czwartek, 26 marca 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #12

Wyszedł mi całkiem niezły tydzień: przeczytałem cztery książki, w tym obszerny czwarty tom Pomnika cesarzowej Achai Andrzeja Ziemiańskiego. Miałem sporo czasu i taki jest efekt.

33. Wygnaniec - Krzysztof Piskorski, BookRage 2013 (Kindle)

Jakoś tak mi się przypadkowo zakolejkował do przeczytania. Książkowy debiut Piskorskiego wypada nieźle - jest to dobrze się czytające i interesujące fantasy w realiach pustynno-arabskich. Autorowi udało się utkać wielowątkową intrygę z dającym się lubić protagonistą; sprawnie przedstawił proces dojścia do władzy religijnych fundamentalistów i konsekwencje takiego wydarzenia, które napędzają fabułę. Ta zaś nie jest zbyt oryginalna: ot, bohater zostaje zmuszony do opuszczenia rodzinnego miasta za sprawą zakulisowych machinacji osób dzierżących władzę. Mimo tego, stwarza ona chęć do sięgnięcia po kolejny tom trylogii Opowieść piasków.

34. Gamedec. Granica rzeczywistości - Marcin Przybyłek, SuperNOWA 2004

Ciągle mnie dręczy to, że nie wiem, co doprowadziło do wydarzeń z Czasu silnych istot, więc postanowiłem powoli zapoznawać się z poprzednimi tomami Gamedeca. Granicę rzeczywistości miałem już okazję kiedyś czytać, więc było to tylko przypomnienie (które, jak się okazało, było potrzebne, bo sporo zdążyłem już zapomnieć). Jest to zbiór dwunastu krótkich opowiadań o gierczanym detektywie, który rozwiązuje sprawy związane z wirtualną rzeczywistością, a przy okazji nie może opanować swojego libido. Wychodzi całkiem fajne czytadło, gdzie fabuła poszczególnych tekstów nie jest przesadnie skomplikowana (na to nie pozwala ich niewielka objętość) i zdarza się, że rozwiązania są przewidywalne. Mimo tej prostoty, świat przedstawiony wciąga i wyzwala ochotę na kolejne opowieści, choć za pierwszym razem moja reakcja na lekturę była bardziej entuzjastyczna.

35. Pomnik cesarzowej Achai. Tom IV - Andrzej Ziemiański, Fabryka Słów 2014 (Kindle)

Kolejna cegła Ziemiańskiego, w której, pomijając zakończenie, niewiele się dzieje. Autor uprawia wodolejstwo, książka nudzi, część wątków jest potraktowana po macoszemu, a niektórzy bohaterowie, odgrywający wcześniej istotną rolę, dostają zdecydowanie za mało czasu antenowego (zwłaszcza Shen). Fajnie się robi, kiedy Ziemiański postanawia odkryć trochę tajemnic związanych z obecnością Anglików po drugiej stronie achajowego globu, ale, gdy już jest ciekawie, tom kończy się cliffhangerem zapowiadającym piątą część. Z jednej strony nuda i strata czasu, z drugiej zaś wydarzenia z końcówki dobrze rokują w kwestii jakości kontynuacji, która, mam nadzieję, będzie zakończeniem serii.

36. Mroczna arena - Mario Puzo, Albatros 2011

Podrzucone przez Żonę. Najsłabsza z dotychczas przeczytanych przeze mnie powieści Puzo, choć może wynika to z faktu, że nie jest to moja literatura. Dostałem bowiem powieść obyczajową, rozgrywającą się w powojennych Niemczech. O ile realia życia w okupowanym kraju przedstawione są ciekawie, to pod względem fabularnym książka mnie wynudziła. Puzo udała się kreacja głównego bohatera, antypatycznej jednostki, amerykańskiego żołnierza, który wchodzi w niezbyt mile widziany związek z Niemką. Nieźle też wypada okupowana Brema, gdzie panuje głód i za wszystko trzeba płacić kartonami papierosów i czekoladą. Zakończenie jest przewidywalne, choć ciężko moim zdaniem byłoby tu wymyślić coś lepszego. Morał z powieści jest taki: nie wolno bać się dentysty. W swoich późniejszych mafijnych utworach Puzo poradził sobie zdecydowanie lepiej niż w debiucie.

czwartek, 19 marca 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #11

Trzy książki udało mi się w tym tygodniu ukończyć, co jest satysfakcjonującym wynikiem, choć przy niewielkiej ich objętości powinno się udać przeczytać czwartą. Prawdę mówiąc, niewiele zabrakło, żeby tak się stało (Wygnaniec Krzyśka Piskorskiego jest na ukończeniu). Czasu na lektury miałem dość dużo, ale poświęciłem go trochę na czasopisma (tegoroczna Nowa Fantastyka, Fantastyka rocznik 1985 i Poznaj Świat z zeszłego roku). Ciekawe, kiedy nadejdzie dzień, że będę z nimi na bieżąco.

30. Kanada pachnąca żywicą - Arkady Fiedler, Bernardinum 2009

Chyba najbardziej kultowa z polskich książek podróżniczych. Czytałem ją już w podstawówce, przygotowując się do olimpiady geograficznej o USA i Kanadzie, ale okazało się, że jedynym, co do dziś pamiętałem z opowieści Fiedlera, była historia Pokahontas. Jak zwykle w przypadku książek z serii Biblioteka Poznaj Świat, ta pozycja również urzeka jakością wydania, choć fotografii jest tu zdecydowanie mniej niż w pozostałych tytułach, które miałem przyjemność wziąć do rąk. W niczym to jednak nie umniejsza faktu, że lektura ta jest bardzo zajmująca. Autor skupia się na pięknie przyrody, z którą zetknął się podczas podróży po drugim największym kraju świata, pokazuje wpływ natury na człowieka z zewnątrz, ale także przedstawia, jakie znaczenie miało przybycie do Ameryki białego człowieka na życie rdzennej ludności. W opisie wyprawy łowieckiej, którym ta książka jest, pojawia się mnóstwo informacji na temat pionierów podporządkowujących sobie i europejskim mocarstwom kanadyjską ziemię. Wszystko przedstawione jest w taki sposób, że ma się ochotę wstać z fotela i ruszyć w świat. I pewnie w ten sposób zaczęła się kariera współczesnych podróżników. Szkoda tylko, że opisywana wyprawa urywa się nagle i brakuje jej zakończenia.

31. Ruchome obrazki - Terry Pratchett, Prószyński i S-ka 2010 (Kindle)

To ostatni tom Świata Dysku, przed przerwą, jaką sobie zamierzam zrobić w twórczości Pratchetta; zamierzam do niej wrócić, jak już uporam się z bieżąco wydawaną polską fantastyką. Jak można się domyślić po tytule, autor bierze tym razem na tapetę Hollywood, mechanizmy, jakimi kieruje się przemysł filmowy i pozycję gwiazd w społeczeństwie. Wszystko oczywiście w krzywym zwierciadle, wynaturzone przez magię i zasady rządzące Dyskiem. Humor jest subtelniejszy niż w poprzednich tomach, a przez to nie zdarza mu się już być męczącym. W zasadzie jest to typowa książka z serii, nie wyróżniająca się spośród innych tomów cyklu ani na plus, ani na minus.

32. Drugie spojrzenie na planetę Ksi - Marcin Kowalczyk, Janusz A. Zajdel, SuperNOWA 2014

Zwycięzca konkursu na kontynuację Całej prawdy o planecie Ksi Janusza A. Zajdla spisał się bardzo przyzwoicie. Akcja powieści toczy się w przeważającej części na tytułowej planecie, a główne role grają astronauci pozostawieni tam w poprzedniej części. Autor (mowa o Marcinie Kowalczyku, bo Zajdel napisał jedynie trzy fragmenty, które dodane zostały również na końcu Całej prawdy...) w pesymistyczny sposób ukazuje zachodzące przemiany ustrojowe, jednocześnie dając prztyczka w nos obradom Okrągłego Stołu. Trochę za mało miejsca poświęcono kapitanowi Slothowi i ziemskim terrorystom, a powieść zakończono w taki sposób, że możliwe staje się bezbolesne napisanie trzeciego tomu.

czwartek, 12 marca 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #9 i 10

Marne były te dwa tygodnie. Tygodniowy pobyt w Berlinie i Poczdamie zaowocował jedynie dwiema przeczytanymi książkami - po prostu całe dnie spędzaliśmy na zwiedzaniu tych miast, a wieczorami często brakowało siły, żeby coś więcej poczytać. Do tego dorzuciłem ukończonego przed wyjazdem Zajdla i BookRage'ową Brzezińską, z którą uporałem się już po powrocie do kraju.

26. Cała prawda o planecie Ksi - Janusz A. Zajdel, SuperNOWA 2005

Były dwa powody, dla których sięgnąłem po tę książkę. Po pierwsze, wypadało się z nią zapoznać przed przeczytaniem Drugiego spojrzenia na planetę Ksi dokończonego przez Marcina Kowalczyka (wiadomo: chodzi o przeczytanie utworów, które kandydują do Nagrody Zajdla); po drugie, twórczości Zajdla wstyd nie znać, więc nadrabiam zaległości. Naprawdę dziwnie się czuję z moją nieznajomością klasyki literatury fantastycznej, a jakoś nie mogę się zebrać, żeby regularnie po nią sięgać. Dostałem fajne socjologiczne SF, dokładnie takie, jakie lubię, a jakie w dziś pisanej literaturze ciężko znaleźć. Autor wbija szpilę komunizmowi, który ma zaprowadzać równość, a jest systemem opresyjnym, prowadzącym jedynie do powstawania nowych elit. Zastanawiam się tylko, jakim cudem przeszło to przez cenzurę. Czyżby przez świetne stwierdzenie, że jedynie Lenin i Chrystus bezinteresownie dbali o dobro maluczkich?

27. Tajemnicza wyspa - Jules Verne, Masterlab 2013 (Kindle)

Tę książkę z kolei zakupiłem, bo Seji mówił, że jest to sequel 20000 mil podmorskiej żeglugi. W sumie miał rację, choć w zasadzie cała fabuła powieści skupia się na życiu rozbitków na bezludnej wyspie i dziwnych wydarzeniach, które ich spotykają. Ciekawie rzecz wypada językowo: tłumaczenie tego wydania pochodzi z 1929 roku, więc język jest nieco archaiczny, a do tego interesująco wyglądają zmiany, jakie od tego czasu zaszły w polskiej ortografii. Narracja jest trochę monotonna, przez co zdarzało się, że odczuwałem znużenie lekturą, choć fabuła jest intrygująca i trzyma w napięciu. Na koniec jeszcze pytanie do lepiej zorientowanych. Gdzieś w tekście wspomina się kapitana Granta. Czy jest to nawiązanie do Verne'owskich Dzieci kapitana Granta?

28. Faust - Johann Wolfgang Goethe, Wolne Lektury 2013 (Kindle)

Faust był tą lekturą, od której jakoś się w liceum wymigałem, a którą od tamtego czasu bardzo chciałem przeczytać, tylko jakoś okazji nie było. Był to też pierwszy e-book, jaki wgrałem na Kindle'a po jego zakupie (no i półtora roku czekał, aż się do niego przekonam). Wyszło ogromne rozczarowanie. O ile pierwsza część, gdzie zawiązuje się akcja dramatu, wciąga, intryguje i sprawia, że nie można się doczekać, co dalej, to później robi się chaotycznie i tak, że nie bardzo widziałem sens istnienia poszczególnych scen. Może to moja nieuwaga podczas czytania, może jestem za głupi na tę książkę, a może po prostu nie mogę uznać, że Goethe wielkim poetą był i basta, choć słowem posługiwał się bardzo dobrze (ale tutaj sporo zrobił też tłumaczący rzecz Emil Zegadłowicz) No ale jak ma zachwycać, kiedy nie zachwyca?

29. Wody głębokie jak niebo - Anna Brzezińska, BookRage 2013 (Kindle)

A to z kolei poleciła mi Martva, a jako że nabyłem ten zbiór opowiadań przy okazji jednej z akcji BookRage'a, to przekonałem się do przeczytania go, mimo że do twórczości Brzezińskiej podchodzę jak pies do jeża. Do tej pory miałem nieprzyjemność zapoznać się z czterema jej opowiadaniami: dwa mnie wynudziły, jedno uśpiło, a czwartego nie zmęczyłem (to były jeszcze czasy, kiedy potrafiłem odłożyć lekturę jeśli była wybitnie męcząca). Tym razem okazało się, że Brzezińska potrafi zachwycić. Są to ciekawe opowieści fantasy o dążeniu do potęgi, ale też o tym, jak traktuje się odmienność. Autorka posługuje się tu pięknym językiem, świetnie tworzy nastrój i doskonale kreuje świat. I tego odbioru nie przyćmiewają nawet dość proste fabuły - po prostu są one opowiedziane tak, że chce się więcej. Zbiór z wyłącznie dobrymi tekstami. Chyba się przeproszę z Brzezińską.