Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kozak M.. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kozak M.. Pokaż wszystkie posty

sobota, 31 marca 2018

Przeczytane. Marzec 2018

Kolejny dobry miesiąc. Jedenaście przeczytanych książek to powrót do poziomu sprzed pojawienia się potomstwa. Spośród marcowych lektur siedem miało formę elektroniczną, a tylko cztery były w wersji papierowej. Jest to efekt tego, że ostatnio zdecydowanie więcej książek kupuję na Kindle'a; problem mam tylko taki, że w tym tempie nigdy nie pozbędę się nadmiaru zalegającej u mnie makulatury. Jeśli chodzi o jakość tekstów, jestem raczej zadowolony z tego, co wpadło mi tym razem w ręce. Jest tylko jeden wyjątek, ale sam jestem sobie winien, bo powinienem był odpuścić po pierwszym tomie, a z własnej głupoty zdecydowałem się sięgnąć jeszcze po drugi. Więcej szczegółów znajdziecie poniżej.

21. Utracona Bretania - Aleksandra Janusz, Nasza Księgarnia 2016 (Kindle)

Kontynuacja Asystenta czarodziejki i jednocześnie środkowy tom trylogii Kroniki Rozdartego Świata. Trochę czasu musiało minąć, zanim się na dobre wciągnąłem w lekturę. Nie wiem, z czego to wynikło, bo jest to bardzo dobra powieść fantasy. Jak pisałem poprzednio, podoba mi się stworzony przez autorkę system magii oparty na przekształcaniu równań różniczkowych, ciekawie wykreowani zostali też bohaterowie. Ci, choć od początku są rozdzieleni, dostają tyle czasu antenowego, ile potrzebują. Czasem jest mrocznie (zwłaszcza, gdy pojawiają się oponenci), czasem zabawnie (tu przodują magowie-geriatrycy), fabuła wciąga, zakończenie zaś satysfakcjonuje i pozostawia z chęcią dowiedzenia się, jakie będą jego konsekwencje. Trzecią część, czyli Cień Gildii przeczytam bardzo chętnie.

22. Minuta przed północą - Vladimir Wolff, Warbook 2017 (Kindle)

Kolejna w tym miesiąca kontynuacja, tym razem przyszła pora na lekturę dalszej części Czasu odkupienia. Wolff postanowił przenieść akcję na powierzchnię i wynieść bohaterów z Berlina na jego przedmieścia. Przez długi czas miałem wrażenie, że to, co czytam jest mocno oparte na fabule Metra 2035 Głuchowskiego. Podobieństw wydawało się być dużo, ale na szczęście okazało się, że Wolff postanowił pójść w nieco inną stronę niż Rosjanin, przez co mogłem przestać podejrzewać go o plagiat. Trzeba przyznać autorowi, że z powieściami sensacyjnymi radzi sobie całkiem dobrze, widać też, że nieźle porusza się w postapokaliptycznej estetyce. W końcu udziela części odpowiedzi na pytania o dzień zagłady i sprawnie rozwija świat przedstawiony w poprzednim tomie. Co ważne, Minutę przed północą można czytać bez znajomości wcześniejszej części.

23. Na skraju jutra - Hiroshi Sakurazaka, Galeria Książki 2013 (Kindle)

Tę książkę postanowiłem przeczytać po obejrzeniu ekranizacji z Tomem Cruisem w roli głównej. Jest to taki Dzień świstaka rozgrywający się w czasie wojny z kosmitami. Wyjaśnienie, dlaczego bohater zostaje zamknięty w pętli czasowej mnie przekonuje; mam tylko problem ze zrozumieniem, dlaczego sposób wyjścia z niej jest taki, a nie inny. Poza tym jest to ciekawa realizacja starego pomysłu, w wersji literackiej ciekawsza od filmu (choć i ten przyjemnie się oglądało), bo pozbawiona hollywoodzkich rozwiązań fabularnych. Pomijając zakończenie, które mnie nie przekonuje, jest dobrze.

24. Chyba śnisz! - Jakub Ćwiek, Artrage 2017 (Kindle)

Ćwiekowy crossover, gdzie spotykają się Dreszcz, Loki i bohaterowie Chłopców, czyli kolejne opowiadanie wydane w ramach Artrage. Jak to w opowiadaniu, fabuła nie jest bardzo rozbudowana, w zasadzie sprowadza się do jednego zdarzenia, czyli spotkania postaci na komisariacie Policji gdzieś na krańcu Polski. Przy takim zestawie dramatis personae musi dojść do zadymy, z którą Kuba radzi sobie bardzo dobrze. Brakuje mi tu jakichś zwrotów akcji, ale rozumiem, że formuła opowiadania nie pozwoliła autorowi na zbyt obszerne rozpisanie się. Jest to po prostu przyjemna ciekawostka dla fanów twórczości Kuby.

25. Tajemnica klejnotu Nefertiti - Agnieszka Stelmaszyk, Zielona Sowa 2017

Wszedłem do Empiku, poszedłem spojrzeć na półkę z literaturą młodzieżową, żeby znaleźć coś, co w przyszłości mogłoby się moim dzieciom spodobać, znalazłem ładnie wydany cykl Kroniki Archeo, zajrzałem do środka, zobaczyłem staranne ilustracje i mapę na wyklejce. Odnalazłem więc pierwszy tom, czyli Tajemnicę klejnotu Nefertiti i pobiegłem do kasy. Liczyłem, że będzie to coś w stylu Tomków Szklarskiego, choć wiedziałem, że temat książek jest inny. Miałem nadzieję, że powieści te pozwolą dzieciakom poznać kulturę i historię obcych krajów. No i źle nie jest. Może nie dostaje się tutaj takiej ilości faktów encyklopedycznych, jak u wspomnianego wcześniej autora, a informacje o miejscu akcji są bardzo pobieżne, to przygody grupki dzieciaków wyruszających z rodzicami na stanowiska archeologiczne (w przypadku tej powieści do Egiptu) mogą młodego czytelnika zainteresować i wyrobić w nim ciekawość świata, a o to w tego typu literaturze chodzi. Będę dalej czytał.

26. Niepowszedni. W potrzasku - Justyna Drzewicka, Jaguar 2016 (Kindle)

Matko, jaki gniot! Jest to bezpośrednia kontynuacja wydarzeń z Porwania, o którym pisałem miesiąc temu. Językowo przypomina to szkolne wypracowanie, bohaterowie są płascy i całkowicie przewidywalni, sama intryga byłaby znośna, gdyby nie irytujące zachowanie wszystkich (!) postaci. Omijajcie, nie czytajcie, szkoda czasu. Zrobiłem to za was i do dziś bolą mnie oczy. Od trzeciego tomu zamierzam się trzymać z daleka.

27. Nienasycony - Łukasz Radecki, Phantom Book Press 2017

Jak lubię horrory Radeckiego, tak ten nie do końca mnie przekonał. Jest to króciutka książeczka (jakieś 150 stron) formą wydania przypominająca twory Guya N. Smitha. Po lekturze prologu spodziewałem się slashera - jest brutalnie, krwiście i z solidną porcją zwłok - potem jednak dostałem mało skomplikowaną opowieść o przywołanym demonie, który lubi sobie czasem zrobić jakąś rzeźnię. Szybko się to czyta, jakąś wartość rozrywkową powieść ma, ale brakuje jej oryginalności (przy czym zdaję sobie sprawę, że w tego typu literaturze ciężko o coś odkrywczego). Mimo to czasu poświęconego na lekturę nie żałuję.

28. Żerca - Katarzyna Berenika Miszczuk, W.A.B. 2017

Wciągnął mnie ten Harlequin i to mimo tego, że w trzecim tomie tak naprawdę niewiele się dzieje. Wydaje mi się, że Miszczuk bardziej niż na kłopotach uczennicy szeptuchy skupiła się na przedstawieniu życia wsi i żywych słowiańskich wierzeń, co po lekturze pozwoliło mi wysnuć myśl, że jest to ciekawsza wersja Chłopów (wyczyn to wprawdzie nie jest - przy Reymoncie zasypiałem). Jak to w romansidłach bywa, związek protagonistki przeżywa wzloty i upadki, na horyzoncie pojawia się konkurent do serca bohaterki, tytułowy żerca; jest z nim tylko jeden problem: jak na bohatera tytułowego dostaje zdecydowanie za mało czasu antenowego. Fabuła? Kryminał. Ktoś morduje okoliczne nadnaturalne istoty i wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że szybko można odgadnąć, kto jest zbrodniarzem. Oczywiście w to wszystko wchodzą niepożądane kontakty pogańskich bogów z bohaterką, ale tym razem wydaje się, że boski czynnik schodzi na dalszy plan (co nie oznacza, że przestaje być istotny). Pozostaje czekać na kolejny tom, bo Żerca kończy się paskudnym cliffhangerem. Ciekawe, ile jeszcze części Miszczuk planuje napisać.

29. Żniwiarz. Pusta noc - Paulina Hendel, Czwarta Strona 2017 (Kindle)

Po raz kolejny dałem się namówić redaktorom Fantoma na spotkanie z twórczością nieznanej mi autorki. Na szczęście, w odróżnieniu od cyklu Niepowszedni, ta polecanka ma sens. Dostałem urban fantasy z nadnaturalnymi bestiami żyjącymi pomiędzy ludźmi, z którymi walczą tytułowi żniwiarze, czyli ludzie, których dusze po śmierci poprzedniego nosiciela przenoszą się do ciał zmarłych niedawno osób. Pomysł może nie jest szczególnie oryginalny, ale w tym przypadku się sprawdza. Dobrze zaprojektowani zostali bohaterowie, włącznie z antagonistą (choć dość wcześnie udało mi się odgadnąć, kim on jest). Chętnie sięgnę po kolejną część, która już jest dostępna na rynku.

30. Virion. Wyrocznia - Andrzej Ziemiański, Fabryka Słów 2017

Kolejny powrót Ziemiańskiego do uniwersum Achai. O ile samą Achaję czytało mi się dobrze, to Pomnik cesarzowej Achai już mnie nie powalił. Ucieszyło mnie więc, że akcja kolejnej książki z tego świata rozgrywa się mniej więcej w tym samym czasie, co oryginalna trylogia. Tym razem autor postanowił opowiedzieć historię jednego z szermierzy natchnionych, który w Achai pojawiał się od czasu do czasu na scenie. Są to początki jego losów, z których możemy się dowiedzieć, co takiego spotkało paniczyka z dobrego domu, że stał się maszyną do zabijania. Na razie widać, że Virion z Wyroczni i ten z Achai to dwie całkiem różne osoby. Ciekawi mnie, co takiego zrobi mu Ziemiański, że aż tak się zmieni. W obu opublikowanych do tej pory cyklach autor pokazuje, jak jednostki mogą zrewolucjonizować świat, w Virionie jak do tej pory nie widać takiego zabiegu. Pozostaje czekać na dalsze losy bohatera, bo nie wierzę, że główny temat dwóch achajowych cykli, tutaj zostanie całkowicie pominięty.

31. Młody - Magdalena Kozak, Fabryka Słów 2017 (Kindle)

Po kilku latach kozak wydała czwarty tom nocarskiego cyklu. Ciężko powiedzieć, czy ostatni, bo fabuła Młodego pozwala na dalsze snucie opowieści o losach Vespera. Ten, po tym, co się stało na końcu Nikta (wiem, że powinno być Nikogo, ale w ten sposób jest to odmieniane w książce), zajmuje wysoką pozycję wśród wampirów (bez szczegółów, żeby uniknąć spoilerów), z czym wiążą się nowe problemy: trzeba umieć zarządzać podwładnymi, dbać o rozwój zespołu i nie dać się zjeść tym, którzy na szczycie siedzą już trochę dłużej i na polityce zjedli zęby. Fabuła nie jest zbyt skomplikowana: ot, ktoś po raz kolejny chce zniszczyć wampiry, a dzielny Vesper ze swoją bandą mają temu zapobiec. W skrócie - fajne czytadło na parę wieczorów.

Czytam i czytam:
- Jarosław Kret - Mój Madagaskar
- Philip K. Dick - Wbrew wskazówkom zegara
- J.R.R. Tolkien - Hobbit
- Bernard Cornwell - Zimowy monarcha
- Jacek Radzymiński - Rozeznanie duchów
- Paweł Majka - Berserk
- Stefan Darda - Nowy dom na wyrębach
- Jan Brzechwa - Brzechwa dzieciom. Dzieła wszystkie. Bajki
- Saviour Pirotta - Dookoła świata w 80 baśni

środa, 28 lutego 2018

Przeczytane. Luty 2018

Jest duży postęp w porównaniu do zeszłego roku. Wtedy w lutym udało mi się przeczytać raptem trzy książki, teraz zaś było ich aż osiem. Wprawdzie nie jest to imponujący wynik w zestawieniu z najlepszymi czytelniczymi latami, ale w odniesieniu do ostatniego czasu, jestem z niego bardzo zadowolony. Jakoś tak wyszło, że większość lutowych lektur to poprzednie tomy powieści, które w tym roku mogą być nominowane do Nagród Zajdla i Żuławskiego. Od marca powinienem już czytać rzeczy, które miały premierę w 2017 roku. Powinienem też dokończyć sporo z książek, które mam napoczęte. Pora się popastwić/pozachwycać.

13. Wedle zasług - Sławomir Nieściur, Fabryka Słów 2016 (Kindle)

Ciągnie mnie do opowieści o Zonie, mimo że nie są one przykładami wirtuozerii literackiej. Zazwyczaj są jednak przyjemnymi, nasyconymi akcją czytadłami świetnie się nadającymi na długie zimowe wieczory. To wystarcza, żebym sięgnął po nieznanego mi autora bez żadnej rekomendacji. Niestety na pierwszej książce Nieściura nieco się zawiodłem. Akcja jest rwana i chaotyczna i, choć ostatecznie autorowi wychodzi całkiem składna historia, przez większość czasu miałem wrażenie, że czytam o wyrwanych z kontekstu wydarzeniach. Wydaje mi się, że Wedle zasług jest jedynie przygotowaniem gruntu pod dłuższy cykl i jako kreator wewnątrzzonowej rzeczywistości sprawdza się nieźle. Na razie mnie nie wciągnęło, ale sprawdzę, co jeszcze autor zamierza zrobić ze swoimi pomysłami.

14. Noc Kupały - Katarzyna Berenika Miszczuk, W.A.B. 2016 (Kindle)

Drugi tom Harlequina, czyli bezpośrednia kontynuacja Szeptuchy. Nadal jest zabawnie, alternatywna historia, w której Mieszko I nie przyjął chrztu, wciąż jest ciekawa, robi się tylko w moim odczuciu trochę mroczniej. Miszczuk sprawnie wprowadza nową przeciwniczkę, której wpłynięcie w nurt wydarzeń sprawia, że boskie rywalizacje schodzą na dalszy plan. Udanie też pokazała metamorfozę głównej bohaterki ze sceptyczki w osobę akceptującą istnienie nadnaturalnej części świata. Cieszy mnie, że klątwa środkowego tomu nie zadziała; teraz spokojnie będę mógł się zabrać za trzecią część.

15. Dreszcz: Narcocorrido - Jakub Ćwiek, Artrage 2017 (Kindle)

Długie opowiadanie/mikropowieść z Artrage'a, które dodaje kolejny epizod do życiorysu Dreszcza, czyli śląskiego superbohatera i podstarzałego rockmana w jednym. Akcja toczy się po wydarzeniach drugiego tomu Dreszcza i obserwujemy, jaki wpływ na protagonistę miał finał poprzedniej części. No ale jak w tarapaty popada Ozzy, to trzeba się podnieść z fotela i ruszyć na ratunek. Dalej jest już standardowo dreszczowo. Strzelanie piorunami, rock and roll i rubaszny humor sytuacyjny. Ja to lubię, więc łykam wszystko jak pelikan.

16. Ojciec - antologia, Ringier Axel Springer 2017

Pora na trochę poważniejszą lekturę. Jest to zbiór opowiadań współczesnych polskich autorów, po który sięgnąłem zachęcony takimi nazwiskami jak Małecki, Szostak i Orbitowski. Z fantastycznego poletka jest jeszcze Dukaj, który zamyka antologię, poza tym znane mi były jeszcze nazwiska Ziemowita Szczerka i Michała Witkowskiego, choć o tym ostatnim słyszałem wyłącznie w kontekście lansowania się na stołecznych imprezach. Tematem każdego z opowiadań jest relacja ojciec-syn, pokazywana tutaj jako coś trudnego i naznaczonego cierpieniem czy to z jednej, czy z drugiej strony. Czasem są to nostalgiczne wspomnienia przeszłości, czasem konflikt pokoleń. Autorzy w większości radzą sobie bardzo dobrze - zawiódł mnie jedynie Witkowski, który napisał opowiadanie o niczym. Jak zwykle mam też problem z Dukajem, który wyróżnia się realizacją tematu i skupia się na zaprezentowaniu fikcyjnego państewka rządzonego niegdyś przez dyktatora zwanego Ojcem Narodu. Na pewno jest to bardziej przystępny tekst tego autora niż większość tych, z którymi miałem styczność, ale nadal nie jestem przekonany do jego twórczości. Świetnie wypadają wspomniani na początku trzej autorzy, szczególnie zachwyca Szostak, tworząc poruszający list odrzuconego ojca do syna; bardzo dobrze poradził sobie też Wojciech Engelking tekstem z szachami w tle. Bardzo ciekawa i wartościowa pozycja.

17. Rodzeństwo bez rywalizacji - Adele Faber, Elaine Mazlish, Media Rodzina 2017

Żona podrzuciła w celach edukacyjnych. Książka jest prezentacją spotkań z rodzicami, które miały im pomóc w rozwiązywaniu problemów z rywalizującym ze sobą rodzeństwem. Porady wydają się ciekawe, choć pierwotnie zaniepokoiła mnie data pierwszego wydania tej książki (1988) i bałem się, że stosowane metody będą mocno nieaktualne. Okazało się jednak, że zalecany sposób traktowania dzieci, który dopiero do nas dociera, w stanach był sugerowany jako norma już trzydzieści lat temu. Zobaczymy, co uda się u nas zastosować w praktyce. Warto dodać, że tekst oryginalny został uzupełniony o dodatek odnoszący się do polskich realiów.

18. Niepowszedni. Porwanie - Justyna Drzewicka, Jaguar 2016 (Kindle)

No dobra. Sięgnąłem po powieść young adult i sam jestem sobie winny. Cykl Niepowszedni został pozytywnie oceniony w Fantomie i stwierdziłem, że sprawdzę coś nowego. Zalety? Powieść jest sprawnie napisana i szybko się ją czyta. Sama fabuła dla młodszego czytelnika też powinna być wciągająca. Największy problem mam z naiwnością bohaterów, nawet nie protagonistów, bo oni, będąc dziećmi, mogą sobie na nią pozwolić. Bardziej zgrzytałem zębami, czytając, jak zachowują się dorośli - ich motywacje często wydają się naciągane i mój osobisty kołek do zawieszania niewiary wielokrotnie trzeszczał. Oczywiście, jak znam siebie, sprawdzę, co jeszcze postanowiła stworzyć autorka w temacie Niepowszednich (tak zwana druga szansa), ale nie liczę na wiele.

19. Nikt - Magdalena Kozak, Fabryka Słów 2015

Tak powinno się pisać książki. Poza pierwszym i ostatnim rozdziałem połknąłem ją w jeden dzień. Jest to zamknięcie historii o Vesperze i problemach wampirów (a przynajmniej tak było do niedawna, bo wiemy, że w zeszłym roku ukazał się czwarty tom, Młody). Akcja jest wartka, czas akcji ograniczony jest w zasadzie do jednej doby, Kozak stosuje ciekawe rozwiązania fabularne i sprawnie kończy opowieść. Udaje jej się też pokazać zmieniające się relacje między bohaterami i dojrzewanie Vespera jako wampira. Cały cykl to jedna z lepszych pozycji w polskiej fantastyce, jakie ostatnio czytałem.

20. Państwo Środka od środka - Jacek Adamus, Wydawnictwo Dolnośląskie 2014

Chiny to bardzo ciekawy kraj, na tyle inny kulturowo od Europy, że można o nim zajmująco pisać w dziesiątkach książek. Państwo Środka od środka podał mi Syn, mówiąc "Tata poczyta czerwoną książeczkę". Poczytałem sobie i była to nużąca lektura. Autor opisuje czas, który spędził na jednym z chińskich uniwersytetów. Skupia się na relacjach z innymi ludźmi, czy to współstudentami, czy też lokalną ludnością. Z przedstawianego przez niego obrazu można wyciągnąć wnioski, że nie warto ufać chińskim przewodnikom i że Chińczycy to straszni bałaganiarze pozbawieni jakiejkolwiek kultury osobistej. Swoje perypetie przedstawia w bardzo przewodnikowy sposób, brakuje mu gawędziarskiego zacięcia, bardzo potrzebnego w tego typu literaturze.

Mam rozgrzebane:
- Agnieszka Stelmaszyk - Tajemnica klejnotu Nefertiti
- Jarosław Kret - Mój Madagaskar
- Andrzej Ziemiański - Virion. Wybraniec
- Philip K. Dick - Wbrew wskazówkom zegara
- Aleksandra Janusz - Utracona Bretania
- Hiroshi Sakurazaka - Na skraju jutra
- Jan Brzechwa - Brzechwa dzieciom. Dzieła wszystkie. Bajki
- Saviour Pirotta - Dookoła świata w 80 baśni

środa, 31 stycznia 2018

Przeczytane. Styczeń 2018

Nowy Rok się zaczął, Biblia została odłożona na półkę, można się więc było zabrać za lżejsze lektury. Dopiero teraz widzę, jak bardzo na liczbę czytanych książek miało Pismo święte. Do tej pory wydawało mi się, że drastycznie się ona zmniejszyła ze względu na dzieci, ale jak widać po styczniowej liście, to nie potomstwo sprawiało, że czytam mniej. W styczniu ukończyłem dwanaście książek, co wygląda na powrót do poziomu sprzed dwóch lat. Zobaczymy, czy jest to jednorazowy wyskok, czy też może uda mi się ten poziom utrzymać w kolejnych miesiącach. Podstawowym kryterium doboru lektur były zbliżające się terminy zgłaszania nominacji do Nagród Żuławskiego i Zajdla, choć w znacznej części czytałem wcześniejsze tomy książek wydanych w 2017 roku. Widać też lekką przewagę papieru, ale to się powinno zmieniać wraz z kolejnymi miesiącami - mam sporo rzeczy do pilnego przeczytania w wersji elektronicznej.

1. Renegat - Magdalena Kozak, Fabryka Słów 2015

Nocarz był fajny. Będący jego kontynuacją Renegat stara się utrzymywać poziom poprzednika i, choć stanowi ciekawą kontynuację, troszkę sobie z tym nie radzi. Jak można się domyślić po tytule, Vesper trafia w ręce pijących prawdziwą ludzką krew wampirzych renegatów i to na zaprezentowaniu drugiej strony konfliktu skupia się autorka. Bardzo ładnie udaje jej się pokazać, że świat nie jest czarno-biały, a tezy przedstawione w pierwszej części mogą zostać łatwo podważone, sprawnie przedstawia rozterki głównego bohatera, który chciałby wrócić do swoich, ale związuje się emocjonalnie ze swoimi nowymi towarzyszami i próbuje się odnaleźć w nowej sytuacji. Brakowało mi tu jednak jakiegoś powiewu świeżości, większość wydarzeń przebiega tak, jak można by się tego spodziewać. Mam przy tym świadomość, że jest to środkowy tom, który ma przeprowadzić czytelnika od nieoczekiwanego (chyba, że się już zna tytuły kolejnych części) zakończenia pierwszego tomu to hucznego (miejmy nadzieję finału) i ciężko tu oczekiwać trzęsienia ziemi w kwestii kreacji świata. Na szczęście Kozak zostawiła szeroko otwartą furtkę do trzeciego tomu, który powinien przynieść odpowiedzi na większość nurtujących mnie (i protagonistę) pytań.

2. Hydra - Vladimir Wolff, Warbook 2016 (Kindle)

Niby jest to kontynuacja Metalowej burzy, ale Wolff postanawia pozostawić z boku Państwo Islamskie i jego tajemniczego sprzymierzeńca oraz wojnę grecko-turecką i przenosi akcję do Polski, gdzie terroryści szykują atak na niespotykaną skalę. Autor pokazuje, jakie konsekwencje może mieć ściągnięcie do siebie armii amerykańskiej przy wciąż mocarstwowych aspiracjach tego upadłego imperium (dla przypomnienia: w poprzednim tomie ludność USA zostaje zdziesiątkowana przez nieznanego wirusa, a niedobitki ukrywają się na Alasce i Hawajach). Znów rozważa możliwość wystąpienia potencjalnych przyszłych konfliktów, choć tym razem w moim odczuciu lekko ucieka w science fiction bliskiej przyszłości (no chyba, że armia amerykańska ma już na wyposażeniu opisywany w powieści sprzęt - nie wiem, nie znam się, nie chce mi się szukać). Tym razem Wolff tak wciągnął mnie w lekturę, że nie zwracałem uwagi na jego styl, który zawsze wydawał mi się suchy. Czekam na ciąg dalszy.

3. Szeptucha - Katarzyna Berenika Miszczuk, W.A.B. 2016

Żona przeczytała tekst z okładki i rzekła: "O! Harlequina czytasz!". Potem ja przeczytałem, co tam wydawca napisał i przestraszyłem się. A potem dobrze się bawiłem przy pierwszym tomie trylogii urban fantasy, gdzie Mieszko I się nie ochrzcił i jesteśmy europejskim bastionem pogaństwa. Główna bohaterka po skończeniu studiów medycznych musi wyjechać na roczny staż u wiejskiej baby, co oczywiście stwarza masę okazji do pokazania starcia szkiełka i oka z zaściankowymi zabobonami. A potem w grę wchodzą materializujące się słowiańskie wierzenia i chłopak, który niekoniecznie jest tym, ze kogo się podaje. Opowieść jest pełna humoru (i to takiego, który śmieszy, a nie męczy), napisana została sprawnie, a ja choć nie przepadam za tą odmianą fantastyki, chętnie sięgnę po drugi tom (to już kolejna taka deklaracja w tej notce).

4. Zawisza Czarny - Jakub Ćwiek, Fabryka Słów 2017

Na razie jest jeden tom, więc deklaracji sięganie po kontynuację nie będzie, choć epilog sugeruje, że Kuba Ćwiek, coś jeszcze chowa w rękawie. Jest to celna satyra na nowoczesne środowiska lewicowe (Starbuń, wściekłe feministki i wkurzeni rowerzyści) i narodowo-prawicowe. Jest zabawnie, choć zdaję sobie sprawę, że osoby, w które ostrze satyry celuje, mogą się poczuć dotknięte (Co? Czarny patriota? Skandal)! Fabularnie jest bez rewelacji, ot mecz reprezentacji w piłkę kopaną, Masa Krytyczna i kilka zadym na mieście, ale rozwiązanie intrygi okazuje się być bardzo zaskakujące. Superbohaterowie, których tworzy Ćwiek są bardzo ludzcy: w zasadzie nie mają supermocy (Zawisza jest świetnie wyszkoloną maszyną do robienia innym krzywdy, a Sawka to bardzo warszawska w wyrazie wersja Batmana). Trochę się tylko boję, że Kuba zabrał się za tyle projektów (z literackich: Krzyż Południa, na który czekam najbardziej, Ofensywa szulerów, Dreszcz, Grimm City; do tego dochodzi jeszcze stand-up), że może mu zabraknąć mocy przerobowych do kontynuowania zapoczątkowanej tu opowieści.

5. Iron Tales - antologia, Gmork 2017 (Kindle)

Ciekawy pomysł stworzenia zbioru opowiadań poświęconego jednej z najwybitniejszych grup heavy metalowych. Poszczególne teksty w jakiś sposób nawiązują do różnych piosenek Iron Maiden, będąc rozwinięciem treści utworów albo twórczą wariacją na temat ich tytułów. Opowiadań jest piętnaście, a napisane zostały przez sześciu autorów, spośród których znani mi są tylko Kazimierz Kyrcz Jr i Łukasz Radecki. Wszystkie zawierają pewną, większą lub mniejszą, dawkę mroku, ale zdarza się też trochę humoru (przeważnie czarnego). Niestety w moim e-bookowym wydaniu brakuje opowiadania Inne życie, w zamian dostałem zaś podwójną dawkę Oceanu szaleństwa. Nie wiem, czy w wersji papierowej też ten błąd występuje. Napisałbym, że była to dla mnie przyjemna lektura (bez rewelacji wprawdzie, ale nie zgrzytałem zębami w czasie lektury), lecz nie wiem, czy jest to dobre określenie dla literatury grozy.

6. Niepełnia - Anna Kańtoch, Powergraph 2017

Nie wiem, jak ona to robi, ale Kańtoch niemal każdą swoją kolejną książką potrafi mnie zachwycić. Tym razem stworzyła ciekawą powieść powiedzmy, że kryminalną, o szkatułkowej kompozycji, choć ciężko jest tu określić, która szkatułka wewnątrz której się mieści - w tak zagmatwany sposób połączone ze sobą zostały poszczególne wątki. Dawno żadna powieść nie trzymała mnie w napięciu tak bardzo, jak Niepełnia. W zachwycaniu się tą książką nie przeszkadza mi nawet za bardzo fakt, że nie do końca zrozumiałem, o co chodziło w jej zakończeniu.

7. Królestwo gore - Łukasz Radecki, Videograf 2017 (Kindle)

Horrory/grozę Radeckiego czytać lubię. Królestwo gore jest zbiorem opowiadań pokazującym pełen przekrój twórczości tego autora, od kiedy tylko odważył się wyjąć swoje teksty z szuflady. Tytuł jest nieco mylący, bo nie wszystkie opowiadania są na tyle makabryczne i krwiste, żeby je zaliczyć do gore, ale zdarzają się i takie, w których płyny ustrojowe katowanych ofiar wylewają się ze stron książki. Udało się Radeckiemu kilka razy wywołać u mnie uczucie zniesmaczenia, co oznacza, że bardzo dobrze porusza się on w zagadnieniach, które podejmuje. Teksty są na tyle mocne, że nie zdziwię się, jeśli ktoś rzuci książkę już w trakcie pierwszego opowiadania. No ale jak się bierze za twórczość Radeckiego ze słowem "gore" w tytule, to pretensje o ewentualne negatywne odczucia można mieć tylko do siebie.

8. Krew i stal - Jacek Łukawski, SQN 2016 (Kindle)

Pewnie nigdy bym o autorze nie usłyszał, gdyby gdzieś w sieci (chyba na Polterze) ktoś nie wymienił pierwszego tomu jako jednej z lepszych pozycji wydanych w 2016 roku. No i w końcu się zabrałem za lekturę i przyszło rozczarowanie. W zasadzie cały czas miałem wrażenie, że czytam zbeletryzowany zapis sesji RPG. Drętwa fabuła, nudni bohaterowie (choć pod koniec książki udaje się ich trochę ubarwić), męcząca stylizacja języka na archaiczny - drugi tom raczej sobie odpuszczę, choć przyznać muszę, że cliffhanger, którym kończy się powieść mnie zaintrygował, więc cień szansy, że skuszę się na kolejną część, istnieje. Trochę szkoda, bo liczyłem na jakieś porządne polskie dark fantasy; mało tego u nas wychodzi.

9. Komornik II. Rewers - Michał Gołkowski, Fabryka Słów 2017

Pierwszy tom Komornika rozczarował mnie fabułą, ale zaintrygował światem, w którym nastała biblijna apokalipsa, ale coś poszło nie tak i zastępy niebieskie nie były w stanie przeprowadzić jej zgodnie z planem. Ziemia przestała się obracać i tylko wąski pas wzdłuż terminatora nadaje się do życia. Tytułowy Rewers to nazwa tej połowy Ziemi, gdzie panuje wieczna noc i władza Niebios nie sięga - to właśnie tam udaje się protagonista w pogoni za swoim nemezis. Tym razem Gołkowski radzi sobie pod względem kreacji fabuły dużo lepiej. Wprawdzie wyraźnie widać, że są to dwie powieści złożone w jedną (najpierw kończymy to, co zaczęliśmy w pierwszym tomie, a potem dostajemy kolejną opowieść, paralelną z pewnymi istotnymi wydarzeniami biblijnymi), ale nie ma tu już wrażenia, że bohater idzie od zadania do zadania, jak w grze komputerowej. Oby trzeci tom był jeszcze lepszy.

10. Martwy aż do zmroku - Charlaine Harris, MAG 2009

Oglądaliśmy z Żoną True Blood, stwierdziłem więc, że zapoznam się z literackim pierwowzorem. Na podstawie Martwego aż do zmroku powstał pierwszy sezon wspomnianego serialu i jest to ten przypadek, kiedy ekranizacja jest lepsza niż pierwowzór. Książka to takie urban fantasy typu "Ja piękna, ty piękny, a do tego jesteś wampirem, chodźmy do łóżka". Lektura była męczarnią, emocje we mnie nie wzbudziła, ale to może dlatego, że wiedziałem już, kto jest mordercą. W każdym razie nie czytajcie tego. Lepiej obejrzeć serial.

11. Dom na wyrębach - Stefan Darda, Videograf 2015

Stefan Darda - autor regularnie nominowany do Nagrody Zajdla nawet, jeśli napisze coś kiepskiego. Nie miałem dobrego zdania o jego twórczości, ale książka, którą debiutował, czyli właśnie Dom na Wyrębach zbierał całkiem przyzwoite opinie. Nawet ktoś znajomy ją chwalił. A ponieważ w zeszłym roku ukazała się kontynuacja, stwierdziłem, że zapoznam się z historią od początku. Była to dobra decyzja, bo jest to najlepsza książka, jaką Darda napisał. Scenografia jest taka, w jakiej autor najlepiej się porusza, czyli mała wioska (a tutaj nawet dwudomowe sioło) w środku lasu gdzieś na krańcach Polski. Do tego dochodzi tajemnica z przeszłości, która próbuje się odegrać na bohaterach. Na deser zaś dostajemy bardzo dobre opisy przyrody, chyba najmocniejszy punkt powieści. Bardzo dobry debiut.

12. Atlas chmur - David Mitchell, MAG 2012

Zabierałem się za tę książkę od momentu, kiedy zobaczyłem ekranizację w kinie - jak widzicie, trochę czasu mi to zajęło. Jest to kolejna w tym miesiącu powieść szkatułkowa, gdzie główną rolę odgrywa władza i próby kontrolowania innych ludzi, a głównymi bohaterami są jednostki na zniewolenie się nie godzące: XIX-wieczny prawnik, międzywojenny kompozytor, dziennikarka śledcza z lat 70., współczesny nam wydawca książek, cyberpunkowy klon i członek jednego z postapokaliptycznych plemion. Ciekawa jest kompozycja powieści: najpierw poznajemy historie w kolejności chronologicznej, a każda z nich się urywa w połowie; w kolejnej bohater napotyka jakiś zapis wcześniejszej i tak jest aż do ostatniej opowieści o czasach postapokaliptycznych, a potem cofamy się w czasie. Mitchell sprawnie żongluje stylami i formą prowadzenia narracji: dziennik, listy, powieść sensacyjna, wywiad. Jest to bez wątpienia ciekawy eksperyment, z którym warto się zapoznać.

Rozgrzebałem:
- Agnieszka Stelmaszyk - Tajemnica klejnotu Nefertiti
- Jarosław Kret - Mój Madagaskar
- Andrzej Ziemiański - Virion. Wybraniec
- Jacek Adamus - Państwo Środka od środka
- Sławomir Nieściur - Wedle zasług
- Aleksandra Janusz - Utracona Bretania
- Adele Faber, Elaine Mazlish - Rodzeństwo bez rywalizacji
- Jan Brzechwa - Brzechwa dzieciom. Dzieła wszystkie. Bajki
- Saviour Pirotta - Dookoła świata w 80 baśni

sobota, 7 października 2017

Przeczytane. Wrzesień 2017

Pierwszy miesiąc od kiedy posiadam Kindle'a, kiedy wszystkie przeczytane książki były w formie papierowej. Selekcji lektur dokonywałem głównie pod kątem kolejnych Zajdli, przy czym oprócz tegorocznej fantastyki sięgnąłem również po poprzednie tomy rzeczy, które się w tym roku ukazały. Jak zwykle w tym roku, wynik byłby o wiele bardziej okazały, gdybym nie czytał intensywnie Pisma świętego (skończyłem Stary Testament, powinienem więc spokojnie dotrzeć w tym roku do końca). Zapraszam do lektury.

41. Tamta strona świata - Eugeniusz Dębski, Fabryka Słów 2008

Z cyklu o Owene Yatesie Dębskiego czytałem do tej pory wyłącznie Władców nocy, złodziei snów, które paręnaście lat temu trafiło w mój gust. Pozostałe tomy od dłuższego czasu zalegały mi w mieszkaniu, aż w końcu zdecydowałem się sięgnąć po pierwszy z nich. Otrzymałem fajną powieść kryminalną, osadzoną w niedalekiej przyszłości, z cynicznym detektywem w roli głównej. Tenże detektyw, otrzymując zlecenie, wplątuje się w aferę, która zdaje się go przerastać - ostatecznie do rozwiązania sprawy nie wykorzystuje Holmesowskiej dedukcji, ale raczej wyjaśnienie samo na niego spada poprzez działania jego antagonistów. Na początku znajduje się cytat z Raymonda Chandlera, więc może taki jest sposób prowadzenia fabuły przez twórcę detektywa Marlowa, z którego zaczerpnąć postanowił Dębski - nie wiem, doba jest niestety za krótka, żebym i po Chandlera sięgnął (choć kusi mnie, przyznać muszę). Samo wyjaśnienie sprawy tajemniczych śmierci ludzi, którym w pewnym momencie całkowicie zmieniły się osobowości, nie jest tym, czego się spodziewałem, ale to chyba można potraktować jako zaletę, jeśli mówimy o kryminale.

42. Różaniec - Rafał Kosik, Powergraph 2017

Długo trzeba było czekać na kolejną dorosłą powieść Kosika. Na szczęście lata pracy nad nią przeplatane kolejnymi tomami Felixa, Neta i Niki i Amelii i Kuby nie poszły na marne, bo do rąk dostałem rewelacyjną socjologiczną SF. Z początku wydaje się, że akcja toczy się w przyszłej wersji znanego nam świata, gdzie zachowanie ludzi jest monitorowane przez g.A.I.a, czyli program komputerowy, mający na celu wyliczanie, jak bardzo zwiększa się szansa, że ktoś popełni przestępstwo. A kiedy szansa na to jest już odpowiednio duża, taki obywatel zostaje prewencyjnie usunięty ze społeczeństwa. Później dowiadujemy się, że poszczególne miasta zostały wystrzelone w kosmos i orbitują dookoła Słońca. Kreacja świata trochę pachnie Orwellem, trochę Raportem mniejszości Dicka, a trochę Zajdlem w kwestii tego, jak łatwo z układu mogłoby się wydawać idealnego robi się dystopia. A kiedy wydaje się, że wiadomo już, o co chodzi, bo Kosik rzuca czytelnikowi wyraźne ślady, okazuje się, że powieść ma też drugie i trzecie, i czwarte dno. Świetna lektura.

43. Na skraju Strefy. Tom 1 - Krzysztof Haladyn, Fabryka Słów 2016

Tym razem do czarnobylskiej Zony postanowiłem zajrzeć razem z Krzysztofem Haladynem. Ten się przynajmniej przyznaje, że to, co napisał, to zaledwie pierwszy tom dłuższej historii. A jest to opowieść o żołnierzu kompanii karnej, który zmuszony jest uciec ze swojej jednostki i zaszyć się w Zonie. Początkowo jest typowym świeżakiem, który nie przeżyłby w strefie pięciu minut, ale potem bardzo szybko (moim zdaniem nieco za szybko) zdobywa doświadczenie i potrafi sobie poradzić z wieloma problemami. Fabuła jest zadaniowa, czyli idziemy z punktu A do B, żeby wykonać jakąś misję, potem do C i do D, bo okoliczności tego wymagają. Nie jest to zbyt skomplikowane, ale widać, że autor czuje teren, w którym się porusza i wszystko wydaje się mieć ręce i nogi; no i w końcu to ma być lekka lektura dla zrelaksowania się, a nie ciężkostrawne coś do wysilania mózgownicy. W tej kategorii powieść się bardzo dobrze sprawdza.

44. Grimm City. Bestie - Jakub Ćwiek, SQN 2017

Ćwiek za każdym razem urzeka mnie swoją umiejętnością sięgania do popkultury i przetwarzania jej w celu tworzenia ciekawych fabuł. Po raz drugi już w cyklu Grimm City dostajemy kryminał ociekający wprost klimatem noir i pełny odniesień do baśni braci Grimm (wszak sam tytuł mówi, skąd autor wyciąga motywy). Od razu przed oczami pojawiają się panowie w fedorach, próbujący rozwikłać ponure sprawy pośród rodów mafijnych i wszechobecnej korupcji. Tutaj takie dochodzenia są dwa - wydają się niezależne, jedno jest na ustach wszystkich, a drugim nikt poza detektywem je rozwiązującym się nie przejmuje, ale Ćwiek cały czas sugeruje, że są one ze sobą powiązane. Jak? Do tego już trzeba przeczytać książkę. Mnie rozwiązanie obu spraw zaskoczyło i, choć przez moment kręciłem nosem na to, co Kuba zaproponował, ostatecznie uznałem, że z premedytacją zakończył powieść w ten sposób.

45. Nocarz - Magdalena Kozak, Fabryka Słów 2015

Głośna swego czasu w fandomie (nocarzy na kowentach było sporo) powieść Magdaleny Kozak opowiadająca o wampirzej komórce w ABW, po którą w końcu sięgnąłem z okazji wydania ostatnio przez autorkę czwartego tomu. Dobrze się to czyta - szybka akcja, dobrze pokazana ewolucja protagonisty od ignoranta przez świeżaka po pełnokrwistego agenta. Niestety znajomość tytułu drugiego tomu sprawiła, że wiedziałem, jak się Nocarz skończy, ale i bez tego łatwo można zakończenie przewidzieć (choć sposób, w jaki do niego dojdzie już nie koniecznie), bo zdanie, że żaden nocarz nigdy nie zdradził pojawia się w powieści zbyt często. Widać też, że utwór ten od początku był pomyślany jako pierwszy tom większej całości i pozostawił mnie z silną chęcią dowiedzenia się, jakie będą dalsze losy Vespera, a to już jest spora zaleta książki.

46. Poczytaj mi, mamo. Księga siódma - antologia, Nasza Księgarnia 2016

Miałem w planach najpierw czytać szóstą część tego cyklu, ale Syn rzekł "Tata poczyta fioletową książeczkę", więc sięgnąłem od razu po księgę siódmą. Prawdę mówiąc, zawiodłem się. Nie ma tu niczego, co by na dłużej przykuło moją uwagę, idei stojącej za niektórymi z dziesięciu zebranych tu tekstów czasami nie rozumiem - nie wiem, co autorzy chcieli przekazać młodemu czytelnikowi (tutaj prym wiedzie opowiadanie Ten dziwny Eryk). Na szczęście trafiły się też dobre opowiadanka, jak na przykład Legenda o tarczy i mieczu Hanny Łochockiej z ilustracjami bardzo przeze mnie cenionej Anny Stylo-Ginter. Innym solidnym punktem tej książki jest tekst Samo się Jadwigi Jasny-Mazurek, które uczy odpowiedzialności za własne działania już w bardzo młodym wieku. Mimo tych nielicznych pozytywów, odniosłem wrażenie, że najlepsze teksty będące w dyspozycji Naszej Księgarni znalazły się w pierwszych tomach serii. Szkoda.

- Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu
- Dan Simmons - Drood
- antologia - Na nocnej zmianie. Pióra Falkonu
- Tony Halik - 180 000 kilometrów przygody
- Jan Gać - Tu mieszkali Guaranie
- Aneta Jadowska - Akuszer bogów
- Charlaine Harris - Martwy aż do zmroku
- Madhur Jaffrey - Wśród mangowych drzew
- Vladimir Wolff - Czas odkupienia
- Michał Gołkowski - Stalowe szczury. Königsberg
- Robert Silverberg - Skrzydła nocy
- David Mitchell - Atlas Chmur
- Jan Brzechwa - Brzechwa dzieciom. Dzieła wszystkie. Bajki
- Saviour Pirotta - Dookoła świata w 80 baśni

czwartek, 31 marca 2016

Przeczytane. Marzec 2016

Najsłabszy miesiąc od lat: tylko pięć przeczytanych książek, w tym dwie cegły. Co ciekawe najwięcej czasu przeznaczyłem na najlepszą jak na razie pozycję z polskiej fantastyki A.D. 2015, czyli Niebiańskie pastwiska Pawła Majki. Przy takim tempie niemal na pewno nie uda mi się przeczytać wszystkich zaplanowanych książek przed 15 czerwca, czyli Zajdlowym deadlinem (o terminie głosowania na Żuławskiego nawet nie warto wspominać). Marną liczbę lektur rekompensuje ich jakość - dwie z nich wskoczyły do polskofantastycznego Top 5 roku 2015, a trzecia otarła się o nominację. Marzec był miesiącem całkowicie ebookowym, choć mam zaczętych kilka lektur na papierze, z których przynajmniej jedną powinienem wkrótce skończyć. A teraz zapraszam do zapoznania się z moimi wypocinami.

18. Malajski Excalibur - Daniel Nogal, Genius Creations 2015 (Kindle)

To był mój pierwszy kontakt z beletrystyką autora; wcześniej miałem okazję przeczytać jego artykuł dotyczący bodajże Malezji w miesięczniku Poznaj Świat. Tym razem również przenosi czytelnika do tego kraju, co się chwali, gdyż jest to rzadko eksploatowany rejon w polskiej fantastyce. Mamy niedaleką przyszłość, gdzie zachodnia gospodarka została zrujnowana i ekonomicznymi potentatami pozostały Chiny i Arabowie, walczące ze sobą o wpływy. O ile tło, jakim są polityczne przepychanki w malezyjskich władzach, jest bardzo interesujące, mam wrażenie, że stanowi ono jedynie pretekst do historii poszukiwania krisu będącego odpowiednikiem europejskiego Excalibura. Sama sensacyjna warstwa powieści jest całkiem przyzwoita: pościgi, tajni agenci, lokalne gangi, w zasadzie niczego fabule poza oryginalnością nie brakuje. Wydaje się jednak, że autor ma świadomość fabularnej wtórności, gdyż ustami protagonisty stwierdza, że przedstawiane wydarzenia to "Indiana Jones spotyka Jamesa Bonda". I jest to bardzo dobre stwierdzenie. W efekcie dostałem solidną lekturę, o której istnieniu bym nie wiedział, gdyby nie recenzja w NF.

19. Łzy Diabła - Magdalena Kozak, Insignis 2015 (Kindle)

Magda Kozak nie należy do autorek, na których książki oczekuję z niecierpliwością; ot, jeśli nadarzy się okazja to po nie sięgnę, choć raczej wybiorę innego twórcę. Łzy Diabła to dopiero druga jej książka, z którą udało mi się zapoznać (po Paskudzie & Co.) i po raz kolejny odniosłem bardzo pozytywne wrażenie. Tym razem mamy do czynienia z SF, którego akcja rozgrywa się na odległej planecie, gdzie toczy się wojna, której realia przypominają nasz Afganistan. Z tubylcami nawiązują kontakt przybysze z Ziemi i dostarczają im sprzęt wojskowy w zamian za środki potrzebne do produkcji tytułowego narkotyku. Ponieważ Kozak brała osobiście udział w azjatyckich działaniach wojennych, pozostaje mi wierzyć, że realia walki oddała tak dokładnie, jak było to możliwe. Zastanawiam się tylko, po co umieszczać akcję na obcym globie, jeśli miejsce, gdzie toczy się fabuła jest jedynym elementem fantastycznym w powieści; nawet technologia dostarczana przez Ziemian pochodzi z czasów współczesnych. Innym mankamentem, jaki dostrzegłem, jest nikła rola tytułowych Łez Diabła - narkotyk ten w zasadzie nie pojawia się na kartach powieści, poza sporadycznymi wzmiankami, że służy jako środek płatniczy. Poza tym o powieści można mówić same dobre rzeczy. Ciekawa fabuła z rewelacyjnym twistem, interesujący bohaterowie, świetnie oddana atmosfera brutalnej wojny i relacji plemiennych. Mam wrażenie, że książki tej autorki będą miały u mnie wyższy priorytet.

20. Niebiańskie pastwiska - Paweł Majka, Rebis 2015 (Kindle)

Ot, paradoks: bardzo dobra książka, a jej lektura zajęła mi ponad dwa tygodnie. I to nie dlatego, że chciałem się nią jak najdłużej delektować; po prostu czasu ciągle brak. A jaka jest zawartość powieści? Military SF, spiski, szpiedzy, dochodzenie, bitwy, równoległy wszechświat, rozgrywki na wysokich szczeblach władzy i życie szeregowych żołnierzy. Wszystko bardzo dobrze podane, choć początek nie porwał i zacząłem się zastanawiać, nad czym recenzenci pieją z zachwytu. A tu proszę: mnogość wątków, początkowo nie mających ze sobą niczego wspólnego, a ostateczne zgrabnie się zazębiających, porywająca fabuła i ciekawa koncepcja równoległego wszechświata. Nic tylko czytać.

21. Dygot - Jakub Małecki, SQN 2015 (Kindle)

No i kolejna bardzo dobra powieść w tym miesiącu. Tym razem padło na autora, którego bardzo cenię, choć ostatnimi czasy odchodzi on od fantastyki w stronę mainstreamu. Tutaj przedstawia on historię pewnej pochodzącej z Wielkopolski rodziny od czasów sprzed drugiej wojny światowej do XXI wieku- w zasadzie tworzy zwykłą powieść obyczajową pozbawioną jakichkolwiek wątków fantastycznych (jeśli nie liczyć pewnej przepowiedni). Interesująco i realistycznie przedstawia kolejne pokolenia bohaterów z ich przywarami, zmieniającą się na przestrzeni lat mentalnością i reakcjami społeczeństwa na odstępstwa od norm. Czułem się, jakbym czytał Wit Szostaka albo Radka Raka. Gorąco polecam.

22. Ostatni honorowy - Jacek Komuda, Fabryka Słów 2015 (Kindle)

A to z kolei lektura solidna, choć odbiegająca poziomem od poprzednich. Jest to przyzwoite mainstreamowe czytadło opowiadające o losach szermierza Legii Warszawa, który, nie mogąc jechać na Igrzyska Olimpijskie do Los Angeles w 1984 roku, postanawia toczyć prawdziwe pojedynki w obronie honoru i ku uciesze współczesnej arystokracji. W wydarzenia końca XX wieku zgrabnie wpleciony zostaje wątek przedwojennych pojedynkowiczów, choć wyjaśnienie, na czym polegał konflikt między nimi nieco mnie rozczarowało. Niestety postać głównego bohatera jest mocno nijaka; owszem da się go lubić i trzymać za niego kciuki w poszczególnych starciach, ale nie sądzę, żeby pozostał mi na dłużej w pamięci. Pozostaje jeszcze pytanie, czy Komuda zamierza napisać kontynuację tej powieści. Przydałoby się, bo, choć wiele wątków zostało pozamykanych, otwarte zakończenie pozostawia spory niedosyt.

wtorek, 30 kwietnia 2013

Przeczytane. Kwiecień 2013

Kwiecień sponsorowany jest przez liczbę 2012. Zdecydowana większość książek (poza Ojcem chrzestnym) wydana została w zeszłym roku i sięgnąłem po nią w związku ze zbliżającym się terminem nominowania utworów do Nagrody Zajdla. Narzeczona wróciła z zagranicznych wojaży, ale nie wpłynęło to negatywnie na moje czytelnictwo i zamknąłem kwiecień trzynastoma pozycjami, co łącznie daje w tym roku już 42 przeczytane książki, czyli wynik o dziewięć sztuk lepszy od zaplanowanej liczby. Plan 100 książek w rok wydaje się więc bardzo realny. Jakościowo kwietniowa literatura stała na gorszym poziomie niż przeczytana w marcu. Szczególnych gniotów nie czytałem, ale coraz częściej trafiały mi się książki w mojej ocenie przeciętne. Z drugiej strony patrząc, wyłowiłem również trzy perełki (Puzo, Cholewa i Huberath). Przy okazji zaspokoiłem swoje zapotrzebowanie na sf, którego akcja rozgrywa się w kosmosie.

30. Gamedec. Czas silnych istot. Księga 02 - Marcin Przybyłek, Fabryka Słów 2012

Tym razem nie będę się czepiał, że w kolejnym tomie Gamedeca Torkil nie jest już gamedekiem. Pomarudzę tylko na zbyt małą obecność tytułowego bohatera w powieści. Przybyłek pokazuje akcję widzianą oczami wielu bohaterów, przez co dla Torkila nieco brakuje miejsca, choć nadal jest on ponadprzeciętny, wspaniały, cudowny i nie popełnia błędów. Mimo że druga księga Czasu silnych istot nie do końca spełniła moje oczekiwania, przyznać muszę, że jest to naprawdę dobre militarne sf w epoce transhumanistycznej. Opowiadana historia dotyczy kosmicznej wojny ludzkiego Imperium z Thirami, została bardzo sprawnie napisana i w żadnym momencie nie nuży, choć pewne elementy fabuły wydają się całkowicie zbędne (na przykład postać Zabulona). Miłym akcentem jest pokazanie, co się dzieje z kobietami Torkila (przynajmniej z tymi, które pamiętam z Granicy rzeczywistości). Przydać się też może słowniczek umieszczony na końcu książki (ten sam, który znajduje się w pierwszym tomie), który wyjaśnia obce terminy i przybliża skrócone biografie poszczególnych bohaterów, na szczęście umieszczone zostały w odpowiednich miejscach ostrzeżenia o spoilerach poprzednich części.

31. Diabłu ogarek. Kolumna Zygmunta - Konrad T. Lewandowski, RM 2012

Już na początku strzał w stopę. Jeśli kończy się jeden tom cliffhangerem, to wypadałoby kolejny od tegoż cliffhangera rozpocząć, jednak Lewandowski postanawia przesunąć akcję do przodu i nagle pan Stanisław Lawendowski znajduje się na szlaku i zmierza do Warszawy. Tam bawi się w detektywa i pilnuje porządku w mieście w czasie trwania sejmu. Niby jest to kryminał, ale jakiś taki dziwny, bo od początku wiadomo, kto jest tym złym. Do tego razi mnie antyklerykalizm powieści, według której za całe zło świata odpowiadają jezuici do spółki z papieżem. Tym, co ratuje książkę, jest styl - lekko dowcipny, sprawnie opisujący wydarzenia, przez co poznawanie lektury jest przyjemnym procesem. Na plus należy także zaliczyć sposób wprowadzenia wątków fantastycznych do fabuły. Efektem końcowym jest niestety przeciętna powieść, znacznie słabsza od pierwszego tomu. Pozostaje mieć nadzieję, że w kolejnej części autor wróci do poziomu prezentowanego w Czarnej Wierzbie.

32. Ojciec chrzestny - Mario Puzo, Albatros 2009

Książkę podrzuciła mi Narzeczona i jak na razie jest to najlepsza rzecz, jaką w tym roku przeczytałem. Puzo świetnie oddaje klimat włoskiej mafii w Stanach Zjednoczonych, potrafi tak przedstawić bohaterów, że gangsterzy są odbierani jako postacie pozytywne, głównie dzięki takim cechom jak honor i lojalność. Akcja przez cały czas trzyma w napięciu, zwłaszcza jeśli czytelnik nie oglądał filmu Coppoli - ja oglądałem dawno temu i dopiero w trakcie lektury przypominałem sobie poszczególne sceny. Słabych stron powieści nie zaobserwowałem. Feministki mogą być oburzone sposobem przedstawienia kobiet, które są własnością swoich mężów, mają zajmować się domem i nigdy nie pytać o "interesy". Z pewnością, jeśli uporam się z bieżącą literaturą (rok 2012 i 2013), sięgnę po resztę twórczości Puzo.

33. Skecz zwany morderstwem - Marcin Wolski, Zysk i S-ka 2012

Kolejny w tym miesiącu kryminał. Tym razem rzecz dzieje się u schyłku PRL-u. Bohaterem jest Bogdan Zabielski, funkcjonariusz MO, który postanawia rozwikłać, wbrew woli swoich przełożonych, sprawę porwania młodej dziewczyny. Sam milicjant jest przedstawiony jako rycerz bez skazy, idealista, co zdecydowanie odróżnia go od kolegów z resortu, którzy troszczą się tylko o to, żeby mieć w pracy święty spokój. Intryga kręci się wokół grupy estradowej, której życie sprowadza się do występów, libacji i przygodnego seksu z fankami. Jako że Wolski w swoim życiu trochę na estradzie występował, można przypuszczać, że zachowanie książkowych artystów nie odbiega wiele od rzeczywistego. Bardzo dobrze przedstawione zostały także realia końca lat 80. Fantastyki tu w zasadzie nie ma, jeśli pominąć prorocze sny matki Bogdana, wieszczącą żebraczkę na Jasnej Górze i postpeerelowskie przywidzenia partnerki bohatera. Wolski po raz kolejny mnie nie zawiódł.

34. Science fiction po polsku - antologia, Paperback 2012

Antologia pod redakcją Ani Kańtoch zawiera opowiadania z różnych gatunków sf. Niestety mało które z nich wybija się ponad przeciętność, w większości przypadków lektura pozostawia niedosyt. Takie odczucie pozostawiła u mnie Obroża Ćwieka - oparta na ciekawym pomyśle aż prosi się o rozwinięcie. Największy plus należy się Agnieszce Hałas za Opowieść o śpiących królewnach, socjologiczne sf o bardzo dobrze poprowadzonej fabule i zaskakującym zakończeniu. Spośród trzech debiutantów na rynku wydawniczym najlepiej poradził sobie Szymon Stoczek Samolubnym genem, w którym przedstawił świat, gdzie rodzice zwierają układ w sprawie procentowej zawartości genów każdego z nich u dziecka. Pozostali dwaj również nieźle się zaprezentowali, choć Księdza Marka trzy spotkania z demonem Artura Laisena kończą się zbyt szybko i pozostawiły mnie z poczuciem, że coś się jeszcze powinno wydarzyć. Bardzo słabych opowiadań na szczęście nie znalazłem.

35. Gambit - Michał Cholewa, Warbook 2012

Ciekawy debiut na rynku książkowym. Cholewa stworzył świat, w którym sztuczne inteligencje zostały zainfekowane "chińskim wirusem" i zwariowały, buntując się przeciwko ludziom. W erze podróży kosmicznych sprawiło to, że znaczna część statków została zagubiona w przestrzeni. W takiej scenerii rozgrywa się wojna o planety i ich zasoby pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi. Bohaterami powieści są żołnierze Czterdziestego Regimentu UE wysłani z misją na planetę New Quebec, ze względu na warunki naturalne pieszczotliwie zwaną "Bagnem". Autor sprawnie opisuje działania wojenne, nie popadając przy tym w militarystyczny bełkot i nie sprowadzając fabuły do ciągu strzelanin. Bohaterowie sprawiają, że da się ich lubić (z jednym wyjątkiem) lub nienawidzić, jak w przypadku zimnego sukinsyna Brisbane'a. Niestety Cholewa słabo wykreował główną postać powieści, Marcina Wierzbowskiego, który jest po prostu nijaki. O ile o większości żołnierzy można powiedzieć coś ciekawego (czasem więcej, czasem mniej), to w przypadku "Wierzby" jest z tym problem, mimo że wiadomo o nim najwięcej. Nie ma co jednak narzekać - jest to bardzo dobra lektura, co należy tym bardziej docenić, jako że jest to debiutancka powieść Cholewy.

36. Silentium universi - Dariusz Domagalski, Fabryka Słów 2012

Twórczość Domagalskiego jak do tej pory mnie nie zachwyciła, ale z drugiej strony nie sprawiła, że miałem ochotę rzucić jego książki w ogień, tym bardziej, że w roli luźnego czytadła sprawdzają się one dość dobrze, więc bez większych oporów sięgnąłem po Silentium universi. Tym razem autor postanowił uraczyć czytelników literaturą hard sf. Astronomowie odkryli planetę w układzie Alfa Centauri, na której panują warunki zbliżone do ziemskich. Wobec przeludnienia Ziemi i potrzeby znalezienia nowego miejsca zamieszkania dla człowieka, zorganizowana zostaje ekspedycja mająca na celu założenie bazy na Raju Utraconym, jak ochrzczone zostaje nowo odkryte ciało niebieskie. Większość powieści stanowi opis podróży do Raju, a żeby nie było nudno, we wszystko mieszają się dwa stronnictwa, z których jedno dąży do sukcesu misji (z sobie znanych powodów), a drugie zamierza ją sabotować. Wydaje się, że Domagalski odrobił lekcje i pod względem naukowym nieźle się przygotował do pisania. Ja wyłapałem tylko jednego babola - autor pisze, że sawanna graniczy z tundrą, co jest raczej w warunkach zbliżonych do ziemskich mało realne (sawanny występują w strefie podrównikowej, tundra w subarktycznej). Co jest charakterystyczne dla jego twórczości, Domagalski porusza temat religii i, choć koncepcja przedstawiona w powieści nie jest wybitnie oryginalna, nie przeszkadzało mi to w pozytywnym odbiorze lektury. Jest to najlepsza książka Domagalskiego, jaką przeczytałem, choć nie wychodzi ona z roli czytadła.

37. Fausteria (powieść antyhagiograficzna) - Wojciech Szyda, Narodowe Centrum Kultury 2012

Tę książkę ciężko mi ocenić. Przeważająca część utworu opowiadająca o życiu młodej malarki posługującej się pseudonimem artystycznym "Fausteria", czy później "Faustheria" wciąga, mimo że nie jest dynamiczna. Stanowią ją rozważania na temat sztuki i krytyka sztuki komercyjnej, gdzie kontrakty podpisywane przez artystów porównywane są do cyrografów. Fabuła utrzymuje czytelnika przy lekturze, mimo że dość wcześnie wiadomo, jak się ona zakończy. Oprócz głównego wątku pojawiają się fragmenty przedstawiające Polskę, w której nie miały miejsca objawienia świętej Faustyny Kowalskiej, Polskę bez Bożego Miłosierdzia. Prawdę mówiąc, gdyby nie nota wydawcy i komentarz Lecha Jęczmyka na okładce, prawdopodobnie nie domyśliłbym się, czego one dotyczą i jaka jest ich rola w utworze.

38. Alkaloid - Aleksander Głowacki, Powergraph 2012

Wynudziłem się. Utwór promowany hasłami typu "Co by było, gdyby Wokulski..." z Lalką Prusa wspólnych ma tylko niektórych bohaterów i jako taki jest przeze mnie odbierany jako marketingowe żerowanie na znacznie popularniejszej powieści. Akcja toczy się wokół narkotyku o nazwie "Alka" nawiązującej do tytułu lektury szkolnej. Używka ta wyzwala u ludzi supermoce i silnie uzależnia. To dzięki niej Zulusi, którzy jako jedyni potrafią ją wytwarzać, są potęgą i to na niej majątku dorobił się Wokulski. I to dzięki niej walki toczone na kartach utworu wyglądają jak wyjęte z Matrixa. Powieść sprawia wrażenie niespójnej, każda z czterech części, na które jest podzielona, mogłaby istnieć jako samodzielny utwór (miałem wrażenie, że czytam zbiór opowiadań), w zasadzie dopiero ostatnia część spaja powieść jako tako w jedną całość. Jedynym, co zostawiło pozytywne wrażenie jest zakończenie, do którego tak bardzo chciałem dobrnąć.

39. Chłopcy - Jakub Ćwiek, SQN 2012

Kolejny w tym roku kontakt z Ćwiekiem i po raz kolejny czuję się usatysfakcjonowany. Tym razem autor wziął na tapetę Piotrusia Pana, a zwłaszcza jego Zaginionych Chłopców i wyprodukował zbiór powiązanych ze sobą fabularnie opowiadań, gdzie tytułowi Chłopcy dorośli i utworzyli gang motocyklowy pod przewodnictwem Dzwoneczka. Ćwiek jak zwykle potrafił wykreować ciekawych bohaterów, choć pozostawił sporo luk w ich historii i aż prosi się o kolejny tom, gdzie pewne rzeczy zostałyby wyjaśnione. Poruszona jest też kwestia dorosłości, która jak się okazuje nie musi być tak fajna jak dzieciństwo (o czym dorośli już wiedzą, a nieletni dopiero się przekonają). Autor po raz kolejny pokazuje, że z popkulturą radzi sobie świetnie i tylko żal, że książka kończy się tak szybko.

40. Paskuda & Co. - Magdalena Kozak, Fabryka Słów 2012

Z twórczością Magdaleny Kozak nie miałem do tej pory znaczącego kontaktu. Chyba jedynym jej utworem, jaki przeczytałem było bardzo dobre opowiadanie Strasznie mi się podobasz. Z pewnymi nadziejami przystępowałem więc do lektury Paskudy & Co., zbioru krótkich opowiadań o Księżniczce, jej Strażniku i tytułowej smoczycy. Kozak wywraca do góry nogami baśnie, w których dzielni rycerze ratują zniewolone księżniczki. Tym razem co prawda Księżniczka siedzi w wieży, ale tylko dlatego, że taka jest tradycja, Paskuda jest całkiem miłym zwierzątkiem, a Strażnik bardzo chciałby być rycerzem. Rycerze za to są bardzo wadliwi i chcą pokonać bestię wyłącznie dla własnych korzyści. Kozak stworzyła bardzo ciekawą parodię, gdzie humor nie jest nachalny i nie świeci czytelnikowi neonem "Śmiej się teraz". Do ręki dostałem bardzo dobre czytadło, którego zakończenie daje nadzieję na kolejny tom.

41. Portal zdobiony posągami - Marek S. Huberath, Fabryka Słów 2012

Najnowsza powieść Huberatha jest drugim jego dziełem, po Vatranie Auraio, z którym miałem styczność. Tym razem jego wyobraźnia umieszcza bohaterów na dziwnej konferencji historyków sztuki. Świat przedstawiony jest dość chaotyczny, ukazany jest on bowiem z perspektywy Ioanneosa, słuchacza wykładów, który niezbyt rozumie prawa rządzące otoczeniem, a które poznaje wraz z rozwojem fabuły. Huberath fenomenalnie kreuje postacie, miejsca i wydarzenia, przez co ciężko oderwać się od lektury. Nieco monotonna wydaje się jedynie wędrówka Ioanneosa, ale i podczas niej odwiedzane przez bohatera miejsca urzekają. Intryguje mnie tylko, dlaczego przy opisach kobiet autor tak bardzo skupia się na ich piersiach. Swoją drogą skupienie to jest obrazowane ilustracjami Jarosława Musiała (ci, którzy mieli styczność z jego twórczością, wiedzą, że on nagiej piersi nie przepuści). Co by nie mówić, zachwyciłem się Portalem...

42. Czarny Wygon. Słoneczna Dolina - Stefan Darda, Videograf 2012

Jak tylko zorientowałem się, że Stefan Darda w zeszłym roku opublikował trzeci tom Czarnego Wygonu zrozumiałem, że i tym razem jego fani nominują go do Nagrody Zajdla. Chcąc oddać rzetelny głos, postanowiłem się zapoznać z całym cyklem, a że dodatkowo od dawna nie czytałem żadnego horroru, tym chętniej sięgnąłem po Słoneczną Dolinę. Niestety rozczarowałem się. Zawiązanie akcji w formie listu Witolda, głównego bohatera, do kolegi z pracy Adama, jest całkiem w porządku, nieźle budowany jest też nastrój podczas przyjazdu Witolda na Roztocze, ciekawym pomysłem jest umieszczenie akcji w tamtym zakątku Polski i to by było na tyle pozytywów. Fakt, że akcja toczy się w okolicy Zwierzyńca, nie ma znaczenia fabularnego (poza wzmianką, że robią tam dobre piwo - piłem i potwierdzam), fabuła jest do bólu przewidywalna, a nastroju grozy Dardzie nie udaje się utrzymać. Do tego dochodzą kwiatki językowe, jak "w niedalekiej oddali". Po kolejne tomy sięgnę, skoro już je zakupiłem, ale nie spodziewam się po nich niczego wielkiego (z drugiej strony, autor ma większą szansę pozytywnie mnie zaskoczyć). A porównanie ze Stephenem Kingiem jest żenującym chwytem marketingowym. Dobra literatura broni się sama. Tym razem nie wyszło.