W drugim tygodniu stycznia przeczytałem cztery książki. Dwie z nich to kolejne części rozpoczętych przeze mnie cykli (Dora Wilk Jadowskiej i Chłopcy Ćwieka), udało się też przeczytać zajdlowy tekst Marka Baranieckiego - warto było. Wróciłem też do zapoznawania się z literaturą podróżniczą; tym razem przeniosłem się do Afryki wraz z Marcinem Mińkowskim. Na Kindle'u czyta się zaś trzeci tom powieści Vladimira Wolffa o poruczniku Wirskim, o którym parę zdań napiszę w przyszłym tygodniu.
3. Zwycięzca bierze wszystko - Aneta Jadowska, Fabryka Słów 2013
Jak do tej pory, jest to najsłabsza część cyklu. Główna bohaterka, Dora Wilk, wiedźma, matka dla wampirów, alfa dla wilkołaków, z cechami aniołów i diabłów to trochę za dużo jak dla mnie. Ciekawe, jakimi jeszcze supermocami zostanie obdarzona w kolejnych częściach (ma to być heksalogia). Do tego przez pierwszą część książki jest męcząco niestabilna emocjonalnie, później irytuje swoją zdolnością obłaskawienia największej nawet kanalii i najtwardszego twardziela w pięć minut, aby na końcu, w finałowym starciu, złamać mój ulubiony kołek do zawieszania niewiary. Pozostali bohaterowie na szczęście prezentują się dużo lepiej. Świetnie wykreowani zostali anioł Joshua i diabeł Miron, całkiem nieźle wypadają również postacie dalszego planu, jak Lucyfer i Gabriel. Pozytywnie też oceniam wątek archanioła Rafała. Wspomnę jeszcze tylko, że, w porównaniu z poprzednią częścią, wołacz nie występuje już w ilościach hurtowych.
4. Głowa Kasandry - Marek Baraniecki, SuperNOWA 2008
Głowę Kasandry przeczytałem w tym tygodniu w Miesięczniku Fantastyka i postanowiłem zapoznać się z rozwinięciem opowiadania do powieści. Omawiany zbiór tekstów, oprócz tytułowego, zawiera również cztery opowiadania, z których z jednym (Karlgoro, godzina 18:00) również spotkałem się już w MF. Tytułowa Głowa Kasandry błyszczy w książce najjaśniej; jest to rewelacyjna wizja świata po konflikcie atomowym, ze świetnym głównym bohaterem i rewelacyjnym zakończeniem, które wymaga od czytelnika dopowiedzenia sobie dalszego ciągu. W ogóle odniosłem wrażenie, że Baraniecki nie lubi podawać wszystkich rozwiązań na tacy i wymaga od odbiorcy swoich utworów pewnego zaangażowania. Przyjemnie czyta się zbiory, w których nie ma słabych tekstów, a ten dokładnie taki jest.
5. Chłopcy 2. Bangarang - Jakub Ćwiek, SQN 2013
Kolejne powiązane ze sobą opowiadania o dawnych kompanach Piotrusia Pana, którzy bawią się w gang motocyklowy. Tym razem jest nieco słabiej niż poprzednio, choć po dobrym początku, jakim jest Kto się przezywa..., spodziewałem się trochę lepszych tekstów. Drugie opowiadanie, Koci łapki, w ogóle do mnie nie przemówiło, jakby niezbyt pasowało do ogólnego nastroju zbioru, za mało w nim tytułowych Chłopców. Pozostałe utwory są dobre, choć nie rewelacyjne. Widać, że Ćwiek lubi stworzonych przez siebie bohaterów i zamierza się nimi jeszcze przez jakiś czas zajmować, co widać po Epilogu i o czym zaświadcza w Posłowiu. Mam tylko nadzieję, że w następnej kolejności nie napisze podzielonej na dwa tomy powieści, jak w przypadku Kłamcy. Choć zbiór głowy nie urywa, jest to, mimo wszystko, przyjemna opowieść o niechęci do dorastania. Opowiadania są napisane świetnym stylem, mają rewelacyjnych i dających się lubić bohaterów. Wielokrotnie parskałem śmiechem, czytając wypowiadane przez nich kwestie.
6. Tam, gdzie nie ma Coca-Coli - Marcin Mińkowski, Pascal 2011
Reklamę tej książki znalazłem przy okazji czytania artykułu Mińkowskiego o Republice Środkowoafrykańskiej w Poznaj Świat, a ponieważ lubię zapoznawać się z egzotycznymi miejscami, wysupłałem z portfela odpowiednią ilość pieniędzy. Jest to ciekawy obraz życia ludzi w krajach środkowej Afryki (RŚA, Kongo, Demokratyczna Republika Konga, Angola) z masą interesujących informacji, spisany gawędziarskim stylem, ale podany w zbyt chaotyczny jak na mój gust sposób. Poszczególne rozdziały nie są ułożone chronologicznie, akcja często przeskakuje z miejsca na miejsce, z kraju do kraju, autor przechodzi od jednych wydarzeń do rozgrywających się później po to tylko, żeby następnie wrócić do wcześniejszej sytuacji, a samo wtrącenie nie ma żadnego fabularnego związku z otaczającymi je tekstami. Czasem też musiałem się wspierać wikipedią, żeby dowiedzieć się, na terenie jakiego kraju znajduje się opisywane miasto. Szkoda, bo trochę mniej chaosu i byłaby to doskonała książka o Czarnej Afryce, świetnie przedstawiająca mentalność mieszkających tam ludzi. Merytorycznie jednak książka jest bardzo dobra, a do tego została ozdobiona licznymi zdjęciami; całość w pełnym kolorze i na kredzie. Mniam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz