piątek, 30 kwietnia 2021

Przeczytane 2021: Tydzień #17

Tydzień temu byłem tak poirytowany Warkoczykie, że zapomniałem dopisać wstępu do notki. Tym razem pomyłki tej już nie popełnię i pochwalę się, że przeczytałem dwie książki, a trzy inne są bliskie ukończenia. I nie, nie zabieram się znów za gazylion książek na raz, po prostu okoliczności były takie, że w tym samym momencie czytałem po dwie pozycje papierowe i elektroniczne, nie licząc Wielkiej, większej i największej, którą czytam dzieciom, a to zupełnie inna kategoria. Co do tej ostatniej książki, to po trzymiesięcznej przerwie postanowiłem zacząć ją od początku, bo nikt z młodzieży nie pamiętał już o co chodzi; cieszę się, że i z tą pozycją udało się trochę posunąć do przodu. A teraz zapraszam do zapoznania się z tym, co mam do powiedzenia na temat literatury...

30. Mazurscy w podróży. Porwanie Prozerpiny - Agnieszka Stelmaszyk, Wilga 2019

Zawiodłem się, powiem wam szczerze. Już w Bunia kontra fakir, czyli pierwszym tomie cyklu, autorka miała problem z zachowaniem proporcji pomiędzy narracją fabularną a przewodnikowo-encyklopedyczną, a w Porwaniu Prozerpiny, które czytałem Dzieciom na dobranoc, postanowiła już nawet przestać udawać, że pisze przewodnik po miejscach, które sama odwiedziła na wakacjach. Nie chodzi o to, że taka forma przewodnika turystycznego jest zła, jeśli weźmiemy pod uwagę, jaka jest grupa docelowa tej literatury, ale jednak przydałoby się umieścić w powieści trochę więcej fabuły niż tylko "jedziemy do miasta A, gdzie znajduje się X, którego historia jest taka a taka". Tutaj niby zaczyna się dobrze, bo bohaterowie dość szybko wplątują się w intrygę, która mogłaby być ciekawa, gdyby nie stanowiła tylko odległego tła dla podróży Mazurskich i zwiedzania przez nich kolejnych europejskich miast oraz gdyby miała jakikolwiek wpływ na fabułę. Kolejny kamyczek do ogródka jest taki, że rozwiązanie sprawy zachodzi na zasadzie deus ex machina - osobiście uważam takie rozwiązanie fabularne za ordynarne. Natomiast encyklopedyczne informacje przytaczane przez autorkę ustami głównego bohatera są dość ciekawe (sam się tego i owego dowiedziałem) i stanowią mocną stronę powieści, choć nie są one w stanie zrównoważyć kpiny z fabuły, której pani Stelmaszyk się dopuściła. Dzieciom jednak się podobało na tyle, że mają teraz ochotę pojechać na wakacje. Chociaż w sumie, wcześniej też miały... Ech, ta pandemia.

31. Zodiaki. Genokracja - Magdalena Kucenty, Uroboros 2021 (Kindle)

Nie wiem, czy to bardziej powieść, czy zbiór opowiadań. Fabularne powiązanie poszczególnych rozdziałów sugeruje, że słuszna jest pierwsza opcja; z drugiej strony dwa z nich czytałem już jako opowiadania - były nawet w tej kategorii nominowane do Nagrody Zajdla. Pomijając szufladkujące rozterki, przyznać muszę, że zakochałem się w twórczości Magdaleny Kucenty. Zodiaki urzekły mnie ona sposobem kreacji świata przedstawionego, o którym wiedza jest dawkowana ostrożnie i z perspektywy bohaterów, co po zakończonej lekturze pozostawia niedosyt i nadzieję na więcej w niedalekiej przyszłości. Do tego należy dodać niesamowitą pomysłowość w kwestii samych głównych postaci, którzy są efektem inżynierii genetycznej w transhumanistycznym świecie. Zachwyciłem się, choć lektura wymagała ode mnie skupienia i wysiłku, żebym nie pogubił się w opisywanych wydarzeniach. Jest to pierwsza - Warkoczyk skazuję na zapomnienie, bo na nic innego nie zasłużył - przeczytana przeze mnie w tym roku powieść (bo tak książkę tę zamierzam traktować) fantastyczna i od razu mam poważnego kandydata do nominacji do Zajdla i Żuławskiego. Brawo.

Paski postępu:
William Gibson - Wypalić Chrom - 81%
Adam Przechrzta - Cień - 72%
Michał Protasiuk - Anatomia pęknięcia - 61%
Jerzy Broszkiewicz - Wielka, większa i największa - 7%

piątek, 23 kwietnia 2021

Przeczytane 2021: Tydzień #16

27. Odtrutka na optymizm - Peter Watts, MAG 2013

Peter Watts to autor znany mi z łamów Nowej Fantastyki, głównie jako felietonista, choć przypominam sobie, że jakieś dwa albo trzy jego opowiadania też miałem przyjemność czytać. W Odtrutce na optymizm opublikowano wszystkie jego opowiadania, które ukazały się do 2011 roku, co sprawia, że w momencie ukazania się zbioru był on najpełniejszym wydawnictwem gromadzącym teksty Wattsa. A ja nawet nie zauważyłem, że minęło już niemal osiem lat, od kiedy tę książkę kupiłem, a i tak nie sięgnąłbym po nią teraz, gdyby nie Córka, która zdjęła ją z półki i powiedziała: "Tato, przeczytaj tę książkę z okiem". W środku zmieściło się szesnaście opowiadań (na okładce wydawca doliczył się siedemnastu, nie wiem jak), głównie z nurtu hard sf, w których autor snuje rozważania na temat świadomości i w swoim stylu próbuje dokopać religijności. Świetnie się to czyta; zdążyłem już zapomnieć, ile frajdy mi zawsze sprawiało sf silnie oparte na nauce, a dzięki Wattsowi udało mi się wrócić do czasów, kiedy słowo "science" w "science fiction" miało jakieś znaczenie. Świetny zbiór, niestety dzisiaj dostępny jest tylko na rynku wtórnym po zawyżonej cenie.

28. Virion. Szermierz - Andrzej Ziemiański, Fabryka Słów 2019 (Kindle)

Kolejny tom popłuczyn po Achai, których czytanie przestało być modne ze względu na dziaderstwo autora, a które nadal czytam z niedającyh się uzasadnić powodów. Szermierz jest zakończeniem cyklu przygód młodego Viriona i w tej roli sprawdza się całkiem przyzwoicie. Ziemiański domyka większość wątków, dobrze pokazuje rozwój tytułowego bohatera i co ciekawe, ani raz nie wspomina o sikaniu po nogach. Pewnie dlatego, że głównym bohaterem jest mężczyzna, a nie jakaś tępa baba, dla której obsikiwanie się jest środkiem wyrazu dowolnej silniejszej emocji. No ale źle nie jest: coś się dzieje, wiele rzeczy się wyjaśnia, Virion powoli zmierza w stronę zostania zapijaczonym szermierzem natchnionym znanym z Achai i tylko przebieg finałowej potyczki nie daje mi spokoju. Jak ktoś mi powie, w jaki sposób i dlaczego Virion pokonuje tego, kto pełni rolę głównego bossa, stawiam mu (albo jej) oranżadę.

29. Warkoczyk - Justyna Wydra, Zysk i S-ka 2021

Mówiła mi Żona: "Nie czytaj tego". Nie posłuchałem i mam za swoje. Nie pamiętam, dlaczego kupiłem tę książkę: czy zachęciła mnie do tego jakaś recenzja, czy też zobaczyłem reklamę i postanowiłem dać szansę nieznanej mi autorce. W każdym razie był to błąd i teraz powtarzam wam za moją żoną: Nie czytajcie tego! Zrobiłem to za was. A ponieważ tej książki nie przeczytacie, to będą spoilery. To tak: najpierw on ją gwałci i porywa, przy okazji zabijając prawdopodobnie jej ojca. Potem zawierają układ, w którym ona kłamie, że jest z nim dobrowolnie, a robi to, żeby ocalić własne życie. Jakiś czas póćniej on ją jeszcze bije i kilkakrotnie gwałci. I to jest jeszcze fabularnie w porządku. A potem ona widzi swojego niedoszłego męża, swierdza, że jej gwałciciel jest przystojniejszy, zakochuje się w nim i uprawiają całonocny dziki seks. Dziękujemy, koniec tomu pierwszego. Ma być jeszcze drugi? Nie skorzystam. To jest tak toksyczne, że głowa boli. A ponoć pisała to feministka. Niedobrze mi się robiło, jak czytałem tę powieść. Czy są tu jakieś dobre strony? Powieść jest krótka i napisana tak, że da się ją szybko przeczytać. Dość ciekawe jest też przedstawienie życia codziennego górskich rozbójników. I tyle. Z ciekawostek wspomnę jeszcze, że dopiero w ostatniej scenie erotycznej (tej całonocnej i dzikiej) pojawia się słowo "członek" na określenie męskich genitaliów. Wcześniej autorka namiętnie nazywa tę część ciała "korzeniem". I o ile w ustach wioskowej wiedźmy jest to akceptowalne, to gdy wypowiada się narrator, wolałbym inne określenie. Cieszcie się, że nie musicie tego czytać. Gniot jakich mało.

Paski postępu:
Agnieszka Stelmaszyk - Mazurscy w podróży. Porwanie Prozerpiny - 89%
Magdalena Kucenty - Zodiaki. Genokracja - 31%
William Gibson - Wypalić Chrom - 24%
Adam Przechrzta - Cień - 20%
Michał Protasiuk - Anatomia pęknięcia - 12%
Jerzy Broszkiewicz - Wielka, większa i największa - 4%

piątek, 16 kwietnia 2021

Przeczytane 2021: Tydzień #15

Do 15 kwietnia był czas na nominowanie utworów do Nagrody Żuławskiego, co też jako Elektor uczyniłem. W stosunku do Nagrody Zajdla wprowadziłem jedną zmianę: do Żuławskiego nie można było nominować Dunkela Bielawskiego, więc na jego miejsce wskoczyła Agnieszka Osikowicz-Chwaja z Szeptami na wzgórzach. Z innych istotnych spraw: zacząłem czytać tegoroczne premiery. Na razie ukończyłem dwa tytuły, ale następne niebawem powinny być w drodze. Mam nadzieję, że w tym roku nie narobię sobie takich zaległości, jak w latach poprzednich.

24. Fantastyczne pióra 2019 - antologia, Fantastyczne Pióra 2021 (Kindle)

To drugie już wydanie Fantastycznych piór, z których robi się ciekawy cykl antologii. Tym razem, jak łatwo można się domyślić, redakcja zebrała najlepsze opowiadania, jakie pojawiły się na portalu fantastyka.pl w 2019 roku, po czym postanowiła opublikować je w formie darmowego e-booka. Brakuje tu naturalnie jakichś głośnych nazwisk (tacy autory nie biorą raczej udziału w konkursach), choć sporo z nich gdzieś się już przewinęło, czy to w antologiach, czy też na łamach Nowej Fantastyki. Ponieważ antologia jest dostępna za darmo i nie musi się sprzedać, można postawić w niej wyłącznie na jakość tekstów, nie zawracając sobie głowy marketingową wartością autorów, dzięki czemu po raz kolejny trafiło się do przeczytania kilka perełek. Trzy teksty szczególnie zwróciły moją uwagę. Pierwszym z nich jest Czerwień Sylwestra Gdeli - bardzo mocne emocjonalne uderzenie, zwłaszcza gdy dowiadujemy się, kim jest święty Mikołaj i po co bohater do niego przyszedł. Kolejnym urzekającym tekstem jest Carski wagon Pawła Wolskiego, świetnie oddający atmosferę komunistycznej Polski w przededniu stanu wojennego. Trzecia zaś perełka to Ostatni kurs Katarzyny Szymonik o przywiązaniu człowieka do maszyny i swojego miejsca pracy. Cóż, pozostaje poczekać na wydanie zbierające najlepsze opowiadania z 2020 roku...

25. Mutanci - Tadeusz Markowski, Solaris 2017 (Kindle)

Dość szybko wróciłem do Markowskiego. Mutanci to powieść rozpoczynająca cykl Dzieci Hildora, choć napisana została jako druga po Umrzeć, by nie zginąć. Opowiada ona o czasach sprzed wyruszenia bohaterów znanych z poprzedniego utworu w kosmos i pokazuje, co sprawiło, że postanowili oni szukać swojego miejsca wśród gwiazd. Jako reprezentantka nurtu fantastyki socjologicznej powieść ta jest też obrazem tego, do czego jest w stanie posunąć się władza w celu wyeliminowania jednostek dla siebie niewygodnych i groźnych. Mutantów czyta się lepiej niż Umrzeć, by nie zginąć, są ciekawsi fabularnie, ale nadal nie jestem w stanie tej książki uznać za arcydzieło polskiej fantastyki naukowej. Mierżą mnie też sceny erotyczne wyjęte rodem z fantazji nastolatka. Raz można tę powieść przeczytać i nie będzie to bolało, ale wracanie do niej miałoby już w sobie pewne cechy masochizmu. Dopisany niedawno tom pewnie też przeczytam, podobnie zamierzam zrobić z tym, który dopiero ma się ukazać, ale nie spodziewam się fajerwerków.

26. 50 wesel i pogrzeb - Magdalena Kubasiewicz, Czarna Dama 2021 (Kindle)

Ostatnio coraz częściej autorzy i autorki kojarzeni z fantastyką próbują swoich sił w kryminałach. Ponoć historie o morderstwach się nieźle sprzedają, nie ma w tym więc nic dziwnego. Taką ścieżką postanowiła też podążyć Magdalena Kubasiewicz, moim zdaniem jedno z ciekawszych nowych nazwisk na fantastycznym rynku. Jako autorka kryminału też poradzła sobie całkiem dobrze, choć zabrakło jej oryginalności (pytanie, czy w ogóle w tego typu literaturze da się wymyślić coś nowego). Dostajemy historię, w której pani młoda umiera na własnym weselu, policja średnio garnie się do rozwiązania sprawy, pojawiają się demony przyszłości, a prowadzenie śledztwa wobec opieszałości służb mundurowych bierze na siebie przyjaciółka pana młodego. Napisane to sprawnie i zgodnie ze sztuką, a do tego przyznać muszę, że nie spodziewałem się takiego rozwiązania sprawy. No i objętościowo powieść jest mało obszerna, co oznacza, że nawet jak ktoś się zawiedzie, nie straci zbyt dużo czasu. Mnie się podobało. Nie zostałem powalony na kolana, ale wrażenia z lektury mam pozytywne.

Paski postępu:
Agnieszka Stelmaszyk - Mazurscy w podróży. Porwanie Prozerpiny - 85%
Peter Watts - Odtrutka na optymizm - 47%
Andrzej Ziemiański - Virion. Szermierz - 17%
Jerzy Broszkiewicz - Wielka, większa i największa - 4%

piątek, 9 kwietnia 2021

Przeczytane 2021: Tydzień #14

Zmęczenie mnie ostatnio dopada i nie mam za bardzo siły na czytanie, więc w tym tygodniu skończyłem tylko jedną lekturę.

23. Virion. Adept - Andrzej Ziemiański, Fabryka Słów 2019

Nie wiem, dlaczego sobie to robię i uparcie czytam kolejne wypociny Ziemiańskiego w świecie Achai. Trzeci tom Viriona niewiele wnosi i jest rozdęty ponad miarę - fabułę dałoy się upchnąć na połowie stron. Ja wiem, że Ziemiański chce pokazać drogę, jaką przemierzył tytułowy bohater zanim został szermierzem natchnionym, ale tutaj sprowadza się to do tego, że poznał zapijaczonego mistrza, a ten postanowił go uczyć, choć na razie tej nauki zbyt wiele nie ma. Wątek czarownicy porzucony zostaje w połowie książki, a ten dotyczący pani prokurator od pewnego momentu też jest traktowany po macoszemu. Ja przeczytałem, wy się nie musicie poświęcać. Szkoda czasu.

Paski postępu:
Agnieszka Stelmaszyk - Mazurscy w podróży. Porwanie Prozerpiny - 85%
antologia - Fantastyczne pióra 2019 - 62%
Tadeusz Markowski - Mutanci - 22%
Jerzy Broszkiewicz - Wielka, większa i największa - 4%

piątek, 2 kwietnia 2021

Przeczytane 2021: Tydzień #13

31 marca minął termin zgłaszania nominacji do Nagrody Zajdla, z której to możliwości, jak co roku skorzystałem, wybierając pięć najlepszych moim zdaniem zeszłorocznych fantastycznych powieści i opowiadań. Teraz mogłem już zacząć przygotowywać się do kolejnej edycji nagrody, stąd na liście przeczytanych książek w tym tygodniu Markowski i Marchewka, którzy kolejne tomy swoich cykli zamierzają opublikować w tym roku. Mam nadzieję, że rok 2021 nie przyniesie takiej mizerii, jeśli chodzi o liczbę przeczytanych powieści, jak 2020. Kolejny już raz mam poczucie, że powinienem był przeczytać więcej polskich powieści fantastycznych, ale znów zabrakło mi czasu przed zgłoszeniem nominacji.

20. Umrzeć, by nie zginąć - Tadeusz Markowski, Solaris 2017 (Kindle)

To już pozycja numer siedemdziesiąt w serii Archiwum Polskiej Fantastyki wydawanej przez Wojtka Sedeńkę. Przyznam, że nazwisko autora jakoś nie zapadło mi w przeszłości w pamięci, a tu jednak wychodzi, że jego skromna twórczość należy do klasyki rodzimej literatury sf. Co ciekawe Umrzeć, by nie zginąć, mimo że powstało jako pierwsze, jest zwieńczeniem cyklu Dzieci Hildora. Problem z tą książką jest jednak taki, że dzisiaj się już nie broni. Ot, zwykłe science fiction, gdzie para ludzi wraca na Ziemię po trzech tysiącach lat od wyruszenia ku gwiazdom i próbuje odnaleźć się w zastanej rzeczywistości. Da się to bezboleśnie przeczytać, ale wracać do tej literatury nie ma po co. Zwłaszcza, jeśli ktoś miał kontakt z tą powieścią w latach 80. i wiąże z nią jakieś przyjemne wspomnienia. Teraz raczej się sparzy.

21. Cudze słowa - Wit Szostak, Powergraph 2020

Czapki z głów, panie, panowie i osoby niebinarne; czapki z głów. Szostak zachwyca. Wspaniale snuje opowieść o człowieku, który z punktu widzenia narratorów (a tych jest aż siedmioro) jest jednostką wyjątkową, i świetnie buduje jego mit. Główny bohater, Benedykt Ryś, jest filozofem, podróżnikiem, restauratorem, synem, uczniem, kochankiem. Narratorami zaś są osoby, na których życiu odcisnął on swoje piętno. Mnie najbardziej poruszyły słowa Józefa, ojca, który w bardzo osobisty sposób mówi o swoich relacjach z synem, pokazuje problemy, jakie przychodzą z dorastaniem dziecka i wspomina błędy, jaki popełnił w wychowaniu. Jako rodzic zostałem w tych momentach przez Szostaka sponiewierany na poziomie emocjonalnym, co chyba nie zdarzyło mi się przy lekturze żadnej innej książki. Wspomniałem już o siedmiorgu narratorów, ale przez większość czasu wypowiada się tylko sześcioro z nich. Siódma jest Weronika, której opowieść otwiera Cudze słowia i która mogłaby je zamknąć (swoją drogą: wspaniała konstrukcja tych dwóch rozdziałów), gdyby nie ostatni rozdział wywracający do góry nogami (który to już raz w tej książce?) to, co do tej pory przeczytałem. Jest to pozycja świetna stylistycznie i językowo (Magdalena snująca rozważania na temat płciowości jest obłędna). Zastanawiam się jeszcze, czy biblijne imiona narratorów - Magdalena, Weronika, Paweł, Józef, Jan, Jakub i Szymon - mają znaczenie, ale na razie nie doszedłem do żadnych wniosków, choć swoje podejrzenia mam. Kupujcie i czytajcie. Ja liczę na Nike w 2021 roku dla tej powieści.

22. Wszyscy patrzyli, nikt nie widział - Tomasz Marchewka, SQN 2017 (Kindle)

Bardzo lubię takie historie. W rolach głównych występują szulerzy i inni przedstawiciele przestępczego półświatka, nad miastem unosi się inżynieryjny duch XIX wieku, a do tego potrawa podana zostaje w sosie noir, któremu brakuje jedynie postaci uzależnionego od absyntu i zapijaczonego detektywa. Jest mistrz, jest uczeń i są kłopoty. Do tego dochodzi sięgająca w historię sprzed kilkudziesięciu lat intryga i mamy bardzo fajną powieść łotrzykowską. Niestety znalazło się też miejsce na łyżkę dziegciu: autorowi zdarza się zastosować deus ex machina, żeby uratować bohatera. Niby można to wytłumaczyć tym, że protagonista uważa, że niczym kot ma dziewięć żyć, a pisarz postanawia temu stwierdzeniu przytaknąć, ale jednak zgrzyt tej jest dotkliwy. Niemniej, warto przeczytać. Powinny wystarczyć dwa wieczory, jeśli nikt nie będzie przeszkadzał.

Paski postępu:
Agnieszka Stelmaszyk - Mazurscy w podróży. Porwanie Prozerpiny - 79%
Andrzej Ziemiański - Virion. Adept - 38%
antologia - Fantastyczne pióra 2019 - 18%
Jerzy Broszkiewicz - Wielka, większa i największa - 4%