miesięcznika Fantastyka została opublikowana jego mikropowieść pt. Przełęcz, którą z przyjemnością przeczytałem. Kiedy dowiedziałem się, że istnieje jej kontynuacja, wyszperałem z kieszeni garść peelenów i dokonałem zakupu. W czytanym przeze mnie wydaniu zawarta była też wspomniana Przełęcz, którą sobie odświeżyłem. Co dostałem? Taki rodzaj science fiction, jakiego się już dzisiaj raczej nie uprawia. Statek kosmiczny rozbija się na obcej planecie i ludzie, którzy przetrwali zmuszeni zostają do życia w niezbyt gościnnych warunkach. Bułyczow rozważa, co może się stać ze społeczeństwem odciętym od dzisiejszych dobrodziejstw cywilizacyjnych i jak szybko zdegeneruje się ono do poziomu dzikusów. Bardzo fajna wizja, z którą warto się zapoznać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz