Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Małecki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Małecki. Pokaż wszystkie posty

środa, 21 października 2020

Przeczytane 2020: Tydzień #42

Sześć jest liczbą tygodnia, bo tyle właśnie lektur udało mi się tym razem doczytać do końca, po trzy papierowe i elektroniczne. Tempa mi się niemal na pewno nie uda utrzymać, ale jest szansa (choć niezbyt duża), że wyrobię się do końca roku z dokończeniem wszystkiego, co mam zaczęte. Trzymajcie kciuki.

79. Przebudzenie Lewiatana - James S.A. Corey, MAG 2018 (Kindle)

Ktoś ze znajomych zachwycał się serialem, ktoś chwalił powieści z cyklu The Expanse, w końcu w Nowej Fantastyce pojawiła się bardzo pozytywna recenzja którychś kolejnych dwóch tomów serii. Uległem więc sile przekonywania przekonujących i nabyłem drogą kupna elektroniczną wersję pierwszej części cyklu. Przyznam szczerze, że początkowo, kiedy czytałem jednocześnie Przebudzenie Lewiatana i Chór zapomnianych głosów Mroza, trochę mieszały mi sie fabuły jednej i drugiej powieści, ale kiedy zaprzestałem niecnego procederu czytania kilku książek na raz, wszystko od razu się rozjaśniło. Duet autorów ukrywających się pod pseudonimem James S.A. Corey stworzył powieść science fiction, której akcja rozgrywa się w skolonizowanym przez ludzi Układzie Słonecznym. Fabuła skupia się na dwóch bohaterach, z których jeden jest detektywem, który dostał zadanie odnalezienia córki bogatych i wpływowych ludzi, a drugi kapitanem statku kosmicznego. W to wszystko zostaja wplątane korporacje, tajemnicza substancja i tarcia w trójkącie Mars-Ziemia-pas planetoid. Wciąga to niemożebnie - aż chce się sprawdzić kolejne części, żeby dowiedzieć się, co też przyszło do głowy autorom. A że postanowili rozciągnąć cykl na kilka (na razie osiem, dziewiąty w drodze) tomów, to i przyjemności z lektury może być bardzo dużo.

80. Saturnin - Jakub Małecki, SQN 2020

Ostatnio odpuściłem sobie trochę czytanie Małeckiego, a szkoda, bo to jedno z ciekawszych piór, jakie teraz tworzą na rynku. Ale kiedy wyszedł Saturnin, nie wahałem się ani chwili i bardzo szybko nabyłem najnowszą książkę autora. Została ona wybrana książką miesiąca w październikowym numerze Nowej Fantastyki, choć daleki jestem od stwierdzenia, że jest to książka z szeroko pojętego fantastycznego nurtu i fakt, że jednym z narratorów jest postać z zaświatów, mojego zdania nie zmienia. Wspomniałem o jednym z narratorów, bo w poszczególnych częściach powieści prawo do prowadzenia narracji uzyskują różni bohaterowie. Oczywiście najwięcej do powiedzenia ma tytułowy bohater, który wyrusza na poszukiwania zaginionego, blisko stuletniego dziadka, ale swoje trzy grosze dorzucają też pozostali członkowie rodziny. W efekcie dostajemy opowieść o perypetiach trzech pokoleń, o tym, jaki wpływ na człowieka ma wojna i nietrafione życiowe wybory. Akcji nie ma tu za wiele, ale za to jest to powieść przesycona emocjami, zarówno Saturnina, jak i jego matki i dziadka. Do tego świetna językowo i, jak się dowiadujemy z posłowia, bardzo osobista. Małecki po raz kolejny pokazał, że warto czytać jego książki.

81. Na Srebrnym Globie - Jerzy Żuławski, Solaris 2013

Klasyka nad klasykami, jeśli chodzi o polską literaturę fantastyczno-naukową. Wydana po raz pierwszy w 1903 roku powieść opisuje (jak można domniemywać po tytule) wyprawę na Księżyc, przy czym oczywiście jest to satelita z ówczesnych wyobrażeń o nim. Stąd też istnieje na nim atmosfera (choć tylko po ciemnej stronie) i występują tam żywe organizmy. Szkoda, że Żuławski nie rozbudował wątku cywilizacji księżycowych obcych, ale pewnie wynikało to z faktu, że jego celem było poruszenie kwestii ludzkiego osamotnienia. I w kwestii psychologii postaci autor porusza się bardzo sprawnie. Widać jednak, że całość trąci trochę myszką. Sposób przedstawienia jedynej kobiecej bohaterki jest bardzo z epoki, czyli panowie czują potrzebę zaopiekowania się nią (tak jakby sama nie potrafiła o siebie zadbać) i postanawiają ciągnąć losy, żeby ustalić, czyją żoną zostanie (bo przecież zapytanie jej o zdanie wymyka się młodopolskiemu rozumowi). Archaiczna to rzecz, która może dzisiaj wywoływać momentami uśmiech politowania na twarzy, ale dla celów poznawczych warto ją przeczytać.

82. Czerwone żniwa. Uderzenie wyprzedzające - Paweł Majka, Radosław Rusak, Znak 2019 (Kindle)

Mam niedosyt po przeczytaniu tej książki. Majka i Rusak wywołali trzecią wojnę światową w latach 60. ubiegłego stulecia i wrzucili do jednego worka starcia zbrojne pomiędzy wojskami Układu Warszawskiego i NATO, rabusiów artefaktów (uwierzycie, że ukradli nam Szczerbiec z Wawelu?) i tajnych agentów w stylu Jamesa Bonda. Wyszło z tego bardzo ciekawe danie, które ma ten problem, że niczego nie wyjaśnia. Oczywiście trzeba mieć na uwadze, że jest to pierwszy tom z trzech (na razie ukazały się dwa), ale przydałoby się choć rzucić jakiś kąsek czytelnikowi, żeby się nie poczuł rozczarowany. Tutaj wprawdzie co nieco próbują autorzy odbiorcom powiedzieć, ale z natłoku wersji wydarzeń ciężko wybrać tę właściwą. No bo przecież wszystko jest tajne przez poufne, a wywiady poszczególnych państw tak mieszają, że nikt nic nie wie. Mimo wszystko autorzy potrafii niczym Szeherezada sprawić, że z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg.

83. Co myślisz o Iranie? - Paweł Kowalski, KOS 2019

A to kolejna książka, której istnienia bym nie zauważył, gdyby nie zapowiedź w którymś z podróżniczych czasopism. Jest ona tak niszowa, że kiedy ostatnio sprawdzałem, nie było jej w bazie Lubimy czytać. Na pięciuset stronach (z których większość ozdobiona została zdjęciami) autor opowiada o swojej autostopowej podróży do Iranu i przez Iran, którą to wyprawę odbył razem z żoną. Jak Kowalski sam zauważył w części poświęconej podziękowaniom, nie jest on wirtuozem pióra - stylistycznie relacja przypomina notkę na blogu bądź szkolne wypracowanie nie najlepszego ucznia - ale nie żałuję czasu poświęconego na lekturę tej książki, mimo że trochę czasu potrzebowałem, żeby się do niej przyzwyczaić. Opowieść ta jest bardzo osobista (no bo w sumie jaka ma być, jeśli ktoś opisuje własne przeżycia) i pełna emocji i to właśnie one stanowią esencję przedstawionej historii. A ponieważ autor zatrzymywał się u ludzi poznanych przez couchsurfing, to i czytelnik ma możliwość zobaczenia, jak wygląda życie zwykłych mieszkańców Iranu. Możliwość ta jest tym większa, że gospodarze goszczący naszych bohaterów dostają również możliwość wypowiedzenia się. I jest to coś, co może zmienić stereotypowe myślenie o tym obcym dla nas kraju.

84. nanoFantazje 2.0 - antologia, Fantazmaty 2020 (Kindle)

Druga część wydanego przez Fantazmaty zbioru krótkich opowiadań rozczarowuje. Znowu mamy dziesięć tekstów w sumie zajmujących niecałe sto stron, ale tym razem naprawdę ze świecą szukać czegoś, co chć trochę wystaje ponad przeciętność. Problem z krótką formą polega na tym, że trzeba mieć jakiś pomysł i w błyskotliwy sposób na szybko go rozwinąć i zaprezentować, a w drugich nanoFantazjach autorzy sobie z tym zdecydowanie nie poradzili. Albo brakuje ciekawego pomysłu, albo autorom zabrakło miejsca, żeby go w jakiś sensowny sposób rozwinąć. Na szczęście, ponieważ antologia ta jest króciutka, czasu, który straciłem na jej czytanie, nie było wiele.

Paski postępu:
Paulina Hendel - Żniwiarz. Droga dusz - 79%
Robert Ziębiński - Dzień wagarowicza - 71%
Jan Grabowski - Puc, Bursztyn i goście - 58%
Krzysztof Matkowski - Trzecia część człowieka - 57%
Katarzyna Berenika Miszczuk - Ja cię kocham, a ty miau - 52%
Arkady Paweł Fiedler - Pod prąd - 51%
Dave Hutchinson - Europa o północy - 49%
Arkady Saulski - Serce Lodu - 47%
Olga Gitkiewicz - Nie zdążę - 44%
antologia - Fantastyczne pióra 2018 - 41%
Agnieszka Fulińska, Aleksandra Klęczar - Mysia Wieża - 40%
Anna Borkowska - Gar'Ingawi. Wyspa Szczęśliwa. Tom I. Oczekiwanie - 39%
Sławomir Nieściur - Shadow Raptors. Kurs na kolizję - 38%
Andrzej Pilipiuk - Przyjaciel człowieka - 36%
Agnieszka Osikowicz-Chwaja - Szepty na wzgórzach - 34%
Katherine Arden - Niedźwiedź i słowik - 29%
Krzysztof Boruń, Andrzej Trepka - Zagubiona przyszłość - 28%
M. John Harrison - Viriconium - 27%
Terry Brooks - Kamienie Elfów Shannary - 26%

piątek, 31 sierpnia 2018

Przeczytane. Sierpień 2018

Sierpień to kolejny miesiąc, kiedy próbowałem (z różnym skutkiem) skupić się na podomykaniu rozpoczętych lektur i sczytywani tego, co zalega mi na półkach. W efekcie skończyłem z siedmioma przeczytanymi książkami, co jest średnio udanym wynikiem - w ten sposób opróżnienie mieszkania z przeczytanych książek, których nie mam zamiaru zatrzymywać, zajmie mi jeszcze ładnych parę lat.

56. Tomek w tarapatach - Alfred Szklarski, Muza/Olesiejuk 2018

Nigdy nie doczytałem do końca przygód Tomka Wilmowskiego, kończąc bodajże na Tajemniczej wyprawie Tomka. Teraz, kiedy Olesiejuk wypuścił serię Klub Podróżnika, postanowiłem wrócić do tych lektur, rozpoczynając od książki nie należącej do cyklu, ale będącej jego prekursorem. Tomek w tarapatach to krótka opowieść o chłopcu, który przypadkiem trafia do Afryki i bierze udział w safari. O ile doceniam chęć pokazania młodym ludziom świata poza granicami PRL-u, to całym sobą buntuję się przeciwko przedstawiania polowania na zwierzęta jako czynnika motywującego do podróży. Wprawdzie bohaterowie powieści mówią wprost, że są przeciwni zabijaniu dzikiej fauny dla samej przyjemności, ale w książce sami polują po to, żeby wypchane skóry umieścić w muzeum, a czym innym to jest, jak nie łowami dla przyjemności?

57. Błędy - Jakub Małecki, Red Horse 2008

Długo zwlekałem z przeczytaniem pierwszej powieści Jakuba Małeckiego. Kiedy w końcu po nią sięgnąłem, zobaczyłem jak długą drogę przeszedł od debiutu do tego, co tworzy obecnie. Błędy są typowym horrorem, gdzie bohaterowie stykają się z tym, co obrzydliwe i przerażające na ociekający surrealizmem sposób. W tym całym odrealnieniu istotne jest to, że wszystkie wydarzenia są wynikiem błędnych decyzji bohaterów, którzy łakomią się na szybki sukces. Solidny debiut, choć opadu szczęki nie powoduje.

58. Brzechwa dzieciom. Dzieła wszystkie. Bajki - Jan Brzechwa, Nasza Księgarnia 2016

Chciałem to czytać dzieciom i w sumie udało mi się cel osiągnąć, choć zajęło mi to bardzo dużo czasu; po prostu Brzechwowe bajki są za długie, żeby moje maluchy utrzymały przez cały czas koncentrację, a do tego stosunek ilości tekstu do ilustracji do małych dzieciaków nie przemawia. Same obrazki też wydają się być niezbyt ciekawe. Co do treści to ja rozumiem, że Brzechwa jest autorem u nas kultowym, jeśli chodzi o literaturę dziecięcą, ale choć momentami są to naprawdę fajne opowieści, to często wywoływały zgrzytanie zębów u lewicowej części mojego jestestwa. No bo tak: zajmowanie się kuchnią to rzecz kobieca (Szelmostwa lisa Witalisa), książęta mają przeżywać przygody, a marzeniem księżniczek jest znalezienie męża (Baśń o korsarzu Palemonie). Do tego dochodzi nieco zbyt trudny język jak na młodego czytelnika (musiałem się naszukać, żeby się dowiedzieć, co to są kuperwasy). Zdaję sobie sprawę, że o parę lat za wcześnie zabrałem się za czytanie tej książki potomstwu, może więc krótsze Wiersze, które stanowią drugi tom Dzieł wszystkich będą dla dzieci ciekawsze; ja sam wspominam niektóre z nich z dzieciństwa bardzo miło. Pomijając jednak moje marudzenie, dobrze że udało się wydać w czterech tomach całą dziecięcą twórczość Brzechwy.

59. Wurt - Jeff Noon, MAG 2013

A to ciekawa pozycja, która za mną chodziła od dłuższego czasu. Jest to opowieść o narkotykach i narkomanach przyszłości, którzy zanurzają się w świat halucynacji, zażywając różnokolorowe piórka. Część z tych piórek jest legalna, część niekoniecznie, a same wyimaginowane światy, przypominające nieco wirtualną rzeczywistość, potrafią oddziaływać na realny świat. Właśnie ze skutkiem takiego oddziaływania usiłuje się zmierzyć główny bohater. Historia wciąga niczym solidne wurtowe piórko, da się tu wyczuć aurę Philipa Dicka z jego pytaniami o naturę rzeczywistości i wszechobecnymi środkami odurzającymi. Dodatkowo powieść została wzbogacona o trzy opowiadania rozgrywające się w tym samym świecie, ale nie należą one do tych, które zapadałyby na dłużej w pamięć. Ogólnie jednak poczułem się porwany i liczę na wznowienie drugiego tomu.

60. Bezsenni - Marcin Jamiołkowski, Genius Creations 2016 (Kindle)

Trzeci już tom z serii krótkich powieści o warszawskim magu Herbercie Kruku. Lubię tego bohatera i przyjemnie mi się czyta o jego perypetiach, ale tym razem odczuwam pewien niedosyt. Trochę za dużo miejsca autor poświęca na wprowadzenie do śledztwa, które tym razem ma protagonista poprowadzić. Jamiołkowski sprawnie wplata w historię wątek dotyczący przeszłości Herberta, zostawiając otwartą furtkę dla dalszych opowieści. Samo dochodzenie zaś, jego przebieg i rozwiązanie zagadki są satysfakcjonujące, choć trochę brakowało mi scen przedstawiających mechanikę działania magii. Nie żeby ich nie było, ale w poprzednich częściach pojawiały się w większych ilościach i bardzo mnie bawiły.

61. Rowerem w stronę Indii - Robb Maciąg, Bernardinum 2011

A to z kolei książka podsunięta przez dzieci, a zarazem kolejna relacja Roberta Maciąga z podróży rowerowej. Tym razem opisuje on, jak to dzielnie wyruszył w stronę Indii (kto by się spodziewał?) wraz ze swoją wówczas jeszcze narzeczoną, za punkt początkowy obierając Stambuł. No i dostajemy tu barwne opisy krajów, przez które przejeżdżali, okraszone sporą porcją ciekawych zdjęć. Co typowe dla tego typu literatury, okazuje się, że nie warto bać się wypraw w tamten rejon świata, bo ludzie tam gościnni i obcego chętnie pod dach przyjmą, a telewizja służy do straszenia ludzi.

62. Amnezjak - Jakub Nowak, Powergraph 2017 (Kindle)

Zbiór ciekawych i nie najłatwiejszych w odbiorze opowiadań do których podchodziłem z lekką obawą, mając w pamięci moje dotychczasowe kontakty z twórczością Nowaka. Pamiętam, jak z jednej strony przytłoczył mnie Amnezjak, z drugiej zaś zauroczył mrocznym nastrojem Ciężki metal. Teraz, przy kolejnym podejściu odczucia miałem zdecydowanie pozytywne, choć lektura wymagała większego niż zwykle skupienia. Nowak świetnie kreuje światy i to bez względu na konwencję w której się porusza. Zacne te teksty.

Czytam sobie:
- Alfred Szklarski - Tomek w krainie kangurów
- Kinga Choszcz - Pierwsza wyprawa. Nepal
- Gustaw Herling-Grudziński - Inny świat
- Terry Brooks - Miecz Shannary
- antologia - Szpony i kły
- Terry Pratchett, Stephen Baxter - Długa wojna
- Jarosław Ruszkiewicz - Syndrom Everetta. Cassandra
- Joanna Bator - Rekin z parku Yoyogi
- Ray Bradbury - 451° Fahrenheita
- Katarzyna Berenika Miszczuk - Przesilenie
- Saviour Pirotta - Dookoła świata w 80 baśni

sobota, 31 grudnia 2016

Przeczytane. Grudzień 2016

Ufff... Kończy się kolejny, czwarty już rok prowadzenia tego bloga. Okazało się, że Syn pochłania tyle mojego czasu, że brakowało go na czytanie. A kiedy już się znajdował, to mnie brakowało sił. Dlatego po raz pierwszy od kilku lat nie udało mi się osiągnąć wyniku stu książek i muszę się zadowolić marnymi siedemdziesięcioma dziewięcioma (plus pięć rozpoczętych). 2017 nie zapowiada się pod tym względem lepiej (bo czasu będzie dwa razy mniej). Z braku czasu nie będzie też rocznego podsumowania, chyba że uda mi się je zamieścić w notce styczniowej. W każdym razie jeśli chodzi o grudzień: przeczytałem osiem książek, wszystkie co najmniej przyzwoitej jakości, a i trochę prawdziwych perełek się trafiło. No i aż dziwne, że większość przeczytanych pozycji była w wersji papierowej.

72. Ślady - Jakub Małecki, SQN 2016

Kolejna porcja bardzo dobrej prozy w wykonaniu Małeckiego. Ślady to powieść złożona z szeregu historii, których fabuły mają jakieś wspólne punkty, ale które mogą się też obronić jako samodzielne opowiadania. Tym, co je łączy, jest motyw życiowych porażek i straty czegoś cennego. Smutne i przygnębiające są te opowieści o ludziach pokornie przyjmujących to, co zesłał na nich los. Ale jakim wspaniałym językiem napisane!

73. Czterdzieści i cztery - Krzysztof Piskorski, Wydawnictwo Literackie 2016 (Kindle)

Piskorski zawsze zachwyca mnie światami, które udaje mu się wykreować na potrzeby swoich powieści. Najmocniejszym punktem tego tekstu również jest scena, po której poruszają się bohaterowie. Połowa dziewiętnastego wieku, historia alternatywna, w której świat zdominowany został przez wynalazki korzystające z energii etheru i umożliwiające podróże pomiędzy światami równoległymi. Do tego dochodzą starcia mocarstw i rodząca się wiosna ludów. W to wszystko wrzucona zostaje bohaterka (bardzo dobrze skonstruowana pierwszoplanowa postać kobieca - rzadkość), wykonująca misję dla władz Księstwa Warszawskiego. Bójki, pościgi, szpiedzy, wojna... Wszystko, czego wymaga solidna literatura akcji jest tu na swoim miejscu, ale zabrakło mi tu jakiegoś kopa fabularnego, czegoś, co wywoła opad szczęki, jaki miałem przy lekturze Krawędzi czasu albo później, choć w mniejszym stopniu, przy Cieniorycie. Dobrze się to czyta, powieść wciąga, zaskakuje co jakiś czas zwrotami akcji, ale ani raz nie poczułem się powalony przez fabułę. Chyba po prostu mam z Piskorskim tak jak z Kańtoch, że w każdej książce oczekuję błysku geniuszu, a tutaj go zabrakło, ale mimo to Czterdzieści i cztery to kawał bardzo dobrze wykonanej pracy.

74. I jak tu nie podróżować (z dzieckiem) - Beata Sadowska, Paweł Kunachowicz, Wydawnictwo Otwarte 2016

Bo z dzieckiem podróżować trzeba, wszak samo w domu nie zostanie. Książka ta dobrze rokowała, kiedy sięgałem po nią w księgarni. No i faktycznie jest tu sporo ciekawych opowieści o podróżach, jakie Sadowska i Kunachowicz odbyli ze swoim dzieckiem, pokazujących, że jak się chce, to można. Cały czas jednak miałem odczucie, że jest to książka pisana w sposób "Patrzcie, jacy jesteśmy fajni i jak dobrze sobie dajemy radę", choć opowiedziane historie są często zabawne, a mnie co jakiś czas się wydawało, że czytam o swoim małżeństwie. Niewątpliwym plusem tekstu są porady od specjalistów; moim zdaniem najcenniejsze są te od pediatry, bo wiadomo że najbardziej w przypadku takich wyjazdów niepokoją nas potencjalne zagrożenia zdrowia dziecka.

75. Puste niebo - Radek Rak, Powergraph 2016

Radek Rak urzekał mnie już swoimi opowiadaniami, potem poprawił świetnym Kocham cię, Lilith, nie mogłem więc przejść obojętnie obok kolejnej powieści jego autorstwa. Znów stworzył realia wiejskiego fantasy (mam wrażenie, że ten nurt staje się coraz popularniejszy w polskiej fantastyce), ale bardzo szybko przeniósł akcję do miasta, gdzie rozgrywa się zdecydowana większość fabuły. Bohaterem jest nastolatek nieudacznik, mający wykonać pewną ważną misję. Tym, co zachwyca, jest oniryczna wizja świata przedstawionego z lekką domieszką erotyzmu. Bardzo dobrze wykreowani zostali również bohaterowie; protagonista wprawdzie irytuje jako wiejski głupek, który zepsuje wszystko, czego dotknie, ale mam wrażenie, że jest to celowy zabieg. W każdym razie: zachwyciłem się.

76. Sycylijczyk - Mario Puzo, Albatros 2015

Midquel/prequel Ojca chrzestnego, który brałem do rąk, myśląc, że opowiada on historię pobytu Michaela Corleone na Sycylii. No i w zasadzie byłem w błędzie, bo najważniejsze wydarzenia opisane są w obszernych retrospekcjach przeplatanych dość krótkimi scenami, w których Michael przygotowuje się do opuszczenia włoskiej wyspy. W każdym razie, Puzo po raz kolejny świetnie porusza się w realiach sycylijskiej zorganizowanej przestępczości, której przedstawiciele są eufemistycznie zwani "przyjaciółmi przyjaciół". Konflikt mafijnego bossa z lokalnym bohaterem ludowym jest bardzo interesująco opisany i książkę się błyskawicznie pochłania, ale mankamentem jest słabo rozbudowana fabuła - w zasadzie tylko jeden wątek, choć rzeczywiście bardzo dobrze zaprezentowany. Nie jest to więc poziom Ojca chrzestnego, ale po raz kolejny Puzo stworzył solidną mafijną historię.

77. Stalowe szczury. Chwała - Michał Gołkowski, Fabryka Słów 2015 (Kindle)

Jest to druga część nowego cyklu Michała Gołkowskiego o żołnierzach walczących w alternatywnej pierwszej wojnie światowej. Cieszy mnie, że autor od momentu swojego debiutu (Ołowiany świt) znacznie poprawił swój styl i teraz pisze zdecydowanie mniej chaotycznie, dzięki czemu jego utwory da się w miarę przyjemnie czytać. Oczywiście cały czas mam świadomość, że są to zwykłe, niewymagające czytadła służące do zrelaksowania się. Gołkowski w Chwale tworzy fajnych bohaterów, w tle umieszcza interesującą intrygę, ale zaniedbuje nieco fabułę, która sprowadza się w zasadzie do jednej misji wojennej i jako taka bardziej nadawałaby się na opowiadanie, a nie na pełnowymiarową powieść. Niestety powieść kończy się cliffhangerem, przez co mam wrażenie, że na jej kartach autor nie umieścił ani jednego istotnego wydarzenia.

78. Przypadki Robinsona Kruzoe - Daniel Defoe, Olesiejuk 2016

Tę książkę zacząłem czytać Potomkowi, ale brak kolorowych obrazków i dialogów, gdzie mógłbym odpowiednio modulować głos, sprawiły, że szybko się nudził. Dokończyłem więc dla lekturę dla siebie i przypomniałem sobie, dlaczego nie zmogłem jej, kiedy była lekturą szkolną w podstawówce. Nieustanny monolog Robinsona męczy, choć od strony fabularnej powieść jest całkiem przyzwoita. Wprawdzie akcja nie jest dynamiczna, ale za to próbuje pokazać, jak zachowuje się bohater w sytuacji wydawałoby się beznadziejnej. Historię Robinsona zna każdy, więc nie ma co tu więcej pisać.

79. Przedmurze - antologia, Solaris 2016 (Kindle)

A to ciekawy zbiór opowiadań polskich autorów, będący próbą powrotu do fantastyki socjologicznej, popularnej w czasach PRL-u. No i przyznać trzeba, że autorzy poradzili sobie z wyzwaniem bardzo dobrze. Wojtek Sedeńko zebrał sporo świetnych tekstów napisanych przez ludzi o uznanych nazwiskach. Najlepsze? Zagubieni chłopcy Pawła Majki, Anatomia Pęknięcia Michała Protasiuka, Pluton egzekucyjny Krzysztofa Kochańskiego albo Korekta Jacka Soboty. Niezbyt do mnie przemówiło nieco eksperymentalne w formie W celi z Breivikiem Macieja Parowskiego. Zdarzało się też, że zachwycałem się pomysłem i fabułą, a potem nastawał koniec tekstu i następowało rozczarowanie, jak w przypadku utworów Cezarego Zbierzchowskiego (Dobre Miasto) i Marka Oramusa (Przedmurze). Oprócz opowiadań w zbiorze zostały umieszczone również trzy krótkie komiksy, których kreska do mnie nie przemawia, ale jeden z nich, Urwipięta, setnie mnie ubawił. Zdecydowanie warto sięgnąć po tę pozycję, choć jedynym miejscem, gdzie ją znalazłem jest księgarnia wydawnictwa Solaris.

czwartek, 31 marca 2016

Przeczytane. Marzec 2016

Najsłabszy miesiąc od lat: tylko pięć przeczytanych książek, w tym dwie cegły. Co ciekawe najwięcej czasu przeznaczyłem na najlepszą jak na razie pozycję z polskiej fantastyki A.D. 2015, czyli Niebiańskie pastwiska Pawła Majki. Przy takim tempie niemal na pewno nie uda mi się przeczytać wszystkich zaplanowanych książek przed 15 czerwca, czyli Zajdlowym deadlinem (o terminie głosowania na Żuławskiego nawet nie warto wspominać). Marną liczbę lektur rekompensuje ich jakość - dwie z nich wskoczyły do polskofantastycznego Top 5 roku 2015, a trzecia otarła się o nominację. Marzec był miesiącem całkowicie ebookowym, choć mam zaczętych kilka lektur na papierze, z których przynajmniej jedną powinienem wkrótce skończyć. A teraz zapraszam do zapoznania się z moimi wypocinami.

18. Malajski Excalibur - Daniel Nogal, Genius Creations 2015 (Kindle)

To był mój pierwszy kontakt z beletrystyką autora; wcześniej miałem okazję przeczytać jego artykuł dotyczący bodajże Malezji w miesięczniku Poznaj Świat. Tym razem również przenosi czytelnika do tego kraju, co się chwali, gdyż jest to rzadko eksploatowany rejon w polskiej fantastyce. Mamy niedaleką przyszłość, gdzie zachodnia gospodarka została zrujnowana i ekonomicznymi potentatami pozostały Chiny i Arabowie, walczące ze sobą o wpływy. O ile tło, jakim są polityczne przepychanki w malezyjskich władzach, jest bardzo interesujące, mam wrażenie, że stanowi ono jedynie pretekst do historii poszukiwania krisu będącego odpowiednikiem europejskiego Excalibura. Sama sensacyjna warstwa powieści jest całkiem przyzwoita: pościgi, tajni agenci, lokalne gangi, w zasadzie niczego fabule poza oryginalnością nie brakuje. Wydaje się jednak, że autor ma świadomość fabularnej wtórności, gdyż ustami protagonisty stwierdza, że przedstawiane wydarzenia to "Indiana Jones spotyka Jamesa Bonda". I jest to bardzo dobre stwierdzenie. W efekcie dostałem solidną lekturę, o której istnieniu bym nie wiedział, gdyby nie recenzja w NF.

19. Łzy Diabła - Magdalena Kozak, Insignis 2015 (Kindle)

Magda Kozak nie należy do autorek, na których książki oczekuję z niecierpliwością; ot, jeśli nadarzy się okazja to po nie sięgnę, choć raczej wybiorę innego twórcę. Łzy Diabła to dopiero druga jej książka, z którą udało mi się zapoznać (po Paskudzie & Co.) i po raz kolejny odniosłem bardzo pozytywne wrażenie. Tym razem mamy do czynienia z SF, którego akcja rozgrywa się na odległej planecie, gdzie toczy się wojna, której realia przypominają nasz Afganistan. Z tubylcami nawiązują kontakt przybysze z Ziemi i dostarczają im sprzęt wojskowy w zamian za środki potrzebne do produkcji tytułowego narkotyku. Ponieważ Kozak brała osobiście udział w azjatyckich działaniach wojennych, pozostaje mi wierzyć, że realia walki oddała tak dokładnie, jak było to możliwe. Zastanawiam się tylko, po co umieszczać akcję na obcym globie, jeśli miejsce, gdzie toczy się fabuła jest jedynym elementem fantastycznym w powieści; nawet technologia dostarczana przez Ziemian pochodzi z czasów współczesnych. Innym mankamentem, jaki dostrzegłem, jest nikła rola tytułowych Łez Diabła - narkotyk ten w zasadzie nie pojawia się na kartach powieści, poza sporadycznymi wzmiankami, że służy jako środek płatniczy. Poza tym o powieści można mówić same dobre rzeczy. Ciekawa fabuła z rewelacyjnym twistem, interesujący bohaterowie, świetnie oddana atmosfera brutalnej wojny i relacji plemiennych. Mam wrażenie, że książki tej autorki będą miały u mnie wyższy priorytet.

20. Niebiańskie pastwiska - Paweł Majka, Rebis 2015 (Kindle)

Ot, paradoks: bardzo dobra książka, a jej lektura zajęła mi ponad dwa tygodnie. I to nie dlatego, że chciałem się nią jak najdłużej delektować; po prostu czasu ciągle brak. A jaka jest zawartość powieści? Military SF, spiski, szpiedzy, dochodzenie, bitwy, równoległy wszechświat, rozgrywki na wysokich szczeblach władzy i życie szeregowych żołnierzy. Wszystko bardzo dobrze podane, choć początek nie porwał i zacząłem się zastanawiać, nad czym recenzenci pieją z zachwytu. A tu proszę: mnogość wątków, początkowo nie mających ze sobą niczego wspólnego, a ostateczne zgrabnie się zazębiających, porywająca fabuła i ciekawa koncepcja równoległego wszechświata. Nic tylko czytać.

21. Dygot - Jakub Małecki, SQN 2015 (Kindle)

No i kolejna bardzo dobra powieść w tym miesiącu. Tym razem padło na autora, którego bardzo cenię, choć ostatnimi czasy odchodzi on od fantastyki w stronę mainstreamu. Tutaj przedstawia on historię pewnej pochodzącej z Wielkopolski rodziny od czasów sprzed drugiej wojny światowej do XXI wieku- w zasadzie tworzy zwykłą powieść obyczajową pozbawioną jakichkolwiek wątków fantastycznych (jeśli nie liczyć pewnej przepowiedni). Interesująco i realistycznie przedstawia kolejne pokolenia bohaterów z ich przywarami, zmieniającą się na przestrzeni lat mentalnością i reakcjami społeczeństwa na odstępstwa od norm. Czułem się, jakbym czytał Wit Szostaka albo Radka Raka. Gorąco polecam.

22. Ostatni honorowy - Jacek Komuda, Fabryka Słów 2015 (Kindle)

A to z kolei lektura solidna, choć odbiegająca poziomem od poprzednich. Jest to przyzwoite mainstreamowe czytadło opowiadające o losach szermierza Legii Warszawa, który, nie mogąc jechać na Igrzyska Olimpijskie do Los Angeles w 1984 roku, postanawia toczyć prawdziwe pojedynki w obronie honoru i ku uciesze współczesnej arystokracji. W wydarzenia końca XX wieku zgrabnie wpleciony zostaje wątek przedwojennych pojedynkowiczów, choć wyjaśnienie, na czym polegał konflikt między nimi nieco mnie rozczarowało. Niestety postać głównego bohatera jest mocno nijaka; owszem da się go lubić i trzymać za niego kciuki w poszczególnych starciach, ale nie sądzę, żeby pozostał mi na dłużej w pamięci. Pozostaje jeszcze pytanie, czy Komuda zamierza napisać kontynuację tej powieści. Przydałoby się, bo, choć wiele wątków zostało pozamykanych, otwarte zakończenie pozostawia spory niedosyt.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Przeczytane. Październik 2013

Październik minął jak z bicza strzelił. Podróż poślubna się zakończyła (super było), sprezentowany przez Żonę Kindle spisał się znakomicie - jest to wielkie udogodnienie, kiedy można zabrać ze sobą jeden gadżet zamiast walizki książek. Noworoczny plan przeczytania 100 pozycji w ciągu roku został już zrealizowany, Żona twierdzi, że skoro tak, to wystarczy tego czytania, ale jak patrzę na uginające się półki w domu, to jakoś nie potrafię przestać sięgać po kolejne książki. W tym miesiącu uporałem się z dwunastoma tytułami - połowie sprostałem przed wylotem (wszystko w wersji papierowej), natomiast druga szóstka została przeczytana już w podróży na Kindle'u.

94. Pośród cieni - Agnieszka Hałas, Solaris 2013

Od przeczytania pierwszego tomu minęło tyle czasu, że niewiele już z niego pamiętam (dlatego nie lubię cykli, właśnie ze względu na czas oczekiwania na kolejną część). Dwie karty były niezłe, choć, z tego co pamiętam, z nóg mnie nie zwaliły. Drugi tom natomiast to kawał solidnego fantasy, podczas lektury którego nasuwały mi się skojarzenia z Planescape: Torment (swoją drogą najlepsze crpg, w jakie grałem) i to nawet nie ze względu na pozbawionego pamięci o swojej przeszłości głównego bohatera, ale raczej na ogólny nastrój wylewający się z kart książki. Ten zaś udało się autorce stworzyć bardzo dobrze, podobnie jak interesującego protagonistę (nie lubię tego słowa). Ciężko było się oderwać od lektury.

95. W Japonii, czyli w domu - Rebecca Otowa, Świat Książki 2013

Miała być książka o zwykłym życiu w zwykłym japońskim domu i jest, tylko jakoś tak dziwnie mi się ją czytało. Ciężko mi się trawi tekst, w którym kobieta prezentuje się jako kura domowa, która jako ostatnia bierze kąpiel, musi po wszystkich posprzątać i jest z tego powodu szczęśliwa. Wiem, że pozycja społeczno-rodzinna kobiet w Kraju Kwitnącej Wiśni jest właśnie taka, jak pisze Otowa (w skrócie gosposia swojego zapracowanego męża), ale sposób opisywania jej radości z takiego stanu rzeczy wydał mi się bardzo infantylny. Podobnie dziecinnym, a przez to męczącym w odbiorze stylem, udziela wykładu na temat kanji. Z drugiej strony dostałem do rąk solidnie przygotowany od strony merytorycznej (bo w końcu pisany z osobistego doświadczenia autorki) materiał na temat codziennego życia Japończyków.

96. Tradycje kulinarne Japonii - Magdalena Tomaszewska-Bolałek, Hanami 2006

Króciutka książka o japońskim jedzeniu. Bardzo fajnie zostały przygotowane opisy poszczególnych potraw, posortowane w porządku chronologicznym według czasu ich pojawienia się w Japonii. Fakt jednak jest taki, że książka ta przeznaczona jest wyłącznie dla pasjonatów Kraju Wschodzącego Jena (lub do ludzi, którzy się tam wybierają i chcą się dowiedzieć, co będzie im po talerzu łaziło). Solidna porcja informacji została ozdobiona fotografiami przedstawiającymi niektóre z przysmaków, lepiej więc nie czytać tej pozycji o pustym żołądku.

97. Made in Japan - Rafał Tomański, Bezdroża 2013

Z lekkimi obawami sięgałem po najnowszą książkę Tomańskiego. Po lekturze Tatami kontra krzesła odniosłem wrażenie, że autor pisze z perspektywy "bo ja się znam najlepiej", a za czymś takim nieszczególnie przepadam. Tym razem na szczęście udało mu się uniknąć bufonady. Książka prezentuje problemy gospodarcze, jakie spotkały Japonię po tsunami z 2011 roku i problemach w Fukushimie, i ich skutki. Wszystko przedstawione jest rzetelnie i rzeczowo. W pewnych momentach autor porzuca kwestie gospodarki i skupia się na relacjach Japonii z zamorskimi sąsiadami. Warto też wspomnieć o wizualnej stronie książki - wydana w pełnym kolorze z wieloma ładnymi ilustracjami sprawia, że przyjemnie się ją trzyma w rękach.

98. Listy lorda Bathursta - Marcin Mortka, Fabryka Słów 2013

Mortka jest pisarzem bardzo nierównym. Po świetnej trylogii Miecz i kwiaty przyszła pora na żenująco słabe Martwe jezioro i jego kontynuację, a w międzyczasie pojawiło się niezłe Miasteczko Nonstead. Listy lorda Bathursta należą do tej ostatniej kategorii - są przyzwoitą marynistyczną powieścią, ale głowy nie urywają. Z początku zapowiada się na bardzo dobry utwór, później, mniej więcej od połowy książki wiadomo już, o co chodzi, i fabuła przestaje porywać, choć cały czas zapoznawanie się z nią jest dość przyjemne. Nieco problemu może sprawić pojawiająca się co chwilę terminologia żeglarska, ale w książce, której akcja dzieje się na morzu, jej stosowanie jest nieuniknione.

99. Felix, Net i Nika oraz Bunt Maszyn - Rafał Kosik, Powergraph 2011

Lubię ten cykl. Trzydziestkę już przekroczyłem, a lektura powieści Kosika sprawia mi zawsze sporo frajdy. Jak można się domyślić po tytule, tym razem problem, przed którym staną bohaterowie, należy do klasycznych motywów sf. I niby autorowi wszystko wychodzi tak, jak powinno - tytułowe trio da się lubić, mimo że Net jak zwykle jest nieco denerwujący, akcja toczy się sprawnie, bez zbędnych przestojów, ciekawie poprowadzone są wątki poboczne - ale podczas czytania miałem wrażenie, że za mało tu buntu w buncie, a strzelaniny są jakieś takie mało dynamiczne. Gdzieś również uciekło mi wyjaśnienie, w jaki sposób bohaterowie wydostali się z wnętrza robota; nie wiem, czy to moje przeoczenie, czy też autor coś pominął lub też wyraził się mało precyzyjnie. Jest to co prawda nadal solidna porcja młodzieżowej literatury, ale raczej należy do słabszych części serii.

100. Diabłu ogarek. Ostatni hołd - Konrad T. Lewandowski, RM 2013 (Kindle)

Jest to moja pierwsza książka przeczytana na Kindle'u, niemal w całości (bo zaczęta jeszcze w Polsce) przeczytana na trasie Frankfurt-Tokio. Po słabej Kolumnie Zygmunta Lewandowski wraca do poziomu prezentowanego w Czarnej Wierzbie. Intryga jest całkiem fajna, fabuła toczy się wartko, dzięki czemu książkę połyka się w ekspresowym tempie. Tym, czego mi brakowało, było jakieś mocniejsze nawiązanie do poprzednich tomów - owszem, pojawiają się znani już bohaterowie, ale fabuła nic wspólnego z poprzednimi częściami nie ma. Nie podoba mi się również zbyt wysoki moim zdaniem poziom umagicznienia świat przedstawionego; w realiach XVII-wiecznej Rzeczypospolitej preferuję jednak magię subtelną, nienarzucającą się (mniej więcej taką, jak w utworach Jacka Komudy). I jakoś tak wyszło, że setną przeczytaną książką w tym roku okazał się e-book, mimo mojego ogromnego zamiłowania do papieru.

101. Rok po końcu świata - antologia, Powergraph 2013 (Kindle)

Jak na zbiór, którego tytuł sugeruje tematykę postapokaliptyczną, strasznie mało tutaj tekstów rozgrywających się po rozumianej w dowolny sposób zagładzie. Większość tekstów nie oczarowuje, choć nie powiedziałbym o nich, że są słabe - każdy posiada jakiś ciekawy motyw, punkt zaczepienia wokół którego kręci się fabuła, przeważnie też interesująco prezentują się światy przedstawione, ale odnosiłem wrażenie, że czegoś mi w nich brakuje. Najbardziej w mój gust trafił Popiołun Wojciecha Szydy, co mnie pozytywnie zaskoczyło, gdyż dotychczas nie ujmował mnie on swoimi utworami. Dobrze też zaprezentowali się Anna Kańtoch (Okno Myszogrodu), Michał Cetnarowski ((¥b3rpμn|{!) i Michał Protasiuk (Prawie), choć po tej pierwszej spodziewałem się jeszcze lepszego tekstu. Z drugiej strony śmiertelnie wynudziłem się przy Retro (fantazji alternatywnej) Jakuba Nowaka. Pozostałe opowiadania poza pewnymi motywami nie zagościły na dłużej w mojej pamięci.

102. Odwrotniak - Jakub Małecki, W.A.B. 2013 (Kindle)

Do tej pory przeczytałem dwie książki Małeckiego - Dżozefa i W odbiciu - obie bardzo dobre. Nie pamiętam, skąd dowiedziałem się o jego najnowszej powieści (moje standardowe źródła wiedzy zgodnie na ten temat milczały), ale bez wahania ściągnąłem ją na czytnik. Tym razem jest to literatura całkowicie głównonurtowa, taka, której z reguły nie czytam, ale świetny styl autora sprawił, że pochłonąłem ją w dwa dni (głównie w pociągach - Japonia to "długi" kraj i przemieszczenie się z miasta do miasta, mimo szybkiej kolei, jednak zabiera nieco czasu). Małecki świetnie kreuje głównych bohaterów, bardzo dobrze wychodzi mu przedstawienie problemów, z jakimi się borykają, pokazuje, do czego prowadzi brak komunikacji między ludźmi. W całej powieści zgrzyta mi tylko zakończenie wątku Izabeli, sprawia on wrażenie niedokończonego, wydaje mi się, że coś jeszcze można by tu powiedzieć. Szkoda trochę, bo wątek Ignacego rozwiązany został rewelacyjnie.

103. Requiem dla lalek - Cezary Zbierzchowski, Powergraph 2013 (Kindle)

Zbiór świetnych opowiadań za jedyne dziesięć złotych - jak tu się nie skusić? Zbierzchowski zainteresował mnie swoją twórczością genialnym Smutkiem parseków opublikowanym w antologii Science fiction, był to mój zdecydowany numer jeden wśród polskich opowiadań w 2011 roku. Autor kreuje w swoich tekstach ciekawy świat (a może światy, mimo zbieżności nazw geograficznych w poszczególnych utworach), tworzy barwnych bohaterów, posługuje się nienagannym stylem i, co ważne, potrafi pisać satysfakcjonujące zakończenia. Z jednym tylko wyjątkiem, jakim jest Mr. Fiction, które przez cały czas trzyma w napięciu, jest doskonale prowadzone, a potem przychodzi zakończenie (bardzo zaskakujące, muszę przyznać), które sprawia wrażenie, jakby autorowi zabrakło pomysłu na rozwiązanie akcji. W zbiorze pojawia się jedno premierowe opowiadanie, Garcia, które świetnie przedstawia nastrój pochłoniętego przez wojnę pogranicza.

104. Worek kości - Stephen King, Prószyński i S-ka 2010 (Kindle)

Na pierwsze spotkanie z Kingiem wybrałem utwór nienależący do jego najbardziej znanych powieści (przynajmniej ja nie miałem z nim wcześniej styczności). Dostałem solidną porcję obyczajowo-detektywistycznego tekstu z nawiedzonym domem w tle. Co najbardziej urzeka, to kreacja bohaterów. Są żywi, można ich lubić i pozwalają na emocjonalne zaangażowanie się w wydarzenia rozgrywające się na kartach utworu. Naprawdę polubiłem Mattie. Styl Kinga jest na tyle dobry, że nie przeszkadzało mi jego wodolejstwo w niektórych partiach tekstu. Tak naprawdę jedynym mankamentem powieści jest scena kulminacyjna, od początku której spodziewałem się deus ex machina i nawet wiedziałem, kto w charakterze owego boga wystąpi. Cała reszta jest zdecydowanie na plus, zwłaszcza kilka ciekawych szczegółów, jak na przykład ludzie z "dolówki".

105. Zaklęcie dla Cameleon - Piers Anthony, Nasza Księgarnia 2012 (Kindle)

Skusiłem się tylko dlatego, że któryś tom dostał wysoką notę w recenzji w Nowej Fantastyce, na moment zapominając, że nie cierpię niekończących się cykli. Seria Xanth jak na razie składa się bodajże z 36 tomów (w naszym języku nieco mniej póki co - w najnowszym wydaniu Naszej Księgarni w chwili, kiedy piszę te słowa, dostępnych jest sześć części) i autor planuje kolejne. Jest to ciekawe fantasy, klasyczna opowieść drogi w tym gatunku, gdzie bohater musi odnaleźć swoje prawdziwe ja. Napisana jest ona bardzo przystępnym stylem, odniosłem wrażenie, że raczej z myślą o młodszym czytelniku, ale motywy erotyczne nieco to odczucie tłumią, przez co nie bardzo wiadomo, kto ma być odbiorcą powieści (strzelam, że jednak starsi nastolatkowie - dla dorosłych może ona być momentami zbyt infantylna, dla młodszych za dużo tu erotyki). Sama podróź głównego bohatera, mimo że interesująca, wygląda, jakby była stworzona przy pomocy generatora spotkań losowych - kłopoty spadają na niego jeden za drugim, lokacja za lokacją, biedak nie ma więc ani chwili wytchnienia. Pomimo pewnych niedociągnięć jest to solidna porcja humorystycznego fantasy.