Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kołodziejczak. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kołodziejczak. Pokaż wszystkie posty

sobota, 27 sierpnia 2022

Przeczytane 2022: Tydzień #33 i #34

Jakoś tydzień temu nie złożyłem się do napisania notki, tym razem leci więc podwójna. Łącznie przeczytałem siedem książek: sześć beletrystycznych, jedną naukową - tradycyjnie dominuje na liście fantastyka. Pięć sztuk było w wersji elektronicznej, raptem dwie na papierze (z czego jedna wydana w 1977 roku).

62. Hajmdal. Ostatnia bitwa - Dariusz Domagalski, Drageus 2022 (Kindle)

No i skończył Domagalski swoją sagę o poszukiwaniu przez ludzkość swojego miejsca we Wszechświecie. Jak sugeruje tytuł ostatniego tomu, dochodzi do ostatniej bitwy załogi Hajmdala z innymi istotami zamieszkującymi przestrzeń kosmiczną. Dowiadujemy się, kto wśród ludzi jest zdrajcą, domknięte zostają wszystkie wątki - i to tyle, co w zasadzie można o tej powieści powiedzieć, nie zdradzając przy okazji jej fabuły. Niestety autor znów nie wybija się na jakiś niesamowiie wysoki poziom, i choć da się tę książkę przeczytać bez większego bólu, jej nieistnienie byłoby dla świata niezbyt odczuwalne. Jako niewymagająca lektura na wieczór może się ostatnia część Hajmdala sprawdzić, bo jest lekko i przyjemnie napisana, ale nie ma co oczekiwać po niej czegoś więcej.

63. Pamięć zwana Imperium - Arkady Martine, Zysk i S-ka 2021 (Kindle)

Staram się ostatnio sprawdzać książki, które recenzują redaktorzy Nowej Fantastyki, a jedną z nich jest Pamięć zwana Imperium autorstwa nieznanej mi wcześniej autorki, Arkady Martine. Ambasadorka stacji kosmicznej trafia na pewną planetę (zwaną bodajże Teixcalaan), gdzie ma zastąpić swojego nieżyjącego poprzednika i musi sobie poradzić z różnicami kulturowymi. Ciekawa jest koncepcja tworzenia intryg dworskich i nawiązywania interakcji społecznych przy użyciu skomplikowanej poezji. Do tego dochodzi wątek kryminalny, bo pojawiają się wątpliwości, czy aby na pewno poprzedni ambasador opuścił świat w sposób naturalny. Nie jest to najłatwiejsza z lektur, jakie ostatnio czytałem, ale z pewnością stanowi jedną z najciekawszych fabuł, z jakimi miałem styczność. Choć przyznać muszę, że dobre wrażenia zostają nieco zatarte przez brzmienie imion pojawiających się na kartach powieści bohaterów, jak na przykład Piętnaście Silnik, Osiemnaście Turbina albo Jeden Winda-Orbitalna. W każdym razie, na zachodzie ukazał się już drugi tom powieści, pozostaje więc mieć nadzieję, że Zysk i S-ka nie będzie zwlekać z jego wydaniem w naszym kraju (oraz że ja będę miał czas po niego sięgnąć).

64. Skaza na niebie - Tomasz Kołodziejczak, Fabryka Słów 2021 (Kindle)

Skaza na niebie to zbiór opowiadań Tomasza Kołodziejczaka, z których część była już wcześniej publikowana i miałem nawet przyjemność się z nimi zapoznać (choć przyznam szczerze, że Zakamarków w ogóle nie pamiętam, a ukazały się w Nowej Fantastyce, kiedy już ją kupowałem. Nadal bardzo mi się podoba Zmierzch nad Weroną pokazujący świat okupowany przez Chińczyków, Spróbuj przekonać "Kolumba" natomiast mnie, nie wiedzieć czemu, zmęczyło. Na koniec dostałem dość długie Kropki na mapie należące do lubianego przeze mnie cyklu Ostatnia Rzeczpospolita - opowieść dość ciekawa, bardzo fajnie poprowadzona, choć miałem wrażenie, że sceny z życia prywatnego pułkownika są w niej zbędne, a i bogo-ojczyźniana gloryfikacja polskości też do mnie nie przemawia i zastanawiam się tylko, czy to taki zwykły element świata przedstawionego, czy też autor przemyca swoje poglądy do tekstu. Ogólnie jednak opowiadania Kołodziejczaka są przyjemną lekturą z ciekawie wykreowanymi światami. Pozostaje mi wciąż czekać na zakończenie Ostatniej Rzeczypospolitej.

65. Trzecia rewolucja - Vladimir Wolff, Warbook 2022 (Kindle)

Matt Pulaski powraca po kilku latach przerwy w nieco innym stylu. Pierwsze trzy tomy o jego przygodach swoją akcję umieszczały w Polsce, potem przyszła pora na serię spin-offów, aż w końcu Wolff postanowił przywrócić tego bohatera do świata żywych i wrzucić go w środek nowej rewolucji w Stanach Zjednoczonych, gdzie parę osób na wysokich stanowiskach postanawia powtórzyć wydarzenia z XIX wieku i odłączyć południowe stany od reszty kraju (ewentualnie przejąć władzę w Waszyngtonie). Akcja jest wartka, cały czas coś się dzieje, polski wątek znowu się pojawia, autor wrzuca do tej na wskroś sensacyjnej powieści elementy science fiction w postaci nowych modeli uzbrojenia, w ogóle mimo powagi tematu jest lekko, przyjemnie, a czas spędzony na lekturze szybko mija. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby bohatera tak często nie ratował czysty przypadek, ale i tak ta powieść jest solidną porcją niewymagającej rozrywki.

66. Meteorologia i klimatologia - Siergiej P. Chromow, PWN 1977

Klasyka w kategorii podręcznik meteorologii. Chromow opisuje poszczególne elementy pogody, starając się w miarę dokładnie opisać sposób ich powstawania, nie stroniąc przy tym od matematyzacji opisu. Wzorów nie ma tutaj wprawdzie zbyt wiele, ale symbol całki lub pochodnych cząstkowych może dzisiejszego studenta geografii przerazić. Ponieważ jest Chromow autorem rosyjskim, wiele z podawanych przez niego przykładów dotyczy terenów Związku Radzieckiego, choć danych z innych rejonów świata również nie brakuje. Do dzisiejszych czasów nie przystają z całą pewnnością mało czytelne mapy przedstawiające rozmieszczenie zjawisk klimatycznych, co wynika z możliwości technicznych w czasach, kiedy podręcznik ten powstawał. W porównaniu z podręcznikiem Wosia, z którym miałem okazję się wcześniej zapoznać, ten Chromowa pisany jest trudniejszym językiem, z większym zagłębianiem się w detale poszczególnych zjawisk, ale niektórych zagadnień w nim brakuje, prawdopodobnie dlatego, że nie były one jeszcze dostatecznie zbadane (jak choćby El Niño na Pacyfiku). Nie jest to najłatwiejsza lektura, ale dobrze było ięz nią uporać, żeby utrwalić wiedzę.

67. Gdy Ziemia miała nas dość - Fantazmaty 2022 (Kindle)

Wprawdzie darowanemu koniowi w paszczę się nie zagląda, ale tej darmowej antologii jednak postanowiłem się przyjrzeć. Tym razem redakcja Fantazmatów namówiła jedynie sześciu autorów do napisania tekstów (albo tylko sześciu autorów stworzyło opowiadania na poziomie nadającym się do publikacji), których motywem przewodnim jest katastrofa klimatyczna. No i cóż... Chyba we wszystkich przypadkach dostajemy obraz świata już po tejże katastrofie, a często wykorzystywanym (o ile można użyć słowa "często", kiedy mowa jest o sześciu utworach) pomysłem jest zemsta Matki Ziemi, która próbuje pozbyć się ze swojej powierzchni głównych sprawców nieszczęścia, czyli gatunku homo sapiens. Nazwiska tu zebrane, z dwoma wyjątkami, wiele mi nie mówiły - możliwe, że spotkałem się już z tekstami pojawiających się tu autorów, ale nie potrafię powiązać nazwisk z utworami. Te dwie pozostałe osoby to Andrzej W. Sawicki, którego twórczość nawet sobie cenię i Dawid Juraszek, który jednocześnie pełnił funkcję redaktora zbioru, a z którego działalnością pisarską jak do tej pory było mi nie po drodze. No i właściwie obaj panowie utwierdzili mnie w moich opiniach. Opowiadanie Juraszka nie przemówiło do mnie do tego stopnia, że najpierw się z nim męczyłem, a potem szybko wyleciało mi z pamięci. Serio, trzy dni po lekturze, a ja już nie wiem, co czytałem. Sawicki natomiast pokazał ciekawy świat, w którym genetycznie zmodyfikowane zwierzęta toczą walkę o zasoby z niedobitkami ludzi. Utwory pozostałych autorów, z jednej strony podobne (doprowadziliśmy do zagłady i teraz musimy ponieść tego konsekwencje), z drugiej różnorodne w wydźwięku, przedstawiają bardzo ciekawe wizje skutków katastrofy klimatycznej, spisane ponadto tak, że ciężko się od nich oderwać. Kawał dobrej roboty.

68. Pani Dobrego Znaku - Wieczne Cesarstwo - Feliks W. Kres, Fabryka Słów 2022

Paradoks taki: jest dobrze, a jednak się zawiodłem. Wieczne Cesarstwo to kontynuacja Wiecznego pokoju, czyli druga część Pani Dobrego Znaku, która z kolei stanowi czwarty tom Księgi Całości (a którą Fabryka Słów postanowiła podzielić na dwie części). Dochodzi do wojny pomiędzy Cesarstwem Armektu, a Dartanem stanowiącym jego lenno. No i wszystko fajnie Kres opisuje, działania wojenne się toczą, dowódcy mają niejeden problem na głowach, wojska nawzajem wybijają swoich żołnierzy, ale jednak czegoś tu brakuje. Odniosłem wrażenie, że w ferworze walki autor zapomniał o bohaterach. Przemykają oni co jakiś czas przez karty powieści, ale brakuje im czasu antenowego. Wyjątkiem tutaj jest tytułowa bohaterka, która z kolei większość swojego czasu marnuje na miotanie się. Trochę mnie to zaskakuje, bo do tej pory kreacja bohaterów była bardzo mocnym punktem twórczości Kresa, a tym razem, po ciekawym umieszczeniu ich na planszy w Wieczym pokoju autor postanowił traktować ich po macoszemu. Tak jakby w obliczu wojny tracili oni na znaczeniu. Niezbyt mi się to podoba i choć sam przebieg konfliktu opisany został bardzo sprawnie, to jednak po lekturze odczuwam swego rodzaju niedosyt.

Paski postępu:
Anna Kańtoch - Jesień zapomnianych - 70%
Tony Halik - Z kamerą i strzelbą przez Mato Grosso - 60%
Anna Musiałowicz - Śnieg jeszcze czysty - 56%
Stanisław Pagaczewski - Przygody Baltazara Gąbki. Trylogia - 53%
Aneta Jadowska - Szamański twist - 47%
Terry Pratchett - Ciekawe czasy - 37%
antologia - 24/02/2022 - 34%
Adam Przechrzta - Sługa honoru - 28%
Radek Rak - Agla. Alef - 20%
Marcin Mortka - Mroźny szlak - 19%

czwartek, 21 maja 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #19 i 20

W zeszłym tygodniu byłem w delegacji w stolicy, więc notki zabrakło. Deadline nominacji do Zajdla się błyskawicznie zbliża, a książek do przeczytania pod tym kątem jeszcze trochę mi zostało; z tego powodu moje lektury stanowi w stu procentach polska fantastyka rocznik 2014.

52. Biała reduta. Tom 1 - Tomasz Kołodziejczak, Fabryka Słów 2014

Ostatnia Rzeczpospolita to ciekawy cykl - także w swojej trzeciej odsłonie, jaką jest Biała reduta Kołodziejczakowi udało się przedstawić niezwykle ciekawy świat, gdzie Polska jest jednym z ostatnich bastionów chroniących ziemi przed najeźdźcami z innych wymiarów. Tutaj mamy do czynienia z czterema wątkami, które w zasadzie się nie zazębiają (a najbardziej oderwany od pozostałych wydaje się być ten dotyczący kolonistów na Marsie), ale odniosłem wrażenie, że gdzieś tam na horyzoncie znajduje się jakiś punkt dla nich wspólny. Poszczególne wątki fabularne są interesujące; może najmniej wciągają przygody Kajetana Kłobudzkiego, kartografa pracującego na pograniczu, ale wydaje się, że są one tylko preludium do czegoś większego. Bardzo dobrze za to zostało ukazane życie w obozie niewolników u balrogów. Przez uczynienie bohaterem jednego z jeńców pojawiła się możliwość przybliżenia czytelnikowi postaci agresorów i ich metod działania. Trochę mi zabrakło mocniejszego powiązania fabularnego z poprzednimi tomami, a zwłaszcza z Czarnym Horyzontem, choć przyznam się szczerze, że niewiele mi z tamtej powieści w pamięci zostało.

53. Opowiem ci mroczną historię - Stefan Darda, Videograf 2014 (Kindle)

Zbiór opowiadań Stefana Dardy, czyli autora, po którego literaturę miałem więcej nie sięgać, ale zachęciła mnie pozytywna ocena tej książki w Nowej Fantastyce. Jest to dziewięć tekstów, opowiadań grozy, które powstały od początku trwania kariery literackiej Dardy. Ponieważ rozstrzał czasowy jest dość duży, da się zaobserwować, jak ewoluował warsztat pisarski autora. O ile w pierwszych utworach jego styl jest drewniany i męczący (do czego miałem zastrzeżenia podczas lektury Czarnego Wygonu), to później wyrabia się on, przez co lektura staje się co najmniej znośna. Większość tekstów kręci się wokół duchów nawiedzających zwykłych ludzi i wpływu zaświatów na otaczającą nas rzeczywistość; rzec by można, że są one bardzo schematyczne. Czasem miałem wrażenie, że element nadnaturalny jest zbędny - dałoby się opisać codzienne problemy bez jego uwzględniania. Ciekawym dodatkiem do książki jest posłowie, w którym autor opisuje genezę poszczególnych utworów; zawsze lubiłem takie odautorskie wynurzenia, przez które można odkryć, co twórcy w głowie siedziało.

54. Na wojnie nie ma niewinnych - Aneta Jadowska, Fabryka Słów 2014

Bałem się tej lektury. Po ostatnich częściach Sagi o Dorze Wilk, które poziomem ostro pikowały w dół, sięgnąłem po zakończenie heksalogii tylko po to, żeby wiedzieć, jak Jadowska zamknie swoją opowieść. No i zamknęła nijako, choć, prawdę mówiąc, nie mam większych zastrzeżeń do samej książki. Ta bowiem jest przyzwoicie napisaną historią (widać, że wyrobił się autorce warsztat pisarski) o poszukiwaniu porwanego wilka przez Dorę i jej sprzymierzeńców. Ot, takie niewymagające czytadło, gdzie Jadowskiej udało się wyeliminować sporo błędów, które popełniała w poprzednich częściach (w końcu trafia się ktoś, kto protagonistce odmawia). Rzecz kuleje natomiast jako finał cyklu. Nie dzieje się tu nic, co epickością wydarzeń przyćmiewałoby którąkolwiek z poprzednich części. Jest to zwykłe starcie Dory z wilkami, nic więcej. Po co więc było wprowadzać potężnych sprzymierzeńców, jak Baal, jeśli w wielkim finale się ich w ogóle nie wykorzystuje? Po co tworzyć dziwne triumwiraty, jeśli nie mają wpływu na nic? Po co w ogóle obdarzać bohaterkę superzdolnościami, jeżeli nie są one w ogóle wykorzystywane? Jako samodzielna powieść, książka jest przyzwoita. Jako zakończenie cyklu rozczarowuje.

55. Przypadek Alicji - Aleksandra Zielińska, W.A.B. 2014 (Kindle)

Kolejna rzecz, po którą sięgnąłem pod wpływem recenzji w Nowej Fantastyce, inaczej w ogóle bym o tej książce nie usłyszał. Jest to bardzo ciekawa i mroczna opowieść o dziewczynie, która zachodzi w niechcianą ciążę i próbuje ją usunąć. Próby pozbycia się dziecka prowadzą Alicję w otchłań szaleństwa, a wydarzenia są tak przedstawione, że nie wiadomo, czy bohaterkę naprawdę otaczają zjawiska nadprzyrodzone, czy też są one jedynie wytworem jej umysłu. Przygnębiający jest też obraz rodziny tytułowej bohaterki - obraz, który, mam wrażenie, nierzadko pojawia się w rzeczywistości, w której żyjemy. Mało przyjemna lektura, ale za to bardzo interesująca.

56. Labirynt Śmierci. Część 1 - Artur Szyndler, Paladynat 2014

No dobra, sam się o to prosiłem. Wiedziałem, że to nie będzie nic dobrego, ale mimo to wydałem swoje ciężko zarobione pieniądze. I to od razu na obie części. Dlaczego? Ano liczyłem na to, że przynajmniej będzie z czego się pośmiać, że będzie to książka tak zła, że aż dobra. Nie wyszło. Trafiła mi się chyba najgorsza książka, jaką w życiu czytałem, choć początek jeszcze nie zapowiadał aż takiej katastrofy. Początek, czyli do momentu zejścia hordy bohaterów do tytułowego Labiryntu Śmierci. No, może jeszcze pierwsza pułapka jest niezła. Potem zaś zaczyna się koszmar. Fabuła to przebijanie się przez podziemia bandy piętnastu (!) paladynów (z których żaden nie jest tym, za kogo się podaje) wspieranej przez bogów, druidów, krasnoludzkiego handlarza i elfkę, którą autor sprowadza do roli seksualnej zabawki. Sama konstrukcja Labiryntu woła o pomstę do nieba. Przeciwnicy liczeni w tysiącach i rozszerzające się pomieszczenia - no po prostu głupota. Mnogość bohaterów sprawia, że Szyndler często o nich zapomina, gubią się oni gdzieś w natłoku walk. Do tego dochodzi fatalny styl i błędy ortograficzne, a poetyckie fragmenty wywołują ból zębów. Nie czytać, unikać, omijać szerokim łukiem, a najlepiej zrzucić atomówkę i zalać betonem. Dla pewności powtórzyć.

57. Ród - Emil Strzeszewski, Genius Creations 2014 (Kindle)

Strzeszewski nie zachwycił mnie swoją Ektenią, więc do Rodu podchodziłem dość ostrożnie. Prawdopodobnie nie skusiłbym się na tę książkę, ale po raz kolejny namówiła mnie do zakupu pozytywna recenzja w NF. Powieść przez pierwsze trzy rozdziały sprawia wrażenie zbioru opowiadań - są to trzy niezależne historie, które łączy jedynie świat przedstawiony. Dopiero czwarta część scala poprzednie w spójną całość. Wspomniany świat przedstawiony jest najmocniejszym punktem utworu. Jest to miasto bez nazwy; nawet nie chodzi o to, że dokładnie zostało opisane - bo nie zostało - autor skupił się raczej na konkretnych lokacjach takich jak bar czy most. Przez cały czas utrzymuje się nastrój noir: alkohol, dym, podejrzane typy. Choćby dlatego warto sięgnąć po tę książkę, mimo że fabuła niezbyt do mnie przemówiła, a chyba nawet jej nie ogarnąłem w całości.

piątek, 1 lutego 2013

Przeczytane. Styczeń 2013

Zrobiłem postanowienie noworoczne - przeczytać w roku 2013 sto książek, co może się okazać trudne, gdyż do tej pory zamykałem się w liczbie 50-60 sztuk rocznie. Zainspirowany relacjami baczka z procesu czytelniczego, postanowiłem spisywać, co też udało mi się w danym miesiącu zmęczyć. Nie będą to recenzje, ale raczej krótki opis wrażenia, jakie dana książka po sobie pozostawiła. Do ogólnej liczby przeczytanych tekstów nie wliczam settingów do Savage Worlds (o nich piszę gdzie indziej) ani Nowej Fantastyki, która obecnie jest jedynym czytanym przeze mnie czasopismem.

W styczniu udało się przeczytać siedem pozycji (o dwie mniej niż zaplanowana liczba, trzeba będzie nadrobić później). Jak widać w większości jest to Fabryka Słów, co nie dziwi, biorąc pod uwagę, że czytam głównie polską fantastykę (ze względu na głosowanie na Nagrodę Zajdla). No to jedziemy z koksem.

1. Widma - Łukasz Orbitowski, Wydawnictwo Literackie 2012

Zachęcony dobrymi recenzjami o samej książce i pozytywnymi opiniami paru znajomych o twórczości Orbitowskiego, sięgnąłem po Widma. Zawiodłem się. Zacząłem czytać pod koniec 2012 roku, a przebrnięcie przez cały tekst zajęło mi prawie dwa tygodnie. To się nie zdarza. Wprawdzie nie jest to bełkot na poziomie Króla bólu Dukaja lub Wiecznego Grunwaldu Twardocha - tekst jest pisany zrozumiałym dla zwykłego zjadacza chleba językiem - ale męczyłem się przy tym strasznie. Chaotyczne przemyślenia bohaterów, którzy sami są wybitnie irytujący i fabuła, w której nie wiadomo, o co tak naprawdę chodzi, sprawiają, że zastanowię się nad kolejną szansą dla Orbitowskiego. Pierwszy powieściowy kontakt (wcześniej czytałem dwa jego opowiadania, jedno na plus, drugie na minus) zaliczam do nieudanych, choć mogło być dobrze, bo wizja Polski bez powstania warszawskiego jest niezwykle ciekawa.

2. Wilkozacy. Krew z krwi - Rafał Dębski, Fabryka Słów 2012

Pierwszy tom czytałem dwa lata temu i większość treści wyleciała mi z pamięci, co oznacza, że nie był on niczym szczególnym, choć ogólne wrażenie pozostawił niezłe. W trakcie czytania drugiej części w odpowiednich momentach pamięć mi się na szczęście odświeżała. Tym razem również mamy poprowadzonych kilka wątków, które przez większość powieści się nie spotykają. Zakończenie wygląda tak, jakby Dębski nie wiedział, czy napisze kolejny tom, czy poprzestanie na dwóch. Rozpoczęte wątki można ciągnąć dalej, ale równie dobrze można poprzestać na zaserwowanym otwartym zakończeniu. Mam tylko nadzieję, że proces twórczy przy ewentualnej trzeciej części nie będzie na tyle długi, żeby mój umysł wyparł dotychczasową fabułę. Mam niestety wrażenie, że ta powieść, mimo że całkiem przyjemne z niej czytadło, również nie zagości na długo w mojej pamięci.

3. Życie Pi - Yann Martel, Albatros 2012

Z okazji planowanego wyjścia na film Narzeczona przyniosła mi wersję książkową tejże opowieści z informacją "Rzucasz wszystko i czytasz". Dokończyłem więc Wilkozaków i zabrałem się za czytanie. Co od razu widać, jest to bardzo sprawnie napisany utwór, którego tłumacz nie zepsuł. Opowieść o chłopaku, który przeżył siedem miesięcy w szalupie z tygrysem może nie ma galopującej fabuły, ale ciężko się od niej oderwać. Mnie najbardziej spodobały się rozważania religijne bohatera, jeszcze przed głównymi wydarzeniami utworu. Jak to jest, że młody chłopak mógł pogodzić ze sobą trzy różne wierzenia, a tak zwani mędrcy mają z tym problem? Bardzo dobre jest również zakończenie, które jest niejednoznaczne i pozostawia interpretację czytelnikowi, choć autor co nieco sugeruje słowami bohatera. Książkę zdecydowanie polecam, warto przeczytać, podobnie jak udać się na film. Jest bardzo ładnie zrobiony.

4. Trucizna - Andrzej Pilipiuk, Fabryka Słów 2012

Miłośnikiem Jakuba Wędrowycza jestem od pierwszego kontaktu, a było nim opowiadanie Zagadka Kuby Rozpruwacza opublikowana niegdyś w śp. Magii i Mieczu. Nie mogłem więc opuścić kolejnego, siódmego już zbioru opowiadań o egzorcyście, bimbrowniku i pasożycie społecznym w jednym. Tym razem na 350 stronach zmieściło się aż dwadzieścia utworów i trzeba przyznać, że wychodzi to książce na dobre. Pilipiuk potwierdza, że najlepiej czuje się w krótkich formach. Każda z nich opiera się na jednym pomyśle, problemie, który Jakub z Semenem rozwiązują z wrodzonym sobie wdziękiem i dowcipem. Humor jest na stałym Jakubowym poziomie, momentami irytuje zbyt duża wiedza, jaką w dziedzinie archeologicznej i chemicznej posiadają bohaterowie, gdzieniegdzie przebijają się też opinie autora na temat Unii Europejskiej, czyli spotkać się można ze wszystkim tym, do czego Pilipiuk zdążył przyzwyczaić w swoich utworach. Jest to bardzo dobra, lekka, relaksująca, niewymagająca wysiłku lektura.

5. Bogowie muszą być szaleni - Aneta Jadowska, Fabryka Słów 2013

Kolejny tom serii o Dorze Wilk ukazał się rok po pierwszym. Kiedy rok temu decydowałem się zapoznać z twórczością Jadowskiej, nie wiedziałem na jej (i swoje w sumie również) szczęście, że planuje napisać sześcioksiąg. Nie lubię cykli składających się z więcej niż pięciu tomów, więc prawdopodobnie nie zdecydowałbym się na zakup. A tak, proszę - spodobało mi się do tego stopnia, że sięgnąłem po kolejną część. Bogowie muszą być szaleni to opowieść o wiedźmie i towarzyszących jej diable i aniele. Autorka decyduje się w jednym utworze prowadzić dwa niezależne wątki. Do tego stopnia niezależne, że jedynym, co je łączy, to główna bohaterka. Nie wiem, czy to jest słuszny zabieg, czy też chodzi po prostu o zwiększenie objętości książki, ale czyta się to dobrze. Podobnie jak w pierwszym tomie, na wysokim poziomie stoi humor, obecny zwłaszcza w dialogach i przemyśleniach Dory. Niestety Jadowska ma irytującą manierę nadużywania wołacza. Jak nad tym popracuje, będzie super.

6. Czerwona mgła - Tomasz Kołodziejczak, Fabryka Słów 2012

Po dobrym Czarnym horyzoncie ciekawy byłem, czym zaskoczy mnie Kołodziejczak w Czerwonej mgle. Tym razem nie jest to powieść, a zbiór czterech opowiadań, z których jedynie tytułowe (w zasadzie jest to mikropowieść) ma swoją premierę w omawianym tomie. Pozostałe trzy już gdzieś się wcześniej ukazały, ale decyzję o zebraniu ich w jednym miejscu uważam za dobrą, gdyż nie miałem wcześniej okazji się z nimi zapoznać. Opowiadania te w ciekawy sposób rozwijają obraz świata przedstawiony w Czarnym horyzoncie i dostarczają więcej informacji o głównym bohaterze, geografie Kajetanie Kłobudzkim. Dzięki tytułowemu tekstowi można się dowiedzieć, że nie tylko żyjące na zachód od Polski balrogi są zagrożeniem, wschodnia granica ma swoje własne nadnaturalne problemy. Gdzieniegdzie autor postanawia przemycić swoje uwagi na temat sieci społecznościowych i nie jest to pochlebna opinia. Jest to kolejna dobra styczniowa lektura, ze szczególnym uwzględnieniem opowiadania Piękna i graf.

7. Pan Lodowego Ogrodu. Tom 4 - Jarosław Grzędowicz, Fabryka Słów 2012

Czwarty tom Pana Lodowego Ogrodu to niezła cegła. Prawie 900 stron tekstu sprawia, że akcja nie płynie zbyt szybko. O ile w poprzednich tomach Grzędowicz skupiał się na dwóch równorzędnych bohaterach, Vuko i Filarze, to tym razem ten drugi stanowi jedynie tło dla Nocnego Wędrowca. Narracja co prawda pozostaje bez zmian, czyli część rozdziałów poświęcona jest Drakkainenowi, a część Filarowi, ale odniosłem wrażenie, jakby Vuko był istotniejszy. Do tego jeden z rozdziałów powinien był się znaleźć w trzecim tomie - chodzi mi o ten, w którym Kirenen opisuje, co się z nim działo po przybyciu do Lodowego Ogrodu, a przed spotkaniem Ziemianina. Nieco rozczarowujące jest też finałowe starcie pomiędzy Czyniącymi, za to bardzo spodobało mi się wyjaśnienie, czym są uroczyska. Nadzieje rozbudzone poprzednimi tomami były dość duże i nieco się finałem serii rozczarowałem.