środa, 17 września 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #37

Rozgrzebałem trochę książek, ale udało mi się w tym tygodniu skończyć tylko dwie (dziś skończyłem trzecią, ale teksty przeczytane we środę liczą się do kolejnego tygodnia). W zasadzie obie lektury są klasyką, który każdy fantasta znać powinien, ale jakoś do tej pory nie udało mi się po nie sięgnąć. Liczba zaległości, jakie mam w klasycznej fantastyce, zaczyna mnie przerażać, ale powoli odhaczam kolejne elementy z listy.

97. 20 000 mil podmorskiej żeglugi - Jules Verne, Wolne Lektury 2013 (Kindle)

Kolejny autor, którego twórczość jest klasyką, a z którym miałem kontakt śladowy (przeczytałem jedynie Tajemnicę zamku Karpaty). Moja pierwsza myśl po przeczytaniu utworu to dostrzeżenie podobieństwa w konstrukcji powieści z Cervantesowskim Don Kichotem: tutaj również bohaterowie przemieszczają się od jednego spotkania losowego do kolejnego, z tą różnicą, że u Verne'a poszczególne epizody nie nudzą, choć czasem zapoznawanie się z rozlicznymi przedstawicielami oceanicznej fauny było męczące (a autor potrafił poświęcić sporo słów ich prezentacji). Brakuje mi trochę więcej informacji na temat kapitana Nemo, ale rozumiem, że Verne chciał pozostawić go tajemniczym, co tylko dodaje powieści uroku. Czytało mi się ją dobrze, nawet te fragmenty, gdzie autor postanawiał popisać się swoją wiedzą geograficzno-historyczno-biologiczną. Widać jego fascynację nowinkami technicznymi i erą zapełniania białych plam na mapach (zdobywanie Bieguna Południowego pokazuje, jak bujną miał wyobraźnię).

98. Przez ciemne zwierciadło - Philip K. Dick, Rebis 2012

Wychodzi mi, że prozę Dicka znam bardziej z ekranizacji jego dzieł niż z literatury, powoli jednak staram się nadrabiać zaległości (w tempie jeden Dick w wydaniu Rebisowym na miesiąc). Tym razem dostałem to, co pamiętałem z filmu: przygnębiającą opowieść o narkotykach i uzależnieniu od nich, o ludziach, którzy przez błędne decyzje przegrali życie. Ciekawa jest też kwestia, jak daleko władza może się posunąć i ile może poświęcić, polując na przestępców. Do tego wyłania się dość mroczny obraz przemysłu medyczno-farmaceutycznego. Bardzo mocne, uderzające po głowie i osobiste jest napisane przez Dicka posłowie. Takie książki powinny być lekturami szkolnymi (choć pewnie rozpętałaby się nagonka na wulgarny momentami język).

środa, 10 września 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #36

Tydzień upłynął pod znakiem Polconu i kilku godzin w pociągach poświęconych czytaniu. Gratulacje dla Ani i Krzyśka za zdobycie Nagrody im. Zajdla, mimo że moje głosy znacznie się różniły od końcowego wyniku. Równocześnie chciałbym podziękować organizatorom za świetną imprezę; dawno się tak dobrze nie bawiłem na konwencie. Jeśli chodzi o lektury, to tym razem przeczytałem trzy książki, z tego dwie korzystając z dobrodziejstw Przewozów Regionalnych, Kolei Śląskich i PKP Intercity (musiałem udać się do trzech różnych kas, żeby kupić bilety w obie strony); Psa i klechę spokojnie czytałem w domu.

94. Mort - Terry Pratchett, Prószyński i S-ka 2009 (Kindle)

Powoli, powoli zapoznaję się ze Światem Dysku - jeszcze tylko trzydzieści sześć tomów przede mną. Czwarta część serii rozpoczyna cykl o Śmierci, który jest jak na razie moim ulubionym bohaterem Pratchettowego tasiemca. Mort bawi przez cały czas, ani na moment nie przynudzając; w zabawny sposób pokazuje, co może się stać, kiedy Śmierć pójdzie na urlop. Spośród przeczytanych przeze mnie tomów Świata Dysku ten mi się jak na razie najbardziej spodobał.

95. Proces - Franz Kafka, Masterlab 2013 (Kindle)

Ominęła mnie lektura Procesu w liceum - mieliśmy do wyboru Kafkę albo Mistrza i Małgorzatę i zdecydowaliśmy się na tę drugą powieść. Teraz postanowiłem po niego sięgnąć z okazji zbliżającego się wyjazdu do Pragi. No i mam bardzo pozytywne odczucia. Zauroczył mnie ten surrealistyczny, absurdalny nastrój widoczny zarówno w świecie przedstawionym, jak i w działaniach głównego bohatera. Mam trochę problem z interpretacją utworu. Nie wiem, czy patrzeć na to, jak na przedstawienie bezduszności aparatu państwowego i braku znaczenia jednostki, czy też potraktować proces jako metaforę życia, a niewidocznych sędziów jak personifikację Boga. W każdym razie jest to świetna, choć niepokojąca lektura, szkoda tylko, że nie została przez Kafkę ukończona.

96. Pies i klecha. Tancerz - Łukasz Orbitowski, Jarosław Urbaniuk, Fabryka Słów 2008

Wróciłem do kryminału-horroru duetu Orbitowski-Urbaniuk. Drugi tom (który kupiła mi Żona w taniej książce, mówiąc "Ty czytasz Orbitowskiego, kupię ci") podobał mi się bardziej od pierwszej części. Wydarzenia są bardziej stonowane niż w Przeciwko wszystkim (choć demolka w Paryżu robi wrażenie, to jednak ma ona zdecydowanie mniejszą skalę niż wydarzenia warszawskie z pierwszego tomu), a przeciwnicy księdza i policjanta jacyś tacy bardziej wiarygodni. No i świetny patent z poezją Mickiewicza, która zabija. Trochę mnie tylko odrzucił ostatni rozdział - zbyt chaotyczny, jak na mój gust - i fakt, że w wielu miejscach bohaterom udaje się dzięki deus ex machina.

środa, 3 września 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #35

Tylko dwie książki tym razem, z kolejnymi dwiema nie wyrobiłem się w terminie. Do zobaczenia na Polconie.

92. Sztuka podstępu. Łamałem ludzi, nie hasła - Kevin Mitnick, William Simon, Helion 2011 (Kindle)

Dała mi to do przeczytania Żona. No i wyszło, że nie należę do grupy do celowej tej książki. Jest ona bowiem skierowana do kadr kierowniczych firm i stanowi instruktaż, jak obronić się przed socjotechnicznymi atakami, które mają na celu zdobycie poufnych danych. Mimo wszystko, pierwsze trzy części książki czytało się z przyjemnością. To tam Mitnick prezentuje sposoby, w jakie oszuści potrafią wyciągnąć potrzebne im informacje; przedstawione są potencjalne rozmowy telefoniczne z pracownikami firm. To akurat może się przydać każdemu, kto w pracy styka się z danymi, których nie powinien ujawniać. Czwarta część natomiast potwornie mnie wynudziła. Składa się ona z programu szkoleń obejmujących wszystkich pracowników; punkt po punkcie wyjaśnia, na co należy im zwracać uwagę. Nie do końca dla mnie, ale dobrze przygotowane. W końcu Mitnick wie, co pisze.

93. Szabla Sobieskiego - Andrzej Sawicki, Erica 2014

Drugi tom Kampanii Kazimierza Luxa podobał mi się mniej niż pierwszy. Wprawdzie akcja toczy się szybko, a styl autora pozwala na błyskawiczne zapoznanie się z treścią książki (choć mnie zajęło to z nieznanych przyczyn ponad tydzień, ale intryga z tytułową szablą króla Sobieskiego jest zbyt płytka. W ogóle odniosłem wrażenie, że za mało tu szabli w Szabli.... No i największa wada książki: irytujący i głupi główny bohater. W Honorze Legionu jakoś mnie nie irytował, a tutaj te jego romantyczne zrywy i westchnienia sprawiały, że odechciewało mi się czytać. Czekam na dalszą część, może Kazik stanie się bardziej stabilny emocjonalnie.

Podsumowanie sierpnia

W sierpniu przeczytałem jedenaście książek (dwie opisywane w tej notce skończyłem już we wrześniu, więc zaliczam je do następnego miesiąca). Papier i Kindle rozłożyły się mniej więcej po równo (6:5 dla papieru ze względu na brnięcie przez Don Kichota), co ciekawe nie przeczytałem ani jednej książki napisanej przez kobietę (widocznie panie nadal nie chcą pisać literatury dla mnie). Najbardziej cieszy mnie, że w końcu znajduję czas na klasykę fantastyki (Asimov, Card, Dick, Pratchett), choć jeszcze długa droga przede mną, jeśli chcę nadrobić zaległości w lekturach z kategorii "must read".

Książka miesiąca: Philip K. Dick - Blade Runner. Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?
Rozczarowanie miesiąca: Bruno Schulz - Sanatorium Pod Klepsydrą