Oj, dawno nie pisałem. Dwa tygodnie temu powstrzymało mnie lenistwo połączone z brakiem czasu, tydzień temu zaś był Polcon. Świetna impreza - kto nie był, ten trąba. Przy okazji, po raz kolejny gratulacje dla Ani i Michała z okazji zdobycia Nagrody im. Zajdla.
86. Zanim umrę - Krzysztof Boruń, BookRage 2014 (Kindle)
Stwierdziłem, że przeczytam, zanim dokonam sierpniowego uzupełnienia zasobów e-booków. Jest to zbiór opowiadań jednej z legend polskiego SF, bardzo klasycznych opowiadań, gdzie głównym motywem są podróże kosmiczne i rozwój nauki. No i doszedłem do takiego wniosku, że bardzo dobrze jest sprawdzić, jak widziano przyszłość pięćdziesiąt lat temu. Fajna lektura.
87. Klątwa gruzińskiego tortu - Maciej Jastrzębski, Editio 2014
Tę książkę wygrałem na tegorocznym Festiwalu Podróżników Navigator, pomyślałem więc, że sprawdzę, co tam w Gruzji słychać, tym bardziej, że inna książka Jastrzębskiego, Matiuszka Rosja i Jastrząb, była całkiem przyjemną lekturą. Autor, będący dziennikarzem Polskiego Radia, skupia się na konflikcie gruzińsko-rosyjskim i starciach o Osetię Południową i Abchazję. Sporo miejsca poświęca też przemianom ustrojowym Gruzji po uzyskaniu przez nią niepodległości. Ukazuje obraz kraju, który ciągle musi z kimś lub czymś walczyć, czy to z siłami zewnętrznymi, czy też z korupcją i wadliwie działającymi organami państwa. A przy tym jego naród nie traci charakterystycznego dla siebie ducha życzliwości i gościnności.
88. Demony czasu pokoju - Adam Przechrzta, Fabryka Słów 2015 (Kindle)
Kolejny tom przygód pułkownika Razumowskiego pod rządami ojczulka Stalina. Znów pojawia się rywalizacja wywiadów, kryminalna intryga i wiele przeplatających się wątków, które krążą wokół wspólnego środka. Powieść można czytać bez znajomości poprzednich części, choć niektóre zawarte w nich wątki pojawiają się i tutaj. Akcja trzyma w napięciu, choć, jeśli ktoś czytał Białe noce, to wie, że protagoniście nic poważnego nie grozi. W każdym razie dostałem od Przechrzty kolejną porcję solidnej sensacyjnej literatury z Rosją w tle z lekką domieszką czynnika nadnaturalnego i z niecierpliwością oczekuję na dalsze losy oficera GRU, tym razem może już za czasów Chruszczowa.
89. Uczeń czarnoksiężników - Czesław Białczyński, Solaris 2014
Jest to drugi tom Wojen Haoltańskich i nadal nie wiem, czym zachwycał się Wojtek Sedeńko, wybierając ten cykl do serii Archiwum Polskiej Fantastyki, może poza chęcią wydania kolejnych, niepublikowanych dotychczas części. W porównaniu z Ostatnią nocą niewidzialnych narracja jeszcze bardziej cofa nas w czasie, tym razem do momentu, kiedy snujący opowieść protagonista podejmuje naukę w celu zostania intuicjonałem. I z jednej strony fabuła potrafi wciągnąć, intryga jest interesująca i dobrze skonstruowana, ale problem polega na tym, że bez działań głównego bohatera i tak została by ona rozwiązana. Nie tak się to powinno budować.
90. Kosiarz - Terry Pratchett, Prószyński i S-ka 2013 (Kindle)
Wróciłem do Pratchetta. Jedenasty tom z czterdziestu głównym bohaterem czyni Śmierć. I o ile wątki z nim związane są interesujące i zabawne, to te dotyczące Niewidocznego Uniwersytetu stoją o poziom niżej. Nie byłoby źle, gdyby nie kompletnie oderwany od rzeczywistości i niezrozumiały dla mnie motyw pojawiającego się hipermarketu i opętanych wózków. Po co to i czemu to ma służyć? Nie mam pojęcia. Ale wracając do tego, co dobre, autorowi świetnie udało się ukazać problematykę przemijania. No i ciekawie się zrobiło, kiedy okazało się, że nawet Śmierć ma przełożonego.
91. Ksin drapieżca - Konrad T. Lewandowski, Nasza Księgarnia 2015 (Kindle)
Drugi tom Sagi o Kotołaku wydany przez Naszą Księgarnię. Książka zawiera dwie starsze powieści Lewandowskiego: Ksin drapieżca oraz Kapitan Ksin Fergo. Oba teksty to bardzo dobre fantasy z ciekawie wykreowanym światem, do tego spisane niezłym stylem, choć temu ostatniemu zdarzają się słabsze chwile. Tutaj w końcu zorientowałem się, co drażni mnie w późniejszej prozie autora: o jedno zdanie za dużo. Bywa, że narrator coś wyjaśnia; i już wszystko wiadomo, a na końcu wywodu pojawia się jedno zdanie, przez które mam wrażenie, że autor traktuje czytelnika jak idiotę. Na szczęście w Ksinie takie rzeczy pojawiają się bardzo rzadko, dzięki czemu książka jest bardzo przyjemnym czytadłem.
92. Dzień zapłaty - Marcin Wolski, Zysk i S-ka 2015 (Kindle)
To z kolei jest kontynuacja 7.27 do Smoleńska. I jak często w prozie Wolskiego, tak i tutaj jest sporo politykowania. Wszelka zbieżność nazwisk i nazw własnych jest całkowicie zamierzona. Po tym, jak cudownie ocalony w Smoleńsku prezydent wraca do kraju i nadal sprawuje władzę, partii rządzącej udaje się przeprowadzić skuteczny zamach na niego. Cała akcja natomiast toczy się pięć lat później, kiedy zbliżają się kolejne wybory prezydenckie. Na scenę powracają bohaterowie poprzedniej części, pojawiają się rosyjskie służby specjalne, które nie wybaczają tym, którzy nadepnęli Matiuszce Rosji na odcisk, akcja toczy się bardzo szybko i trzyma w napięciu. Byłoby bardzo dobrze, gdyby nie brak jakiejś konkluzji w zakończeniu. Mam wrażenie, że autor przygotował sobie grunt pod kolejną część, ale czeka na rozwój wydarzeń na polskiej scenie politycznej.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lewandowski K.T.. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lewandowski K.T.. Pokaż wszystkie posty
piątek, 28 sierpnia 2015
czwartek, 9 lipca 2015
Przeczytane 2015: Tydzień #27
Niestety, perspektywa przeczytania stu pięćdziesięciu książek w tym roku nieco się oddala, gdyż trafił się kolejny tydzień, kiedy wypadłem poniżej własnych oczekiwań. Boska komedia zabrała mi zdecydowanie więcej czasu niż przypuszczałem, choć już kończę czytać przypisy i dzisiaj powinienem się z nią uporać. W efekcie, w tym tygodniu skończyłem tylko jedną książkę. Tyle dobrego, że była to bardzo przyjemna lektura.
74. Utopie - Konrad T. Lewandowski, Narodowe Centrum Kultury 2014
A chodzi tu o kolejny tom serii Zwrotnice Czasu wydawany przez Narodowe Centrum Kultury. Tym razem, w swoim drugim podejściu do tego cyklu, Lewandowski opublikował dwie mikropowieści. Pierwsza z nich, Wysłanniczka bogini przedstawia wersję historii, w której zwyciężyła reakcja pogańska i władcy nasi wypowiedzieli posłuszeństwo hierarchom kościelnym, czy to w postaci papieża, czy też cesarza niemieckiego. Fabułę popychają tutaj niesnaski pomiędzy poszczególnymi plemionami polskich słowian, których przywódcy dążą do własnych egoistycznych celów. Druga opowieść dotyczy wojny z Zakonem Krzyżackim w świecie, gdzie dzięki królowej Jadwidze nie doszło do bitwy pod Grunwaldem. Tekst nieco słabszy od poprzedniego, ale również bardzo interesujący, w którym Lewandowski prezentuje Królestwo Polskie jako światową potęgę, z którą każdy musi się liczyć. Dostałem więc dwie różne wizje Polski, ale obie były niezmiernie wciągające.
74. Utopie - Konrad T. Lewandowski, Narodowe Centrum Kultury 2014
A chodzi tu o kolejny tom serii Zwrotnice Czasu wydawany przez Narodowe Centrum Kultury. Tym razem, w swoim drugim podejściu do tego cyklu, Lewandowski opublikował dwie mikropowieści. Pierwsza z nich, Wysłanniczka bogini przedstawia wersję historii, w której zwyciężyła reakcja pogańska i władcy nasi wypowiedzieli posłuszeństwo hierarchom kościelnym, czy to w postaci papieża, czy też cesarza niemieckiego. Fabułę popychają tutaj niesnaski pomiędzy poszczególnymi plemionami polskich słowian, których przywódcy dążą do własnych egoistycznych celów. Druga opowieść dotyczy wojny z Zakonem Krzyżackim w świecie, gdzie dzięki królowej Jadwidze nie doszło do bitwy pod Grunwaldem. Tekst nieco słabszy od poprzedniego, ale również bardzo interesujący, w którym Lewandowski prezentuje Królestwo Polskie jako światową potęgę, z którą każdy musi się liczyć. Dostałem więc dwie różne wizje Polski, ale obie były niezmiernie wciągające.
czwartek, 18 czerwca 2015
Przeczytane 2015: Tydzień #23 i 24
Tym razem zbiorcza notka z dwóch tygodni z uwagi na to, że tydzień temu urlopowałem się w Wiśle. Z tej przyczyny zdecydowana większość lektur była w wersji elektronicznej. Spacery, które zajmowały nam znaczną część dnia, sprawiły, że przeczytałem tylko pięć książek. W międzyczasie udało się też oddać Zajdlowskie nominacje.
64. Ksin. Początek - Konrad T. Lewandowski, Nasza Księgarnia 2014 (Kindle)
Ksin jest cyklem Lewandowskiego, po który zamierzałem sięgnąć od dawna, ale zawsze znajdowałem inne lektury wymagające natychmiastowego przeczytania. No ale ponieważ tę część Sagi o Kotołaku można było nominować do Nagrody Zajdla, przyspieszyłem swoją decyzję o zabraniu się za nią. Na powieść składają się dwa wątki: jeden dotyczy kupieckiej córki Aspai, drugi zaś tytułowego kotołaka. I odniosłem wrażenie, wbrew temu, czego można by oczekiwać, że największy nacisk fabularny został położony na dziewczynę i historię jej ucieczki z rodzinnego domu. Część poświęcona Ksinowi natomiast sprawia wrażenie poszatkowanej; nie bardzo wiem, czemu mają służyć poszczególne przygody, jakie przeżywa kotołak - brakuje mi jakiegoś wyraźnego punktu kulminacyjnego, a ostatni rozdział wygląda na doczepiony na siłę, jego związek z wcześniejszymi wydarzeniami jest bardzo delikatny. Co odnotowałem z przyjemnością, przestał mnie drażnić styl autora. W uprzednio przeczytanych przeze mnie jego książkach, choć czytało się je dobrze, sposób prowadzenia narracji z bliżej nieokreślonego powodu działał mi na nerwy. Tutaj takiego zjawiska nie zaobserwowałem.
65. Sodoma - Marcin Wolski, Zysk i S-ka 2014 (Kindle)
A to kolejna lektura przeczytana w związku ze zbliżającym się Zajdlowym deadlinem. Wolski prezentuje wizję świata, w którym zwyciężyły wszystkie ideały, z którymi walczą konserwatyści. Fabuła nawiązuje do biblijnego poszukiwania dziesięciu sprawiedliwych przez Lota i, choć nie ma w niej jakichś nieprzewidywalnych zwrotów akcji, została przedstawiona w sposób wciągający. Ciekawie został też wykreowany antyutopijny świat, gdzie Wolski hiperbolizuje zagrożenia, jakie wiążą się z kierunkiem, w którym zmierza współczesna Europa, ale jednocześnie pokazuje, że istnieje światełko w tunelu i coś z tradycyjnych wartości da się jeszcze uratować.
66. Ślepnąc od świateł - Jakub Żulczyk, Świat Książki 2014 (Kindle)
Bardzo dobra historia handlarza narkotyków, który w przeciągu tygodnia traci swoją ugruntowaną na warszawskim rynku pozycję. Żulczyk przedstawia depresyjny obraz świata, w którym biorą lub chcą brać wszyscy, każdego można kupić i w ogóle jest mało przyjemnie. Jest to też opowieść o tym, jak szybko człowiek może pozbyć się swoich ideałów i złamać zasady, jakimi się kieruje. Zaczyna się od rzeczy drobnych, a kończy się w miejscu, z którego nie ma odwrotu. Bardzo mocna lektura, ale przy tym bardzo zajmująca. Rork spisał się na medal.
67. Drach - Szczepan Twardoch, Wydawnictwo Literackie 2014 (Kindle)
Nie wiem, na podstawie czego stwierdziłem, że najnowsza powieść Twardocha może mnie zainteresować. Do tej pory przeczytałem trzy jego książki, z czego Wieczny Grunwald był jedną z większych tortur czytelniczych, jakich w życiu zaznałem, a dwie pozostałe, czyli Obłęd rotmistrza von Egern i Tak jest dobrze wspominam całkiem przyjemnie, choć za wybitne ich nie uważam. Po raz kolejny w twórczości autora rzecz dotyczy Śląska, śląskości, życia na pograniczu kultury niemieckiej i polskiej. No i znów Twardoch jest niesamowitym pesymistą: w przedstawionym przez niego obrazie nic nie ma znaczenia (jest to fraza, która bardzo często pojawia się kartach powieści). Odniosłem wrażenie, że znaczenia nie ma również fabuła, napisana w sposób achronologiczny, gdzie wydarzenia z różnych epok przeplatają się ze sobą bez wyraźnego rozgraniczenia w tekście. Wynika to z interesującego posunięcia, jakim było uczynienie narratorem ziemi, dla której czas faktycznie nie ma żadnego znaczenia. Lektura jest przez większość czasu ciekawa, choć zabrakło mi jakiegoś mocnego akcentu w zakończeniu. Pewnie dlatego, że nie ma ono znaczenia.
68. Sicco - Wojciech Szyda, Narodowe Centrum Kultury 2014
Kolejna powieść z serii Zwrotnice Czasu, którą umieściłem na półce. Tym razem Wojciech Szyda bierze na tapetę postać świętego Wojciecha i kwestię kradzieży jego relikwii z katedry w Gnieźnie. Pomysł oparcia utworu na rywalizacji kultów dwóch świętych patronów Polski - Wojciecha i Stanisława - jest bardzo ciekawy, ale jego realizacja mnie nie ujęła. Główny bohater w roku 2000 przyjeżdża na Żuławy Wiślane w sobie tylko wiadomym celu. Tutaj doświadcza spotkania z przeszłością opisywanego przez autora w bardzo nastrojowy sposób, ale to wszystko, co można dobrego o książce napisać. Niestety Szyda wprowadza sporo ciekawych motywów, które albo porzuca, albo marnuje, jak na przykład model głowy świętego Wojciecha znaleziony w sklepie lub rosyjska mafia. Wiele z nich, choć zapowiada się interesująco, nie odgrywa żadnego znaczenia dla fabuły. Podobnie średnio ciekawie wygląda przenoszenie akcji w przeszłość - czy to do czasu kradzieży relikwii w roku 1923, czy też do momentu śmierci Wojciecha w roku 997. Szkoda, bo spodziewałem się czegoś zdecydowanie lepszego.
64. Ksin. Początek - Konrad T. Lewandowski, Nasza Księgarnia 2014 (Kindle)
Ksin jest cyklem Lewandowskiego, po który zamierzałem sięgnąć od dawna, ale zawsze znajdowałem inne lektury wymagające natychmiastowego przeczytania. No ale ponieważ tę część Sagi o Kotołaku można było nominować do Nagrody Zajdla, przyspieszyłem swoją decyzję o zabraniu się za nią. Na powieść składają się dwa wątki: jeden dotyczy kupieckiej córki Aspai, drugi zaś tytułowego kotołaka. I odniosłem wrażenie, wbrew temu, czego można by oczekiwać, że największy nacisk fabularny został położony na dziewczynę i historię jej ucieczki z rodzinnego domu. Część poświęcona Ksinowi natomiast sprawia wrażenie poszatkowanej; nie bardzo wiem, czemu mają służyć poszczególne przygody, jakie przeżywa kotołak - brakuje mi jakiegoś wyraźnego punktu kulminacyjnego, a ostatni rozdział wygląda na doczepiony na siłę, jego związek z wcześniejszymi wydarzeniami jest bardzo delikatny. Co odnotowałem z przyjemnością, przestał mnie drażnić styl autora. W uprzednio przeczytanych przeze mnie jego książkach, choć czytało się je dobrze, sposób prowadzenia narracji z bliżej nieokreślonego powodu działał mi na nerwy. Tutaj takiego zjawiska nie zaobserwowałem.
65. Sodoma - Marcin Wolski, Zysk i S-ka 2014 (Kindle)
A to kolejna lektura przeczytana w związku ze zbliżającym się Zajdlowym deadlinem. Wolski prezentuje wizję świata, w którym zwyciężyły wszystkie ideały, z którymi walczą konserwatyści. Fabuła nawiązuje do biblijnego poszukiwania dziesięciu sprawiedliwych przez Lota i, choć nie ma w niej jakichś nieprzewidywalnych zwrotów akcji, została przedstawiona w sposób wciągający. Ciekawie został też wykreowany antyutopijny świat, gdzie Wolski hiperbolizuje zagrożenia, jakie wiążą się z kierunkiem, w którym zmierza współczesna Europa, ale jednocześnie pokazuje, że istnieje światełko w tunelu i coś z tradycyjnych wartości da się jeszcze uratować.
66. Ślepnąc od świateł - Jakub Żulczyk, Świat Książki 2014 (Kindle)
Bardzo dobra historia handlarza narkotyków, który w przeciągu tygodnia traci swoją ugruntowaną na warszawskim rynku pozycję. Żulczyk przedstawia depresyjny obraz świata, w którym biorą lub chcą brać wszyscy, każdego można kupić i w ogóle jest mało przyjemnie. Jest to też opowieść o tym, jak szybko człowiek może pozbyć się swoich ideałów i złamać zasady, jakimi się kieruje. Zaczyna się od rzeczy drobnych, a kończy się w miejscu, z którego nie ma odwrotu. Bardzo mocna lektura, ale przy tym bardzo zajmująca. Rork spisał się na medal.
67. Drach - Szczepan Twardoch, Wydawnictwo Literackie 2014 (Kindle)
Nie wiem, na podstawie czego stwierdziłem, że najnowsza powieść Twardocha może mnie zainteresować. Do tej pory przeczytałem trzy jego książki, z czego Wieczny Grunwald był jedną z większych tortur czytelniczych, jakich w życiu zaznałem, a dwie pozostałe, czyli Obłęd rotmistrza von Egern i Tak jest dobrze wspominam całkiem przyjemnie, choć za wybitne ich nie uważam. Po raz kolejny w twórczości autora rzecz dotyczy Śląska, śląskości, życia na pograniczu kultury niemieckiej i polskiej. No i znów Twardoch jest niesamowitym pesymistą: w przedstawionym przez niego obrazie nic nie ma znaczenia (jest to fraza, która bardzo często pojawia się kartach powieści). Odniosłem wrażenie, że znaczenia nie ma również fabuła, napisana w sposób achronologiczny, gdzie wydarzenia z różnych epok przeplatają się ze sobą bez wyraźnego rozgraniczenia w tekście. Wynika to z interesującego posunięcia, jakim było uczynienie narratorem ziemi, dla której czas faktycznie nie ma żadnego znaczenia. Lektura jest przez większość czasu ciekawa, choć zabrakło mi jakiegoś mocnego akcentu w zakończeniu. Pewnie dlatego, że nie ma ono znaczenia.
68. Sicco - Wojciech Szyda, Narodowe Centrum Kultury 2014
Kolejna powieść z serii Zwrotnice Czasu, którą umieściłem na półce. Tym razem Wojciech Szyda bierze na tapetę postać świętego Wojciecha i kwestię kradzieży jego relikwii z katedry w Gnieźnie. Pomysł oparcia utworu na rywalizacji kultów dwóch świętych patronów Polski - Wojciecha i Stanisława - jest bardzo ciekawy, ale jego realizacja mnie nie ujęła. Główny bohater w roku 2000 przyjeżdża na Żuławy Wiślane w sobie tylko wiadomym celu. Tutaj doświadcza spotkania z przeszłością opisywanego przez autora w bardzo nastrojowy sposób, ale to wszystko, co można dobrego o książce napisać. Niestety Szyda wprowadza sporo ciekawych motywów, które albo porzuca, albo marnuje, jak na przykład model głowy świętego Wojciecha znaleziony w sklepie lub rosyjska mafia. Wiele z nich, choć zapowiada się interesująco, nie odgrywa żadnego znaczenia dla fabuły. Podobnie średnio ciekawie wygląda przenoszenie akcji w przeszłość - czy to do czasu kradzieży relikwii w roku 1923, czy też do momentu śmierci Wojciecha w roku 997. Szkoda, bo spodziewałem się czegoś zdecydowanie lepszego.
Etykiety:
Lewandowski K.T.,
Szyda,
Twardoch,
Wolski,
Żulczyk
poniedziałek, 11 listopada 2013
Przeczytane. Październik 2013
Październik minął jak z bicza strzelił. Podróż poślubna się zakończyła (super było), sprezentowany przez Żonę Kindle spisał się znakomicie - jest to wielkie udogodnienie, kiedy można zabrać ze sobą jeden gadżet zamiast walizki książek. Noworoczny plan przeczytania 100 pozycji w ciągu roku został już zrealizowany, Żona twierdzi, że skoro tak, to wystarczy tego czytania, ale jak patrzę na uginające się półki w domu, to jakoś nie potrafię przestać sięgać po kolejne książki. W tym miesiącu uporałem się z dwunastoma tytułami - połowie sprostałem przed wylotem (wszystko w wersji papierowej), natomiast druga szóstka została przeczytana już w podróży na Kindle'u.
94. Pośród cieni - Agnieszka Hałas, Solaris 2013
Od przeczytania pierwszego tomu minęło tyle czasu, że niewiele już z niego pamiętam (dlatego nie lubię cykli, właśnie ze względu na czas oczekiwania na kolejną część). Dwie karty były niezłe, choć, z tego co pamiętam, z nóg mnie nie zwaliły. Drugi tom natomiast to kawał solidnego fantasy, podczas lektury którego nasuwały mi się skojarzenia z Planescape: Torment (swoją drogą najlepsze crpg, w jakie grałem) i to nawet nie ze względu na pozbawionego pamięci o swojej przeszłości głównego bohatera, ale raczej na ogólny nastrój wylewający się z kart książki. Ten zaś udało się autorce stworzyć bardzo dobrze, podobnie jak interesującego protagonistę (nie lubię tego słowa). Ciężko było się oderwać od lektury.
95. W Japonii, czyli w domu - Rebecca Otowa, Świat Książki 2013
Miała być książka o zwykłym życiu w zwykłym japońskim domu i jest, tylko jakoś tak dziwnie mi się ją czytało. Ciężko mi się trawi tekst, w którym kobieta prezentuje się jako kura domowa, która jako ostatnia bierze kąpiel, musi po wszystkich posprzątać i jest z tego powodu szczęśliwa. Wiem, że pozycja społeczno-rodzinna kobiet w Kraju Kwitnącej Wiśni jest właśnie taka, jak pisze Otowa (w skrócie gosposia swojego zapracowanego męża), ale sposób opisywania jej radości z takiego stanu rzeczy wydał mi się bardzo infantylny. Podobnie dziecinnym, a przez to męczącym w odbiorze stylem, udziela wykładu na temat kanji. Z drugiej strony dostałem do rąk solidnie przygotowany od strony merytorycznej (bo w końcu pisany z osobistego doświadczenia autorki) materiał na temat codziennego życia Japończyków.
96. Tradycje kulinarne Japonii - Magdalena Tomaszewska-Bolałek, Hanami 2006
Króciutka książka o japońskim jedzeniu. Bardzo fajnie zostały przygotowane opisy poszczególnych potraw, posortowane w porządku chronologicznym według czasu ich pojawienia się w Japonii. Fakt jednak jest taki, że książka ta przeznaczona jest wyłącznie dla pasjonatów Kraju Wschodzącego Jena (lub do ludzi, którzy się tam wybierają i chcą się dowiedzieć, co będzie im po talerzu łaziło). Solidna porcja informacji została ozdobiona fotografiami przedstawiającymi niektóre z przysmaków, lepiej więc nie czytać tej pozycji o pustym żołądku.
97. Made in Japan - Rafał Tomański, Bezdroża 2013
Z lekkimi obawami sięgałem po najnowszą książkę Tomańskiego. Po lekturze Tatami kontra krzesła odniosłem wrażenie, że autor pisze z perspektywy "bo ja się znam najlepiej", a za czymś takim nieszczególnie przepadam. Tym razem na szczęście udało mu się uniknąć bufonady. Książka prezentuje problemy gospodarcze, jakie spotkały Japonię po tsunami z 2011 roku i problemach w Fukushimie, i ich skutki. Wszystko przedstawione jest rzetelnie i rzeczowo. W pewnych momentach autor porzuca kwestie gospodarki i skupia się na relacjach Japonii z zamorskimi sąsiadami. Warto też wspomnieć o wizualnej stronie książki - wydana w pełnym kolorze z wieloma ładnymi ilustracjami sprawia, że przyjemnie się ją trzyma w rękach.
98. Listy lorda Bathursta - Marcin Mortka, Fabryka Słów 2013
Mortka jest pisarzem bardzo nierównym. Po świetnej trylogii Miecz i kwiaty przyszła pora na żenująco słabe Martwe jezioro i jego kontynuację, a w międzyczasie pojawiło się niezłe Miasteczko Nonstead. Listy lorda Bathursta należą do tej ostatniej kategorii - są przyzwoitą marynistyczną powieścią, ale głowy nie urywają. Z początku zapowiada się na bardzo dobry utwór, później, mniej więcej od połowy książki wiadomo już, o co chodzi, i fabuła przestaje porywać, choć cały czas zapoznawanie się z nią jest dość przyjemne. Nieco problemu może sprawić pojawiająca się co chwilę terminologia żeglarska, ale w książce, której akcja dzieje się na morzu, jej stosowanie jest nieuniknione.
99. Felix, Net i Nika oraz Bunt Maszyn - Rafał Kosik, Powergraph 2011
Lubię ten cykl. Trzydziestkę już przekroczyłem, a lektura powieści Kosika sprawia mi zawsze sporo frajdy. Jak można się domyślić po tytule, tym razem problem, przed którym staną bohaterowie, należy do klasycznych motywów sf. I niby autorowi wszystko wychodzi tak, jak powinno - tytułowe trio da się lubić, mimo że Net jak zwykle jest nieco denerwujący, akcja toczy się sprawnie, bez zbędnych przestojów, ciekawie poprowadzone są wątki poboczne - ale podczas czytania miałem wrażenie, że za mało tu buntu w buncie, a strzelaniny są jakieś takie mało dynamiczne. Gdzieś również uciekło mi wyjaśnienie, w jaki sposób bohaterowie wydostali się z wnętrza robota; nie wiem, czy to moje przeoczenie, czy też autor coś pominął lub też wyraził się mało precyzyjnie. Jest to co prawda nadal solidna porcja młodzieżowej literatury, ale raczej należy do słabszych części serii.
100. Diabłu ogarek. Ostatni hołd - Konrad T. Lewandowski, RM 2013 (Kindle)
Jest to moja pierwsza książka przeczytana na Kindle'u, niemal w całości (bo zaczęta jeszcze w Polsce) przeczytana na trasie Frankfurt-Tokio. Po słabej Kolumnie Zygmunta Lewandowski wraca do poziomu prezentowanego w Czarnej Wierzbie. Intryga jest całkiem fajna, fabuła toczy się wartko, dzięki czemu książkę połyka się w ekspresowym tempie. Tym, czego mi brakowało, było jakieś mocniejsze nawiązanie do poprzednich tomów - owszem, pojawiają się znani już bohaterowie, ale fabuła nic wspólnego z poprzednimi częściami nie ma. Nie podoba mi się również zbyt wysoki moim zdaniem poziom umagicznienia świat przedstawionego; w realiach XVII-wiecznej Rzeczypospolitej preferuję jednak magię subtelną, nienarzucającą się (mniej więcej taką, jak w utworach Jacka Komudy). I jakoś tak wyszło, że setną przeczytaną książką w tym roku okazał się e-book, mimo mojego ogromnego zamiłowania do papieru.
101. Rok po końcu świata - antologia, Powergraph 2013 (Kindle)
Jak na zbiór, którego tytuł sugeruje tematykę postapokaliptyczną, strasznie mało tutaj tekstów rozgrywających się po rozumianej w dowolny sposób zagładzie. Większość tekstów nie oczarowuje, choć nie powiedziałbym o nich, że są słabe - każdy posiada jakiś ciekawy motyw, punkt zaczepienia wokół którego kręci się fabuła, przeważnie też interesująco prezentują się światy przedstawione, ale odnosiłem wrażenie, że czegoś mi w nich brakuje. Najbardziej w mój gust trafił Popiołun Wojciecha Szydy, co mnie pozytywnie zaskoczyło, gdyż dotychczas nie ujmował mnie on swoimi utworami. Dobrze też zaprezentowali się Anna Kańtoch (Okno Myszogrodu), Michał Cetnarowski ((¥b3rpμn|{!) i Michał Protasiuk (Prawie), choć po tej pierwszej spodziewałem się jeszcze lepszego tekstu. Z drugiej strony śmiertelnie wynudziłem się przy Retro (fantazji alternatywnej) Jakuba Nowaka. Pozostałe opowiadania poza pewnymi motywami nie zagościły na dłużej w mojej pamięci.
102. Odwrotniak - Jakub Małecki, W.A.B. 2013 (Kindle)
Do tej pory przeczytałem dwie książki Małeckiego - Dżozefa i W odbiciu - obie bardzo dobre. Nie pamiętam, skąd dowiedziałem się o jego najnowszej powieści (moje standardowe źródła wiedzy zgodnie na ten temat milczały), ale bez wahania ściągnąłem ją na czytnik. Tym razem jest to literatura całkowicie głównonurtowa, taka, której z reguły nie czytam, ale świetny styl autora sprawił, że pochłonąłem ją w dwa dni (głównie w pociągach - Japonia to "długi" kraj i przemieszczenie się z miasta do miasta, mimo szybkiej kolei, jednak zabiera nieco czasu). Małecki świetnie kreuje głównych bohaterów, bardzo dobrze wychodzi mu przedstawienie problemów, z jakimi się borykają, pokazuje, do czego prowadzi brak komunikacji między ludźmi. W całej powieści zgrzyta mi tylko zakończenie wątku Izabeli, sprawia on wrażenie niedokończonego, wydaje mi się, że coś jeszcze można by tu powiedzieć. Szkoda trochę, bo wątek Ignacego rozwiązany został rewelacyjnie.
103. Requiem dla lalek - Cezary Zbierzchowski, Powergraph 2013 (Kindle)
Zbiór świetnych opowiadań za jedyne dziesięć złotych - jak tu się nie skusić? Zbierzchowski zainteresował mnie swoją twórczością genialnym Smutkiem parseków opublikowanym w antologii Science fiction, był to mój zdecydowany numer jeden wśród polskich opowiadań w 2011 roku. Autor kreuje w swoich tekstach ciekawy świat (a może światy, mimo zbieżności nazw geograficznych w poszczególnych utworach), tworzy barwnych bohaterów, posługuje się nienagannym stylem i, co ważne, potrafi pisać satysfakcjonujące zakończenia. Z jednym tylko wyjątkiem, jakim jest Mr. Fiction, które przez cały czas trzyma w napięciu, jest doskonale prowadzone, a potem przychodzi zakończenie (bardzo zaskakujące, muszę przyznać), które sprawia wrażenie, jakby autorowi zabrakło pomysłu na rozwiązanie akcji. W zbiorze pojawia się jedno premierowe opowiadanie, Garcia, które świetnie przedstawia nastrój pochłoniętego przez wojnę pogranicza.
104. Worek kości - Stephen King, Prószyński i S-ka 2010 (Kindle)
Na pierwsze spotkanie z Kingiem wybrałem utwór nienależący do jego najbardziej znanych powieści (przynajmniej ja nie miałem z nim wcześniej styczności). Dostałem solidną porcję obyczajowo-detektywistycznego tekstu z nawiedzonym domem w tle. Co najbardziej urzeka, to kreacja bohaterów. Są żywi, można ich lubić i pozwalają na emocjonalne zaangażowanie się w wydarzenia rozgrywające się na kartach utworu. Naprawdę polubiłem Mattie. Styl Kinga jest na tyle dobry, że nie przeszkadzało mi jego wodolejstwo w niektórych partiach tekstu. Tak naprawdę jedynym mankamentem powieści jest scena kulminacyjna, od początku której spodziewałem się deus ex machina i nawet wiedziałem, kto w charakterze owego boga wystąpi. Cała reszta jest zdecydowanie na plus, zwłaszcza kilka ciekawych szczegółów, jak na przykład ludzie z "dolówki".
105. Zaklęcie dla Cameleon - Piers Anthony, Nasza Księgarnia 2012 (Kindle)
Skusiłem się tylko dlatego, że któryś tom dostał wysoką notę w recenzji w Nowej Fantastyce, na moment zapominając, że nie cierpię niekończących się cykli. Seria Xanth jak na razie składa się bodajże z 36 tomów (w naszym języku nieco mniej póki co - w najnowszym wydaniu Naszej Księgarni w chwili, kiedy piszę te słowa, dostępnych jest sześć części) i autor planuje kolejne. Jest to ciekawe fantasy, klasyczna opowieść drogi w tym gatunku, gdzie bohater musi odnaleźć swoje prawdziwe ja. Napisana jest ona bardzo przystępnym stylem, odniosłem wrażenie, że raczej z myślą o młodszym czytelniku, ale motywy erotyczne nieco to odczucie tłumią, przez co nie bardzo wiadomo, kto ma być odbiorcą powieści (strzelam, że jednak starsi nastolatkowie - dla dorosłych może ona być momentami zbyt infantylna, dla młodszych za dużo tu erotyki). Sama podróź głównego bohatera, mimo że interesująca, wygląda, jakby była stworzona przy pomocy generatora spotkań losowych - kłopoty spadają na niego jeden za drugim, lokacja za lokacją, biedak nie ma więc ani chwili wytchnienia. Pomimo pewnych niedociągnięć jest to solidna porcja humorystycznego fantasy.
94. Pośród cieni - Agnieszka Hałas, Solaris 2013
Od przeczytania pierwszego tomu minęło tyle czasu, że niewiele już z niego pamiętam (dlatego nie lubię cykli, właśnie ze względu na czas oczekiwania na kolejną część). Dwie karty były niezłe, choć, z tego co pamiętam, z nóg mnie nie zwaliły. Drugi tom natomiast to kawał solidnego fantasy, podczas lektury którego nasuwały mi się skojarzenia z Planescape: Torment (swoją drogą najlepsze crpg, w jakie grałem) i to nawet nie ze względu na pozbawionego pamięci o swojej przeszłości głównego bohatera, ale raczej na ogólny nastrój wylewający się z kart książki. Ten zaś udało się autorce stworzyć bardzo dobrze, podobnie jak interesującego protagonistę (nie lubię tego słowa). Ciężko było się oderwać od lektury.
95. W Japonii, czyli w domu - Rebecca Otowa, Świat Książki 2013
Miała być książka o zwykłym życiu w zwykłym japońskim domu i jest, tylko jakoś tak dziwnie mi się ją czytało. Ciężko mi się trawi tekst, w którym kobieta prezentuje się jako kura domowa, która jako ostatnia bierze kąpiel, musi po wszystkich posprzątać i jest z tego powodu szczęśliwa. Wiem, że pozycja społeczno-rodzinna kobiet w Kraju Kwitnącej Wiśni jest właśnie taka, jak pisze Otowa (w skrócie gosposia swojego zapracowanego męża), ale sposób opisywania jej radości z takiego stanu rzeczy wydał mi się bardzo infantylny. Podobnie dziecinnym, a przez to męczącym w odbiorze stylem, udziela wykładu na temat kanji. Z drugiej strony dostałem do rąk solidnie przygotowany od strony merytorycznej (bo w końcu pisany z osobistego doświadczenia autorki) materiał na temat codziennego życia Japończyków.
96. Tradycje kulinarne Japonii - Magdalena Tomaszewska-Bolałek, Hanami 2006
Króciutka książka o japońskim jedzeniu. Bardzo fajnie zostały przygotowane opisy poszczególnych potraw, posortowane w porządku chronologicznym według czasu ich pojawienia się w Japonii. Fakt jednak jest taki, że książka ta przeznaczona jest wyłącznie dla pasjonatów Kraju Wschodzącego Jena (lub do ludzi, którzy się tam wybierają i chcą się dowiedzieć, co będzie im po talerzu łaziło). Solidna porcja informacji została ozdobiona fotografiami przedstawiającymi niektóre z przysmaków, lepiej więc nie czytać tej pozycji o pustym żołądku.
97. Made in Japan - Rafał Tomański, Bezdroża 2013
Z lekkimi obawami sięgałem po najnowszą książkę Tomańskiego. Po lekturze Tatami kontra krzesła odniosłem wrażenie, że autor pisze z perspektywy "bo ja się znam najlepiej", a za czymś takim nieszczególnie przepadam. Tym razem na szczęście udało mu się uniknąć bufonady. Książka prezentuje problemy gospodarcze, jakie spotkały Japonię po tsunami z 2011 roku i problemach w Fukushimie, i ich skutki. Wszystko przedstawione jest rzetelnie i rzeczowo. W pewnych momentach autor porzuca kwestie gospodarki i skupia się na relacjach Japonii z zamorskimi sąsiadami. Warto też wspomnieć o wizualnej stronie książki - wydana w pełnym kolorze z wieloma ładnymi ilustracjami sprawia, że przyjemnie się ją trzyma w rękach.
98. Listy lorda Bathursta - Marcin Mortka, Fabryka Słów 2013
Mortka jest pisarzem bardzo nierównym. Po świetnej trylogii Miecz i kwiaty przyszła pora na żenująco słabe Martwe jezioro i jego kontynuację, a w międzyczasie pojawiło się niezłe Miasteczko Nonstead. Listy lorda Bathursta należą do tej ostatniej kategorii - są przyzwoitą marynistyczną powieścią, ale głowy nie urywają. Z początku zapowiada się na bardzo dobry utwór, później, mniej więcej od połowy książki wiadomo już, o co chodzi, i fabuła przestaje porywać, choć cały czas zapoznawanie się z nią jest dość przyjemne. Nieco problemu może sprawić pojawiająca się co chwilę terminologia żeglarska, ale w książce, której akcja dzieje się na morzu, jej stosowanie jest nieuniknione.
99. Felix, Net i Nika oraz Bunt Maszyn - Rafał Kosik, Powergraph 2011
Lubię ten cykl. Trzydziestkę już przekroczyłem, a lektura powieści Kosika sprawia mi zawsze sporo frajdy. Jak można się domyślić po tytule, tym razem problem, przed którym staną bohaterowie, należy do klasycznych motywów sf. I niby autorowi wszystko wychodzi tak, jak powinno - tytułowe trio da się lubić, mimo że Net jak zwykle jest nieco denerwujący, akcja toczy się sprawnie, bez zbędnych przestojów, ciekawie poprowadzone są wątki poboczne - ale podczas czytania miałem wrażenie, że za mało tu buntu w buncie, a strzelaniny są jakieś takie mało dynamiczne. Gdzieś również uciekło mi wyjaśnienie, w jaki sposób bohaterowie wydostali się z wnętrza robota; nie wiem, czy to moje przeoczenie, czy też autor coś pominął lub też wyraził się mało precyzyjnie. Jest to co prawda nadal solidna porcja młodzieżowej literatury, ale raczej należy do słabszych części serii.
100. Diabłu ogarek. Ostatni hołd - Konrad T. Lewandowski, RM 2013 (Kindle)
Jest to moja pierwsza książka przeczytana na Kindle'u, niemal w całości (bo zaczęta jeszcze w Polsce) przeczytana na trasie Frankfurt-Tokio. Po słabej Kolumnie Zygmunta Lewandowski wraca do poziomu prezentowanego w Czarnej Wierzbie. Intryga jest całkiem fajna, fabuła toczy się wartko, dzięki czemu książkę połyka się w ekspresowym tempie. Tym, czego mi brakowało, było jakieś mocniejsze nawiązanie do poprzednich tomów - owszem, pojawiają się znani już bohaterowie, ale fabuła nic wspólnego z poprzednimi częściami nie ma. Nie podoba mi się również zbyt wysoki moim zdaniem poziom umagicznienia świat przedstawionego; w realiach XVII-wiecznej Rzeczypospolitej preferuję jednak magię subtelną, nienarzucającą się (mniej więcej taką, jak w utworach Jacka Komudy). I jakoś tak wyszło, że setną przeczytaną książką w tym roku okazał się e-book, mimo mojego ogromnego zamiłowania do papieru.
101. Rok po końcu świata - antologia, Powergraph 2013 (Kindle)
Jak na zbiór, którego tytuł sugeruje tematykę postapokaliptyczną, strasznie mało tutaj tekstów rozgrywających się po rozumianej w dowolny sposób zagładzie. Większość tekstów nie oczarowuje, choć nie powiedziałbym o nich, że są słabe - każdy posiada jakiś ciekawy motyw, punkt zaczepienia wokół którego kręci się fabuła, przeważnie też interesująco prezentują się światy przedstawione, ale odnosiłem wrażenie, że czegoś mi w nich brakuje. Najbardziej w mój gust trafił Popiołun Wojciecha Szydy, co mnie pozytywnie zaskoczyło, gdyż dotychczas nie ujmował mnie on swoimi utworami. Dobrze też zaprezentowali się Anna Kańtoch (Okno Myszogrodu), Michał Cetnarowski ((¥b3rpμn|{!) i Michał Protasiuk (Prawie), choć po tej pierwszej spodziewałem się jeszcze lepszego tekstu. Z drugiej strony śmiertelnie wynudziłem się przy Retro (fantazji alternatywnej) Jakuba Nowaka. Pozostałe opowiadania poza pewnymi motywami nie zagościły na dłużej w mojej pamięci.
102. Odwrotniak - Jakub Małecki, W.A.B. 2013 (Kindle)
Do tej pory przeczytałem dwie książki Małeckiego - Dżozefa i W odbiciu - obie bardzo dobre. Nie pamiętam, skąd dowiedziałem się o jego najnowszej powieści (moje standardowe źródła wiedzy zgodnie na ten temat milczały), ale bez wahania ściągnąłem ją na czytnik. Tym razem jest to literatura całkowicie głównonurtowa, taka, której z reguły nie czytam, ale świetny styl autora sprawił, że pochłonąłem ją w dwa dni (głównie w pociągach - Japonia to "długi" kraj i przemieszczenie się z miasta do miasta, mimo szybkiej kolei, jednak zabiera nieco czasu). Małecki świetnie kreuje głównych bohaterów, bardzo dobrze wychodzi mu przedstawienie problemów, z jakimi się borykają, pokazuje, do czego prowadzi brak komunikacji między ludźmi. W całej powieści zgrzyta mi tylko zakończenie wątku Izabeli, sprawia on wrażenie niedokończonego, wydaje mi się, że coś jeszcze można by tu powiedzieć. Szkoda trochę, bo wątek Ignacego rozwiązany został rewelacyjnie.
103. Requiem dla lalek - Cezary Zbierzchowski, Powergraph 2013 (Kindle)
Zbiór świetnych opowiadań za jedyne dziesięć złotych - jak tu się nie skusić? Zbierzchowski zainteresował mnie swoją twórczością genialnym Smutkiem parseków opublikowanym w antologii Science fiction, był to mój zdecydowany numer jeden wśród polskich opowiadań w 2011 roku. Autor kreuje w swoich tekstach ciekawy świat (a może światy, mimo zbieżności nazw geograficznych w poszczególnych utworach), tworzy barwnych bohaterów, posługuje się nienagannym stylem i, co ważne, potrafi pisać satysfakcjonujące zakończenia. Z jednym tylko wyjątkiem, jakim jest Mr. Fiction, które przez cały czas trzyma w napięciu, jest doskonale prowadzone, a potem przychodzi zakończenie (bardzo zaskakujące, muszę przyznać), które sprawia wrażenie, jakby autorowi zabrakło pomysłu na rozwiązanie akcji. W zbiorze pojawia się jedno premierowe opowiadanie, Garcia, które świetnie przedstawia nastrój pochłoniętego przez wojnę pogranicza.
104. Worek kości - Stephen King, Prószyński i S-ka 2010 (Kindle)
Na pierwsze spotkanie z Kingiem wybrałem utwór nienależący do jego najbardziej znanych powieści (przynajmniej ja nie miałem z nim wcześniej styczności). Dostałem solidną porcję obyczajowo-detektywistycznego tekstu z nawiedzonym domem w tle. Co najbardziej urzeka, to kreacja bohaterów. Są żywi, można ich lubić i pozwalają na emocjonalne zaangażowanie się w wydarzenia rozgrywające się na kartach utworu. Naprawdę polubiłem Mattie. Styl Kinga jest na tyle dobry, że nie przeszkadzało mi jego wodolejstwo w niektórych partiach tekstu. Tak naprawdę jedynym mankamentem powieści jest scena kulminacyjna, od początku której spodziewałem się deus ex machina i nawet wiedziałem, kto w charakterze owego boga wystąpi. Cała reszta jest zdecydowanie na plus, zwłaszcza kilka ciekawych szczegółów, jak na przykład ludzie z "dolówki".
105. Zaklęcie dla Cameleon - Piers Anthony, Nasza Księgarnia 2012 (Kindle)
Skusiłem się tylko dlatego, że któryś tom dostał wysoką notę w recenzji w Nowej Fantastyce, na moment zapominając, że nie cierpię niekończących się cykli. Seria Xanth jak na razie składa się bodajże z 36 tomów (w naszym języku nieco mniej póki co - w najnowszym wydaniu Naszej Księgarni w chwili, kiedy piszę te słowa, dostępnych jest sześć części) i autor planuje kolejne. Jest to ciekawe fantasy, klasyczna opowieść drogi w tym gatunku, gdzie bohater musi odnaleźć swoje prawdziwe ja. Napisana jest ona bardzo przystępnym stylem, odniosłem wrażenie, że raczej z myślą o młodszym czytelniku, ale motywy erotyczne nieco to odczucie tłumią, przez co nie bardzo wiadomo, kto ma być odbiorcą powieści (strzelam, że jednak starsi nastolatkowie - dla dorosłych może ona być momentami zbyt infantylna, dla młodszych za dużo tu erotyki). Sama podróź głównego bohatera, mimo że interesująca, wygląda, jakby była stworzona przy pomocy generatora spotkań losowych - kłopoty spadają na niego jeden za drugim, lokacja za lokacją, biedak nie ma więc ani chwili wytchnienia. Pomimo pewnych niedociągnięć jest to solidna porcja humorystycznego fantasy.
Etykiety:
Anthony,
antologie,
Hałas,
King S.,
Kosik,
Lewandowski K.T.,
Małecki,
Mortka,
Otowa,
Tomański,
Tomaszewska-Bolałek,
Zbierzchowski
wtorek, 30 kwietnia 2013
Przeczytane. Kwiecień 2013
Kwiecień sponsorowany jest przez liczbę 2012. Zdecydowana większość książek (poza Ojcem chrzestnym) wydana została w zeszłym roku i sięgnąłem po nią w związku ze zbliżającym się terminem nominowania utworów do Nagrody Zajdla. Narzeczona wróciła z zagranicznych wojaży, ale nie wpłynęło to negatywnie na moje czytelnictwo i zamknąłem kwiecień trzynastoma pozycjami, co łącznie daje w tym roku już 42 przeczytane książki, czyli wynik o dziewięć sztuk lepszy od zaplanowanej liczby. Plan 100 książek w rok wydaje się więc bardzo realny. Jakościowo kwietniowa literatura stała na gorszym poziomie niż przeczytana w marcu. Szczególnych gniotów nie czytałem, ale coraz częściej trafiały mi się książki w mojej ocenie przeciętne. Z drugiej strony patrząc, wyłowiłem również trzy perełki (Puzo, Cholewa i Huberath). Przy okazji zaspokoiłem swoje zapotrzebowanie na sf, którego akcja rozgrywa się w kosmosie.
30. Gamedec. Czas silnych istot. Księga 02 - Marcin Przybyłek, Fabryka Słów 2012
Tym razem nie będę się czepiał, że w kolejnym tomie Gamedeca Torkil nie jest już gamedekiem. Pomarudzę tylko na zbyt małą obecność tytułowego bohatera w powieści. Przybyłek pokazuje akcję widzianą oczami wielu bohaterów, przez co dla Torkila nieco brakuje miejsca, choć nadal jest on ponadprzeciętny, wspaniały, cudowny i nie popełnia błędów. Mimo że druga księga Czasu silnych istot nie do końca spełniła moje oczekiwania, przyznać muszę, że jest to naprawdę dobre militarne sf w epoce transhumanistycznej. Opowiadana historia dotyczy kosmicznej wojny ludzkiego Imperium z Thirami, została bardzo sprawnie napisana i w żadnym momencie nie nuży, choć pewne elementy fabuły wydają się całkowicie zbędne (na przykład postać Zabulona). Miłym akcentem jest pokazanie, co się dzieje z kobietami Torkila (przynajmniej z tymi, które pamiętam z Granicy rzeczywistości). Przydać się też może słowniczek umieszczony na końcu książki (ten sam, który znajduje się w pierwszym tomie), który wyjaśnia obce terminy i przybliża skrócone biografie poszczególnych bohaterów, na szczęście umieszczone zostały w odpowiednich miejscach ostrzeżenia o spoilerach poprzednich części.
31. Diabłu ogarek. Kolumna Zygmunta - Konrad T. Lewandowski, RM 2012
Już na początku strzał w stopę. Jeśli kończy się jeden tom cliffhangerem, to wypadałoby kolejny od tegoż cliffhangera rozpocząć, jednak Lewandowski postanawia przesunąć akcję do przodu i nagle pan Stanisław Lawendowski znajduje się na szlaku i zmierza do Warszawy. Tam bawi się w detektywa i pilnuje porządku w mieście w czasie trwania sejmu. Niby jest to kryminał, ale jakiś taki dziwny, bo od początku wiadomo, kto jest tym złym. Do tego razi mnie antyklerykalizm powieści, według której za całe zło świata odpowiadają jezuici do spółki z papieżem. Tym, co ratuje książkę, jest styl - lekko dowcipny, sprawnie opisujący wydarzenia, przez co poznawanie lektury jest przyjemnym procesem. Na plus należy także zaliczyć sposób wprowadzenia wątków fantastycznych do fabuły. Efektem końcowym jest niestety przeciętna powieść, znacznie słabsza od pierwszego tomu. Pozostaje mieć nadzieję, że w kolejnej części autor wróci do poziomu prezentowanego w Czarnej Wierzbie.
32. Ojciec chrzestny - Mario Puzo, Albatros 2009
Książkę podrzuciła mi Narzeczona i jak na razie jest to najlepsza rzecz, jaką w tym roku przeczytałem. Puzo świetnie oddaje klimat włoskiej mafii w Stanach Zjednoczonych, potrafi tak przedstawić bohaterów, że gangsterzy są odbierani jako postacie pozytywne, głównie dzięki takim cechom jak honor i lojalność. Akcja przez cały czas trzyma w napięciu, zwłaszcza jeśli czytelnik nie oglądał filmu Coppoli - ja oglądałem dawno temu i dopiero w trakcie lektury przypominałem sobie poszczególne sceny. Słabych stron powieści nie zaobserwowałem. Feministki mogą być oburzone sposobem przedstawienia kobiet, które są własnością swoich mężów, mają zajmować się domem i nigdy nie pytać o "interesy". Z pewnością, jeśli uporam się z bieżącą literaturą (rok 2012 i 2013), sięgnę po resztę twórczości Puzo.
33. Skecz zwany morderstwem - Marcin Wolski, Zysk i S-ka 2012
Kolejny w tym miesiącu kryminał. Tym razem rzecz dzieje się u schyłku PRL-u. Bohaterem jest Bogdan Zabielski, funkcjonariusz MO, który postanawia rozwikłać, wbrew woli swoich przełożonych, sprawę porwania młodej dziewczyny. Sam milicjant jest przedstawiony jako rycerz bez skazy, idealista, co zdecydowanie odróżnia go od kolegów z resortu, którzy troszczą się tylko o to, żeby mieć w pracy święty spokój. Intryga kręci się wokół grupy estradowej, której życie sprowadza się do występów, libacji i przygodnego seksu z fankami. Jako że Wolski w swoim życiu trochę na estradzie występował, można przypuszczać, że zachowanie książkowych artystów nie odbiega wiele od rzeczywistego. Bardzo dobrze przedstawione zostały także realia końca lat 80. Fantastyki tu w zasadzie nie ma, jeśli pominąć prorocze sny matki Bogdana, wieszczącą żebraczkę na Jasnej Górze i postpeerelowskie przywidzenia partnerki bohatera. Wolski po raz kolejny mnie nie zawiódł.
34. Science fiction po polsku - antologia, Paperback 2012
Antologia pod redakcją Ani Kańtoch zawiera opowiadania z różnych gatunków sf. Niestety mało które z nich wybija się ponad przeciętność, w większości przypadków lektura pozostawia niedosyt. Takie odczucie pozostawiła u mnie Obroża Ćwieka - oparta na ciekawym pomyśle aż prosi się o rozwinięcie. Największy plus należy się Agnieszce Hałas za Opowieść o śpiących królewnach, socjologiczne sf o bardzo dobrze poprowadzonej fabule i zaskakującym zakończeniu. Spośród trzech debiutantów na rynku wydawniczym najlepiej poradził sobie Szymon Stoczek Samolubnym genem, w którym przedstawił świat, gdzie rodzice zwierają układ w sprawie procentowej zawartości genów każdego z nich u dziecka. Pozostali dwaj również nieźle się zaprezentowali, choć Księdza Marka trzy spotkania z demonem Artura Laisena kończą się zbyt szybko i pozostawiły mnie z poczuciem, że coś się jeszcze powinno wydarzyć. Bardzo słabych opowiadań na szczęście nie znalazłem.
35. Gambit - Michał Cholewa, Warbook 2012
Ciekawy debiut na rynku książkowym. Cholewa stworzył świat, w którym sztuczne inteligencje zostały zainfekowane "chińskim wirusem" i zwariowały, buntując się przeciwko ludziom. W erze podróży kosmicznych sprawiło to, że znaczna część statków została zagubiona w przestrzeni. W takiej scenerii rozgrywa się wojna o planety i ich zasoby pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi. Bohaterami powieści są żołnierze Czterdziestego Regimentu UE wysłani z misją na planetę New Quebec, ze względu na warunki naturalne pieszczotliwie zwaną "Bagnem". Autor sprawnie opisuje działania wojenne, nie popadając przy tym w militarystyczny bełkot i nie sprowadzając fabuły do ciągu strzelanin. Bohaterowie sprawiają, że da się ich lubić (z jednym wyjątkiem) lub nienawidzić, jak w przypadku zimnego sukinsyna Brisbane'a. Niestety Cholewa słabo wykreował główną postać powieści, Marcina Wierzbowskiego, który jest po prostu nijaki. O ile o większości żołnierzy można powiedzieć coś ciekawego (czasem więcej, czasem mniej), to w przypadku "Wierzby" jest z tym problem, mimo że wiadomo o nim najwięcej. Nie ma co jednak narzekać - jest to bardzo dobra lektura, co należy tym bardziej docenić, jako że jest to debiutancka powieść Cholewy.
36. Silentium universi - Dariusz Domagalski, Fabryka Słów 2012
Twórczość Domagalskiego jak do tej pory mnie nie zachwyciła, ale z drugiej strony nie sprawiła, że miałem ochotę rzucić jego książki w ogień, tym bardziej, że w roli luźnego czytadła sprawdzają się one dość dobrze, więc bez większych oporów sięgnąłem po Silentium universi. Tym razem autor postanowił uraczyć czytelników literaturą hard sf. Astronomowie odkryli planetę w układzie Alfa Centauri, na której panują warunki zbliżone do ziemskich. Wobec przeludnienia Ziemi i potrzeby znalezienia nowego miejsca zamieszkania dla człowieka, zorganizowana zostaje ekspedycja mająca na celu założenie bazy na Raju Utraconym, jak ochrzczone zostaje nowo odkryte ciało niebieskie. Większość powieści stanowi opis podróży do Raju, a żeby nie było nudno, we wszystko mieszają się dwa stronnictwa, z których jedno dąży do sukcesu misji (z sobie znanych powodów), a drugie zamierza ją sabotować. Wydaje się, że Domagalski odrobił lekcje i pod względem naukowym nieźle się przygotował do pisania. Ja wyłapałem tylko jednego babola - autor pisze, że sawanna graniczy z tundrą, co jest raczej w warunkach zbliżonych do ziemskich mało realne (sawanny występują w strefie podrównikowej, tundra w subarktycznej). Co jest charakterystyczne dla jego twórczości, Domagalski porusza temat religii i, choć koncepcja przedstawiona w powieści nie jest wybitnie oryginalna, nie przeszkadzało mi to w pozytywnym odbiorze lektury. Jest to najlepsza książka Domagalskiego, jaką przeczytałem, choć nie wychodzi ona z roli czytadła.
37. Fausteria (powieść antyhagiograficzna) - Wojciech Szyda, Narodowe Centrum Kultury 2012
Tę książkę ciężko mi ocenić. Przeważająca część utworu opowiadająca o życiu młodej malarki posługującej się pseudonimem artystycznym "Fausteria", czy później "Faustheria" wciąga, mimo że nie jest dynamiczna. Stanowią ją rozważania na temat sztuki i krytyka sztuki komercyjnej, gdzie kontrakty podpisywane przez artystów porównywane są do cyrografów. Fabuła utrzymuje czytelnika przy lekturze, mimo że dość wcześnie wiadomo, jak się ona zakończy. Oprócz głównego wątku pojawiają się fragmenty przedstawiające Polskę, w której nie miały miejsca objawienia świętej Faustyny Kowalskiej, Polskę bez Bożego Miłosierdzia. Prawdę mówiąc, gdyby nie nota wydawcy i komentarz Lecha Jęczmyka na okładce, prawdopodobnie nie domyśliłbym się, czego one dotyczą i jaka jest ich rola w utworze.
38. Alkaloid - Aleksander Głowacki, Powergraph 2012
Wynudziłem się. Utwór promowany hasłami typu "Co by było, gdyby Wokulski..." z Lalką Prusa wspólnych ma tylko niektórych bohaterów i jako taki jest przeze mnie odbierany jako marketingowe żerowanie na znacznie popularniejszej powieści. Akcja toczy się wokół narkotyku o nazwie "Alka" nawiązującej do tytułu lektury szkolnej. Używka ta wyzwala u ludzi supermoce i silnie uzależnia. To dzięki niej Zulusi, którzy jako jedyni potrafią ją wytwarzać, są potęgą i to na niej majątku dorobił się Wokulski. I to dzięki niej walki toczone na kartach utworu wyglądają jak wyjęte z Matrixa. Powieść sprawia wrażenie niespójnej, każda z czterech części, na które jest podzielona, mogłaby istnieć jako samodzielny utwór (miałem wrażenie, że czytam zbiór opowiadań), w zasadzie dopiero ostatnia część spaja powieść jako tako w jedną całość. Jedynym, co zostawiło pozytywne wrażenie jest zakończenie, do którego tak bardzo chciałem dobrnąć.
39. Chłopcy - Jakub Ćwiek, SQN 2012
Kolejny w tym roku kontakt z Ćwiekiem i po raz kolejny czuję się usatysfakcjonowany. Tym razem autor wziął na tapetę Piotrusia Pana, a zwłaszcza jego Zaginionych Chłopców i wyprodukował zbiór powiązanych ze sobą fabularnie opowiadań, gdzie tytułowi Chłopcy dorośli i utworzyli gang motocyklowy pod przewodnictwem Dzwoneczka. Ćwiek jak zwykle potrafił wykreować ciekawych bohaterów, choć pozostawił sporo luk w ich historii i aż prosi się o kolejny tom, gdzie pewne rzeczy zostałyby wyjaśnione. Poruszona jest też kwestia dorosłości, która jak się okazuje nie musi być tak fajna jak dzieciństwo (o czym dorośli już wiedzą, a nieletni dopiero się przekonają). Autor po raz kolejny pokazuje, że z popkulturą radzi sobie świetnie i tylko żal, że książka kończy się tak szybko.
40. Paskuda & Co. - Magdalena Kozak, Fabryka Słów 2012
Z twórczością Magdaleny Kozak nie miałem do tej pory znaczącego kontaktu. Chyba jedynym jej utworem, jaki przeczytałem było bardzo dobre opowiadanie Strasznie mi się podobasz. Z pewnymi nadziejami przystępowałem więc do lektury Paskudy & Co., zbioru krótkich opowiadań o Księżniczce, jej Strażniku i tytułowej smoczycy. Kozak wywraca do góry nogami baśnie, w których dzielni rycerze ratują zniewolone księżniczki. Tym razem co prawda Księżniczka siedzi w wieży, ale tylko dlatego, że taka jest tradycja, Paskuda jest całkiem miłym zwierzątkiem, a Strażnik bardzo chciałby być rycerzem. Rycerze za to są bardzo wadliwi i chcą pokonać bestię wyłącznie dla własnych korzyści. Kozak stworzyła bardzo ciekawą parodię, gdzie humor nie jest nachalny i nie świeci czytelnikowi neonem "Śmiej się teraz". Do ręki dostałem bardzo dobre czytadło, którego zakończenie daje nadzieję na kolejny tom.
41. Portal zdobiony posągami - Marek S. Huberath, Fabryka Słów 2012
Najnowsza powieść Huberatha jest drugim jego dziełem, po Vatranie Auraio, z którym miałem styczność. Tym razem jego wyobraźnia umieszcza bohaterów na dziwnej konferencji historyków sztuki. Świat przedstawiony jest dość chaotyczny, ukazany jest on bowiem z perspektywy Ioanneosa, słuchacza wykładów, który niezbyt rozumie prawa rządzące otoczeniem, a które poznaje wraz z rozwojem fabuły. Huberath fenomenalnie kreuje postacie, miejsca i wydarzenia, przez co ciężko oderwać się od lektury. Nieco monotonna wydaje się jedynie wędrówka Ioanneosa, ale i podczas niej odwiedzane przez bohatera miejsca urzekają. Intryguje mnie tylko, dlaczego przy opisach kobiet autor tak bardzo skupia się na ich piersiach. Swoją drogą skupienie to jest obrazowane ilustracjami Jarosława Musiała (ci, którzy mieli styczność z jego twórczością, wiedzą, że on nagiej piersi nie przepuści). Co by nie mówić, zachwyciłem się Portalem...
42. Czarny Wygon. Słoneczna Dolina - Stefan Darda, Videograf 2012
Jak tylko zorientowałem się, że Stefan Darda w zeszłym roku opublikował trzeci tom Czarnego Wygonu zrozumiałem, że i tym razem jego fani nominują go do Nagrody Zajdla. Chcąc oddać rzetelny głos, postanowiłem się zapoznać z całym cyklem, a że dodatkowo od dawna nie czytałem żadnego horroru, tym chętniej sięgnąłem po Słoneczną Dolinę. Niestety rozczarowałem się. Zawiązanie akcji w formie listu Witolda, głównego bohatera, do kolegi z pracy Adama, jest całkiem w porządku, nieźle budowany jest też nastrój podczas przyjazdu Witolda na Roztocze, ciekawym pomysłem jest umieszczenie akcji w tamtym zakątku Polski i to by było na tyle pozytywów. Fakt, że akcja toczy się w okolicy Zwierzyńca, nie ma znaczenia fabularnego (poza wzmianką, że robią tam dobre piwo - piłem i potwierdzam), fabuła jest do bólu przewidywalna, a nastroju grozy Dardzie nie udaje się utrzymać. Do tego dochodzą kwiatki językowe, jak "w niedalekiej oddali". Po kolejne tomy sięgnę, skoro już je zakupiłem, ale nie spodziewam się po nich niczego wielkiego (z drugiej strony, autor ma większą szansę pozytywnie mnie zaskoczyć). A porównanie ze Stephenem Kingiem jest żenującym chwytem marketingowym. Dobra literatura broni się sama. Tym razem nie wyszło.
30. Gamedec. Czas silnych istot. Księga 02 - Marcin Przybyłek, Fabryka Słów 2012
Tym razem nie będę się czepiał, że w kolejnym tomie Gamedeca Torkil nie jest już gamedekiem. Pomarudzę tylko na zbyt małą obecność tytułowego bohatera w powieści. Przybyłek pokazuje akcję widzianą oczami wielu bohaterów, przez co dla Torkila nieco brakuje miejsca, choć nadal jest on ponadprzeciętny, wspaniały, cudowny i nie popełnia błędów. Mimo że druga księga Czasu silnych istot nie do końca spełniła moje oczekiwania, przyznać muszę, że jest to naprawdę dobre militarne sf w epoce transhumanistycznej. Opowiadana historia dotyczy kosmicznej wojny ludzkiego Imperium z Thirami, została bardzo sprawnie napisana i w żadnym momencie nie nuży, choć pewne elementy fabuły wydają się całkowicie zbędne (na przykład postać Zabulona). Miłym akcentem jest pokazanie, co się dzieje z kobietami Torkila (przynajmniej z tymi, które pamiętam z Granicy rzeczywistości). Przydać się też może słowniczek umieszczony na końcu książki (ten sam, który znajduje się w pierwszym tomie), który wyjaśnia obce terminy i przybliża skrócone biografie poszczególnych bohaterów, na szczęście umieszczone zostały w odpowiednich miejscach ostrzeżenia o spoilerach poprzednich części.
31. Diabłu ogarek. Kolumna Zygmunta - Konrad T. Lewandowski, RM 2012
Już na początku strzał w stopę. Jeśli kończy się jeden tom cliffhangerem, to wypadałoby kolejny od tegoż cliffhangera rozpocząć, jednak Lewandowski postanawia przesunąć akcję do przodu i nagle pan Stanisław Lawendowski znajduje się na szlaku i zmierza do Warszawy. Tam bawi się w detektywa i pilnuje porządku w mieście w czasie trwania sejmu. Niby jest to kryminał, ale jakiś taki dziwny, bo od początku wiadomo, kto jest tym złym. Do tego razi mnie antyklerykalizm powieści, według której za całe zło świata odpowiadają jezuici do spółki z papieżem. Tym, co ratuje książkę, jest styl - lekko dowcipny, sprawnie opisujący wydarzenia, przez co poznawanie lektury jest przyjemnym procesem. Na plus należy także zaliczyć sposób wprowadzenia wątków fantastycznych do fabuły. Efektem końcowym jest niestety przeciętna powieść, znacznie słabsza od pierwszego tomu. Pozostaje mieć nadzieję, że w kolejnej części autor wróci do poziomu prezentowanego w Czarnej Wierzbie.
32. Ojciec chrzestny - Mario Puzo, Albatros 2009
Książkę podrzuciła mi Narzeczona i jak na razie jest to najlepsza rzecz, jaką w tym roku przeczytałem. Puzo świetnie oddaje klimat włoskiej mafii w Stanach Zjednoczonych, potrafi tak przedstawić bohaterów, że gangsterzy są odbierani jako postacie pozytywne, głównie dzięki takim cechom jak honor i lojalność. Akcja przez cały czas trzyma w napięciu, zwłaszcza jeśli czytelnik nie oglądał filmu Coppoli - ja oglądałem dawno temu i dopiero w trakcie lektury przypominałem sobie poszczególne sceny. Słabych stron powieści nie zaobserwowałem. Feministki mogą być oburzone sposobem przedstawienia kobiet, które są własnością swoich mężów, mają zajmować się domem i nigdy nie pytać o "interesy". Z pewnością, jeśli uporam się z bieżącą literaturą (rok 2012 i 2013), sięgnę po resztę twórczości Puzo.
33. Skecz zwany morderstwem - Marcin Wolski, Zysk i S-ka 2012
Kolejny w tym miesiącu kryminał. Tym razem rzecz dzieje się u schyłku PRL-u. Bohaterem jest Bogdan Zabielski, funkcjonariusz MO, który postanawia rozwikłać, wbrew woli swoich przełożonych, sprawę porwania młodej dziewczyny. Sam milicjant jest przedstawiony jako rycerz bez skazy, idealista, co zdecydowanie odróżnia go od kolegów z resortu, którzy troszczą się tylko o to, żeby mieć w pracy święty spokój. Intryga kręci się wokół grupy estradowej, której życie sprowadza się do występów, libacji i przygodnego seksu z fankami. Jako że Wolski w swoim życiu trochę na estradzie występował, można przypuszczać, że zachowanie książkowych artystów nie odbiega wiele od rzeczywistego. Bardzo dobrze przedstawione zostały także realia końca lat 80. Fantastyki tu w zasadzie nie ma, jeśli pominąć prorocze sny matki Bogdana, wieszczącą żebraczkę na Jasnej Górze i postpeerelowskie przywidzenia partnerki bohatera. Wolski po raz kolejny mnie nie zawiódł.
34. Science fiction po polsku - antologia, Paperback 2012
Antologia pod redakcją Ani Kańtoch zawiera opowiadania z różnych gatunków sf. Niestety mało które z nich wybija się ponad przeciętność, w większości przypadków lektura pozostawia niedosyt. Takie odczucie pozostawiła u mnie Obroża Ćwieka - oparta na ciekawym pomyśle aż prosi się o rozwinięcie. Największy plus należy się Agnieszce Hałas za Opowieść o śpiących królewnach, socjologiczne sf o bardzo dobrze poprowadzonej fabule i zaskakującym zakończeniu. Spośród trzech debiutantów na rynku wydawniczym najlepiej poradził sobie Szymon Stoczek Samolubnym genem, w którym przedstawił świat, gdzie rodzice zwierają układ w sprawie procentowej zawartości genów każdego z nich u dziecka. Pozostali dwaj również nieźle się zaprezentowali, choć Księdza Marka trzy spotkania z demonem Artura Laisena kończą się zbyt szybko i pozostawiły mnie z poczuciem, że coś się jeszcze powinno wydarzyć. Bardzo słabych opowiadań na szczęście nie znalazłem.
35. Gambit - Michał Cholewa, Warbook 2012
Ciekawy debiut na rynku książkowym. Cholewa stworzył świat, w którym sztuczne inteligencje zostały zainfekowane "chińskim wirusem" i zwariowały, buntując się przeciwko ludziom. W erze podróży kosmicznych sprawiło to, że znaczna część statków została zagubiona w przestrzeni. W takiej scenerii rozgrywa się wojna o planety i ich zasoby pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi. Bohaterami powieści są żołnierze Czterdziestego Regimentu UE wysłani z misją na planetę New Quebec, ze względu na warunki naturalne pieszczotliwie zwaną "Bagnem". Autor sprawnie opisuje działania wojenne, nie popadając przy tym w militarystyczny bełkot i nie sprowadzając fabuły do ciągu strzelanin. Bohaterowie sprawiają, że da się ich lubić (z jednym wyjątkiem) lub nienawidzić, jak w przypadku zimnego sukinsyna Brisbane'a. Niestety Cholewa słabo wykreował główną postać powieści, Marcina Wierzbowskiego, który jest po prostu nijaki. O ile o większości żołnierzy można powiedzieć coś ciekawego (czasem więcej, czasem mniej), to w przypadku "Wierzby" jest z tym problem, mimo że wiadomo o nim najwięcej. Nie ma co jednak narzekać - jest to bardzo dobra lektura, co należy tym bardziej docenić, jako że jest to debiutancka powieść Cholewy.
36. Silentium universi - Dariusz Domagalski, Fabryka Słów 2012
Twórczość Domagalskiego jak do tej pory mnie nie zachwyciła, ale z drugiej strony nie sprawiła, że miałem ochotę rzucić jego książki w ogień, tym bardziej, że w roli luźnego czytadła sprawdzają się one dość dobrze, więc bez większych oporów sięgnąłem po Silentium universi. Tym razem autor postanowił uraczyć czytelników literaturą hard sf. Astronomowie odkryli planetę w układzie Alfa Centauri, na której panują warunki zbliżone do ziemskich. Wobec przeludnienia Ziemi i potrzeby znalezienia nowego miejsca zamieszkania dla człowieka, zorganizowana zostaje ekspedycja mająca na celu założenie bazy na Raju Utraconym, jak ochrzczone zostaje nowo odkryte ciało niebieskie. Większość powieści stanowi opis podróży do Raju, a żeby nie było nudno, we wszystko mieszają się dwa stronnictwa, z których jedno dąży do sukcesu misji (z sobie znanych powodów), a drugie zamierza ją sabotować. Wydaje się, że Domagalski odrobił lekcje i pod względem naukowym nieźle się przygotował do pisania. Ja wyłapałem tylko jednego babola - autor pisze, że sawanna graniczy z tundrą, co jest raczej w warunkach zbliżonych do ziemskich mało realne (sawanny występują w strefie podrównikowej, tundra w subarktycznej). Co jest charakterystyczne dla jego twórczości, Domagalski porusza temat religii i, choć koncepcja przedstawiona w powieści nie jest wybitnie oryginalna, nie przeszkadzało mi to w pozytywnym odbiorze lektury. Jest to najlepsza książka Domagalskiego, jaką przeczytałem, choć nie wychodzi ona z roli czytadła.
37. Fausteria (powieść antyhagiograficzna) - Wojciech Szyda, Narodowe Centrum Kultury 2012
Tę książkę ciężko mi ocenić. Przeważająca część utworu opowiadająca o życiu młodej malarki posługującej się pseudonimem artystycznym "Fausteria", czy później "Faustheria" wciąga, mimo że nie jest dynamiczna. Stanowią ją rozważania na temat sztuki i krytyka sztuki komercyjnej, gdzie kontrakty podpisywane przez artystów porównywane są do cyrografów. Fabuła utrzymuje czytelnika przy lekturze, mimo że dość wcześnie wiadomo, jak się ona zakończy. Oprócz głównego wątku pojawiają się fragmenty przedstawiające Polskę, w której nie miały miejsca objawienia świętej Faustyny Kowalskiej, Polskę bez Bożego Miłosierdzia. Prawdę mówiąc, gdyby nie nota wydawcy i komentarz Lecha Jęczmyka na okładce, prawdopodobnie nie domyśliłbym się, czego one dotyczą i jaka jest ich rola w utworze.
38. Alkaloid - Aleksander Głowacki, Powergraph 2012
Wynudziłem się. Utwór promowany hasłami typu "Co by było, gdyby Wokulski..." z Lalką Prusa wspólnych ma tylko niektórych bohaterów i jako taki jest przeze mnie odbierany jako marketingowe żerowanie na znacznie popularniejszej powieści. Akcja toczy się wokół narkotyku o nazwie "Alka" nawiązującej do tytułu lektury szkolnej. Używka ta wyzwala u ludzi supermoce i silnie uzależnia. To dzięki niej Zulusi, którzy jako jedyni potrafią ją wytwarzać, są potęgą i to na niej majątku dorobił się Wokulski. I to dzięki niej walki toczone na kartach utworu wyglądają jak wyjęte z Matrixa. Powieść sprawia wrażenie niespójnej, każda z czterech części, na które jest podzielona, mogłaby istnieć jako samodzielny utwór (miałem wrażenie, że czytam zbiór opowiadań), w zasadzie dopiero ostatnia część spaja powieść jako tako w jedną całość. Jedynym, co zostawiło pozytywne wrażenie jest zakończenie, do którego tak bardzo chciałem dobrnąć.
39. Chłopcy - Jakub Ćwiek, SQN 2012
Kolejny w tym roku kontakt z Ćwiekiem i po raz kolejny czuję się usatysfakcjonowany. Tym razem autor wziął na tapetę Piotrusia Pana, a zwłaszcza jego Zaginionych Chłopców i wyprodukował zbiór powiązanych ze sobą fabularnie opowiadań, gdzie tytułowi Chłopcy dorośli i utworzyli gang motocyklowy pod przewodnictwem Dzwoneczka. Ćwiek jak zwykle potrafił wykreować ciekawych bohaterów, choć pozostawił sporo luk w ich historii i aż prosi się o kolejny tom, gdzie pewne rzeczy zostałyby wyjaśnione. Poruszona jest też kwestia dorosłości, która jak się okazuje nie musi być tak fajna jak dzieciństwo (o czym dorośli już wiedzą, a nieletni dopiero się przekonają). Autor po raz kolejny pokazuje, że z popkulturą radzi sobie świetnie i tylko żal, że książka kończy się tak szybko.
40. Paskuda & Co. - Magdalena Kozak, Fabryka Słów 2012
Z twórczością Magdaleny Kozak nie miałem do tej pory znaczącego kontaktu. Chyba jedynym jej utworem, jaki przeczytałem było bardzo dobre opowiadanie Strasznie mi się podobasz. Z pewnymi nadziejami przystępowałem więc do lektury Paskudy & Co., zbioru krótkich opowiadań o Księżniczce, jej Strażniku i tytułowej smoczycy. Kozak wywraca do góry nogami baśnie, w których dzielni rycerze ratują zniewolone księżniczki. Tym razem co prawda Księżniczka siedzi w wieży, ale tylko dlatego, że taka jest tradycja, Paskuda jest całkiem miłym zwierzątkiem, a Strażnik bardzo chciałby być rycerzem. Rycerze za to są bardzo wadliwi i chcą pokonać bestię wyłącznie dla własnych korzyści. Kozak stworzyła bardzo ciekawą parodię, gdzie humor nie jest nachalny i nie świeci czytelnikowi neonem "Śmiej się teraz". Do ręki dostałem bardzo dobre czytadło, którego zakończenie daje nadzieję na kolejny tom.
41. Portal zdobiony posągami - Marek S. Huberath, Fabryka Słów 2012
Najnowsza powieść Huberatha jest drugim jego dziełem, po Vatranie Auraio, z którym miałem styczność. Tym razem jego wyobraźnia umieszcza bohaterów na dziwnej konferencji historyków sztuki. Świat przedstawiony jest dość chaotyczny, ukazany jest on bowiem z perspektywy Ioanneosa, słuchacza wykładów, który niezbyt rozumie prawa rządzące otoczeniem, a które poznaje wraz z rozwojem fabuły. Huberath fenomenalnie kreuje postacie, miejsca i wydarzenia, przez co ciężko oderwać się od lektury. Nieco monotonna wydaje się jedynie wędrówka Ioanneosa, ale i podczas niej odwiedzane przez bohatera miejsca urzekają. Intryguje mnie tylko, dlaczego przy opisach kobiet autor tak bardzo skupia się na ich piersiach. Swoją drogą skupienie to jest obrazowane ilustracjami Jarosława Musiała (ci, którzy mieli styczność z jego twórczością, wiedzą, że on nagiej piersi nie przepuści). Co by nie mówić, zachwyciłem się Portalem...
42. Czarny Wygon. Słoneczna Dolina - Stefan Darda, Videograf 2012
Jak tylko zorientowałem się, że Stefan Darda w zeszłym roku opublikował trzeci tom Czarnego Wygonu zrozumiałem, że i tym razem jego fani nominują go do Nagrody Zajdla. Chcąc oddać rzetelny głos, postanowiłem się zapoznać z całym cyklem, a że dodatkowo od dawna nie czytałem żadnego horroru, tym chętniej sięgnąłem po Słoneczną Dolinę. Niestety rozczarowałem się. Zawiązanie akcji w formie listu Witolda, głównego bohatera, do kolegi z pracy Adama, jest całkiem w porządku, nieźle budowany jest też nastrój podczas przyjazdu Witolda na Roztocze, ciekawym pomysłem jest umieszczenie akcji w tamtym zakątku Polski i to by było na tyle pozytywów. Fakt, że akcja toczy się w okolicy Zwierzyńca, nie ma znaczenia fabularnego (poza wzmianką, że robią tam dobre piwo - piłem i potwierdzam), fabuła jest do bólu przewidywalna, a nastroju grozy Dardzie nie udaje się utrzymać. Do tego dochodzą kwiatki językowe, jak "w niedalekiej oddali". Po kolejne tomy sięgnę, skoro już je zakupiłem, ale nie spodziewam się po nich niczego wielkiego (z drugiej strony, autor ma większą szansę pozytywnie mnie zaskoczyć). A porównanie ze Stephenem Kingiem jest żenującym chwytem marketingowym. Dobra literatura broni się sama. Tym razem nie wyszło.
Etykiety:
antologie,
Cholewa,
Ćwiek,
Darda,
Domagalski,
Głowacki A.,
Huberath,
Kozak M.,
Lewandowski K.T.,
Przybyłek,
Puzo,
Szyda,
Wolski
poniedziałek, 1 kwietnia 2013
Przeczytane. Marzec 2013
Narzeczona w delegacji, nie ma do kogo gęby otworzyć, więc czytam zdecydowanie więcej niż w normalnych warunkach. W końcu zabrałem się za Ucztę Wyobraźni Maga, sięgnąłem również po literaturę podróżniczą. Ostatecznie udało mi się w marcu przeczytać czternaście książek, przy czym zauważyłem, że większość z nich mi się podoba. Albo więc dobrze trafiam, albo niewiele trzeba, żeby mnie zadowolić. Sam nie wiem.
16. Światło - M. John Harrison, MAG 2010
Pierwszy tytuł z Uczty Wyobraźni, po jaki sięgnąłem, choć na półce trochę się ich już ustawiło, a wszystko to przez promocję 1+1 w Empiku. Chciałem być na bieżąco z nowościami wydawniczymi i zakupiłem Pustą przestrzeń, po czym się okazało, że jest ona trzecim tomem serii, którą otwiera Światło. Dość mała czcionka sprawiła, że nie byłem w stanie pochłaniać ogromnej liczby stron na dobę (choć w cztery dni, z których dwa spędziłem z wizytą u rodziny, się wyrobiłem). Język również nie należy do najprostszych, ale z drugiej strony nie jest też szczególnie ciężki w odbiorze. Styl jest bardzo dobry, a autor unika technobełkotu. Nie razi mnie nawet wulgarny język używany do opisu scen erotycznych - autor w ten sposób przedstawia seks jako zwierzęce pożądanie. Na powieść składają się trzy wątki, z których dwa dzieją się w odległej przyszłości, w erze lotów kosmicznych, a trzeci (a właściwie pierwszy według kolejności występowania w utworze) toczy się pod koniec drugiego tysiąclecia. Przez całą lekturę w napięciu czekałem na ich połączenie i po przeczytaniu ostatniego rozdziału poczułem się usatysfakcjonowany. Mam nadzieję, że kolejne książki Harrisona okażą się co najmniej równie dobre.
17. Pomnik cesarzowej Achai. Tom II - Andrzej Ziemiański, Fabryka Słów 2013
Akcja drugiego tomu rozgrywa się niewiele czasu po wydarzeniach z poprzedniej części. Ziemiański prezentuje spotkanie dwóch bardzo różnych kultur, które dzieli z jednej strony przepaść technologiczna, a z drugiej podejście do zjawisk nadprzyrodzonych. Równocześnie przedstawione są mechanizmy działania rewolucji społecznych - po raz kolejny świat Achai dzięki ponadprzeciętnym jednostkom przechodzi radykalne zmiany. Coraz więcej też dowiedzieć się można o tytułowym pomniku, choć większość spraw z nim związanych pozostawiono na trzeci tom. Powieść napisana jest sprawnie, do czego w przypadku Ziemiańskiego zdążyłem się przyzwyczaić - wszystkie jego dotychczasowe utwory, z którymi się zapoznałem, połykałem w mgnieniu oka. Pozostaje czekać na kolejny tom serii, mam nadzieję, że ukaże się jeszcze w tym roku.
18. Nowe kroniki wina - Marek Bieńczyk, Świat Książki 2012
Prezent walentynkowy od Narzeczonej. Bardzo trafny zresztą, jako że wino pić lubię, delektuję się nim, choć kompletnie się na nim nie znam. Nigdy nie potrafię wyczuć czy to w zapachu, czy też w smaku, malin, wiśni, kory dębu ani żadnej innej stajni. Z tej książki się tego nauczyć nie można. Jest to za to zbiór esejów na temat wina, które autor niegdyś publikował w prasie enologicznej, docelowo przeznaczonych dla ludzi, którzy specjalistami nie są. Teksty są momentami dowcipne, czasem przygnębiające, a czasem egzaltacja tak bije po oczach, że aż boli. Część tekstów dotyczy obrazu wina w różnych rodzajach sztuki zarówno w roli pierwszoplanowej, jak i nic nieznaczącej dla samego utworu - winomani i tak będą się przyglądać, jakie wino pito w jednej scenie podrzędnego filmu. Sporo esejów omawia poszczególne gatunki win, wraz z okolicznościami, w jakich autorowi przyszło je pić (jest nawet mowa o "winie" jabłkowo-siarkowym Ewa). Mnie najbardziej podobały się fragmenty poświęcone degustacjom. Niestety autor skupia się w zdecydowanej większości na winach francuskich, nieco pisze o włoskich, o winach z pozostałych stron świata tekstów jest niewiele albo też nie ma ich wcale (jak w przypadku win z Maroka, Tunezji czy nawet Australii). Brakuje również jakiegoś podsumowania spinającego te 160 tekstów. Mimo to jest to ciekawa lektura, pozwalająca spojrzeć na wino oczami znawcy i dowiedzieć się, że idąc w gości nie powinno się zanosić chardonnay ani merlot. Przy okazji nabrałem ochoty na jakiegoś burgunda.
19. Portret pani Charbuque / Asystentka pisarza fantasy - Jeffrey Ford, MAG 2013
Mag postanowił połączyć dwie publikacje w jednym tomie. Asystentka pisarza fantasy to zbiór opowiadań prezentujący różne gatunki fantastyki. Teksty w nim zgromadzone są krótkie (po około 20 stron) i oparte na ciekawych, często zaskakujących pomysłach. Do każdego z utworów dodany jest komentarz autora. Chyba pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, kiedy niemal wszystkie opowiadania w zbiorze trafiają w mój gust. Nie dotarła do mnie jedynie Pansolapia, w trakcie czytania której zadawałem sobie dokładnie to samo pytanie, o którym Ford pisze w swoim komentarzu. Drugą część książki stanowi powieść Portret pani Charbuque opowiadająca o malarzu, który ma stworzyć portret kobiety, nie wiedząc, jak ona wygląda. Kryminał ten, w którym motywy fantastyczne w zasadzie nie występują czyta się z wypiekami na twarzy, po każdym rozdziale natychmiast zabierałem się za kolejny, łaknąc kolejnych wskazówek podsuniętych przez autora.
20. Jonathan Strange i pan Norrell - Susanna Clarke, MAG 2013
Swego czasu podjąłem kolejne postanowienie czytelnicze, ale nie miałem kiedy przystąpić do jego realizacji. Otóż zamierzam przeczytać wszystkie powieści (jak się uda, to po mikropowieści też sięgnę) nagrodzone Hugo lub Nebulą. Wydawnictwo Mag, publikując Jonathana Strange'a i pana Norrella jako część Uczty Wyobraźni sprowokowało mnie do rozpoczęcia realizacji zamierzonego zadania. Niestety nie był to najlepszy wybór. Akcja powieści toczy się głównie w Anglii na początku XIX stulecia. Jej bohaterami są dwaj magowie, którzy próbują przywrócić magię na wyspie. Problem w tym, że obaj są potwornie irytujący. Niby wielcy specjaliści, a nie potrafią dojrzeć otaczającej ich magii, nawet gdy ta podchodzi i kopie ich w tyłek. Trzeci pojawiający się w utworze mag pod tym względem im nie ustępuje. Bohaterów, którzy wzbudzili moją sympatię można policzyć na palcach jednej ręki doświadczonego drwala. Fabuła toczy się ślamazarnie, choć przyznać muszę, że potrafi sobą zainteresować. Pozytywną stroną powieści jest natomiast jej bardzo elegancki język, oddający ducha dżentelmeńskiej XIX-wiecznej Anglii. Rok 2005 musiał być nie najlepszy literacko, jeśli utwór Clarke zdobył Hugo.
21. Czas poza czasem - Philip K. Dick, Rebis 2013
Jestem bardzo wdzięczny Rebisowi za wznowienie dzieł Dicka. Wstyd przyznać, ale mam ogromne zaległości względem klasycznej fantastyki, w tym właśnie wspomnianego pisarza. Do tej pory zapoznałem się wyłącznie ze zbiorem Krótki, szczęśliwy żywot brązowego oxforda i opowiadaniem Przypomnimy to panu hurtowo i to co najmniej dziesięć lat temu. W tym roku staram się czytać interesujące mnie książki tuż po ich premierze, stąd też zacząłem zapoznawanie się z Dickiem od Czasu poza czasem. Lektura mojego zdania o autorze nie zmieniła - nadal jestem nim zachwycony. W powieści pojawiają się pytania o otaczającą nas rzeczywistość, czy to, co dostrzegamy, jest prawdziwe. Utwór przypomina Truman Show, choć właściwie jest odwrotnie - to Truman Show przypomina Czas poza czasem. Główny bohater, Ragle Gumm, zarabia na życie rozwiązując łamigłówki. W pewnym momencie orientuje się, że w otaczającej go rzeczywistości coś nie gra i postanawia dotrzeć do prawdy. Powieść przez cały czas trzyma w napięciu, a zakończenie jest zaskakujące. Za mało jest tylko Junie Black, jakby Dickowi zabrakło pomysłu, co z nią zrobić. Poza tym jest bardzo dobrze.
22. Mocarstwo - Marcin Wolski, Zysk i S-ka 2012
W kontynuacji Wallenroda Wolski przenosi akcję do wczesnych lat 80. XX wieku. Ponownie korzysta ze zjawiska rzeczywistości alternatywnych, porównując nasz rzeczywisty świat stanu wojennego z hipotetyczną mocarstwową wizją Polski sprzymierzonej czterdzieści lat wcześniej z Hitlerem. Autor dostrzega zagrożenia płynące z demokracji i kapitalizmu, wypowiada się krytycznie o współczesnej Unii Europejskiej, jednocześnie pokazując jak takie stowarzyszenie narodów powinno jego zdaniem wyglądać. Tym razem akcja napisanego przez niego utworu ma mniejszy rozmach niż w przypadku poprzedniego tomu, ciężko jest mi również zrozumieć, co stoi za przeskokiem bohatera z jednej rzeczywistości do drugiej, poza koniecznością prowadzenia fabuły. W dalszym ciągu jest to jednak niezła powieść sensacyjna, choć nieco słabsza od poprzedniczki.
23. Diabłu ogarek. Czarna Wierzba - Konrad T. Lewandowski, RM 2011
Dużo złego słyszałem o tej książce, może dlatego więc nie miałem wielkich oczekiwań odnośnie powieści Lewandowskiego i dałem mu się pozytywnie zaskoczyć. Tym razem styl autora mnie nie drażnił, bohatera, Stanisława Jakuba Lawendowskiego, polubiłem (choć irytuje mnie nadawanie głównej postaci nazwiska zbliżonego do autora), nie przeszkadzało mi też nazywanie nunchaku cepem (swoją drogą, skąd się w ogóle w XVII-wiecznej Polsce wzięło nunchaku?). Powieść jest napisana z polotem, Lewandowski umieszcza w tekście ciekawe opowiastki i często robi się wesoło. Magia występuje w postaci kontaktów z siłami nieczysto-pogańskimi i choć z początku zaprezentowana jest rewelacyjnie, to później robi się mało subtelna. W pewnym momencie autor niestety ucieka się do deus ex machina, a całość kończy cliffhanger. Pozostaje sięgnąć za pewien czas po drugi tom, który już kurzy się na półce.
24. Gamedec. Czas silnych istot. Księga 01 - Marcin Przybyłek, Fabryka Słów 2012
Nie tego się spodziewałem. Do tej pory przeczytałem jedynie pierwszy tom przygód Torkila i zastanawiałem się, czy zabrać się od razu za Czas silnych istot, czy zakupić poprzednie części. Ponieważ jednak autor zapewniał, że ostatni tom można czytać bez znajomości poprzednich, zdecydowałem się na lekturę. Owszem, pozostałych tomów znać nie trzeba, pod warunkiem, że się ich nie zna w całości. Dla mnie, który znał pierwszy tom, opowieść o gamedecu bez gamedeca była dziwna. Nie, żeby była zła, w żadnym razie. Po prostu oczekiwałem cyberpunka z dużą ilością rzeczywistości wirtualnej, a dostałem transhumanistyczną historię o wojnie z kosmitami. Mimo że na początku czułem się nieco zagubiony, uważam, że jest to kawał świetnego sf. Bura należy się jedynie Fabryce Słów za podział powieści na dwa tomy wbrew intencjom autora. Mam nadzieję, że Przybyłek nie popsuje zakończenia.
25. Dreszcz - Jakub Ćwiek, Fabryka Słów 2013
Umarł Loki, niech żyje Dreszcz. Mało jest (lub też nie ma w ogóle) na polskim rynku literatury dotyczącej superbohaterów. Ćwiek po raz kolejny pokazuje, że świetnie się czuje w popkulturze. Świetnie też kreuje bohaterów, zarówno Ryśka, podstarzałego rockmena nabywającego supermocy, jak i jego dwóch pomocników. Książka jest hołdem dla starego rocka z lat 70. i 80. i komiksów o superbohaterach. Wszystko przedstawione jest ze sporą dawką często wulgarnego humoru szczególnie pod postacią wypowiedzi Rycha. Autor na początku ostrzega, że nie jest to książka dla uczennic szkół przyklasztornych, więc jeśli ktoś narzeka na ostry język, to sam jest sobie winien. Rockowa atmosfera książki sprawiła, że po zakończeniu lektury obejrzałem koncert AC/DC z Madrytu. Let there be rock!
26. Herosi - antologia, Powergraph 2012
Kolejna solidna lektura w tym miesiącu. Jak to w przypadkach antologii bywa, poziom tekstów jest nierówny, lecz na szczęście nie znalazłem żadnego opowiadania, które chciałbym wyprzeć z pamięci. Nie przemówili do mnie jedynie Rafał Dębski i Paweł Paliński. Jest sporo tekstów, które oceniam całkiem wysoko. Gęba mi się uśmiechała przez całą lekturę Barbarzyńców Szmidta (jedno wielkie mrugnięcie okiem do czytelnika, jak w przypadku filmu Niezniszczalni), świetne opowiadanie napisał Wegner, bardzo dobrze wypadli również Orbitowski, Małecki, Janusz i Kosik. Pozostałe utwory również stoją na przyzwoitym poziomie. Nie znalazłem tu co prawda tekstów wybitnych, przy których szczęka opadałaby mi do ziemi, jak w przypadku zbioru Science fiction, ale z drugiej strony nie znalazłem takich, które sprawiały ból przy czytaniu (a w przypadku wspomnianego wcześniej zbioru tak było).
27. Felix, Net i Nika oraz Pułapka Nieśmiertelności - Rafał Kosik, Powergraph 2009
Czwarty tom o przygodach trójki gimnazjalistów jest horrorem, takim z duchami ialigatorem bazyliszkiem w kanałach. Bohaterowie nadal są niezwykle zaradni, Net jak zawsze tchórzliwy (no chyba, że trzeba bronić Niki),a cała paczka całkowicie niezdolna do mówienia rodzicom o swoich problemach, nawet jeśli inną opcją jest zostanie młodocianym przestępcą (w szczytnym celu co prawda, ale jednak jest to irytujące). Autor, jak zwykle w tej serii, próbuje edukować młodych czytelników, tym razem przedstawiając problem śmierci i postawy wobec niej, krytykuje żerowanie na testament i pokazuje sposoby działania dzisiejszych mediów. Wszystko to opatrzone komentarzem bohaterów. Mimo że wiadomo, że nastolatkom poważna krzywda stać się nie może, akcja do końca trzyma w napięciu, a Kosik co chwilę imponuje pomysłowością.
28. Czarne - Anna Kańtoch, Powergraph 2012
Jest to niełatwa w odbiorze lektura. Oniryczne przedstawienie świata i bohaterka-narratorka mająca w życiorysie pobyt w szpitalu dla nerwowo chorych sprawiają, że wiarygodność prezentowanej opowieści staje pod znakiem zapytania. Trudno też zorientować się w jakim okresie toczą się poszczególne rozdziały. Samo określenie na początku każdego z nich teraz lub wspomnienia jest mylące. Na uwagę zasługuje świetny, plastyczny, bardzo subtelny styl Kańtoch. Książka jest tak dobrze napisana, że udało mi się ją przeczytać od deski do deski podczas jednego dyżuru w pracy (choć faktem jest, że objętością ona nie grzeszy, a do tego Powergraph w serii Kontrapunkty rywalizuje z Fabryką Słów w kategorii najmniej znaków na stronę). Utwór pozostawia po sobie wiele pytań, na które nie udziela odpowiedzi. Jedyną, choć bardzo istotną i psującą odbiór całości, wadą powieści jest jej zakończenie, które następuje zbyt szybko, wiele wątków można było bowiem kontynuować.
29. Rio Anaconda - Wojciech Cejrowski, Zysk i S-ka 2006
Z literaturą podróżniczą nie miałem do czynienia od czasu olimpiad geograficznych w szkole podstawowej. Dopiero w zeszłym roku zacząłem sięgać po książki zgromadzone przez Narzeczoną wydawane w serii Biblioteka Poznaj Świat, nad którą pieczę trzyma Wojciech Cejrowski. Rio Anaconda jest trzecią książką Cejrowskiego, która wpadła mi w ręce, nieco słabszą niż Gringo wśród dzikich plemion i zdecydowanie lepszą niż Podróżnik WC. Autor po raz kolejny wyprawia się do Ameryki Południowej, tym razem do Kolumbii, na spotkanie Indian. Trzeba mu przyznać, że umie sprawnie pisać i jest świetnym gawędziarzem. Nie wiadomo, które z opisywanych wydarzeń miały miejsce naprawdę, a które są tylko jego konfabulacją. Większość tekstu dotyczy jego kontaktów z szamanami i w sporej części porusza sprawy duchowe. Oprócz tego w bardzo dobry sposób przedstawia kulturę i sposób postrzegania świata przez Indian. Zachwyca też jakość wydania - całość ozdobiona jest masą zdjęć, co jest charakterystyczne dla całej serii wydawniczej.
16. Światło - M. John Harrison, MAG 2010
Pierwszy tytuł z Uczty Wyobraźni, po jaki sięgnąłem, choć na półce trochę się ich już ustawiło, a wszystko to przez promocję 1+1 w Empiku. Chciałem być na bieżąco z nowościami wydawniczymi i zakupiłem Pustą przestrzeń, po czym się okazało, że jest ona trzecim tomem serii, którą otwiera Światło. Dość mała czcionka sprawiła, że nie byłem w stanie pochłaniać ogromnej liczby stron na dobę (choć w cztery dni, z których dwa spędziłem z wizytą u rodziny, się wyrobiłem). Język również nie należy do najprostszych, ale z drugiej strony nie jest też szczególnie ciężki w odbiorze. Styl jest bardzo dobry, a autor unika technobełkotu. Nie razi mnie nawet wulgarny język używany do opisu scen erotycznych - autor w ten sposób przedstawia seks jako zwierzęce pożądanie. Na powieść składają się trzy wątki, z których dwa dzieją się w odległej przyszłości, w erze lotów kosmicznych, a trzeci (a właściwie pierwszy według kolejności występowania w utworze) toczy się pod koniec drugiego tysiąclecia. Przez całą lekturę w napięciu czekałem na ich połączenie i po przeczytaniu ostatniego rozdziału poczułem się usatysfakcjonowany. Mam nadzieję, że kolejne książki Harrisona okażą się co najmniej równie dobre.
17. Pomnik cesarzowej Achai. Tom II - Andrzej Ziemiański, Fabryka Słów 2013
Akcja drugiego tomu rozgrywa się niewiele czasu po wydarzeniach z poprzedniej części. Ziemiański prezentuje spotkanie dwóch bardzo różnych kultur, które dzieli z jednej strony przepaść technologiczna, a z drugiej podejście do zjawisk nadprzyrodzonych. Równocześnie przedstawione są mechanizmy działania rewolucji społecznych - po raz kolejny świat Achai dzięki ponadprzeciętnym jednostkom przechodzi radykalne zmiany. Coraz więcej też dowiedzieć się można o tytułowym pomniku, choć większość spraw z nim związanych pozostawiono na trzeci tom. Powieść napisana jest sprawnie, do czego w przypadku Ziemiańskiego zdążyłem się przyzwyczaić - wszystkie jego dotychczasowe utwory, z którymi się zapoznałem, połykałem w mgnieniu oka. Pozostaje czekać na kolejny tom serii, mam nadzieję, że ukaże się jeszcze w tym roku.
18. Nowe kroniki wina - Marek Bieńczyk, Świat Książki 2012
Prezent walentynkowy od Narzeczonej. Bardzo trafny zresztą, jako że wino pić lubię, delektuję się nim, choć kompletnie się na nim nie znam. Nigdy nie potrafię wyczuć czy to w zapachu, czy też w smaku, malin, wiśni, kory dębu ani żadnej innej stajni. Z tej książki się tego nauczyć nie można. Jest to za to zbiór esejów na temat wina, które autor niegdyś publikował w prasie enologicznej, docelowo przeznaczonych dla ludzi, którzy specjalistami nie są. Teksty są momentami dowcipne, czasem przygnębiające, a czasem egzaltacja tak bije po oczach, że aż boli. Część tekstów dotyczy obrazu wina w różnych rodzajach sztuki zarówno w roli pierwszoplanowej, jak i nic nieznaczącej dla samego utworu - winomani i tak będą się przyglądać, jakie wino pito w jednej scenie podrzędnego filmu. Sporo esejów omawia poszczególne gatunki win, wraz z okolicznościami, w jakich autorowi przyszło je pić (jest nawet mowa o "winie" jabłkowo-siarkowym Ewa). Mnie najbardziej podobały się fragmenty poświęcone degustacjom. Niestety autor skupia się w zdecydowanej większości na winach francuskich, nieco pisze o włoskich, o winach z pozostałych stron świata tekstów jest niewiele albo też nie ma ich wcale (jak w przypadku win z Maroka, Tunezji czy nawet Australii). Brakuje również jakiegoś podsumowania spinającego te 160 tekstów. Mimo to jest to ciekawa lektura, pozwalająca spojrzeć na wino oczami znawcy i dowiedzieć się, że idąc w gości nie powinno się zanosić chardonnay ani merlot. Przy okazji nabrałem ochoty na jakiegoś burgunda.
19. Portret pani Charbuque / Asystentka pisarza fantasy - Jeffrey Ford, MAG 2013
Mag postanowił połączyć dwie publikacje w jednym tomie. Asystentka pisarza fantasy to zbiór opowiadań prezentujący różne gatunki fantastyki. Teksty w nim zgromadzone są krótkie (po około 20 stron) i oparte na ciekawych, często zaskakujących pomysłach. Do każdego z utworów dodany jest komentarz autora. Chyba pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, kiedy niemal wszystkie opowiadania w zbiorze trafiają w mój gust. Nie dotarła do mnie jedynie Pansolapia, w trakcie czytania której zadawałem sobie dokładnie to samo pytanie, o którym Ford pisze w swoim komentarzu. Drugą część książki stanowi powieść Portret pani Charbuque opowiadająca o malarzu, który ma stworzyć portret kobiety, nie wiedząc, jak ona wygląda. Kryminał ten, w którym motywy fantastyczne w zasadzie nie występują czyta się z wypiekami na twarzy, po każdym rozdziale natychmiast zabierałem się za kolejny, łaknąc kolejnych wskazówek podsuniętych przez autora.
20. Jonathan Strange i pan Norrell - Susanna Clarke, MAG 2013
Swego czasu podjąłem kolejne postanowienie czytelnicze, ale nie miałem kiedy przystąpić do jego realizacji. Otóż zamierzam przeczytać wszystkie powieści (jak się uda, to po mikropowieści też sięgnę) nagrodzone Hugo lub Nebulą. Wydawnictwo Mag, publikując Jonathana Strange'a i pana Norrella jako część Uczty Wyobraźni sprowokowało mnie do rozpoczęcia realizacji zamierzonego zadania. Niestety nie był to najlepszy wybór. Akcja powieści toczy się głównie w Anglii na początku XIX stulecia. Jej bohaterami są dwaj magowie, którzy próbują przywrócić magię na wyspie. Problem w tym, że obaj są potwornie irytujący. Niby wielcy specjaliści, a nie potrafią dojrzeć otaczającej ich magii, nawet gdy ta podchodzi i kopie ich w tyłek. Trzeci pojawiający się w utworze mag pod tym względem im nie ustępuje. Bohaterów, którzy wzbudzili moją sympatię można policzyć na palcach jednej ręki doświadczonego drwala. Fabuła toczy się ślamazarnie, choć przyznać muszę, że potrafi sobą zainteresować. Pozytywną stroną powieści jest natomiast jej bardzo elegancki język, oddający ducha dżentelmeńskiej XIX-wiecznej Anglii. Rok 2005 musiał być nie najlepszy literacko, jeśli utwór Clarke zdobył Hugo.
21. Czas poza czasem - Philip K. Dick, Rebis 2013
Jestem bardzo wdzięczny Rebisowi za wznowienie dzieł Dicka. Wstyd przyznać, ale mam ogromne zaległości względem klasycznej fantastyki, w tym właśnie wspomnianego pisarza. Do tej pory zapoznałem się wyłącznie ze zbiorem Krótki, szczęśliwy żywot brązowego oxforda i opowiadaniem Przypomnimy to panu hurtowo i to co najmniej dziesięć lat temu. W tym roku staram się czytać interesujące mnie książki tuż po ich premierze, stąd też zacząłem zapoznawanie się z Dickiem od Czasu poza czasem. Lektura mojego zdania o autorze nie zmieniła - nadal jestem nim zachwycony. W powieści pojawiają się pytania o otaczającą nas rzeczywistość, czy to, co dostrzegamy, jest prawdziwe. Utwór przypomina Truman Show, choć właściwie jest odwrotnie - to Truman Show przypomina Czas poza czasem. Główny bohater, Ragle Gumm, zarabia na życie rozwiązując łamigłówki. W pewnym momencie orientuje się, że w otaczającej go rzeczywistości coś nie gra i postanawia dotrzeć do prawdy. Powieść przez cały czas trzyma w napięciu, a zakończenie jest zaskakujące. Za mało jest tylko Junie Black, jakby Dickowi zabrakło pomysłu, co z nią zrobić. Poza tym jest bardzo dobrze.
22. Mocarstwo - Marcin Wolski, Zysk i S-ka 2012
W kontynuacji Wallenroda Wolski przenosi akcję do wczesnych lat 80. XX wieku. Ponownie korzysta ze zjawiska rzeczywistości alternatywnych, porównując nasz rzeczywisty świat stanu wojennego z hipotetyczną mocarstwową wizją Polski sprzymierzonej czterdzieści lat wcześniej z Hitlerem. Autor dostrzega zagrożenia płynące z demokracji i kapitalizmu, wypowiada się krytycznie o współczesnej Unii Europejskiej, jednocześnie pokazując jak takie stowarzyszenie narodów powinno jego zdaniem wyglądać. Tym razem akcja napisanego przez niego utworu ma mniejszy rozmach niż w przypadku poprzedniego tomu, ciężko jest mi również zrozumieć, co stoi za przeskokiem bohatera z jednej rzeczywistości do drugiej, poza koniecznością prowadzenia fabuły. W dalszym ciągu jest to jednak niezła powieść sensacyjna, choć nieco słabsza od poprzedniczki.
23. Diabłu ogarek. Czarna Wierzba - Konrad T. Lewandowski, RM 2011
Dużo złego słyszałem o tej książce, może dlatego więc nie miałem wielkich oczekiwań odnośnie powieści Lewandowskiego i dałem mu się pozytywnie zaskoczyć. Tym razem styl autora mnie nie drażnił, bohatera, Stanisława Jakuba Lawendowskiego, polubiłem (choć irytuje mnie nadawanie głównej postaci nazwiska zbliżonego do autora), nie przeszkadzało mi też nazywanie nunchaku cepem (swoją drogą, skąd się w ogóle w XVII-wiecznej Polsce wzięło nunchaku?). Powieść jest napisana z polotem, Lewandowski umieszcza w tekście ciekawe opowiastki i często robi się wesoło. Magia występuje w postaci kontaktów z siłami nieczysto-pogańskimi i choć z początku zaprezentowana jest rewelacyjnie, to później robi się mało subtelna. W pewnym momencie autor niestety ucieka się do deus ex machina, a całość kończy cliffhanger. Pozostaje sięgnąć za pewien czas po drugi tom, który już kurzy się na półce.
24. Gamedec. Czas silnych istot. Księga 01 - Marcin Przybyłek, Fabryka Słów 2012
Nie tego się spodziewałem. Do tej pory przeczytałem jedynie pierwszy tom przygód Torkila i zastanawiałem się, czy zabrać się od razu za Czas silnych istot, czy zakupić poprzednie części. Ponieważ jednak autor zapewniał, że ostatni tom można czytać bez znajomości poprzednich, zdecydowałem się na lekturę. Owszem, pozostałych tomów znać nie trzeba, pod warunkiem, że się ich nie zna w całości. Dla mnie, który znał pierwszy tom, opowieść o gamedecu bez gamedeca była dziwna. Nie, żeby była zła, w żadnym razie. Po prostu oczekiwałem cyberpunka z dużą ilością rzeczywistości wirtualnej, a dostałem transhumanistyczną historię o wojnie z kosmitami. Mimo że na początku czułem się nieco zagubiony, uważam, że jest to kawał świetnego sf. Bura należy się jedynie Fabryce Słów za podział powieści na dwa tomy wbrew intencjom autora. Mam nadzieję, że Przybyłek nie popsuje zakończenia.
25. Dreszcz - Jakub Ćwiek, Fabryka Słów 2013
Umarł Loki, niech żyje Dreszcz. Mało jest (lub też nie ma w ogóle) na polskim rynku literatury dotyczącej superbohaterów. Ćwiek po raz kolejny pokazuje, że świetnie się czuje w popkulturze. Świetnie też kreuje bohaterów, zarówno Ryśka, podstarzałego rockmena nabywającego supermocy, jak i jego dwóch pomocników. Książka jest hołdem dla starego rocka z lat 70. i 80. i komiksów o superbohaterach. Wszystko przedstawione jest ze sporą dawką często wulgarnego humoru szczególnie pod postacią wypowiedzi Rycha. Autor na początku ostrzega, że nie jest to książka dla uczennic szkół przyklasztornych, więc jeśli ktoś narzeka na ostry język, to sam jest sobie winien. Rockowa atmosfera książki sprawiła, że po zakończeniu lektury obejrzałem koncert AC/DC z Madrytu. Let there be rock!
26. Herosi - antologia, Powergraph 2012
Kolejna solidna lektura w tym miesiącu. Jak to w przypadkach antologii bywa, poziom tekstów jest nierówny, lecz na szczęście nie znalazłem żadnego opowiadania, które chciałbym wyprzeć z pamięci. Nie przemówili do mnie jedynie Rafał Dębski i Paweł Paliński. Jest sporo tekstów, które oceniam całkiem wysoko. Gęba mi się uśmiechała przez całą lekturę Barbarzyńców Szmidta (jedno wielkie mrugnięcie okiem do czytelnika, jak w przypadku filmu Niezniszczalni), świetne opowiadanie napisał Wegner, bardzo dobrze wypadli również Orbitowski, Małecki, Janusz i Kosik. Pozostałe utwory również stoją na przyzwoitym poziomie. Nie znalazłem tu co prawda tekstów wybitnych, przy których szczęka opadałaby mi do ziemi, jak w przypadku zbioru Science fiction, ale z drugiej strony nie znalazłem takich, które sprawiały ból przy czytaniu (a w przypadku wspomnianego wcześniej zbioru tak było).
27. Felix, Net i Nika oraz Pułapka Nieśmiertelności - Rafał Kosik, Powergraph 2009
Czwarty tom o przygodach trójki gimnazjalistów jest horrorem, takim z duchami i
28. Czarne - Anna Kańtoch, Powergraph 2012
Jest to niełatwa w odbiorze lektura. Oniryczne przedstawienie świata i bohaterka-narratorka mająca w życiorysie pobyt w szpitalu dla nerwowo chorych sprawiają, że wiarygodność prezentowanej opowieści staje pod znakiem zapytania. Trudno też zorientować się w jakim okresie toczą się poszczególne rozdziały. Samo określenie na początku każdego z nich teraz lub wspomnienia jest mylące. Na uwagę zasługuje świetny, plastyczny, bardzo subtelny styl Kańtoch. Książka jest tak dobrze napisana, że udało mi się ją przeczytać od deski do deski podczas jednego dyżuru w pracy (choć faktem jest, że objętością ona nie grzeszy, a do tego Powergraph w serii Kontrapunkty rywalizuje z Fabryką Słów w kategorii najmniej znaków na stronę). Utwór pozostawia po sobie wiele pytań, na które nie udziela odpowiedzi. Jedyną, choć bardzo istotną i psującą odbiór całości, wadą powieści jest jej zakończenie, które następuje zbyt szybko, wiele wątków można było bowiem kontynuować.
29. Rio Anaconda - Wojciech Cejrowski, Zysk i S-ka 2006
Z literaturą podróżniczą nie miałem do czynienia od czasu olimpiad geograficznych w szkole podstawowej. Dopiero w zeszłym roku zacząłem sięgać po książki zgromadzone przez Narzeczoną wydawane w serii Biblioteka Poznaj Świat, nad którą pieczę trzyma Wojciech Cejrowski. Rio Anaconda jest trzecią książką Cejrowskiego, która wpadła mi w ręce, nieco słabszą niż Gringo wśród dzikich plemion i zdecydowanie lepszą niż Podróżnik WC. Autor po raz kolejny wyprawia się do Ameryki Południowej, tym razem do Kolumbii, na spotkanie Indian. Trzeba mu przyznać, że umie sprawnie pisać i jest świetnym gawędziarzem. Nie wiadomo, które z opisywanych wydarzeń miały miejsce naprawdę, a które są tylko jego konfabulacją. Większość tekstu dotyczy jego kontaktów z szamanami i w sporej części porusza sprawy duchowe. Oprócz tego w bardzo dobry sposób przedstawia kulturę i sposób postrzegania świata przez Indian. Zachwyca też jakość wydania - całość ozdobiona jest masą zdjęć, co jest charakterystyczne dla całej serii wydawniczej.
Etykiety:
antologie,
Bieńczyk,
Cejrowski,
Clarke S.,
Ćwiek,
Dick,
Ford,
Harrison M.J.,
Kańtoch,
Kosik,
Lewandowski K.T.,
Przybyłek,
Wolski,
Ziemiański
Subskrybuj:
Posty (Atom)