W tym tygodniu miałem kolejną wizytę rodzinną, co przełożyło się na mniejszą liczbę przeczytanych książek. Z drugiej strony, dopadło mnie jakieś choróbsko, które uwięziło mnie w domu, więc po wyjeździe gości miałem teoretycznie sporo czasu na lektury. Piszę "teoretycznie", bo zająłem się jeszcze zdobywaniem platyny w Assassin's Creed: Revelations i uaktualnianiem zdjęć na Picasie (tak, tak, zdjęcia z Japonii już wkrótce). Ostatecznie stanęło więc na dwóch pozycjach. Oto one.
14. Najemnicy. Część I - Paweł Jakubowski, Studio Truso 2013 (Kindle)
Autor udzielający się na Polterze, kilka pozytywnych opinii znalezionych w Sieci i wydanie książki w formie elektronicznej sprawiły, że w końcu zdecydowałem się na zakup Najemników. Niestety, bardzo się rozczarowałem. Wojenne fantasy rozpieściło mnie wysokim poziomem powieści Eriksona i Wegnera, z żalem więc stwierdziłem, że utworowi Pawła Jakubowskiego bliżej jakością do tworów R.A. Salvatore'a niż do wspomnianych autorów. Erpegowość prezentowanej historii wylewa się z kart powieści hektolitrami i naprawdę nie znalazłem ani jednego fragmentu, który by mnie porwał. Bohaterowie zamiast intrygować swoimi tajemnicami, tylko nimi irytują (moim ulubieńcem jest barbarzyńca z gatunku "zabili mi rodzinę i się mszczę"). Z drugiej strony, każdy z nich ma jakieś charakterystyczne cechy, przez które łatwo jest go zapamiętać (bardzo erpegowo zresztą), a jeśli spojrzeć na nich jak na zbiorowość, to kompania najemników prezentuje się całkiem ciekawie. Paradoksalnie, mimo że uważam powieść za słabą, to dobrze mi się ją pochłaniało - już któryś raz spotykam się z takim zjawiskiem - może dlatego dam autorowi kolejną szansę przekonania mnie do swojej twórczości.
15. Iriomote - wyspa dzikich kotów - Krzysztof Schmidt, Nozomi Nakanishi, Zysk i S-ka 2008 (Kindle)
Książka zakupiona jeszcze na fali gromadzenia lektur japońskotematycznych. Tym razem autor (pani Nakanishi pojawia się jako autorka tekstu wyłącznie kurtuazyjnie) wyrusza w celach naukowych na wysepkę Iriomote położoną w archipelagu Riukiu (najdalej na południowy zachód wysunięta część Japonii), a to w celu badania tamtejszego endemicznego gatunku dzikich kotów, odkrytego w połowie XX stulecia. W zasadzie całe dwieście kilka stron tekstu dotyczy tego, jak trudno jest śledzić w tamtejszym terenie migrację poszczególnych osobników i jakie autor wraz z zespołem badaczy napotkali trudności techniczne. I tak na okrągło. Gdzieniegdzie pojawiają się opisy obrzędów i rytuałów odprawianych przez lokalną ludność przy okazji różnych świąt, ale jest tego jak na lekarstwo. Jest to więc zdecydowanie książka o kotach, choć, jak się okazuje, wszystkie dane zgromadzone na ich temat są nie do końca pewne, ale mimo wszystko można się z niej czegoś na ich temat dowiedzieć.
"Iriomote..." to bardziej książka o prowadzeniu obserwacji (małej populacji kotów na trudnym terenie) - o samych kotach informacji jest niewiele.
OdpowiedzUsuń