środa, 20 grudnia 2017

Przeczytane. Listopad 2017

Na początku przepraszam za zwłokę z publikacją notki, ale nie zdążyłem jej napisać na początku miesiąca, a potem się urlopowałem bez dostępu do sieci. Myślałem, że listopad będzie lepszym miesiącem, choć mam świadomość, że mikra liczba ukończonych lektur wynika z faktu, że upłynął on pod znakiem Cherezińskiej i mozolnego przebijania się przez Pismo Święte. O dziwo (biorąc pod uwagę liczbę rozgrzebanych papierowych książek), tym razem trzy z pięciu książek były w formie elektronicznej - powinienem powoli wracać do czytania głównie na Kindle'u, choć nastąpi to raczej dopiero w przyszłym roku, jak już się z Biblią uporam. A teraz zapraszam do sprawdzenia, co takiego ostatnio przeczytałem.

54. Skrzydła nocy - Robert Silverberg, MAG 2017

Chciałem mieć jakąś odskocznię od polskiej fantastyki, a że była to książka miesiąca w NF, do tego niezbyt obszerna, a przy okazji uzupełniała moje braki w klasyce światowej SF, postanowiłem zdjąć ją z półki. Szybko okazało się, że pierwsze z tworzących tę powieść trzech opowiadań czytałem jakiś czas temu w Fantastyce i bardzo sobie ten tekst chwaliłem. Powtórna lektura tylko wzmocniła pozytywny odbiór tekstu. Jest to bardzo ładnie napisana powieść postapokaliptyczna, gdzie resztki ludzkiej cywilizacji żyją w oczekiwaniu na inwazję z kosmosu, przy czym spodziewają się jej od tak dawna, że mało kto wierzy, że ona w ogóle nadejdzie. Wyszedł świetny utwór o pielgrzymce, poszukiwaniu i odkupieniu.

55. Na nocnej zmianie. Pióra Falkonu - antologia, Fabryka Słów 2016 (Kindle)

Zacząłem czytać ten zbiór po ogłoszeniu nominacji do Zajdli. Potem szło mi jak krew z nosa. No i mam problem z tą książką taki, że niemal żadne z opowiadań nie zapadło mi w pamięć, co znaczy, że są idealnie przeciętne. W zasadzie w głowie zostały mi tylko teksty, które przeczytałem najwcześniej, czyli Na nocnej zmianie Anny Szumacher i Panicz z Ertel-Sega Agnieszki Hałas. To drugie, rozgrywające się w świecie Teatru Węży jest w ogóle najmocniejszym punktem antologii. Tytułowe opowiadanie zaś bardzo mnie zawiodło i nie rozumiem ani nominacji do Zajdla, ani zwycięstwa w konkursie zorganizowanym przez Falkon i Fabrykę Słów, którego owocem jest niniejszy zbiór. Pozostałe teksty, jak już pisałem, szybko wyleciały mi z pamięci.

56. Polska 2.0 - Jacek Inglot, W.A.B. 2016 (Kindle)

Do przeczytania tej książki zaś przekonało mnie wyróżnienie w nagrodzie Żuławskiego. Jej treść stanowią dwie minipowieści, które przedstawiają niedaleką przyszłość Polski, w której do władzy dochodzi skrajnie populistyczna partia, która dla dotrzymania obietnic przedwyborczych doprowadza kraj do ruiny gospodarczej i politycznej i całkowitym ograniczeniem wolności obywatelskiej. Inglot przedstawia dwa możliwe scenariusze: w pierwszym ludzie skutecznie się buntują, w drugim opozycja ponosi druzgocącą klęskę. Jest to bardzo ciekawa wizja, zwłaszcza w obliczu obecnych wydarzeń na polskiej scenie politycznej (co ciekawe Inglot pisał oba teksty przed rozpoczęciem obecnej kadencji Sejmu). Przedstawiona tu wizja przyszłości jest przerażająca zwłaszcza, że wydaje się być dość prawdopodobna.

57. Tu mieszkali Guaranie - Jan Gać, Bernardinum 2015

Syn dał mi to do przeczytania, mówiąc "Tata poczyta o mamie" (taką treść książki zasugerowała mu okładka). Nie byłem pozytywnie nastawiony do Gacia po lekturze El Camino - odrzucał mnie jego fanatyzm religijny i spodziewałem się, że skoro tym razem porusza temat jezuitów, również będzie mnie irytował. Takie podejście sprawiło jednak, że pozytywnie się zaskoczyłem. Nie sprawdzałem faktów w innych źródłach, ale opis wydarzeń związanych z powstaniem i upadkiem redukcji indiańskich w Ameryce Południowej sprawia wrażenie rzetelnego. Jest on wprawdzie laurką wystawioną Towarzystwu Jezusowemu, lecz wydaje się, że autor próbuje obiektywnie przedstawić fakty. Właściwie najsłabszym punktem książki są dialogi Gacia z jego towarzyszką podróży (żoną?): brzmią potwornie sztucznie i często służą jedynie pochwaleniu się wiedzą na temat Indian i europejskich zakonników.

58. Płomienna korona - Elżbieta Cherezińska, Zysk i S-ka 2017 (Kindle)

Cherezińska kończy swój cykl o odrodzeniu Królestwa Polskiego po rozbiciu dzielnicowym. Poprzednie tomy wydawały się być cegłami, a tu nagle zostałem zaatakowany ponad tysiącem stron tekstu w trzeciej części. Na szczęście tekst jest gęsto wyładowany treścią - autorka skupia się nie tylko na końcowych etapach walki Łokietka o polski tron, ale sporo miejsca poświęca też rozgrywkom politycznym w Czechach, a ponadto stara się zakończyć wszystkie wątki, które rozwinęła w dwóch wcześniejszych tomach. Niestety w wielu przypadkach odczuwałem niedosyt - o ile kwestie Łokietka i Czech są sprawnie poprowadzone, o tyle wątki poboczne pozostawiają w dużej części pewien niedosyt. Po macoszemu została potraktowana historia Michała Zaremby i pogan, większe nadzieje też wiązałem z rozwinięciem prologu. Z drugiej strony, Cherezińska dobrze sobie radzi tam, gdzie wątek kończy się śmiercią bohatera (czyli w zasadzie we wszystkich przypadkach, kiedy bohater umiera przed koronacją Łokietka, bo to wydarzenie kończy powieść). Mimo drobnych niedociągnięć jest to bardzo dobra lektura, którą przyjemnie się czyta i która może zachęcić do zgłębienia historii ostatnich piastowskich władców Polski.

Ciągle czytam i czytam:
- Pismo święte Starego i Nowego Testamentu
- Aneta Jadowska - Akuszer bogów
- Charlaine Harris - Martwy aż do zmroku
- Madhur Jaffrey - W cieniu mangowych drzew
- David Mitchell - Atlas Chmur
- Jacek Komuda - Samozwaniec. Moskiewska ladacznica. Tom I
- Agnieszka Stelmaszyk - Tajemnica klejnotu Nefertiti
- Jarosław Kret - Mój Madagaskar
- Andrzej Ziemiański - Virion. Wybraniec
- Ahsan Ridha Hassan - Trupojad i dziewczyna
- Jan Brzechwa - Brzechwa dzieciom. Dzieła wszystkie. Bajki
- Saviour Pirotta - Dookoła świata w 80 baśni

2 komentarze:

  1. Dobrze mieć świadomość, że nie tylko ja mam rozgrzebanych kilka książek na raz - mój mąż chyba zaczyna się o mnie martwić z tego powodu ☺ też walczę z Cherezińską - zawsze przy lekturach tej objętości żal mi innych książek, które mogłabym w tym czasie przeczytać. Kończy się na tym, że zaczynam kolejne, a opasłe tomiska podczytuję powoli po rozdziale ☺ gorzej gdy mi się trafią dwie takie cegły - teraz mam i "Płomienną koronę" i "Na południe od Brazos" na tapecie... I jak tu żyć? 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, z rozgrzebanymi to jest tak, że część z nich Syn mój zdejmuje z półki i przynosi mi ze słowami "Tata poczyta". Tata więc czyta, a potomek nudzi się w połowie pierwszej strony, ja zaś w wolnym czasie kończę pierwszy rozdział, a potem wracam do książki od czasu do czasu. Zdarza się też, że idę w miejsce, gdzie muszę długo czekać (fryzjer jest tu doskonałym przykładem), a nie mam ze sobą żadnej książki. Idę wtedy do księgarni i jakąś sobie kupuję. A dalej idę według opracowanego schematu: jedna książka jest książką główną i to jej poświęcam najwięcej czasu; trzy kolejne (bo tyle się mieści do szuflady w szafce nocnej) czytam po jednym rozdziale co jakiś czas, a reszta czeka aż skończę którąś z tych czterech i wskakuje na ich miejsce.

      Usuń