Kolejny tydzień to trzy przeczytane dość krótkie książki. Marzec zaś udało się zamknąć, zgodnie z planem, z trzynastoma lekturami na koncie.
37. Po stronie mroku - Agnieszka Hałas, RW2010 2012 (Kindle)
Zbiór opowiadań Agnieszki Hałas, którego akcja rozgrywa się w znacznej mierze w Szeolu. Wykreowany świat nasunął mi skojarzenia z twórczością Mai Lidii Kossakowskiej czy też z Boską komedią Dantego, którą swoją drogą muszę w końcu przeczytać w całości. W ogóle autorka często nawiązuje do różnych wyobrażeń życia po śmierci (na przykład dwukrotnie do mitu o Orfeuszu i Eurydyce). Zaprezentowane piekło jest z jednej strony mroczne, z drugiej zaś bardzo przypomina nasz materialny świat. W mojej wyobraźni ukazało się zaś jako coś zbliżonego do planescape'owego Sigil, co chyba oznacza, że za dużo grałem kiedyś w Tormenta. Solidna lektura z bardzo dobrze utworzonym ponurym nastrojem.
38. Polaroidy z zagłady - Paweł Paliński, Powergraph 2014
Zapowiadało się bardzo dobrze: opowieść o kobiecie będącej ostatnim człowiekiem na ziemi po zagładzie, która spowodowała wyginięcie ludzkości. Niestety, im dalej, tym bardziej zmuszałem się do przerzucania stron. Pomijając umiejętnie utrzymywany przez autora nastrój osamotnienia i zagubienia i doskonały pomysł na drugoosobową narrację, ciężko mi tu było znaleźć coś dla siebie i niewiele z treści powieści utknęło mi w pamięci. Na pewno książka była warta sprawdzenia (jak wszystkie z Kontrapunktów, które do tej pory czytałem), ale nie wykorzystała potencjału, jaki posiadała.
39. Unicestwienie - Jeff VanderMeer, Wydawnictwo Otwarte 2013 (Kindle)
Polecanka jednej z wiernych czytelniczek tego bloga. VanderMeer wrzuca czytelnika od razu na głęboką wodę: bohaterowie znajdują się już w tajemniczej Strefie X, ale nie do końca wiadomo, dlaczego jest ona tajemnicza. W trakcie lektury wiele spraw się wyjaśnia: kim są bohaterki i co mają do zrobienia, dowiadujemy się też co nieco o Strefie. Fabularnie jest ciekawie, a wykreowany świat też stoi na wysokim poziomie. Właściwie irytowało mnie tylko tłumaczenie: różnej maści -lożki brzmią dla mnie głupio, a ich nagromadzenie na kartach powieści jest takie, że wywoływało to u mnie ból oczu. Rzut oka na stopkę redakcyjną wyjaśnia w znacznym stopniu stosowanie końcówek żeńskich: nad książką, pomijając okładkę, pracowały wyłącznie kobiety.
Mnie kobietę też te wszystkie -lożki niesamowicie irytowały... Zresztą, co tu dużo mówić - wszędzie mnie irytują, to powinno być zakazane ;) Cieszę się, że lektura nie rozczarowała, kolejne tomy też dają radę! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSłyszałem, że zwłaszcza drugi tom jest dobry. Mam to wpisane na listę do przeczytania, ale najpierw muszę się uporać z kilkunastoma innymi pozycjami.
UsuńW takim razie miłej lektury i czekam na wpis ;) pozdrawiam!
Usuń