środa, 30 kwietnia 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #17

Cztery książki w tydzień. Robi wrażenie nawet, jeśli się weźmie pod uwagę, że dwie z nich objętością nie grzeszyły. Po długim męczeniu Kindle'a na Malcie, tym razem dałem mu odpocząć i większość lektur przytuliłem w formie martwego drzewa. Wszystkie książki w tym tygodniu stanowi zeszłoroczna polska fantastyka - sprężam się z nią, bo termin nominacji do Zajdla coraz bliżej. Jedziemy.

41. Album - Krzysztof Maciejewski, Forma 2013

Na stu dziesięciu stronach udało się upchnąć dwadzieścia cztery opowiadania, po które nigdy bym nie sięgnął, gdyby nie pozytywna recenzja w Nowej Fantastyce. Sam fakt, że poszczególne teksty nie zajmują więcej niż dziesięć stron, sprawia, że nie ma tutaj mowy o jakimkolwiek rozbudowywaniu fabuły. Większość utworów opiera się więc na jednym pomyśle i zazwyczaj kończy się zaskakującą puentą. To właśnie zakończenia opowiadań są tym, na co szczególnie zwróciłem uwagę. Podobał mi się też elegancki, poetycki język, jakim posługuje się autor. Z drugiej strony, jak to zwykle bywa w przypadku zbiorów tekstów, także i Maciejewskiemu nie udało się zachować równego poziomu: niektóre z jego utworów mnie znudziły, co jest szczególnie dziwne w przypadku sześciostronicowego dzieła.

42. Carska manierka - Andrzej Pilipiuk, Fabryka Słów 2013

Kolejna książka i kolejny zbiór opowiadań. Już kiedyś wspomniałem, że poważniejsza część twórczości Pilipiuka jest tym wycinkiem jego działalności literackiej, który mi szczególnie odpowiada. I mimo że większość z tekstów opiera się na podobnym schemacie (trzeba znaleźć jakiś dawno zaginiony przedmiot, o którym wzmianki pojawiają się wyłącznie w legendach lub bardzo starych dokumentach), ich lektura sprawia mi masę frajdy, zarówno kiedy bohaterem jest nieradzący sobie z płcią przepiękną Robert Storm, jak i mój ulubiony Pilipiukowy protagonista, doktor Skórzewski (którego tutaj mamy okazję obserwować w późnym okresie życia). Zbiór wieńczy opowiadanie, w którym autor przedstawia wizję płaskiej Ziemi (Kolumb i reszta mylili się). Koncept wydał mi się fajny; szkoda tylko, że Pilipiuk postanowił urwać fabułę w połowie, pozostawiając otwarte, niesatysfakcjonujące zakończenie.

43. Sezon burz - Andrzej Sapkowski, SuperNOWA 2013

Być miłośnikiem literatury fantastycznej i nie sięgnąć po coś Sapkowskiego to grzech, nawet jeśli to coś jest przyjmowane przez czytelników niezbyt gorąco. Wyszło jednak na to, że przejmowanie się malkontentami nie ma sensu - nowy Wiedźmin poradził sobie bardzo dobrze, choć do bycia książką rewelacyjną na miarę pierwszych tomów oryginalnej sagi czy też Ostatniego życzenia (Miecz przeznaczenia jakoś nie miał okazji trafić w moje ręce) trochę mu zabrakło. Przede wszystkim kuleje fabularnie; może nie ma tu jakichś potworków, ale wpędzanie wiedźmina w kolejne kłopoty, kiedy ten próbuje odzyskać skradzione miecze, nie jest czymś powalającym na kolana. Potwierdzić mogę też to, o czym można było przeczytać dosłownie wszędzie: Sezon burz sprawia wrażenie posklejanych opowiadań wyciągniętych przez Sapka z szuflady. Irytuje również fakt wychodzenia wiedźmina z opresji przeważnie dzięki niebywałemu szczęściu (z uwzględnieniem deus ex machina) zamiast za sprawą własnych umiejętności. Z drugiej strony, całkowicie porwał mnie język powieści. Sapkowski nadal zachwyca sposobem prowadzenia narracji i genialnymi dialogami. I choćby z tego powodu warto było dać mu zarobić.

44. Krew, pot i łzy - Carla Mori, Oficynka 2013 (Kindle)

Skusiły mnie pozytywne opinie na Polterze. Po lekturze zastanawiam się, kiedy przestanę się przy wyborze lektur kierować opinią innych, bo przeważnie moja ocena jest zupełnie odmienna od ogółu. Zaczyna się dobrze: od sceny dzikiego seksu nauczyciela i uczennicy w niewyjaśnionych okolicznościach w Częstochowie umierają kolejni ludzie, a pani prokurator, pan policjant i ciężarna dziennikarka próbują ustalić, co się dzieje. Ot, zapowiadał się ciekawy kryminał z elementem nadnaturalnym. A potem zacząłem się zastanawiać, jak można bohaterów wykreować na takich imbecyli, do tego niestabilnych emocjonalnie. Wyjątkiem jest ciężarna; ona jest tylko niestabilna emocjonalnie, ale to da się wytłumaczyć jej stanem. Pozostali bohaterowie (zwłaszcza prokurator), mimo że kreowani na osoby, które znają się na swojej robocie, mając wszystkie fakty przed oczami, nie potrafią dodać dwóch do dwóch. Naprawdę, inteligencja mnie bolała, kiedy to czytałem. No i kompletnie nielogiczny wywód o szatanie w Kościele katolickim. Litości! Na szczęście trafiło się też trochę pozytywnych rzeczy: krytyka fałszywej pobożności i ostatni akapit. Poza tym... gdybym zakupił tenże utwór w wersji papierowej, wyleciałby przez okno. Kindle'a było mi szkoda.

Podsumowanie kwietnia

Dwanaście książek w kwietniu sprawia, że czytam z zadziwiającą regularnością: dziesięć sztuk w miesiącach dłuższych, dwanaście w krótszych (powinno być chyba odwrotnie). Z liczby tej jestem tym bardziej zadowolony, że trzy książki to solidne cegły (Pomnik cesarzowej Achai, Horyzont zdarzeń i Gambit mocy), które udało mi się szybko i sprawnie ukończyć. Sporo czasu spędzanego w komunikacji publicznej na Malcie i samotne wieczory tamże też dołożyły swoją cegiełkę. Przez to też Kindle był mocno eksploatowany. Zobaczymy, jak będzie w maju. Na razie mam jeszcze trochę papieru z 2013 roku, rok 2014 zaś głównie w formie elektronicznej.

Książka miesiąca: Jakub Ćwiek - Świetlik w ciemności
Rozczarowanie miesiąca: Carla Mori - Krew, pot i łzy

Makulatury pozbywam się tutaj.

środa, 23 kwietnia 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #13, 14, 15 i 16

Powracam po trzytygodniowym służbowym wygnaniu na Maltę, szkoleniu z aviation English i niemal całkowitym odcięciu od sieci (z lenistwa nie chciało mi się schodzić na recepcję, gdzie było darmowe wi-fi). Zebrały się więc lektury z czterech tygodni, a jest ich dziesięć. Wynik przyzwoity, choć liczyłem na dwie sztuki więcej. Oczywiście, ponieważ byłem w podróży, a papier jest ciężki, zdecydowana większość książek, jakie przeczytałem, była w formie elektronicznej. W sumie w trakcie pobierania nauk udało się przeczytać prawie siedem książek (Gambit mocy dokończyłem już po powrocie do domu), nie zaniedbując zwiedzania Malty i masakrowania aparatu fotograficznego. Zapraszam do lektury.

31. Skald. Karmiciel kruków - Łukasz Malinowski, Erica 2013 (Kindle)

Po tę książkę sięgnąłem pod wpływem pozytywnej recenzji w Nowej Fantastyce i niestety po raz kolejny okazało się, że kierowanie się tamtejszymi ocenami nie zawsze jest najlepszym sposobem na wybór lektury. Autorowi trzeba oddać, że zna się na sprawach związanych z Wikingami i Skndynawią, ale jest to jedyny mocny punkt zbioru składającego się z dwóch opowiadań i jednej powieści. Bohater tekstów, tytułowy skald, umie wszystko, może wszystko i w ogóle jest naj. Pierwszy z utworów jest sztampowy i nudny, drugi przypomina wiedźmińskie polowanie na strzygę, a trzeci nasuwa skojarzenia z Imieniem Róży Umberto Eco. I w zasadzie tylko ten ostatni zainteresował mnie swoją fabułą, pozostałe można położyć na półce "Do zapomnienia".

32. Samozwaniec. Tom IV - Jacek Komuda, Fabryka Słów 2013

Koniec czterotomowej opowieści o marszu Polaków u boku Dymitra Samozwańca na Moskwę. Muszę przyznać, że w końcu przekonałem się do stylu Komudy i książkę dobrze mi się czytało (pamiętam, z jakim trudem brnąłem przez Wilcze gniazdo). W kwestii realiów historycznych ciężko autorowi cokolwiek zarzucić - wszystko trzyma się kupy, choć momentami odniosłem wrażenie, że Komuda za bardzo chce się trzymać faktów i przez to pewne wątki pozostają niepotrzebnie niedokończone (część z nich zapewne będzie kontynuowana w innych książkach). Ogólnie jednak jest to przyzwoita literatura. Zadziwia mnie tylko przypisywanie twórczości Komudy do fantastyki: tutaj wątek fantastyczny co prawda pojawia się, ale jest on marginalny; w poprzednich tomach ciężko było wskazać cokolwiek nadnaturalnego.

33. Pomnik cesarzowej Achai. Tom III - Andrzej Ziemiański, Fabryka Słów 2014 (Kindle)

Osiemset stron niczego. Naprawdę. Nie wiedziałem, że opis jednej akcji bojowej (wprawdzie realizowanej przez dwie różne frakcje i przedstawionej z dwóch perspektyw) można rozciągnąć do takich rozmiarów. Jeszcze bardziej zadziwiające jest, że to rozwlekłe "nic" czyta się szybko i sprawnie. Można jeszcze do tego dodać interesujących bohaterów, którzy dają się lubić, mimo że sprawiają wrażenie skopiowanych z pierwszej trylogii o Achai. Pojawiają się też ciekawe informacje dotyczące świata. Gdzieś czytałem, że Pomnik... miał składać się z trzech części, ale chyba coś Ziemiańskiemu nie wyszło, bo zakończenie sugeruje powstanie w przyszłości kolejnego tomu; widocznie Ziemiański bardzo potrzebuje większej ilości pieniędzy.

34. Zakazane wrota - Tiziano Terzani, W.A.B. 2011 (Kindle)

Dla odmiany, książka polecona przez Żonę. Jest to reportaż Tiziano Terzaniego z jego pobytu w Chinach. Pierwsze wydanie utworu miało miejsce w roku 1984, więc sporo wody upłunęło w Huang He i wiele się w Państwie Środka zdążyło od tego czasu zmienić. Wyraźnie widoczna jest negatywna ocena przez autora działalności Komunistycznej Partii Chin ze szczególnym uwzględnieniem okresu, kiedy władzę sprawował Mao Zedong. W zasadzie jest to krytyka zniszczeń, jakich dokonali komuniści po dojściu do władzy i eliminacji wszelkich przejawów kultury z czasów cesarstw. Negatywnie oceniana jest niemal każda forma działalności władz ChRL - omawiane są po kolei poszczególne regiony Chin i to, jak działania KPCh wpływały na miejscową ludność. Warto przeczytać, choć trzeba mieć na uwadze, że książka powstała trzydzieści lat temu. Przydałoby się teraz sięgnąć po jakieś bardziej aktualne opracowanie dotyczące Chin.

35. Happy End - Marcin Podlewski, Studio Truso 2013 (Kindle)

Po przeczytaniu świetnego opowiadania, które zwyciężyło w konkursie na XXX-lecie Nowej Fantastyki, stwierdziłem, że sięgnę po inne utwory Podlewskiego. Niestety, nieco się zawiodłem. Świat, który postanowił wykreować autor, charakteryzuje się występowaniem tak zwanych aberracji - zjawisk, które zmieniają ludzi i otoczenie, w których powstają dziwne artefakty (pod tym względem nasuwa się skojarzenie z Piknikiem na skraju drogi Strugackich) i które potrafią zakrzywić czas. Zdecydowanie najmocniejszym punktem powieści jest przedstawienie relacji pomiędzy głównym bohaterem a jego ojcem. Poza tym, ciężko mi coś dobrego o książce napisać. Fabuła sprawia wrażenie rwanej, w paru miejscach nie nadążyłem za tokiem myślenia Podlewskiego, poza tym mam wrażenie, jakby czegoś jej brakowało. Do tego istnieją w utworze wątki, bez których mógłby się on spokojnie obejść lub takie, które spokojnie można by rozwinąć.

36. Ektenia - Emil Strzeszewski, Powegraph 2013 (Kindle)

Spodziewałem się powieści, dostałem zbiór czterech opowiadań - poprzedzenie każdego z nich zwrotem "Rozdział x" jest dość mylące. Na pewno na uwagę zasługuje elegancki, piękny język, jakim posługuje się autor, świetnie oddający nastrój epoki zbliżonej do wiktoriańskiej. Bardzo pozytywnie oceniam też pomysł posłużenia się żydowską kabałą i procesem tworzenia golemów. W pierwszych dwóch tekstach świetnie przedstawieni zostali bohaterowie - eksperymentator-morderca w pierwszym i kaleka w szpitalu w drugim; protagoniści pozostałych dwóch utworów jakoś nie chwycili mnie za serce. Ponarzekać mogę na zbyt płytkie zanurzenie autora w świat przedstawiony: niby wiemy, że trwa wojna pomiędzy niemieckim Zakonem a Wschodniobałtami, ale to byłoby tyle. Nie bardzo też widzę sens wklejania do poszczególnych opowiadań powieści w odcinkach, której fragmenty czytają bohaterowie.

37. Horyzont zdarzeń - Vladimir Wolff, Warbook 2013 (Kindle)

Kupuję te powieści Wolffa i kupuję, i już zaczynam odnosić wrażenie, że nie różnią się one zbytnio od siebie; zmienia się tylko miejsce operacji wojennych. Tym razem autor postanowił uderzyć z wielkiego działa i prognozuje starcie rosyjsko-amerykańskie będące efektem spięć pomiędzy tymi państwami o ropę naftową z dna Morza Arktycznego, które zostały przedstawione w poprzednim tomie. W ruch idą atomówki (i nie są to Bajka, Bójka i Brawurka) i trwa zabawa na najwyższych szczeblach władzy. Po raz pierwszy w serii Wolff kończy powieść cliffhangerem i nie doprowadza konfliktu do końca. Styl bardzo przypomina Clancy'ego (wiem, że piszę to za każdym razem, mam też świadomość, że przeczytałem tylko jedną książkę Amerykanina): suchy, bez polotu, za to naszpikowany technologią wojskową, która szaremu zjadaczowi chleba niewiele mówi, a mimo to książkę czyta się sprawnie i szybko. Rewelacji nie ma, ale przynajmniej oczy nie bolą.

38. Demony wojny. Część 1 - Adam Przechrzta, Fabryka Słów 2013 (Kindle)

W końcu coś dobrego. Jak to zwykle ze mną bywa, niewiele udało mi się zapamiętać z poprzedniej części, Demonów Leningradu, ale jakoś sobie z lekturą najnowszej powieści Przechrzty poradziłem. Bardzo dobrze przedstawiony został Związek Radziecki za panowania Stalina, gdzie trzeba się było w każdym momencie liczyć ze stratą głowy. Autorowi udało się stworzyć ciekawy kryminał, który, mimo widniejącej w tytule "części pierwszej", stanowi spójną i zamkniętą całość. W zasadzie powieść ta jest jak Bond: jest akcja, są strzelaniny, znajdzie się też miejsce dla dziewczyny bohatera. Brakuje tylko Q z jego cudownymi wynalazkami. Trochę za mało natomiast jest moim zdaniem nawiązań do wspomnianych już Demonów Leningradu, ale zakładam, że autor zostawił sobie co lepsze smaczki na kolejną część.

39. Gambit mocy - Piotr Muszyński, Oficynka 2014 (Kindle)

No, przyznam się, że spodziewałem się czegoś znacznie gorszego. Po tę książkę sięgnąłem tylko dlatego, że lubię sprawdzać, jakie dzieła tworzą polterowicze. I jest naprawdę dobrze, i to w momencie, gdy stwierdziłem, że ciężko pokazać mi coś ciekawego w fantasy. Uwagę zwraca styl autora: może nie jest górnolotny, ale widać swobodę posługiwania się słowem. Nijak nie przeszkadza też używanie współczesnego języka w quasi-średniowiecznym świecie. Bardzo dobrze autor poradził sobie z humorem, który wyraźnie zaznacza swoją obecność (choćby w przerysowanych postaciach), ale nie jest zbyt nachalny. Fabuła może i głowy nie urywa, ale jest przyzwoita i pozwala bohaterom błyszczeć na ekranie: jest wygnana księżniczka i jej knująca siostra, mamy konflikt następczyni tronu z kapłanami i przezabawne czarne charaktery. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to byłoby to wprowadzanie kompletnie niepotrzebnych lub mało potrzebnych postaci drugoplanowych, brak podziału powieści na rozdziały (no dobra, są "gwiazdki"). Przeczytałem w zasadzie w dwa dni (ostatnie sześćdziesiąt stron musiałem odłożyć na nieco później w związku z obowiązkami świątecznymi).

40. Świetlik w ciemności - Jakub Ćwiek, Dobre Historie 2013 (Kindle)

Kilkudziesięciostronicowe opowiadanie, którego zapewne nie jestem w stanie zrozumieć, bo nie oglądałem Firefly. Pewnie dlatego lektura nasunęła mi silne skojarzenia z Pszczółką Mają. Poza tym jest to bardzo przyjemna i elegancka bajeczka o wspieraniu się w dążeniu do celu, o świetnym dowódcy, który potrafi sprawić, że załoga skoczy za nim w ogień. Bardzo fajna lektura, głównie dla młodszego czytelnika, a do tego z ładnymi ilustracjami.

Podsumowanie marca

Marzec okazał się być gorszym miesiącem niż rok temu i zakończył się dziesięcioma przeczytanymi książkami, co i tak uważam za dobry wynik. Nadrabianie zeszłorocznych zaległości w polskiej fantastyce jakoś idzie, ale przez to brakuje mi czasu na czytanie pozycji z 2014 roku. Tym razem większość przeczytanych książek była w formie papierowej: pozbywam się makulatury, więc najpierw trzeba ją przeczytać.

Książka miesiąca: Anna Kańtoch - Przedksiężycowi III
Rozczarowanie miesiąca: Jacek Piekara - Ja, inkwizytor. Głód i pragnienie (od tak doświadczonego pisarza oczekuję czegoś więcej)

Jakby kogoś interesowało, wrzuciłem w sieć zdjęcia z Japonii (na Maltę trzeba będzie jeszcze trochę poczekać). Są one dostępne tutaj i tutaj.

środa, 26 marca 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #12

Przyszła wiosna, a wraz z nią słońce, a człowiek zamiast wyjść na spacer siedzi w pracy i w wolnych chwilach nabija licznik przeczytanych książek. Piątkowa podróż do Warszawy i z powrotem sprawiła, że liczba stron na dobę wzrosła, co dało trzy książki ukończone w tym tygodniu i czwartą przeczytaną do połowy (niestety, nie trafia ona póki co w mój gust, ale więcej na ten temat będzie można przeczytać w kolejnej notce). Na kolejny wpis przyjdzie Szanownym Czytelnikom nieco poczekać - wybieram się w dość długą delegację i zamierzam dać Wam odpocząć od moich wypocin do czasu, aż wrócę. Miłej lektury.

28. Powroty - Adam Pietrasiewicz, Wojciech Bogaczyk, Narodowe Centrum Kultury 2013

Jest to kolejna próba zmierzenia się z naszą historią i trzema "Nie" Józefa Becka. Autorzy stają w opozycji do tez stawianych przez profesora Wieczorkiewicza, a później przez Marcina Wolskiego i Piotra Zychowicza, zgodnie z którymi powinniśmy iść u boku Hitlerowskich Niemiec na wojnę ze Związkiem Radzieckim. Powieść będąca efektem tych rozważań pokazuje, że wcale nie musiałoby być tak różowo, jak wspomniani panowie twierdzą. Ja jednak uważam, że zaprezentowane zakończenie alternatywnej drugiej wojny światowej jest nieco nielogiczne. Drobne zastrzeżenia mam też do stylu powieści - zbyt często odnosiłem wrażenie, że czytam podręcznik do historii, a nie utwór beletrystyczny. Z drugiej strony, plus się należy autorom za zaskakujące zakończenie utworu.

29. Matrioszka Rosja i Jastrząb - Maciej Jastrzębski, Editio 2013 (Kindle)

Reporterzy Polskiego Radia chwycili za pióra. Książka ta jest bardzo podobna do Wałkowania Ameryki Marka Wałkuskiego, o którym pisałem siedem tygodni temu, a sięgnąłem po nią po przeczytaniu artykułu Jastrzębskiego w miesięczniku Poznaj Świat (i jak w przypadku wspomnianej książki o USA, artykuł ten okazał się fragmentem jednego z rozdziałów omawianej lektury). Jest to bardzo interesująca prezentacja Rosji jako tygla narodowego, kulturalnego i religijnego wraz z przeglądem jej historii, zwłaszcza z czasów Putinowskich i komunistycznych. Ciekawie wykreowana została postać wujka Borki, malarza z Arbatu, który pełni funkcję przewodnika po Moskwie i po rosyjskich duszach. Fajnie też, że autor nie ogranicza się w swoich opisach do stolicy i działań władz kraju (choć to im poświęca najwięcej miejsca), ale pokazuje też życie ludów spoza naszego kręgu kulturowego, na przykład Czeczeńców czy Jakutów. Dzięki temu opracowaniu można spojrzeć na Rosję z innej perspektywy niż ta, którą serwują mass-media.

30. Przedksiężycowi III - Anna Kańtoch, Powergraph 2013

No i koniec. Rzadko się zdarza, że finał jakiejś książki czy serii powoduje konieczność zbierania szczęki z podłogi, a tym razem tak właśnie było. Całkowicie się tego nie spodziewałem i zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Już przy opisie poprzednich dwóch tomów wyartykułowałem tony zachwytów; teraz również mogę autorkę tylko chwalić. Wszystkie wątki zostały ze sobą elegancko i sprawnie powiązane, fabuła ruszyła do przodu i przestała służyć wyłącznie prezentacji miasta. Nowi bohaterowie, wprowadzeni w trzeciej części, w niczym nie przeszkadzają, a ponadto odgrywają istotną rolę fabularną. W ogóle postacie przewijające się przez karty powieści zostały rewelacyjnie wykreowane (i tak na pierwszy plan wysuwa się Brin Issa, czyli główny zły, który kradnie każdą scenę, w której się pojawia). Nie ma ani jednego zbędnego fragmentu tekstu. Ciągle jestem pod wrażeniem tego, co przeczytałem.

środa, 19 marca 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #11

Kolejny tydzień przyniósł dwie pozycje fantasy i obie w wersji papierowej. Piekarę planowałem kupić jako e-book, ale nie miałem ochoty czekać cały miesiąc na ukazanie się wersji elektronicznej powieści. Nie wiem, dlaczego Fabryka Słów nie wypuszcza obu formatów jednocześnie, ale kiedyś sobie w ten sposób strzeli w stopę.

26. Głód i pragnienie - Jacek Piekara, Fabryka Słów 2014

Cykl Piekary o Mordimerze Madderdinie pochłonął mnie od Sługi Bożego. W dalszych częściach poziom bywał różny, ale zawsze autor umieszczał w nich coś, co sprawiało, że sięgałem po kolejny tom. Jakoś tak się jednak składa, że prequele z serii Ja, inkwizytor przestały mnie porywać. Uważam je co prawda za ciekawe wypełnienie przeszłości głównego bohatera, ale zauważam w nich brak polotu, oryginalności, czy jakiegoś błysku, który przyciągnął mnie do cyklu. Tak też jest tym razem: obie historie (opowiadanie Wiewióreczka i powieść Głód i pragnienie), mimo że sprawnie napisane i prezentujące ciekawe dochodzenia, nie są tym, na co liczę sięgając po każdą kolejną część cyklu. Zamiast schematu "jest problem - Mordimer go rozwiązuje" wolałbym otrzymać kontynuację Płomienia i krzyża lub zapowiadanego od wielu lat Rzeźnika z Nazaretu, które poszerzyłyby moją wiedzę o świecie wykreowanym przez Piekarę.

27. Przebudzenia doktora Sørena - Magdalena Kempna, Novae Res 2013

Do wszelkich ogłoszeń typu "debiut roku" podchodzę jak pies do jeża, szczególnie wtedy, gdy czytam, że głównym bohaterem jest wampir lub inne stworzenie, którego świat nie rozumie. Na szczęście zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Jest to interesujący kryminał ze sprawnie poprowadzoną intrygą, a do tego z ciekawie wykreowanym światem. Mnogość imion na początku lektury może odstraszać, ale dość szybko można się do tego przyzwyczaić i zorientować, kto jest kim. Spodobała mi się też kompozycja powieści, gdzie pomiędzy aktualne wydarzenia wplatane są sceny retrospektywne będące opowieściami poszczególnych bohaterów. Mam wrażenie, że na polskiej scenie fantasy pojawiła się nowa gwiazda. Czekam na więcej.

środa, 12 marca 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #10

Tempo w marcu mam nieco gorsze niż rok temu - już dwunasty, a tu dopiero trzy lektury na koncie, w dodatku nieporażające objętością. Wniosek jest prosty: urlop wcale nie oznacza, że ma się więcej czasu na czytanie, natomiast sprawia, że zdecydowanie więcej poświęca się go domowym obowiązkom.

23. Prezydent von Dyzma - Marcin Wolski, Zysk i S-ka 2013

Książka ta jest swego rodzaju kontynuacją Kariery Nikodema Dyzmy Dołęgi-Mostowicza. Powieść jest napisana sprawnie, z typowym dla Wolskiego humorem, z licznymi nawiązaniami do popkultury. No i niby fajnie się to czytało, poszukiwania Dyzmy przez współpracowników Hitlera zostały zabawnie i zajmująco opisane, ale niestety pewna rzecz mi w powieści zgrzytała. Mianowicie, autor potrafi nagle zakończyć w połowie powieści pewien ważny wątek i już do niego nie wrócić, pozostawiając występujących w nim bohaterów samym sobie (i fakt ujawnienia ich dalszych losów w epilogu nie ma dla mnie znaczenia). Mogło być dobrze, a jest tylko lekko ponadprzeciętnie, mimo w miarę satysfakcjonującego zakończenia.

24. Północny sztorm - Vladimir Wolff, Warbook 2011 (Kindle)

Pierwsze, co rzuca się w oczy w porównaniu z poprzednimi trzema tomami, to zdecydowanie mniejsza ilość latającego ołowiu. Powieść momentami przypomina Polowanie na Czerwony Październik wzbogacone o akcję wyciągania dzielnych amerykańskich żołnierzy z terytorium wroga. O ile wątek okrętu podwodnego zawodzi (kończy się zbyt nagle i zbyt cicho), to akcja ratunkowa została opisana całkiem przyzwoicie. Jak w dotychczasowych książkach cyklu, także i tu Putin przedstawiony jest jako kombinujący oszołom, a Amerykanie są tymi dobrymi, mimo że bezczelnie naruszają wody terytorialne innego niepodległego państwa. Nie podoba mi się takie podejście do tematu. Z innej beczki: przydałoby się, żeby dalsza część powieści w jakikolwiek sposób nawiązywała do prologu, a tutaj nie bardzo wiadomo, o co chodzi z zatopieniem japońskiego trawlera. Bywało lepiej.

25. Akwarium - Wiktor Suworow, Rebis 2012 (Kindle)

Polecone przez Żonę. Książka, w której Suworow opisuje przebieg swojej kariery od czołgisty poprzez Specnaz po działanie na rzecz GRU. Pisana jest tak, że czyta się ją, jak powieść sensacyjną i można zapomnieć, że wszystkie opisane wydarzenia naprawdę miały miejsce. Autor zajmująco przedstawia metody działania radzieckich służb, poczynając od szkoleń po akcje w terenie, tu i ówdzie rzucając jakąś ciekawostką. Lektura wciąga bez reszty, przy okazji uświadamiając, dlaczego na Suworowa w Rosji cały czas czeka przygotowany nabój. Albo piec krematoryjny.

środa, 5 marca 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #9

W tym tygodniu przeczytałem tylko jedną książkę - domowe porządki i zakupy skutecznie pozbawiły mnie czasu na czytanie (dzisiaj jest piąty dzień brnięcia przez Prezydenta von Dyzmę Wolskiego).

22. Demon Luster - Martyna Raduchowska, Fabryka Słów 2014 (Kindle)

Już poprzedni tom stał na przyzwoitym poziomie, a tym razem jest jeszcze lepiej. Nastrój panujący na kartach powieści jest mroczniejszy niż w Szamance od umarlaków, humoru jest nieco mniej, ale w odpowiednich momentach lektura potrafiła wywołać uśmiech na mojej twarzy. Podoba mi się kreacja głównych bohaterów (mimo że zachowanie Idy z początku jest dość irytujące), w mój gust trafia też wątek śledztwa czy prezentacja powieściowych psychopatów. Trafiło mi się bardzo dobre czytadło na długie, choć coraz krótsze, wieczory i to w momencie, gdy przestałem się spodziewać po urban fantasy wysokiego poziomu.

Podsumowanie lutego

Dwanaście książek przeczytanych w lutym to wynik lepszy niż się spodziewałem (o cztery sztuki lepszy niż rok temu). Co prawda nie zaliczyłem w tym miesiącu żadnej cegły - większość książek była przeciętnej długości - ale i tak jestem zadowolony. W pojedynku Kindle vs papier elektronika wygrała 7:5, co mnie cieszy w perspektywie pozbywania się makulatury i przerzucania się na cyfrowe wersje książek. W planach na przyszłość jest podkręcenie tempa czytania zeszło- i tegorocznej polskiej fantastyki.

Książka miesiąca: Arkady Fiedler - Dziękuję ci, kapitanie
Rozczarowanie miesiąca: Michał Gołkowski - Ołowiany świt (dam mu jeszcze jedną szansę i zakupię Drugi brzeg, jak wyjdzie na Kindle'a).

środa, 26 lutego 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #8

Żona nadal podbija Europę (z przerwą na weekend), więc czas na czytanie jest. Za tydzień zaczynam urlop i będzie go jeszcze więcej. Jestem zadowolony z tego, że w miarę na bieżąco czytam tegoroczną polską fantastykę (lub to, co nią nie jest, ale nazwisko autora sugeruje, że może nią być), a i ze stosem zbudowanym w zeszłym roku posuwam się do przodu. Niestety nowe interesujące mnie książki wychodzą szybciej niż jestem w stanie je czytać.

19. Pradawne zło - Robert Cichowlas, Łukasz Radecki, Replika 2014

Naszła mnie ochota na horror, więc dostałem trzy niezłe opowiadania z umiejętnie utrzymywanym napięciem i dobrze wykreowanym nastrojem. Ogólnie, autorzy tworzą ciekawe opowieści ze starożytnymi istotami w tle, często posługują się drastycznymi scenami, które nie zawsze są konieczne (na przykład fekalne i pornograficzne opisy z Pradawnego zła lub scena z toalety w Świcie szczurów). Całkowicie do mnie przemówiło zakończenie opowiadania Seks to nie wszystko - bez tej obrzydliwej i odrażającej sceny tekst straciłby swój wydźwięk. Miłym akcentem jest natomiast wykorzystanie mitologii Cthulhu w pierwszym utworze, choć wyraźnie widać, że autorom brakuje Lovecraftowskiej subtelności pióra.

20. W objęciach Casanovy - Robert Foryś, Bellona 2014 (Kindle)

Książki Roberta Forysia kupuję regularnie od czasu, kiedy przeczytałem opowiadanie Hetmańska metresa w którymś numerze SFFiH i to mimo faktu, że żadna z nich szczególnie pozytywnego wrażenia na mnie nie zrobiła. Niestety, powinienem był zrezygnować z twórczości tego autora zanim sięgnąłem po W objęciach Casanovy (pewnie tak by się stało, gdyby nie Kindle - na papierze bym tego nie kupił). Tutaj cała "fabuła" prowadzona jest tylko po to, żeby ze szczegółami anatomiczno-fizjologicznymi opisać kolejne łóżkowe wyczyny weneckiego amanta i pewnej polskiej zubożałej arystokratki. Skandalem jest puszczenie przez korektę trzykrotnie w jednym rozdziale słowa "pułka". Naprawdę, szkoda było mojego czasu na to coś.

21. Holocaust F - Cezary Zbierzchowski, Powergraph 2013

Słyszałem dużo pozytywnych opinii o tej książce, sam miałem pozytywne doświadczenia z twórczością Zbierzchowskiego, więc Holocaust F przeczytać musiałem (chciałem się też pospieszyć z lekturą z okazji Identyfikatorów Pyrkonu). Oczekiwania miałem spore i nieco się rozczarowałem, choć nadal jest to porcja bardzo dobrego science fiction. Bardzo dobrze ukazane są przemyślenia i przeżycia głównego bohatera, ciekawie wykreowany został świat, nieco brakuje mi ciągłości pomiędzy poszczególnymi rozdziałami, choć rozumiem, że wynika to z tego, kim jest protagonista. Cieszę się, że w końcu przeczytałem fantastykę, która nie jest czytadłem służącym do zabijania czasu, ale wymaga odrobiny wysiłku przy lekturze.

środa, 19 lutego 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #7

Żona znowu na wygnaniu w Reichu, znowu nie mam się do kogo odezwać, więc czasu na czytanie jakby trochę więcej, choć doba i tak wydaje się być za krótka. Tym razem skończyłem trzy książki, czwarta się czyta - już trzeci raz w tym roku Kindle ma przewagę nad papierem. Ogólnie, tydzień czytelniczo udany, odkryłem też nowego autora, w którego zamierzam inwestować ciężko zarobione złotówki.

16. Ołowiany świt - Michał Gołkowski, Fabryka Słów 2013

Czasem mam tak, że sięgam po niesprawdzonych jeszcze autorów. Jakoś tuż po przeczytaniu Pikniku na skraju drogi Strugackich stwierdziłem, że zanurzę się w Zonie (choć to nie ta sama Zona) jeszcze raz i dam szansę Gołkowskiemu. Niestety pasja autora, widoczna w każdym akapicie książki (nie mogę się zdecydować, czy traktować ją jak powieść, czy zbiór opowiadań), nie przełożyła się na radość czytania. Może dlatego, że uniwersum S.T.A.L.K.E.R.-a w ogóle nie jest mi znane - wiedziałem tylko, że akcja toczy się w strefie skażonej przez elektrownię w Czarnobylu. Nie pasuje mi schemat konstrukcji fabuły: bohater odwiedza lokację, gdzie następuje dungeon crawl połączony ze strzelaniną. Nieco większe nadzieje na coś ciekawego rozbudziły rozdziały Idiotka i Idiota, ale szybko zostały one rozwiane. Dynamika akcji, jaką próbuje wprowadzać autor, sprawia, że tekst jest bardzo chaotyczny i ciężko mi było go strawić. Poza tym lektura mnie po prostu wynudziła. W sumie jedynym jasnym elementem książki jest Zona, ale ona akurat została wymyślona przez kogoś innego. Gołkowski tylko ją ubrał w ładne ciuszki. Z zupełnie innej beczki: ciężko mi się krytykuje książki autorów, których z jakichś powodów uważam za sympatycznych (nawet, jeśli ich nie znam, jak Gołkowskiego lub Jakubowskiego, o którego powieści pisałem tydzień temu) i bardzo zaangażowanych w promocję swojej twórczości; nie najlepiej się czuję z tym, że nie mogę ich pochwalić.

17. Królowa Głodu - Wojcech Chmielarz, BookRage 2014 (Kindle)

Z tym autorem też nigdy wcześniej się nie spotkałem, ale jako że kupiłem w BookRage'owym pakiecie i jest to tegoroczna premiera, wziąłem się za czytanie (jak to z polską fantastyką bywa, głównie pod kątem nominacji do Nagrody Zajdla 2014). Jest to świetny przykład, jak na niewielkiej liczbie stron można bardzo dobrze wykreować świat. Niby jest to postapokalipsa, ale w każdym zdaniu bije po oczach westernowość powieści (Zły Szeryf, samotny kow... jeździec daleko od domu, supertropiciel - super!). Do tego dochodzi domieszka horroru (wszyscy kochają zombi) i szczypta fantasy. Twist fabularny na końcu wbija w ziemię, szkoda tylko, że sama fabuła nie jest nieco bardziej skomplikowana. Będę uważnie śledził dalszy rozwój kariery Chmielarza. Chciałbym też, żeby kolejne pakiety ukazywały się w okolicach pierwszego dnia miesiąca - zazwyczaj jestem wtedy bardziej hojny.

18. Powrót niedoskonały - Marcin Bruczkowski, Znak 2013 (Kindle)

Podsunięte przez Żonę. Jest to ciekawe studium na temat zderzenia kultury japońskiej z polską, powieść o niemożności znalezienia sobie miejsca w teoretycznie swoim otoczeniu, po wielu latach przebywania w innym miejscu. Jest to także opowieść o nostalgii za tym, co zostawiamy za sobą. Książka, którą odbieram też trochę osobiście - Japonia jest miejscem, do którego chciałbym kiedyś wrócić, za którym w pewnym stopniu tęsknię, mimo że spędziłem tam tylko trzy tygodnie. Autor mieszkał tam przez dziesięć lat. Do dokładnego zrozumienia tekstu przydaje się znajomość kanji, hiragany, katakany i cyrylicy, choć znaczenia "krzaków" można się domyślić z kontekstu rozmowy. Nie jest to literatura na poziomie Bezsenności w Tokio, ale bardzo dobrze mi się tę książkę czytało. Jeszcze mały smaczek dla fantastów: bohater czyta Weźmisz czarno kure... Pilipiuka i Wiedźmina.

środa, 12 lutego 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #6

W tym tygodniu miałem kolejną wizytę rodzinną, co przełożyło się na mniejszą liczbę przeczytanych książek. Z drugiej strony, dopadło mnie jakieś choróbsko, które uwięziło mnie w domu, więc po wyjeździe gości miałem teoretycznie sporo czasu na lektury. Piszę "teoretycznie", bo zająłem się jeszcze zdobywaniem platyny w Assassin's Creed: Revelations i uaktualnianiem zdjęć na Picasie (tak, tak, zdjęcia z Japonii już wkrótce). Ostatecznie stanęło więc na dwóch pozycjach. Oto one.

14. Najemnicy. Część I - Paweł Jakubowski, Studio Truso 2013 (Kindle)

Autor udzielający się na Polterze, kilka pozytywnych opinii znalezionych w Sieci i wydanie książki w formie elektronicznej sprawiły, że w końcu zdecydowałem się na zakup Najemników. Niestety, bardzo się rozczarowałem. Wojenne fantasy rozpieściło mnie wysokim poziomem powieści Eriksona i Wegnera, z żalem więc stwierdziłem, że utworowi Pawła Jakubowskiego bliżej jakością do tworów R.A. Salvatore'a niż do wspomnianych autorów. Erpegowość prezentowanej historii wylewa się z kart powieści hektolitrami i naprawdę nie znalazłem ani jednego fragmentu, który by mnie porwał. Bohaterowie zamiast intrygować swoimi tajemnicami, tylko nimi irytują (moim ulubieńcem jest barbarzyńca z gatunku "zabili mi rodzinę i się mszczę"). Z drugiej strony, każdy z nich ma jakieś charakterystyczne cechy, przez które łatwo jest go zapamiętać (bardzo erpegowo zresztą), a jeśli spojrzeć na nich jak na zbiorowość, to kompania najemników prezentuje się całkiem ciekawie. Paradoksalnie, mimo że uważam powieść za słabą, to dobrze mi się ją pochłaniało - już któryś raz spotykam się z takim zjawiskiem - może dlatego dam autorowi kolejną szansę przekonania mnie do swojej twórczości.

15. Iriomote - wyspa dzikich kotów - Krzysztof Schmidt, Nozomi Nakanishi, Zysk i S-ka 2008 (Kindle)

Książka zakupiona jeszcze na fali gromadzenia lektur japońskotematycznych. Tym razem autor (pani Nakanishi pojawia się jako autorka tekstu wyłącznie kurtuazyjnie) wyrusza w celach naukowych na wysepkę Iriomote położoną w archipelagu Riukiu (najdalej na południowy zachód wysunięta część Japonii), a to w celu badania tamtejszego endemicznego gatunku dzikich kotów, odkrytego w połowie XX stulecia. W zasadzie całe dwieście kilka stron tekstu dotyczy tego, jak trudno jest śledzić w tamtejszym terenie migrację poszczególnych osobników i jakie autor wraz z zespołem badaczy napotkali trudności techniczne. I tak na okrągło. Gdzieniegdzie pojawiają się opisy obrzędów i rytuałów odprawianych przez lokalną ludność przy okazji różnych świąt, ale jest tego jak na lekarstwo. Jest to więc zdecydowanie książka o kotach, choć, jak się okazuje, wszystkie dane zgromadzone na ich temat są nie do końca pewne, ale mimo wszystko można się z niej czegoś na ich temat dowiedzieć.

czwartek, 6 lutego 2014

Przeczytane 2014: Tydzień #5

Notka opóźniona o jeden dzień z powodu awarii internetu.

Luty zacząłem od trzech książek, które czytałem mniej więcej jednocześnie. Na całe szczęście były to przyjemne lektury, choć proporcje fantastyki do niefantastyki w tym tygodniu zostały odwrócone - tylko jedna (za to bardzo dobra) książka fantastyczna. Po raz kolejny też Kindle przegrywa z papierem (za dużo makulatury w domu).

11. Punkt cięcia - Michał Cholewa, Warbook 2013

Kontynuacja Gambitu zmienia przeciwnika wojsk Unii Europejskiej ze Stanów Zjednoczonych na Chiny. W kwestii opisu działań wojennych udało się autorowi utrzymać poziom poprzedniej części - w zajmujący sposób przedstawia bitwy kosmiczne i operacje wywiadu wojskowego. Ciekawie zostało również ukazane Imperium Chińskie wraz z całą dworską etykietą. Cholewa lepiej zaprezentował bohaterów, tym razem widać, że są oni z krwi i kości; nawet Brisbane'a da się polubić. Mankamentów powieści jest niewiele. Pierwszym jest nieco pozbawiony polotu styl autora, choć przyznać trzeba, że książkę czyta się sprawnie (i to mimo tego, że przebijałem się przez nią pięć dni). Kolejna sprawa to niemal całkowite pominięcie wątku, który zawiązał akcję, choć liczę na jego rozwinięcie w kolejnej części.

12. Dziękuję ci, kapitanie - Arkady Fiedler, Bernardinum 2013

Za tę króciutką lekturę zabrałem się, bo była to jedyna książka, jaką miałem przy sobie, oczekując na obiad w Sfinksie. Wcześniej z Fiedlerem miałem styczność w szkole podstawowej przy okazji Dywizjonu 303 i Kanady pachnącej żywicą. Dziękuję ci, kapitanie bardzo przypomina tę pierwszą książkę, przy czym zamiast o lotnikach opowiada o ludziach pracujących na statkach handlowych w czasie drugiej wojny światowej. Autorowi trzeba oddać, że pisze w taki sposób, że z wypiekami na twarzy czytałem tekst, którego tematyka w innym przypadku śmiertelnie by mnie wynudziła. Jest to naprawdę ciekawy zestaw historii o brawurze, bohaterstwie i ułańskiej fantazji zwykłych cywilnych marynarzy, którym przyszło pracować w bardzo niespokojnych czasach. Nie spodziewałem się czegoś tak dobrego.

13. Wałkowanie Ameryki - Marek Wałkuski, Editio 2012 (Kindle)

Kolejna książka, po którą sięgnąłem po przeczytaniu artykułu Wałkuskiego o Stanach Zjednoczonych w miesięczniku Poznaj Świat. Artykuł ten, jak się okazało składa się z fragmentów Wałkowania Ameryki. Autor, przebywający w USA jako korespondent Polskiego Radia, stara się przybliżyć czytelnikowi społeczeństwo amerykańskie, różnice w mentalności pomiędzy tamtejszą ludnością a Europejczykami, przedstawia też zmiany, jakie zachodziły wśród obywateli Stanów Zjednoczonych, a wszystko często uzupełnia statystykami, z których ktoś złośliwy mógłby wyciągnąć wniosek, że Wałkuski jest rasistą (choć przedstawia tylko fakty poparte liczbami). Jest to solidne kompendium wiedzy o zasadach rządzących krajem za Wielką Wodą, które pokazuje przyczyny pewnych zjawisk, za które Stany często są w naszym kraju krytykowane (jak choćby wizy dla Polaków, polish jokes, czy też zbrojne interwencje na całym świecie).

Podsumowanie stycznia

W styczniu przeczytałem łącznie dziesięć książek, czyli o dwie więcej niż rok temu. Siedem z nich było fantastyką, z tego sześć to książki polskich autorów. Tylko dwie książki przeczytałem na Kindle'u, co wiąże się ze sporą ilością nieprzeczytanej makulatury, która zagraca mi cały jeden pokój. Pod kątem nominacji do Nagrody im. Zajdla nie był to szczęśliwy miesiąc - tylko cztery książki zawierały utwory, które mogą być nominowane, co oznacza, że muszę się bardziej sprężyć z czytaniem zeszłorocznych tekstów (jak widać po tym tygodniu, niezbyt mi to wyszło). Zacząłem też sprzedawać rozrzucone po mieszkaniu książki. Na razie idzie nieźle - tylko dwie nie znalazły nabywcy.

Książka miesiąca: Steven Erikson - Wspomnienie lodu
Rozczarowanie miesiąca: Aneta Jadowska - Zwycięzca bierze wszystko