Trzy książki tym razem i wszystkie na papierze. Kindle poszedł w tym tygodniu w zasadzie w odstawkę: urlop spędzany w domu sprawił, że chętniej sięgałem po martwe drzewo, a w warszawską delegację oprócz czytnika zabrałem również Endera na wygnaniu. PKP postanowiło dowieźć mnie w obie strony zgodnie z rozkładem jazdy, co wystarczyło na doczytanie powieści Carda do końca. No dobra, sporo czasu w pociągu zajęła mi też lektura Jeszcze nie skończyłem Thomasa Ligottiego z FWS 4/2014 - całkiem fajne opowiadanie (mikropowieść?) w niezłym numerze pisma.
122. Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej. Tom 3 i 4 - Jaroslav Hašek, Agora 2011
W drugiej (a właściwie trzeciej i czwartej) części swoich przygód dobry wojak Szwejk wyrusza na front wschodni, aby walczyć z carską Rosją. I opisowi tej właśnie podróży, urozmaiconej głupimi pomysłami tytułowego bohatera, poświęcone jest trzysta stron tej książki, której powstawanie zostało przerwane przez śmierć autora. Szwejk i jego otoczenie prezentuje wszystkie wady, jakie według autora nagromadziły się w armii austro-węgierskiej: zdegenerowani szeregowi żołnierze, głupi dowódcy, kapelani-pijacy. Problemem tej powieści jest to, że przez większość czasu nic się nie dzieje (poza perypetiami Szwejka na przełomie trzeciego i czwartego tomu) - żołnierze przemieszczają się z Węgier w stronę linii frontu i snują opowieści o pierdołach, w czym przoduje Szwejk, który co jakiś czas zrobi coś tak głupiego, że ręce opadają. I jak tu nie lubić tego idioty?
123. Miasto i gwiazdy - Arthur C. Clarke, Amber 1993
Tę książkę kupiłem, bo poprzedni właściciel mojej kolekcji Miesięcznika Fantastyka postanowił z części numerów powyrywać powieści w odcinkach i właśnie stron z Miastem i gwiazdami w moich egzemplarzach brakuje. Dostałem solidny kawał odległego (w czasie, bo rzecz dzieje się na Ziemi) SF, gdzie ocalała ludzkość żyje w dwóch odizolowanych od siebie miastach, a w tę zastaną sytuację wprowadzony zostaje dość sztampowa postać wybrańca, który ma odmienić losy świata. I choć wydawałoby się, że ten typ bohatera widziałem już miliony razy, całość pod względem fabularnym potrafiła mnie niejednokrotnie zaskoczyć; to właśnie zwroty akcji ratują tę powieść przed popadnięciem w przeciętność. Szkodzi jej natomiast dość płytkie poruszenie roli miłości w społeczeństwie.
124. Ender na wygnaniu - Orson Scott Card, Prószyński i S-ka 2013
Zabierałem się za tę powieść jako do zwieńczenia, a właściwie uzupełnienia Sagi Endera. I choć jest to całkiem niezła książka (nie umywająca się jednak do Gry Endera i Mówcy Umarłych) wypełniająca lukę między końcowymi rozdziałami pierwszego tomu cyklu, żałuję, że nie zabrałem się wcześniej za Enderowy spin-off, czyli Sagę Cienia, gdyż - z tego, co dowiedziałem się w posłowiu - Ender na wygnaniu wykorzystuje wiele wątków w niej zawartych i stanowi pomost pomiędzy tomami dotyczącymi Groszka a tymi o Enderze. Trochę kuleje tutaj konstrukcja powieści: najpierw autor poświęca sporo miejsca kolonizacji Szekspira (taka planeta, dla tych, co nie czytali), wprowadza pewne wątki, z najmocniej zaakcentowaną postacią Alessandry, które nagle porzuca, by przenieść Endera na inny świat do rozwiązania innego palącego problemu (wcześniej lekko zarysowanego). Ostatecznie pozostaje delikatny niedosyt, mimo że książkę połyka się w tempie ekspresowym (podobnie jak poprzednie części cyklu).
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Card. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Card. Pokaż wszystkie posty
środa, 19 listopada 2014
środa, 22 października 2014
Przeczytane 2014: Tydzień #42
Udało mi się trochę przyśpieszyć czytanie i w efekcie moim łupem w tym tygodniu padły cztery lektury. Mimo to zaległości z bieżącymi premierami polskiej fantastyki robią się coraz większe - więcej czasu poświęcam bądź to na autorów zagranicznych, bądź też na starszą rodzimą literaturę fantastyczną.
109. Maszyna - Wiktor Żwikiewicz, Solaris 2014
Mój pierwszy kontakt z twórczością Żwikiewicza. Jest to zbiór opowiadań hard SF, w większości pochodzących z lat 70. ubiegłego stulecia. Z jednej strony była to przyjemna lektura - lubię tę odmianę fantastyki - z drugiej zaś często miałem poczucie zagubienia, nie bardzo wiedziałem, co się dzieje i o co chodzi w tekście. Może dlatego nasunęło mi się skojarzenie stylu autora z tym, jakim później zaczął się posługiwać Dukaj (choć jednak Żwikiewicz jest dużo bardziej przystępny). Nie ma tu jakichś wielkich fabuł; rzecz raczej skupia się na człowieku i jego reakcji na kontakt z nieznanym, czy to w postaci interakcji z obcymi istotami, czy też w starciu ze zdobyczami cywilizacyjnymi. Ogólnie jestem zadowolony, mimo że momentami lektura sprawiała mi trudność.
110. Pies i klecha. Żertwa i inne historie - Łukasz Orbitowski, Jarosław Urbaniuk, Powergraph 2014 (Kindle)
Zbiór starszych opowiadań o dochodzeniach prowadzonych przez milicjanta i księdza u schyłku PRL-u. Jako kryminały, teksty mnie nie przekonują, bywają chaotyczne, a do rozwiązania spraw bohaterowie dochodzą nie dedukcją i zbieraniem dowodów, ale przez przypadek albo dzięki jakimś szczegółom z życiorysu. Odniosłem jednak wrażenie, że to nie warstwa kryminalna jest tutaj najważniejsza, ale stanowi ona jedynie podkład pod kreację bohaterów i ich wzajemne relacje, a ten element został zbudowany wybornie. Wszystkie teksty, poza dwoma, czytało mi się nieźle; pozostałe dwa to Żertwa, którą opuściłem, bo jest ona prologiem do niedawno przeczytanego Przeciwko wszystkim, więc nie chciałem marnować czasu na ponowną lekturę (ale wspomnienia związane z tym opowiadaniem mam raczej przyjemne), i Ogień i blask obracający się wokół motywu żar ptaka, który to utwór najzwyczajniej w świecie mnie znudził. Jakoś wspomniany ptaszek nie potrafi mnie sobą zainteresować już po raz któryś (dotyczący go Żar Anny Brzezińskiej jest jedną z trzech lektur, które znudziły mnie do tego stopnia, że zasnąłem).
111. Dzieci umysłu - Orson Scott Card, Prószyński i S-ka 2010 (Kindle)
Nie posłuchałem podszeptów kolegów i postanowiłem dalej brnąć w Endera. I całe szczęście, bo jest to bardzo przyzwoita książka, która, choć odstaje poziomem od Gry Endera i Mówcy Umarłych, jest bardzo dobrym zakończeniem sagi. W sumie największą wadą tej powieści jest mała ilość Endera i skupienie się na postaciach tytułowych dzieci umysłu (i wbrew pierwszemu skojarzeniu nie chodzi tutaj o zakon o tej samej nazwie). Podobały mi się zastosowane przez Carda rozwiązania fabularne - może tylko brakowało mi pociągnięcia wątku kolejnej napotkanej w kosmosie inteligentnej rasy. Bardzo po oczach bije kreacja Endera na Chrystusa-Boga oddającego życie za trzy rozumne gatunki i występującego w trzech osobach. Ciekawy zabieg fabularny.
112. Kobieta na krańcu świata - Martyna Wojciechowska, National Geographic 2009
Podrzucone przez Żonę. Jest to literacka wersja pierwszego sezonu programu emitowanego przez TVN prowadzonego przez Martynę Wojciechowską (wersji telewizyjnej nie znam), gdzie przedstawione zostają kobiety z ośmiu krajów, z trzech kontynentów. Czasem są to typowe przedstawicielki społeczeństw, jak wenezuelskie silikonowo-botoksowe modelki czy też panie żyjące w patriarchalnym świecie Zanzibaru lub Namibii, czasem zaś kobiety łamiące stereotyp opiekunki ogniska domowego: boliwijska wrestlerka, argentyńska gaucha albo kambodżańskie saperki (i już mam przed oczami łopatkę, chodzi o kobiety-saperów oczywiście). Wszystko przedstawione zostało w bardzo fajny sposób i ozdobione tonami zdjęć. Czasem tylko miałem wrażenie, że w niektórych reportażach za mało uwagi poświęca się ich bohaterkom - głównie chodzi o Boliwię, gdzie pisze się o tym, jaki to wrestling jest straszny, i o Kenię, gdzie uwaga skupia się na ratowaniu słoniątek. Jednak jest to interesująca prezentacja życia kobiet i roli słabszej płci na drugim końcu świata.
Ciągle pozbywam się makulatury. Do sprawdzenia tutaj.
109. Maszyna - Wiktor Żwikiewicz, Solaris 2014
Mój pierwszy kontakt z twórczością Żwikiewicza. Jest to zbiór opowiadań hard SF, w większości pochodzących z lat 70. ubiegłego stulecia. Z jednej strony była to przyjemna lektura - lubię tę odmianę fantastyki - z drugiej zaś często miałem poczucie zagubienia, nie bardzo wiedziałem, co się dzieje i o co chodzi w tekście. Może dlatego nasunęło mi się skojarzenie stylu autora z tym, jakim później zaczął się posługiwać Dukaj (choć jednak Żwikiewicz jest dużo bardziej przystępny). Nie ma tu jakichś wielkich fabuł; rzecz raczej skupia się na człowieku i jego reakcji na kontakt z nieznanym, czy to w postaci interakcji z obcymi istotami, czy też w starciu ze zdobyczami cywilizacyjnymi. Ogólnie jestem zadowolony, mimo że momentami lektura sprawiała mi trudność.
110. Pies i klecha. Żertwa i inne historie - Łukasz Orbitowski, Jarosław Urbaniuk, Powergraph 2014 (Kindle)
Zbiór starszych opowiadań o dochodzeniach prowadzonych przez milicjanta i księdza u schyłku PRL-u. Jako kryminały, teksty mnie nie przekonują, bywają chaotyczne, a do rozwiązania spraw bohaterowie dochodzą nie dedukcją i zbieraniem dowodów, ale przez przypadek albo dzięki jakimś szczegółom z życiorysu. Odniosłem jednak wrażenie, że to nie warstwa kryminalna jest tutaj najważniejsza, ale stanowi ona jedynie podkład pod kreację bohaterów i ich wzajemne relacje, a ten element został zbudowany wybornie. Wszystkie teksty, poza dwoma, czytało mi się nieźle; pozostałe dwa to Żertwa, którą opuściłem, bo jest ona prologiem do niedawno przeczytanego Przeciwko wszystkim, więc nie chciałem marnować czasu na ponowną lekturę (ale wspomnienia związane z tym opowiadaniem mam raczej przyjemne), i Ogień i blask obracający się wokół motywu żar ptaka, który to utwór najzwyczajniej w świecie mnie znudził. Jakoś wspomniany ptaszek nie potrafi mnie sobą zainteresować już po raz któryś (dotyczący go Żar Anny Brzezińskiej jest jedną z trzech lektur, które znudziły mnie do tego stopnia, że zasnąłem).
111. Dzieci umysłu - Orson Scott Card, Prószyński i S-ka 2010 (Kindle)
Nie posłuchałem podszeptów kolegów i postanowiłem dalej brnąć w Endera. I całe szczęście, bo jest to bardzo przyzwoita książka, która, choć odstaje poziomem od Gry Endera i Mówcy Umarłych, jest bardzo dobrym zakończeniem sagi. W sumie największą wadą tej powieści jest mała ilość Endera i skupienie się na postaciach tytułowych dzieci umysłu (i wbrew pierwszemu skojarzeniu nie chodzi tutaj o zakon o tej samej nazwie). Podobały mi się zastosowane przez Carda rozwiązania fabularne - może tylko brakowało mi pociągnięcia wątku kolejnej napotkanej w kosmosie inteligentnej rasy. Bardzo po oczach bije kreacja Endera na Chrystusa-Boga oddającego życie za trzy rozumne gatunki i występującego w trzech osobach. Ciekawy zabieg fabularny.
112. Kobieta na krańcu świata - Martyna Wojciechowska, National Geographic 2009
Podrzucone przez Żonę. Jest to literacka wersja pierwszego sezonu programu emitowanego przez TVN prowadzonego przez Martynę Wojciechowską (wersji telewizyjnej nie znam), gdzie przedstawione zostają kobiety z ośmiu krajów, z trzech kontynentów. Czasem są to typowe przedstawicielki społeczeństw, jak wenezuelskie silikonowo-botoksowe modelki czy też panie żyjące w patriarchalnym świecie Zanzibaru lub Namibii, czasem zaś kobiety łamiące stereotyp opiekunki ogniska domowego: boliwijska wrestlerka, argentyńska gaucha albo kambodżańskie saperki (i już mam przed oczami łopatkę, chodzi o kobiety-saperów oczywiście). Wszystko przedstawione zostało w bardzo fajny sposób i ozdobione tonami zdjęć. Czasem tylko miałem wrażenie, że w niektórych reportażach za mało uwagi poświęca się ich bohaterkom - głównie chodzi o Boliwię, gdzie pisze się o tym, jaki to wrestling jest straszny, i o Kenię, gdzie uwaga skupia się na ratowaniu słoniątek. Jednak jest to interesująca prezentacja życia kobiet i roli słabszej płci na drugim końcu świata.
Ciągle pozbywam się makulatury. Do sprawdzenia tutaj.
Etykiety:
Card,
Orbitowski,
Urbaniuk,
Wojciechowska,
Żwikiewicz
środa, 1 października 2014
Przeczytane 2014: Tydzień #38 i 39
Wracam po dłuższej nieobecności i tygodniowym urlopowaniu się w Pradze. W związku z wyjazdem w ruch poszedł czytnik i przeczytałem trzy e-booki, które kupiłem tuż po otrzymaniu Kindle'a, a do których przez rok miałem niezbyt po drodze.
99. Wyspa na prerii - Wojciech Cejrowski, Zysk i S-ka 2014
Kolejna książka Cejrowskiego podrzucona przez Żonę. Tym razem rzecz dotyczy nie amazońskiej dżungli, do której opisów WC zdążył przyzwyczaić, ale spokojnego zakątka gdzieś na krańcu świata w Arizonie. Jest to rewelacyjna opowieść o niespiesznym życiu na prerii, o radzeniu sobie z urokami tamtejszej przyrody, o nicnierobieniu i o tym, jak powinno być wszędzie. Cejrowski w typowym dla siebie gawędziarskim stylu roztacza obraz małego miasteczka, gdzie każdy zna każdego i gdzie lepiej nie otwierać ust, bo wiatr nawieje piachu między zęby. Uwielbiam sposób prowadzenia narracji przez pana Wojciecha; tym razem również się zachwyciłem.
100. Dom śmierci - Dean Koontz, Albatros 2013 (Kindle)
To jeden z tych e-booków, które zakupiłem przed wyjazdem do Japonii, ale na których przeczytanie do tej pory nie mogłem znaleźć czasu. W sumie jest to fajny horror, oparty na wybitnie klasycznym motywie nawiedzonego domu, ze sporą liczbą ciekawych bohaterów (tak na dobrą sprawę ciężko o którymkolwiek z nich powiedzieć, że jest normalnym przedstawicielem społeczeństwa, każdy jest w jakiś sposób odchylony). Akcja co chwilę przeskakuje od jednej postaci do następnej i przyznać trzeba, że autor umiejętnie buduje napięcie. Tym, co zawodzi w powieści, jest jej zakończenie - odniosłem wrażenie, że bohaterowie właściwie nie mają wpływu na jego kształt. Powieść tę nabyłem, żeby sprawdzić pióro Koontza i jestem wystarczająco zadowolony z lektury, żeby sięgnąć po jego kolejną książkę.
101. Ksenocyd - Orson Scott Card, Prószyński i S-ka 2011 (Kindle)
Comiesięczny przydział Endera. Niestety na razie z tomu na tom jest gorzej. Tutaj zbyt często odnosiłem wrażenie, że i narracja, i wypowiedzi bohaterów są zbyt patetyczne i egzaltowane. Fabularnie jest całkiem przyzwoicie: jest to bezpośrednia kontynuacja wydarzeń z Mówcy Umarłych, Card udziela odpowiedzi na pytania, które w poprzednim tomie nie znalazły odpowiedzi, a ponadto wprowadza do świata przedstawionego ciekawą planetę wzorowaną na Chinach z czasów cesarstwa. Szkoda tylko, że jest to kolejna książka w ciągu tych dwóch tygodni, w której zawodzi mnie zakończenie: jest mało wyraziste i nijakie. Słyszałem wprawdzie opinie, że nie warto sięgać nic innego niż Gra Endera i Mówca Umarłych, więc mógłbym stwierdzić, że sam jestem sobie winien, ale mimo wspomnianych niedociągnięć mam w miarę pozytywne wrażenia z lektury.
102. Anioły i demony - Dan Brown, Sonia Draga 2013 (Kindle)
Jest to kolejny e-book z pierwszego szaleństwa zakupowego tuż po otrzymaniu Kindle'a. Miałem tę książkę przeczytać w Japonii, ale nie wyszło i dopiero teraz znalazłem na to czas. No i solidnie się rozczarowałem, choć zapewne udział w tym miał fakt, że widziałem wcześniej ekranizację i od początku wiedziałem, kto zabił. I znów najmniej mam ochotę narzekać na fabułę: jest całkiem w porządku, wątek sensacyjno-kryminalny poprowadzony został bardzo sprawnie. Bardzo mnie raziło parę głupot (według mnie przynajmniej były to głupoty), jakie znalazły się w powieści. Bardzo szybko uaktywniło się moje zboczenie zawodowe, kiedy okazało się, że bohater przedostaje się samolotem z Bostonu do Szwajcarii w półtorej godziny (pomijam kwestie rozwiązań technicznych wymaganych do takich podróży, ale godzinę zajęłoby wznoszenie i zniżanie w przestrzeni kontrolowanej przy zachowaniu ograniczeń prędkości narzucanych przez kontrolę ruchu lotniczego). Dalej wychodzi amerykanizm autora: naukowcy w CERN zamiast do siebie dzwonić korzystają z pagerów (ktoś w Europie w ogóle ma coś takiego?), a główny bohater bardzo się dziwi, że jego towarzyszka zna cyfry rzymskie, jakby były one jakąś wiedzą tajemną. A takich kwiatków jest więcej.
103. Panika - Graham Masterton, Rebis 2013 (Kindle)
Okoliczności zakupu tej książki były takie same jak Aniołów i demonów oraz Domu śmierci. Po Aniele Jessiki do kolejnej powieści Mastertona podchodziłem jak pies do jeża, ale obawy te okazały się nieuzasadnione. Wprawdzie nie jest to żadne wybitne dzieło, ale solidnie zbudowany horror z bardzo dobrym zakończeniem (w końcu). Fajnie też, że powieść ta przesycona jest polskimi akcentami, zarówno jeśli chodzi o bohaterów, jak i o miejsce akcji. Przeszkadzał mi z kolei proekologiczny bełkot, który odgrywa bardzo ważną rolę w utworze, choć jest to prawdopodobnie wynikiem mojej alergii na oszołomów przykuwających się łańcuchami do drzew. Nie pasowała mi też postać chorego na zespół Aspergera dzieciaka, który zachowywał się, jakby miał dużo więcej lat niż dwanaście. Mimo wszystko, powieść ta stanowi zdecydowany postęp jakościowy w porównaniu z Aniołem Jessiki, co utwierdza mnie w przekonaniu, że warto autorom dawać drugą szansę.
104. Droga pod Pękniętym Niebem - Marcin Mortka, Zielona Sowa 2014
Kiedy już Mortka zaczął mnie irytować swoim pisaniem, okazało się, że potrafi stworzyć całkiem ciekawą postapokaliptyczną powieść drogi, zdecydowanie lepszą od swojego poprzednika z cyklu Pęknięte Niebo. Bardzo mi się spodobał świat przedstawiony, ciekawi są też nowi bohaterowie (jeden bardziej szalony od drugiego). Trochę irytuje Heather, główna bohaterka, ale da się to wytłumaczyć tym, że jako siedemnastolatka ma prawo być kretyńsko uparta, niestabilna i niedojrzała. Odnoszę wrażenie, że Droga... miała na celu, bardziej niż porwanie czytelnika fabułą (która jest bardzo dynamiczna, naprawdę sporo się dzieje na 230 stronach, ale bez wyraźnego celu), zaprezentowanie świata po końcu świata. To akurat wyszło Mortce bardzo dobrze. Brakuje tylko jakichkolwiek odpowiedzi odnośnie tego, co się dzieje, jakby liczba tomów serii była sztucznie pompowana.
Książka miesiąca: Philip K. Dick - Przez ciemne zwierciadło
Rozczarowanie miesiąca: Dan Brown - Anioły i demony
99. Wyspa na prerii - Wojciech Cejrowski, Zysk i S-ka 2014
Kolejna książka Cejrowskiego podrzucona przez Żonę. Tym razem rzecz dotyczy nie amazońskiej dżungli, do której opisów WC zdążył przyzwyczaić, ale spokojnego zakątka gdzieś na krańcu świata w Arizonie. Jest to rewelacyjna opowieść o niespiesznym życiu na prerii, o radzeniu sobie z urokami tamtejszej przyrody, o nicnierobieniu i o tym, jak powinno być wszędzie. Cejrowski w typowym dla siebie gawędziarskim stylu roztacza obraz małego miasteczka, gdzie każdy zna każdego i gdzie lepiej nie otwierać ust, bo wiatr nawieje piachu między zęby. Uwielbiam sposób prowadzenia narracji przez pana Wojciecha; tym razem również się zachwyciłem.
100. Dom śmierci - Dean Koontz, Albatros 2013 (Kindle)
To jeden z tych e-booków, które zakupiłem przed wyjazdem do Japonii, ale na których przeczytanie do tej pory nie mogłem znaleźć czasu. W sumie jest to fajny horror, oparty na wybitnie klasycznym motywie nawiedzonego domu, ze sporą liczbą ciekawych bohaterów (tak na dobrą sprawę ciężko o którymkolwiek z nich powiedzieć, że jest normalnym przedstawicielem społeczeństwa, każdy jest w jakiś sposób odchylony). Akcja co chwilę przeskakuje od jednej postaci do następnej i przyznać trzeba, że autor umiejętnie buduje napięcie. Tym, co zawodzi w powieści, jest jej zakończenie - odniosłem wrażenie, że bohaterowie właściwie nie mają wpływu na jego kształt. Powieść tę nabyłem, żeby sprawdzić pióro Koontza i jestem wystarczająco zadowolony z lektury, żeby sięgnąć po jego kolejną książkę.
101. Ksenocyd - Orson Scott Card, Prószyński i S-ka 2011 (Kindle)
Comiesięczny przydział Endera. Niestety na razie z tomu na tom jest gorzej. Tutaj zbyt często odnosiłem wrażenie, że i narracja, i wypowiedzi bohaterów są zbyt patetyczne i egzaltowane. Fabularnie jest całkiem przyzwoicie: jest to bezpośrednia kontynuacja wydarzeń z Mówcy Umarłych, Card udziela odpowiedzi na pytania, które w poprzednim tomie nie znalazły odpowiedzi, a ponadto wprowadza do świata przedstawionego ciekawą planetę wzorowaną na Chinach z czasów cesarstwa. Szkoda tylko, że jest to kolejna książka w ciągu tych dwóch tygodni, w której zawodzi mnie zakończenie: jest mało wyraziste i nijakie. Słyszałem wprawdzie opinie, że nie warto sięgać nic innego niż Gra Endera i Mówca Umarłych, więc mógłbym stwierdzić, że sam jestem sobie winien, ale mimo wspomnianych niedociągnięć mam w miarę pozytywne wrażenia z lektury.
102. Anioły i demony - Dan Brown, Sonia Draga 2013 (Kindle)
Jest to kolejny e-book z pierwszego szaleństwa zakupowego tuż po otrzymaniu Kindle'a. Miałem tę książkę przeczytać w Japonii, ale nie wyszło i dopiero teraz znalazłem na to czas. No i solidnie się rozczarowałem, choć zapewne udział w tym miał fakt, że widziałem wcześniej ekranizację i od początku wiedziałem, kto zabił. I znów najmniej mam ochotę narzekać na fabułę: jest całkiem w porządku, wątek sensacyjno-kryminalny poprowadzony został bardzo sprawnie. Bardzo mnie raziło parę głupot (według mnie przynajmniej były to głupoty), jakie znalazły się w powieści. Bardzo szybko uaktywniło się moje zboczenie zawodowe, kiedy okazało się, że bohater przedostaje się samolotem z Bostonu do Szwajcarii w półtorej godziny (pomijam kwestie rozwiązań technicznych wymaganych do takich podróży, ale godzinę zajęłoby wznoszenie i zniżanie w przestrzeni kontrolowanej przy zachowaniu ograniczeń prędkości narzucanych przez kontrolę ruchu lotniczego). Dalej wychodzi amerykanizm autora: naukowcy w CERN zamiast do siebie dzwonić korzystają z pagerów (ktoś w Europie w ogóle ma coś takiego?), a główny bohater bardzo się dziwi, że jego towarzyszka zna cyfry rzymskie, jakby były one jakąś wiedzą tajemną. A takich kwiatków jest więcej.
103. Panika - Graham Masterton, Rebis 2013 (Kindle)
Okoliczności zakupu tej książki były takie same jak Aniołów i demonów oraz Domu śmierci. Po Aniele Jessiki do kolejnej powieści Mastertona podchodziłem jak pies do jeża, ale obawy te okazały się nieuzasadnione. Wprawdzie nie jest to żadne wybitne dzieło, ale solidnie zbudowany horror z bardzo dobrym zakończeniem (w końcu). Fajnie też, że powieść ta przesycona jest polskimi akcentami, zarówno jeśli chodzi o bohaterów, jak i o miejsce akcji. Przeszkadzał mi z kolei proekologiczny bełkot, który odgrywa bardzo ważną rolę w utworze, choć jest to prawdopodobnie wynikiem mojej alergii na oszołomów przykuwających się łańcuchami do drzew. Nie pasowała mi też postać chorego na zespół Aspergera dzieciaka, który zachowywał się, jakby miał dużo więcej lat niż dwanaście. Mimo wszystko, powieść ta stanowi zdecydowany postęp jakościowy w porównaniu z Aniołem Jessiki, co utwierdza mnie w przekonaniu, że warto autorom dawać drugą szansę.
104. Droga pod Pękniętym Niebem - Marcin Mortka, Zielona Sowa 2014
Kiedy już Mortka zaczął mnie irytować swoim pisaniem, okazało się, że potrafi stworzyć całkiem ciekawą postapokaliptyczną powieść drogi, zdecydowanie lepszą od swojego poprzednika z cyklu Pęknięte Niebo. Bardzo mi się spodobał świat przedstawiony, ciekawi są też nowi bohaterowie (jeden bardziej szalony od drugiego). Trochę irytuje Heather, główna bohaterka, ale da się to wytłumaczyć tym, że jako siedemnastolatka ma prawo być kretyńsko uparta, niestabilna i niedojrzała. Odnoszę wrażenie, że Droga... miała na celu, bardziej niż porwanie czytelnika fabułą (która jest bardzo dynamiczna, naprawdę sporo się dzieje na 230 stronach, ale bez wyraźnego celu), zaprezentowanie świata po końcu świata. To akurat wyszło Mortce bardzo dobrze. Brakuje tylko jakichkolwiek odpowiedzi odnośnie tego, co się dzieje, jakby liczba tomów serii była sztucznie pompowana.
Podsumowanie września
We wrześniu udało mi się osiągnąć niezły wynik, bo przeczytałem trzynaście książek, choć żadna z nich nie była wybitną cegłą. W związku z różnymi wyjazdami (Polcon, Praga) zaznaczyła się spora przewaga Kindle'a. Co ciekawe, już drugi miesiąc z rzędu nie przeczytałem żadnej książki napisanej kobiecą ręką (Cherezińska czeka, ale jest dość daleko w kolejce). Wychodzi na to, że panie, z nielicznymi wyjątkami, fantastyki nie pisują. Z innej beczki: cieszę się, że udaje mi się utrzymać zamierzony comiesięczny rytm Pratchett-Dick-Card, choć ten ostatni z tomu na tom traci na jakości. Jestem też ogólnie zadowolony z poziomu przeczytanych lektur: dwie z nich wskoczyły na pierwsze dwa miejsca w tegorocznym Top 10, do tego trafiło mi się sporo ciekawych powieści (jakoś ostatnio omijają mnie zbiory opowiadań), a żadna z nich nie znalazła się na liście najgorszych.Książka miesiąca: Philip K. Dick - Przez ciemne zwierciadło
Rozczarowanie miesiąca: Dan Brown - Anioły i demony
środa, 20 sierpnia 2014
Przeczytane 2014: Tydzień #33
Tym razem udało mi się ukończyć tylko dwie książki, obie na papierze. Na Kindle'u na razie przebijam się przez Don Kichota Cervantesa, a ponieważ przy najmniejszej czcionce ma on ponad tysiąc stron tekstu, trochę czasu jeszcze mi jego lektura powinna zająć. Jeśli chodzi o jakość przeczytanych lektur, to tym razem nie narzekam - obie książki są bardzo dobre.
88. Biały Tygrys - Aravind Adiga, Prószyński i S-ka 2008
Polecone przez Żonę. Jest to krótka powieść przedstawiająca obraz Indii widziany oczyma Hindusa, za którą Adiga otrzymał Nagrodę Bookera. Ponoć kontrowersyjna, ale to chyba tylko dlatego, że kraj Gandhiego nie został przedstawiony jako kolorowe miejsce roztańczonych i rozśpiewanych ludzi rodem z Bollywoodu. Autor przedstawił Indie od brudnej i mrocznej strony, jako kraj pełen korupcji, miejsce, gdzie jeden człowiek pomiata drugim ze względu na pozycję społeczną, gdzie ludzie są niewolnikami, którzy nie chcą zmienić swojego położenia. W interesujący sposób pokazane zostały problemy kraju z pozycji zwykłego człowieka należącego do jednej z niższych kast wynikające nie tylko z zaprogramowanej służalczej postawy wobec bogaczy, ale też z oczekiwań rodziny i otoczenia. Jest to fantastyczny obraz Indii, którego z punktu widzenia turysty raczej się nie zobaczy.
89. Mówca Umarłych - Orson Scott Card, Prószyński i S-ka 2013
Jest to zupełnie inna książka od Gry Endera. Zamiast na wojnie i nieludzkim traktowaniu dzieci skupia się na trudnościach w porozumieniu z obcymi kulturami. Powieść bardzo mocno nasycona jest wątkami religijnymi; z autora zaś dość często wychodzi innowierca, który musi wbić szpilę Kościołowi Katolickiemu. W sumie, mimo niemal czterystu stron, utwór sprawia wrażenie krótkiego - wielu wydarzeń się tu nie uświadczy, a akcja jest napędzana przez dialogi, które Cardowi wyszły świetnie, przez co książka niesamowicie wciąga i połyka się ją błyskawicznie.
88. Biały Tygrys - Aravind Adiga, Prószyński i S-ka 2008
Polecone przez Żonę. Jest to krótka powieść przedstawiająca obraz Indii widziany oczyma Hindusa, za którą Adiga otrzymał Nagrodę Bookera. Ponoć kontrowersyjna, ale to chyba tylko dlatego, że kraj Gandhiego nie został przedstawiony jako kolorowe miejsce roztańczonych i rozśpiewanych ludzi rodem z Bollywoodu. Autor przedstawił Indie od brudnej i mrocznej strony, jako kraj pełen korupcji, miejsce, gdzie jeden człowiek pomiata drugim ze względu na pozycję społeczną, gdzie ludzie są niewolnikami, którzy nie chcą zmienić swojego położenia. W interesujący sposób pokazane zostały problemy kraju z pozycji zwykłego człowieka należącego do jednej z niższych kast wynikające nie tylko z zaprogramowanej służalczej postawy wobec bogaczy, ale też z oczekiwań rodziny i otoczenia. Jest to fantastyczny obraz Indii, którego z punktu widzenia turysty raczej się nie zobaczy.
89. Mówca Umarłych - Orson Scott Card, Prószyński i S-ka 2013
Jest to zupełnie inna książka od Gry Endera. Zamiast na wojnie i nieludzkim traktowaniu dzieci skupia się na trudnościach w porozumieniu z obcymi kulturami. Powieść bardzo mocno nasycona jest wątkami religijnymi; z autora zaś dość często wychodzi innowierca, który musi wbić szpilę Kościołowi Katolickiemu. W sumie, mimo niemal czterystu stron, utwór sprawia wrażenie krótkiego - wielu wydarzeń się tu nie uświadczy, a akcja jest napędzana przez dialogi, które Cardowi wyszły świetnie, przez co książka niesamowicie wciąga i połyka się ją błyskawicznie.
wtorek, 3 grudnia 2013
Przeczytane. Listopad 2013
W listopadzie nie najlepiej - tylko dziesięć przeczytanych książek, w tym cztery w wersji elektronicznej. Sporo czasu zajął mi Clancy (z powodu objętości), długo też męczyłem się z Wolffem (z powodu słabości tekstu), zabrakło więc czasu na planowaną Szczęśliwą ziemię Orbitowskiego. Ogólnie miesiąc minął pod znakiem podróży - najpierw końcówka pobytu w Japonii i 12 godzin w powietrzu z Tokio do Wiednia, potem wyjazd rodzinny na Podkarpacie na 11 listopada i przyległości, na koniec zaś tygodniowe szkolenie w stolicy. Trochę czasu na czytanie zostało więc zjedzone przez sprawy rodzinno-służbowe.
106. Chudszy - Stephen King, Albatros 2012 (Kindle)
Z drugiego spotkania z Kingiem, tym razem występującym pod pseudonimem Richard Bachman, również jestem zadowolony. Nie jest to typowa literatura grozy, z jaką kojarzony jest (przynajmniej przeze mnie) King. Dostałem solidnie skonstruowaną opowieść o człowieku, który próbuje pozbyć się cygańskiej klątwy, spisaną niezłym stylem, o wartkiej akcji i rewelacyjnym zakończeniu, dzięki czemu połknąłem ją jednym tchem. Jednocześnie autor porusza problem odpowiedzialności za swoje czyny i kwestię cygańskiej ludności, której nie pozwala się znaleźć miejsca wśród lokalnych społeczności, choć wszystkie spostrzeżenia są dość oczywiste. Jeszcze jedna myśl mi się nasunęła w trakcie lektury: dobrze jest mieć przyjaciół we włoskiej mafii.
107. Wyścig z czasem - Tom Clancy, Mark Greaney, Albatros 2013 (Kindle)
Z twórczością Clancy'ego nigdy wcześniej nie miałem kontaktu (oglądałem tylko Polowanie na Czerwony Październik) i raczej nie będę chciał do niej wrócić. Niby książkę czyta się fajnie, akcja jest dynamiczna i trzyma w napięciu, a bohaterów da się lubić i ogólnie jest to przyzwoita literatura, ale jednak zbyt wielu rzeczy się w trakcie lektury czepiałem. Pierwsze, co wpadło mi w oko, to zbyt dokładna i rozpychająca objętość książki prezentacja sprzętu, czy to broni, czy środków transportu. Naprawdę nie robi mi różnicy, z jakiego dokładnie modelu pistoletu maszynowego bohaterowie będą strzelać, nie interesują mnie też jego parametry techniczne, jeśli tylko nie mają one znaczenia dla fabuły. Podobnie nie ma sensu rozwodzić się przez dwie strony o chęci zakupu przez oddział Gulfstreama G650, podczas gdy udało się uzyskać model G550, zwłaszcza że oba samoloty mają bardzo podobne osiągi. Dużo poważniejszym mankamentem jest to, że bohaterowie często wychodzą z opresji nie dzięki własnym umiejętnościom i zdolnościom, ale zwykłemu szczęściu i to takiemu, że mój kołek do zawieszania niewiary trzeszczy i prosi o litość. Martwi również kompletnie nierozwinięty i niewykończony wątek dziewczyny Jacka Ryana juniora, jakby miał zostać wykorzystany w kolejnym tomie. Za głównych złych i obrzydliwych robią islamscy terroryści z Pakistanu - po rozpadzie ZSRR trzeba znaleźć nowego wroga i w obliczu faktycznych wydarzeń na świecie jest to dość naturalny kierunek poszukiwań. Z innej beczki - ciekawi mnie, jaki wkład miał Clancy w autorstwo tej książki. Greaney nawet nie pojawia się na okładce (nie rozumiem tego, że autor nie domaga się umieszczenia tam własnego nazwiska), ale coś mi chodzi po kręgosłupie, że odwalił całą robotę, którą dla celów marketingowych opatrzono nazwiskiem znanego pisarza, i za odpowiednią kwotę zrezygnował z promocji własnego nazwiska.
108. Honor Legionu - Andrzej Sawicki, Erica 2013
A to z kolei ciekawa lektura, która głównym bohaterem czyni jednego z żołnierzy Legionów Dąbrowskiego, Kazimierza Luxa - barwną postać historyczną, o której na lekcjach w szkole nie usłyszy się ani słowa. Miło więc poczytać, nawet w sfabularyzowanej formie, o wczesnym etapie życia ciekawego Polaka. Na kartach powieści dzieje się sporo - oprócz standardowej wojaczki mamy śledztwo w sprawie morderstw w Legionach, spiski na najwyższych szczeblach władzy i masonów, choć tych ostatnich nieco za dużo, jak na mój gust. Rozpoczynająca powieść scena erotyczna, mimo iż nie lubię dosłownego przedstawiania seksu w książkach (odnoszę wówczas wrażenie, że autor jest niedopieszczony), jest ostatecznie całkiem zabawną formą prezentacji Luxa jako młokosa, któremu w głowie tylko zabawa. Żałowałem, że książka okazała się być taką krótką, pozostaje czekać na kolejny tom, o ile nadejdzie. Kolejna część Nadziei czerwonej jak śnieg jakoś nie potrafi znaleźć drogi na światło dzienne.
109. Gra Endera - Orson Scott Card, Prószyński i S-ka 2012
Po kultowe powieści zwykle sięgam z obawą, że nie sprostają moim oczekiwaniom albo że nie przetrwały próby czasu. Ale ponieważ Żonę znów wysłali w delegację, z nudów postanowiłem sprawdzić, co w kinie piszczy i stwierdziłem, że obejrzę Grę Endera. Nie lubię oglądać ekranizacji przed zapoznaniem się z pierwowzorem, sięgnąłem więc po książkę, co jednocześnie wpasowało się w plan przeczytania zdobywców Hugo i Nebuli. No i, mówiąc ogólnie, zachwyciłem się. Jest to rewelacyjna opowieść o dziecku (a w zasadzie o dzieciach), na którego barki złożono ciężar, którego nie jest, a w każdym razie nie powinno być w stanie unieść. Istotne jest także pytanie, jaką cenę można zapłacić, aby wygrać wojnę i czy aby na pewno jest to konieczne. No i tytułowy bohater, któremu można kibicować i współczuć, ale który z drugiej strony jest postacią przerażającą. Genialna powieść.
110. Przedksiężycowi II - Anna Kańtoch, Powergraph 2013
W zasadzie można tu napisać te same pochwały, co w przypadku pierwszego tomu. Świetnie wykreowany świat, ciekawi bohaterowie, akcja mało dynamiczna, ale za to spisana pierwszorzędnym stylem, czyli wszystko to, o czym było wiadomo przed lekturą. Fenomenalnie kreowany jest czarny charakter numer jeden, czyli Brin Issa - po prostu nie ma możliwości, żeby tego człowieka nie nienawidzić, a jego knowania są niesamowicie intrygujące. Jedna tylko rysa sprawia, że oceniam drugą część niżej od poprzedniczki - kulminacyjna scena walki w Archiwum jest potwornie nudna, jakby Kańtoch nie radziła sobie z tego typu opisami, znacznie lepiej wypada bowiem w nastrojowej narracji. Co by jednak nie mówić, Przedksiężycowi potwornie mnie wciągnęli.
111. Felix, Net i Nika oraz Świat Zero - Rafał Kosik, Powergraph 2012
Robi się z tego tasiemiec. Świat Zero jest dziewiątym z dwunastu już tomów serii o trojgu gimnazjalistów i moim zdaniem jest to najlepsza przeczytana przeze mnie część obok Teoretycznie Możliwej Katastrofy. Wrócił mój ulubiony motyw w cyklu, czyli Wunrung - pierścień, który umożliwia podróże w czasie i teleportację, a który tym razem działa nieco inaczej i przenosi bohaterów do światów alternatywnych. Daje to Kosikowi możliwość podjęcia rozważań, jak potoczyłaby się historia, gdyby pewne znane nam wydarzenia nie miały miejsca lub potoczyły się nieco inaczej. Oczywiście, ponieważ jest to literatura młodzieżowa, nie może się obyć bez pewnej dawki humoru i typowych dla autora prób edukowania młodych czytelników. Wszystko w książce działa tak jak należy, włącznie z zakończeniem, które jest interesującym, a zarazem irytującym cliffhangerem.
112. Zagubieni. Inwazja - Marcin Mortka, Zielona Sowa 2013
Druga z rzędu lektura dla młodszych czytelników. W odległej przyszłości ludzkość zamieszkuje sporą liczbę planet, udało się nawiązać kontakty z inteligentnymi kosmitami, aż tu nagle zostajemy zaatakowani przez obcych. Główni bohaterowie zamiast do szkoły trafiają w przestrzeń kosmiczną i zaczyna się przygoda. Niestety ja na coś takiego jestem chyba za stary i nie potrafiłem się zbyt dobrze bawić. Książka przeznaczona dla uczniów późnej podstawówki (tak na oko, miałem wrażenie, że jej grupa docelowa jest taka sama jak Wielkiej, większej i największej Jerzego Broszkiewicza, którą to powieść zaordynowała nam polonistka w piątej klasie szkoły podstawowej zamiast zanudzać nas Sienkiewiczowskim W pustyni i w puszczy) i myślę, że dla takiego czytelnika jest to całkiem niezłe wprowadzenie do literatury fantastycznej. Dla mnie zaś bohaterowie byli irytujący, a rozwiązania fabularne zbyt naiwne.
113. Wampir z MO - Andrzej Pilipiuk, Fabryka Słów 2013
Pilipiukowe wampiry i wilkołaki są najmniej lubianymi przeze mnie bohaterami tego autora, ale mimo wszystko postanowiłem się skusić na drugą dawkę peerelowskiego urban fantasy. Jest nieco lepiej niż w pierwszym zbiorze opowiadań, od czasu do czasu udało się lekturze wywołać uśmiech na mojej twarzy, ale mam wrażenie, że teksty zebrane w drugim tomie na długo nie pozostaną w mojej pamięci. Pilipiuk jak zwykle wyśmiewa absurdy PRL-u i znęca się nad komunistycznymi służbami, a kiedy postanowił napisać coś poważniejszego w postaci Wyprawy, gdzie poruszył temat opuszczonych hal fabrycznych i maszyn żyjących własnym życiem, efekt był nieudany - wynudziłem się. Ciekawymi smaczkami są za to nawiązania do pozostałej twórczości Pilipiuka (pod postacią Jakuba Wędrowycza) i Zmierzchu, za które co poniektóre fanki twórczości Meyer chętnie przebiłyby Andrzeja osikowym kołkiem. No cóż, fanem Wampira z ... nie zostałem, zdecydowanie bardziej bawi mnie humor Wędrowycza, a z poważniejszych tekstów wolę zostać przy opowiadaniach o doktorze Skórzewskim i Stormie.
114. Cienioryt - Krzysztof Piskorski, Wydawnictwo Literackie 2013 (Kindle)
Tygodniowa delegacja w Warszawie zaowocowała kolejną lekturą na Kindle'u. Twórczość Piskorskiego znam słabo - przeczytałem wcześniej tylko Krawędź czasu, a ponieważ była to zacna lektura, chętnie sięgnąłem po jego najnowszą książkę. Bardzo podoba mi się styl autora, świetnie się czyta prowadzoną przez niego narrację, niezłe są też dialogi. Co szczególnie doceniam w tej powieści, to fakt, że dwukrotnie udało jej się mnie zaskoczyć i to w stopniu takim, gdzie szczęka odbija się od ziemi. Po raz pierwszy miało to miejsce na końcu pierwszej części książki - choć zwykle uważam, że w konwencji przygodowej takie wydarzenie jest niedopuszczalne, Piskorski zaprezentował je wyśmienicie. Kolejny opad szczęki to epilog. Widać, że autor wie, jak kończyć opowieść. W sumie jedynym poważnym zastrzeżeniem, jakie mam do utworu, to spadek dynamiki akcji w drugiej części.
115. Stalowa kurtyna - Vladimir Wolff, Warbook 2010 (Kindle)
Najpierw skojarzyło mi się z Clancym, a potem... nuuuuuuda. Jest sobie wojna polsko-białoruska, dostajemy łomot, pojawiają się Wspaniali Amerykanie W Lśniących Maszynach, wygrywamy, koniec. Bohaterowie sprawiają wrażenie wsadzonych do utworu na siłę, jakby ktoś Wolffowi powiedział, że w powieści musi się znaleźć miejsce dla kogoś takiego jak bohater. No to się znalazło, ale każdy z nich ma zbyt mało czasu antenowego, są zbyt płascy, żeby zwracać na nich uwagę, nawet pod koniec książki nie mogłem się do końca połapać, kto jest kim i skąd się wziął. Łukaszenka przedstawiony został jako skrajny oszołom i degenerat na miarę Stalina. Wszyscy politycy zagraniczni są postaciami autentycznymi, tylko polskie władze są całkowicie fikcyjne. Moim zdaniem wypadałoby pójść na całość, ale autor chyba się czegoś obawiał. Słabe to było.
106. Chudszy - Stephen King, Albatros 2012 (Kindle)
Z drugiego spotkania z Kingiem, tym razem występującym pod pseudonimem Richard Bachman, również jestem zadowolony. Nie jest to typowa literatura grozy, z jaką kojarzony jest (przynajmniej przeze mnie) King. Dostałem solidnie skonstruowaną opowieść o człowieku, który próbuje pozbyć się cygańskiej klątwy, spisaną niezłym stylem, o wartkiej akcji i rewelacyjnym zakończeniu, dzięki czemu połknąłem ją jednym tchem. Jednocześnie autor porusza problem odpowiedzialności za swoje czyny i kwestię cygańskiej ludności, której nie pozwala się znaleźć miejsca wśród lokalnych społeczności, choć wszystkie spostrzeżenia są dość oczywiste. Jeszcze jedna myśl mi się nasunęła w trakcie lektury: dobrze jest mieć przyjaciół we włoskiej mafii.
107. Wyścig z czasem - Tom Clancy, Mark Greaney, Albatros 2013 (Kindle)
Z twórczością Clancy'ego nigdy wcześniej nie miałem kontaktu (oglądałem tylko Polowanie na Czerwony Październik) i raczej nie będę chciał do niej wrócić. Niby książkę czyta się fajnie, akcja jest dynamiczna i trzyma w napięciu, a bohaterów da się lubić i ogólnie jest to przyzwoita literatura, ale jednak zbyt wielu rzeczy się w trakcie lektury czepiałem. Pierwsze, co wpadło mi w oko, to zbyt dokładna i rozpychająca objętość książki prezentacja sprzętu, czy to broni, czy środków transportu. Naprawdę nie robi mi różnicy, z jakiego dokładnie modelu pistoletu maszynowego bohaterowie będą strzelać, nie interesują mnie też jego parametry techniczne, jeśli tylko nie mają one znaczenia dla fabuły. Podobnie nie ma sensu rozwodzić się przez dwie strony o chęci zakupu przez oddział Gulfstreama G650, podczas gdy udało się uzyskać model G550, zwłaszcza że oba samoloty mają bardzo podobne osiągi. Dużo poważniejszym mankamentem jest to, że bohaterowie często wychodzą z opresji nie dzięki własnym umiejętnościom i zdolnościom, ale zwykłemu szczęściu i to takiemu, że mój kołek do zawieszania niewiary trzeszczy i prosi o litość. Martwi również kompletnie nierozwinięty i niewykończony wątek dziewczyny Jacka Ryana juniora, jakby miał zostać wykorzystany w kolejnym tomie. Za głównych złych i obrzydliwych robią islamscy terroryści z Pakistanu - po rozpadzie ZSRR trzeba znaleźć nowego wroga i w obliczu faktycznych wydarzeń na świecie jest to dość naturalny kierunek poszukiwań. Z innej beczki - ciekawi mnie, jaki wkład miał Clancy w autorstwo tej książki. Greaney nawet nie pojawia się na okładce (nie rozumiem tego, że autor nie domaga się umieszczenia tam własnego nazwiska), ale coś mi chodzi po kręgosłupie, że odwalił całą robotę, którą dla celów marketingowych opatrzono nazwiskiem znanego pisarza, i za odpowiednią kwotę zrezygnował z promocji własnego nazwiska.
108. Honor Legionu - Andrzej Sawicki, Erica 2013
A to z kolei ciekawa lektura, która głównym bohaterem czyni jednego z żołnierzy Legionów Dąbrowskiego, Kazimierza Luxa - barwną postać historyczną, o której na lekcjach w szkole nie usłyszy się ani słowa. Miło więc poczytać, nawet w sfabularyzowanej formie, o wczesnym etapie życia ciekawego Polaka. Na kartach powieści dzieje się sporo - oprócz standardowej wojaczki mamy śledztwo w sprawie morderstw w Legionach, spiski na najwyższych szczeblach władzy i masonów, choć tych ostatnich nieco za dużo, jak na mój gust. Rozpoczynająca powieść scena erotyczna, mimo iż nie lubię dosłownego przedstawiania seksu w książkach (odnoszę wówczas wrażenie, że autor jest niedopieszczony), jest ostatecznie całkiem zabawną formą prezentacji Luxa jako młokosa, któremu w głowie tylko zabawa. Żałowałem, że książka okazała się być taką krótką, pozostaje czekać na kolejny tom, o ile nadejdzie. Kolejna część Nadziei czerwonej jak śnieg jakoś nie potrafi znaleźć drogi na światło dzienne.
109. Gra Endera - Orson Scott Card, Prószyński i S-ka 2012
Po kultowe powieści zwykle sięgam z obawą, że nie sprostają moim oczekiwaniom albo że nie przetrwały próby czasu. Ale ponieważ Żonę znów wysłali w delegację, z nudów postanowiłem sprawdzić, co w kinie piszczy i stwierdziłem, że obejrzę Grę Endera. Nie lubię oglądać ekranizacji przed zapoznaniem się z pierwowzorem, sięgnąłem więc po książkę, co jednocześnie wpasowało się w plan przeczytania zdobywców Hugo i Nebuli. No i, mówiąc ogólnie, zachwyciłem się. Jest to rewelacyjna opowieść o dziecku (a w zasadzie o dzieciach), na którego barki złożono ciężar, którego nie jest, a w każdym razie nie powinno być w stanie unieść. Istotne jest także pytanie, jaką cenę można zapłacić, aby wygrać wojnę i czy aby na pewno jest to konieczne. No i tytułowy bohater, któremu można kibicować i współczuć, ale który z drugiej strony jest postacią przerażającą. Genialna powieść.
110. Przedksiężycowi II - Anna Kańtoch, Powergraph 2013
W zasadzie można tu napisać te same pochwały, co w przypadku pierwszego tomu. Świetnie wykreowany świat, ciekawi bohaterowie, akcja mało dynamiczna, ale za to spisana pierwszorzędnym stylem, czyli wszystko to, o czym było wiadomo przed lekturą. Fenomenalnie kreowany jest czarny charakter numer jeden, czyli Brin Issa - po prostu nie ma możliwości, żeby tego człowieka nie nienawidzić, a jego knowania są niesamowicie intrygujące. Jedna tylko rysa sprawia, że oceniam drugą część niżej od poprzedniczki - kulminacyjna scena walki w Archiwum jest potwornie nudna, jakby Kańtoch nie radziła sobie z tego typu opisami, znacznie lepiej wypada bowiem w nastrojowej narracji. Co by jednak nie mówić, Przedksiężycowi potwornie mnie wciągnęli.
111. Felix, Net i Nika oraz Świat Zero - Rafał Kosik, Powergraph 2012
Robi się z tego tasiemiec. Świat Zero jest dziewiątym z dwunastu już tomów serii o trojgu gimnazjalistów i moim zdaniem jest to najlepsza przeczytana przeze mnie część obok Teoretycznie Możliwej Katastrofy. Wrócił mój ulubiony motyw w cyklu, czyli Wunrung - pierścień, który umożliwia podróże w czasie i teleportację, a który tym razem działa nieco inaczej i przenosi bohaterów do światów alternatywnych. Daje to Kosikowi możliwość podjęcia rozważań, jak potoczyłaby się historia, gdyby pewne znane nam wydarzenia nie miały miejsca lub potoczyły się nieco inaczej. Oczywiście, ponieważ jest to literatura młodzieżowa, nie może się obyć bez pewnej dawki humoru i typowych dla autora prób edukowania młodych czytelników. Wszystko w książce działa tak jak należy, włącznie z zakończeniem, które jest interesującym, a zarazem irytującym cliffhangerem.
112. Zagubieni. Inwazja - Marcin Mortka, Zielona Sowa 2013
Druga z rzędu lektura dla młodszych czytelników. W odległej przyszłości ludzkość zamieszkuje sporą liczbę planet, udało się nawiązać kontakty z inteligentnymi kosmitami, aż tu nagle zostajemy zaatakowani przez obcych. Główni bohaterowie zamiast do szkoły trafiają w przestrzeń kosmiczną i zaczyna się przygoda. Niestety ja na coś takiego jestem chyba za stary i nie potrafiłem się zbyt dobrze bawić. Książka przeznaczona dla uczniów późnej podstawówki (tak na oko, miałem wrażenie, że jej grupa docelowa jest taka sama jak Wielkiej, większej i największej Jerzego Broszkiewicza, którą to powieść zaordynowała nam polonistka w piątej klasie szkoły podstawowej zamiast zanudzać nas Sienkiewiczowskim W pustyni i w puszczy) i myślę, że dla takiego czytelnika jest to całkiem niezłe wprowadzenie do literatury fantastycznej. Dla mnie zaś bohaterowie byli irytujący, a rozwiązania fabularne zbyt naiwne.
113. Wampir z MO - Andrzej Pilipiuk, Fabryka Słów 2013
Pilipiukowe wampiry i wilkołaki są najmniej lubianymi przeze mnie bohaterami tego autora, ale mimo wszystko postanowiłem się skusić na drugą dawkę peerelowskiego urban fantasy. Jest nieco lepiej niż w pierwszym zbiorze opowiadań, od czasu do czasu udało się lekturze wywołać uśmiech na mojej twarzy, ale mam wrażenie, że teksty zebrane w drugim tomie na długo nie pozostaną w mojej pamięci. Pilipiuk jak zwykle wyśmiewa absurdy PRL-u i znęca się nad komunistycznymi służbami, a kiedy postanowił napisać coś poważniejszego w postaci Wyprawy, gdzie poruszył temat opuszczonych hal fabrycznych i maszyn żyjących własnym życiem, efekt był nieudany - wynudziłem się. Ciekawymi smaczkami są za to nawiązania do pozostałej twórczości Pilipiuka (pod postacią Jakuba Wędrowycza) i Zmierzchu, za które co poniektóre fanki twórczości Meyer chętnie przebiłyby Andrzeja osikowym kołkiem. No cóż, fanem Wampira z ... nie zostałem, zdecydowanie bardziej bawi mnie humor Wędrowycza, a z poważniejszych tekstów wolę zostać przy opowiadaniach o doktorze Skórzewskim i Stormie.
114. Cienioryt - Krzysztof Piskorski, Wydawnictwo Literackie 2013 (Kindle)
Tygodniowa delegacja w Warszawie zaowocowała kolejną lekturą na Kindle'u. Twórczość Piskorskiego znam słabo - przeczytałem wcześniej tylko Krawędź czasu, a ponieważ była to zacna lektura, chętnie sięgnąłem po jego najnowszą książkę. Bardzo podoba mi się styl autora, świetnie się czyta prowadzoną przez niego narrację, niezłe są też dialogi. Co szczególnie doceniam w tej powieści, to fakt, że dwukrotnie udało jej się mnie zaskoczyć i to w stopniu takim, gdzie szczęka odbija się od ziemi. Po raz pierwszy miało to miejsce na końcu pierwszej części książki - choć zwykle uważam, że w konwencji przygodowej takie wydarzenie jest niedopuszczalne, Piskorski zaprezentował je wyśmienicie. Kolejny opad szczęki to epilog. Widać, że autor wie, jak kończyć opowieść. W sumie jedynym poważnym zastrzeżeniem, jakie mam do utworu, to spadek dynamiki akcji w drugiej części.
115. Stalowa kurtyna - Vladimir Wolff, Warbook 2010 (Kindle)
Najpierw skojarzyło mi się z Clancym, a potem... nuuuuuuda. Jest sobie wojna polsko-białoruska, dostajemy łomot, pojawiają się Wspaniali Amerykanie W Lśniących Maszynach, wygrywamy, koniec. Bohaterowie sprawiają wrażenie wsadzonych do utworu na siłę, jakby ktoś Wolffowi powiedział, że w powieści musi się znaleźć miejsce dla kogoś takiego jak bohater. No to się znalazło, ale każdy z nich ma zbyt mało czasu antenowego, są zbyt płascy, żeby zwracać na nich uwagę, nawet pod koniec książki nie mogłem się do końca połapać, kto jest kim i skąd się wziął. Łukaszenka przedstawiony został jako skrajny oszołom i degenerat na miarę Stalina. Wszyscy politycy zagraniczni są postaciami autentycznymi, tylko polskie władze są całkowicie fikcyjne. Moim zdaniem wypadałoby pójść na całość, ale autor chyba się czegoś obawiał. Słabe to było.
Subskrybuj:
Posty (Atom)