Tempo czytania spadło mi do mniej więcej jednej książki tygodniowo i dziwnie się z tym czuję. W trakcie urlopu też nie udało mi się za dużo przeczytać, co spowodowało, że sierpień skończyłem z raptem czterema książkami na koncie. Może wrzesień będzie lepszy - wracam do pracy, więc w przerwach powinno się udać wygospodarować trochę czasu na lekturę. A z innej beczki: gratulacje dla Roberta Wegnera za Zajdlowy dublet. Teraz pozostaje mi skupić się na tegorocznej polskiej fantastyce, żeby przygotować się do kolejnej edycji Nagrody.
45. Olga i osty - Agnieszka Hałas, W.A.B. 2016 (Kindle)
Lubię prozę Hałas - jest elegancka językowo i bardzo nastrojowa. Tak jest i tym razem: bohaterka trafia do dziwnej, przypominającej marzenia senne krainy. Może nowe miejsce nie jest tak wykręcone jak Kraina Czarów z powieści Carrolla, ale nieustannie przywoływało mi na myśl kreację Anglika. Mam ambiwalentne odczucia, jeśli chodzi o tę książkę: z jednej strony mnie zachwyciła, z drugiej poczułem się znużony. Ciekawi są bohaterowie, interesująco skonstruowane relacje między nimi, rewelacyjnie wprowadzony został nastrój magii i tajemnicy, ale czegoś mi w tej powieści zabrakło. Może chodzi o to, że nie znalazłem tu jakiejś szczególnie porywającej fabuły - akcja toczy się leniwie, ale może właśnie o to chodziło, żeby nie zasypywać czytelnika nawałem wydarzeń. W każdym razie nadal będę czytał książki tej autorki, choćby dla samych doznań estetycznych.
46. Grimm City. Wilk! - Jakub Ćwiek, SQN 2016 (Kindle)
Kuba rozpoczął kolejny cykl, a ja ciągle czekam na drugi tom Krzyża Południa. Nic to, przyjdzie mi jeszcze poczekać, choć autor zarzeka się, że praca wre. Co do nowego dzieła Ćwieka, to po znowu jest ciekawie. Po raz kolejny zachwyca mnie jego zdolność tworzenia nawiązań do innych wytworów kultury, tym razem, jak można się domyślić na podstawie tytułu, do twórczości braci Grimm. Świetnie wytworzona została atmosfera kryminału noir, do tego bardzo interesująco prezentuje się miejsce akcji, czyli tytułowe Grimm City. To jest taki kryminał, jakie lubię, choć przy Dreszczu i wczesnych Chłopcach bawiłem się nieco lepiej.
47. Geniusze fantastyki - antologia, Genius Creations 2016 (Kindle)
Świetna sprawa. Z okazji dwóch lat działalności wydawnictwo Genius Creations postanowiło wydać darmową antologię opowiadań polskich autorów i wyszło z tego tysiąc sto stron tekstu. Jak to zwykle bywa w przypadku takich zbiorów, poziom tekstów jest mocno nierówny. Dają one jednak możliwość zapoznania się z utworami nieznanych wcześniej autorów. Mnie najbardziej urzekły teksty Marii Dunkel, po której twórczość, jeśli będzie okazja, chętnie jeszcze sięgnę. Niektóre z opowiadań miałem już przyjemność lub nieprzyjemność czytać w czasopismach lub innych książkach. Trzeci raz na przykład czytałem Sztukę porozumienia Anny Kańtoch (za każdym razem ten tekst podoba mi się bardziej), za którą otrzymała rok temu Zajdla (wystarczająca zachęta do sięgnięcia po antologię?). Oprócz wspomnianej Ani Kańtoch pojawiają się tu też nazwiska innych znanych autorów: jest Michał Cholewa z dwoma tekstami, jest Romuald Pawlak z całkiem udanymi opowiadaniami; dominują jednak twórcy znani głównie z publikacji w czasopismach (NF czy też wcześniej SFFiH), albo tacy, z których działalnością literacką wcześniej się nie spotkałem. Sporo tekstów niestety zawodzi i wypada z pamięci wkrótce po przeczytaniu. Po raz kolejny nie przekonał mnie Jacek Wróbel swoim mistrzem Haxerlinem, Dawid Kain też przyzwyczaił mnie do wyższego poziomu. No ale darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, dziękuję więc wydawnictwu za przygotowanie tak pokaźnej porcji fantastyki.
48. Furia błękitna jak ogień - Andrzej W. Sawicki, RW2010 2016 (Kindle)
Czekałem na drugi tom "polskich X-menów" i się w końcu doczekałem. Szkoda tylko, że autor po zakończeniu działalności przez Runę nie mógł znaleźć wydawcy papierowego i opublikował swoją powieść wyłącznie w formie elektronicznej. No ale przynajmniej miejsca na półce nie zajmuje. Co do samej książki, to zawiodłem się. Nadzieja czerwona jak śnieg mocno mnie zainteresowała, liczyłem więc, że Furia... utrzyma ten poziom. Wszak alternatywna wersja powstania styczniowego, gdzie ludzie zdobywają zdolności superbohaterów dzięki rozmieszczonym tu i ówdzie anomaliom, powinna być ciekawa. A tutaj niby coś się dzieje, ale jakoś tak niemrawo, bohaterowie momentami zachowują się tak głupio, że zęby zgrzytają, a sceny romantyczne zamiast wzruszać wzbudzają uczucie zażenowania. Do tego pojawienie się deus ex machina w postaci nowego przywódcy w zakończeniu... Jakieś pozytywy? Mimo wszystko przyzwoicie wygląda fabuła, do tego interesujące są intrygi na szczytach władzy zarówno powstańczej, jak i rosyjskiej. No i oczywiście sam wykreowany przez autora świat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz