piątek, 20 sierpnia 2021

Przeczytane 2021: Tydzień #33

Zacząłem urlop i nigdzie nie wyjechałem. Efekt: sześć ukończonych książek, z tego dwie od deski do deski w ciągu tygodnia. Spośród tekstów nominowanych do Nagrody Zajdla do przeczytania zostało mi tylko opowiadanie Katarzyny Bereniki Miszczuk z antologii Wigilijne opowieści. Trochę dziwnie się czyta świąteczne teksty w czasie sierpniowych upałów, ale czego się nie robi dla Sprawy.

70. Łzy koa - Piotr Witold Lech, Stalker Books 2021 (Kindle)

Nuda. O ile w pierwszej części cyklu Poliamoria Piotr W. Lech wprowadził pewien powiew świeżości, tak w rozgrywających się tuż po niej Łzach koa ciekawych rzeczy jest niewiele. Kwestie związków poliamorycznych nadal się przewijają, bo to w końcu o tego rodzaju miłości opowiada seria, ale w gruncie rzeczy autor tym razem opowiada historię dwóch kobiet próbujących przetrwać na bezludnej wyspie pośrodku oceanu i oczekujących na przybycie rycerza na białym koniu, który wybawi je z opresji. W porównaniu z pierwszym tomem zmienia się narrator: tym razem rolę tę przejmuje Lai-Lan, tytułowa koa, czyli kobieta rasy Cingu (w powieściowym uniwersum jest to jeden z gatunków zamieszkujacych obce planety) - jeżeli tak ma być w przypadku każdej z kolejnych części, to autorowi należą siębrawa za pomysł. Pozwala to pokazać świat przedstawiony z różnych perspektyw i przekazać czytelnikowi informacje na jego temat. Ciekawie robi się dopiero pod koniec, ale to trochę za mało, żebym miał pozytywne wrażenia z lektury tej książki. To pierwszy raz, kiedy rozczarowałem się twórczością Lecha, prawdopodobnie więc doczytam cykl do końca (o ile Wojtek Sedeńko nie postanowi zakończyć przedwcześnie linię wydawniczą). Liczę na poprawę.

71. Północna granica - Feliks W. Kres, Fabryka Słów 2021

W końcu sięgnąłem po tę klasykę polskiej fantasy, raptem dwadzieścia sześć lat po premierze pierwszego wydania. No i cóż można rzec? Urzekać, nie urzeka, w końcu sporo wody w Wiśle upłynęło i dziś takie fabuły wrażenia już nie robią, ale nadal jest to kawał solidnej roboty, sprawiający masę frajdy przy czytaniu, ze świetnie wykreowanymi bohaterami i rewelacyjnie zarysowanym konfliktem - niby coś takiego wszyscy już widzieli, ale sposób, w jaki Kres przedstawia wydarzenia, sprawia, że chce się bić autorowi brawo. Na uznanie zasługije sam pomysł, żeby odejść od klasycznego schematu rozumnych gatunków w formie ludzie-krasnoludy-elfy i zastąpić go oryginalnym ludzie-koty-sępy. Koty jeszcze rozumiem, ale sępy? Tego nie grali. Szkoda tylko, że w Północnej granicy sępów nie uświadczymy, a i koty odgrywają role co najwyżej drugoplanowe. A skoro już napisałem, że fabuła dzisiaj nie zachwyca: rzecz dotyczy oddziałów armii pewnego imperium, która toczy przygraniczne walki z wrogiem, którego za Chiny Ludowe nie idzie zrozumieć. Z jednej strony proste i oklepane, a z drugiej w ramach przyjętej przez autora konwencji rewelacyjnie poprowadzone. Dużo tu dobrej literatury. Król bezmiarów i pierwsza połowa Grombelardzkiej legendy już grzeją się na półce. Czas nadrobić zaległości.

72. Weird fiction po polsku. Tom 1 - antologia, Phantom Books 2020

Nie przepadam za weird fiction i zapewne nie kupiłbym tej antologii, gdyby akurat z niej nie pochodziło jedno z opowiadań nominowanych do Nagrody Zajdla. Mowa tu o Córce poławiacza żachw Krzysztofa Rewiuka - tekście opartym na ciekawym, choć niejeden raz wykorzystywanym motywie człowieka zachodniej cywilizacji przybywającego do obcej, żyjącej w dziczy kultury. Samo opowiadanie cierpi na tę samą dolegliwość, co większość w omawianym zbiorze, a mianowicie na narzucony odgórnie limit znaków sprawiający, że żadne z nich nie jest dłuższe niż dwadzieścia stron, co nie pozwoliło autorom na rozwinięcie skrzydeł i wykorzystanie pełnego potencjału swoich pomysłów. Najbardziej w mój gust trafiła Sylwia Finklińska Ambasadą Smaków opowiadająca o pewnej nietypowej restauracji. Całkiem pozytywnie oceniam też opowiadanie Król umiera, czyli metamorfozy Agnieszki Klęczar, które jest przedstawieniem dworskich intryg z ciekawej perspektywy. Wspomniany na początku Krzysztof Rewiuk nie porwał mnie jakoś szczególnie, choć jego tekst przeczytałem z zainteresowaniem. Pozostałe utwory nie pozostały na długo w mojej pamięci. Ale jak już wspomniałem, weird fiction to nie moja bajka.

73. Hajmdal. Więzy krwi - Dariusz Domagalski, Drageus 2020 (Kindle)

To już czwarty tom opowieści o międzygwiezdnych przygodach załogi okrętu Hajmdal, na którym przebywają ostatni ocalali w wszechświecie ludzie. Tym razem autor naprzeciw naszych dzielnych bohaterów stawia kosmiczne wampiry, co wprawdzie brzmi głupio niczym z filmów Tromy albo Hammera, ale zostało całkiem sprawnie opowiedziane. Oprócz nowego konfliktu dostajemy też nowe spojrzenie na starych wrogów i rozterki bohaterów dotyczące podejmowanych przez nich decyzji i ich konsekwencji, a że mówimy o armii w czasie działań wojennych, to i problem radzenia sobie ze stratami w ludziach jest tu odpowiednio wyeksponowany. Ciekawie się to wszystko prezentuje, mam tylko nadzieję, że autor wie, dokąd zmierza. Spośród wybranych przez niego rozwiązań, na razie niezbyt do mnie przemawia sięganie po metafizykę; w przypadku science fiction, nawet tego typu, z jakim mamy do czynienia w cyklu Hajmdal, jestem zwolennikiem twardszego stąpania po ziemi.

74. Wróżda - Marcin Sindera, Lira 2020

Znajomy sprzed lat napisał powieść, która wprawdzie pierwotnie ukazała się w 2017 roku, ale skoro pojawiło się wznowienie, to wreszcie zdecydowałem się Wróżdę kupić. Zwłaszcza, że była w Biedronce na promocji. W każdym razie, mamy tu do czynienia z fabułą typu "zabili mi rodzinę i się mszczę", czyli jest to typowa opowieść o zamście umieszczona na terenach przedchrześcijańskiej Polski. Powieść jest napisana sprawnie i potrafi wciągnąć, choć fabuła w dużej mierze jest przewidywalna. W kwestii fabuły jeszcze: nie bardzo rozumiem jak w Gieczu, do którego główny bohater dostał się, przepływając jezioro, znalazł się jego koń. Albo ja czegoś nie doczytałem, albo mamy tu dziurę w logice. No ale, coby się nie pastwić - jak już wspomniałem, jest to pocja przyzwoitej rozrywkowej literatury. Jej kontynuację pt. Żmij mam jużna Kindle'u, a skoro sam autor twierdzi, że w międzyczasie wyrobił się pisarsko i udała mu się bardziej niż dzieło, z którym się właśnie zapoznałem, to ja postanawiam mu zaufać i wkrótce sprawdzę, co też jeszcze chciałby mi opowiedzieć.

75. Noc między Tam i Tu - Marta Krajewska, Genius Creations 2017 (Kindle)

Może nie takie były zamierzenia autorki, ale czytałem tę krótką powieść moim Przedszkolakom na dobranoc. Zgodnie twierdzili, że jest trochę strasznie, ale wcale się nie boją i mam czytać dalej. Co do samego utworu: jest to spin-off na razie dwu-, a wkrótce trzytomowego cyklu Marty Krajewskiej pt. Wilcza Dolina. Noc między Tam i Tu przeznaczona jest dla młodszego czytelnika (na moje niewprawne oko wczesnoszkolnego) i opowiada o wejściu w dorosłość Miłka, który według obecnych kategorii jest jeszcze dzieckiem i który musi sobie radzić z nową dla niego sytuacją. A tu oprócz bycia dorosłym musi sobie jeszcze radzić z pojawieniem się na świecie siostry. Autorka bardzo dobrze oddaje emocje, jakie pojawiają się u młodego człowieka, kiedy do domu wprowadza się nowo narodzone rodzeństwo, świetnie też radzi sobie z zaprezentowaniem czytelnikowi wierzeń dawnych Słowian. Dobra robota!

Paski postępu:
Astrid Lindgren - Przygody Emila ze Smalandii - 46%
Bruno Grigori - Zły człowiek - 25%
antologia - Wigilijne opowieści - 13%
Stanisław Pagaczewski - Przygody Baltazara Gąbki. Trylogia - 7%

piątek, 13 sierpnia 2021

Przeczytane 2021: Tydzień #32

Rzutem na taśmę, bo trzy minuty przed północą udało mi się skończyć antologię Mars od Wojtka Sedeńki, której to książce poświęciłem zdecydowaną większość mocy przerobowych w tym tygodniu. Książka o Szwecji była tylko formalnością, bo po 31. tygodniu niewiele mi jej zostało do przeczytania, a Lecha i Kresa sobie powoli podczytywałem, żeby nie zgubić wątku. Zacząłem za to kolejne dwie lektury dla dzieci - w końcu trzeba czymś zająć chore potomstwo, w czasie, kiedy poddawane jest leczniczym inhalacjom. Do tego postanowiłem w końcu zabrać się za kolejne nominowane do Nagrody Zajdla opowiadanie, czyli Córkę poławiacza żachw Krzysztofa Rewiuka, i zrobiłem to tak, jak mam w zwyczaju, czyli zagłębiłem się w zawierającą je antologię. Zapraszam do lektury...

68 Na północ. Szwecja znana i nieznana - Maciej Zborowski, Bezdroża 2015

Cóż... Mieliśmy polecieć do Szwecji, ale się Familia pochorowała. Związaną z miejscem wyjazdu lekturę trzeba było jednak dokończyć. Maciej Zborowski postanowił zebrać swoją wiedzę na temat naszego północnego, zamorskiego sąsiada i przekazać ją światu. Na początku jest trochę o ludziach: zaczyna się od Zlatana Ibrahimovića (taka gwiazda piłki kopanej, jakby ktoś nie wiedzał), żeby potem przejść do tych szwedzkich osobistości, których nazwiska już niekoniecznie coś powiedzą. Sporo postanowił autor napisać o miejscach na tyle ciekawych, że warto by je w Szwecji odwiedzić - jest to chyba najmocniejszy punkt książki, choć przydałoby się dodać do prezentacji trochę więcej własnych odczuć. Do tego dochodzi rozdziały o szwedzkiej kuchni i kulturze, ale na mój gust za mało tu zespołu ABBA i Astrid Lindgren. Poznajemy za to historię Saaba (producent samolotów i samochodów) i paru innych ciekawych szwedzkich firm. Od strony merytorycznej książka jest dobrze przygotowana (choć ze względu na brak wiedzy nie podejmę się weryfikacji przedstawionych w niej faktów), ale brakuje jej jakiejś literackiej werwy. (Zauważyłem, że często mam ten problem z literaturą faktu... Może to ze mną jest coś nie tak)?

69. Mars - antologia, Stalker Books 2021 (Kindle)

Mars wydaje się być pomysłem w fantastyce naukowej oklepanym i można by nawet rzec, że w ostatnim czasie zarzuconym. A tymczasem Wojtek Sedeńko decyduje, że druga wychodząca w ostatnim czasie spod jego skrzydeł antologia tematyczna będzie poruszała temat Czerwonej Planety. I tu okazuje się, jak wiele z tego tematu można jeszcze wycisnąć. Mamy tu więc nawiązania do klasyków: Burroughsa, Wellsa czy Bradbury'ego; trafia się fantastyka religijna, mamy też typowe już motywy kolonizacji, ale zdarza się też niestandardowe podejście do czwartej planety. Przoduje w tym Jan Maszczyszyn, który swoją mikropowieść Szlachcic na Marsie osadził w realiach XIX wieku, pozwalając wyczuć czytelnikowi zapach Verne'a czy Żuławskiego, przede wszystkim w stylu czy sposobie prowadzenia narracji, ale też w konstrukcji fabuły (tu kłania się zwłaszcza francuski twórca). Oryginalnie zaprezentował się też Wojciech Szyda, z którego twórczością jest mi raczej nie podrodze, ale który tym razem pozytywnie mnie zaskoczył. Napisanie czegokolwiek o jego Czerwieni. Legendzie herbowej byłoby spoilerem, więc w tym temacie zamilknę. Zaskakującą formę postanowił obrać Mirosław P. Jabłoński, który zdecydował się napisać poemat o wycieczce turystycznej na Marsa. W utworze swoim cytuje bądź parafrazuje wiele utworów literackich, jednocześnie, takie odnoszę wrażenie, wbijając szpilę czy to turystom all inclusive, czy też firmowym wyjazdom integracyjnym. Tekstów w sumie jest siedemnaście, rozwodzenie się nad każdym nie ma sensu, napiszę więc jeszcze tylko, że każda z ponad sześciuset stron antologii jest warta wydanych na nią pieniędzy. Tako rzekłem.

Paski postępu:
Piotr Witold Lech - Łzy koa - 68%
Feliks W. Kres - Północna granica - 66%
Marta Krajewska - Noc między Tam i Tu - 59%
antologia - Weird fiction po polsku. Tom 1 - 56%
Astrid Lindgren - Przygody Emila ze Smalandii - 43%
Stanisław Pagaczewski - Przygody Baltazara Gąbki. Trylogia - 7%

piątek, 6 sierpnia 2021

Przeczytane 2021: Tydzień #31

Miały być dwie przeczytane książki, a wyszło pięć. I cóż z tego, że trzy z nich miałem już na ukończeniu już tydzień temu; fakt jest faktem, a znacząco się do jego zaistnienia przyczyniła duża samoobsługowość Dzieci, które dzielnie na dobranoc słuchają, jak czytam im Noc między Tam i Tu Marty Krajewskiej. Wprawdzie mam wrażenie, że wiek przedszkolny to trochę za wcześnie na tę lekturę, ale młodzież twierdzi, że wprawdzie jest trochę strasznie, ale się wcale a wcale nie boi. Obu tak dalej.

63. Ostatnia sztuka Tadeusa Voldta - Tomasz Marchewka, SQN 2021 (Kindle)

Widać, że Tomasz Marchewka dobrze się czuje w powieści łotrzykowskiej. Po utrzymanym w klimatach Wielkiego Szu utworze Wszyscy patrzyli, nikt nie widział przyszła kolej na nawiązanie do Vabanku, jakim jest Ostatnia sztuka Tadeusa Voldta, stanowiąca luźno z nią powiązaną kontynuację poprzedniej książki. Akcja powieści toczy się kilka lat po wydarzeniach z Wszyscy patrzyli... i opowiada o uwolnionym z więzienia kasiarzu, który obserwuje w swoim mieście upadek honorowego etosu przestępczego półświatka. Intryga jest ciekawa (sam powód, dla którego tytułowy bohater zostaje wypuszczony na wolność nie jest tak prosty, jak mogłoby się wydawać), bohaterowie barwni, a fabuła sprawnie poprowadzona. Do tego dochodzi sceneria, która została tak przedstawiona, iż odnosi się wrażenie, że najważniejszym z bohaterów jest Hausenberg - miasto, w którym rozgrywa się akcja. Bardzo mnie ciekawi, co jeszcze wyjdzie spod pióra autora - potencjał jest spory.

64. Eksperyment - Grzegorz Kopiec, Vesper 2021

Wydawnictwo Vesper darzę na tyle dużym zaufaniem, że chętnie sięgnąłem po powieść autora, z którym wcześniej nie miałem styczności. Eksperyment jest dość obszernym kryminałem i horrorem - w tej właśnie kolejności, bo zdecydowaną większość objętości utworu stanowi dochodzenie w sprawie zaginięcia trójki młodych ludzi. Ale najpierw dostajemy obuchem po głowie, bo wstęp powieści przedstawia drastyczną scenę tortur; scenę, której sens wyjawiony zostaje dość późno, ale trigger warning by się tutaj przydało - podejrzewam, że niejedna osoba może się źle poczuć przebijając się przez tę treść. Trzeba jednak przyznać autorowi, że potrafił zbudować nastrój i skonstruować fabułę tak, że aż chce się czytać, żeby dowiedzieć się, o co w tej całej makabrze chodzi. A potem niestety zostaje ujawniona tożsamość tajemniczego pana L. i na scenę wkracza element nadnaturalny. O ile mogę autorowi na plus zaliczyć to, że żaden z dwóch moich typów na to, kim jest antagonista, się nie sprawdził, o tyle to, co pojawiło się na kartach powieści jest rozczarowujące i najzwyczajniej w świecie mi nie pasuje, choć motywację porywacza uznaję za ciekawą.

65. Kuklany las - Anna Musiałowicz, Stara Szkoła 2021 (Kindle)

Tę krótką powieść polecał Kazimierz Kyrcz na Facebooku, a że sam pisać potrafi, postanowiłem mu zaufać i sięgnąłem po raz kolejny po autorkę wcześniej mi nieznaną. Kuklany las to bardzo ciekawa, surrealistyczno-oniryczna opowieść o dramatach rodzinnych. Interesująca jest też opisana przez Musiałowicz w posłowiu geneza utworu. Autorka bardzo dobrze oddaje atmosferę tajemniczego lasu, a do tego świetnie pokazuje dziecięcą mentalność. Przy tym udaje jej się utrzymać atmosferę grozy, przypominającą senne koszmary. Ciężko będzie teraz spokojnie spojrzeć na szmaciane lalki. Swoją drogą, użycie neologizmu "kuklany" w tytule jest genialne.

66. Wiosna zaginionych - Anna Kańtoch, Marginesy 2020

Jeszcze się nie zabrałem za Pokutę Anny Kańtoch, a ona już zdążyła wydać dwie części kolejnego cyklu kryminalnego. Pierwszą z nich jest opublikowana w 2020 roku Wiosna zaginionych. Ciekawym posunięciem jest osadzenie w głównej roli emerytowanej policjantki - zwykle w tego typu literaturze protagoniści są albo młodzi, albo z doświadczeniem, ale wciąż aktywni zawodowo. Tym razem oprócz typowego śledztwa mającego doprowadzić do poznania tożsamości człowieka, który zostawił za sobą trupa, na scenę wkraczają wątki z przeszłości, demony ścigające protagonistkę. Sprawia to, że jest ona bardziej żywa, a dodatkowego kolorytu nadają jej relacje rodzinne, zwłaszcza z wnuczką. Co do odpowiedzi na pytanie "kto zabił?", zostałem zaskoczony. Mam wprawdzie wrażenie, że gdybym bardziej się skupił na rozwiązaniu zagadki, dałbym radę odgadnąć tożsamość mordercy, ale mimo wszystko udało się autorce utrzymać ją przede mną w tajemnicy. Nadal bardziej lubię fantastyczną część twórczości Ani Kańtoch, ale przyznać muszę, że z kryminałami też radzi sobie całkiem przyzwoicie.

67. Grobowiec. Tom I. Zaraza - antologia, Vesper 2021

I kolejna w tym tygodniu cegła od Vespera. Tym razem jest to antologia opowiadań: szesnaście tekstów, z których jeden nie wiedzieć czemu robi za prolog, a pozostałe są podzielone na te, których akcja toczy się w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Jak można się domyślić na podstawie tytułu, wszystkie opowiadania dotyczą chorób, zaraz i epidemii. Najlepiej poradził sobie z zadaniem Łukasz Radecki w Zaczęło się od gwiazd, gdzie pokazuje osobisty dramat głównego bohatera. Przez długi czas pozytywnie zapatrywałem się też na Kiedyśwszyscy byliśmy ludźmi Grzegorza Kopca, ale w pewnym momencie zacząłsię tam bełkot o nieprzetestowanej szczepionce. Ja wiem, że to fantastyka, fikcja i prawo autora do wymyślania historii, ale mam tu podobne odczucia, jak w przypadku nieszczęsnego Komudowego Daliana: w tym miejscu i czasie, w którym się znajdujemy, opowiadanie to jest szkodliwe i jako takie nie powinno się ukazać. Ciekawą woltę natomiast zawiera Pocztówka z wakacji Rafała Ziębińskiego (nie mylić z Robertem). Bardzo dobrze z tematem poradził sobie też Kamil Staniszek w Nagłej śmierci, pokazujący kolejną pandemię w świecie, w którym udało się pokonać raka, ale niestety zawiodła mnie puenta tego opowiadania. Klasyczną szpitalną grozę pokazał Konrad Możdżeń w Nomen nominandum. No i znów okazało się, że nie po drodze jest mi z twórczością Anny Marii Wybraniec - ani prolog antologii w postaci Głębokiej wody, ani dalsze opowiadanie Uwęglenie bytu nie sprawiły, że mnie do siebie przekonała. O pozostałych tekstach mogę napisać tylko tyle, że są - nie wyróżniają się ani na plus ani na minus. Warto natomiast wspomnieć o szacie graficznej książki, bo ta zdecydowanie zasługuje na uwagę i docenienie. Maciej Kamuda wykonał przy niej masę dobrej roboty.

Paski postępu:
Maciej Zborowski - Na północ. Szwecja znana i nieznana - 66%
Marta Krajewska - Noc między Tam i Tu - 42%
Piotr Witold Lech - Łzy koa - 29%
Feliks W. Kres - Północna granica - 28%
antologia - Mars - 14%