czwartek, 23 lipca 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #29

Idzie jak po grudzie. Natłok różnych zajęć i konieczność dojazdu do pracy do Katowic zabierają mi sporo czasu, więc nie bardzo mam kiedy czytać. Jak do tego dołożyć próby przebijania się przez sterty czasopism i kolejne settingi do Savage Worlds, to wynik czytelniczy nie może być dobry. W tym tygodniu na tapetę wziąłem wyłącznie tegoroczne premiery z polskiej fantastyki - w sumie trzy niezbyt obszerne książki.

78. Sowie zwierciadło - Andrzej Pilipiuk, Fabryka Słów 2015

Pilipiuk pilnie potrzebuje gotówki, więc wznawia zakończone kilka lat temu cykle. Tym razem postanowił kontynuować sześciotomową serię Oko Jelenia. Akcję rozpoczyna w miejscu, gdzie skończył poprzedni tom: Staszek przeniesiony do XIX stulecia rusza ratować Helę, a Marek wraca do naszej rzeczywistości. Po raz kolejny widać fascynację autora XIX-wiecznymi rzeczami, sprawnie ukazane są różnice w mentalności ówczesnych i dzisiejszych ludzi (na przykład podejście do palenia tytoniu) i pewna tęsknota Pilipiuka za starą moralnością i zasadami. Autor nie byłby sobą, gdyby nie wbił szpili pewnym zjawiskom współczesnego świata - tym razem obrywa się sposobowi prowadzenia dużej działalności gospodarczej w naszym pięknym kraju. Jeśli chodzi o fabułę, to jest ona sprawnie poprowadzona i trzyma w napięciu. Trochę za mało czasu antenowego dostaje Hela (choć już w poprzednich tomach była spychana na dalszy plan); no i robi się żal Staszka z powodu tego, co go spotyka. Ale to już byłby spoiler. Nie wiem też, czym ma być tytułowe sowie zwierciadło. Nie wiem, czy umknęła mi ta nazwa w czasie lektury, czy też Pilipiuk umieścił ją tam od czapy.

79. Szturm straceńców - Piotr Langenfeld, Warbook 2015 (Kindle)

Trzeci tom i zakończenie cyklu Odległe Rubieże zapoczątkowanego przez Vladimira Wolffa. Krótko mówiąc: nie zachwyca. Dla przypomnienia: sytuacja jest taka, że Hitler ginie w zamachu w 1938 roku i II wojna światowa rozpoczyna się dopiero w roku 1941 po napaści Związku Radzieckiego na Polskę. Szturm straceńców zaczyna się w momencie, kiedy wojska radzieckie mają już zdecydowaną przewagę. Langenfeld dość szczegółowo opisuje działania wojenne na wielu frontach, co nie pozwala mu się skupić na bohaterach. O ile w poprzednich częściach, napisanych przez Wolffa, dało się niektórych z nich polubić, to tutaj są oni płascy i nijacy. Do tego sporo miejsca jest marnowane na opis wydarzeń, które nie mają większego znaczenia dla głównego wątku fabuły (jak atak Japonii na ZSRR). Rozczarowałem się.

80. Starość aksolotla - Jacek Dukaj, Allegro 2015 (Kindle)

Ciągle mam Dukajową traumę po Królu bólu, ale mimo niej zdecydowałem się na zakup najnowszej powieści tego autora. Co od razu rzuca się w oczy to to, że jest łatwiejsza w odbiorze od innych dzieł tarnowskiego twórcy. Bardzo ciekawe są założenia fabularne, zgodnie z którymi życie oparte na białku zostaje unicestwione, a przetrwać udaje się tylko tym, którzy przenieśli swoją jaźń do wirtualnej rzeczywistości i teraz mogą umieszczać własną świadomość w maszynach. No i to by było na tyle. Fabuła nie jest zbyt porywająca, a do tego dochodzi nijakie zakończenie. Szkoda, bo wykreowany świat jest świetny i dałoby się z niego nieco więcej wycisnąć.

czwartek, 16 lipca 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #28

Udało mi się ukończyć trzy z czterech zaplanowanych na ten tydzień książek. Zabrałem się też za ostatnie Oko Jelenia i zakończenie Odległych Rubieży - o tym parę słów będzie za tydzień.

75. Boska Komedia - Dante Alighieri, Wolne Lektury 2012 (Kindle)

Klasyka literatury, która chodziła za mną od dawna i na którą w końcu znalazłem chwilę czasu. Męczyłem się z tym trochę, bo, jak już wspomniałem przy okazji Leśmiana, poezja nie należy do moich ulubionych wytworów literackich. No i tak jakoś poczułem się głupi podczas lektury. Większość odniesień, jakie czyni w utworze Dante, była dla mnie niezrozumiała; ewidentnie brakuje mi wiedzy literaturoznawczej i głębszej znajomości realiów, w jakich przyszło autorowi żyć. Cały czas pojawiają się nawiązania do osób znanych Dantemu, ale których nazwiska nic mi nie mówiły. Sytuację mocno uratowały przypisy dodane przez tłumacza, które zajmują prawie czterdzieści procent książki. Niestety nie byłem w stanie przeskakiwać do nich na bieżąco, gdyż każda próba, choć ostatecznie udana, zawieszała czytnik na kilkanaście minut, więc ich lekturę pozostawiłem sobie na koniec. Mimo wszelkich trudności w odbiorze dzieła i mojej niechęci do utworów wierszowanych, podziwiam kunszt, z jakim autor wykreował zaświaty, jego odwagę w prezentowaniu swoich poglądów, często stojącą w opozycji do powszechnie obowiązujących wówczas norm.

76. Atlantyda pod Krakowem - Anna Zając, Novae Res 2014

Tę książkę zakupiłem na spotkaniu autorskim z Anną Zając i to mimo tego, że autorka nieszczególnie potrafiła zachęcić do sięgnięcia po lekturę. No ale ponieważ rzecz dotyczy Nowej Huty, a do tego tej części, w której spędziłem znaczną część swojego życia, wziąłem w ciemno. Na początku jest to umieszczona w przyszłości powieść sensacyjna, gdzie różne stronnictwa dążą do odnalezienia skarbu zakopanego gdzieś na terenie starej Nowej Huty. Potem dochodzą sprawy związane z wędrówką dusz i reinkarnacją i akcja zwalnia, ale przez cały czas fabuła potrafi utrzymać napięcie. Autorka, jako architekt wychowany w tej dzielnicy Krakowa (która na kartach powieści stanowi samodzielne miasto), przedstawia swoją koncepcję architektonicznego zagospodarowania Huty; mam wrażenie, że prezentuje tu swoje niespełnione marzenia odnośnie tego, jak powinna ona wyglądać. Chętnie też sięga do czasów sprzed budowy metalurgicznego molocha, pokazując, jak wyglądało życie na wsiach, w miejscu których postawiono olbrzymi przemysłowy zakład. Może nie jest to wybitna lektura, ale jest bardzo ciekawym wypełniaczem czasu, dla kogoś, kto w Nowej Hucie się wychował.

77. Tropiciel - Vladimir Wolff, Warbook 2014 (Kindle)

Vladimir Wolff zaczyna kolejny cykl. Tym razem jest to czysta powieść sensacyjna, dotycząca mafii, korupcji i zdrady na wysokich szczeblach. Nowym bohaterem stworzonym przez autora jest były amerykański żołnierz oddziałów specjalnych, pół-Polak, pół-Indianin, przyjeżdżający do Polski w roli konsultanta w sprawie morderstwa naszego dyplomaty. Znów głównym wrogiem jest Rosja (mam wrażenie, że Wolff jest rusofobem i wszystko, co złe zrzuca na Putina i jego pomagierów), choć tym razem sprawa dotyczy działalności organizacji przestępczych powiązanych ze szczytami władzy. Fabuła poprowadzona jest bardzo sprawnie i kiedy wydaje się, że historia znalazła swoje rozwiązanie, Wolff dorzuca do ogródka kolejny kamyczek, który ujawnia kolejną warstwę spisku. Bardzo fajna i wciągająca lektura.

czwartek, 9 lipca 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #27

Niestety, perspektywa przeczytania stu pięćdziesięciu książek w tym roku nieco się oddala, gdyż trafił się kolejny tydzień, kiedy wypadłem poniżej własnych oczekiwań. Boska komedia zabrała mi zdecydowanie więcej czasu niż przypuszczałem, choć już kończę czytać przypisy i dzisiaj powinienem się z nią uporać. W efekcie, w tym tygodniu skończyłem tylko jedną książkę. Tyle dobrego, że była to bardzo przyjemna lektura.

74. Utopie - Konrad T. Lewandowski, Narodowe Centrum Kultury 2014

A chodzi tu o kolejny tom serii Zwrotnice Czasu wydawany przez Narodowe Centrum Kultury. Tym razem, w swoim drugim podejściu do tego cyklu, Lewandowski opublikował dwie mikropowieści. Pierwsza z nich, Wysłanniczka bogini przedstawia wersję historii, w której zwyciężyła reakcja pogańska i władcy nasi wypowiedzieli posłuszeństwo hierarchom kościelnym, czy to w postaci papieża, czy też cesarza niemieckiego. Fabułę popychają tutaj niesnaski pomiędzy poszczególnymi plemionami polskich słowian, których przywódcy dążą do własnych egoistycznych celów. Druga opowieść dotyczy wojny z Zakonem Krzyżackim w świecie, gdzie dzięki królowej Jadwidze nie doszło do bitwy pod Grunwaldem. Tekst nieco słabszy od poprzedniego, ale również bardzo interesujący, w którym Lewandowski prezentuje Królestwo Polskie jako światową potęgę, z którą każdy musi się liczyć. Dostałem więc dwie różne wizje Polski, ale obie były niezmiernie wciągające.

czwartek, 2 lipca 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #26

Trochę mi wstyd, bo jak to tak w ciągu tygodnia przeczytać tylko dwie książki o łącznej długości trzystu stron. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że weekend poświęciłem na wizytę w Łodzi i koncert Judas Priest, przez co trzy dni czasu czytelniczego mi uciekły. No a do tego zacząłem Utopie Konrada T. Lewandowskiego i Boską komedię. Mam nadzieję, że kolejny tydzień będzie lepszy, bo wyszło mi, że na koniec czerwca jestem o jedną książkę do tyłu względem założonego planu, a parę cegieł jeszcze na mnie czeka w tym roku.

72. Filmowy wehikuł czasu - Harry Harrison, Amber 1994

Powieść ta kiedyś była publikowana w odcinkach w Fantastyce, ale w moim egzemplarzu czasopisma zawierających ją stron nie ma. Poprzedni właściciel się ich pozbył, brutal jeden, więc zdobyłem wersję książkową. Po tytule łatwo można się domyślić, o co chodzi. Ekipa filmowa dostaje w swoje ręce wehikuł czasu i żeby sprawnie i w terminie dokończyć produkcję przenosi się w przeszłość do czasów Wikingów, co przy okazji zapewnia im bardzo ciekawe plenery. Czytadło jest przyjemne, ale nie jest niczym rewelacyjnym - ot, taka sobie lektura na jeden lub dwa wieczory. Prawdę mówiąc, znając parcie Adama Hollanka na publikację tekstów ambitnych, spodziewałem się czegoś lepszego.

73. Ogrojec baśni - Stefan Grabiński, BookRage 2013 (Kindle)

Szybka lektura z BookRage'a - zbiór kilku opowiadań, a właściwie baśni, autorstwa Stefana Grabińskiego. Jest to bardzo dobre wykorzystanie motywów ludowych, spisane eleganckim stylem, może bez jakiejś porywającej akcji, ale za to ze świetnie wykreowanym nastrojem tajemnicy. Szkoda tylko, że zbiór jest krótki: liczy raptem sześćdziesiąt stron, czyli jest do przeczytania w godzinę, o ile ktoś nie czyta szczególnie szybko.

czwartek, 25 czerwca 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #25

Jakoś tak topornie szło mi w tym tygodniu czytanie książek. Wprawdzie udało mi się skończyć trzy, ale objętością one nie porażają. Ponieważ nominację na Zajdla oddałem, tym razem skusiłem się na dwie niefantastyczne pozycje fantastycznych autorów, a do tego w końcu zabrałem się za kolejną polecankę Żony.

69. Kamienne twarze, marmurowe serca - Rafał Dębski, Rebis 2014 (Kindle)

Jak to zwykle bywa z moimi literackimi zakupami, tak i w tym przypadku sięgnąłem po książkę, bo autor należy do tych twórców, których twórczość kupuję zawsze. W sumie nie zawiodłem się. Dostałem przyzwoite czytadło, z którym można się uporać w dwa wieczory (albo w jeden, jeśli się szybko czyta), poziomem nie odstające od innych utworów Dębskiego. Akcja toczy się w pierwszej połowie XIX wieku, przez karty powieści przewijają się takie postacie jak Mickiewicz czy Słowacki, a to wszystko jest tłem dla poszukiwania skarbu mogącego obalić carat. Ponieważ przez cały czas gdzieś tam przewija się romantyzm, nie mogło zabraknąć miejsca na zakazaną miłość dwojga bohaterów. Dość ciekawa powieść, która wprawdzie głowy nie urywa, ale do zabicia czasu nieźle się nadaje.

70. On wrócił - Timur Vermes, W.A.B. 2014

Genialna okładka spowodowała, że Żona zainteresowała się tą książką podczas wizyty w Empiku, po czym podrzuciła mi ją do przeczytania. Koncepcja fabularna jest ciekawa i zakłada, że Adolf Hitler budzi się we współczesnym Berlinie i patrzymy, co z tego wyniknie. Przesycona humorem powieść pokazuje, jak działają dzisiejsze media, jak zareagowałyby na pojawienie się Führera i, choć rzecz przedstawiona jest w sposób humorystyczny, to wynik działania może przerazić. Obrywa się też niemieckim elitom politycznym od partii rządzących po narodowców. Mocno zastanawiające jest, że, przy dostępie do współczesnych środków masowego przekazu i mimo wiedzy historycznej społeczeństwa, Hitler dzisiaj również mógłby osiągnąć swój cel. Intryguje mnie też kwestia wspomnianej wiedzy historycznej. W pewnym momencie pada nazwisko Martina Bormanna i okazuje się on być postacią dla większości Niemców nieznaną. Jeśli ja wiem o nim co nieco, a ekspertem od historii nie jestem, a dla Niemców faktycznie jest on obcy, to coś jest nie tak.

71. Żołnierze miłujący - Andrzej W. Sawicki, Erica 2014 (Kindle)

Króciutki kryminał będący pierwszą częścią cyklu Dobry Glina. Fabuła osadzona jest w ciekawych realiach historycznych, bo za czasów Księstwa Warszawskiego, i przedstawia śledztwo w sprawie pewnego zamachu terrorystycznego. Autor w interesujący sposób prezentuje działalność policjantów ograniczonych XIX-wiecznymi normami społecznymi, a także zderzenie kultur i zwyczajów polskich i francuskich. Kolejne przyjemne czytadło, jakie wychodzi spod pióra Sawickiego, wolałbym jednak, żeby dokończył któryś z pozostałych dwóch rozpoczętych cykli. Zwłaszcza Nadzieję czerwoną jak śnieg. Potem niech zabiera się za nowe teksty.

czwartek, 18 czerwca 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #23 i 24

Tym razem zbiorcza notka z dwóch tygodni z uwagi na to, że tydzień temu urlopowałem się w Wiśle. Z tej przyczyny zdecydowana większość lektur była w wersji elektronicznej. Spacery, które zajmowały nam znaczną część dnia, sprawiły, że przeczytałem tylko pięć książek. W międzyczasie udało się też oddać Zajdlowskie nominacje.

64. Ksin. Początek - Konrad T. Lewandowski, Nasza Księgarnia 2014 (Kindle)

Ksin jest cyklem Lewandowskiego, po który zamierzałem sięgnąć od dawna, ale zawsze znajdowałem inne lektury wymagające natychmiastowego przeczytania. No ale ponieważ tę część Sagi o Kotołaku można było nominować do Nagrody Zajdla, przyspieszyłem swoją decyzję o zabraniu się za nią. Na powieść składają się dwa wątki: jeden dotyczy kupieckiej córki Aspai, drugi zaś tytułowego kotołaka. I odniosłem wrażenie, wbrew temu, czego można by oczekiwać, że największy nacisk fabularny został położony na dziewczynę i historię jej ucieczki z rodzinnego domu. Część poświęcona Ksinowi natomiast sprawia wrażenie poszatkowanej; nie bardzo wiem, czemu mają służyć poszczególne przygody, jakie przeżywa kotołak - brakuje mi jakiegoś wyraźnego punktu kulminacyjnego, a ostatni rozdział wygląda na doczepiony na siłę, jego związek z wcześniejszymi wydarzeniami jest bardzo delikatny. Co odnotowałem z przyjemnością, przestał mnie drażnić styl autora. W uprzednio przeczytanych przeze mnie jego książkach, choć czytało się je dobrze, sposób prowadzenia narracji z bliżej nieokreślonego powodu działał mi na nerwy. Tutaj takiego zjawiska nie zaobserwowałem.

65. Sodoma - Marcin Wolski, Zysk i S-ka 2014 (Kindle)

A to kolejna lektura przeczytana w związku ze zbliżającym się Zajdlowym deadlinem. Wolski prezentuje wizję świata, w którym zwyciężyły wszystkie ideały, z którymi walczą konserwatyści. Fabuła nawiązuje do biblijnego poszukiwania dziesięciu sprawiedliwych przez Lota i, choć nie ma w niej jakichś nieprzewidywalnych zwrotów akcji, została przedstawiona w sposób wciągający. Ciekawie został też wykreowany antyutopijny świat, gdzie Wolski hiperbolizuje zagrożenia, jakie wiążą się z kierunkiem, w którym zmierza współczesna Europa, ale jednocześnie pokazuje, że istnieje światełko w tunelu i coś z tradycyjnych wartości da się jeszcze uratować.

66. Ślepnąc od świateł - Jakub Żulczyk, Świat Książki 2014 (Kindle)

Bardzo dobra historia handlarza narkotyków, który w przeciągu tygodnia traci swoją ugruntowaną na warszawskim rynku pozycję. Żulczyk przedstawia depresyjny obraz świata, w którym biorą lub chcą brać wszyscy, każdego można kupić i w ogóle jest mało przyjemnie. Jest to też opowieść o tym, jak szybko człowiek może pozbyć się swoich ideałów i złamać zasady, jakimi się kieruje. Zaczyna się od rzeczy drobnych, a kończy się w miejscu, z którego nie ma odwrotu. Bardzo mocna lektura, ale przy tym bardzo zajmująca. Rork spisał się na medal.

67. Drach - Szczepan Twardoch, Wydawnictwo Literackie 2014 (Kindle)

Nie wiem, na podstawie czego stwierdziłem, że najnowsza powieść Twardocha może mnie zainteresować. Do tej pory przeczytałem trzy jego książki, z czego Wieczny Grunwald był jedną z większych tortur czytelniczych, jakich w życiu zaznałem, a dwie pozostałe, czyli Obłęd rotmistrza von Egern i Tak jest dobrze wspominam całkiem przyjemnie, choć za wybitne ich nie uważam. Po raz kolejny w twórczości autora rzecz dotyczy Śląska, śląskości, życia na pograniczu kultury niemieckiej i polskiej. No i znów Twardoch jest niesamowitym pesymistą: w przedstawionym przez niego obrazie nic nie ma znaczenia (jest to fraza, która bardzo często pojawia się kartach powieści). Odniosłem wrażenie, że znaczenia nie ma również fabuła, napisana w sposób achronologiczny, gdzie wydarzenia z różnych epok przeplatają się ze sobą bez wyraźnego rozgraniczenia w tekście. Wynika to z interesującego posunięcia, jakim było uczynienie narratorem ziemi, dla której czas faktycznie nie ma żadnego znaczenia. Lektura jest przez większość czasu ciekawa, choć zabrakło mi jakiegoś mocnego akcentu w zakończeniu. Pewnie dlatego, że nie ma ono znaczenia.

68. Sicco - Wojciech Szyda, Narodowe Centrum Kultury 2014

Kolejna powieść z serii Zwrotnice Czasu, którą umieściłem na półce. Tym razem Wojciech Szyda bierze na tapetę postać świętego Wojciecha i kwestię kradzieży jego relikwii z katedry w Gnieźnie. Pomysł oparcia utworu na rywalizacji kultów dwóch świętych patronów Polski - Wojciecha i Stanisława - jest bardzo ciekawy, ale jego realizacja mnie nie ujęła. Główny bohater w roku 2000 przyjeżdża na Żuławy Wiślane w sobie tylko wiadomym celu. Tutaj doświadcza spotkania z przeszłością opisywanego przez autora w bardzo nastrojowy sposób, ale to wszystko, co można dobrego o książce napisać. Niestety Szyda wprowadza sporo ciekawych motywów, które albo porzuca, albo marnuje, jak na przykład model głowy świętego Wojciecha znaleziony w sklepie lub rosyjska mafia. Wiele z nich, choć zapowiada się interesująco, nie odgrywa żadnego znaczenia dla fabuły. Podobnie średnio ciekawie wygląda przenoszenie akcji w przeszłość - czy to do czasu kradzieży relikwii w roku 1923, czy też do momentu śmierci Wojciecha w roku 997. Szkoda, bo spodziewałem się czegoś zdecydowanie lepszego.

czwartek, 4 czerwca 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #22

Kolejny tydzień dał trzy przeczytane książki. Gdybym wczoraj nie poszedł na cały dzień na rower, udałoby się skończyć też czwartą. Jeśli chodzi o jakość przeczytanych lektur, to, w porównaniu z uprzednio przeczytanymi, znacząco obniżyły one poziom.

61. Gadzie gody - Artur Baniewicz, SuperNOWA 2014

Uporałem się z najbardziej męczącym cyklem, z jakim przyszło mi się do tej pory mierzyć. W Gadzich godach Baniewicz nie kontynuuje przygód Debrena z Dumayki opisanych w trzech poprzednich tomach, ale przenosi nas do czasów, kiedy młody czarokrążca (a właściwie kandydat na niego) wyrusza na stypendium do zamorskiego Anvashu. Fabuła sprowadza się do wyprawy na smoka, co z kolei przekłada się na ponad sześćset stron wodolejstwa; do tego jest ona w wielu miejscach przewidywalna. Jej najmocniejszym punktem jest ciekawe zakończenie, ale to jedyne dobre, co można o niej napisać. Autor nadal nie umie opisywać scen walki, których w powieści jest całkiem sporo. Na szczęście przez dziesięć lat, jakie minęły od wydania Gdzie księżniczek brak cnotliwych trochę popracował nad stylem. Zadowolony nijak nie jestem i mam wrażenie, że Baniewiczowi już podziękuję.

62. Szablą i wąsem - antologia, RW2010 2014 (Kindle)

Do zakupu tego zbioru opowiadań sarmackich zachęciły mnie nazwiska Agnieszki Hałas i Andrzeja W. Sawickiego. Spodziewałem się czegoś w rodzaju twórczości Jacka Komudy i srodze się rozczarowałem. Dopiero później przeczytałem na stronie wydawnictwa, że zgromadzone tu opowiadania prezentują inne spojrzenie na sarmatyzm. Ale właśnie rzecz w tym, że w tekstach jest za mało Sarmacji. Najlepiej wypada Sawicki z Machine de Pologne stawiający w roli głównego bohatera Jana Sobieskiego z czasów, kiedy poznał Marysieńkę; przedstawia steampunkową wizję historii, gdzie wojny są toczone przy użyciu wielkich machin napędzanych duszami - zdecydowanie najciekawiej wykreowany świat spośród wszystkich zgromadzonych w zbiorze utworów. Przyzwoicie prezentuje się jeszcze Iskra Boża Moniki Sokół opierająca się na legendzie o golemie. Pozostałe opowiadania zawodzą: Szatański plan Agnieszki Hałas jest nijaki, Obsydian Stanisława Truchana jest słabo skomponowany i gubi wątki, które są z początku prezentowane jako istotne (hiszpański szlachcic i inkwizycja), Dzięcielina Tomasza Kiliana jest zbyt abstrakcyjna, a Para bellum Dawida Juraszka mnie wymęczyło (choć to jest cecha ogólna jego twórczości, dlatego staram się ją omijać, ale nie zawsze mi wychodzi).

63. Felix, Net i Nika oraz Klątwa Rodu McKillianów - Rafał Kosik, Powergraph 2014

W końcu coś dobrego. W trzynastym tomie cyklu o trójce przyjaciół z warszawskiego gimnazjum autor przenosi akcję do Wielkiej Brytanii i tworzy horror o nawiedzonym szkockim zamczysku, zahacza też o Londyn, przy okazji wbijając szpilę części mieszkających tam Polaków. Fabuła nie jest zbyt skomplikowana, ale została dobrze skonstruowana; po raz kolejny Kosik wykorzystuje sny jako jej motor napędowy. Bohaterowie jak zwykle w formie, a szczególnie cieszy, że ciapowatość Neta irytuje nie tylko mnie, ale i Felixa. Szkoda tylko, że temu ostatniemu nie udaje się spędzać więcej czasu z Laurą - mam cichą nadzieję, że w kolejnych tomach autor dołączy ją do grupy.

czwartek, 28 maja 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #21

Kolejny tydzień minął jak z bicza strzelił, a u mnie na liczniku pojawiły się trzy nowe wysokiej jakości książki. Zabrałem się też za kolejny tom Sagi o Czarokrążcy Artura Baniewicza, ale, podobnie jak z poprzednimi częściami, jego lektura jest drogą przez mękę. Niebawem wyruszam się urlopować, więc przez pewien czas nie będę się odzywał.

58. Czarne bataliony - Piotr Gociek, Fabryka Słów 2014

Kolejna książka, po którą sięgnąłem zachęcony pozytywną recenzją; ponieważ wcześniej nie miałem żadnego kontaktu z twórczością autora, prawdopodobnie ominąłbym tę pozycję. Gociek jest dziennikarzem narodowo-antykomunistycznym i jego poglądy są wyraźnie widoczne w zgromadzonych w zbiorze opowiadaniach. Przedstawiają one często Orwellowskie wizje świata opanowanego przez komunizm, pokazują, jak władza manipuluje ludźmi i mówi im, co mają myśleć. Podobało mi się i z pewnością sięgnę po kolejne książki autora.

59. Gwiezdny Wojownik. Działko, szlafrok i księżniczka - Katarzyna Berenika Miszczuk, Uroboros 2014 (Kindle)

A na ten tytuł trafiłem przypadkiem - chyba pojawił się w jakiejś reklamie albo Empik.com mi zaproponował, że może byłbym zainteresowany. Ponieważ mam bardzo dobre wspomnienia związane z Drugą Szansą Miszczuk, nie wahałem się ani chwili nad zakupem. Okazało się, że jest to drugi biegun fantastyki: wesoła, śmieszna opowieść o grupie ludzi wyruszających na statku kosmicznym, do którego najlepiej pasuje określenie "złom" (Sokół Millenium się kłania), aby ocalić Ziemię przed zbliżającą się asteroidą. Gatunkowo powieść przywołuje skojarzenia ze space operą, choć jej akcja rozgrywa się w całości w obrębie Układu Słonecznego. Ciągle też przed oczami miałem Star Treka. Fajna porcja przyjemnej i niewymagającej lektury. Czekam na kolejne tomy.

60. Okup Krwi - Marcin Jamiołkowski, Genius Creations 2014 (Kindle)

Zaczynałem już wątpić w urban fantasy jako gatunek, a tu trafiła mi się całkiem przyzwoita powieść tego typu. Po raz kolejny trafiłem na coś po przeczytaniu pozytywnej recenzji w NF, inaczej ominąłbym tę książkę. Głównym bohaterem jest Herbert Kruk, mag mieszkający nieopodal Warszawy, który ma dostarczyć pewną przesyłkę. Wartka akcja, mroczna strona magii i tajemnice z przeszłości wywoływały u mnie syndrom następnej strony. Udało mi się zaliczyć kolejną dobrą lekturę w tym tygodniu. Martwię się tylko, czy Jamiołkowski wyda kontynuację; chodzenie z kilkutomowymi cyklami do niszowych wydawnictw jest dość ryzykowne - drugi tom został zapowiedziany w książce na marzec 2015, a na razie nic o nim nie słychać, poza bardzo ogólną zapowiedzią na stronie Genius Creations.

czwartek, 21 maja 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #19 i 20

W zeszłym tygodniu byłem w delegacji w stolicy, więc notki zabrakło. Deadline nominacji do Zajdla się błyskawicznie zbliża, a książek do przeczytania pod tym kątem jeszcze trochę mi zostało; z tego powodu moje lektury stanowi w stu procentach polska fantastyka rocznik 2014.

52. Biała reduta. Tom 1 - Tomasz Kołodziejczak, Fabryka Słów 2014

Ostatnia Rzeczpospolita to ciekawy cykl - także w swojej trzeciej odsłonie, jaką jest Biała reduta Kołodziejczakowi udało się przedstawić niezwykle ciekawy świat, gdzie Polska jest jednym z ostatnich bastionów chroniących ziemi przed najeźdźcami z innych wymiarów. Tutaj mamy do czynienia z czterema wątkami, które w zasadzie się nie zazębiają (a najbardziej oderwany od pozostałych wydaje się być ten dotyczący kolonistów na Marsie), ale odniosłem wrażenie, że gdzieś tam na horyzoncie znajduje się jakiś punkt dla nich wspólny. Poszczególne wątki fabularne są interesujące; może najmniej wciągają przygody Kajetana Kłobudzkiego, kartografa pracującego na pograniczu, ale wydaje się, że są one tylko preludium do czegoś większego. Bardzo dobrze za to zostało ukazane życie w obozie niewolników u balrogów. Przez uczynienie bohaterem jednego z jeńców pojawiła się możliwość przybliżenia czytelnikowi postaci agresorów i ich metod działania. Trochę mi zabrakło mocniejszego powiązania fabularnego z poprzednimi tomami, a zwłaszcza z Czarnym Horyzontem, choć przyznam się szczerze, że niewiele mi z tamtej powieści w pamięci zostało.

53. Opowiem ci mroczną historię - Stefan Darda, Videograf 2014 (Kindle)

Zbiór opowiadań Stefana Dardy, czyli autora, po którego literaturę miałem więcej nie sięgać, ale zachęciła mnie pozytywna ocena tej książki w Nowej Fantastyce. Jest to dziewięć tekstów, opowiadań grozy, które powstały od początku trwania kariery literackiej Dardy. Ponieważ rozstrzał czasowy jest dość duży, da się zaobserwować, jak ewoluował warsztat pisarski autora. O ile w pierwszych utworach jego styl jest drewniany i męczący (do czego miałem zastrzeżenia podczas lektury Czarnego Wygonu), to później wyrabia się on, przez co lektura staje się co najmniej znośna. Większość tekstów kręci się wokół duchów nawiedzających zwykłych ludzi i wpływu zaświatów na otaczającą nas rzeczywistość; rzec by można, że są one bardzo schematyczne. Czasem miałem wrażenie, że element nadnaturalny jest zbędny - dałoby się opisać codzienne problemy bez jego uwzględniania. Ciekawym dodatkiem do książki jest posłowie, w którym autor opisuje genezę poszczególnych utworów; zawsze lubiłem takie odautorskie wynurzenia, przez które można odkryć, co twórcy w głowie siedziało.

54. Na wojnie nie ma niewinnych - Aneta Jadowska, Fabryka Słów 2014

Bałem się tej lektury. Po ostatnich częściach Sagi o Dorze Wilk, które poziomem ostro pikowały w dół, sięgnąłem po zakończenie heksalogii tylko po to, żeby wiedzieć, jak Jadowska zamknie swoją opowieść. No i zamknęła nijako, choć, prawdę mówiąc, nie mam większych zastrzeżeń do samej książki. Ta bowiem jest przyzwoicie napisaną historią (widać, że wyrobił się autorce warsztat pisarski) o poszukiwaniu porwanego wilka przez Dorę i jej sprzymierzeńców. Ot, takie niewymagające czytadło, gdzie Jadowskiej udało się wyeliminować sporo błędów, które popełniała w poprzednich częściach (w końcu trafia się ktoś, kto protagonistce odmawia). Rzecz kuleje natomiast jako finał cyklu. Nie dzieje się tu nic, co epickością wydarzeń przyćmiewałoby którąkolwiek z poprzednich części. Jest to zwykłe starcie Dory z wilkami, nic więcej. Po co więc było wprowadzać potężnych sprzymierzeńców, jak Baal, jeśli w wielkim finale się ich w ogóle nie wykorzystuje? Po co tworzyć dziwne triumwiraty, jeśli nie mają wpływu na nic? Po co w ogóle obdarzać bohaterkę superzdolnościami, jeżeli nie są one w ogóle wykorzystywane? Jako samodzielna powieść, książka jest przyzwoita. Jako zakończenie cyklu rozczarowuje.

55. Przypadek Alicji - Aleksandra Zielińska, W.A.B. 2014 (Kindle)

Kolejna rzecz, po którą sięgnąłem pod wpływem recenzji w Nowej Fantastyce, inaczej w ogóle bym o tej książce nie usłyszał. Jest to bardzo ciekawa i mroczna opowieść o dziewczynie, która zachodzi w niechcianą ciążę i próbuje ją usunąć. Próby pozbycia się dziecka prowadzą Alicję w otchłań szaleństwa, a wydarzenia są tak przedstawione, że nie wiadomo, czy bohaterkę naprawdę otaczają zjawiska nadprzyrodzone, czy też są one jedynie wytworem jej umysłu. Przygnębiający jest też obraz rodziny tytułowej bohaterki - obraz, który, mam wrażenie, nierzadko pojawia się w rzeczywistości, w której żyjemy. Mało przyjemna lektura, ale za to bardzo interesująca.

56. Labirynt Śmierci. Część 1 - Artur Szyndler, Paladynat 2014

No dobra, sam się o to prosiłem. Wiedziałem, że to nie będzie nic dobrego, ale mimo to wydałem swoje ciężko zarobione pieniądze. I to od razu na obie części. Dlaczego? Ano liczyłem na to, że przynajmniej będzie z czego się pośmiać, że będzie to książka tak zła, że aż dobra. Nie wyszło. Trafiła mi się chyba najgorsza książka, jaką w życiu czytałem, choć początek jeszcze nie zapowiadał aż takiej katastrofy. Początek, czyli do momentu zejścia hordy bohaterów do tytułowego Labiryntu Śmierci. No, może jeszcze pierwsza pułapka jest niezła. Potem zaś zaczyna się koszmar. Fabuła to przebijanie się przez podziemia bandy piętnastu (!) paladynów (z których żaden nie jest tym, za kogo się podaje) wspieranej przez bogów, druidów, krasnoludzkiego handlarza i elfkę, którą autor sprowadza do roli seksualnej zabawki. Sama konstrukcja Labiryntu woła o pomstę do nieba. Przeciwnicy liczeni w tysiącach i rozszerzające się pomieszczenia - no po prostu głupota. Mnogość bohaterów sprawia, że Szyndler często o nich zapomina, gubią się oni gdzieś w natłoku walk. Do tego dochodzi fatalny styl i błędy ortograficzne, a poetyckie fragmenty wywołują ból zębów. Nie czytać, unikać, omijać szerokim łukiem, a najlepiej zrzucić atomówkę i zalać betonem. Dla pewności powtórzyć.

57. Ród - Emil Strzeszewski, Genius Creations 2014 (Kindle)

Strzeszewski nie zachwycił mnie swoją Ektenią, więc do Rodu podchodziłem dość ostrożnie. Prawdopodobnie nie skusiłbym się na tę książkę, ale po raz kolejny namówiła mnie do zakupu pozytywna recenzja w NF. Powieść przez pierwsze trzy rozdziały sprawia wrażenie zbioru opowiadań - są to trzy niezależne historie, które łączy jedynie świat przedstawiony. Dopiero czwarta część scala poprzednie w spójną całość. Wspomniany świat przedstawiony jest najmocniejszym punktem utworu. Jest to miasto bez nazwy; nawet nie chodzi o to, że dokładnie zostało opisane - bo nie zostało - autor skupił się raczej na konkretnych lokacjach takich jak bar czy most. Przez cały czas utrzymuje się nastrój noir: alkohol, dym, podejrzane typy. Choćby dlatego warto sięgnąć po tę książkę, mimo że fabuła niezbyt do mnie przemówiła, a chyba nawet jej nie ogarnąłem w całości.

piątek, 8 maja 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #18

Kolejny tydzień upłynął pod znakiem Kindle'a. Ponieważ szykował się nam krótki wyjazd majówkowy, stwierdziłem, że nie będę zabierał ze sobą niczego wydanego na papierze. Wszystkie lektury przeczytałem pod kątem Nagrody Zajdla.

49. Władcy świtu - Andrzej Zimniak, Rebis 2014 (Kindle)

Odległa przyszłość, odległa galaktyka i główny bohater o nietypowych zdolnościach dały w efekcie bardzo ciekawe science fiction. Protagonista udaje się, czy też zostaje wyekspediowany, na obcą planetę zamieszkaną przez ludzi, którzy biologicznie dostosowali się do tamtejszych warunków i ekosystemu. Powieść interesująca jest z ksenologicznego punktu widzenia: Zimniak sprawnie i sensownie kreuje "kosmitów", pokazuje różnice biologiczne i kulturowe, jakie wykształciły się na przestrzeni wielu lat pomiędzy Ortusem a Ziemią. Bardzo dobrze przedstawione zostało również wtapianie się bohatera w silnie zhierarchizowane społeczeństwo Ortusjan i jego starcie z panującymi tam normami obyczajowymi. Książka zdecydowanie warta jest uwagi.

50. Bóg, honor, trucizna - Robert Foryś, Wydawnictwo Otwarte 2014 (Kindle)

To nie jest książka fantastyczna. Foryś po raz kolejny postanawia umieścić akcję swojej powieści w realiach historycznych (podobnie jak w przypadku W objęciach Casanovy), tym razem decyduje się na czasy panowania Michała Korybuta Wiśniowieckiego i zbliżającej się wojny z Turkami. Skupia się na rozgrywkach politycznych, próbie obalenia króla i stawia go w opozycji do Jana Sobieskiego. Ale najważniejszą rolę odgrywają w powieści postacie kobiece. To one inicjują wszystkie wydarzenia, kierują mężczyznami, którzy są słabi i nie potrafią im się przeciwstawić. Damy knują, trują i rządzą, choć z tylnego siedzenia. Oprócz pań, ciekawie została zaprezentowana również postać króla: z jednej strony przedstawiony jest bardzo negatywnie jako nieudolny władca, z drugiej zaś jako postać tragiczna, która nie radzi sobie z osobistymi problemami. Jedna z najlepszych książek Forysia, jakie przeczytałem, choć szkoda, że nie doprowadził fabuły do momentu śmierci Wiśniowieckiego i objęcia tronu przez Sobieskiego; powieści brakuje wyrazistego zakończenia.

51. Kompleks 7215 - Bartek Biedrzycki, Fabryka Słów 2014 (Kindle)

Odniosłem wrażenie, że autor chciał wydać tę książkę jako część Uniwersum Metro 2033, ale z jakichś przyczyn mu się nie udało i wyszła ona w cyklu Fabryczna Zona Fabryki Słów. Oprócz tytułowej powieści w skład tomu wchodzą też dwa opowiadania: I tak warto żyć o przetrwaniu w Lublinie po zagładzie i Ostatnia posługa rozgrywająca się, podobnie jak Kompleks 7215, w warszawskim metrze. Najlepszym tekstem jest ten najdłuższy. Historia mężczyzny, który przeżył wojnę z wykorzystaniem broni masowego rażenia chroniąc się w tunelach metra i który poszukuje swojego ojca żołnierza może nie jest niczym oryginalnym, ale za to jest w zajmujący sposób opowiedziana i potrafi utrzymać w napięciu. Świat przedstawiony wykreowany został na podobnej zasadzie, co ten stworzony przez Głuchowskiego: poszczególne stacje zajmują różne frakcje, które niekoniecznie chcą ze sobą współpracować. Wędrówka postaci przez podziemia stanowi przegląd lokacji, ale jest ona opowiedziana na tyle sprawnie, że nie męczy wodolejstwem. Bałem się, że będzie kiepsko, a wyszło całkiem przyzwoicie.