Tydzień temu byłem tak poirytowany Warkoczykie, że zapomniałem dopisać wstępu do notki. Tym razem pomyłki tej już nie popełnię i pochwalę się, że przeczytałem dwie książki, a trzy inne są bliskie ukończenia. I nie, nie zabieram się znów za gazylion książek na raz, po prostu okoliczności były takie, że w tym samym momencie czytałem po dwie pozycje papierowe i elektroniczne, nie licząc Wielkiej, większej i największej, którą czytam dzieciom, a to zupełnie inna kategoria. Co do tej ostatniej książki, to po trzymiesięcznej przerwie postanowiłem zacząć ją od początku, bo nikt z młodzieży nie pamiętał już o co chodzi; cieszę się, że i z tą pozycją udało się trochę posunąć do przodu. A teraz zapraszam do zapoznania się z tym, co mam do powiedzenia na temat literatury...
30. Mazurscy w podróży. Porwanie Prozerpiny - Agnieszka Stelmaszyk, Wilga 2019
Zawiodłem się, powiem wam szczerze. Już w Bunia kontra fakir, czyli pierwszym tomie cyklu, autorka miała problem z zachowaniem proporcji pomiędzy narracją fabularną a przewodnikowo-encyklopedyczną, a w Porwaniu Prozerpiny, które czytałem Dzieciom na dobranoc, postanowiła już nawet przestać udawać, że pisze przewodnik po miejscach, które sama odwiedziła na wakacjach. Nie chodzi o to, że taka forma przewodnika turystycznego jest zła, jeśli weźmiemy pod uwagę, jaka jest grupa docelowa tej literatury, ale jednak przydałoby się umieścić w powieści trochę więcej fabuły niż tylko "jedziemy do miasta A, gdzie znajduje się X, którego historia jest taka a taka". Tutaj niby zaczyna się dobrze, bo bohaterowie dość szybko wplątują się w intrygę, która mogłaby być ciekawa, gdyby nie stanowiła tylko odległego tła dla podróży Mazurskich i zwiedzania przez nich kolejnych europejskich miast oraz gdyby miała jakikolwiek wpływ na fabułę. Kolejny kamyczek do ogródka jest taki, że rozwiązanie sprawy zachodzi na zasadzie deus ex machina - osobiście uważam takie rozwiązanie fabularne za ordynarne. Natomiast encyklopedyczne informacje przytaczane przez autorkę ustami głównego bohatera są dość ciekawe (sam się tego i owego dowiedziałem) i stanowią mocną stronę powieści, choć nie są one w stanie zrównoważyć kpiny z fabuły, której pani Stelmaszyk się dopuściła. Dzieciom jednak się podobało na tyle, że mają teraz ochotę pojechać na wakacje. Chociaż w sumie, wcześniej też miały... Ech, ta pandemia.
31. Zodiaki. Genokracja - Magdalena Kucenty, Uroboros 2021 (Kindle)
Nie wiem, czy to bardziej powieść, czy zbiór opowiadań. Fabularne powiązanie poszczególnych rozdziałów sugeruje, że słuszna jest pierwsza opcja; z drugiej strony dwa z nich czytałem już jako opowiadania - były nawet w tej kategorii nominowane do Nagrody Zajdla. Pomijając szufladkujące rozterki, przyznać muszę, że zakochałem się w twórczości Magdaleny Kucenty. Zodiaki urzekły mnie ona sposobem kreacji świata przedstawionego, o którym wiedza jest dawkowana ostrożnie i z perspektywy bohaterów, co po zakończonej lekturze pozostawia niedosyt i nadzieję na więcej w niedalekiej przyszłości. Do tego należy dodać niesamowitą pomysłowość w kwestii samych głównych postaci, którzy są efektem inżynierii genetycznej w transhumanistycznym świecie. Zachwyciłem się, choć lektura wymagała ode mnie skupienia i wysiłku, żebym nie pogubił się w opisywanych wydarzeniach. Jest to pierwsza - Warkoczyk skazuję na zapomnienie, bo na nic innego nie zasłużył - przeczytana przeze mnie w tym roku powieść (bo tak książkę tę zamierzam traktować) fantastyczna i od razu mam poważnego kandydata do nominacji do Zajdla i Żuławskiego. Brawo.
Paski postępu:
William Gibson - Wypalić Chrom - 81%
Adam Przechrzta - Cień - 72%
Michał Protasiuk - Anatomia pęknięcia - 61%
Jerzy Broszkiewicz - Wielka, większa i największa - 7%
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz