czwartek, 29 stycznia 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #4

Trzy książki przeczytałem w tym tygodniu, z tego dwie całkiem obszerne. Na razie idzie mi więc całkiem nieźle i osiągnięcie stu pięćdziesięciu książek w tym roku wydaje się całkiem realne. Nadal jednak trochę zbyt wolno idzie mi nadrabianie polskich premier fantastycznych - zawsze trafi się coś ciekawego, co muszę przeczytać natychmiast.

9. Appendix Solariana - Wiktor Żwikiewicz, Solaris 2014

Kolejny tom opowiadań Wiktora Żwikiewicza opublikowany przez Solaris. Tym razem, oprócz starszych opowiadań, znalazło się również miejsce dla kilku premierowych tekstów napisanych wspólnie z Markiem Żelkowskim, a opatrzonych zbiorczą nazwą Inspiry. Jak wskazuje nazwa, są one inspirowane twórczością innych autorów. Niestety stanowią najsłabszy punkt książki: są krótkimi opowiadaniami, gdzie ewidentnie brakuje miejsca na rozwinięcie zawartego w nich pomysłu. Na szczęście reszta utworów prezentuje się dużo lepiej (jedynie Suweren - motyw falliczny nie trafiło w mój gust; nie połapałem się, o co w nim chodzi). Żwikiewicz cały czas pisze o spotkaniu z nieznanym, o dążeniu do poznania, posługując się przy tym eleganckim, plastycznym stylem. Przy tym nie stosuje bardziej obszernych opisów, przez co jego teksty zyskują na dynamice.

10. Metro 2033 - Dmitrij Głuchowski, Insignis 2012 (Kindle)

Wielki hit, który mnie rozczarował, a po który postanowiłem sięgnąć, zanim zapoznam się z Dzielnicą obiecaną Pawła Majki. Sztampowe zawiązanie akcji ("weź to i, jak nie wrócę, zanieś do kogoś na drugim końcu metra"), a potem średnio ciekawa, questowa fabuła, gdzie bohater zalicza kolejne stacje moskiewskiego metra, aby osiągnąć swój cel. Same podziemia są najmocniejszym punktem powieści - bardzo dobrze przedstawione zostały resztki ocalałej ludzkości zamieszkujące poszczególne stacje. Świetnie też udało się Głuchowskiemu oddać klaustrofobiczny nastrój korytarzy. Niestety fabuła służy tylko zaprezentowaniu wykreowanego przez autora świata. Tym, co ratuje książkę jest jej zakończenie, zwłaszcza to zawarte w Ewangelii według Artema. Artema... W oryginale jest Artëm, czyli po naszemu Artiom. Tłumacz zapomniał chyba, że rosyjskie "ë" to w transkrypcji na język polski "jo". Można by się bronić, że zastosował angielską transkrypcję cyrylicy, ale w każdym innym przypadku korzysta ze spolszczonych zapisów. Tłumaczu, wracaj do szkoły.

11. Przystanek Barcelona - Katarzyna Wolnik-Vera, National Geographic 2014

Dość ciekawy przewodnik po Barcelonie, który pokazuje stolicę Katalonii z perspektywy mieszkańca, skupiający się na tym, czego nie znajdzie się w przewodnikach turystycznych. Mamy tu całkiem sporo o świętach, barach, targach, sklepach, restauracjach, punktach widokowych, trochę o muzeach, także tych mniej wśród turystów popularnych. Książka jest dość niewielka objętościowo (około 280 stron z ilustracjami), ale znajduje się w niej masa przydatnych informacji, zwłaszcza dla kogoś, kto chce pobyć w mieście trochę dłużej. Niestety przyjęta przez autorkę forma sprawia, że ciężko jest zapamiętać co i gdzie się znajduje i czasem trudno się jest przebić przez spis polecanych miejsc. Mimo wszystko, nawet jeśli tekst wydaje się momentami nużący, warto sięgnąć po tę pozycję ze względu na mnóstwo bardzo ładnych zdjęć.

czwartek, 22 stycznia 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #3

Kolejny tydzień minął, pracy dużo nie miałem, więc cztery książki udało się przeczytać. Tym razem dominuje polska fantastyka, której czytanie przyspieszam ze względu na zbliżający się termin nominacji do Nagrody Zajdla.

5. W Perseuszu - Siergiej Sniegow, Solaris 2013

Drugi tom radzieckiej space opery Ludzie jak bogowie mnie nie zachwycił. Brakuje tu tej romantycznej wizji poznawania kosmosu znanej z poprzedniej części. Zamiast tego jest to w nieco naiwny sposób przedstawiona historia konfliktu Ziemian ze znanymi z Galaktycznego zwiadu Niszczycielami zamieszkującymi układ Perseusza. Sniegowowi wyszło czytadło o przeciętnej fabule, które wyraźnie stanowi preludium do zwieńczenia trylogii.

6. Łatwo być Bogiem - Robert J. Szmidt, Rebis 2014 (Kindle)

Miałem deja vu, że pierwszą część tej powieści (Misja Nomady) kiedyś czytałem (prawdopodobnie w zbiorze Alpha Team, bo był to jedyny raz, kiedy zetknąłem się z prozą Szmidta) i wspominam ją bardzo dobrze. Sporą zaletą Łatwo być Bogiem jest prosty styl, jakim posługuje się autor - sprawia on, że książkę połyka się jednym tchem nawet tam, gdzie fabuła pozostawia pewien niedosyt. Książka składa się z trzech części - Misja Nomady stanowi odrębną całość i służy prezentacji świata przedstawionego, natomiast Kolonia i Stacja są ze sobą ściśle powiązane osobą głównego bohatera. Największą wadą powieści jest to, że jej fabuła nie ma żadnego związku z zakończeniem. Zwyczajnie całą Stację można by wyciąć i wyrzucić do kosza (Kolonia stanowi w zasadzie tylko prolog).

7. Sanato - Marcin Szczygielski, Latarnik 2014

Po tę książkę sięgnąłem zachęcony bardzo pozytywną recenzją na Polterze. Moje odczucia nie są tak euforyczne, jak autora tamtej opinii, niemniej Sanato stanowi kawał solidnego horroru. Szczygielski wybrał ciekawe miejsce akcji - sanatorium dla gruźlików w Zakopanem na początku lat 30. XX wieku. Zaczyna od trzęsienia ziemi, a potem w obszernej retrospekcji powoli tworzy nastrój odcięcia od świata panujący w ośrodku; bardzo dobrze oddane zostało popadanie protagonistki w szaleństwo. Tym, co nieco kuleje w powieści jest wątek fantastyczny przenikania się światów. Rozumiem ideę, jaka autorowi przyświecała, ale przebijanie się przez te fragmenty było męczące.

8. Skald. Kowal słów. Tom 1 - Łukasz Malinowski, Erica 2014 (Kindle)

Miałem sobie darować dalsze przygody Skalda (po niezbyt przyjemnym kontakcie z Karmicielem kruków i Córką Aegira), ale po pozytywnej recenzji w NF postanowiłem dać mu jeszcze jedną szansę. No i w sumie się nie zawiodłem. Jest lepiej niż w pierwszej części, fabuła jest ciekawsza, choć nie zdążyła rozwinąć skrzydeł, a główny bohater irytuje tylko ze względu na cechy charakteru, a nie przez swoją doskonałość. Wystarczy pokazać, że protagonista też czasem ponosi porażki i od razu książkę się lepiej czyta. Bardzo dobrze wypada wrzucenie przedstawiciela kultury nordyckiej na ziemie ruskie. Po oczach razi natomiast erpegowość fabuły: zbiera się drużyna, która na polecenie wodza idzie wypełnić zadanie. Mimo tego, ponieważ autor czyni postępy, będę czekał na kolejny tom.

Zachęcam do sprawdzenia moich aukcji na Allegro.

czwartek, 15 stycznia 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #2

Tempo czytania nieco wzrosło w stosunku do poprzedniego tygodnia. Ponieważ w tym roku postanowiłem czytać naprzemiennie książki papierowe i elektronicznie (za wyjątkiem wyjazdów, gdzie ograniczam się do zabierania ze sobą Kindle'a), dwie lektury były przeznaczone na czytnik, a jedną wykonano z martwego drzewa.

2. Straż! Straż! - Terry Pratchett, Próśzyński i S-ka 2011 (Kindle)

Czytanie jednego tomu Świata Dysku miesięcznie sprawia, że jak na razie nie mam przesytu cyklem Pratchetta. Ktoś kiedyś powiedział mi, że najlepsze są części poświęcone straży miejskiej Ankh-Morpork i przyznać muszę, że początek tego podcyklu dobrze rokuje na przyszłość. Pratchettowi udało się świetnie wykreować postacie Marchewy Żelaznywładssona i Vimesa, przybliża też znane z wcześniejszych publikacji osoby patrycjusza i bibliotekarza; zwłaszcza za poświęcenie większej ilości miejsca temu ostatniemu należą mu się brawa. Fabuła jest całkiem przyzwoita, choć, jak to u Pratchetta bywa, monumentalnością nie grzeszy: ktoś przywołuje smoka, aby osiągnąć swój tajemniczy cel, a dzielni i sprytni strażnicy muszą się z tym wszystkim uporać. Rozczarowuje jedynie rozwiązanie problemu przerośniętej i latającej jaszczurki.

3. Gra anioła - Carlos Ruiz Zafón, Muza 2008

Jest to drugi tom cyklu Cmentarz Zapomnianych Książek podrzucony mi do przeczytania przez Żonę. Zafón znów ukazuje malowniczy, oniryczny obraz Barcelony, po raz kolejny zanurza się w świat książek i pokazuje, jak mogą one wpłynąć na życie człowieka. Gra anioła wciąga w wir wydarzeń wolniej niż Cień wiatru, ale i tak jest zajmującą lekturą. Młody pisarz, który ma dość chałturzenia dla niekompetentnych pracodawców spotyka się z tajemniczym wydawcą, co znacząco zmienia jego życie i wpływa na ludzi go otaczających. Gdzieś w tle pobrzmiewa wątek fantastyczny, który w przypadku tej lektury mógłby zostać spokojnie pominięty. Nastrój tajemnicy i tak by się nie ulotnił.

4. Dwudziesta trzecia - Beata i Eugeniusz Dębscy, Rebis 2014 (Kindle)

Zasugerowałem się nazwiskiem autorów, myśląc, że jest to powieść fantastyczna, i sięgnąłem po nią pod kątem nominacji do Nagrody Zajdla, a okazało się, że dostałem normalny kryminał. Kryminał nietypowy, bo od początku wiadomo, kto zabił, a jedyną kwestią sporną jest, czy detektywowi uda się sprawcę złapać i udowodnić mu winę. Dochodzenie jest przedstawione raczej sprawnie, ale zdarzało mi się, że gubiłem się w tekście, tak jakby pewien fragment został wycięty albo autor zbyt szybko przeskoczył do innego wątku śledztwa. Niepotrzebne wydają mi się natomiast trzy rozdziały, w których morderca torturuje swoją ofiarę: nic z nich nie wynika poza tym, że ukazane zostają bestialstwo i brutalność sprawcy.

W tym tygodniu ponownie uruchomiłem sprzedaż książek (i nie tylko) na Allegro.

czwartek, 8 stycznia 2015

Przeczytane 2015: Tydzień #1

Nowy Rok zacząłem od wyjazdu, podczas którego wiele czasu na czytanie nie miałem, skończyłem więc z jednym tylko e-bookiem na koncie.

1. Doktryna Wolffa - Vladimir Wolff, Warbook 2014 (Kindle)

Jest to zakończenie cyklu Stalowa Kurtyna o kapitanie Wirskim i bezpośrednia kontynuacja wydarzeń z Północnego sztormu i Horyzontu zdarzeń opisująca zakończenie wojny z Putinowską Rosją. Niestety autor tym razem się nie popisał. Pojawiają się wprawdzie cztery interesujące wątki (Wirski, działania rosyjskiego i amerykańskiego sztabu i plany ataku Rosji na USA), ale trzy z nich zostają popisowo zmarnowane, a ratuje się wyłącznie ten dotyczący głównego bohatera, choć jego zakończenie wywołało u mnie zgrzytanie zębów. Poza tym Wolff sporo miejsca poświęca dość chaotycznemu opisowi wydarzeń na froncie, przy czytaniu którego wielokrotnie łapałem się na tym, że przebiegam oczami przez tekst, nie zwracając na niego uwagi. Tytułowa doktryna Wolffa też nie odgrywa wielkiej roli w powieści. Nie tak powinno się kończyć serie.