Rozgrzebałem trochę książek, ale udało mi się w tym tygodniu skończyć tylko dwie (dziś skończyłem trzecią, ale teksty przeczytane we środę liczą się do kolejnego tygodnia). W zasadzie obie lektury są klasyką, który każdy fantasta znać powinien, ale jakoś do tej pory nie udało mi się po nie sięgnąć. Liczba zaległości, jakie mam w klasycznej fantastyce, zaczyna mnie przerażać, ale powoli odhaczam kolejne elementy z listy.
97. 20 000 mil podmorskiej żeglugi - Jules Verne, Wolne Lektury 2013 (Kindle)
Kolejny autor, którego twórczość jest klasyką, a z którym miałem kontakt śladowy (przeczytałem jedynie Tajemnicę zamku Karpaty). Moja pierwsza myśl po przeczytaniu utworu to dostrzeżenie podobieństwa w konstrukcji powieści z Cervantesowskim Don Kichotem: tutaj również bohaterowie przemieszczają się od jednego spotkania losowego do kolejnego, z tą różnicą, że u Verne'a poszczególne epizody nie nudzą, choć czasem zapoznawanie się z rozlicznymi przedstawicielami oceanicznej fauny było męczące (a autor potrafił poświęcić sporo słów ich prezentacji). Brakuje mi trochę więcej informacji na temat kapitana Nemo, ale rozumiem, że Verne chciał pozostawić go tajemniczym, co tylko dodaje powieści uroku. Czytało mi się ją dobrze, nawet te fragmenty, gdzie autor postanawiał popisać się swoją wiedzą geograficzno-historyczno-biologiczną. Widać jego fascynację nowinkami technicznymi i erą zapełniania białych plam na mapach (zdobywanie Bieguna Południowego pokazuje, jak bujną miał wyobraźnię).
98. Przez ciemne zwierciadło - Philip K. Dick, Rebis 2012
Wychodzi mi, że prozę Dicka znam bardziej z ekranizacji jego dzieł niż z literatury, powoli jednak staram się nadrabiać zaległości (w tempie jeden Dick w wydaniu Rebisowym na miesiąc). Tym razem dostałem to, co pamiętałem z filmu: przygnębiającą opowieść o narkotykach i uzależnieniu od nich, o ludziach, którzy przez błędne decyzje przegrali życie. Ciekawa jest też kwestia, jak daleko władza może się posunąć i ile może poświęcić, polując na przestępców. Do tego wyłania się dość mroczny obraz przemysłu medyczno-farmaceutycznego. Bardzo mocne, uderzające po głowie i osobiste jest napisane przez Dicka posłowie. Takie książki powinny być lekturami szkolnymi (choć pewnie rozpętałaby się nagonka na wulgarny momentami język).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz