środa, 12 marca 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #10

Tempo w marcu mam nieco gorsze niż rok temu - już dwunasty, a tu dopiero trzy lektury na koncie, w dodatku nieporażające objętością. Wniosek jest prosty: urlop wcale nie oznacza, że ma się więcej czasu na czytanie, natomiast sprawia, że zdecydowanie więcej poświęca się go domowym obowiązkom.

23. Prezydent von Dyzma - Marcin Wolski, Zysk i S-ka 2013

Książka ta jest swego rodzaju kontynuacją Kariery Nikodema Dyzmy Dołęgi-Mostowicza. Powieść jest napisana sprawnie, z typowym dla Wolskiego humorem, z licznymi nawiązaniami do popkultury. No i niby fajnie się to czytało, poszukiwania Dyzmy przez współpracowników Hitlera zostały zabawnie i zajmująco opisane, ale niestety pewna rzecz mi w powieści zgrzytała. Mianowicie, autor potrafi nagle zakończyć w połowie powieści pewien ważny wątek i już do niego nie wrócić, pozostawiając występujących w nim bohaterów samym sobie (i fakt ujawnienia ich dalszych losów w epilogu nie ma dla mnie znaczenia). Mogło być dobrze, a jest tylko lekko ponadprzeciętnie, mimo w miarę satysfakcjonującego zakończenia.

24. Północny sztorm - Vladimir Wolff, Warbook 2011 (Kindle)

Pierwsze, co rzuca się w oczy w porównaniu z poprzednimi trzema tomami, to zdecydowanie mniejsza ilość latającego ołowiu. Powieść momentami przypomina Polowanie na Czerwony Październik wzbogacone o akcję wyciągania dzielnych amerykańskich żołnierzy z terytorium wroga. O ile wątek okrętu podwodnego zawodzi (kończy się zbyt nagle i zbyt cicho), to akcja ratunkowa została opisana całkiem przyzwoicie. Jak w dotychczasowych książkach cyklu, także i tu Putin przedstawiony jest jako kombinujący oszołom, a Amerykanie są tymi dobrymi, mimo że bezczelnie naruszają wody terytorialne innego niepodległego państwa. Nie podoba mi się takie podejście do tematu. Z innej beczki: przydałoby się, żeby dalsza część powieści w jakikolwiek sposób nawiązywała do prologu, a tutaj nie bardzo wiadomo, o co chodzi z zatopieniem japońskiego trawlera. Bywało lepiej.

25. Akwarium - Wiktor Suworow, Rebis 2012 (Kindle)

Polecone przez Żonę. Książka, w której Suworow opisuje przebieg swojej kariery od czołgisty poprzez Specnaz po działanie na rzecz GRU. Pisana jest tak, że czyta się ją, jak powieść sensacyjną i można zapomnieć, że wszystkie opisane wydarzenia naprawdę miały miejsce. Autor zajmująco przedstawia metody działania radzieckich służb, poczynając od szkoleń po akcje w terenie, tu i ówdzie rzucając jakąś ciekawostką. Lektura wciąga bez reszty, przy okazji uświadamiając, dlaczego na Suworowa w Rosji cały czas czeka przygotowany nabój. Albo piec krematoryjny.

środa, 5 marca 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #9

W tym tygodniu przeczytałem tylko jedną książkę - domowe porządki i zakupy skutecznie pozbawiły mnie czasu na czytanie (dzisiaj jest piąty dzień brnięcia przez Prezydenta von Dyzmę Wolskiego).

22. Demon Luster - Martyna Raduchowska, Fabryka Słów 2014 (Kindle)

Już poprzedni tom stał na przyzwoitym poziomie, a tym razem jest jeszcze lepiej. Nastrój panujący na kartach powieści jest mroczniejszy niż w Szamance od umarlaków, humoru jest nieco mniej, ale w odpowiednich momentach lektura potrafiła wywołać uśmiech na mojej twarzy. Podoba mi się kreacja głównych bohaterów (mimo że zachowanie Idy z początku jest dość irytujące), w mój gust trafia też wątek śledztwa czy prezentacja powieściowych psychopatów. Trafiło mi się bardzo dobre czytadło na długie, choć coraz krótsze, wieczory i to w momencie, gdy przestałem się spodziewać po urban fantasy wysokiego poziomu.

Podsumowanie lutego

Dwanaście książek przeczytanych w lutym to wynik lepszy niż się spodziewałem (o cztery sztuki lepszy niż rok temu). Co prawda nie zaliczyłem w tym miesiącu żadnej cegły - większość książek była przeciętnej długości - ale i tak jestem zadowolony. W pojedynku Kindle vs papier elektronika wygrała 7:5, co mnie cieszy w perspektywie pozbywania się makulatury i przerzucania się na cyfrowe wersje książek. W planach na przyszłość jest podkręcenie tempa czytania zeszło- i tegorocznej polskiej fantastyki.

Książka miesiąca: Arkady Fiedler - Dziękuję ci, kapitanie
Rozczarowanie miesiąca: Michał Gołkowski - Ołowiany świt (dam mu jeszcze jedną szansę i zakupię Drugi brzeg, jak wyjdzie na Kindle'a).

środa, 26 lutego 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #8

Żona nadal podbija Europę (z przerwą na weekend), więc czas na czytanie jest. Za tydzień zaczynam urlop i będzie go jeszcze więcej. Jestem zadowolony z tego, że w miarę na bieżąco czytam tegoroczną polską fantastykę (lub to, co nią nie jest, ale nazwisko autora sugeruje, że może nią być), a i ze stosem zbudowanym w zeszłym roku posuwam się do przodu. Niestety nowe interesujące mnie książki wychodzą szybciej niż jestem w stanie je czytać.

19. Pradawne zło - Robert Cichowlas, Łukasz Radecki, Replika 2014

Naszła mnie ochota na horror, więc dostałem trzy niezłe opowiadania z umiejętnie utrzymywanym napięciem i dobrze wykreowanym nastrojem. Ogólnie, autorzy tworzą ciekawe opowieści ze starożytnymi istotami w tle, często posługują się drastycznymi scenami, które nie zawsze są konieczne (na przykład fekalne i pornograficzne opisy z Pradawnego zła lub scena z toalety w Świcie szczurów). Całkowicie do mnie przemówiło zakończenie opowiadania Seks to nie wszystko - bez tej obrzydliwej i odrażającej sceny tekst straciłby swój wydźwięk. Miłym akcentem jest natomiast wykorzystanie mitologii Cthulhu w pierwszym utworze, choć wyraźnie widać, że autorom brakuje Lovecraftowskiej subtelności pióra.

20. W objęciach Casanovy - Robert Foryś, Bellona 2014 (Kindle)

Książki Roberta Forysia kupuję regularnie od czasu, kiedy przeczytałem opowiadanie Hetmańska metresa w którymś numerze SFFiH i to mimo faktu, że żadna z nich szczególnie pozytywnego wrażenia na mnie nie zrobiła. Niestety, powinienem był zrezygnować z twórczości tego autora zanim sięgnąłem po W objęciach Casanovy (pewnie tak by się stało, gdyby nie Kindle - na papierze bym tego nie kupił). Tutaj cała "fabuła" prowadzona jest tylko po to, żeby ze szczegółami anatomiczno-fizjologicznymi opisać kolejne łóżkowe wyczyny weneckiego amanta i pewnej polskiej zubożałej arystokratki. Skandalem jest puszczenie przez korektę trzykrotnie w jednym rozdziale słowa "pułka". Naprawdę, szkoda było mojego czasu na to coś.

21. Holocaust F - Cezary Zbierzchowski, Powergraph 2013

Słyszałem dużo pozytywnych opinii o tej książce, sam miałem pozytywne doświadczenia z twórczością Zbierzchowskiego, więc Holocaust F przeczytać musiałem (chciałem się też pospieszyć z lekturą z okazji Identyfikatorów Pyrkonu). Oczekiwania miałem spore i nieco się rozczarowałem, choć nadal jest to porcja bardzo dobrego science fiction. Bardzo dobrze ukazane są przemyślenia i przeżycia głównego bohatera, ciekawie wykreowany został świat, nieco brakuje mi ciągłości pomiędzy poszczególnymi rozdziałami, choć rozumiem, że wynika to z tego, kim jest protagonista. Cieszę się, że w końcu przeczytałem fantastykę, która nie jest czytadłem służącym do zabijania czasu, ale wymaga odrobiny wysiłku przy lekturze.

środa, 19 lutego 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #7

Żona znowu na wygnaniu w Reichu, znowu nie mam się do kogo odezwać, więc czasu na czytanie jakby trochę więcej, choć doba i tak wydaje się być za krótka. Tym razem skończyłem trzy książki, czwarta się czyta - już trzeci raz w tym roku Kindle ma przewagę nad papierem. Ogólnie, tydzień czytelniczo udany, odkryłem też nowego autora, w którego zamierzam inwestować ciężko zarobione złotówki.

16. Ołowiany świt - Michał Gołkowski, Fabryka Słów 2013

Czasem mam tak, że sięgam po niesprawdzonych jeszcze autorów. Jakoś tuż po przeczytaniu Pikniku na skraju drogi Strugackich stwierdziłem, że zanurzę się w Zonie (choć to nie ta sama Zona) jeszcze raz i dam szansę Gołkowskiemu. Niestety pasja autora, widoczna w każdym akapicie książki (nie mogę się zdecydować, czy traktować ją jak powieść, czy zbiór opowiadań), nie przełożyła się na radość czytania. Może dlatego, że uniwersum S.T.A.L.K.E.R.-a w ogóle nie jest mi znane - wiedziałem tylko, że akcja toczy się w strefie skażonej przez elektrownię w Czarnobylu. Nie pasuje mi schemat konstrukcji fabuły: bohater odwiedza lokację, gdzie następuje dungeon crawl połączony ze strzelaniną. Nieco większe nadzieje na coś ciekawego rozbudziły rozdziały Idiotka i Idiota, ale szybko zostały one rozwiane. Dynamika akcji, jaką próbuje wprowadzać autor, sprawia, że tekst jest bardzo chaotyczny i ciężko mi było go strawić. Poza tym lektura mnie po prostu wynudziła. W sumie jedynym jasnym elementem książki jest Zona, ale ona akurat została wymyślona przez kogoś innego. Gołkowski tylko ją ubrał w ładne ciuszki. Z zupełnie innej beczki: ciężko mi się krytykuje książki autorów, których z jakichś powodów uważam za sympatycznych (nawet, jeśli ich nie znam, jak Gołkowskiego lub Jakubowskiego, o którego powieści pisałem tydzień temu) i bardzo zaangażowanych w promocję swojej twórczości; nie najlepiej się czuję z tym, że nie mogę ich pochwalić.

17. Królowa Głodu - Wojcech Chmielarz, BookRage 2014 (Kindle)

Z tym autorem też nigdy wcześniej się nie spotkałem, ale jako że kupiłem w BookRage'owym pakiecie i jest to tegoroczna premiera, wziąłem się za czytanie (jak to z polską fantastyką bywa, głównie pod kątem nominacji do Nagrody Zajdla 2014). Jest to świetny przykład, jak na niewielkiej liczbie stron można bardzo dobrze wykreować świat. Niby jest to postapokalipsa, ale w każdym zdaniu bije po oczach westernowość powieści (Zły Szeryf, samotny kow... jeździec daleko od domu, supertropiciel - super!). Do tego dochodzi domieszka horroru (wszyscy kochają zombi) i szczypta fantasy. Twist fabularny na końcu wbija w ziemię, szkoda tylko, że sama fabuła nie jest nieco bardziej skomplikowana. Będę uważnie śledził dalszy rozwój kariery Chmielarza. Chciałbym też, żeby kolejne pakiety ukazywały się w okolicach pierwszego dnia miesiąca - zazwyczaj jestem wtedy bardziej hojny.

18. Powrót niedoskonały - Marcin Bruczkowski, Znak 2013 (Kindle)

Podsunięte przez Żonę. Jest to ciekawe studium na temat zderzenia kultury japońskiej z polską, powieść o niemożności znalezienia sobie miejsca w teoretycznie swoim otoczeniu, po wielu latach przebywania w innym miejscu. Jest to także opowieść o nostalgii za tym, co zostawiamy za sobą. Książka, którą odbieram też trochę osobiście - Japonia jest miejscem, do którego chciałbym kiedyś wrócić, za którym w pewnym stopniu tęsknię, mimo że spędziłem tam tylko trzy tygodnie. Autor mieszkał tam przez dziesięć lat. Do dokładnego zrozumienia tekstu przydaje się znajomość kanji, hiragany, katakany i cyrylicy, choć znaczenia "krzaków" można się domyślić z kontekstu rozmowy. Nie jest to literatura na poziomie Bezsenności w Tokio, ale bardzo dobrze mi się tę książkę czytało. Jeszcze mały smaczek dla fantastów: bohater czyta Weźmisz czarno kure... Pilipiuka i Wiedźmina.

środa, 12 lutego 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #6

W tym tygodniu miałem kolejną wizytę rodzinną, co przełożyło się na mniejszą liczbę przeczytanych książek. Z drugiej strony, dopadło mnie jakieś choróbsko, które uwięziło mnie w domu, więc po wyjeździe gości miałem teoretycznie sporo czasu na lektury. Piszę "teoretycznie", bo zająłem się jeszcze zdobywaniem platyny w Assassin's Creed: Revelations i uaktualnianiem zdjęć na Picasie (tak, tak, zdjęcia z Japonii już wkrótce). Ostatecznie stanęło więc na dwóch pozycjach. Oto one.

14. Najemnicy. Część I - Paweł Jakubowski, Studio Truso 2013 (Kindle)

Autor udzielający się na Polterze, kilka pozytywnych opinii znalezionych w Sieci i wydanie książki w formie elektronicznej sprawiły, że w końcu zdecydowałem się na zakup Najemników. Niestety, bardzo się rozczarowałem. Wojenne fantasy rozpieściło mnie wysokim poziomem powieści Eriksona i Wegnera, z żalem więc stwierdziłem, że utworowi Pawła Jakubowskiego bliżej jakością do tworów R.A. Salvatore'a niż do wspomnianych autorów. Erpegowość prezentowanej historii wylewa się z kart powieści hektolitrami i naprawdę nie znalazłem ani jednego fragmentu, który by mnie porwał. Bohaterowie zamiast intrygować swoimi tajemnicami, tylko nimi irytują (moim ulubieńcem jest barbarzyńca z gatunku "zabili mi rodzinę i się mszczę"). Z drugiej strony, każdy z nich ma jakieś charakterystyczne cechy, przez które łatwo jest go zapamiętać (bardzo erpegowo zresztą), a jeśli spojrzeć na nich jak na zbiorowość, to kompania najemników prezentuje się całkiem ciekawie. Paradoksalnie, mimo że uważam powieść za słabą, to dobrze mi się ją pochłaniało - już któryś raz spotykam się z takim zjawiskiem - może dlatego dam autorowi kolejną szansę przekonania mnie do swojej twórczości.

15. Iriomote - wyspa dzikich kotów - Krzysztof Schmidt, Nozomi Nakanishi, Zysk i S-ka 2008 (Kindle)

Książka zakupiona jeszcze na fali gromadzenia lektur japońskotematycznych. Tym razem autor (pani Nakanishi pojawia się jako autorka tekstu wyłącznie kurtuazyjnie) wyrusza w celach naukowych na wysepkę Iriomote położoną w archipelagu Riukiu (najdalej na południowy zachód wysunięta część Japonii), a to w celu badania tamtejszego endemicznego gatunku dzikich kotów, odkrytego w połowie XX stulecia. W zasadzie całe dwieście kilka stron tekstu dotyczy tego, jak trudno jest śledzić w tamtejszym terenie migrację poszczególnych osobników i jakie autor wraz z zespołem badaczy napotkali trudności techniczne. I tak na okrągło. Gdzieniegdzie pojawiają się opisy obrzędów i rytuałów odprawianych przez lokalną ludność przy okazji różnych świąt, ale jest tego jak na lekarstwo. Jest to więc zdecydowanie książka o kotach, choć, jak się okazuje, wszystkie dane zgromadzone na ich temat są nie do końca pewne, ale mimo wszystko można się z niej czegoś na ich temat dowiedzieć.

czwartek, 6 lutego 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #5

Notka opóźniona o jeden dzień z powodu awarii internetu.

Luty zacząłem od trzech książek, które czytałem mniej więcej jednocześnie. Na całe szczęście były to przyjemne lektury, choć proporcje fantastyki do niefantastyki w tym tygodniu zostały odwrócone - tylko jedna (za to bardzo dobra) książka fantastyczna. Po raz kolejny też Kindle przegrywa z papierem (za dużo makulatury w domu).

11. Punkt cięcia - Michał Cholewa, Warbook 2013

Kontynuacja Gambitu zmienia przeciwnika wojsk Unii Europejskiej ze Stanów Zjednoczonych na Chiny. W kwestii opisu działań wojennych udało się autorowi utrzymać poziom poprzedniej części - w zajmujący sposób przedstawia bitwy kosmiczne i operacje wywiadu wojskowego. Ciekawie zostało również ukazane Imperium Chińskie wraz z całą dworską etykietą. Cholewa lepiej zaprezentował bohaterów, tym razem widać, że są oni z krwi i kości; nawet Brisbane'a da się polubić. Mankamentów powieści jest niewiele. Pierwszym jest nieco pozbawiony polotu styl autora, choć przyznać trzeba, że książkę czyta się sprawnie (i to mimo tego, że przebijałem się przez nią pięć dni). Kolejna sprawa to niemal całkowite pominięcie wątku, który zawiązał akcję, choć liczę na jego rozwinięcie w kolejnej części.

12. Dziękuję ci, kapitanie - Arkady Fiedler, Bernardinum 2013

Za tę króciutką lekturę zabrałem się, bo była to jedyna książka, jaką miałem przy sobie, oczekując na obiad w Sfinksie. Wcześniej z Fiedlerem miałem styczność w szkole podstawowej przy okazji Dywizjonu 303 i Kanady pachnącej żywicą. Dziękuję ci, kapitanie bardzo przypomina tę pierwszą książkę, przy czym zamiast o lotnikach opowiada o ludziach pracujących na statkach handlowych w czasie drugiej wojny światowej. Autorowi trzeba oddać, że pisze w taki sposób, że z wypiekami na twarzy czytałem tekst, którego tematyka w innym przypadku śmiertelnie by mnie wynudziła. Jest to naprawdę ciekawy zestaw historii o brawurze, bohaterstwie i ułańskiej fantazji zwykłych cywilnych marynarzy, którym przyszło pracować w bardzo niespokojnych czasach. Nie spodziewałem się czegoś tak dobrego.

13. Wałkowanie Ameryki - Marek Wałkuski, Editio 2012 (Kindle)

Kolejna książka, po którą sięgnąłem po przeczytaniu artykułu Wałkuskiego o Stanach Zjednoczonych w miesięczniku Poznaj Świat. Artykuł ten, jak się okazało składa się z fragmentów Wałkowania Ameryki. Autor, przebywający w USA jako korespondent Polskiego Radia, stara się przybliżyć czytelnikowi społeczeństwo amerykańskie, różnice w mentalności pomiędzy tamtejszą ludnością a Europejczykami, przedstawia też zmiany, jakie zachodziły wśród obywateli Stanów Zjednoczonych, a wszystko często uzupełnia statystykami, z których ktoś złośliwy mógłby wyciągnąć wniosek, że Wałkuski jest rasistą (choć przedstawia tylko fakty poparte liczbami). Jest to solidne kompendium wiedzy o zasadach rządzących krajem za Wielką Wodą, które pokazuje przyczyny pewnych zjawisk, za które Stany często są w naszym kraju krytykowane (jak choćby wizy dla Polaków, polish jokes, czy też zbrojne interwencje na całym świecie).

Podsumowanie stycznia

W styczniu przeczytałem łącznie dziesięć książek, czyli o dwie więcej niż rok temu. Siedem z nich było fantastyką, z tego sześć to książki polskich autorów. Tylko dwie książki przeczytałem na Kindle'u, co wiąże się ze sporą ilością nieprzeczytanej makulatury, która zagraca mi cały jeden pokój. Pod kątem nominacji do Nagrody im. Zajdla nie był to szczęśliwy miesiąc - tylko cztery książki zawierały utwory, które mogą być nominowane, co oznacza, że muszę się bardziej sprężyć z czytaniem zeszłorocznych tekstów (jak widać po tym tygodniu, niezbyt mi to wyszło). Zacząłem też sprzedawać rozrzucone po mieszkaniu książki. Na razie idzie nieźle - tylko dwie nie znalazły nabywcy.

Książka miesiąca: Steven Erikson - Wspomnienie lodu
Rozczarowanie miesiąca: Aneta Jadowska - Zwycięzca bierze wszystko

środa, 29 stycznia 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #4

Kolejny tydzień przyniósł tylko jedną przeczytaną książkę (ale za to prawdziwą cegłę), choć i tak przez moment wątpiłem, czy uda mi się ją dokończyć.

10. Wspomnienie lodu - Steven Erikson, MAG 2012

Trzeci tom Malazańskiej Księgi Poległych jest bezpośrednią kontynuacją Ogrodów Księżyca i jako taki wraca do bohaterów, których zdążyłem polubić. Książka przez cały czas trzyma w napięciu, co przy niespełna dziewięciuset stronach jest sporym osiągnięciem - ani przez chwilę nie poczułem się znużony lekturą. Erikson w tym monumentalnym utworze rewelacyjnie przedstawia brud i okrucieństwa wojny (z kanibalizmem i nekrofilią włącznie), a z drugiej strony zostawia sporo miejsca na żołnierski humor, zwłaszcza w dialogach moich ulubionych Podpalaczy Mostów. Fajnie też, że pojawia się coraz więcej informacji na temat historii świata przedstawionego - i to podanych w taki sposób, że nie sprawiają wrażenia wepchniętych na siłę. I choć, jak na mój gust, trochę za dużo tu boskich działań i nadnaturalnych mocy uzyskiwanych przez zwykłych śmiertelników, jest to najlepsza jak do tej pory część cyklu.

środa, 22 stycznia 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #3

W tym tygodniu ukończyłem trzy książki, niestety z jakością lektur nie było zbyt różowo - trafiłem na dwie mocno przeciętne lektury i tylko jedną w miarę przyzwoitą. Po raz pierwszy w tym roku sięgnąłem po Kindle'a. W planie był tydzień pod wezwaniem e-booków, ale Fabryka Słów zwleka z wydaniem elektronicznej wersji Demona Luster, więc znalazłem czas na kolejną powieść Marcina Mortki, która zalegała na półce. Kolejna notka może się ukazać dopiero za dwa tygodnie, jeżeli do następnej środy nie zdołam się uporać z trzecim tomem Malazańskiej Księgi Poległych.

7. Piaski Armagedonu - Vladimir Wolff, Warbook 2011 (Kindle)

Tym razem Wolff postanowił przenieść akcję swojego cyklu z Europy na Bliski Wschód. Podjął się zaprezentowania potencjalnego rozwinięcia konfliktu izraelsko-muzułmańskiego i przyznać muszę, że jest to bardzo prawdopodobna wizja rozwoju wydarzeń. Akcja toczy się wielowątkowo - przedstawione są reakcje różnych państw na toczącą się wojnę (głównie USA i Polski, ale wspomina się też o Rosji). Po raz kolejny pojawia się znany z poprzednich tomów porucznik Wirski, ale znów mam wrażenie, że autor poświęcił mu za mało miejsca. Zupełnie niepotrzebny natomiast jest wątek egipskiego świętego męża; w żaden sposób nie wpływa on na fabułę powieści i jako taki mógłby zostać pominięty bez żadnej straty dla utworu. Innym mankamentem jest dość surowy styl autora. Nie przesłania to jednak faktu, że Piaski Armagedonu czytało mi się o wiele lepiej niż Stalową kurtynę czy Czerwoną apokalipsę.

8. Szubienicznik: Falsum et verum - Jacek Piekara, Wydawnictwo Otwarte 2014 (Kindle)

Piekara znów zaprasza w realia Rzeczypospolitej szlacheckiej za panowania Jana III Sobieskiego. Po raz kolejny cała fabuła sprowadza się do rozmów i opowieści panów braci, które to historie notorycznie przerywane są dygresjami sztucznie pompującymi objętość książki. Przez 340 stron tekstu (w wersji papierowej) wprowadzona w pierwszym tomie intryga wzbogaca się tylko o jeden nowy trop, co doskonale obrazuje ślamazarne tempo fabuły. Cliffhanger, którym kończy się pierwszy tom najlepiej można opisać słowami "z dużej chmury mały deszcz" - tak rozczarowującego rozwiązania sytuacji nie widziałem już dawno. Jak w poprzedniej części, najlepszą stroną powieści jest stylizacja języka na obowiązujący wśród szlachty sarmackiej. Poza tym jest nudno, choć chęć dowiedzenia się, o co chodzi i kto za wszystkim stoi, sprawia, że książkę chce się czytać, a krótsze niż poprzednim razem opowieści czynią książkę mniej nużącą. Powieść znów kończy się cliffhangerem, co oznacza, że należy się spodziewać kontynuacji. Mam nadzieję, że następnym razem nie będę rozczarowany.

9. Dom pod Pękniętym Niebem - Marcin Mortka, Zielona Sowa 2013

Po okładce i tytule spodziewałem się kolejnej książki Mortki przeznaczonej dla młodszego czytelnika. Dostałem jednak bardzo klasyczny i sztampowy survival horror, w którym grupa nastolatków pod opieką indiańskiego przewodnika staje w obliczu tajemniczego zjawiska. Mamy mutantów z lasu, ludzi zamienionych w pseudozombi i niegrzeczny gang motocyklowy, a w to wszystko wmieszane są typowe problemy nastolatków (ze szczególnym uwzględnieniem braku dostępu do Twittera). W każdej chwili poświęconej na czytanie tej powieści miałem wrażenie, że to wszystko już było (zwłaszcza zombi w supermarkecie). Niestety Mortka absolutnie niczego nie wyjaśnia - nie wiadomo, skąd wzięło się całe zjawisko - brakuje też bardziej wyrazistego finału. Otwarte zakończenie sugeruje, że autor pracuje nad kolejnym tomem, a ja ciągle liczę, że, jeżeli się on ukaże, dorówna poziomem bardzo dobremu Mieczowi i kwiatom. Mortkę należy jednak pochwalić za lekkie pióro, które sprawia, że Dom... można połknąć w jeden wieczór (czemu sprzyja też niewielka objętość książki).

środa, 15 stycznia 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #2

W drugim tygodniu stycznia przeczytałem cztery książki. Dwie z nich to kolejne części rozpoczętych przeze mnie cykli (Dora Wilk Jadowskiej i Chłopcy Ćwieka), udało się też przeczytać zajdlowy tekst Marka Baranieckiego - warto było. Wróciłem też do zapoznawania się z literaturą podróżniczą; tym razem przeniosłem się do Afryki wraz z Marcinem Mińkowskim. Na Kindle'u czyta się zaś trzeci tom powieści Vladimira Wolffa o poruczniku Wirskim, o którym parę zdań napiszę w przyszłym tygodniu.

3. Zwycięzca bierze wszystko - Aneta Jadowska, Fabryka Słów 2013

Jak do tej pory, jest to najsłabsza część cyklu. Główna bohaterka, Dora Wilk, wiedźma, matka dla wampirów, alfa dla wilkołaków, z cechami aniołów i diabłów to trochę za dużo jak dla mnie. Ciekawe, jakimi jeszcze supermocami zostanie obdarzona w kolejnych częściach (ma to być heksalogia). Do tego przez pierwszą część książki jest męcząco niestabilna emocjonalnie, później irytuje swoją zdolnością obłaskawienia największej nawet kanalii i najtwardszego twardziela w pięć minut, aby na końcu, w finałowym starciu, złamać mój ulubiony kołek do zawieszania niewiary. Pozostali bohaterowie na szczęście prezentują się dużo lepiej. Świetnie wykreowani zostali anioł Joshua i diabeł Miron, całkiem nieźle wypadają również postacie dalszego planu, jak Lucyfer i Gabriel. Pozytywnie też oceniam wątek archanioła Rafała. Wspomnę jeszcze tylko, że, w porównaniu z poprzednią częścią, wołacz nie występuje już w ilościach hurtowych.

4. Głowa Kasandry - Marek Baraniecki, SuperNOWA 2008

Głowę Kasandry przeczytałem w tym tygodniu w Miesięczniku Fantastyka i postanowiłem zapoznać się z rozwinięciem opowiadania do powieści. Omawiany zbiór tekstów, oprócz tytułowego, zawiera również cztery opowiadania, z których z jednym (Karlgoro, godzina 18:00) również spotkałem się już w MF. Tytułowa Głowa Kasandry błyszczy w książce najjaśniej; jest to rewelacyjna wizja świata po konflikcie atomowym, ze świetnym głównym bohaterem i rewelacyjnym zakończeniem, które wymaga od czytelnika dopowiedzenia sobie dalszego ciągu. W ogóle odniosłem wrażenie, że Baraniecki nie lubi podawać wszystkich rozwiązań na tacy i wymaga od odbiorcy swoich utworów pewnego zaangażowania. Przyjemnie czyta się zbiory, w których nie ma słabych tekstów, a ten dokładnie taki jest.

5. Chłopcy 2. Bangarang - Jakub Ćwiek, SQN 2013

Kolejne powiązane ze sobą opowiadania o dawnych kompanach Piotrusia Pana, którzy bawią się w gang motocyklowy. Tym razem jest nieco słabiej niż poprzednio, choć po dobrym początku, jakim jest Kto się przezywa..., spodziewałem się trochę lepszych tekstów. Drugie opowiadanie, Koci łapki, w ogóle do mnie nie przemówiło, jakby niezbyt pasowało do ogólnego nastroju zbioru, za mało w nim tytułowych Chłopców. Pozostałe utwory są dobre, choć nie rewelacyjne. Widać, że Ćwiek lubi stworzonych przez siebie bohaterów i zamierza się nimi jeszcze przez jakiś czas zajmować, co widać po Epilogu i o czym zaświadcza w Posłowiu. Mam tylko nadzieję, że w następnej kolejności nie napisze podzielonej na dwa tomy powieści, jak w przypadku Kłamcy. Choć zbiór głowy nie urywa, jest to, mimo wszystko, przyjemna opowieść o niechęci do dorastania. Opowiadania są napisane świetnym stylem, mają rewelacyjnych i dających się lubić bohaterów. Wielokrotnie parskałem śmiechem, czytając wypowiadane przez nich kwestie.

6. Tam, gdzie nie ma Coca-Coli - Marcin Mińkowski, Pascal 2011

Reklamę tej książki znalazłem przy okazji czytania artykułu Mińkowskiego o Republice Środkowoafrykańskiej w Poznaj Świat, a ponieważ lubię zapoznawać się z egzotycznymi miejscami, wysupłałem z portfela odpowiednią ilość pieniędzy. Jest to ciekawy obraz życia ludzi w krajach środkowej Afryki (RŚA, Kongo, Demokratyczna Republika Konga, Angola) z masą interesujących informacji, spisany gawędziarskim stylem, ale podany w zbyt chaotyczny jak na mój gust sposób. Poszczególne rozdziały nie są ułożone chronologicznie, akcja często przeskakuje z miejsca na miejsce, z kraju do kraju, autor przechodzi od jednych wydarzeń do rozgrywających się później po to tylko, żeby następnie wrócić do wcześniejszej sytuacji, a samo wtrącenie nie ma żadnego fabularnego związku z otaczającymi je tekstami. Czasem też musiałem się wspierać wikipedią, żeby dowiedzieć się, na terenie jakiego kraju znajduje się opisywane miasto. Szkoda, bo trochę mniej chaosu i byłaby to doskonała książka o Czarnej Afryce, świetnie przedstawiająca mentalność mieszkających tam ludzi. Merytorycznie jednak książka jest bardzo dobra, a do tego została ozdobiona licznymi zdjęciami; całość w pełnym kolorze i na kredzie. Mniam.

środa, 8 stycznia 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #1

Nowy Rok - kolejne minimum sto książek do przeczytania. Poprzednio poszło łatwiej niż się spodziewałem, myślę, że w roku 2014 uda mi się również przekroczyć magiczne sto sztuk. Trzeba w końcu zmniejszyć liczbę książek "Do przeczytania" stojących na półkach lub piętrzących się na podłodze. W pierwszym tygodniu roku udało mi się zaliczyć dwie książki (trzecia się czyta). Obie są niezłymi czytadłami służącymi do zabicia czasu zimowymi wieczorami, bez aspiracji do bycia czymś ambitniejszym. W sam raz do odpoczynku po świąteczno-noworocznym okresie.

1. Szamanka od umarlaków - Martyna Raduchowska, Fabryka Słów 2011

Książkę kupiłem dwa lata temu, ale nie zdążyłem jej przeczytać przed nominowaniem utworów do Nagrody Zajdla, powędrowała więc na półkę. Teraz, w związku ze zbliżającą się premierą drugiego tomu, zdecydowałem się odkurzyć Szamankę dla umarlaków. Powieść okazała się być przyjemnym i wciągającym urban fantasy o medium, które nie chce mieć za wiele wspólnego z własnym talentem, ale sploty okoliczności sprawiają, że nie jest w stanie buntować się przeciwko przeznaczeniu. Fabularnie utwór prezentuje się przyzwoicie, choć po interesującym początku przychodzi parę nudniejszych rozdziałów. Zakończenie natomiast jest w miarę satysfakcjonujące, mimo że pozostaje ono otwarte (a nigdzie nie ma wzmianki, że jest to pierwszy tom). Co jeszcze zwróciło moją uwagę to luźny, swobodny i dowcipny styl autorki, sprawiający, że ciężko się od lektury oderwać. Raduchowskiej udał się debiut książkowy.

2. Felix, Net i Nika oraz Nadprogramowe Historie - Rafał Kosik, Powergraph 2013

Jedenasty tom przygód Felixa, Neta i Niki jest zbiorem opowiadań, z których cztery dostępne były wcześniej w Sieci za darmo, jedno ukazało się w F:WS, pozostałe trzy zaś są zupełnie nowymi tekstami. Na okładce znajduje się informacja, że Nadprogramowe Historie można czytać bez znajomości poprzednich części, ale muszę stwierdzić, że w takim przypadku miałbym problem z pełnym zrozumieniem fabuły niektórych opowiadań. Trzy z nich - Bardzo Senna Ryba, Ściema Smoczysława i Wysłannicy - śmiało mogłyby być rozdziałami wydanych jak dotąd powieści; dotyczy do zwłaszcza ostatniego z wymienionych utworów, który wydaje się być wprost wyciętym ze Świata Zero. Nowe teksty wypadają lepiej od starych, z których najbardziej trafiły do mnie Wędrujące Samogłoski, będące puszczeniem oka do czytelników znających Teoretycznie Możliwą Katastrofę. Bardzo dobrze czyta się Romantyczny Interdyscyplinarny Projekt (choć wątek Pompka i Prumci jest tam zbędny) o kolejnym "genialnym" pomyśle dyrektora Stokrotki; mimo niepotrzebnej komplikacji fabularnej w zakończeniu, ciekawie prezentują się też Wysłannicy, w których przyjaciele przenoszą się do quasi-średniowiecznego świata; zabawna jest również próba przybliżenia postaci agenta Mamrota w Priorytecie Zero. Ogólnie jest więc nieźle, choć odniosłem wrażenie, że Kosik lepiej się czuje, kiedy może się rozpisać na kilkaset stron niż w krótkiej formie.