Ufff... Kończy się kolejny, czwarty już rok prowadzenia tego bloga. Okazało się, że Syn pochłania tyle mojego czasu, że brakowało go na czytanie. A kiedy już się znajdował, to mnie brakowało sił. Dlatego po raz pierwszy od kilku lat nie udało mi się osiągnąć wyniku stu książek i muszę się zadowolić marnymi siedemdziesięcioma dziewięcioma (plus pięć rozpoczętych). 2017 nie zapowiada się pod tym względem lepiej (bo czasu będzie dwa razy mniej). Z braku czasu nie będzie też rocznego podsumowania, chyba że uda mi się je zamieścić w notce styczniowej. W każdym razie jeśli chodzi o grudzień: przeczytałem osiem książek, wszystkie co najmniej przyzwoitej jakości, a i trochę prawdziwych perełek się trafiło. No i aż dziwne, że większość przeczytanych pozycji była w wersji papierowej.
72. Ślady - Jakub Małecki, SQN 2016
Kolejna porcja bardzo dobrej prozy w wykonaniu Małeckiego. Ślady to powieść złożona z szeregu historii, których fabuły mają jakieś wspólne punkty, ale które mogą się też obronić jako samodzielne opowiadania. Tym, co je łączy, jest motyw życiowych porażek i straty czegoś cennego. Smutne i przygnębiające są te opowieści o ludziach pokornie przyjmujących to, co zesłał na nich los. Ale jakim wspaniałym językiem napisane!
73. Czterdzieści i cztery - Krzysztof Piskorski, Wydawnictwo Literackie 2016 (Kindle)
Piskorski zawsze zachwyca mnie światami, które udaje mu się wykreować na potrzeby swoich powieści. Najmocniejszym punktem tego tekstu również jest scena, po której poruszają się bohaterowie. Połowa dziewiętnastego wieku, historia alternatywna, w której świat zdominowany został przez wynalazki korzystające z energii etheru i umożliwiające podróże pomiędzy światami równoległymi. Do tego dochodzą starcia mocarstw i rodząca się wiosna ludów. W to wszystko wrzucona zostaje bohaterka (bardzo dobrze skonstruowana pierwszoplanowa postać kobieca - rzadkość), wykonująca misję dla władz Księstwa Warszawskiego. Bójki, pościgi, szpiedzy, wojna... Wszystko, czego wymaga solidna literatura akcji jest tu na swoim miejscu, ale zabrakło mi tu jakiegoś kopa fabularnego, czegoś, co wywoła opad szczęki, jaki miałem przy lekturze Krawędzi czasu albo później, choć w mniejszym stopniu, przy Cieniorycie. Dobrze się to czyta, powieść wciąga, zaskakuje co jakiś czas zwrotami akcji, ale ani raz nie poczułem się powalony przez fabułę. Chyba po prostu mam z Piskorskim tak jak z Kańtoch, że w każdej książce oczekuję błysku geniuszu, a tutaj go zabrakło, ale mimo to Czterdzieści i cztery to kawał bardzo dobrze wykonanej pracy.
74. I jak tu nie podróżować (z dzieckiem) - Beata Sadowska, Paweł Kunachowicz, Wydawnictwo Otwarte 2016
Bo z dzieckiem podróżować trzeba, wszak samo w domu nie zostanie. Książka ta dobrze rokowała, kiedy sięgałem po nią w księgarni. No i faktycznie jest tu sporo ciekawych opowieści o podróżach, jakie Sadowska i Kunachowicz odbyli ze swoim dzieckiem, pokazujących, że jak się chce, to można. Cały czas jednak miałem odczucie, że jest to książka pisana w sposób "Patrzcie, jacy jesteśmy fajni i jak dobrze sobie dajemy radę", choć opowiedziane historie są często zabawne, a mnie co jakiś czas się wydawało, że czytam o swoim małżeństwie. Niewątpliwym plusem tekstu są porady od specjalistów; moim zdaniem najcenniejsze są te od pediatry, bo wiadomo że najbardziej w przypadku takich wyjazdów niepokoją nas potencjalne zagrożenia zdrowia dziecka.
75. Puste niebo - Radek Rak, Powergraph 2016
Radek Rak urzekał mnie już swoimi opowiadaniami, potem poprawił świetnym Kocham cię, Lilith, nie mogłem więc przejść obojętnie obok kolejnej powieści jego autorstwa. Znów stworzył realia wiejskiego fantasy (mam wrażenie, że ten nurt staje się coraz popularniejszy w polskiej fantastyce), ale bardzo szybko przeniósł akcję do miasta, gdzie rozgrywa się zdecydowana większość fabuły. Bohaterem jest nastolatek nieudacznik, mający wykonać pewną ważną misję. Tym, co zachwyca, jest oniryczna wizja świata przedstawionego z lekką domieszką erotyzmu. Bardzo dobrze wykreowani zostali również bohaterowie; protagonista wprawdzie irytuje jako wiejski głupek, który zepsuje wszystko, czego dotknie, ale mam wrażenie, że jest to celowy zabieg. W każdym razie: zachwyciłem się.
76. Sycylijczyk - Mario Puzo, Albatros 2015
Midquel/prequel Ojca chrzestnego, który brałem do rąk, myśląc, że opowiada on historię pobytu Michaela Corleone na Sycylii. No i w zasadzie byłem w błędzie, bo najważniejsze wydarzenia opisane są w obszernych retrospekcjach przeplatanych dość krótkimi scenami, w których Michael przygotowuje się do opuszczenia włoskiej wyspy. W każdym razie, Puzo po raz kolejny świetnie porusza się w realiach sycylijskiej zorganizowanej przestępczości, której przedstawiciele są eufemistycznie zwani "przyjaciółmi przyjaciół". Konflikt mafijnego bossa z lokalnym bohaterem ludowym jest bardzo interesująco opisany i książkę się błyskawicznie pochłania, ale mankamentem jest słabo rozbudowana fabuła - w zasadzie tylko jeden wątek, choć rzeczywiście bardzo dobrze zaprezentowany. Nie jest to więc poziom Ojca chrzestnego, ale po raz kolejny Puzo stworzył solidną mafijną historię.
77. Stalowe szczury. Chwała - Michał Gołkowski, Fabryka Słów 2015 (Kindle)
Jest to druga część nowego cyklu Michała Gołkowskiego o żołnierzach walczących w alternatywnej pierwszej wojnie światowej. Cieszy mnie, że autor od momentu swojego debiutu (Ołowiany świt) znacznie poprawił swój styl i teraz pisze zdecydowanie mniej chaotycznie, dzięki czemu jego utwory da się w miarę przyjemnie czytać. Oczywiście cały czas mam świadomość, że są to zwykłe, niewymagające czytadła służące do zrelaksowania się. Gołkowski w Chwale tworzy fajnych bohaterów, w tle umieszcza interesującą intrygę, ale zaniedbuje nieco fabułę, która sprowadza się w zasadzie do jednej misji wojennej i jako taka bardziej nadawałaby się na opowiadanie, a nie na pełnowymiarową powieść. Niestety powieść kończy się cliffhangerem, przez co mam wrażenie, że na jej kartach autor nie umieścił ani jednego istotnego wydarzenia.
78. Przypadki Robinsona Kruzoe - Daniel Defoe, Olesiejuk 2016
Tę książkę zacząłem czytać Potomkowi, ale brak kolorowych obrazków i dialogów, gdzie mógłbym odpowiednio modulować głos, sprawiły, że szybko się nudził. Dokończyłem więc dla lekturę dla siebie i przypomniałem sobie, dlaczego nie zmogłem jej, kiedy była lekturą szkolną w podstawówce. Nieustanny monolog Robinsona męczy, choć od strony fabularnej powieść jest całkiem przyzwoita. Wprawdzie akcja nie jest dynamiczna, ale za to próbuje pokazać, jak zachowuje się bohater w sytuacji wydawałoby się beznadziejnej. Historię Robinsona zna każdy, więc nie ma co tu więcej pisać.
79. Przedmurze - antologia, Solaris 2016 (Kindle)
A to ciekawy zbiór opowiadań polskich autorów, będący próbą powrotu do fantastyki socjologicznej, popularnej w czasach PRL-u. No i przyznać trzeba, że autorzy poradzili sobie z wyzwaniem bardzo dobrze. Wojtek Sedeńko zebrał sporo świetnych tekstów napisanych przez ludzi o uznanych nazwiskach. Najlepsze? Zagubieni chłopcy Pawła Majki, Anatomia Pęknięcia Michała Protasiuka, Pluton egzekucyjny Krzysztofa Kochańskiego albo Korekta Jacka Soboty. Niezbyt do mnie przemówiło nieco eksperymentalne w formie W celi z Breivikiem Macieja Parowskiego. Zdarzało się też, że zachwycałem się pomysłem i fabułą, a potem nastawał koniec tekstu i następowało rozczarowanie, jak w przypadku utworów Cezarego Zbierzchowskiego (Dobre Miasto) i Marka Oramusa (Przedmurze). Oprócz opowiadań w zbiorze zostały umieszczone również trzy krótkie komiksy, których kreska do mnie nie przemawia, ale jeden z nich, Urwipięta, setnie mnie ubawił. Zdecydowanie warto sięgnąć po tę pozycję, choć jedynym miejscem, gdzie ją znalazłem jest księgarnia wydawnictwa Solaris.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz