Marne były te dwa tygodnie. Tygodniowy pobyt w Berlinie i Poczdamie zaowocował jedynie dwiema przeczytanymi książkami - po prostu całe dnie spędzaliśmy na zwiedzaniu tych miast, a wieczorami często brakowało siły, żeby coś więcej poczytać. Do tego dorzuciłem ukończonego przed wyjazdem Zajdla i BookRage'ową Brzezińską, z którą uporałem się już po powrocie do kraju.
26. Cała prawda o planecie Ksi - Janusz A. Zajdel, SuperNOWA 2005
Były dwa powody, dla których sięgnąłem po tę książkę. Po pierwsze, wypadało się z nią zapoznać przed przeczytaniem Drugiego spojrzenia na planetę Ksi dokończonego przez Marcina Kowalczyka (wiadomo: chodzi o przeczytanie utworów, które kandydują do Nagrody Zajdla); po drugie, twórczości Zajdla wstyd nie znać, więc nadrabiam zaległości. Naprawdę dziwnie się czuję z moją nieznajomością klasyki literatury fantastycznej, a jakoś nie mogę się zebrać, żeby regularnie po nią sięgać. Dostałem fajne socjologiczne SF, dokładnie takie, jakie lubię, a jakie w dziś pisanej literaturze ciężko znaleźć. Autor wbija szpilę komunizmowi, który ma zaprowadzać równość, a jest systemem opresyjnym, prowadzącym jedynie do powstawania nowych elit. Zastanawiam się tylko, jakim cudem przeszło to przez cenzurę. Czyżby przez świetne stwierdzenie, że jedynie Lenin i Chrystus bezinteresownie dbali o dobro maluczkich?
27. Tajemnicza wyspa - Jules Verne, Masterlab 2013 (Kindle)
Tę książkę z kolei zakupiłem, bo Seji mówił, że jest to sequel 20000 mil podmorskiej żeglugi. W sumie miał rację, choć w zasadzie cała fabuła powieści skupia się na życiu rozbitków na bezludnej wyspie i dziwnych wydarzeniach, które ich spotykają. Ciekawie rzecz wypada językowo: tłumaczenie tego wydania pochodzi z 1929 roku, więc język jest nieco archaiczny, a do tego interesująco wyglądają zmiany, jakie od tego czasu zaszły w polskiej ortografii. Narracja jest trochę monotonna, przez co zdarzało się, że odczuwałem znużenie lekturą, choć fabuła jest intrygująca i trzyma w napięciu. Na koniec jeszcze pytanie do lepiej zorientowanych. Gdzieś w tekście wspomina się kapitana Granta. Czy jest to nawiązanie do Verne'owskich Dzieci kapitana Granta?
28. Faust - Johann Wolfgang Goethe, Wolne Lektury 2013 (Kindle)
Faust był tą lekturą, od której jakoś się w liceum wymigałem, a którą od tamtego czasu bardzo chciałem przeczytać, tylko jakoś okazji nie było. Był to też pierwszy e-book, jaki wgrałem na Kindle'a po jego zakupie (no i półtora roku czekał, aż się do niego przekonam). Wyszło ogromne rozczarowanie. O ile pierwsza część, gdzie zawiązuje się akcja dramatu, wciąga, intryguje i sprawia, że nie można się doczekać, co dalej, to później robi się chaotycznie i tak, że nie bardzo widziałem sens istnienia poszczególnych scen. Może to moja nieuwaga podczas czytania, może jestem za głupi na tę książkę, a może po prostu nie mogę uznać, że Goethe wielkim poetą był i basta, choć słowem posługiwał się bardzo dobrze (ale tutaj sporo zrobił też tłumaczący rzecz Emil Zegadłowicz) No ale jak ma zachwycać, kiedy nie zachwyca?
29. Wody głębokie jak niebo - Anna Brzezińska, BookRage 2013 (Kindle)
A to z kolei poleciła mi Martva, a jako że nabyłem ten zbiór opowiadań przy okazji jednej z akcji BookRage'a, to przekonałem się do przeczytania go, mimo że do twórczości Brzezińskiej podchodzę jak pies do jeża. Do tej pory miałem nieprzyjemność zapoznać się z czterema jej opowiadaniami: dwa mnie wynudziły, jedno uśpiło, a czwartego nie zmęczyłem (to były jeszcze czasy, kiedy potrafiłem odłożyć lekturę jeśli była wybitnie męcząca). Tym razem okazało się, że Brzezińska potrafi zachwycić. Są to ciekawe opowieści fantasy o dążeniu do potęgi, ale też o tym, jak traktuje się odmienność. Autorka posługuje się tu pięknym językiem, świetnie tworzy nastrój i doskonale kreuje świat. I tego odbioru nie przyćmiewają nawet dość proste fabuły - po prostu są one opowiedziane tak, że chce się więcej. Zbiór z wyłącznie dobrymi tekstami. Chyba się przeproszę z Brzezińską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz