Żona w delegacji, więc niby czasu na czytanie powinno być sporo, ale jakoś tak włączyłem po dłuższej przerwie Playstation i uruchomiłem Arkham City... W efekcie stanęło w tym tygodniu na jednej przeczytanej książce. Wprawdzie kończę już drugi tom Sagi o Czarokrążcy Baniewicza, ale idzie mi to jak krew z nosa; nawet nie chodzi o to, że jest to zła lektura (bo nie jest), ale jakoś nie wywołuje ona u mnie syndromu następnej strony. Za tydzień coś więcej naskrobię na jej temat, a tymczasem...
43. Samotny krzyżowiec. Miecz Salomona - Marek Orłowski, Erica 2014 (Kindle)
Moje pierwsze spotkanie z tym autorem, bo to, o ile się nie mylę, jest jego debiut. Tym, co sprawiło, że sięgnąłem po tę książkę jest umieszczenie jej akcji za czasów wojen krzyżowych; uważam ten okres za niezwykle ciekawy i nośny literacko. Tutaj póki co fabuła nie powala - pomijając tajemnicę templariuszy, składa się na nią w pierwszej części ciąg potyczek rycerstwa europejskiego z armią Saladyna, a dalej misja z gatunku "weź i załatw". Ciekawie za to prezentują się bohaterowie: mężny i niezwyciężony rycerz, honorowy sułtan i mroczny Starzec z Gór. Autor całkiem nieźle orientuje się w realiach historycznych (a przynajmniej takie odniosłem wrażenie) i udaje mu się je sprawnie przelać na karty powieści. Fantastyki tutaj jak na lekarstwo, ale to dobrze; dzięki temu lektura jest ciekawa zamiast stać się kolejnym fantasy. Brakuje mi tu tylko tytułowego miecza króla Salomona - owszem pojawia się on w tekście, ale jest go bardzo mało i jak na razie nie odgrywa żadnej roli fabularnej. Liczę na to, że w kolejnym tomie autor nada mu więcej znaczenia. Wyszedł całkiem niezły debiut, choć Marcinowi Mortce udało się w Mieczu i kwiatach opowiedzieć ciekawszą historię; pozostaje mieć nadzieję że w kolejnych tomach Orłowski się rozkręci i pokaże, że stać go na jeszcze więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz