Tym razem tylko jedna pozycja, za to konkretna objętościowo, bo mowa o liczącym siedemset stron czwartym tomie Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Do tego mam rozgrzebane trzy książki, z czego dwie idą mi jak krew z nosa, ale postaram się je jeszcze w tym roku ukończyć.
118. Pamięć wszystkich słów - Robert M. Wegner, Powergraph 2015
Wegner pisze cegły. Publikuje je rzadko, przez co moja zawodna pamięć nie do końca kojarzy, na czym skończył poprzednio. Sprawy nie ułatwia fakt, że wydarzenia z Pamięci wszystkich słów są kontynuacją wątków wojownika pustyni Yatecha (głównego bohatera Południa z pierwszego tomu cyklu meekhańskiego) i złodzieja Altsina (znanego z Zachodu umieszczonego w drugiej części Opowieści...). Niestety Yatech zostaje tym razem zepchnięty na dalszy plan, przez większą część powieści pełni w zasadzie funkcję dekoracyjną, a jego miejsce zajmuje jego siostra, znana ze świetnego swoją drogą opowiadania Gdybym miała brata (z tomu Północ-Południe). Opowiedziana przez Wegnera historia jest ciekawa i wciągająca, choć można odnieść wrażenie, że prezentowana jest nieco ślamazarnie. Wszystko przez to, że autor sporo miejsca poświęca przedstawieniu wykreowanego przez siebie świata i realiów, w których osadza swoich bohaterów. Tym razem postanawia wrzucić w wir akcji także byty boskie, których knowania w istotny sposób oddziałują na świat śmiertelników. Zabieg ciekawy, jeszcze bardziej zbliżający prozę Wegnera do Malazańskiej Księgi Poległych Eriksona, choć narracja na boskim poziomie sprawiała wrażenie chaotycznej. Mimo że czwarty tom stoi na nieco niższym poziomie fabularnym niż Niebo ze stali czy opowiadania, nadal uważam, że Opowieści z meekhańskiego pogranicza to najlepsze, co obecnie powstaje w polskiej literaturze fantasy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz