Maj zaczął się przyzwoicie: dość szybko przeczytałem trzy lektury, po czym wyjechałem się urlopować. Zwiedzanie z małym dzieckiem jest tak absorbujące, że brakuje czasu na czytaniem przez co zakończyłem miesiąc z jedynie czterema książkami. Marnie.
30. Marina - Carlos Ruiz Zafón, Muza 2009
Kolejna książka Zafóna, po którą sięgam, tym razem z okazji mojego wyjazdu do Barcelony. Jeszcze jeden raz zachyciło mnie to, w jaki sposób autor potrafi pokazać magię swojego miasta. Niby jest to kolejne dochodzenie prowadzone przez parę nastolatków, jakich w dzisiejszej prozie mnóstwo, ale jednak Zafónowi udaje się stworzyć ciekawą i poważną historię, z dużą dawką tajemniczości. Nie jest to może dzieło na poziomie Cienia wiatru, ale czuć w nim bardzo podobny nastrój. Przechadzając się uliczkami Sarrii, gdzie autor umieścił znaczną część akcji, miałem okazję poczuć to, o czym pisał. Barcelona jest magiczna, a Zafón doskonale potrafi o tym pisać.
31. Pióra - Zbigniew Wojnarowski, Narodowe Centrum Kultury 2015
Pierwszy raz styczność z Wojnarowskim miałem w NF lub FWS, kiedy przelewał na papier historie związane z kinem. Potem przyszedł zbiór takich tekstów zatytułowany Miraż. Teraz, w Piórach, autor wyraża zainteresowanie inną dziedziną sztuki, a mianowicie literaturą. Książka jest zbiorem jedenastu opowiadań nawiązujących do historii literatury polskiej, począwszy od średniowiecza, poprzez wszystkie epoki literackie, na interesującej wizji przyszłości skończywszy. Bardzo podoba mi się język, jakim posługuje się autor: elegancki, ale dostosowany do czasu, w którym Wojnarowski decyduje się umieścić akcję. Słabych punktów jest tu niewiele - nie przemówiło do mnie jedynie Serce w szkle, próbujące połączyć podbój indiańskich ziem przez Europejczyków z twórczością Reja i Kochanowskiego. To się autorowi niezbyt udało. Za pozostałe opowiadania należą mu się brawa.
32. Mój Madryt - Conrado Moreno, Pascal 2010
To nie była książka, jakiej oczekiwałem. Myślałem, że dostanę coś w stylu Przystanku Barcelona Katarzyny Wolnik-Very, co pokaże mi Madryt z perspektywy jego mieszkańca i wskaże miejsca, do których nie docierają turyści. Okazało się jednak, że jest to zwykły przewodnik turystyczny, może tylko trochę bardziej osobisty niż te, które zazwyczaj można kupić. Jest tu sporo suchych faktów, często podanych w typowo przewodnikowo-pascalowy sposób, które szybko się zapomina, jeśli lekturze nie towarzyszy zwiedzanie miasta. Nie da się ukryć, że Moreno stolicę Hiszpanii zna i wie, gdzie warto się w niej udać, ale o tych samych rzeczach mogę przeczytać w każdym innym przewodniku. Na plus zaliczyć za to trzeba rozdziały poświęcone madryckim zwyczajom czy korridzie. Zwłaszcza to ostatnie zjawisko jest pokazane w interesujący sposób, przedstawiający również racje zwolenników tych zawodów. Dla miłośników kuchni przeznaczonych jest kilka stron z przepisami na dania hiszpańskie.
33. Antologia Wolsung. Tom II - antologia, Van Der Book 2015 (Kindle)
Czytałem to i czytałem, i skończyć nie mogłem. Wakacje z małym dzieckiem jednak nie sprzyjają czytelnictwu. No i niestety czas poświęcony na lekturę tej książki był czasem zmarnowanym. Spośród kilkunastu opowiadań żadne nie zapadło mi bardziej w pamięć, nawet nie widać dużej różnicy w poziomie literackim debiutantów i starych wyjadaczy. Jedynym wartym uwagi tekstem jest Simon Marcina Przybyłka, czyli autora, co do którego miałem wątpliwości, że potrafi jeszcze coś dobrego napisać. Fabularnie ciekawe zostaje niestety pogrążone przez zakończenie. Nie wiem, czy ja byłem zmęczony, czy autorowi coś nie wyszło, ale nie mam pojęcia, o co w nim chodziło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz