W zeszłym tygodniu byłem w delegacji w stolicy, więc notki zabrakło. Deadline nominacji do Zajdla się błyskawicznie zbliża, a książek do przeczytania pod tym kątem jeszcze trochę mi zostało; z tego powodu moje lektury stanowi w stu procentach polska fantastyka rocznik 2014.
52. Biała reduta. Tom 1 - Tomasz Kołodziejczak, Fabryka Słów 2014
Ostatnia Rzeczpospolita to ciekawy cykl - także w swojej trzeciej odsłonie, jaką jest Biała reduta Kołodziejczakowi udało się przedstawić niezwykle ciekawy świat, gdzie Polska jest jednym z ostatnich bastionów chroniących ziemi przed najeźdźcami z innych wymiarów. Tutaj mamy do czynienia z czterema wątkami, które w zasadzie się nie zazębiają (a najbardziej oderwany od pozostałych wydaje się być ten dotyczący kolonistów na Marsie), ale odniosłem wrażenie, że gdzieś tam na horyzoncie znajduje się jakiś punkt dla nich wspólny. Poszczególne wątki fabularne są interesujące; może najmniej wciągają przygody Kajetana Kłobudzkiego, kartografa pracującego na pograniczu, ale wydaje się, że są one tylko preludium do czegoś większego. Bardzo dobrze za to zostało ukazane życie w obozie niewolników u balrogów. Przez uczynienie bohaterem jednego z jeńców pojawiła się możliwość przybliżenia czytelnikowi postaci agresorów i ich metod działania. Trochę mi zabrakło mocniejszego powiązania fabularnego z poprzednimi tomami, a zwłaszcza z Czarnym Horyzontem, choć przyznam się szczerze, że niewiele mi z tamtej powieści w pamięci zostało.
53. Opowiem ci mroczną historię - Stefan Darda, Videograf 2014 (Kindle)
Zbiór opowiadań Stefana Dardy, czyli autora, po którego literaturę miałem więcej nie sięgać, ale zachęciła mnie pozytywna ocena tej książki w Nowej Fantastyce. Jest to dziewięć tekstów, opowiadań grozy, które powstały od początku trwania kariery literackiej Dardy. Ponieważ rozstrzał czasowy jest dość duży, da się zaobserwować, jak ewoluował warsztat pisarski autora. O ile w pierwszych utworach jego styl jest drewniany i męczący (do czego miałem zastrzeżenia podczas lektury Czarnego Wygonu), to później wyrabia się on, przez co lektura staje się co najmniej znośna. Większość tekstów kręci się wokół duchów nawiedzających zwykłych ludzi i wpływu zaświatów na otaczającą nas rzeczywistość; rzec by można, że są one bardzo schematyczne. Czasem miałem wrażenie, że element nadnaturalny jest zbędny - dałoby się opisać codzienne problemy bez jego uwzględniania. Ciekawym dodatkiem do książki jest posłowie, w którym autor opisuje genezę poszczególnych utworów; zawsze lubiłem takie odautorskie wynurzenia, przez które można odkryć, co twórcy w głowie siedziało.
54. Na wojnie nie ma niewinnych - Aneta Jadowska, Fabryka Słów 2014
Bałem się tej lektury. Po ostatnich częściach Sagi o Dorze Wilk, które poziomem ostro pikowały w dół, sięgnąłem po zakończenie heksalogii tylko po to, żeby wiedzieć, jak Jadowska zamknie swoją opowieść. No i zamknęła nijako, choć, prawdę mówiąc, nie mam większych zastrzeżeń do samej książki. Ta bowiem jest przyzwoicie napisaną historią (widać, że wyrobił się autorce warsztat pisarski) o poszukiwaniu porwanego wilka przez Dorę i jej sprzymierzeńców. Ot, takie niewymagające czytadło, gdzie Jadowskiej udało się wyeliminować sporo błędów, które popełniała w poprzednich częściach (w końcu trafia się ktoś, kto protagonistce odmawia). Rzecz kuleje natomiast jako finał cyklu. Nie dzieje się tu nic, co epickością wydarzeń przyćmiewałoby którąkolwiek z poprzednich części. Jest to zwykłe starcie Dory z wilkami, nic więcej. Po co więc było wprowadzać potężnych sprzymierzeńców, jak Baal, jeśli w wielkim finale się ich w ogóle nie wykorzystuje? Po co tworzyć dziwne triumwiraty, jeśli nie mają wpływu na nic? Po co w ogóle obdarzać bohaterkę superzdolnościami, jeżeli nie są one w ogóle wykorzystywane? Jako samodzielna powieść, książka jest przyzwoita. Jako zakończenie cyklu rozczarowuje.
55. Przypadek Alicji - Aleksandra Zielińska, W.A.B. 2014 (Kindle)
Kolejna rzecz, po którą sięgnąłem pod wpływem recenzji w Nowej Fantastyce, inaczej w ogóle bym o tej książce nie usłyszał. Jest to bardzo ciekawa i mroczna opowieść o dziewczynie, która zachodzi w niechcianą ciążę i próbuje ją usunąć. Próby pozbycia się dziecka prowadzą Alicję w otchłań szaleństwa, a wydarzenia są tak przedstawione, że nie wiadomo, czy bohaterkę naprawdę otaczają zjawiska nadprzyrodzone, czy też są one jedynie wytworem jej umysłu. Przygnębiający jest też obraz rodziny tytułowej bohaterki - obraz, który, mam wrażenie, nierzadko pojawia się w rzeczywistości, w której żyjemy. Mało przyjemna lektura, ale za to bardzo interesująca.
56. Labirynt Śmierci. Część 1 - Artur Szyndler, Paladynat 2014
No dobra, sam się o to prosiłem. Wiedziałem, że to nie będzie nic dobrego, ale mimo to wydałem swoje ciężko zarobione pieniądze. I to od razu na obie części. Dlaczego? Ano liczyłem na to, że przynajmniej będzie z czego się pośmiać, że będzie to książka tak zła, że aż dobra. Nie wyszło. Trafiła mi się chyba najgorsza książka, jaką w życiu czytałem, choć początek jeszcze nie zapowiadał aż takiej katastrofy. Początek, czyli do momentu zejścia hordy bohaterów do tytułowego Labiryntu Śmierci. No, może jeszcze pierwsza pułapka jest niezła. Potem zaś zaczyna się koszmar. Fabuła to przebijanie się przez podziemia bandy piętnastu (!) paladynów (z których żaden nie jest tym, za kogo się podaje) wspieranej przez bogów, druidów, krasnoludzkiego handlarza i elfkę, którą autor sprowadza do roli seksualnej zabawki. Sama konstrukcja Labiryntu woła o pomstę do nieba. Przeciwnicy liczeni w tysiącach i rozszerzające się pomieszczenia - no po prostu głupota. Mnogość bohaterów sprawia, że Szyndler często o nich zapomina, gubią się oni gdzieś w natłoku walk. Do tego dochodzi fatalny styl i błędy ortograficzne, a poetyckie fragmenty wywołują ból zębów. Nie czytać, unikać, omijać szerokim łukiem, a najlepiej zrzucić atomówkę i zalać betonem. Dla pewności powtórzyć.
57. Ród - Emil Strzeszewski, Genius Creations 2014 (Kindle)
Strzeszewski nie zachwycił mnie swoją Ektenią, więc do Rodu podchodziłem dość ostrożnie. Prawdopodobnie nie skusiłbym się na tę książkę, ale po raz kolejny namówiła mnie do zakupu pozytywna recenzja w NF. Powieść przez pierwsze trzy rozdziały sprawia wrażenie zbioru opowiadań - są to trzy niezależne historie, które łączy jedynie świat przedstawiony. Dopiero czwarta część scala poprzednie w spójną całość. Wspomniany świat przedstawiony jest najmocniejszym punktem utworu. Jest to miasto bez nazwy; nawet nie chodzi o to, że dokładnie zostało opisane - bo nie zostało - autor skupił się raczej na konkretnych lokacjach takich jak bar czy most. Przez cały czas utrzymuje się nastrój noir: alkohol, dym, podejrzane typy. Choćby dlatego warto sięgnąć po tę książkę, mimo że fabuła niezbyt do mnie przemówiła, a chyba nawet jej nie ogarnąłem w całości.
czwartek, 21 maja 2015
piątek, 8 maja 2015
Przeczytane 2015: Tydzień #18
Kolejny tydzień upłynął pod znakiem Kindle'a. Ponieważ szykował się nam krótki wyjazd majówkowy, stwierdziłem, że nie będę zabierał ze sobą niczego wydanego na papierze. Wszystkie lektury przeczytałem pod kątem Nagrody Zajdla.
49. Władcy świtu - Andrzej Zimniak, Rebis 2014 (Kindle)
Odległa przyszłość, odległa galaktyka i główny bohater o nietypowych zdolnościach dały w efekcie bardzo ciekawe science fiction. Protagonista udaje się, czy też zostaje wyekspediowany, na obcą planetę zamieszkaną przez ludzi, którzy biologicznie dostosowali się do tamtejszych warunków i ekosystemu. Powieść interesująca jest z ksenologicznego punktu widzenia: Zimniak sprawnie i sensownie kreuje "kosmitów", pokazuje różnice biologiczne i kulturowe, jakie wykształciły się na przestrzeni wielu lat pomiędzy Ortusem a Ziemią. Bardzo dobrze przedstawione zostało również wtapianie się bohatera w silnie zhierarchizowane społeczeństwo Ortusjan i jego starcie z panującymi tam normami obyczajowymi. Książka zdecydowanie warta jest uwagi.
50. Bóg, honor, trucizna - Robert Foryś, Wydawnictwo Otwarte 2014 (Kindle)
To nie jest książka fantastyczna. Foryś po raz kolejny postanawia umieścić akcję swojej powieści w realiach historycznych (podobnie jak w przypadku W objęciach Casanovy), tym razem decyduje się na czasy panowania Michała Korybuta Wiśniowieckiego i zbliżającej się wojny z Turkami. Skupia się na rozgrywkach politycznych, próbie obalenia króla i stawia go w opozycji do Jana Sobieskiego. Ale najważniejszą rolę odgrywają w powieści postacie kobiece. To one inicjują wszystkie wydarzenia, kierują mężczyznami, którzy są słabi i nie potrafią im się przeciwstawić. Damy knują, trują i rządzą, choć z tylnego siedzenia. Oprócz pań, ciekawie została zaprezentowana również postać króla: z jednej strony przedstawiony jest bardzo negatywnie jako nieudolny władca, z drugiej zaś jako postać tragiczna, która nie radzi sobie z osobistymi problemami. Jedna z najlepszych książek Forysia, jakie przeczytałem, choć szkoda, że nie doprowadził fabuły do momentu śmierci Wiśniowieckiego i objęcia tronu przez Sobieskiego; powieści brakuje wyrazistego zakończenia.
51. Kompleks 7215 - Bartek Biedrzycki, Fabryka Słów 2014 (Kindle)
Odniosłem wrażenie, że autor chciał wydać tę książkę jako część Uniwersum Metro 2033, ale z jakichś przyczyn mu się nie udało i wyszła ona w cyklu Fabryczna Zona Fabryki Słów. Oprócz tytułowej powieści w skład tomu wchodzą też dwa opowiadania: I tak warto żyć o przetrwaniu w Lublinie po zagładzie i Ostatnia posługa rozgrywająca się, podobnie jak Kompleks 7215, w warszawskim metrze. Najlepszym tekstem jest ten najdłuższy. Historia mężczyzny, który przeżył wojnę z wykorzystaniem broni masowego rażenia chroniąc się w tunelach metra i który poszukuje swojego ojca żołnierza może nie jest niczym oryginalnym, ale za to jest w zajmujący sposób opowiedziana i potrafi utrzymać w napięciu. Świat przedstawiony wykreowany został na podobnej zasadzie, co ten stworzony przez Głuchowskiego: poszczególne stacje zajmują różne frakcje, które niekoniecznie chcą ze sobą współpracować. Wędrówka postaci przez podziemia stanowi przegląd lokacji, ale jest ona opowiedziana na tyle sprawnie, że nie męczy wodolejstwem. Bałem się, że będzie kiepsko, a wyszło całkiem przyzwoicie.
49. Władcy świtu - Andrzej Zimniak, Rebis 2014 (Kindle)
Odległa przyszłość, odległa galaktyka i główny bohater o nietypowych zdolnościach dały w efekcie bardzo ciekawe science fiction. Protagonista udaje się, czy też zostaje wyekspediowany, na obcą planetę zamieszkaną przez ludzi, którzy biologicznie dostosowali się do tamtejszych warunków i ekosystemu. Powieść interesująca jest z ksenologicznego punktu widzenia: Zimniak sprawnie i sensownie kreuje "kosmitów", pokazuje różnice biologiczne i kulturowe, jakie wykształciły się na przestrzeni wielu lat pomiędzy Ortusem a Ziemią. Bardzo dobrze przedstawione zostało również wtapianie się bohatera w silnie zhierarchizowane społeczeństwo Ortusjan i jego starcie z panującymi tam normami obyczajowymi. Książka zdecydowanie warta jest uwagi.
50. Bóg, honor, trucizna - Robert Foryś, Wydawnictwo Otwarte 2014 (Kindle)
To nie jest książka fantastyczna. Foryś po raz kolejny postanawia umieścić akcję swojej powieści w realiach historycznych (podobnie jak w przypadku W objęciach Casanovy), tym razem decyduje się na czasy panowania Michała Korybuta Wiśniowieckiego i zbliżającej się wojny z Turkami. Skupia się na rozgrywkach politycznych, próbie obalenia króla i stawia go w opozycji do Jana Sobieskiego. Ale najważniejszą rolę odgrywają w powieści postacie kobiece. To one inicjują wszystkie wydarzenia, kierują mężczyznami, którzy są słabi i nie potrafią im się przeciwstawić. Damy knują, trują i rządzą, choć z tylnego siedzenia. Oprócz pań, ciekawie została zaprezentowana również postać króla: z jednej strony przedstawiony jest bardzo negatywnie jako nieudolny władca, z drugiej zaś jako postać tragiczna, która nie radzi sobie z osobistymi problemami. Jedna z najlepszych książek Forysia, jakie przeczytałem, choć szkoda, że nie doprowadził fabuły do momentu śmierci Wiśniowieckiego i objęcia tronu przez Sobieskiego; powieści brakuje wyrazistego zakończenia.
51. Kompleks 7215 - Bartek Biedrzycki, Fabryka Słów 2014 (Kindle)
Odniosłem wrażenie, że autor chciał wydać tę książkę jako część Uniwersum Metro 2033, ale z jakichś przyczyn mu się nie udało i wyszła ona w cyklu Fabryczna Zona Fabryki Słów. Oprócz tytułowej powieści w skład tomu wchodzą też dwa opowiadania: I tak warto żyć o przetrwaniu w Lublinie po zagładzie i Ostatnia posługa rozgrywająca się, podobnie jak Kompleks 7215, w warszawskim metrze. Najlepszym tekstem jest ten najdłuższy. Historia mężczyzny, który przeżył wojnę z wykorzystaniem broni masowego rażenia chroniąc się w tunelach metra i który poszukuje swojego ojca żołnierza może nie jest niczym oryginalnym, ale za to jest w zajmujący sposób opowiedziana i potrafi utrzymać w napięciu. Świat przedstawiony wykreowany został na podobnej zasadzie, co ten stworzony przez Głuchowskiego: poszczególne stacje zajmują różne frakcje, które niekoniecznie chcą ze sobą współpracować. Wędrówka postaci przez podziemia stanowi przegląd lokacji, ale jest ona opowiedziana na tyle sprawnie, że nie męczy wodolejstwem. Bałem się, że będzie kiepsko, a wyszło całkiem przyzwoicie.
czwartek, 30 kwietnia 2015
Przeczytane 2015: Tydzień #17
Znów tylko jedno książka i po raz kolejny wpływ na to miała twórczość Artura Baniewicza. Niestety zainwestowałem od razu we wszystkie cztery tomy i teraz trzeba przez to wszystko brnąć, bo pieniędzy szkoda.
48. Gdzie księżniczek brak cnotliwych - Artur Baniewicz, SuperNOWA 2004
Zdecydowanie Baniewicz nie zostanie moim ulubionym autorem. Skuszony przyzwoitą recenzją Gadzich godów w Nowej Fantastyce stwierdziłem, że zapoznam się także z poprzednimi tomami Sagi o Czarokrążcy. I to był błąd, choć ostatecznie trzecia część cyklu nie jest tak beznadziejna, jak zapowiadało się po pierwszych dwustu stronach powieści. Wrażenie miałem takie, jakby wszystko co ważne wydarzyło się dawno temu i teraz jest tylko przywoływane w wypowiedziach bohaterów. Akcja toczy się niemal przez cały czas w karczmie, a fabuła opiera się na rozmowach postaci. Problem polega na tym, że żaden z bohaterów nie potrafi słuchać, co inni mają do powiedzenia - wydaje się, że zgodnie z intencjami autora miało być to śmieszne, ale wyszło irytujące i męczące. Nieporozumienia pomiędzy bohaterami zamiast bawić, tylko sztucznie zwiększają rozmiar powieści. Kuleje też ostateczne starcie Debrena z gryfem, kreowanym przez większą część utworu na głównego przeciwnika postaci: zostaje całkowicie pozbawione dramaturgii przez to, w jaki sposób autor decyduje się je poprowadzić. Sam Czarokrążca też drażni: po pewnym czasie z góry wiadomo, że, jeżeli tylko się za coś bierze, na pewno mu się rzecz w jakiś spektakularny sposób nie uda. Ciapowatością przypomina nieco Pratchettowskiego Rincewinda, ale różnica poziomów między nimi to jak niebo a ziemia. Na szczęście został mi jeszcze tylko jeden tom do przeczytania, ale na razie zrobię sobie krótką przerwę od Baniewicza i poczytam coś innego. Masochistą nie jestem.
Wrzuciłem parę nowych książek na Allegro.
48. Gdzie księżniczek brak cnotliwych - Artur Baniewicz, SuperNOWA 2004
Zdecydowanie Baniewicz nie zostanie moim ulubionym autorem. Skuszony przyzwoitą recenzją Gadzich godów w Nowej Fantastyce stwierdziłem, że zapoznam się także z poprzednimi tomami Sagi o Czarokrążcy. I to był błąd, choć ostatecznie trzecia część cyklu nie jest tak beznadziejna, jak zapowiadało się po pierwszych dwustu stronach powieści. Wrażenie miałem takie, jakby wszystko co ważne wydarzyło się dawno temu i teraz jest tylko przywoływane w wypowiedziach bohaterów. Akcja toczy się niemal przez cały czas w karczmie, a fabuła opiera się na rozmowach postaci. Problem polega na tym, że żaden z bohaterów nie potrafi słuchać, co inni mają do powiedzenia - wydaje się, że zgodnie z intencjami autora miało być to śmieszne, ale wyszło irytujące i męczące. Nieporozumienia pomiędzy bohaterami zamiast bawić, tylko sztucznie zwiększają rozmiar powieści. Kuleje też ostateczne starcie Debrena z gryfem, kreowanym przez większą część utworu na głównego przeciwnika postaci: zostaje całkowicie pozbawione dramaturgii przez to, w jaki sposób autor decyduje się je poprowadzić. Sam Czarokrążca też drażni: po pewnym czasie z góry wiadomo, że, jeżeli tylko się za coś bierze, na pewno mu się rzecz w jakiś spektakularny sposób nie uda. Ciapowatością przypomina nieco Pratchettowskiego Rincewinda, ale różnica poziomów między nimi to jak niebo a ziemia. Na szczęście został mi jeszcze tylko jeden tom do przeczytania, ale na razie zrobię sobie krótką przerwę od Baniewicza i poczytam coś innego. Masochistą nie jestem.
Wrzuciłem parę nowych książek na Allegro.
piątek, 24 kwietnia 2015
Przeczytane 2015: Tydzień #16
Notka z jednodniowym opóźnieniem. Wczoraj było odsypianie nocki, faza nicnierobienia i sesja u Sejiego a potem ból głowy z niewyspania - jakoś tak wyszło, że czasu na napisanie bloga zabrakło.
44. Pogrzeb czarownicy - Artur Baniewicz, SuperNOWA 2003
Drugi tom Sagi o Czarokrążcy składa się z dwóch mikropowieści. Pierwsza dotyczy starcia z potworzycą i tego co z niego wynikło (ukłon w stronę wiedźmina), a druga opowiada o spotkaniu Debrena ze starą znajomą. W sumie nic jakoś bardzo porywającego fabularnie, narracja kuleje - jak Baniewicz zabiera się za opisywanie scen akcji, czyni to bardzo chaotycznie i są trudności ze zorientowaniem się, co się dzieje - i może dlatego większość tekstu stanowią dialogi. Te zaś prowadzone są całkiem sprawnie i dowcipnie. Ciekawie też prezentuje się świat w którym toczy się akcja: przedstawiony jest on poprzez wypowiedzi bohaterów i stanowi kalkę naszej rzeczywistości. W sumie nie wiem dlaczego, ale strasznie się z tą książką męczyłem. Tydzień poświęcony na czterysta dwadzieścia stron to zdecydowanie za dużo; nie jest to tak zła książka, żeby zabierała tyle czasu.
45. Samotny krzyżowiec. Ścieżki przeznaczenia - Marek Orłowski, Erica 2014 (Kindle)
Druga część opowieści o Rolandzie z Montferratu skupia się już bardziej na perypetiach głównego bohatera niż na wydarzeniach historycznych. Znów bardzo mocną stroną książki są postacie protagonisty i Starca z Gór i to rozgrywka między nimi dwoma stanowi fabułę książki. Fantastyka nadal występuje w ilościach homeopatycznych, ale jest jej więcej niż poprzednio; do głosu dochodzi też miecz Salomona, który dał tytuł pierwszej części, gdzie pełnił marginalną rolę. Dobrze się to czyta, akcja wciąga, fabularnie też jest przyzwoicie, ale nadal nie wiem, po co opisywać porażkę templariuszy pod Akką w pierwszym rozdziale, jeżeli nigdzie później nie ma żadnego nawiązania do tego wydarzenia. Jest nieco lepiej niż w pierwszym tomie i z niecierpliwością czekam na trzeci tom cyklu (obiło mi się o uszy, że ma być ostatnim), gdzie zapowiada się bardziej fantastyczna opowieść.
46. Co Finowie mają w głowie - Wolfram Eilenberger, Wydawnictwo Dolnośląskie 2012
Podrzucone przez Żonę. Książka pochodzi z serii Z Różą Wiatrów, z którą miałem wcześniej dwukrotnie styczność pod postacią książek W drodze na Hokkaido Willa Fergusona i Zagubiony w Chinach Maartena J. Troosta i w obu przypadkach były to rewelacyjne lektury. Oczekiwania więc miałem spore i nieco się zawiodłem. Za mało w tej książce Finlandii. Autor (będący Niemcem) próbuje zaprezentować mentalność i zachowanie Finów przez pryzmat swoich przygotowań do ślubu z przedstawicielką tego północnego narodu. No i niby porusza ciekawe tematy, ale brakuje mu polotu. Najmocniejszym punktem książki są rozważania na temat fińskiego języka; tutaj poziomem dorównuje wspomnianym wcześniej dwóm książkom.
47. Światy równoległe - antologia, RW2010 2015 (Kindle)
Zbiór opowiadań napisanych przez członków Śląskiego Klubu Fantastyki wydany został w zeszłym roku w wersji papierowej przez Solaris, a teraz jako e-book przez RW2010. Zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony poziomem tekstów; zazwyczaj w antologiach jest równomierne rozłożenie tekstów dobrych i słabych, a tutaj żadne z opowiadań poniżej pewnego poziomu nie schodzi. O ile byłem spokojny o jakość utworów Michała Cholewy (postapokalipsa w skutej lodem Finlandii) i Ani Kańtoch (kryminał SF), to reszta autorów była dla mnie wielką niewiadomą. Okazało się jednak, że twórcy mają masę ciekawych pomysłów, a twisty fabularne w zakończeniach sprawiały, że stwierdzałem "To jest dobre". Oczywiście nie każde opowiadanie trafiło dokładnie w mój gust (np. niezbyt do mnie przemówiły Mefert Marcina Pawełczyka i Hotel Alabama Katarzyny Kubackiej), ale w każdym z nich byłem w stanie znaleźć coś, co mi się podobało. Warto sięgnąć.
44. Pogrzeb czarownicy - Artur Baniewicz, SuperNOWA 2003
Drugi tom Sagi o Czarokrążcy składa się z dwóch mikropowieści. Pierwsza dotyczy starcia z potworzycą i tego co z niego wynikło (ukłon w stronę wiedźmina), a druga opowiada o spotkaniu Debrena ze starą znajomą. W sumie nic jakoś bardzo porywającego fabularnie, narracja kuleje - jak Baniewicz zabiera się za opisywanie scen akcji, czyni to bardzo chaotycznie i są trudności ze zorientowaniem się, co się dzieje - i może dlatego większość tekstu stanowią dialogi. Te zaś prowadzone są całkiem sprawnie i dowcipnie. Ciekawie też prezentuje się świat w którym toczy się akcja: przedstawiony jest on poprzez wypowiedzi bohaterów i stanowi kalkę naszej rzeczywistości. W sumie nie wiem dlaczego, ale strasznie się z tą książką męczyłem. Tydzień poświęcony na czterysta dwadzieścia stron to zdecydowanie za dużo; nie jest to tak zła książka, żeby zabierała tyle czasu.
45. Samotny krzyżowiec. Ścieżki przeznaczenia - Marek Orłowski, Erica 2014 (Kindle)
Druga część opowieści o Rolandzie z Montferratu skupia się już bardziej na perypetiach głównego bohatera niż na wydarzeniach historycznych. Znów bardzo mocną stroną książki są postacie protagonisty i Starca z Gór i to rozgrywka między nimi dwoma stanowi fabułę książki. Fantastyka nadal występuje w ilościach homeopatycznych, ale jest jej więcej niż poprzednio; do głosu dochodzi też miecz Salomona, który dał tytuł pierwszej części, gdzie pełnił marginalną rolę. Dobrze się to czyta, akcja wciąga, fabularnie też jest przyzwoicie, ale nadal nie wiem, po co opisywać porażkę templariuszy pod Akką w pierwszym rozdziale, jeżeli nigdzie później nie ma żadnego nawiązania do tego wydarzenia. Jest nieco lepiej niż w pierwszym tomie i z niecierpliwością czekam na trzeci tom cyklu (obiło mi się o uszy, że ma być ostatnim), gdzie zapowiada się bardziej fantastyczna opowieść.
46. Co Finowie mają w głowie - Wolfram Eilenberger, Wydawnictwo Dolnośląskie 2012
Podrzucone przez Żonę. Książka pochodzi z serii Z Różą Wiatrów, z którą miałem wcześniej dwukrotnie styczność pod postacią książek W drodze na Hokkaido Willa Fergusona i Zagubiony w Chinach Maartena J. Troosta i w obu przypadkach były to rewelacyjne lektury. Oczekiwania więc miałem spore i nieco się zawiodłem. Za mało w tej książce Finlandii. Autor (będący Niemcem) próbuje zaprezentować mentalność i zachowanie Finów przez pryzmat swoich przygotowań do ślubu z przedstawicielką tego północnego narodu. No i niby porusza ciekawe tematy, ale brakuje mu polotu. Najmocniejszym punktem książki są rozważania na temat fińskiego języka; tutaj poziomem dorównuje wspomnianym wcześniej dwóm książkom.
47. Światy równoległe - antologia, RW2010 2015 (Kindle)
Zbiór opowiadań napisanych przez członków Śląskiego Klubu Fantastyki wydany został w zeszłym roku w wersji papierowej przez Solaris, a teraz jako e-book przez RW2010. Zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony poziomem tekstów; zazwyczaj w antologiach jest równomierne rozłożenie tekstów dobrych i słabych, a tutaj żadne z opowiadań poniżej pewnego poziomu nie schodzi. O ile byłem spokojny o jakość utworów Michała Cholewy (postapokalipsa w skutej lodem Finlandii) i Ani Kańtoch (kryminał SF), to reszta autorów była dla mnie wielką niewiadomą. Okazało się jednak, że twórcy mają masę ciekawych pomysłów, a twisty fabularne w zakończeniach sprawiały, że stwierdzałem "To jest dobre". Oczywiście nie każde opowiadanie trafiło dokładnie w mój gust (np. niezbyt do mnie przemówiły Mefert Marcina Pawełczyka i Hotel Alabama Katarzyny Kubackiej), ale w każdym z nich byłem w stanie znaleźć coś, co mi się podobało. Warto sięgnąć.
czwartek, 16 kwietnia 2015
Przeczytane 2015: Tydzień #15
Żona w delegacji, więc niby czasu na czytanie powinno być sporo, ale jakoś tak włączyłem po dłuższej przerwie Playstation i uruchomiłem Arkham City... W efekcie stanęło w tym tygodniu na jednej przeczytanej książce. Wprawdzie kończę już drugi tom Sagi o Czarokrążcy Baniewicza, ale idzie mi to jak krew z nosa; nawet nie chodzi o to, że jest to zła lektura (bo nie jest), ale jakoś nie wywołuje ona u mnie syndromu następnej strony. Za tydzień coś więcej naskrobię na jej temat, a tymczasem...
43. Samotny krzyżowiec. Miecz Salomona - Marek Orłowski, Erica 2014 (Kindle)
Moje pierwsze spotkanie z tym autorem, bo to, o ile się nie mylę, jest jego debiut. Tym, co sprawiło, że sięgnąłem po tę książkę jest umieszczenie jej akcji za czasów wojen krzyżowych; uważam ten okres za niezwykle ciekawy i nośny literacko. Tutaj póki co fabuła nie powala - pomijając tajemnicę templariuszy, składa się na nią w pierwszej części ciąg potyczek rycerstwa europejskiego z armią Saladyna, a dalej misja z gatunku "weź i załatw". Ciekawie za to prezentują się bohaterowie: mężny i niezwyciężony rycerz, honorowy sułtan i mroczny Starzec z Gór. Autor całkiem nieźle orientuje się w realiach historycznych (a przynajmniej takie odniosłem wrażenie) i udaje mu się je sprawnie przelać na karty powieści. Fantastyki tutaj jak na lekarstwo, ale to dobrze; dzięki temu lektura jest ciekawa zamiast stać się kolejnym fantasy. Brakuje mi tu tylko tytułowego miecza króla Salomona - owszem pojawia się on w tekście, ale jest go bardzo mało i jak na razie nie odgrywa żadnej roli fabularnej. Liczę na to, że w kolejnym tomie autor nada mu więcej znaczenia. Wyszedł całkiem niezły debiut, choć Marcinowi Mortce udało się w Mieczu i kwiatach opowiedzieć ciekawszą historię; pozostaje mieć nadzieję że w kolejnych tomach Orłowski się rozkręci i pokaże, że stać go na jeszcze więcej.
43. Samotny krzyżowiec. Miecz Salomona - Marek Orłowski, Erica 2014 (Kindle)
Moje pierwsze spotkanie z tym autorem, bo to, o ile się nie mylę, jest jego debiut. Tym, co sprawiło, że sięgnąłem po tę książkę jest umieszczenie jej akcji za czasów wojen krzyżowych; uważam ten okres za niezwykle ciekawy i nośny literacko. Tutaj póki co fabuła nie powala - pomijając tajemnicę templariuszy, składa się na nią w pierwszej części ciąg potyczek rycerstwa europejskiego z armią Saladyna, a dalej misja z gatunku "weź i załatw". Ciekawie za to prezentują się bohaterowie: mężny i niezwyciężony rycerz, honorowy sułtan i mroczny Starzec z Gór. Autor całkiem nieźle orientuje się w realiach historycznych (a przynajmniej takie odniosłem wrażenie) i udaje mu się je sprawnie przelać na karty powieści. Fantastyki tutaj jak na lekarstwo, ale to dobrze; dzięki temu lektura jest ciekawa zamiast stać się kolejnym fantasy. Brakuje mi tu tylko tytułowego miecza króla Salomona - owszem pojawia się on w tekście, ale jest go bardzo mało i jak na razie nie odgrywa żadnej roli fabularnej. Liczę na to, że w kolejnym tomie autor nada mu więcej znaczenia. Wyszedł całkiem niezły debiut, choć Marcinowi Mortce udało się w Mieczu i kwiatach opowiedzieć ciekawszą historię; pozostaje mieć nadzieję że w kolejnych tomach Orłowski się rozkręci i pokaże, że stać go na jeszcze więcej.
czwartek, 9 kwietnia 2015
Przeczytane 2015: Tydzień #14
Kolejny przyzwoity tydzień: trzy książki, w tym i klasyka, i polska fantastyka. Jutro postaram się wrzucić nową porcję książek na allegro.
40. Smoczy pazur - Artur Baniewicz, SuperNOWA 2003
Książka reklamowana była jako coś dla ludzi tęskniących za wiedźminem. Sięgnąłem po nią, po przeczytaniu w miarę pozytywnej recenzji Gadzich godów Baniewicza w NF - jak zwykle stwierdziłem, że zacznę się zapoznawać z cyklem od pierwszego tomu. W sumie udało się autorowi uzyskać przyzwoite czytadło, ale do poziomu Sapkowskiego książce sporo brakuje. Jest to zbiór czterech humorystycznych opowiadań o magunie (czyli magu uniwersyteckim) z dość prostymi fabułami: ot, jest problem, czarodziej go rozwiązuje - warstwa fabularna jest najsłabszą stroną książki. Autor nadrabia tę wadę kreacją postaci (zwłaszcza protagonisty) i poziomem humoru, który, choć nie jest zbyt wyszukany, nie jest też nachalny i bardzo dobrze tworzy atmosferę opowieści. Nawet okładkowe szczucie cycem nie przeszkadza - przywołuje na myśl lata 80.
41. Jak wam się podoba - William Shakespeare, Wolne Lektury 2012 (Kindle)
Zapoznawania się z twórczością Szekspira ciąg dalszy. Tym razem sięgnąłem po coś lżejszego: żadnych haniebnych morderstw, choć pojawia się typowy dla Anglika motyw rodzinnych waśni. Do tego jest to krótka i przyjemna historia miłosna. W sumie jedynym, co drażni jest deus ex machina w zakończeniu, ale nie wpływa ono w większym stopniu na odbiór tej krótkiej (do zaliczenia w pół wieczora) przyjemnej lektury.
42. Droga donikąd - Michał Gołkowski, Fabryka Słów 2014
Trzeci tom stalkerskiego cyklu Michała Gołkowskiego jest prequelem Ołowianego świtu i opowiada historię pojawienia się Miszy w Zonie. Cieszy fakt, że autor z książki na książkę poprawia swój warsztat. Tym razem wszystko jest przedstawione ładnie i składnie, historia trzyma się kupy i stanowi świetne wprowadzenie do przygód Miszy. Początkowo miałem mieszane uczucia co do motywacji głównego bohatera; rozumiem chęć porzucenia dotychczasowego korporacyjnego życia, ale żeby od razu pchać się na pogranicze białorusko-ukraińskie? A potem przyszła myśl, że przecież są ludzie, którzy wstają z kanapy i idą w świat, więc nie ma się czemu dziwić. W każdym razie, książka mnie niesamowicie wciągnęła. Pokazuje Zonę z perspektywy żółtodzioba i, choć wiadomo, że nic poważnego się Miszy nie stanie, to, w przeciwieństwie do poprzednich dwóch tomów, nie ma tutaj wrażenia, że jest on w stanie poradzić sobie bez większych problemów z każdym zagrożeniem.
40. Smoczy pazur - Artur Baniewicz, SuperNOWA 2003
Książka reklamowana była jako coś dla ludzi tęskniących za wiedźminem. Sięgnąłem po nią, po przeczytaniu w miarę pozytywnej recenzji Gadzich godów Baniewicza w NF - jak zwykle stwierdziłem, że zacznę się zapoznawać z cyklem od pierwszego tomu. W sumie udało się autorowi uzyskać przyzwoite czytadło, ale do poziomu Sapkowskiego książce sporo brakuje. Jest to zbiór czterech humorystycznych opowiadań o magunie (czyli magu uniwersyteckim) z dość prostymi fabułami: ot, jest problem, czarodziej go rozwiązuje - warstwa fabularna jest najsłabszą stroną książki. Autor nadrabia tę wadę kreacją postaci (zwłaszcza protagonisty) i poziomem humoru, który, choć nie jest zbyt wyszukany, nie jest też nachalny i bardzo dobrze tworzy atmosferę opowieści. Nawet okładkowe szczucie cycem nie przeszkadza - przywołuje na myśl lata 80.
41. Jak wam się podoba - William Shakespeare, Wolne Lektury 2012 (Kindle)
Zapoznawania się z twórczością Szekspira ciąg dalszy. Tym razem sięgnąłem po coś lżejszego: żadnych haniebnych morderstw, choć pojawia się typowy dla Anglika motyw rodzinnych waśni. Do tego jest to krótka i przyjemna historia miłosna. W sumie jedynym, co drażni jest deus ex machina w zakończeniu, ale nie wpływa ono w większym stopniu na odbiór tej krótkiej (do zaliczenia w pół wieczora) przyjemnej lektury.
42. Droga donikąd - Michał Gołkowski, Fabryka Słów 2014
Trzeci tom stalkerskiego cyklu Michała Gołkowskiego jest prequelem Ołowianego świtu i opowiada historię pojawienia się Miszy w Zonie. Cieszy fakt, że autor z książki na książkę poprawia swój warsztat. Tym razem wszystko jest przedstawione ładnie i składnie, historia trzyma się kupy i stanowi świetne wprowadzenie do przygód Miszy. Początkowo miałem mieszane uczucia co do motywacji głównego bohatera; rozumiem chęć porzucenia dotychczasowego korporacyjnego życia, ale żeby od razu pchać się na pogranicze białorusko-ukraińskie? A potem przyszła myśl, że przecież są ludzie, którzy wstają z kanapy i idą w świat, więc nie ma się czemu dziwić. W każdym razie, książka mnie niesamowicie wciągnęła. Pokazuje Zonę z perspektywy żółtodzioba i, choć wiadomo, że nic poważnego się Miszy nie stanie, to, w przeciwieństwie do poprzednich dwóch tomów, nie ma tutaj wrażenia, że jest on w stanie poradzić sobie bez większych problemów z każdym zagrożeniem.
czwartek, 2 kwietnia 2015
Przeczytane 2015: Tydzień #13
Kolejny tydzień to trzy przeczytane dość krótkie książki. Marzec zaś udało się zamknąć, zgodnie z planem, z trzynastoma lekturami na koncie.
37. Po stronie mroku - Agnieszka Hałas, RW2010 2012 (Kindle)
Zbiór opowiadań Agnieszki Hałas, którego akcja rozgrywa się w znacznej mierze w Szeolu. Wykreowany świat nasunął mi skojarzenia z twórczością Mai Lidii Kossakowskiej czy też z Boską komedią Dantego, którą swoją drogą muszę w końcu przeczytać w całości. W ogóle autorka często nawiązuje do różnych wyobrażeń życia po śmierci (na przykład dwukrotnie do mitu o Orfeuszu i Eurydyce). Zaprezentowane piekło jest z jednej strony mroczne, z drugiej zaś bardzo przypomina nasz materialny świat. W mojej wyobraźni ukazało się zaś jako coś zbliżonego do planescape'owego Sigil, co chyba oznacza, że za dużo grałem kiedyś w Tormenta. Solidna lektura z bardzo dobrze utworzonym ponurym nastrojem.
38. Polaroidy z zagłady - Paweł Paliński, Powergraph 2014
Zapowiadało się bardzo dobrze: opowieść o kobiecie będącej ostatnim człowiekiem na ziemi po zagładzie, która spowodowała wyginięcie ludzkości. Niestety, im dalej, tym bardziej zmuszałem się do przerzucania stron. Pomijając umiejętnie utrzymywany przez autora nastrój osamotnienia i zagubienia i doskonały pomysł na drugoosobową narrację, ciężko mi tu było znaleźć coś dla siebie i niewiele z treści powieści utknęło mi w pamięci. Na pewno książka była warta sprawdzenia (jak wszystkie z Kontrapunktów, które do tej pory czytałem), ale nie wykorzystała potencjału, jaki posiadała.
39. Unicestwienie - Jeff VanderMeer, Wydawnictwo Otwarte 2013 (Kindle)
Polecanka jednej z wiernych czytelniczek tego bloga. VanderMeer wrzuca czytelnika od razu na głęboką wodę: bohaterowie znajdują się już w tajemniczej Strefie X, ale nie do końca wiadomo, dlaczego jest ona tajemnicza. W trakcie lektury wiele spraw się wyjaśnia: kim są bohaterki i co mają do zrobienia, dowiadujemy się też co nieco o Strefie. Fabularnie jest ciekawie, a wykreowany świat też stoi na wysokim poziomie. Właściwie irytowało mnie tylko tłumaczenie: różnej maści -lożki brzmią dla mnie głupio, a ich nagromadzenie na kartach powieści jest takie, że wywoływało to u mnie ból oczu. Rzut oka na stopkę redakcyjną wyjaśnia w znacznym stopniu stosowanie końcówek żeńskich: nad książką, pomijając okładkę, pracowały wyłącznie kobiety.
37. Po stronie mroku - Agnieszka Hałas, RW2010 2012 (Kindle)
Zbiór opowiadań Agnieszki Hałas, którego akcja rozgrywa się w znacznej mierze w Szeolu. Wykreowany świat nasunął mi skojarzenia z twórczością Mai Lidii Kossakowskiej czy też z Boską komedią Dantego, którą swoją drogą muszę w końcu przeczytać w całości. W ogóle autorka często nawiązuje do różnych wyobrażeń życia po śmierci (na przykład dwukrotnie do mitu o Orfeuszu i Eurydyce). Zaprezentowane piekło jest z jednej strony mroczne, z drugiej zaś bardzo przypomina nasz materialny świat. W mojej wyobraźni ukazało się zaś jako coś zbliżonego do planescape'owego Sigil, co chyba oznacza, że za dużo grałem kiedyś w Tormenta. Solidna lektura z bardzo dobrze utworzonym ponurym nastrojem.
38. Polaroidy z zagłady - Paweł Paliński, Powergraph 2014
Zapowiadało się bardzo dobrze: opowieść o kobiecie będącej ostatnim człowiekiem na ziemi po zagładzie, która spowodowała wyginięcie ludzkości. Niestety, im dalej, tym bardziej zmuszałem się do przerzucania stron. Pomijając umiejętnie utrzymywany przez autora nastrój osamotnienia i zagubienia i doskonały pomysł na drugoosobową narrację, ciężko mi tu było znaleźć coś dla siebie i niewiele z treści powieści utknęło mi w pamięci. Na pewno książka była warta sprawdzenia (jak wszystkie z Kontrapunktów, które do tej pory czytałem), ale nie wykorzystała potencjału, jaki posiadała.
39. Unicestwienie - Jeff VanderMeer, Wydawnictwo Otwarte 2013 (Kindle)
Polecanka jednej z wiernych czytelniczek tego bloga. VanderMeer wrzuca czytelnika od razu na głęboką wodę: bohaterowie znajdują się już w tajemniczej Strefie X, ale nie do końca wiadomo, dlaczego jest ona tajemnicza. W trakcie lektury wiele spraw się wyjaśnia: kim są bohaterki i co mają do zrobienia, dowiadujemy się też co nieco o Strefie. Fabularnie jest ciekawie, a wykreowany świat też stoi na wysokim poziomie. Właściwie irytowało mnie tylko tłumaczenie: różnej maści -lożki brzmią dla mnie głupio, a ich nagromadzenie na kartach powieści jest takie, że wywoływało to u mnie ból oczu. Rzut oka na stopkę redakcyjną wyjaśnia w znacznym stopniu stosowanie końcówek żeńskich: nad książką, pomijając okładkę, pracowały wyłącznie kobiety.
czwartek, 26 marca 2015
Przeczytane 2015: Tydzień #12
Wyszedł mi całkiem niezły tydzień: przeczytałem cztery książki, w tym obszerny czwarty tom Pomnika cesarzowej Achai Andrzeja Ziemiańskiego. Miałem sporo czasu i taki jest efekt.
33. Wygnaniec - Krzysztof Piskorski, BookRage 2013 (Kindle)
Jakoś tak mi się przypadkowo zakolejkował do przeczytania. Książkowy debiut Piskorskiego wypada nieźle - jest to dobrze się czytające i interesujące fantasy w realiach pustynno-arabskich. Autorowi udało się utkać wielowątkową intrygę z dającym się lubić protagonistą; sprawnie przedstawił proces dojścia do władzy religijnych fundamentalistów i konsekwencje takiego wydarzenia, które napędzają fabułę. Ta zaś nie jest zbyt oryginalna: ot, bohater zostaje zmuszony do opuszczenia rodzinnego miasta za sprawą zakulisowych machinacji osób dzierżących władzę. Mimo tego, stwarza ona chęć do sięgnięcia po kolejny tom trylogii Opowieść piasków.
34. Gamedec. Granica rzeczywistości - Marcin Przybyłek, SuperNOWA 2004
Ciągle mnie dręczy to, że nie wiem, co doprowadziło do wydarzeń z Czasu silnych istot, więc postanowiłem powoli zapoznawać się z poprzednimi tomami Gamedeca. Granicę rzeczywistości miałem już okazję kiedyś czytać, więc było to tylko przypomnienie (które, jak się okazało, było potrzebne, bo sporo zdążyłem już zapomnieć). Jest to zbiór dwunastu krótkich opowiadań o gierczanym detektywie, który rozwiązuje sprawy związane z wirtualną rzeczywistością, a przy okazji nie może opanować swojego libido. Wychodzi całkiem fajne czytadło, gdzie fabuła poszczególnych tekstów nie jest przesadnie skomplikowana (na to nie pozwala ich niewielka objętość) i zdarza się, że rozwiązania są przewidywalne. Mimo tej prostoty, świat przedstawiony wciąga i wyzwala ochotę na kolejne opowieści, choć za pierwszym razem moja reakcja na lekturę była bardziej entuzjastyczna.
35. Pomnik cesarzowej Achai. Tom IV - Andrzej Ziemiański, Fabryka Słów 2014 (Kindle)
Kolejna cegła Ziemiańskiego, w której, pomijając zakończenie, niewiele się dzieje. Autor uprawia wodolejstwo, książka nudzi, część wątków jest potraktowana po macoszemu, a niektórzy bohaterowie, odgrywający wcześniej istotną rolę, dostają zdecydowanie za mało czasu antenowego (zwłaszcza Shen). Fajnie się robi, kiedy Ziemiański postanawia odkryć trochę tajemnic związanych z obecnością Anglików po drugiej stronie achajowego globu, ale, gdy już jest ciekawie, tom kończy się cliffhangerem zapowiadającym piątą część. Z jednej strony nuda i strata czasu, z drugiej zaś wydarzenia z końcówki dobrze rokują w kwestii jakości kontynuacji, która, mam nadzieję, będzie zakończeniem serii.
36. Mroczna arena - Mario Puzo, Albatros 2011
Podrzucone przez Żonę. Najsłabsza z dotychczas przeczytanych przeze mnie powieści Puzo, choć może wynika to z faktu, że nie jest to moja literatura. Dostałem bowiem powieść obyczajową, rozgrywającą się w powojennych Niemczech. O ile realia życia w okupowanym kraju przedstawione są ciekawie, to pod względem fabularnym książka mnie wynudziła. Puzo udała się kreacja głównego bohatera, antypatycznej jednostki, amerykańskiego żołnierza, który wchodzi w niezbyt mile widziany związek z Niemką. Nieźle też wypada okupowana Brema, gdzie panuje głód i za wszystko trzeba płacić kartonami papierosów i czekoladą. Zakończenie jest przewidywalne, choć ciężko moim zdaniem byłoby tu wymyślić coś lepszego. Morał z powieści jest taki: nie wolno bać się dentysty. W swoich późniejszych mafijnych utworach Puzo poradził sobie zdecydowanie lepiej niż w debiucie.
33. Wygnaniec - Krzysztof Piskorski, BookRage 2013 (Kindle)
Jakoś tak mi się przypadkowo zakolejkował do przeczytania. Książkowy debiut Piskorskiego wypada nieźle - jest to dobrze się czytające i interesujące fantasy w realiach pustynno-arabskich. Autorowi udało się utkać wielowątkową intrygę z dającym się lubić protagonistą; sprawnie przedstawił proces dojścia do władzy religijnych fundamentalistów i konsekwencje takiego wydarzenia, które napędzają fabułę. Ta zaś nie jest zbyt oryginalna: ot, bohater zostaje zmuszony do opuszczenia rodzinnego miasta za sprawą zakulisowych machinacji osób dzierżących władzę. Mimo tego, stwarza ona chęć do sięgnięcia po kolejny tom trylogii Opowieść piasków.
34. Gamedec. Granica rzeczywistości - Marcin Przybyłek, SuperNOWA 2004
Ciągle mnie dręczy to, że nie wiem, co doprowadziło do wydarzeń z Czasu silnych istot, więc postanowiłem powoli zapoznawać się z poprzednimi tomami Gamedeca. Granicę rzeczywistości miałem już okazję kiedyś czytać, więc było to tylko przypomnienie (które, jak się okazało, było potrzebne, bo sporo zdążyłem już zapomnieć). Jest to zbiór dwunastu krótkich opowiadań o gierczanym detektywie, który rozwiązuje sprawy związane z wirtualną rzeczywistością, a przy okazji nie może opanować swojego libido. Wychodzi całkiem fajne czytadło, gdzie fabuła poszczególnych tekstów nie jest przesadnie skomplikowana (na to nie pozwala ich niewielka objętość) i zdarza się, że rozwiązania są przewidywalne. Mimo tej prostoty, świat przedstawiony wciąga i wyzwala ochotę na kolejne opowieści, choć za pierwszym razem moja reakcja na lekturę była bardziej entuzjastyczna.
35. Pomnik cesarzowej Achai. Tom IV - Andrzej Ziemiański, Fabryka Słów 2014 (Kindle)
Kolejna cegła Ziemiańskiego, w której, pomijając zakończenie, niewiele się dzieje. Autor uprawia wodolejstwo, książka nudzi, część wątków jest potraktowana po macoszemu, a niektórzy bohaterowie, odgrywający wcześniej istotną rolę, dostają zdecydowanie za mało czasu antenowego (zwłaszcza Shen). Fajnie się robi, kiedy Ziemiański postanawia odkryć trochę tajemnic związanych z obecnością Anglików po drugiej stronie achajowego globu, ale, gdy już jest ciekawie, tom kończy się cliffhangerem zapowiadającym piątą część. Z jednej strony nuda i strata czasu, z drugiej zaś wydarzenia z końcówki dobrze rokują w kwestii jakości kontynuacji, która, mam nadzieję, będzie zakończeniem serii.
36. Mroczna arena - Mario Puzo, Albatros 2011
Podrzucone przez Żonę. Najsłabsza z dotychczas przeczytanych przeze mnie powieści Puzo, choć może wynika to z faktu, że nie jest to moja literatura. Dostałem bowiem powieść obyczajową, rozgrywającą się w powojennych Niemczech. O ile realia życia w okupowanym kraju przedstawione są ciekawie, to pod względem fabularnym książka mnie wynudziła. Puzo udała się kreacja głównego bohatera, antypatycznej jednostki, amerykańskiego żołnierza, który wchodzi w niezbyt mile widziany związek z Niemką. Nieźle też wypada okupowana Brema, gdzie panuje głód i za wszystko trzeba płacić kartonami papierosów i czekoladą. Zakończenie jest przewidywalne, choć ciężko moim zdaniem byłoby tu wymyślić coś lepszego. Morał z powieści jest taki: nie wolno bać się dentysty. W swoich późniejszych mafijnych utworach Puzo poradził sobie zdecydowanie lepiej niż w debiucie.
czwartek, 19 marca 2015
Przeczytane 2015: Tydzień #11
Trzy książki udało mi się w tym tygodniu ukończyć, co jest satysfakcjonującym wynikiem, choć przy niewielkiej ich objętości powinno się udać przeczytać czwartą. Prawdę mówiąc, niewiele zabrakło, żeby tak się stało (Wygnaniec Krzyśka Piskorskiego jest na ukończeniu). Czasu na lektury miałem dość dużo, ale poświęciłem go trochę na czasopisma (tegoroczna Nowa Fantastyka, Fantastyka rocznik 1985 i Poznaj Świat z zeszłego roku). Ciekawe, kiedy nadejdzie dzień, że będę z nimi na bieżąco.
30. Kanada pachnąca żywicą - Arkady Fiedler, Bernardinum 2009
Chyba najbardziej kultowa z polskich książek podróżniczych. Czytałem ją już w podstawówce, przygotowując się do olimpiady geograficznej o USA i Kanadzie, ale okazało się, że jedynym, co do dziś pamiętałem z opowieści Fiedlera, była historia Pokahontas. Jak zwykle w przypadku książek z serii Biblioteka Poznaj Świat, ta pozycja również urzeka jakością wydania, choć fotografii jest tu zdecydowanie mniej niż w pozostałych tytułach, które miałem przyjemność wziąć do rąk. W niczym to jednak nie umniejsza faktu, że lektura ta jest bardzo zajmująca. Autor skupia się na pięknie przyrody, z którą zetknął się podczas podróży po drugim największym kraju świata, pokazuje wpływ natury na człowieka z zewnątrz, ale także przedstawia, jakie znaczenie miało przybycie do Ameryki białego człowieka na życie rdzennej ludności. W opisie wyprawy łowieckiej, którym ta książka jest, pojawia się mnóstwo informacji na temat pionierów podporządkowujących sobie i europejskim mocarstwom kanadyjską ziemię. Wszystko przedstawione jest w taki sposób, że ma się ochotę wstać z fotela i ruszyć w świat. I pewnie w ten sposób zaczęła się kariera współczesnych podróżników. Szkoda tylko, że opisywana wyprawa urywa się nagle i brakuje jej zakończenia.
31. Ruchome obrazki - Terry Pratchett, Prószyński i S-ka 2010 (Kindle)
To ostatni tom Świata Dysku, przed przerwą, jaką sobie zamierzam zrobić w twórczości Pratchetta; zamierzam do niej wrócić, jak już uporam się z bieżąco wydawaną polską fantastyką. Jak można się domyślić po tytule, autor bierze tym razem na tapetę Hollywood, mechanizmy, jakimi kieruje się przemysł filmowy i pozycję gwiazd w społeczeństwie. Wszystko oczywiście w krzywym zwierciadle, wynaturzone przez magię i zasady rządzące Dyskiem. Humor jest subtelniejszy niż w poprzednich tomach, a przez to nie zdarza mu się już być męczącym. W zasadzie jest to typowa książka z serii, nie wyróżniająca się spośród innych tomów cyklu ani na plus, ani na minus.
32. Drugie spojrzenie na planetę Ksi - Marcin Kowalczyk, Janusz A. Zajdel, SuperNOWA 2014
Zwycięzca konkursu na kontynuację Całej prawdy o planecie Ksi Janusza A. Zajdla spisał się bardzo przyzwoicie. Akcja powieści toczy się w przeważającej części na tytułowej planecie, a główne role grają astronauci pozostawieni tam w poprzedniej części. Autor (mowa o Marcinie Kowalczyku, bo Zajdel napisał jedynie trzy fragmenty, które dodane zostały również na końcu Całej prawdy...) w pesymistyczny sposób ukazuje zachodzące przemiany ustrojowe, jednocześnie dając prztyczka w nos obradom Okrągłego Stołu. Trochę za mało miejsca poświęcono kapitanowi Slothowi i ziemskim terrorystom, a powieść zakończono w taki sposób, że możliwe staje się bezbolesne napisanie trzeciego tomu.
30. Kanada pachnąca żywicą - Arkady Fiedler, Bernardinum 2009
Chyba najbardziej kultowa z polskich książek podróżniczych. Czytałem ją już w podstawówce, przygotowując się do olimpiady geograficznej o USA i Kanadzie, ale okazało się, że jedynym, co do dziś pamiętałem z opowieści Fiedlera, była historia Pokahontas. Jak zwykle w przypadku książek z serii Biblioteka Poznaj Świat, ta pozycja również urzeka jakością wydania, choć fotografii jest tu zdecydowanie mniej niż w pozostałych tytułach, które miałem przyjemność wziąć do rąk. W niczym to jednak nie umniejsza faktu, że lektura ta jest bardzo zajmująca. Autor skupia się na pięknie przyrody, z którą zetknął się podczas podróży po drugim największym kraju świata, pokazuje wpływ natury na człowieka z zewnątrz, ale także przedstawia, jakie znaczenie miało przybycie do Ameryki białego człowieka na życie rdzennej ludności. W opisie wyprawy łowieckiej, którym ta książka jest, pojawia się mnóstwo informacji na temat pionierów podporządkowujących sobie i europejskim mocarstwom kanadyjską ziemię. Wszystko przedstawione jest w taki sposób, że ma się ochotę wstać z fotela i ruszyć w świat. I pewnie w ten sposób zaczęła się kariera współczesnych podróżników. Szkoda tylko, że opisywana wyprawa urywa się nagle i brakuje jej zakończenia.
31. Ruchome obrazki - Terry Pratchett, Prószyński i S-ka 2010 (Kindle)
To ostatni tom Świata Dysku, przed przerwą, jaką sobie zamierzam zrobić w twórczości Pratchetta; zamierzam do niej wrócić, jak już uporam się z bieżąco wydawaną polską fantastyką. Jak można się domyślić po tytule, autor bierze tym razem na tapetę Hollywood, mechanizmy, jakimi kieruje się przemysł filmowy i pozycję gwiazd w społeczeństwie. Wszystko oczywiście w krzywym zwierciadle, wynaturzone przez magię i zasady rządzące Dyskiem. Humor jest subtelniejszy niż w poprzednich tomach, a przez to nie zdarza mu się już być męczącym. W zasadzie jest to typowa książka z serii, nie wyróżniająca się spośród innych tomów cyklu ani na plus, ani na minus.
32. Drugie spojrzenie na planetę Ksi - Marcin Kowalczyk, Janusz A. Zajdel, SuperNOWA 2014
Zwycięzca konkursu na kontynuację Całej prawdy o planecie Ksi Janusza A. Zajdla spisał się bardzo przyzwoicie. Akcja powieści toczy się w przeważającej części na tytułowej planecie, a główne role grają astronauci pozostawieni tam w poprzedniej części. Autor (mowa o Marcinie Kowalczyku, bo Zajdel napisał jedynie trzy fragmenty, które dodane zostały również na końcu Całej prawdy...) w pesymistyczny sposób ukazuje zachodzące przemiany ustrojowe, jednocześnie dając prztyczka w nos obradom Okrągłego Stołu. Trochę za mało miejsca poświęcono kapitanowi Slothowi i ziemskim terrorystom, a powieść zakończono w taki sposób, że możliwe staje się bezbolesne napisanie trzeciego tomu.
czwartek, 12 marca 2015
Przeczytane 2015: Tydzień #9 i 10
Marne były te dwa tygodnie. Tygodniowy pobyt w Berlinie i Poczdamie zaowocował jedynie dwiema przeczytanymi książkami - po prostu całe dnie spędzaliśmy na zwiedzaniu tych miast, a wieczorami często brakowało siły, żeby coś więcej poczytać. Do tego dorzuciłem ukończonego przed wyjazdem Zajdla i BookRage'ową Brzezińską, z którą uporałem się już po powrocie do kraju.
26. Cała prawda o planecie Ksi - Janusz A. Zajdel, SuperNOWA 2005
Były dwa powody, dla których sięgnąłem po tę książkę. Po pierwsze, wypadało się z nią zapoznać przed przeczytaniem Drugiego spojrzenia na planetę Ksi dokończonego przez Marcina Kowalczyka (wiadomo: chodzi o przeczytanie utworów, które kandydują do Nagrody Zajdla); po drugie, twórczości Zajdla wstyd nie znać, więc nadrabiam zaległości. Naprawdę dziwnie się czuję z moją nieznajomością klasyki literatury fantastycznej, a jakoś nie mogę się zebrać, żeby regularnie po nią sięgać. Dostałem fajne socjologiczne SF, dokładnie takie, jakie lubię, a jakie w dziś pisanej literaturze ciężko znaleźć. Autor wbija szpilę komunizmowi, który ma zaprowadzać równość, a jest systemem opresyjnym, prowadzącym jedynie do powstawania nowych elit. Zastanawiam się tylko, jakim cudem przeszło to przez cenzurę. Czyżby przez świetne stwierdzenie, że jedynie Lenin i Chrystus bezinteresownie dbali o dobro maluczkich?
27. Tajemnicza wyspa - Jules Verne, Masterlab 2013 (Kindle)
Tę książkę z kolei zakupiłem, bo Seji mówił, że jest to sequel 20000 mil podmorskiej żeglugi. W sumie miał rację, choć w zasadzie cała fabuła powieści skupia się na życiu rozbitków na bezludnej wyspie i dziwnych wydarzeniach, które ich spotykają. Ciekawie rzecz wypada językowo: tłumaczenie tego wydania pochodzi z 1929 roku, więc język jest nieco archaiczny, a do tego interesująco wyglądają zmiany, jakie od tego czasu zaszły w polskiej ortografii. Narracja jest trochę monotonna, przez co zdarzało się, że odczuwałem znużenie lekturą, choć fabuła jest intrygująca i trzyma w napięciu. Na koniec jeszcze pytanie do lepiej zorientowanych. Gdzieś w tekście wspomina się kapitana Granta. Czy jest to nawiązanie do Verne'owskich Dzieci kapitana Granta?
28. Faust - Johann Wolfgang Goethe, Wolne Lektury 2013 (Kindle)
Faust był tą lekturą, od której jakoś się w liceum wymigałem, a którą od tamtego czasu bardzo chciałem przeczytać, tylko jakoś okazji nie było. Był to też pierwszy e-book, jaki wgrałem na Kindle'a po jego zakupie (no i półtora roku czekał, aż się do niego przekonam). Wyszło ogromne rozczarowanie. O ile pierwsza część, gdzie zawiązuje się akcja dramatu, wciąga, intryguje i sprawia, że nie można się doczekać, co dalej, to później robi się chaotycznie i tak, że nie bardzo widziałem sens istnienia poszczególnych scen. Może to moja nieuwaga podczas czytania, może jestem za głupi na tę książkę, a może po prostu nie mogę uznać, że Goethe wielkim poetą był i basta, choć słowem posługiwał się bardzo dobrze (ale tutaj sporo zrobił też tłumaczący rzecz Emil Zegadłowicz) No ale jak ma zachwycać, kiedy nie zachwyca?
29. Wody głębokie jak niebo - Anna Brzezińska, BookRage 2013 (Kindle)
A to z kolei poleciła mi Martva, a jako że nabyłem ten zbiór opowiadań przy okazji jednej z akcji BookRage'a, to przekonałem się do przeczytania go, mimo że do twórczości Brzezińskiej podchodzę jak pies do jeża. Do tej pory miałem nieprzyjemność zapoznać się z czterema jej opowiadaniami: dwa mnie wynudziły, jedno uśpiło, a czwartego nie zmęczyłem (to były jeszcze czasy, kiedy potrafiłem odłożyć lekturę jeśli była wybitnie męcząca). Tym razem okazało się, że Brzezińska potrafi zachwycić. Są to ciekawe opowieści fantasy o dążeniu do potęgi, ale też o tym, jak traktuje się odmienność. Autorka posługuje się tu pięknym językiem, świetnie tworzy nastrój i doskonale kreuje świat. I tego odbioru nie przyćmiewają nawet dość proste fabuły - po prostu są one opowiedziane tak, że chce się więcej. Zbiór z wyłącznie dobrymi tekstami. Chyba się przeproszę z Brzezińską.
26. Cała prawda o planecie Ksi - Janusz A. Zajdel, SuperNOWA 2005
Były dwa powody, dla których sięgnąłem po tę książkę. Po pierwsze, wypadało się z nią zapoznać przed przeczytaniem Drugiego spojrzenia na planetę Ksi dokończonego przez Marcina Kowalczyka (wiadomo: chodzi o przeczytanie utworów, które kandydują do Nagrody Zajdla); po drugie, twórczości Zajdla wstyd nie znać, więc nadrabiam zaległości. Naprawdę dziwnie się czuję z moją nieznajomością klasyki literatury fantastycznej, a jakoś nie mogę się zebrać, żeby regularnie po nią sięgać. Dostałem fajne socjologiczne SF, dokładnie takie, jakie lubię, a jakie w dziś pisanej literaturze ciężko znaleźć. Autor wbija szpilę komunizmowi, który ma zaprowadzać równość, a jest systemem opresyjnym, prowadzącym jedynie do powstawania nowych elit. Zastanawiam się tylko, jakim cudem przeszło to przez cenzurę. Czyżby przez świetne stwierdzenie, że jedynie Lenin i Chrystus bezinteresownie dbali o dobro maluczkich?
27. Tajemnicza wyspa - Jules Verne, Masterlab 2013 (Kindle)
Tę książkę z kolei zakupiłem, bo Seji mówił, że jest to sequel 20000 mil podmorskiej żeglugi. W sumie miał rację, choć w zasadzie cała fabuła powieści skupia się na życiu rozbitków na bezludnej wyspie i dziwnych wydarzeniach, które ich spotykają. Ciekawie rzecz wypada językowo: tłumaczenie tego wydania pochodzi z 1929 roku, więc język jest nieco archaiczny, a do tego interesująco wyglądają zmiany, jakie od tego czasu zaszły w polskiej ortografii. Narracja jest trochę monotonna, przez co zdarzało się, że odczuwałem znużenie lekturą, choć fabuła jest intrygująca i trzyma w napięciu. Na koniec jeszcze pytanie do lepiej zorientowanych. Gdzieś w tekście wspomina się kapitana Granta. Czy jest to nawiązanie do Verne'owskich Dzieci kapitana Granta?
28. Faust - Johann Wolfgang Goethe, Wolne Lektury 2013 (Kindle)
Faust był tą lekturą, od której jakoś się w liceum wymigałem, a którą od tamtego czasu bardzo chciałem przeczytać, tylko jakoś okazji nie było. Był to też pierwszy e-book, jaki wgrałem na Kindle'a po jego zakupie (no i półtora roku czekał, aż się do niego przekonam). Wyszło ogromne rozczarowanie. O ile pierwsza część, gdzie zawiązuje się akcja dramatu, wciąga, intryguje i sprawia, że nie można się doczekać, co dalej, to później robi się chaotycznie i tak, że nie bardzo widziałem sens istnienia poszczególnych scen. Może to moja nieuwaga podczas czytania, może jestem za głupi na tę książkę, a może po prostu nie mogę uznać, że Goethe wielkim poetą był i basta, choć słowem posługiwał się bardzo dobrze (ale tutaj sporo zrobił też tłumaczący rzecz Emil Zegadłowicz) No ale jak ma zachwycać, kiedy nie zachwyca?
29. Wody głębokie jak niebo - Anna Brzezińska, BookRage 2013 (Kindle)
A to z kolei poleciła mi Martva, a jako że nabyłem ten zbiór opowiadań przy okazji jednej z akcji BookRage'a, to przekonałem się do przeczytania go, mimo że do twórczości Brzezińskiej podchodzę jak pies do jeża. Do tej pory miałem nieprzyjemność zapoznać się z czterema jej opowiadaniami: dwa mnie wynudziły, jedno uśpiło, a czwartego nie zmęczyłem (to były jeszcze czasy, kiedy potrafiłem odłożyć lekturę jeśli była wybitnie męcząca). Tym razem okazało się, że Brzezińska potrafi zachwycić. Są to ciekawe opowieści fantasy o dążeniu do potęgi, ale też o tym, jak traktuje się odmienność. Autorka posługuje się tu pięknym językiem, świetnie tworzy nastrój i doskonale kreuje świat. I tego odbioru nie przyćmiewają nawet dość proste fabuły - po prostu są one opowiedziane tak, że chce się więcej. Zbiór z wyłącznie dobrymi tekstami. Chyba się przeproszę z Brzezińską.
Subskrybuj:
Posty (Atom)