piątek, 12 marca 2021

Przeczytane 2021: Tydzień #10

No czyta się, czyta. Tym razem dwie książki, rzutem na taśmę w sumie, bo parę minut przed północą skończyłem Harde baśnie. Szkoda tylko, że nie ruszyłem w minionym tygodniu niczego poza opisanymi niżej pozycjami, pomijając zabranie ze sobą do saunowej wypoczywalni ostatniego Szostaka. Zwłaszcza Chodź ze mną leży mi na sercu, bo początek wskazuje, że będzie to kawał solidnego horroru.

15. Wojenna korona - Elżbieta Cherezińska, Zysk i S-ka 2019 (Kindle)

Minęło parę lat i ni stąd ni zowąd okazało się, że na księgarskich półkach zdążyły się pojawić dwa kolejne tomy cyklu, który miał być trylogią. No ale widocznie autorka uznała, że panowanie Władysława Łokietka jest ciekawą częścią polskiej historii i nie ma co kończyć opowieści na jego koronacji. Każda z poprzednich części opisywała dojście do władzy któregoś z królów: w Koronie śniegu i krwi można było poznać historię Przemysła II, Niewidzialna korona opowiadała o czeskich Przemyślidach na polskim tronie, a Płomienna korona o drodze Łokietka do tytułu króla Polski. Tym razem nikt nie zostaje koronowany - na przejęcie władzy przez Kazimierza Wielkiego trzeba jeszcze trochę poczekać - więc Cherezińska skupiła się na opisaniu umacniania państwa przez Władysława. Z jednej strony Krzyżacy, z drugiej Czesi z Janem Luksemburskim roszczącym pretensje do polskiej korony, do tego w tle pozostają problemy na wschodzie i kwestia zachodnich granic królestwa. No i nie można zapomnieć o wewnętrznym konflikcie z poganami. Jest więc o czym pisać i autorka radzi sobie z tym bardzo dobrze. Problem w tym, że brakuje tu już świeżości. O ile czasy Przemysła II i następującej po nim dynastii Przemyślidów nie są zbyt dobrze znane, to o Łokietku słyszał już każdy, a Krzyżacy to od zawsze byli ci źli, więc trudniej jest zaskoczyć czytelnika czymś nowym. Nie zmienia to faktu, że cykl jest ciekawym sposobem na przybliżenie fragmentu historii Królestwa Polskiego, który może skłonić zainteresowanych tematem do sięgnięcia po naukowe opracowania.

16. Harde baśnie - antologia, SQN 2020 (Kindle)

Antologia Harda Horda była hitem. Powiększona o osobę Krystyny Chodorowskiej grupa autorek, od nazwy której wzięty został tytuł zbioru opowiadań, pod koniec zeszłego roku uderzyła po raz kolejny, tym razem biorąc na warsztat baśnie i interpretując je na swój sposób. Część z tych historii to opowiedziane na nowo, przeinterpretowane, pokazane z innej perspektywy i co tam jeszcze można z nimi zrobić znane nam od dziecka historie Czerwonego Kapturka, Jasia i Małgosi czy Śpiącej Królewny, ale są też nawiązania do mniej znanych, przynajmniej w Polsce, baśni - jasne, o braciach Grimm słyszał każdy, ale nie każdy zna wszystkie ich teksty na wyrywki, żeby zorientować się, co dokładnie daną autorkę zaispirowało. Na szczęście na zakończenie każdego z utworów ich autorki wyjaśniają co, jak i dlaczego. I o ile tym razem nie miałem takiego efektu "wow"! jak w przypadku pierwszej antologii, to i tak udało mi się znaleźć trochę ciekawych tekstów. Utwierdziłem się w przekonaniu, że przemawiają do mnie kryminały w fantastycznym sztafażu, stąd też ucieszyło mnie drugie spotkanie (pierwsze miało miejsce w antologii Skafander i melonik Śląskiego Klubu Fantastyki) z detektywem Fiksem i Jaśminą Gorol w opowiadaniu Detektyw Fiks i śmierć w czerwonym pokoju, będącym ciekawą wersją Pięknej i bestii. Również dobrze w tej konwencji odnalazła się Aneta Jadowska z opartą na Jasiu i MałgosiKlątwą Hexenwaldu, w której nawet Dora Wilk irytowała mniej niż zwykle (choć stałe podkreślanie, jaka to ona jest nieprzekupna cały czas działa mi na nerwy niczym wspominanie o czułym powonieniu Mordimera Madderdina przez Jacka Piekarę). Ciewawie na tle pozostałych utworów wygląda Zazula, kukułeczka moja Anny Nieznaj, gdyż zamiast po klasyczne baśnie autorka sięgnęła po Sienkiewiczowskie Ogniem i mieczem i zaczęła rozważać, co musiało by się wydarzyć, żeby Helena jednak wyszła za Bohuna. Ponieważ jednak medal ma dwie strony, łyżka dziegciu i takie tam, to i w tej antologii trafiło się opowiadanie, które mnie do siebie nie przekonało, a chodzi o Demona w studni Ewy Białołęckiej. Po prostu nijak nie mogę się przekonać do jej twórczości, choć od czasu do czasu po nią sięgam, dając sobie szansę na zmianę zdania. Na razie nie wychodzi. Zawiodły mnie też dwie spośród moich ulubionych autorek, czyli Anna Kańtoch i Agnieszka Hałas. Nie żeby napisały coś słabego, ale chyba mam od nich większe wymagania. Podobny problem mam z Potworem z lasu Martyny Raduchowskiej, która ponownie opowiada o Czerwonym Kapturku. Całkiem to dobre, ale jednak przewidywalne, a za mistrza odgadywania zakończeń się nie uważam. Czy warto więc wydać swoje ciężko zarobione pieniądze? Na wersję papierową zdecydowanie tak, bo w sumie dobra jest ta antologia, a i ładnie się na półce będzie prezentować. E-book jednak jest trochę za drogi, nawet po obniżce spowodowanej aferą o wysoką cenę wersji elektronicznej. Tym samym ganię politykę wydawniczą wydawnictwa, które ogranicza dostęp do dobrej literatury, czego zrozumieć nie chcę i nie potrafię.

Paski postępu:
Agnieszka Stelmaszyk - Mazurscy w podróży. Porwanie Prozerpiny - 75%
Wit Szostak - Cudze słowa - 9%
Konrad Możdżeń - Chodź ze mną - 8%
Jerzy Broszkiewicz - Wielka, większa i największa - 4%

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz