W tym tygodniu ukończyłem trzy książki, niestety z jakością lektur nie było zbyt różowo - trafiłem na dwie mocno przeciętne lektury i tylko jedną w miarę przyzwoitą. Po raz pierwszy w tym roku sięgnąłem po Kindle'a. W planie był tydzień pod wezwaniem e-booków, ale Fabryka Słów zwleka z wydaniem elektronicznej wersji Demona Luster, więc znalazłem czas na kolejną powieść Marcina Mortki, która zalegała na półce. Kolejna notka może się ukazać dopiero za dwa tygodnie, jeżeli do następnej środy nie zdołam się uporać z trzecim tomem Malazańskiej Księgi Poległych.
7. Piaski Armagedonu - Vladimir Wolff, Warbook 2011 (Kindle)
Tym razem Wolff postanowił przenieść akcję swojego cyklu z Europy na Bliski Wschód. Podjął się zaprezentowania potencjalnego rozwinięcia konfliktu izraelsko-muzułmańskiego i przyznać muszę, że jest to bardzo prawdopodobna wizja rozwoju wydarzeń. Akcja toczy się wielowątkowo - przedstawione są reakcje różnych państw na toczącą się wojnę (głównie USA i Polski, ale wspomina się też o Rosji). Po raz kolejny pojawia się znany z poprzednich tomów porucznik Wirski, ale znów mam wrażenie, że autor poświęcił mu za mało miejsca. Zupełnie niepotrzebny natomiast jest wątek egipskiego świętego męża; w żaden sposób nie wpływa on na fabułę powieści i jako taki mógłby zostać pominięty bez żadnej straty dla utworu. Innym mankamentem jest dość surowy styl autora. Nie przesłania to jednak faktu, że Piaski Armagedonu czytało mi się o wiele lepiej niż Stalową kurtynę czy Czerwoną apokalipsę.
8. Szubienicznik: Falsum et verum - Jacek Piekara, Wydawnictwo Otwarte 2014 (Kindle)
Piekara znów zaprasza w realia Rzeczypospolitej szlacheckiej za panowania Jana III Sobieskiego. Po raz kolejny cała fabuła sprowadza się do rozmów i opowieści panów braci, które to historie notorycznie przerywane są dygresjami sztucznie pompującymi objętość książki. Przez 340 stron tekstu (w wersji papierowej) wprowadzona w pierwszym tomie intryga wzbogaca się tylko o jeden nowy trop, co doskonale obrazuje ślamazarne tempo fabuły. Cliffhanger, którym kończy się pierwszy tom najlepiej można opisać słowami "z dużej chmury mały deszcz" - tak rozczarowującego rozwiązania sytuacji nie widziałem już dawno. Jak w poprzedniej części, najlepszą stroną powieści jest stylizacja języka na obowiązujący wśród szlachty sarmackiej. Poza tym jest nudno, choć chęć dowiedzenia się, o co chodzi i kto za wszystkim stoi, sprawia, że książkę chce się czytać, a krótsze niż poprzednim razem opowieści czynią książkę mniej nużącą. Powieść znów kończy się cliffhangerem, co oznacza, że należy się spodziewać kontynuacji. Mam nadzieję, że następnym razem nie będę rozczarowany.
9. Dom pod Pękniętym Niebem - Marcin Mortka, Zielona Sowa 2013
Po okładce i tytule spodziewałem się kolejnej książki Mortki przeznaczonej dla młodszego czytelnika. Dostałem jednak bardzo klasyczny i sztampowy survival horror, w którym grupa nastolatków pod opieką indiańskiego przewodnika staje w obliczu tajemniczego zjawiska. Mamy mutantów z lasu, ludzi zamienionych w pseudozombi i niegrzeczny gang motocyklowy, a w to wszystko wmieszane są typowe problemy nastolatków (ze szczególnym uwzględnieniem braku dostępu do Twittera). W każdej chwili poświęconej na czytanie tej powieści miałem wrażenie, że to wszystko już było (zwłaszcza zombi w supermarkecie). Niestety Mortka absolutnie niczego nie wyjaśnia - nie wiadomo, skąd wzięło się całe zjawisko - brakuje też bardziej wyrazistego finału. Otwarte zakończenie sugeruje, że autor pracuje nad kolejnym tomem, a ja ciągle liczę, że, jeżeli się on ukaże, dorówna poziomem bardzo dobremu Mieczowi i kwiatom. Mortkę należy jednak pochwalić za lekkie pióro, które sprawia, że Dom... można połknąć w jeden wieczór (czemu sprzyja też niewielka objętość książki).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz