Mam wrażenie, że teraz dwie średniej długości książki przeczytane w tydzień staną się normą, choć wróciłem do pracy, a z tym wiąże się trochę wolnego czasu w przerwach, więc może nie będzie tak źle. W każdym razie: udało mi się skończyć dwie luźne lektury, zacząłem też czytać dziecku (niech ma od początku kontakt z solidną literaturą) - przy sprzyjających wiatrach w przyszłym tygodniu pojawi się refleksja na temat Kubusia Puchatka. Zapraszam.
113. Kłamca. Papież sztuk - Jakub Ćwiek, SQN 2015
Trochę się bałem po ostatnich tomach Kłamcy, że Ćwiekowi nie uda się już nic dobrego z tego bohatera wycisnąć. Z radością mogę jednak stwierdzić, że wielce się myliłem. Kuba niejeden raz udowodnił, że świetnie operuje popkulturowymi kliszami, teraz także pokazał na co go stać. Po raz kolejny pakuje Lokiego w kłopoty związane z działalnością innych bóstw; tym razem jednak boskość przeciwnika kreuje telewizja (do czego walnie przyczynia się protagonista). Świetnie udało się ukazać, jak w świecie, gdzie religia spychana jest coraz bardziej na margines, ludzie tworzą sobie nowych bożków pochodzących z ekranów telewizorów. Ciekawym zabiegiem jest danie w paru momentach czytelnikowi opcji wyboru, jak ma dalej potoczyć się fabuła; wprawdzie odgałęzienia fabularne są krótkotrwałe, ale jest to coś, co nieczęsto trafia się w literaturze. Do tego wspomnieć należy interesujący pomysł z czasową zmianą medium z powieści na komiks. Choć fabuła na kolana nie powala, to jednak sama książka zawiera sporo fajnych patentów. No i świetnie się ją czyta. Brawo!
114. Panowie i damy - Terry Pratchett, Prószyński i S-ka 2013 (Kindle)
Listopadowa porcja Pratchetta to kolejna część przygód trzech czarownic z Lancre. Tym razem autor postanowił pobawić się Snem nocy letniej Szekspira i po raz kolejny sobie z tym bardzo dobrze poradził. Humor sytuacyjny oparty na komizmie postaci jest bardzo umiejętnie stosowany i nie męczy nachalnością. Fabularnie też jest nieźle: umieszczenie elfów w roli tych złych, pokazanie ludzkiej twarzy babci Weatherwax (mimo okropnego charakteru nie da się jej nie lubić) i rzucenie odrobiny światła na jej historię są ogromnymi zaletami tej powieści. Miałem wprawdzie ponarzekać na to, że pojawienie się magów z Niewidocznego Uniwersytetu po raz kolejny służy jedynie uzasadnieniu obecności Bibliotekarza na kartach utworu, ale ostatecznie okazało się, że bez nich Panowie i damy nie mieliby takiego wydźwięku, jaki mają. Po raz kolejny w tym tygodniu: brawo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz