Ostateczny termin oddania głosów na Nagrodę coraz bliżej, więc się sprężam z czytaniem wypocin rodzimych twórców. Po tym tygodniu zostały mi jeszcze do przeczytania trzy utwory, które miały premierę w 2013 roku, więc powinienem się wyrobić. Poziom książek w tym tygodniu zróżnicowany: jedna świetna, jedna słaba i jedna taka sobie. No cóż, Ania Kańtoch i Adam Przechrzta są już pewni mojej nominacji. Zapraszam do lektury.
52. Każdy musi płacić - Robert Foryś, Fabryka Słów 2013
Nie umiem znaleźć logicznego powodu, dla którego sięgnąłem po książki Forysia (jedno podobające mi się opowiadanie to trochę mało, żeby kupować każdą książkę autora). Tutaj już na starcie powieść dostaje minusa za bycie kolejną polską odpowiedzią na Grę o tron (jakby utwór Martina wymagał, żeby na niego odpowiadać). Fabuła też nie zachwyca: niby jest kilka przyzwoicie poprowadzonych wątków, ale jeden (i to taki, który powinien być głównym, bo dotyczy go prolog) kończy się w połowie książki, a pozostałe nie znajdują zakończenia. Przyczyna? Autor zaplanował książkę jako pierwszy tom obszernego cyklu; szkoda tylko, że nigdzie poza blogiem Forysia nie ma o tym wzmianki. No i jeszcze jedna uwaga: męskie genitalia naprawdę da się określić innym słowem niż "kutas". Robertowi Forysiowi za współpracę dziękuję. Pewnie kiedyś przeczytam jeszcze Za garść czerwońców, które kurzy się na podłodze.
53. Pokój światów - Paweł Majka, Genius Creations 2014 (Kindle)
Ta książka z kolei to pozytywne zaskoczenie. Sięgnąłem po nią pod wpływem pochlebnej recenzji w Nowej Fantastyce, mimo że mój dotychczasowy kontakt z twórczością Majki, choć niewielki, nie przyniósł jakichś bardzo pozytywnych wrażeń (Grewolucja była co prawda przyzwoita, ale Pseudaki kompletnie nie wzbudziły we mnie pozytywnych odczuć i, obok tekstu Dukaja, były najmniej trafiającym w mój gust tekstem w antologii Science fiction). Po pierwsze, na uznanie zasługuje kreacja świata przedstawionego, w którym Marsjanie zaatakowali ziemię w trakcie wielkiej wojny, przez co zmienił się jej znany z naszych lekcji historii przebieg, a efektem najazdu było ożycie mitów i wierzeń ludzkich. Świetnie udało się autorowi zaprezentować te nadnaturalne byty. Główny bohater z kolei to typowy mściciel, który chce się odegrać na ludziach, którzy go skrzywdzili; motyw niby jest oklepany, ale Majka tworzy go bardzo zręcznie. Ciekawi mnie, czy na tym poprzestanie, czy też planuje może kolejny tom, bo na podstawie zakończenia można się takowego spodziewać.
54. Podwójna pętla - Kazimierz Kyrcz jr, Żywia 2013
Kazika poznałem, kiedy przez pewien czas pojawiał się w GGFF i prezentował swoje szorty (nie, nie chodzi mi o spodnie). Ponieważ lubię czytać prozę autorów, których miałem okazję poznać osobiście, sięgnąłem także i po tę książkę, mimo że ciężko było znaleźć o niej jakąś wzmiankę w sieci. Podwójna pętla składa się z dwóch tekstów: pierwszym jest mikropowieść o takim samym tytule jak zbiór, drugim zaś opowiadanie Gra bez granic rozgrywające się w tych samych realiach, choć chronologicznie nieco wcześniej. Pierwszy utwór to mniej więcej klasyczny kryminał: są trupy, jest policjant, który na własną rękę próbuje rozwiązać sprawę i jest dość nieoczekiwane rozwiązanie zagadki. Fabuła jest sprawnie prowadzona, autorowi udaje się wytworzyć odpowiedni nastrój i napięcie, szkoda tylko, że morderca należy do gatunku "zły, bo jest zły" i nie widać logicznego uzasadnienia jego działania. Drugi, znacznie krótszy tekst to niestety porażka: opis policyjnej akcji, ale ani to pasjonujące, ani wciągające, ani nie ma satysfakcjonującego zakończenia. Można by sobie to podarować.
środa, 28 maja 2014
środa, 21 maja 2014
Przeczytane 2014: Tydzień #20
No i zacząłem czytać dwie książki w tym samym czasie, a wszystko przez Kindle'a. Za dnia biorę na tapetę to, co zbiera kurz na podłodze, a w nocy po zgaszeniu światła korzystam z czytnika. W ten oto sposób przebrnąłem w minionym tygodniu przez trzy pozycje, mimo dość aktywnego zeszłego tygodnia i weekendu spędzonego poza domem.
49. Morza Wszeteczne - Marcin Mortka, Uroboros 2013
Mortka jest nierówny, a ja ciągle daję mu szansę (kupuję książki bez zastanowienia, a potem już wypada je przeczytać). Morza Wszeteczne są kolejną powieścią marynistyczną w jego dorobku; tym razem jest to ociekające komizmem fantasy. Czyta się to bardzo dobrze, akcja od samego początku nabiera piorunującego tempa, a gagi śmieszą, mimo że są niezbyt wyszukane. Fabularnie książka głowy nie urywa, ot tacy zmutowani Piraci z Karaibów, ale setnie się przy lekturze ubawiłem; niezłe czytadło, jak ktoś ma ochotę się odmóżdżyć. Dodam jeszcze, że szykowany jest kolejny tom.
50. Felix, Net i Nika oraz Sekret Czerwonej Hańczy - Rafał Kosik, Powergraph 2013
A po ten cykl z kolei sięgam bardzo chętnie. Dwunasty tom to kilka w zasadzie niezależnych wątków. Jest wymiana międzyszkolna z zagranicą, gdzie Kosik prezentuje różnice kulturowe pomiędzy poszczególnymi krajami. W dalszej części mamy wycieczkę klasową na Mazury, pojawia się też wątek kryminalny, który, choć jest istotny dla fabuły, przez większość czasu pozostaje na uboczu, a do tego Felix i Net kombinują, jak tu przetestować nowego robota. Autor postanowił też ocieplić wizerunki niektórych reprezentantów ciała pedagogicznego, co powinno wyjść serii na dobre; w końcu chyba w żadnej szkole nie ma aż tylu głupich nauczycieli. Fantastyki jest tym razem jak na lekarstwo, właściwie ta część cyklu mogłaby się bez niej spokojnie obejść.
51. Druga Szansa - Katarzyna Berenika Miszczuk, Uroboros 2013 (Kindle)
Jedno z większych pozytywnych zaskoczeń literackich, jakie mnie w tym roku spotkały, a przyznać muszę, że z oporami sięgałem po tę książkę. Akcja toczy się w szpitalu, gdzie leczy się zaburzenia pamięci, co daje autorce spore pole do popisu. Udało jej się świetnie oddać nastrój tego miejsca, w którym nie wiadomo, co jest prawdą, kto jest tym dobrym, a kto kłamie. Z drugiej strony, udało mi się mniej więcej przewidzieć, czym jest wspomniany szpital i jakie będzie zakończenie powieści, ale nie zmienia to faktu, że lektura bardzo mnie wciągnęła. Oby więcej takich książek.
49. Morza Wszeteczne - Marcin Mortka, Uroboros 2013
Mortka jest nierówny, a ja ciągle daję mu szansę (kupuję książki bez zastanowienia, a potem już wypada je przeczytać). Morza Wszeteczne są kolejną powieścią marynistyczną w jego dorobku; tym razem jest to ociekające komizmem fantasy. Czyta się to bardzo dobrze, akcja od samego początku nabiera piorunującego tempa, a gagi śmieszą, mimo że są niezbyt wyszukane. Fabularnie książka głowy nie urywa, ot tacy zmutowani Piraci z Karaibów, ale setnie się przy lekturze ubawiłem; niezłe czytadło, jak ktoś ma ochotę się odmóżdżyć. Dodam jeszcze, że szykowany jest kolejny tom.
50. Felix, Net i Nika oraz Sekret Czerwonej Hańczy - Rafał Kosik, Powergraph 2013
A po ten cykl z kolei sięgam bardzo chętnie. Dwunasty tom to kilka w zasadzie niezależnych wątków. Jest wymiana międzyszkolna z zagranicą, gdzie Kosik prezentuje różnice kulturowe pomiędzy poszczególnymi krajami. W dalszej części mamy wycieczkę klasową na Mazury, pojawia się też wątek kryminalny, który, choć jest istotny dla fabuły, przez większość czasu pozostaje na uboczu, a do tego Felix i Net kombinują, jak tu przetestować nowego robota. Autor postanowił też ocieplić wizerunki niektórych reprezentantów ciała pedagogicznego, co powinno wyjść serii na dobre; w końcu chyba w żadnej szkole nie ma aż tylu głupich nauczycieli. Fantastyki jest tym razem jak na lekarstwo, właściwie ta część cyklu mogłaby się bez niej spokojnie obejść.
51. Druga Szansa - Katarzyna Berenika Miszczuk, Uroboros 2013 (Kindle)
Jedno z większych pozytywnych zaskoczeń literackich, jakie mnie w tym roku spotkały, a przyznać muszę, że z oporami sięgałem po tę książkę. Akcja toczy się w szpitalu, gdzie leczy się zaburzenia pamięci, co daje autorce spore pole do popisu. Udało jej się świetnie oddać nastrój tego miejsca, w którym nie wiadomo, co jest prawdą, kto jest tym dobrym, a kto kłamie. Z drugiej strony, udało mi się mniej więcej przewidzieć, czym jest wspomniany szpital i jakie będzie zakończenie powieści, ale nie zmienia to faktu, że lektura bardzo mnie wciągnęła. Oby więcej takich książek.
środa, 14 maja 2014
Przeczytane 2014: Tydzień #19
Kolejny tydzień przyniósł dwie książki. Służbowy wyjazd do Warszawy, siedem godzin w pociągu i polecanka Żony sprawiły, że obie przeczytane pozycje były w wersji elektronicznej. Niestety poraziła mnie przeciętność przeczytanych książek; przynajmniej w przypadku Puzo spodziewałem się czegoś zdecydowanie lepszego, twórczość Jadowskiej natomiast, jak się okazuje, jakościowo należy do gatunku "na dwoje babka wróżyła".
47. Ostatni Don - Mario Puzo, Albatros 2011 (Kindle)
Polecone przez Żonę. Puzo po raz kolejny bierze się za dzieje włoskiej rodziny mafijnej w Stanach Zjednoczonych, ale niestety nie udaje mu się osiągnąć poziomu Ojca chrzestnego. Pierwsze czterdzieści procent powieści to prezentacja historii życia poszczególnych bohaterów do momentu, w którym zaczyna się właściwa akcja powieści. Dalej fabuła jest bardzo przewidywalna: można się łatwo domyślić, kto z kim wejdzie w konflikt, wiadomo też, których bohaterów dotyczył będzie wątek romansowy. Pozytywne odczucia wzbudziło u mnie natomiast przedstawienie relacji panujących w rodzinie Clericuzio - w tej kwestii nic się od czasów Ojca chrzestnego nie zmieniło.
48. Wszystko zostaje w rodzinie - Aneta Jadowska, Fabryka Słów 2014 (Kindle)
Heksalogia Jadowskiej zaczyna mnie męczyć (właściwie zaczęła już w poprzednim tomie). Drażni mnie główna bohaterka, choć tym razem przestaje sobie owijać wszystkich mężczyzn wokół palca, ale pozostaje niestabilna emocjonalnie. Swoją drogą, dlaczego niektórzy bohaterowie zwracają się do niej per "Jada"? Czyżby autorka pokazywała z subtelnością huraganu Katrina, że jest ona jej alter ego? Irytuje mnie też sposób prowadzenia narracji i do bólu sztucznie brzmiące dialogi i monologi. Zadziwiające, ale mimo tych wad książkę połyka się błyskawicznie. Spory w tym udział ma zapewne wciągająca fabuła ze sprawnie skonstruowanymi dwiema niezależnymi intrygami (wprowadzanie dwóch niezależnych wątków w każdym tomie wydaje się typowe dla serii); tym razem anioł i diabeł zostają zepchnięci do roli tła lub w ogóle usunięci na dłuższy czas ze stron powieści, a wszystko rozgrywa się wśród wampirów i wilkołaków. Szkoda tylko, że już od połowy książki wiadomo, kto robi za tego złego, a bohaterowie przez dziwne konwenanse nie mogą rozwiązać sprawy w prosty sposób, tylko komplikują sobie życie. Widoczny jest wyraźny spadek formy w porównaniu z pierwszymi dwoma tomami, ale z drugiej strony jest nieco lepiej niż w trzecim.
47. Ostatni Don - Mario Puzo, Albatros 2011 (Kindle)
Polecone przez Żonę. Puzo po raz kolejny bierze się za dzieje włoskiej rodziny mafijnej w Stanach Zjednoczonych, ale niestety nie udaje mu się osiągnąć poziomu Ojca chrzestnego. Pierwsze czterdzieści procent powieści to prezentacja historii życia poszczególnych bohaterów do momentu, w którym zaczyna się właściwa akcja powieści. Dalej fabuła jest bardzo przewidywalna: można się łatwo domyślić, kto z kim wejdzie w konflikt, wiadomo też, których bohaterów dotyczył będzie wątek romansowy. Pozytywne odczucia wzbudziło u mnie natomiast przedstawienie relacji panujących w rodzinie Clericuzio - w tej kwestii nic się od czasów Ojca chrzestnego nie zmieniło.
48. Wszystko zostaje w rodzinie - Aneta Jadowska, Fabryka Słów 2014 (Kindle)
Heksalogia Jadowskiej zaczyna mnie męczyć (właściwie zaczęła już w poprzednim tomie). Drażni mnie główna bohaterka, choć tym razem przestaje sobie owijać wszystkich mężczyzn wokół palca, ale pozostaje niestabilna emocjonalnie. Swoją drogą, dlaczego niektórzy bohaterowie zwracają się do niej per "Jada"? Czyżby autorka pokazywała z subtelnością huraganu Katrina, że jest ona jej alter ego? Irytuje mnie też sposób prowadzenia narracji i do bólu sztucznie brzmiące dialogi i monologi. Zadziwiające, ale mimo tych wad książkę połyka się błyskawicznie. Spory w tym udział ma zapewne wciągająca fabuła ze sprawnie skonstruowanymi dwiema niezależnymi intrygami (wprowadzanie dwóch niezależnych wątków w każdym tomie wydaje się typowe dla serii); tym razem anioł i diabeł zostają zepchnięci do roli tła lub w ogóle usunięci na dłuższy czas ze stron powieści, a wszystko rozgrywa się wśród wampirów i wilkołaków. Szkoda tylko, że już od połowy książki wiadomo, kto robi za tego złego, a bohaterowie przez dziwne konwenanse nie mogą rozwiązać sprawy w prosty sposób, tylko komplikują sobie życie. Widoczny jest wyraźny spadek formy w porównaniu z pierwszymi dwoma tomami, ale z drugiej strony jest nieco lepiej niż w trzecim.
środa, 7 maja 2014
Przeczytane 2014: Tydzień #18
Ten tydzień upłynął pod znakiem wydawnictwa Solaris i kolejnych tomów cykli, które zacząłem czytać już jakiś czas temu, jeszcze za czasów aktywności wydawnictwa Ifryt. Od razu też mam ochotę pomarudzić na jakość wydawania książek przez Solaris: okładka jest drukowana w taki sposób, że bardzo szybko schodzi z niej folia (w przypadku Więźnia Układu zdążyła to zrobić, zanim zabrałem się za lekturę), przez co książkę niewygodnie trzyma się w rękach, a do tego spada jej wartość przy odsprzedawaniu. Wiem, że chodzi tu o cięcie kosztów przy niskich nakładach, ale może dałoby się to zrobić odrobinę lepiej.
45. Więzień Układu. Tom II - Alan Akab, Solaris 2013
Pierwszy tom czytałem na tyle dawno temu, że niewiele już z niego pamiętałem; wiedziałem, że jest szkoła na stacji kosmicznej, gdzie uczniowie zrzeszeni w gangi walczą ze sobą, pamiętałem też, że dorośli bohaterowie próbują uciec z tejże stacji. Spotkałem się też z porównaniami do Gry Endera, ale w zasadzie jedynym, co łączy obie powieści, jest umieszczenie akcji w kosmosie i obecność szkoły. Bardzo wyraźny jest podział na świat dzieci i rodziców: jedni z drugimi mają niewielki kontakt, nie rozmawiają ze sobą i nie znają swoich problemów. Istnieje też granica między uczniami i uczennicami: te drugie w zasadzie w ogóle nie pojawiają się na kartach książki. Ogólne wrażenia z lektury mam pozytywne; nie jest to wprawdzie wybitna literatura, ale potrafi trzymać w napięciu, choć akcja rozwija się stosunkowo powoli. Z jednej strony uderza brutalność życia uczniowskiego, z drugiej zaś pojawia się trochę ckliwych, moim zdaniem niepotrzebnych momentów.
46. W mocy wichru - Agnieszka Hałas, Solaris 2013
Trzeci tom cyklu Teatr Węży to solidna porcja fantasy. Jest to jeden z niewielu przypadków, gdy wraz z każdą kolejną częścią poprawia się jakość utworów. Niestety, jak zwykle w przypadku cykli, odnośnie poprzednich tomów (a zwłaszcza pierwszego) zawodzi mnie pamięć. Powinienem je czytać jeden po drugim, ale autorzy do spółki z wydawcami nie chcą mnie rozpieszczać. No ale ostatecznie dostałem bardzo przyjemne dark fantasy o poszukiwaniu własnej tożsamości, zadawaniu pytań, na które niekoniecznie chce się znać odpowiedź i o koszcie grzebania w przeszłości. Spodobała mi się kreacja bohaterów, zwłaszcza pozytywnych; negatywni dostają trochę mało czasu antenowego. Nie wiem, czy to koniec przygód Krzyczącego w Ciemności, ale mam ochotę na więcej.
45. Więzień Układu. Tom II - Alan Akab, Solaris 2013
Pierwszy tom czytałem na tyle dawno temu, że niewiele już z niego pamiętałem; wiedziałem, że jest szkoła na stacji kosmicznej, gdzie uczniowie zrzeszeni w gangi walczą ze sobą, pamiętałem też, że dorośli bohaterowie próbują uciec z tejże stacji. Spotkałem się też z porównaniami do Gry Endera, ale w zasadzie jedynym, co łączy obie powieści, jest umieszczenie akcji w kosmosie i obecność szkoły. Bardzo wyraźny jest podział na świat dzieci i rodziców: jedni z drugimi mają niewielki kontakt, nie rozmawiają ze sobą i nie znają swoich problemów. Istnieje też granica między uczniami i uczennicami: te drugie w zasadzie w ogóle nie pojawiają się na kartach książki. Ogólne wrażenia z lektury mam pozytywne; nie jest to wprawdzie wybitna literatura, ale potrafi trzymać w napięciu, choć akcja rozwija się stosunkowo powoli. Z jednej strony uderza brutalność życia uczniowskiego, z drugiej zaś pojawia się trochę ckliwych, moim zdaniem niepotrzebnych momentów.
46. W mocy wichru - Agnieszka Hałas, Solaris 2013
Trzeci tom cyklu Teatr Węży to solidna porcja fantasy. Jest to jeden z niewielu przypadków, gdy wraz z każdą kolejną częścią poprawia się jakość utworów. Niestety, jak zwykle w przypadku cykli, odnośnie poprzednich tomów (a zwłaszcza pierwszego) zawodzi mnie pamięć. Powinienem je czytać jeden po drugim, ale autorzy do spółki z wydawcami nie chcą mnie rozpieszczać. No ale ostatecznie dostałem bardzo przyjemne dark fantasy o poszukiwaniu własnej tożsamości, zadawaniu pytań, na które niekoniecznie chce się znać odpowiedź i o koszcie grzebania w przeszłości. Spodobała mi się kreacja bohaterów, zwłaszcza pozytywnych; negatywni dostają trochę mało czasu antenowego. Nie wiem, czy to koniec przygód Krzyczącego w Ciemności, ale mam ochotę na więcej.
środa, 30 kwietnia 2014
Przeczytane 2014: Tydzień #17
Cztery książki w tydzień. Robi wrażenie nawet, jeśli się weźmie pod uwagę, że dwie z nich objętością nie grzeszyły. Po długim męczeniu Kindle'a na Malcie, tym razem dałem mu odpocząć i większość lektur przytuliłem w formie martwego drzewa. Wszystkie książki w tym tygodniu stanowi zeszłoroczna polska fantastyka - sprężam się z nią, bo termin nominacji do Zajdla coraz bliżej. Jedziemy.
41. Album - Krzysztof Maciejewski, Forma 2013
Na stu dziesięciu stronach udało się upchnąć dwadzieścia cztery opowiadania, po które nigdy bym nie sięgnął, gdyby nie pozytywna recenzja w Nowej Fantastyce. Sam fakt, że poszczególne teksty nie zajmują więcej niż dziesięć stron, sprawia, że nie ma tutaj mowy o jakimkolwiek rozbudowywaniu fabuły. Większość utworów opiera się więc na jednym pomyśle i zazwyczaj kończy się zaskakującą puentą. To właśnie zakończenia opowiadań są tym, na co szczególnie zwróciłem uwagę. Podobał mi się też elegancki, poetycki język, jakim posługuje się autor. Z drugiej strony, jak to zwykle bywa w przypadku zbiorów tekstów, także i Maciejewskiemu nie udało się zachować równego poziomu: niektóre z jego utworów mnie znudziły, co jest szczególnie dziwne w przypadku sześciostronicowego dzieła.
42. Carska manierka - Andrzej Pilipiuk, Fabryka Słów 2013
Kolejna książka i kolejny zbiór opowiadań. Już kiedyś wspomniałem, że poważniejsza część twórczości Pilipiuka jest tym wycinkiem jego działalności literackiej, który mi szczególnie odpowiada. I mimo że większość z tekstów opiera się na podobnym schemacie (trzeba znaleźć jakiś dawno zaginiony przedmiot, o którym wzmianki pojawiają się wyłącznie w legendach lub bardzo starych dokumentach), ich lektura sprawia mi masę frajdy, zarówno kiedy bohaterem jest nieradzący sobie z płcią przepiękną Robert Storm, jak i mój ulubiony Pilipiukowy protagonista, doktor Skórzewski (którego tutaj mamy okazję obserwować w późnym okresie życia). Zbiór wieńczy opowiadanie, w którym autor przedstawia wizję płaskiej Ziemi (Kolumb i reszta mylili się). Koncept wydał mi się fajny; szkoda tylko, że Pilipiuk postanowił urwać fabułę w połowie, pozostawiając otwarte, niesatysfakcjonujące zakończenie.
43. Sezon burz - Andrzej Sapkowski, SuperNOWA 2013
Być miłośnikiem literatury fantastycznej i nie sięgnąć po coś Sapkowskiego to grzech, nawet jeśli to coś jest przyjmowane przez czytelników niezbyt gorąco. Wyszło jednak na to, że przejmowanie się malkontentami nie ma sensu - nowy Wiedźmin poradził sobie bardzo dobrze, choć do bycia książką rewelacyjną na miarę pierwszych tomów oryginalnej sagi czy też Ostatniego życzenia (Miecz przeznaczenia jakoś nie miał okazji trafić w moje ręce) trochę mu zabrakło. Przede wszystkim kuleje fabularnie; może nie ma tu jakichś potworków, ale wpędzanie wiedźmina w kolejne kłopoty, kiedy ten próbuje odzyskać skradzione miecze, nie jest czymś powalającym na kolana. Potwierdzić mogę też to, o czym można było przeczytać dosłownie wszędzie: Sezon burz sprawia wrażenie posklejanych opowiadań wyciągniętych przez Sapka z szuflady. Irytuje również fakt wychodzenia wiedźmina z opresji przeważnie dzięki niebywałemu szczęściu (z uwzględnieniem deus ex machina) zamiast za sprawą własnych umiejętności. Z drugiej strony, całkowicie porwał mnie język powieści. Sapkowski nadal zachwyca sposobem prowadzenia narracji i genialnymi dialogami. I choćby z tego powodu warto było dać mu zarobić.
44. Krew, pot i łzy - Carla Mori, Oficynka 2013 (Kindle)
Skusiły mnie pozytywne opinie na Polterze. Po lekturze zastanawiam się, kiedy przestanę się przy wyborze lektur kierować opinią innych, bo przeważnie moja ocena jest zupełnie odmienna od ogółu. Zaczyna się dobrze:od sceny dzikiego seksu nauczyciela i uczennicy w niewyjaśnionych okolicznościach w Częstochowie umierają kolejni ludzie, a pani prokurator, pan policjant i ciężarna dziennikarka próbują ustalić, co się dzieje. Ot, zapowiadał się ciekawy kryminał z elementem nadnaturalnym. A potem zacząłem się zastanawiać, jak można bohaterów wykreować na takich imbecyli, do tego niestabilnych emocjonalnie. Wyjątkiem jest ciężarna; ona jest tylko niestabilna emocjonalnie, ale to da się wytłumaczyć jej stanem. Pozostali bohaterowie (zwłaszcza prokurator), mimo że kreowani na osoby, które znają się na swojej robocie, mając wszystkie fakty przed oczami, nie potrafią dodać dwóch do dwóch. Naprawdę, inteligencja mnie bolała, kiedy to czytałem. No i kompletnie nielogiczny wywód o szatanie w Kościele katolickim. Litości! Na szczęście trafiło się też trochę pozytywnych rzeczy: krytyka fałszywej pobożności i ostatni akapit. Poza tym... gdybym zakupił tenże utwór w wersji papierowej, wyleciałby przez okno. Kindle'a było mi szkoda.
Książka miesiąca: Jakub Ćwiek - Świetlik w ciemności
Rozczarowanie miesiąca: Carla Mori - Krew, pot i łzy
Makulatury pozbywam się tutaj.
41. Album - Krzysztof Maciejewski, Forma 2013
Na stu dziesięciu stronach udało się upchnąć dwadzieścia cztery opowiadania, po które nigdy bym nie sięgnął, gdyby nie pozytywna recenzja w Nowej Fantastyce. Sam fakt, że poszczególne teksty nie zajmują więcej niż dziesięć stron, sprawia, że nie ma tutaj mowy o jakimkolwiek rozbudowywaniu fabuły. Większość utworów opiera się więc na jednym pomyśle i zazwyczaj kończy się zaskakującą puentą. To właśnie zakończenia opowiadań są tym, na co szczególnie zwróciłem uwagę. Podobał mi się też elegancki, poetycki język, jakim posługuje się autor. Z drugiej strony, jak to zwykle bywa w przypadku zbiorów tekstów, także i Maciejewskiemu nie udało się zachować równego poziomu: niektóre z jego utworów mnie znudziły, co jest szczególnie dziwne w przypadku sześciostronicowego dzieła.
42. Carska manierka - Andrzej Pilipiuk, Fabryka Słów 2013
Kolejna książka i kolejny zbiór opowiadań. Już kiedyś wspomniałem, że poważniejsza część twórczości Pilipiuka jest tym wycinkiem jego działalności literackiej, który mi szczególnie odpowiada. I mimo że większość z tekstów opiera się na podobnym schemacie (trzeba znaleźć jakiś dawno zaginiony przedmiot, o którym wzmianki pojawiają się wyłącznie w legendach lub bardzo starych dokumentach), ich lektura sprawia mi masę frajdy, zarówno kiedy bohaterem jest nieradzący sobie z płcią przepiękną Robert Storm, jak i mój ulubiony Pilipiukowy protagonista, doktor Skórzewski (którego tutaj mamy okazję obserwować w późnym okresie życia). Zbiór wieńczy opowiadanie, w którym autor przedstawia wizję płaskiej Ziemi (Kolumb i reszta mylili się). Koncept wydał mi się fajny; szkoda tylko, że Pilipiuk postanowił urwać fabułę w połowie, pozostawiając otwarte, niesatysfakcjonujące zakończenie.
43. Sezon burz - Andrzej Sapkowski, SuperNOWA 2013
Być miłośnikiem literatury fantastycznej i nie sięgnąć po coś Sapkowskiego to grzech, nawet jeśli to coś jest przyjmowane przez czytelników niezbyt gorąco. Wyszło jednak na to, że przejmowanie się malkontentami nie ma sensu - nowy Wiedźmin poradził sobie bardzo dobrze, choć do bycia książką rewelacyjną na miarę pierwszych tomów oryginalnej sagi czy też Ostatniego życzenia (Miecz przeznaczenia jakoś nie miał okazji trafić w moje ręce) trochę mu zabrakło. Przede wszystkim kuleje fabularnie; może nie ma tu jakichś potworków, ale wpędzanie wiedźmina w kolejne kłopoty, kiedy ten próbuje odzyskać skradzione miecze, nie jest czymś powalającym na kolana. Potwierdzić mogę też to, o czym można było przeczytać dosłownie wszędzie: Sezon burz sprawia wrażenie posklejanych opowiadań wyciągniętych przez Sapka z szuflady. Irytuje również fakt wychodzenia wiedźmina z opresji przeważnie dzięki niebywałemu szczęściu (z uwzględnieniem deus ex machina) zamiast za sprawą własnych umiejętności. Z drugiej strony, całkowicie porwał mnie język powieści. Sapkowski nadal zachwyca sposobem prowadzenia narracji i genialnymi dialogami. I choćby z tego powodu warto było dać mu zarobić.
44. Krew, pot i łzy - Carla Mori, Oficynka 2013 (Kindle)
Skusiły mnie pozytywne opinie na Polterze. Po lekturze zastanawiam się, kiedy przestanę się przy wyborze lektur kierować opinią innych, bo przeważnie moja ocena jest zupełnie odmienna od ogółu. Zaczyna się dobrze:
Podsumowanie kwietnia
Dwanaście książek w kwietniu sprawia, że czytam z zadziwiającą regularnością: dziesięć sztuk w miesiącach dłuższych, dwanaście w krótszych (powinno być chyba odwrotnie). Z liczby tej jestem tym bardziej zadowolony, że trzy książki to solidne cegły (Pomnik cesarzowej Achai, Horyzont zdarzeń i Gambit mocy), które udało mi się szybko i sprawnie ukończyć. Sporo czasu spędzanego w komunikacji publicznej na Malcie i samotne wieczory tamże też dołożyły swoją cegiełkę. Przez to też Kindle był mocno eksploatowany. Zobaczymy, jak będzie w maju. Na razie mam jeszcze trochę papieru z 2013 roku, rok 2014 zaś głównie w formie elektronicznej.Książka miesiąca: Jakub Ćwiek - Świetlik w ciemności
Rozczarowanie miesiąca: Carla Mori - Krew, pot i łzy
Makulatury pozbywam się tutaj.
środa, 23 kwietnia 2014
Przeczytane 2014: Tydzień #13, 14, 15 i 16
Powracam po trzytygodniowym służbowym wygnaniu na Maltę, szkoleniu z aviation English i niemal całkowitym odcięciu od sieci (z lenistwa nie chciało mi się schodzić na recepcję, gdzie było darmowe wi-fi). Zebrały się więc lektury z czterech tygodni, a jest ich dziesięć. Wynik przyzwoity, choć liczyłem na dwie sztuki więcej. Oczywiście, ponieważ byłem w podróży, a papier jest ciężki, zdecydowana większość książek, jakie przeczytałem, była w formie elektronicznej. W sumie w trakcie pobierania nauk udało się przeczytać prawie siedem książek (Gambit mocy dokończyłem już po powrocie do domu), nie zaniedbując zwiedzania Malty i masakrowania aparatu fotograficznego. Zapraszam do lektury.
31. Skald. Karmiciel kruków - Łukasz Malinowski, Erica 2013 (Kindle)
Po tę książkę sięgnąłem pod wpływem pozytywnej recenzji w Nowej Fantastyce i niestety po raz kolejny okazało się, że kierowanie się tamtejszymi ocenami nie zawsze jest najlepszym sposobem na wybór lektury. Autorowi trzeba oddać, że zna się na sprawach związanych z Wikingami i Skndynawią, ale jest to jedyny mocny punkt zbioru składającego się z dwóch opowiadań i jednej powieści. Bohater tekstów, tytułowy skald, umie wszystko, może wszystko i w ogóle jest naj. Pierwszy z utworów jest sztampowy i nudny, drugi przypomina wiedźmińskie polowanie na strzygę, a trzeci nasuwa skojarzenia z Imieniem Róży Umberto Eco. I w zasadzie tylko ten ostatni zainteresował mnie swoją fabułą, pozostałe można położyć na półce "Do zapomnienia".
32. Samozwaniec. Tom IV - Jacek Komuda, Fabryka Słów 2013
Koniec czterotomowej opowieści o marszu Polaków u boku Dymitra Samozwańca na Moskwę. Muszę przyznać, że w końcu przekonałem się do stylu Komudy i książkę dobrze mi się czytało (pamiętam, z jakim trudem brnąłem przez Wilcze gniazdo). W kwestii realiów historycznych ciężko autorowi cokolwiek zarzucić - wszystko trzyma się kupy, choć momentami odniosłem wrażenie, że Komuda za bardzo chce się trzymać faktów i przez to pewne wątki pozostają niepotrzebnie niedokończone (część z nich zapewne będzie kontynuowana w innych książkach). Ogólnie jednak jest to przyzwoita literatura. Zadziwia mnie tylko przypisywanie twórczości Komudy do fantastyki: tutaj wątek fantastyczny co prawda pojawia się, ale jest on marginalny; w poprzednich tomach ciężko było wskazać cokolwiek nadnaturalnego.
33. Pomnik cesarzowej Achai. Tom III - Andrzej Ziemiański, Fabryka Słów 2014 (Kindle)
Osiemset stron niczego. Naprawdę. Nie wiedziałem, że opis jednej akcji bojowej (wprawdzie realizowanej przez dwie różne frakcje i przedstawionej z dwóch perspektyw) można rozciągnąć do takich rozmiarów. Jeszcze bardziej zadziwiające jest, że to rozwlekłe "nic" czyta się szybko i sprawnie. Można jeszcze do tego dodać interesujących bohaterów, którzy dają się lubić, mimo że sprawiają wrażenie skopiowanych z pierwszej trylogii o Achai. Pojawiają się też ciekawe informacje dotyczące świata. Gdzieś czytałem, że Pomnik... miał składać się z trzech części, ale chyba coś Ziemiańskiemu nie wyszło, bo zakończenie sugeruje powstanie w przyszłości kolejnego tomu; widocznie Ziemiański bardzo potrzebuje większej ilości pieniędzy.
34. Zakazane wrota - Tiziano Terzani, W.A.B. 2011 (Kindle)
Dla odmiany, książka polecona przez Żonę. Jest to reportaż Tiziano Terzaniego z jego pobytu w Chinach. Pierwsze wydanie utworu miało miejsce w roku 1984, więc sporo wody upłunęło w Huang He i wiele się w Państwie Środka zdążyło od tego czasu zmienić. Wyraźnie widoczna jest negatywna ocena przez autora działalności Komunistycznej Partii Chin ze szczególnym uwzględnieniem okresu, kiedy władzę sprawował Mao Zedong. W zasadzie jest to krytyka zniszczeń, jakich dokonali komuniści po dojściu do władzy i eliminacji wszelkich przejawów kultury z czasów cesarstw. Negatywnie oceniana jest niemal każda forma działalności władz ChRL - omawiane są po kolei poszczególne regiony Chin i to, jak działania KPCh wpływały na miejscową ludność. Warto przeczytać, choć trzeba mieć na uwadze, że książka powstała trzydzieści lat temu. Przydałoby się teraz sięgnąć po jakieś bardziej aktualne opracowanie dotyczące Chin.
35. Happy End - Marcin Podlewski, Studio Truso 2013 (Kindle)
Po przeczytaniu świetnego opowiadania, które zwyciężyło w konkursie na XXX-lecie Nowej Fantastyki, stwierdziłem, że sięgnę po inne utwory Podlewskiego. Niestety, nieco się zawiodłem. Świat, który postanowił wykreować autor, charakteryzuje się występowaniem tak zwanych aberracji - zjawisk, które zmieniają ludzi i otoczenie, w których powstają dziwne artefakty (pod tym względem nasuwa się skojarzenie z Piknikiem na skraju drogi Strugackich) i które potrafią zakrzywić czas. Zdecydowanie najmocniejszym punktem powieści jest przedstawienie relacji pomiędzy głównym bohaterem a jego ojcem. Poza tym, ciężko mi coś dobrego o książce napisać. Fabuła sprawia wrażenie rwanej, w paru miejscach nie nadążyłem za tokiem myślenia Podlewskiego, poza tym mam wrażenie, jakby czegoś jej brakowało. Do tego istnieją w utworze wątki, bez których mógłby się on spokojnie obejść lub takie, które spokojnie można by rozwinąć.
36. Ektenia - Emil Strzeszewski, Powegraph 2013 (Kindle)
Spodziewałem się powieści, dostałem zbiór czterech opowiadań - poprzedzenie każdego z nich zwrotem "Rozdział x" jest dość mylące. Na pewno na uwagę zasługuje elegancki, piękny język, jakim posługuje się autor, świetnie oddający nastrój epoki zbliżonej do wiktoriańskiej. Bardzo pozytywnie oceniam też pomysł posłużenia się żydowską kabałą i procesem tworzenia golemów. W pierwszych dwóch tekstach świetnie przedstawieni zostali bohaterowie - eksperymentator-morderca w pierwszym i kaleka w szpitalu w drugim; protagoniści pozostałych dwóch utworów jakoś nie chwycili mnie za serce. Ponarzekać mogę na zbyt płytkie zanurzenie autora w świat przedstawiony: niby wiemy, że trwa wojna pomiędzy niemieckim Zakonem a Wschodniobałtami, ale to byłoby tyle. Nie bardzo też widzę sens wklejania do poszczególnych opowiadań powieści w odcinkach, której fragmenty czytają bohaterowie.
37. Horyzont zdarzeń - Vladimir Wolff, Warbook 2013 (Kindle)
Kupuję te powieści Wolffa i kupuję, i już zaczynam odnosić wrażenie, że nie różnią się one zbytnio od siebie; zmienia się tylko miejsce operacji wojennych. Tym razem autor postanowił uderzyć z wielkiego działa i prognozuje starcie rosyjsko-amerykańskie będące efektem spięć pomiędzy tymi państwami o ropę naftową z dna Morza Arktycznego, które zostały przedstawione w poprzednim tomie. W ruch idą atomówki (i nie są to Bajka, Bójka i Brawurka) i trwa zabawa na najwyższych szczeblach władzy. Po raz pierwszy w serii Wolff kończy powieść cliffhangerem i nie doprowadza konfliktu do końca. Styl bardzo przypomina Clancy'ego (wiem, że piszę to za każdym razem, mam też świadomość, że przeczytałem tylko jedną książkę Amerykanina): suchy, bez polotu, za to naszpikowany technologią wojskową, która szaremu zjadaczowi chleba niewiele mówi, a mimo to książkę czyta się sprawnie i szybko. Rewelacji nie ma, ale przynajmniej oczy nie bolą.
38. Demony wojny. Część 1 - Adam Przechrzta, Fabryka Słów 2013 (Kindle)
W końcu coś dobrego. Jak to zwykle ze mną bywa, niewiele udało mi się zapamiętać z poprzedniej części, Demonów Leningradu, ale jakoś sobie z lekturą najnowszej powieści Przechrzty poradziłem. Bardzo dobrze przedstawiony został Związek Radziecki za panowania Stalina, gdzie trzeba się było w każdym momencie liczyć ze stratą głowy. Autorowi udało się stworzyć ciekawy kryminał, który, mimo widniejącej w tytule "części pierwszej", stanowi spójną i zamkniętą całość. W zasadzie powieść ta jest jak Bond: jest akcja, są strzelaniny, znajdzie się też miejsce dla dziewczyny bohatera. Brakuje tylko Q z jego cudownymi wynalazkami. Trochę za mało natomiast jest moim zdaniem nawiązań do wspomnianych już Demonów Leningradu, ale zakładam, że autor zostawił sobie co lepsze smaczki na kolejną część.
39. Gambit mocy - Piotr Muszyński, Oficynka 2014 (Kindle)
No, przyznam się, że spodziewałem się czegoś znacznie gorszego. Po tę książkę sięgnąłem tylko dlatego, że lubię sprawdzać, jakie dzieła tworzą polterowicze. I jest naprawdę dobrze, i to w momencie, gdy stwierdziłem, że ciężko pokazać mi coś ciekawego w fantasy. Uwagę zwraca styl autora: może nie jest górnolotny, ale widać swobodę posługiwania się słowem. Nijak nie przeszkadza też używanie współczesnego języka w quasi-średniowiecznym świecie. Bardzo dobrze autor poradził sobie z humorem, który wyraźnie zaznacza swoją obecność (choćby w przerysowanych postaciach), ale nie jest zbyt nachalny. Fabuła może i głowy nie urywa, ale jest przyzwoita i pozwala bohaterom błyszczeć na ekranie: jest wygnana księżniczka i jej knująca siostra, mamy konflikt następczyni tronu z kapłanami i przezabawne czarne charaktery. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to byłoby to wprowadzanie kompletnie niepotrzebnych lub mało potrzebnych postaci drugoplanowych, brak podziału powieści na rozdziały (no dobra, są "gwiazdki"). Przeczytałem w zasadzie w dwa dni (ostatnie sześćdziesiąt stron musiałem odłożyć na nieco później w związku z obowiązkami świątecznymi).
40. Świetlik w ciemności - Jakub Ćwiek, Dobre Historie 2013 (Kindle)
Kilkudziesięciostronicowe opowiadanie, którego zapewne nie jestem w stanie zrozumieć, bo nie oglądałem Firefly. Pewnie dlatego lektura nasunęła mi silne skojarzenia z Pszczółką Mają. Poza tym jest to bardzo przyjemna i elegancka bajeczka o wspieraniu się w dążeniu do celu, o świetnym dowódcy, który potrafi sprawić, że załoga skoczy za nim w ogień. Bardzo fajna lektura, głównie dla młodszego czytelnika, a do tego z ładnymi ilustracjami.
Książka miesiąca: Anna Kańtoch - Przedksiężycowi III
Rozczarowanie miesiąca: Jacek Piekara - Ja, inkwizytor. Głód i pragnienie (od tak doświadczonego pisarza oczekuję czegoś więcej)
Jakby kogoś interesowało, wrzuciłem w sieć zdjęcia z Japonii (na Maltę trzeba będzie jeszcze trochę poczekać). Są one dostępne tutaj i tutaj.
31. Skald. Karmiciel kruków - Łukasz Malinowski, Erica 2013 (Kindle)
Po tę książkę sięgnąłem pod wpływem pozytywnej recenzji w Nowej Fantastyce i niestety po raz kolejny okazało się, że kierowanie się tamtejszymi ocenami nie zawsze jest najlepszym sposobem na wybór lektury. Autorowi trzeba oddać, że zna się na sprawach związanych z Wikingami i Skndynawią, ale jest to jedyny mocny punkt zbioru składającego się z dwóch opowiadań i jednej powieści. Bohater tekstów, tytułowy skald, umie wszystko, może wszystko i w ogóle jest naj. Pierwszy z utworów jest sztampowy i nudny, drugi przypomina wiedźmińskie polowanie na strzygę, a trzeci nasuwa skojarzenia z Imieniem Róży Umberto Eco. I w zasadzie tylko ten ostatni zainteresował mnie swoją fabułą, pozostałe można położyć na półce "Do zapomnienia".
32. Samozwaniec. Tom IV - Jacek Komuda, Fabryka Słów 2013
Koniec czterotomowej opowieści o marszu Polaków u boku Dymitra Samozwańca na Moskwę. Muszę przyznać, że w końcu przekonałem się do stylu Komudy i książkę dobrze mi się czytało (pamiętam, z jakim trudem brnąłem przez Wilcze gniazdo). W kwestii realiów historycznych ciężko autorowi cokolwiek zarzucić - wszystko trzyma się kupy, choć momentami odniosłem wrażenie, że Komuda za bardzo chce się trzymać faktów i przez to pewne wątki pozostają niepotrzebnie niedokończone (część z nich zapewne będzie kontynuowana w innych książkach). Ogólnie jednak jest to przyzwoita literatura. Zadziwia mnie tylko przypisywanie twórczości Komudy do fantastyki: tutaj wątek fantastyczny co prawda pojawia się, ale jest on marginalny; w poprzednich tomach ciężko było wskazać cokolwiek nadnaturalnego.
33. Pomnik cesarzowej Achai. Tom III - Andrzej Ziemiański, Fabryka Słów 2014 (Kindle)
Osiemset stron niczego. Naprawdę. Nie wiedziałem, że opis jednej akcji bojowej (wprawdzie realizowanej przez dwie różne frakcje i przedstawionej z dwóch perspektyw) można rozciągnąć do takich rozmiarów. Jeszcze bardziej zadziwiające jest, że to rozwlekłe "nic" czyta się szybko i sprawnie. Można jeszcze do tego dodać interesujących bohaterów, którzy dają się lubić, mimo że sprawiają wrażenie skopiowanych z pierwszej trylogii o Achai. Pojawiają się też ciekawe informacje dotyczące świata. Gdzieś czytałem, że Pomnik... miał składać się z trzech części, ale chyba coś Ziemiańskiemu nie wyszło, bo zakończenie sugeruje powstanie w przyszłości kolejnego tomu; widocznie Ziemiański bardzo potrzebuje większej ilości pieniędzy.
34. Zakazane wrota - Tiziano Terzani, W.A.B. 2011 (Kindle)
Dla odmiany, książka polecona przez Żonę. Jest to reportaż Tiziano Terzaniego z jego pobytu w Chinach. Pierwsze wydanie utworu miało miejsce w roku 1984, więc sporo wody upłunęło w Huang He i wiele się w Państwie Środka zdążyło od tego czasu zmienić. Wyraźnie widoczna jest negatywna ocena przez autora działalności Komunistycznej Partii Chin ze szczególnym uwzględnieniem okresu, kiedy władzę sprawował Mao Zedong. W zasadzie jest to krytyka zniszczeń, jakich dokonali komuniści po dojściu do władzy i eliminacji wszelkich przejawów kultury z czasów cesarstw. Negatywnie oceniana jest niemal każda forma działalności władz ChRL - omawiane są po kolei poszczególne regiony Chin i to, jak działania KPCh wpływały na miejscową ludność. Warto przeczytać, choć trzeba mieć na uwadze, że książka powstała trzydzieści lat temu. Przydałoby się teraz sięgnąć po jakieś bardziej aktualne opracowanie dotyczące Chin.
35. Happy End - Marcin Podlewski, Studio Truso 2013 (Kindle)
Po przeczytaniu świetnego opowiadania, które zwyciężyło w konkursie na XXX-lecie Nowej Fantastyki, stwierdziłem, że sięgnę po inne utwory Podlewskiego. Niestety, nieco się zawiodłem. Świat, który postanowił wykreować autor, charakteryzuje się występowaniem tak zwanych aberracji - zjawisk, które zmieniają ludzi i otoczenie, w których powstają dziwne artefakty (pod tym względem nasuwa się skojarzenie z Piknikiem na skraju drogi Strugackich) i które potrafią zakrzywić czas. Zdecydowanie najmocniejszym punktem powieści jest przedstawienie relacji pomiędzy głównym bohaterem a jego ojcem. Poza tym, ciężko mi coś dobrego o książce napisać. Fabuła sprawia wrażenie rwanej, w paru miejscach nie nadążyłem za tokiem myślenia Podlewskiego, poza tym mam wrażenie, jakby czegoś jej brakowało. Do tego istnieją w utworze wątki, bez których mógłby się on spokojnie obejść lub takie, które spokojnie można by rozwinąć.
36. Ektenia - Emil Strzeszewski, Powegraph 2013 (Kindle)
Spodziewałem się powieści, dostałem zbiór czterech opowiadań - poprzedzenie każdego z nich zwrotem "Rozdział x" jest dość mylące. Na pewno na uwagę zasługuje elegancki, piękny język, jakim posługuje się autor, świetnie oddający nastrój epoki zbliżonej do wiktoriańskiej. Bardzo pozytywnie oceniam też pomysł posłużenia się żydowską kabałą i procesem tworzenia golemów. W pierwszych dwóch tekstach świetnie przedstawieni zostali bohaterowie - eksperymentator-morderca w pierwszym i kaleka w szpitalu w drugim; protagoniści pozostałych dwóch utworów jakoś nie chwycili mnie za serce. Ponarzekać mogę na zbyt płytkie zanurzenie autora w świat przedstawiony: niby wiemy, że trwa wojna pomiędzy niemieckim Zakonem a Wschodniobałtami, ale to byłoby tyle. Nie bardzo też widzę sens wklejania do poszczególnych opowiadań powieści w odcinkach, której fragmenty czytają bohaterowie.
37. Horyzont zdarzeń - Vladimir Wolff, Warbook 2013 (Kindle)
Kupuję te powieści Wolffa i kupuję, i już zaczynam odnosić wrażenie, że nie różnią się one zbytnio od siebie; zmienia się tylko miejsce operacji wojennych. Tym razem autor postanowił uderzyć z wielkiego działa i prognozuje starcie rosyjsko-amerykańskie będące efektem spięć pomiędzy tymi państwami o ropę naftową z dna Morza Arktycznego, które zostały przedstawione w poprzednim tomie. W ruch idą atomówki (i nie są to Bajka, Bójka i Brawurka) i trwa zabawa na najwyższych szczeblach władzy. Po raz pierwszy w serii Wolff kończy powieść cliffhangerem i nie doprowadza konfliktu do końca. Styl bardzo przypomina Clancy'ego (wiem, że piszę to za każdym razem, mam też świadomość, że przeczytałem tylko jedną książkę Amerykanina): suchy, bez polotu, za to naszpikowany technologią wojskową, która szaremu zjadaczowi chleba niewiele mówi, a mimo to książkę czyta się sprawnie i szybko. Rewelacji nie ma, ale przynajmniej oczy nie bolą.
38. Demony wojny. Część 1 - Adam Przechrzta, Fabryka Słów 2013 (Kindle)
W końcu coś dobrego. Jak to zwykle ze mną bywa, niewiele udało mi się zapamiętać z poprzedniej części, Demonów Leningradu, ale jakoś sobie z lekturą najnowszej powieści Przechrzty poradziłem. Bardzo dobrze przedstawiony został Związek Radziecki za panowania Stalina, gdzie trzeba się było w każdym momencie liczyć ze stratą głowy. Autorowi udało się stworzyć ciekawy kryminał, który, mimo widniejącej w tytule "części pierwszej", stanowi spójną i zamkniętą całość. W zasadzie powieść ta jest jak Bond: jest akcja, są strzelaniny, znajdzie się też miejsce dla dziewczyny bohatera. Brakuje tylko Q z jego cudownymi wynalazkami. Trochę za mało natomiast jest moim zdaniem nawiązań do wspomnianych już Demonów Leningradu, ale zakładam, że autor zostawił sobie co lepsze smaczki na kolejną część.
39. Gambit mocy - Piotr Muszyński, Oficynka 2014 (Kindle)
No, przyznam się, że spodziewałem się czegoś znacznie gorszego. Po tę książkę sięgnąłem tylko dlatego, że lubię sprawdzać, jakie dzieła tworzą polterowicze. I jest naprawdę dobrze, i to w momencie, gdy stwierdziłem, że ciężko pokazać mi coś ciekawego w fantasy. Uwagę zwraca styl autora: może nie jest górnolotny, ale widać swobodę posługiwania się słowem. Nijak nie przeszkadza też używanie współczesnego języka w quasi-średniowiecznym świecie. Bardzo dobrze autor poradził sobie z humorem, który wyraźnie zaznacza swoją obecność (choćby w przerysowanych postaciach), ale nie jest zbyt nachalny. Fabuła może i głowy nie urywa, ale jest przyzwoita i pozwala bohaterom błyszczeć na ekranie: jest wygnana księżniczka i jej knująca siostra, mamy konflikt następczyni tronu z kapłanami i przezabawne czarne charaktery. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to byłoby to wprowadzanie kompletnie niepotrzebnych lub mało potrzebnych postaci drugoplanowych, brak podziału powieści na rozdziały (no dobra, są "gwiazdki"). Przeczytałem w zasadzie w dwa dni (ostatnie sześćdziesiąt stron musiałem odłożyć na nieco później w związku z obowiązkami świątecznymi).
40. Świetlik w ciemności - Jakub Ćwiek, Dobre Historie 2013 (Kindle)
Kilkudziesięciostronicowe opowiadanie, którego zapewne nie jestem w stanie zrozumieć, bo nie oglądałem Firefly. Pewnie dlatego lektura nasunęła mi silne skojarzenia z Pszczółką Mają. Poza tym jest to bardzo przyjemna i elegancka bajeczka o wspieraniu się w dążeniu do celu, o świetnym dowódcy, który potrafi sprawić, że załoga skoczy za nim w ogień. Bardzo fajna lektura, głównie dla młodszego czytelnika, a do tego z ładnymi ilustracjami.
Podsumowanie marca
Marzec okazał się być gorszym miesiącem niż rok temu i zakończył się dziesięcioma przeczytanymi książkami, co i tak uważam za dobry wynik. Nadrabianie zeszłorocznych zaległości w polskiej fantastyce jakoś idzie, ale przez to brakuje mi czasu na czytanie pozycji z 2014 roku. Tym razem większość przeczytanych książek była w formie papierowej: pozbywam się makulatury, więc najpierw trzeba ją przeczytać.Książka miesiąca: Anna Kańtoch - Przedksiężycowi III
Rozczarowanie miesiąca: Jacek Piekara - Ja, inkwizytor. Głód i pragnienie (od tak doświadczonego pisarza oczekuję czegoś więcej)
Jakby kogoś interesowało, wrzuciłem w sieć zdjęcia z Japonii (na Maltę trzeba będzie jeszcze trochę poczekać). Są one dostępne tutaj i tutaj.
Etykiety:
Ćwiek,
Komuda,
Malinowski,
Muszyński,
Podlewski,
Przechrzta,
Strzeszewski,
Terzani,
Wolff,
Ziemiański
środa, 26 marca 2014
Przeczytane 2014: Tydzień #12
Przyszła wiosna, a wraz z nią słońce, a człowiek zamiast wyjść na spacer siedzi w pracy i w wolnych chwilach nabija licznik przeczytanych książek. Piątkowa podróż do Warszawy i z powrotem sprawiła, że liczba stron na dobę wzrosła, co dało trzy książki ukończone w tym tygodniu i czwartą przeczytaną do połowy (niestety, nie trafia ona póki co w mój gust, ale więcej na ten temat będzie można przeczytać w kolejnej notce). Na kolejny wpis przyjdzie Szanownym Czytelnikom nieco poczekać - wybieram się w dość długą delegację i zamierzam dać Wam odpocząć od moich wypocin do czasu, aż wrócę. Miłej lektury.
28. Powroty - Adam Pietrasiewicz, Wojciech Bogaczyk, Narodowe Centrum Kultury 2013
Jest to kolejna próba zmierzenia się z naszą historią i trzema "Nie" Józefa Becka. Autorzy stają w opozycji do tez stawianych przez profesora Wieczorkiewicza, a później przez Marcina Wolskiego i Piotra Zychowicza, zgodnie z którymi powinniśmy iść u boku Hitlerowskich Niemiec na wojnę ze Związkiem Radzieckim. Powieść będąca efektem tych rozważań pokazuje, że wcale nie musiałoby być tak różowo, jak wspomniani panowie twierdzą. Ja jednak uważam, że zaprezentowane zakończenie alternatywnej drugiej wojny światowej jest nieco nielogiczne. Drobne zastrzeżenia mam też do stylu powieści - zbyt często odnosiłem wrażenie, że czytam podręcznik do historii, a nie utwór beletrystyczny. Z drugiej strony, plus się należy autorom za zaskakujące zakończenie utworu.
29. Matrioszka Rosja i Jastrząb - Maciej Jastrzębski, Editio 2013 (Kindle)
Reporterzy Polskiego Radia chwycili za pióra. Książka ta jest bardzo podobna do Wałkowania Ameryki Marka Wałkuskiego, o którym pisałem siedem tygodni temu, a sięgnąłem po nią po przeczytaniu artykułu Jastrzębskiego w miesięczniku Poznaj Świat (i jak w przypadku wspomnianej książki o USA, artykuł ten okazał się fragmentem jednego z rozdziałów omawianej lektury). Jest to bardzo interesująca prezentacja Rosji jako tygla narodowego, kulturalnego i religijnego wraz z przeglądem jej historii, zwłaszcza z czasów Putinowskich i komunistycznych. Ciekawie wykreowana została postać wujka Borki, malarza z Arbatu, który pełni funkcję przewodnika po Moskwie i po rosyjskich duszach. Fajnie też, że autor nie ogranicza się w swoich opisach do stolicy i działań władz kraju (choć to im poświęca najwięcej miejsca), ale pokazuje też życie ludów spoza naszego kręgu kulturowego, na przykład Czeczeńców czy Jakutów. Dzięki temu opracowaniu można spojrzeć na Rosję z innej perspektywy niż ta, którą serwują mass-media.
30. Przedksiężycowi III - Anna Kańtoch, Powergraph 2013
No i koniec. Rzadko się zdarza, że finał jakiejś książki czy serii powoduje konieczność zbierania szczęki z podłogi, a tym razem tak właśnie było. Całkowicie się tego nie spodziewałem i zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Już przy opisie poprzednich dwóch tomów wyartykułowałem tony zachwytów; teraz również mogę autorkę tylko chwalić. Wszystkie wątki zostały ze sobą elegancko i sprawnie powiązane, fabuła ruszyła do przodu i przestała służyć wyłącznie prezentacji miasta. Nowi bohaterowie, wprowadzeni w trzeciej części, w niczym nie przeszkadzają, a ponadto odgrywają istotną rolę fabularną. W ogóle postacie przewijające się przez karty powieści zostały rewelacyjnie wykreowane (i tak na pierwszy plan wysuwa się Brin Issa, czyli główny zły, który kradnie każdą scenę, w której się pojawia). Nie ma ani jednego zbędnego fragmentu tekstu. Ciągle jestem pod wrażeniem tego, co przeczytałem.
28. Powroty - Adam Pietrasiewicz, Wojciech Bogaczyk, Narodowe Centrum Kultury 2013
Jest to kolejna próba zmierzenia się z naszą historią i trzema "Nie" Józefa Becka. Autorzy stają w opozycji do tez stawianych przez profesora Wieczorkiewicza, a później przez Marcina Wolskiego i Piotra Zychowicza, zgodnie z którymi powinniśmy iść u boku Hitlerowskich Niemiec na wojnę ze Związkiem Radzieckim. Powieść będąca efektem tych rozważań pokazuje, że wcale nie musiałoby być tak różowo, jak wspomniani panowie twierdzą. Ja jednak uważam, że zaprezentowane zakończenie alternatywnej drugiej wojny światowej jest nieco nielogiczne. Drobne zastrzeżenia mam też do stylu powieści - zbyt często odnosiłem wrażenie, że czytam podręcznik do historii, a nie utwór beletrystyczny. Z drugiej strony, plus się należy autorom za zaskakujące zakończenie utworu.
29. Matrioszka Rosja i Jastrząb - Maciej Jastrzębski, Editio 2013 (Kindle)
Reporterzy Polskiego Radia chwycili za pióra. Książka ta jest bardzo podobna do Wałkowania Ameryki Marka Wałkuskiego, o którym pisałem siedem tygodni temu, a sięgnąłem po nią po przeczytaniu artykułu Jastrzębskiego w miesięczniku Poznaj Świat (i jak w przypadku wspomnianej książki o USA, artykuł ten okazał się fragmentem jednego z rozdziałów omawianej lektury). Jest to bardzo interesująca prezentacja Rosji jako tygla narodowego, kulturalnego i religijnego wraz z przeglądem jej historii, zwłaszcza z czasów Putinowskich i komunistycznych. Ciekawie wykreowana została postać wujka Borki, malarza z Arbatu, który pełni funkcję przewodnika po Moskwie i po rosyjskich duszach. Fajnie też, że autor nie ogranicza się w swoich opisach do stolicy i działań władz kraju (choć to im poświęca najwięcej miejsca), ale pokazuje też życie ludów spoza naszego kręgu kulturowego, na przykład Czeczeńców czy Jakutów. Dzięki temu opracowaniu można spojrzeć na Rosję z innej perspektywy niż ta, którą serwują mass-media.
30. Przedksiężycowi III - Anna Kańtoch, Powergraph 2013
No i koniec. Rzadko się zdarza, że finał jakiejś książki czy serii powoduje konieczność zbierania szczęki z podłogi, a tym razem tak właśnie było. Całkowicie się tego nie spodziewałem i zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Już przy opisie poprzednich dwóch tomów wyartykułowałem tony zachwytów; teraz również mogę autorkę tylko chwalić. Wszystkie wątki zostały ze sobą elegancko i sprawnie powiązane, fabuła ruszyła do przodu i przestała służyć wyłącznie prezentacji miasta. Nowi bohaterowie, wprowadzeni w trzeciej części, w niczym nie przeszkadzają, a ponadto odgrywają istotną rolę fabularną. W ogóle postacie przewijające się przez karty powieści zostały rewelacyjnie wykreowane (i tak na pierwszy plan wysuwa się Brin Issa, czyli główny zły, który kradnie każdą scenę, w której się pojawia). Nie ma ani jednego zbędnego fragmentu tekstu. Ciągle jestem pod wrażeniem tego, co przeczytałem.
środa, 19 marca 2014
Przeczytane 2014: Tydzień #11
Kolejny tydzień przyniósł dwie pozycje fantasy i obie w wersji papierowej. Piekarę planowałem kupić jako e-book, ale nie miałem ochoty czekać cały miesiąc na ukazanie się wersji elektronicznej powieści. Nie wiem, dlaczego Fabryka Słów nie wypuszcza obu formatów jednocześnie, ale kiedyś sobie w ten sposób strzeli w stopę.
26. Głód i pragnienie - Jacek Piekara, Fabryka Słów 2014
Cykl Piekary o Mordimerze Madderdinie pochłonął mnie od Sługi Bożego. W dalszych częściach poziom bywał różny, ale zawsze autor umieszczał w nich coś, co sprawiało, że sięgałem po kolejny tom. Jakoś tak się jednak składa, że prequele z serii Ja, inkwizytor przestały mnie porywać. Uważam je co prawda za ciekawe wypełnienie przeszłości głównego bohatera, ale zauważam w nich brak polotu, oryginalności, czy jakiegoś błysku, który przyciągnął mnie do cyklu. Tak też jest tym razem: obie historie (opowiadanie Wiewióreczka i powieść Głód i pragnienie), mimo że sprawnie napisane i prezentujące ciekawe dochodzenia, nie są tym, na co liczę sięgając po każdą kolejną część cyklu. Zamiast schematu "jest problem - Mordimer go rozwiązuje" wolałbym otrzymać kontynuację Płomienia i krzyża lub zapowiadanego od wielu lat Rzeźnika z Nazaretu, które poszerzyłyby moją wiedzę o świecie wykreowanym przez Piekarę.
27. Przebudzenia doktora Sørena - Magdalena Kempna, Novae Res 2013
Do wszelkich ogłoszeń typu "debiut roku" podchodzę jak pies do jeża, szczególnie wtedy, gdy czytam, że głównym bohaterem jest wampir lub inne stworzenie, którego świat nie rozumie. Na szczęście zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Jest to interesujący kryminał ze sprawnie poprowadzoną intrygą, a do tego z ciekawie wykreowanym światem. Mnogość imion na początku lektury może odstraszać, ale dość szybko można się do tego przyzwyczaić i zorientować, kto jest kim. Spodobała mi się też kompozycja powieści, gdzie pomiędzy aktualne wydarzenia wplatane są sceny retrospektywne będące opowieściami poszczególnych bohaterów. Mam wrażenie, że na polskiej scenie fantasy pojawiła się nowa gwiazda. Czekam na więcej.
26. Głód i pragnienie - Jacek Piekara, Fabryka Słów 2014
Cykl Piekary o Mordimerze Madderdinie pochłonął mnie od Sługi Bożego. W dalszych częściach poziom bywał różny, ale zawsze autor umieszczał w nich coś, co sprawiało, że sięgałem po kolejny tom. Jakoś tak się jednak składa, że prequele z serii Ja, inkwizytor przestały mnie porywać. Uważam je co prawda za ciekawe wypełnienie przeszłości głównego bohatera, ale zauważam w nich brak polotu, oryginalności, czy jakiegoś błysku, który przyciągnął mnie do cyklu. Tak też jest tym razem: obie historie (opowiadanie Wiewióreczka i powieść Głód i pragnienie), mimo że sprawnie napisane i prezentujące ciekawe dochodzenia, nie są tym, na co liczę sięgając po każdą kolejną część cyklu. Zamiast schematu "jest problem - Mordimer go rozwiązuje" wolałbym otrzymać kontynuację Płomienia i krzyża lub zapowiadanego od wielu lat Rzeźnika z Nazaretu, które poszerzyłyby moją wiedzę o świecie wykreowanym przez Piekarę.
27. Przebudzenia doktora Sørena - Magdalena Kempna, Novae Res 2013
Do wszelkich ogłoszeń typu "debiut roku" podchodzę jak pies do jeża, szczególnie wtedy, gdy czytam, że głównym bohaterem jest wampir lub inne stworzenie, którego świat nie rozumie. Na szczęście zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Jest to interesujący kryminał ze sprawnie poprowadzoną intrygą, a do tego z ciekawie wykreowanym światem. Mnogość imion na początku lektury może odstraszać, ale dość szybko można się do tego przyzwyczaić i zorientować, kto jest kim. Spodobała mi się też kompozycja powieści, gdzie pomiędzy aktualne wydarzenia wplatane są sceny retrospektywne będące opowieściami poszczególnych bohaterów. Mam wrażenie, że na polskiej scenie fantasy pojawiła się nowa gwiazda. Czekam na więcej.
środa, 12 marca 2014
Przeczytane 2014: Tydzień #10
Tempo w marcu mam nieco gorsze niż rok temu - już dwunasty, a tu dopiero trzy lektury na koncie, w dodatku nieporażające objętością. Wniosek jest prosty: urlop wcale nie oznacza, że ma się więcej czasu na czytanie, natomiast sprawia, że zdecydowanie więcej poświęca się go domowym obowiązkom.
23. Prezydent von Dyzma - Marcin Wolski, Zysk i S-ka 2013
Książka ta jest swego rodzaju kontynuacją Kariery Nikodema Dyzmy Dołęgi-Mostowicza. Powieść jest napisana sprawnie, z typowym dla Wolskiego humorem, z licznymi nawiązaniami do popkultury. No i niby fajnie się to czytało, poszukiwania Dyzmy przez współpracowników Hitlera zostały zabawnie i zajmująco opisane, ale niestety pewna rzecz mi w powieści zgrzytała. Mianowicie, autor potrafi nagle zakończyć w połowie powieści pewien ważny wątek i już do niego nie wrócić, pozostawiając występujących w nim bohaterów samym sobie (i fakt ujawnienia ich dalszych losów w epilogu nie ma dla mnie znaczenia). Mogło być dobrze, a jest tylko lekko ponadprzeciętnie, mimo w miarę satysfakcjonującego zakończenia.
24. Północny sztorm - Vladimir Wolff, Warbook 2011 (Kindle)
Pierwsze, co rzuca się w oczy w porównaniu z poprzednimi trzema tomami, to zdecydowanie mniejsza ilość latającego ołowiu. Powieść momentami przypomina Polowanie na Czerwony Październik wzbogacone o akcję wyciągania dzielnych amerykańskich żołnierzy z terytorium wroga. O ile wątek okrętu podwodnego zawodzi (kończy się zbyt nagle i zbyt cicho), to akcja ratunkowa została opisana całkiem przyzwoicie. Jak w dotychczasowych książkach cyklu, także i tu Putin przedstawiony jest jako kombinujący oszołom, a Amerykanie są tymi dobrymi, mimo że bezczelnie naruszają wody terytorialne innego niepodległego państwa. Nie podoba mi się takie podejście do tematu. Z innej beczki: przydałoby się, żeby dalsza część powieści w jakikolwiek sposób nawiązywała do prologu, a tutaj nie bardzo wiadomo, o co chodzi z zatopieniem japońskiego trawlera. Bywało lepiej.
25. Akwarium - Wiktor Suworow, Rebis 2012 (Kindle)
Polecone przez Żonę. Książka, w której Suworow opisuje przebieg swojej kariery od czołgisty poprzez Specnaz po działanie na rzecz GRU. Pisana jest tak, że czyta się ją, jak powieść sensacyjną i można zapomnieć, że wszystkie opisane wydarzenia naprawdę miały miejsce. Autor zajmująco przedstawia metody działania radzieckich służb, poczynając od szkoleń po akcje w terenie, tu i ówdzie rzucając jakąś ciekawostką. Lektura wciąga bez reszty, przy okazji uświadamiając, dlaczego na Suworowa w Rosji cały czas czeka przygotowany nabój. Albo piec krematoryjny.
23. Prezydent von Dyzma - Marcin Wolski, Zysk i S-ka 2013
Książka ta jest swego rodzaju kontynuacją Kariery Nikodema Dyzmy Dołęgi-Mostowicza. Powieść jest napisana sprawnie, z typowym dla Wolskiego humorem, z licznymi nawiązaniami do popkultury. No i niby fajnie się to czytało, poszukiwania Dyzmy przez współpracowników Hitlera zostały zabawnie i zajmująco opisane, ale niestety pewna rzecz mi w powieści zgrzytała. Mianowicie, autor potrafi nagle zakończyć w połowie powieści pewien ważny wątek i już do niego nie wrócić, pozostawiając występujących w nim bohaterów samym sobie (i fakt ujawnienia ich dalszych losów w epilogu nie ma dla mnie znaczenia). Mogło być dobrze, a jest tylko lekko ponadprzeciętnie, mimo w miarę satysfakcjonującego zakończenia.
24. Północny sztorm - Vladimir Wolff, Warbook 2011 (Kindle)
Pierwsze, co rzuca się w oczy w porównaniu z poprzednimi trzema tomami, to zdecydowanie mniejsza ilość latającego ołowiu. Powieść momentami przypomina Polowanie na Czerwony Październik wzbogacone o akcję wyciągania dzielnych amerykańskich żołnierzy z terytorium wroga. O ile wątek okrętu podwodnego zawodzi (kończy się zbyt nagle i zbyt cicho), to akcja ratunkowa została opisana całkiem przyzwoicie. Jak w dotychczasowych książkach cyklu, także i tu Putin przedstawiony jest jako kombinujący oszołom, a Amerykanie są tymi dobrymi, mimo że bezczelnie naruszają wody terytorialne innego niepodległego państwa. Nie podoba mi się takie podejście do tematu. Z innej beczki: przydałoby się, żeby dalsza część powieści w jakikolwiek sposób nawiązywała do prologu, a tutaj nie bardzo wiadomo, o co chodzi z zatopieniem japońskiego trawlera. Bywało lepiej.
25. Akwarium - Wiktor Suworow, Rebis 2012 (Kindle)
Polecone przez Żonę. Książka, w której Suworow opisuje przebieg swojej kariery od czołgisty poprzez Specnaz po działanie na rzecz GRU. Pisana jest tak, że czyta się ją, jak powieść sensacyjną i można zapomnieć, że wszystkie opisane wydarzenia naprawdę miały miejsce. Autor zajmująco przedstawia metody działania radzieckich służb, poczynając od szkoleń po akcje w terenie, tu i ówdzie rzucając jakąś ciekawostką. Lektura wciąga bez reszty, przy okazji uświadamiając, dlaczego na Suworowa w Rosji cały czas czeka przygotowany nabój. Albo piec krematoryjny.
środa, 5 marca 2014
Przeczytane 2014: Tydzień #9
W tym tygodniu przeczytałem tylko jedną książkę - domowe porządki i zakupy skutecznie pozbawiły mnie czasu na czytanie (dzisiaj jest piąty dzień brnięcia przez Prezydenta von Dyzmę Wolskiego).
22. Demon Luster - Martyna Raduchowska, Fabryka Słów 2014 (Kindle)
Już poprzedni tom stał na przyzwoitym poziomie, a tym razem jest jeszcze lepiej. Nastrój panujący na kartach powieści jest mroczniejszy niż w Szamance od umarlaków, humoru jest nieco mniej, ale w odpowiednich momentach lektura potrafiła wywołać uśmiech na mojej twarzy. Podoba mi się kreacja głównych bohaterów (mimo że zachowanie Idy z początku jest dość irytujące), w mój gust trafia też wątek śledztwa czy prezentacja powieściowych psychopatów. Trafiło mi się bardzo dobre czytadło na długie, choć coraz krótsze, wieczory i to w momencie, gdy przestałem się spodziewać po urban fantasy wysokiego poziomu.
Książka miesiąca: Arkady Fiedler - Dziękuję ci, kapitanie
Rozczarowanie miesiąca: Michał Gołkowski - Ołowiany świt (dam mu jeszcze jedną szansę i zakupię Drugi brzeg, jak wyjdzie na Kindle'a).
22. Demon Luster - Martyna Raduchowska, Fabryka Słów 2014 (Kindle)
Już poprzedni tom stał na przyzwoitym poziomie, a tym razem jest jeszcze lepiej. Nastrój panujący na kartach powieści jest mroczniejszy niż w Szamance od umarlaków, humoru jest nieco mniej, ale w odpowiednich momentach lektura potrafiła wywołać uśmiech na mojej twarzy. Podoba mi się kreacja głównych bohaterów (mimo że zachowanie Idy z początku jest dość irytujące), w mój gust trafia też wątek śledztwa czy prezentacja powieściowych psychopatów. Trafiło mi się bardzo dobre czytadło na długie, choć coraz krótsze, wieczory i to w momencie, gdy przestałem się spodziewać po urban fantasy wysokiego poziomu.
Podsumowanie lutego
Dwanaście książek przeczytanych w lutym to wynik lepszy niż się spodziewałem (o cztery sztuki lepszy niż rok temu). Co prawda nie zaliczyłem w tym miesiącu żadnej cegły - większość książek była przeciętnej długości - ale i tak jestem zadowolony. W pojedynku Kindle vs papier elektronika wygrała 7:5, co mnie cieszy w perspektywie pozbywania się makulatury i przerzucania się na cyfrowe wersje książek. W planach na przyszłość jest podkręcenie tempa czytania zeszło- i tegorocznej polskiej fantastyki.Książka miesiąca: Arkady Fiedler - Dziękuję ci, kapitanie
Rozczarowanie miesiąca: Michał Gołkowski - Ołowiany świt (dam mu jeszcze jedną szansę i zakupię Drugi brzeg, jak wyjdzie na Kindle'a).
Subskrybuj:
Posty (Atom)