piątek, 30 lipca 2021

Przeczytane 2021: Tydzień #30

Siódmy miesiąc się kończy i po ostatnim nabraniu tempa mogę wrócić do spokojnego czytania dwóch książek tygodniowo - planowane sto książek w ciągu roku powinienem uzyskać bez problemu, o ile nie wydarzy się jakiś nieprzewidziany kataklizm. Tym razem na listę ukończonych pozycji trafia jedna rzecz, której sam się nie spodziewałem, i jedna, którą wybrała dla mnie Córka. Dotarły też do mnie antologie Weird fiction po polsku. Tom 1 i Wigilijne opowieści, gdzie znajdują się ostatnie dwa nominowane do Nagrody Zajdla opowiadania, które zostały mi do przeczytania. Będzie czytane! Jak tylko znajdę na to czas...

61. Zefiryna i księga uroków - Sasza Hady, Wydawnictwo Literackie 2021 (Kindle)

Powiem tak: tytuł nie zachęca. Normalnie przeszedłbym obok tej powieści obojętnie, spodziewając się jakiegoś badziewia skierowanego do młodszego czytelnika, ale książce przydarzyła się recenzja w Nowej Fantastyce. Recenzja, która mnie zaintrygowała. Wysupłałem więc z konta garść złociszy i nabyłem drogą kupna niepachnącego farbą drukarską e-booka. A w nim powieść fantasy typu young adult, w którym tytułowa bohaterka odmawia bycia księżniczką strojącą się i wzdychającą za przystojnym księciem, zamiast tego wybierając machanie mieczem i skakanie po dachach. Wizerunek bohaterki, która ma inną rolę niż bycie oczegkującą ratunku mimozą, zawsze zasługuje na pochwałę. Co poza tym? Jest dworska intryga, jest ciekawe rozwinięcie starego już pomysłu dotyczącego pary magicznych dzieci - jednego z arystokracji a drugiego z gminu - jest sporo z wyczuciem podanego humoru, sporo twistów fabularnych, a na dodatek genialne tytuły rozdziałów. A jakby tego było mało, autorce udało się mnie zaskoczyć rozwiązaniem intrygi, choć łyżką dziegciu jest tu zakończenie typu deus ex machina. Najistotniejsze jednak jest to, że powieść pokazuje czytelniczkom niezbyt częsty w literaturze wzorzec kobiecej protagonistki. Apetyt zaostrza też zawarta w treści sugestia, że napisany będzie spin-off Zefiryny.... Bardzo proszę o dokładkę.

62. Żołnierze grzechu - Andrzej Ziemiański, Bukowy Las 2010

Ziemiański w wydaniu niefantastycznym zalegał u mnie od jakichś dziesięciu lat na półce, aż w końcu córka zdjęła z półki Żołnierzy grzechu i spytała, czy czytałem tę książkę. Po otrzymaniu negatywnej odpowiedzi stwierdziła "To przeczytaj" i wręczyła mi czterysta stron tekstu. A w środku czysta sensacja. Milicjant, który na początku 1989 roku utracił pamięć i obudził się dwadzieścia lat później przeszywa szok kulturowy i technologiczny, a policja bada, o co w jego sprawie chodzi. Wszystko fajnie, ładnie, dynamicznie i wciągająco, no ale... Po pierwsze: kościelnego wywiadu równie dobrze mogłoby nie być i powieść w ogóle nie straciłaby na wartości. Secundo: Ziemiański znowu sprawia wrażenie, jakby na karty utworu przelewał swoje fantazje seksualne, gdzie kobiety są zawsze chętne, gotowe i chcą, żeby z nimi robić wszystko. Trzecia rzecz to znane z Achai głoszenie przez bohaterów prawd objawionych, a na deser zostaje bezsensowne zachowanie wspomnianego milicjanta. Jakieś mocne strony? Na pewno jest taką pokazanie szoku, jaki przeżywa bohater w związku z postępem technologicznym, jaki nastąpił na przestrzeni dwudziestu lat. Sam pomysł na intrygę i nawiązanie do wrocławskiej epidemii ospy z 1963 roku też wypadają całkiem sprawnie. Lektura jest lekka i relaksująca, ale wady, o których pisałem, nie pozwalają w pełni się nią cieszyć.

Paski postępu:
Grzegorz Kopiec - Eksperyment - 86%
Tomasz Marchewka - Ostatnia sztuka Tadeusa Voldta - 74%
Anna Kańtoch - Wiosna zaginionych - 58%
antologia - Grobowiec. Tom I. Zaraza - 30%
Marta Krajewska - Noc między Tam i Tu - 28%

sobota, 24 lipca 2021

Przeczytane 2021: Tydzień #29

Nie mam pomysłu na wstęp, więc napiszę tylko, że znów dałem sobie radę z czterema książkami. W końcu zmęczyłem Bradbury'ego, ukończyłem kolejną lekturę, którą czytałem Dzieciom, do tego dochodzą dwie pozycje pod kątem Nagrody Zajdla - jedna dla roku 2020, a druga dla 2021. To tyle - wena mnie opuszcza, więc zapraszam do lektury. Teraz już wiecie, że wstępniaki piszę na końcu...

57. Kroniki marsjańskie/Człowiek ilustrowany/Złociste jabłka słońca - Ray Bradbury, MAG 2018

Oprócz pozostanawia na bieżąco z polską fantastyką czasem staram się też nadrabiać zaległości w światowej klasyce, co umożliwiają mi serie Artefakty MAG-a i Wehikuł Czasu Rebisu. Twórczość Bradbury'ego trafiła do pierwszej ze wspomnianych linii wydawniczych, w której często pojawiają się zbiorcze wydania starych fantastycznych pozycji. Siedemnasty tom serii składa się z trzech zebranych w jednej książce zbiorów opowiadań po raz pierwszy opublikowanych w latach 50. ubiegłego stulecia. Kroniki marsjańskie to zbiór powiązanych ze sobą i ułożonych w formie kroniki historii dotyczących prób skolonizowania Marsa przez ludzi i reakcji na te działania rdzennych mieszkańców czerwonej planety. Człowiek ilustrowany zawiera niepowiązane ze sobą fabularnie opowieści, które pojawiają się w formie ilustracji na ciele jednej z postaci. Tym, co je łączy, jest natomiast motyw śmierci. Na koniec dostajemy garść opowiadań w postaci zbioru Złociste jabłka słońca - tym razem pomiędzy poszczególnymi tekstami nie ma już żadnego związku. Przyznam szczerze, że Bradbury mnie swoimi wizjami nieszczególnie porwał. Owszem, czytało mi się jego twórczość przyjemnie, ale nie odniosłem wrażenia, że czytam jakieś wybitne dzieła. Najbardziej wciągnęły mnie Kroniki marsjańskie, które przez większość czasu nie pozwalały mi stwierdzić, czy mam do czynienia z powieścią, czy też ze zbiorem krótkich form i ciągle czekałem na to, co autor mi jeszcze zaoferuje. Opowiadania z Człowieka ilustrowanego również potrafiły mnie wciągnąć, choć uważam, że obecność bohatera tytułowego jest całkowicie zbędna. Nie przemówiły do mnie natomiast Złociste jabłka słońca. Nie znalazłem tam ani porywających pomysłów, ani jakichś wybitnych fabuł. Trochę mnie ostatnia część wydanego przez MAG-a omnibusa rozczarowała.

58. Pomiędzy - Paweł Radziszewski, SQN 2021 (Kindle)

To jest jedna z tych pozycji, obok których przeszedłbym obojętnie, nie zwracając uwagi na jej istnienie, gdyby nie recenzja w Nowej Fantastyce (z tego też powodu sięgnąłem po Zefirynę i księgęuroków). Przez długi czas zastanawiałem się, co sprawiło, że pozycja ta została poddana ocenie w fantastycznej prasie: dopiero pod koniec przekonałem się, że było to uzasadnione. Pomiędzy reprezentuje realizm magiczny, czyli wszystko to, co fantastyką jest, ale do czego głównonurtowa krytyka literacka nie chce się przyznać. Sam tytuł powieści dobrze oddaje to, czym ona jest - czymś pomiędzy głównym nurtem a fantastyką (można się zastanawiać, dlaczego w ogóle taki podział literatury istnieje). Sama opowiedziana w niej historia dotyczy zaś zawieszenia pomiędzy światami i kulturami - Cyganie i ludzie osiedleni, panowie i chłopi, wieś i miasto. Radziszewski bardzo dobrze poradził sobie z pokazaniem wydarzeń rozciągniętych na wiele pokoleń bohaterów. Stylem pisania i sposobem konstruowania historii kojarzy mi się z Jakubem Małeckim, którego bardzo cenię jako pisarza. U Radziszewskiego trochę więcej jest erotyki i to w wulgarnej i brutalnej formie (pojawia się gwałt małżeński), przy czym ma ona uzasadnienie fabularne i stanowi istotny element dzieła. Bardzo dobra literatura, która może nie trafićw gusta czytelników nieuznających niczego poza czystą gatunkowo fantastyką, ale dla miłośników Małeckiego albo Radka Raka pozycja obowiązkowa.

59. Zbrodnia doskonała - antologia, Fantazmaty 2020 (Kindle)

Zbrodnia doskonała to darmowa antologia od Fantazmatów, którą pewnie kiedyś bym i tak przeczytał, ale ponieważ jedno z zawartych w niej opowiadań zostało nominowane do Nagrody Zajdla, w kolejce pozycji do przeczytania uzyskała wysoki priorytet. Przyzwyczaiłem się, że zbiory opowiadań wspomnianego wydawnictwa są dość obszerne i zawierają wiele różnych tekstów. Tym razem los chciał inaczej i redakcji udało się zebrać raptem siedem utworów, które miały poruszać temat zbrodni, ale okazało się, że autorzy dość swobodnie podeszli do tytułowej kwestii. Wydaje się, że najbardziej w temat wpisał się Wiktor Orłowski zamykającym antologię opowiadaniem De profundis, nasuwającym pewne skojarzenia z twórczością Dana Browna (które to skojarzenie autor osobiście wkłada w usta swoich bohaterów); opowieść o tajemniczych morderstwach w Watykanie jest moim zdaniem najmocniejszym punktem zbioru. Nominowany do Zajdla Al Krzysztofa Rewiuka natomiast nieszczególnie mnie poruszył. Nie miałem wprawdzie uczucia, że czytam coś słabego - opowiadanie nawet mi się podobało, ale historia o eksperymentach na myszach i kwestii wolnej woli podłogi mną nie wytarła, a tego się mniej więcej spodziewam po utworach, które nominacje do nagród literackich otrzymują. Inspicjent Brzeszczot Alicji Korzewskiej to ciekawy horror, z jednej strony współczesny, a z drugiej osadzony w wiejskich ludowych wierzeniach. Marianna Szygoń napisała intrygujący kryminał paranormalny, gdzie detektyw musi wyprawić się do świata duchów, żeby rozwiązać zadanie zlecone przez martwą pracodawczynię. Natomiast do współpracy Magdaleny Kucenty i Magdaleny Świerczek-Gryboś podszedłem z obawami. Ta pierwsza autorka jest moim zdaniem najciekawszą obecnie fanastyczną pisarką na polskim rynku, na twórczosci tej drugiej zaś już się kilka razy sparzyłem. Niestety tym razem nie zostałem przekonany do zaprezentowanych realiów i rozwiązań fabularnych. Nie lubię tego typu literatury, choć pewne ciekawe pomysły dało się w opowiadaniu dwóch autorek dostrzec (bardzo fajne nawiązanie do Solaris Lema). Cmentarz doskonałych Agnieszki Osikowicz-Chwai to kolejny stojący na solidnym poziomie tekst umieszczony w uniwersum cyklu Opowieści Starych Drzew, a Śmierć starszej pani Agnieszki Biskup to takie sobie opowiadanko opowiadające dokładnie o tym, o czym mówi jego tytuł. Jak to zwykle bywa z tego typu publikacjami, poziom tekstów jest nierówny, choć raczej rozpościera się on pomiędzy przeciętnym a bardzo dobrym. Plusem jest niewątpliwie to, że słabych opowiadań tu nie ma - nawet opowiadanie dwóch Magdalen, które najmniej mi podeszło po prostu bardziej nie trafia w mój gust niż ma jakieś poważniejsze niedociągnięcia. Ściągać i czytać: antologia jest darmowa i niedługa, więc nawet jak nie podejdzie, to ani pieniędzy ani zbyt dużo czasu się nie straci.

60. Wielka ucieczka Wawelskiego Smoka - Robb Maciąg, EtnoBook 2021

Nie pamiętam już dokładnie, jak trafiłem na tę książkę, ale wydaje mi się, że była promowana w Travelerze od National Geographic. Autor jest rowerzystą, który ma na swoim koncie przejazd z Chin do Wietnamu, Laosu i Kambodży oraz ze Stambułu do Indii. Te jego wyprawy miały duży wpływ na opublikowaną niedawno książkę dla młodszego czytelnika, w której to Smok Wawelski kartuje własną śmierć i ucieka z Krakowa przez Turcję i Persję do Kitaju, czyli Chin, bo usłyszał, że tam ludzie kochają smoki, w przeciwieństwie do mieszkańców jego rodzinnego miasta. Maciąg przenosi swoje doświadczenia z lokalnymi mieszkańcami na tytułowego bohatera, dodając do tego element przygodowy, który ma jeszcze bardziej zachęcić młodzież do zagłębienia się w lekturę. Dokonuje kilku ciekawych spostrzeżeń, pokazuje jak różnorodny i ciekawy jest świat i że nie zawsze spotykają nas miłe rzeczy. Dzieciom książka się podobała, choć zakończenie dość mocno przeżywały. Możliwe, że są na nią trochę za młodzi, ale przez większość czasu nic w treści na to nie wskazywało - dopiero koniec robi się mocny i uderza w emocje. Nie byłem na niego przygotowany, co z jednej strony jest zaletą (bo autorowi udało się mnie zaskoczyć), a z drugiej wolałbym jednak być przygotowany na treść, którą pokazuję przedszkolakom. Poza tym jednym mankamentem wiele do zarzucenia książce nie mam. Fajnie było przeczytć alternatywną historię smoka z mojego miasta.

Paski postępu:
Sasza Hady - Zefiryna i księga uroków - 60%
Andrzej Ziemiański - Żołnierze grzechu - 31%
Grzegorz Kopiec - Eksperyment - 29%
Anna Kańtoch - Wiosna zaginionych - 25%

piątek, 16 lipca 2021

Przeczytane 2021: Tydzień #28

Drgnęło! Cztery ukończone książki: jedna dziecięca, jedna podróżnicza, która czekała na mnie od sześciu lat, jedna z okazji Zewu Zajdla i jedna w ramach bycia na bieżąco z polską literaturą fantastyczną. Bradbury się kończy czytać, więc prawdopodobnie za tydzień będę miał okazję i o nim coś napisać. Tymczasem zapraszem do lektury moich wypocin.

53. Wielka, większa i największa - Jerzy Broszkiewicz, Estymator 2020 (Kindle)

Wielka, większa i największa była w podstawówce jedną z moich ulubionych lektur szkolnych. Pamiętając, że jej akcja toczy się wokół różnych środków lokomocji, wpadłem na pomysł, żeby przybliżyć ją Dzieciom, mając gdzieś w tyle głowy obawę, że mogą być na nią trochę za młode. Faktycznie, z początku co jakis czas mówiły, że jest trochę strasznie, ale po pewnym czasie przyzwyczaiły się do tego, co się dzieje, i zawsze, kiedy stwierdzałem, że na dziś kończymy, prosiły o więcej. Jest to chyba najlepsza ocena, jaką młody odbiorca może powieści wystawić. Z mojego punktu widzenia był to sentymentalny powrót do dzieciństwa i, choć nadal uważam tę powieść za interesującą, wciągającą, uczącą postaw i wartą przeczytania, to jednak dostrzegam w niej pewne wady. Najpoważniejszą jest to, że w drugiej części bohaterowie nie mają nic do roboty, a całe zadanie jest wykonane za nich, sprowadzając ich do roli statystów. Dla dzisiejszego dziecka język powieści może być zbyt archaiczny, a przez to utrudniać odbiór, ale od tego jest rodzic albo nauczyciel, żeby pewne niezrozumiałe sformułowania wyjaśnić. Dwa razy musiałem też ocenzurować treść, bo uznałem, że jest ona nieodpowiednia dla moich przedszkolaków. Fajne natomiast są relację między bohaterami: Iką i Groszkiem. Autor pokazał, że nawet przyjaciołom zdarza się ze sobą sprzeczać, ale kiedy trzeba, nawzajem się wspierają. Dobra rzecz.

54. Księżycowa autostrada. Motocyklem przez Himalaje - Witold Palak, Bezdroża 2015

Sześć lat temu byłem na spotkaniu z Witoldem Palakiem, w czasie którego opowiadał o wyprawie, jakiej podjął się wraz ze swoim szesnastoletnim wówczas synem. Sam pomysł wydawał się szalony: świeżo upieczeni motocykliści wyjeżdżają do Indii, tam kupują przedwieczne royal enfieldy i wyruszają w podróż przez Ladakh i Nepal do Dardżylingu. I właśnie o tym, co ich spotkało na trasie jest ta książka. Można by się spodziewać, że sporo będzie w niej mowy o mijanym otoczeniu i napotkanych na drodze ludziach, ale jest trochę inaczej. Autor skupia się na trudności jazdy na motocyklu przez drogi, na które strach wjeżdżać terenowym samochodem, dużo miejsca poświęca problemom technicznym i koniecznościom napraw, a spośród spotykanych po drodze mieszkańców na pierwszy plan wybijają się mechanicy. Tym, co szczególnie mocno bije z książki, jest potrzeba czasu spędzonego z synem - ze spotkania autorskiego wiem, że nie mieszkali razem - i budowa relacji rodzica z dzieckiem. Palakowi udało się pokazać, jak wspólne przebywanie ze sobą w ekstremalnych warunkach potrafi zacieśnić więzi. Niestety, o ile poziom emocjonalny książki jest wysoki, o tyle jako reportaż się już nie sprawdza najlepiej. Może wynika to z faktu, że jest to pierwszy tekst autora, ale tam, gdzie autor nie napotyka trudności, nie potrafi porwać mnie jako czytelnika. No ale taki opis pierwszej próby zdobycia Rothangu, gdzie czuć wylane pot i łzy, to już coś. Niestety takich fragmentów jest za mało.

55. Wszystko pochłonie morze - Magdalena Kubasiewicz, Uroboros 2021

A oto kolejna pozycja z tegorocznej polskiej fantastyki. Magdaleny Kubasiewicz czytałem już fantastyczne Gdzie śpiewają diabły i kryminalne 50 wesel i pogrzeb - ta pierwsza książka była bardzo dobra, a druga, choć głowy nie urwała, również wywołała pozytywne odczucia - miałem też styczność z kilkoma jej opowiadaniami, które też dobrze wspominam. Wszystko pochłonie może jest w moim odczuciu majlepszym tekstem autorki, z jakim się spotkałem. Jest to kryminalna powieść fantasy - jest magia, są wróżby, jest i zbrodnia. Bohaterowie próbują rozwiązać zagadkę zamachów na najwyżej postawione osoby w państie i ocalić jedną z nich. Autorka misternie konstruuje intrygę, stara się zmylić czytelnika, podrzucając mu fałszywe tropy, stosuje ciekawe zwroty akcji i przyznam szczerze, że kilka razy udało jej się mnie zaskoczyć. I choć fabuła kończy się w zamknięty sposób, pozostaje jeszcze ciekawe tło, w którym można umieścić inne opowieści, dotyczące bohaterów, którzy gdzieś tam na trzecim planie omawianej powieści się pojawili. Przyznam nieśmiało, że liczę na powrót autorki do wykreowanego we Wszystko pochłonie morze uniwersum. Urzekło mnie.

56. Pieśni Chołów - Maciej Głowacki, self-publishing 2019 (Kindle)

Pieśni Chołów to z kolei powieść, o której nigdy bym się nie dowiedział, gdyby nie to, że dostała nominację do Nagrody Zajdla a.d. 2020. Co ciekawe, pierwotnie ukazała się w roku 2019 wydana w wersji elektronicznej nakładem autora, a w roku 2020 trafiła na rynek w wersji papierowej i chyba audiobookowej opatrzonej numerem ISBN. A skoro jest to utwór nominowany, to w ramach akcji Zew Zajdla zabrałem się za jej czytanie. No i nie zachwyciło. Utwór składa się z dwóch rozdziałów, z których pierwszy to oklepana już na wszystkie sposoby sytuacja, gdzie uczony z miasta przyjeżdża do wsi na krańću świata i na granicy lasu, w którym to żyją dziwne stworzenia. Z jednej strony to już było, a z drugiej Głowackiemu udało się ująć nastrój tajemnicy i obcości odwiedzanego przez bohaterów miejsca. Druga część to już obraz lasu i tego, co się w nim dzieje. Jest onirycznie, psychodelicznie i trochę chaotycznie. Męczyłem się w czasie przebijania się przez drugi rozdział, z wytęsknieniem wypatrując końca. Szkoda, bo scena ze śpiewaniem Barki jest naprawdę zacna, a atmosfera w typie Miasteczka Twin Peaks z pierwszej części powieści zapowiadała coś ciekawego, mimo swojej wtórności. Fajnie, że autor spełnił swoje marzenie o wydaniu powieści i gratuluję mu nominacji, ale spośród książek wydanych w 2020 roku czytałem sporo lepszych. Nie wiem, czy skuszę się na kolejną część, która jest już dostępna na stronie autora.

Paski postępu:
Ray Bradbury - Kroniki marsjańskie/Człowiek ilustrowany/Złociste jabłka słońca - 85%
Robb Maciąg - Wielka ucieczka Wawelskiego Smoka - 80%
Paweł Radziszewski - Pomiędzy - 12%
antologia - Zbrodnia doskonała - 10%
Grzegorz Kopiec - Eksperyment - 8%

piątek, 9 lipca 2021

Przeczytane 2021: Tydzień #27

W ferworze walki z kolejnymi lekturami i codziennymi sprawami zapomniałem w poprzednich notkach wspomnieć, że ogłoszono wyniki nominacji do Nagrody Zajdla. Przyznam, że trochę mnie one zaskoczyły - o ile nominacje dla Marty Kisiel, Agnieszki Hałas, Krzysztofa Rewiuka i Krzysztofa Matkowskiego były do przewidzenia, tak zdziwił mnie brak na liście Michała Cholewy (bo przecież on zwykle za kolejne części Algorytmów Wojny trafia na listę nominowanych), a z drugiej strony zupełnie nie spodziewałem się, że wśród wyróżnionych powieści znajdą się Pieśni Chołów Macieja Głowackiego. Nie dlatego, że są słabe (bo tego nie wiem), ale ponieważ nie były w żaden sposób reklamowane. Ja, który śledzę rynek wydawniczy, dowiedziałem się o istnieniu tej powieści dopiero przy okazji ogłoszzenia nominacji. Co oznacza jedną z trzech rzeczy: albo autor dotarł w tajemniczy sposób do szerokiej rzeszy czytelników, albo ma dużo głosujących na niego znajomych, albo w procesie nominowania bierze udział bardzo mało ludzi. Osobiście obstawiam trzecią opcję, która mnie zasmuca. Tyle o Zajdlu, a co w tym tygodniu? Tegoroczna polska fantastyka; w końcu trzeba będzie mieć z czego wybierać przy nominowaniu utworów w przyszłym roku. Z rozgrzebanymi rzeczami powoli posuwam się do przodu, przy okazji poczytując co nieco prasy.

51. Fort 72 - Michał Gołkowski, Fabryka Słów 2021

Gołkowski jest maszyną. Liczba produkowanych przez niego książek przechodzi ludzkie pojęcie (o ile człowiekiem, który próbuje to pojąć nie jest Remigiusz Mróz). Tym razem postanowił pokazać światu kolejną, piątą już część Stalowych Szczurów. Niestety nadal nie zabrał się za kontynuację pierwszych dwóch tomów, w zamian za to pokazując inne wydarzenia z alternatywnej Wielkiej Wojny. Fort 72 jest swego rodzaju survival horrorem, gdzie w tytułowej lokacji uwięzieni zostają żołnierze trzech armii, co zmusza ich do podjęcia odpowiednich działań zapewniających przetrwania. Nawiązań do wcześniejszych tomów jest tu bardzo mało, więc spokojnie można się zabrać za lekturę, nie znając poprzednich części. Klaustrofobiczny nastrój ciemnych tuneli i proces powolnego popadania w szaleństwo został przez autora bardzo dobrze oddany, świetnie też udało się Gołkowskiemu ukryć w mroku poza kadrem tajemnicze COŚ. Problem z powieścią mam tylko taki, że jest to wszystko jakieś takie mało oryginalne. Schematy, którymi posługuje się autor, sprawiają wrażenie, jakbym gdzieś to już widział, słyszał, czytał. Ale i tak jest nieźle.

52. Świat bez świtu - Radomir Darmiła, IX 2021 (Kindle)

Ucieszyłem się, kiedy sprawdziłem, co ciekawego ma w ofercie Wydawnictwo IX i okazało się, że jest tam powieść Radomira Darmiły, autora znanego mi z opowiadań publikowanych w Nowej Fantastyce. Ponieważ w krótkiej formie moim zdaniem sprawdza się on bardzo dobrze, z chęcią sięgnąłem po jego powieść, Świat bez świtu. Z początku zapowiadało się nieźle: świat, w którym słońce krąży pod horyzontem, sprawiając, że panuje ciągły półmrok i ofiary z ludzi, przywołujące na myśl rytuały prekolumbijskiej Ameryki sprawiały, że mogłem czuć się zaintrygowany. Później jednak zaczęła mi zgrzytać infantylizacja bohaterów i języka, a także oklepane klisze fabularne. I choć autor ciekawie nawiązuje w fabule do greckiej mitologii, przebijanie się przez kolejne strony powieści było dla mnie męczące. Darmiła przyzwyczaił mnie do zdecydowanie wyższego poziomu swojej literatury, stąd moje rozczarowanie, ale nie znaczy to wcale, że nie sięgnę po kolejne książki jego autorstwa, jeśli jeszcze coś postanowi wydać.

Paski postępu:
Jerzy Broszkiewicz - Wielka, większa i największa - 93%
Ray Bradbury - Kroniki marsjańskie/Człowiek ilustrowany/Złociste jabłka słońca - 75%
Robb Maciąg - Wielka ucieczka Wawelskiego Smoka - 71%
Witold Palak - Księżycowa autostrada. Motocyklem przez Himalaje - 70%
Magdalena Kubasiewicz - Wszystko pochłonie morze - 59%
Maciej Głowacki - Pieśni Chołów - 12%

piątek, 2 lipca 2021

Przeczytane 2021: Tydzień #26

Dwie książki na tydzień stają się w tym roku moim standardem. Tym razem obie przeczytane pozycje były w wersji elektronicznej; z papierowymi książkami jakoś nie mogłem się uporać - pewnie dlatego, że zamiast się skupić na jednej lekturze, rozgrzebałem aż cztery. Trzeba będzie je podomykać zanim pomyślę o przeczytaniu czegoś jeszcze.

49. Shadow Raptors. Sygnał - Sławomir Nieściur, Drageus 2019 (Kindle)

Dość długą przerwę sobie zrobiłem od cyklu Shadow Raptors. Sygnał jest drugą częścią serii, w której ludzkość toczy wojnę z obcymi w układzie Epsilon Eridani, ale tym razem samej wojny jest tu niewiele. Akcja skupia się przede wszystkim na konsekwencjach wydarzeń z finału Kursu na kolizję, autor stawia przed bohaterami zagadkę do rozwiązania, ale pomijając wydarzenia z Układu Słonecznego, na kartach powieści niewiele się dzieje. Nie zmienia to jednak faktu, że nastrój tajemnicy udało się autorowi wytworzyć bardzo dobrze. Na koniec dostajemy zaś cliffhanger, który ma zachęcić do sięgnięcia po trzecią część. Ja sięgnę, bo choć na razie Shadow Raptors mnie nie powala na kolana, to jednak realia wykreowane przez Nieściura są na tytle ciekawe, że jestem skłonny dać mu jeszcze szansę.

50. Teksas to stan umysłu - Artur Owczarski, Zona Zero 2020 (Kindle)

A teraz coś z zupełnie innej beczki, czyli reportaż o Teksasie. Książka była polecana przez magazyn National Geographic Traveller, więc wysupłałem na nią parę złotych. Autor postanowił przyjrzeć się, co Teksańczykom w duszach gra, więc tematy, które porusza są takie, jakich można się spodziewać: rodeo, grzechotniki, kowboje, granica z Meksykiem, BBQ i jeszcze więcej BBQ. Nietypowym zagadnieniem jest natomiast produkcja teksańskiego wina - przyznam szczerze, że od tej strony drugiego największego stanu USA nie znałem. Owczarski zamiast się mądrzyć często oddaje głos Teksańczykom, pozwalając im pokazać, jak wygląda ich codzienne życie i z jakimi problemami muszą się mierzyć. W tej całości brakuje mi tylko jakiejś konkluzji. Książkę zamyka rozdział o barze BBQ, a chciałoby się jeszcze dostać jakieś podsumowanie. Ja na wypracowaniach w liceum zawsze dostawałem komentarz od nauczycielki: "Wstęp i zakończenie niewystarczające". Tutaj wstęp pełni dobrze swoją rolę, ale zakończenia nie ma wcale. Sam reportaż jednak stanowi kawał porządnej dziennikarskiej roboty.

Paski postępu:
Jerzy Broszkiewicz - Wielka, większa i największa - 85%
Michał Gołkowski - Fort 72 - 80%
Robb Maciąg - Wielka ucieczka Wawelskiego Smoka - 71%
Ray Bradbury - Kroniki marsjańskie/Człowiek ilustrowany/Złociste jabłka słońca - 53%
Witold Palak - Księżycowa autostrada. Motocyklem przez Himalaje - 44%
Magdalena Kubasiewicz - Wszystko pochłonie morze - 14%

piątek, 25 czerwca 2021

Przeczytane 2021: Tydzień #24 i #25

Tydzień temu odreagowywałem COVID-ową szczepionkę i nie miałem siły napisać o tym, co przeczytałem, więc tym razem przyszło mi stworzyć zbiorczą notkę z dwóch tygodni. Udało się przeczytać dwie powieści pod kątem ewentualnych nominacji do Nagrody Zajdla 2021, a także uporałem się po długich bataliach z cegłą Marlona Jamesa. Zapraszam do zapoznania się z moimi wynurzeniami na temat trzech ukończonych lektur.

46. Poliamoria Space Story - Piotr Witold Lech, Stalker Books 2021

Piotr Witold Lech jest autorem, którego znam jedynie z ciekawych opowiadań sporadycznie publikowanych na łamach Nowej Fantastyki. Teraz Wojtek Sedeńko postanowił pod szyldem Stalker Books wydać kilkutomową sagę tego pisarza, w której porusza on kwestię związków poliamorycznych. Fabuła jest tu prosta jak konstrukcja cepa: ot, protagonista odkrywa, że można kochać kilka różnych kobiet w tym samym czasie i tworzyć z nimi udany otwarty związek. Mam wrażenie, że autorowi bardziej chodziło o pokazanie mechanizmów tworzenia związków poliamorycznych niż na stworzeniu wartkiej i ciekawej akcji. Jeżeli w istocie tak było, z postawionego przed sobą zadania wywiązał się solidnie, tworząc ciekawe kosmiczne romansidło. Teraz czekam, aż w moje macki wpadnie wydany już drugi tom.

47. Nie ma tego Złego - Marcin Mortka, SQN 2021 (Kindle)

Przyznam szczerze, że w ostatnich latach odstawiłem na bok twórczość Marcina Mortki po jego nieprzychylnych komentarzach na temat Nagrody Zajdla. Stwierdziłem, że skoro nagroda mu nie pasuje, nie będę brał go pod uwagę przy ustalaniu nominacji, a tym samym miałem zawsze mnóstwo książek innych autorów do przeczytania. Ostatnio jednak przyszło mi do głowy, że przecież te jego powieści czytało mi się całkiem fajnie i postanowiłem się z autorem przeprosić. W efekcie po raz pierwszy od dłuższego czasu sięgnąłem po coś, co napisał. Nie ma tego Złego to ciekawe fantasy opowiadające o grupie awanturników (właściwym określeniem byłaby też "zbieranina indywiduów"), która podejmuje się pracy w charakterze grupy do zadań specjalnych celem przytulenia sakiewki z brzęczącymi monetami. Oczywiście nic nie może pójść zbyt łatwo, więc na scenę wchodzi tytułowe Złe, które znacznie komplikuje sytuację, a do tego sporą rolę zaczyna odgrywać też bagno o nazwie Polityka. Co warto docenić, Mortka pokazuje też, że awanturnicy, których przygodami lubimy się zachwycać, po schowaniu miecza do pochwy i powrocie do domu mają też rodziny i normalne życie, a to w jaki sposób zarabiają nie pozostaje bez wpływu na ich żony i dzieci. Zrobiło się poważnie, a jednak powieść ta nasycona jest humorem - autor dobrze czuje, kiedy przydałoby się czytelnika rozweselić, a kiedy jest czas na zachowanie powagi. Kawał solidnie wykonanej pisarskiej roboty.

48. Czarny Lampart, Czerwony Wilk - Marlon James, Echa 2021 (Kindle)

Recenzje mówiły, że to świetna książka, a autor ma w swoim dorobku Nagrodę Bookera, sięgnąłem więc po te 750 stron tekstu zaciekawiony informacjami, że świetnie przedstawione zostały wierzenia i mentalność czarnej Afryki. No i faktycznie tego odmówić Jamesowi nie można - wykreowany przez niego świat jest niesamowicie ciekawy, wciągający i barwny. Dostałem do rąk powieść drogi, w której zebrana z trudem grupa śmiałków wyrusza na poszukiwania porwanego chłopca. Mam jednak wrażenie, że autor nie wykorzystał potencjału. Bohaterowie są co chwilę porzucani, nawet tytułowy Lampart znika na dłuższy czas. Ja rozumiem potrzebę umieszczania w tekście naturalistycznych opisów, ale ciągłe używanie "ruchania" i wielokrotne powtarzanie zwrotu "pierdolić bogów" wartości literackiej powieści nie dodaje. Naprawdę, jeśli pominąć kreację świata i fakt, że ktoś w końcu dostrzegł potencjał fabularny Czarnego Lądu, nie widzę w tej powieści niczego, czym mógłbym się zachwycić. Lektura była drogą przez mękę.

Paski postępu:
Jerzy Broszkiewicz - Wielka, większa i największa - 74%
Robb Maciąg - Wielka ucieczka Wawelskiego Smoka - 71%
Sławomir Nieściur - Shadow Raptors. Sygnał - 65% Ray Bradbury - Kroniki marsjańskie/Człowiek ilustrowany/Złociste jabłka słońca - 39%
Witold Palak - Księżycowa autostrada. Motocyklem przez Himalaje - 23%
Michał Gołkowski - Fort 72 - 20%

piątek, 11 czerwca 2021

Przeczytane 2021: Tydzień #23

Za szybko wprawdzie teraz nie czytam, ale dwie lektury i tak udało mi się ukończyć. Na wolne tempo wpływa fakt zabrania się za dwie cegły Jamesa i Bradbury'ego. A co do tych ukończonych książek, to kryterium ich wyboru były nominacje do przyszłorocznych nagród Zajdla i Żuławskiego - w końcu trzeba mieć z czego wybierać.

44. Hajmdal. Bunt - Dariusz Domagalski, Drageus 2019 (Kindle)

W tym roku ukazał się już piąty tom cyklu Hajmdal, a autor zapowiedział już szósty, a ukończony przeze mnie w tym tygodniu Bunt jest trzecią częścią, więc jeszcze trochę spotkań z tą space operą mnie czeka. Akcja tego tomu rozpoczyna się niewiele czasu po wydarzeniach z Księżyców Monarchy i, jak można się domyślić, opowiada o buncie załogi na pokładzie okrętu Hajmdal. Motywacje wywrotowców są w miarę wiarygodnie przedstawione, a sama akcja trzyma w napięciu. Drugi wątek dotyczy działań militarnych na obcych planetach; tu również autor poradził sobie dobrze, umiejętnie stosując nagłe zwroty akcji, choć podejrzliwy czytelnik bez większych trudności przejrzy jego zamiary. Jest to na tyle przyjemne czytadło, że z chęcią zanurzę się w kolejne części sagi o okręcie Hajmdal.

45. Sługa krwi - Adam Przechrzta, Fabryka Słów 2021

Przechrzta jeden cykl skończył, po czym zaczął następny, będący kontynuacją tego pierwszego. Wydawało mi się dziwnym, że Sługa krwi zapowiadany był jako początek nowego cyklu, a nie czwarty tom poprzedniego, ale po lekturze w pełni rozumiem taką decyzję autora i wydawcy. Akcja powieści toczy się kilka lat po zakończeniu cyklu Materia Prima i choć parę rozdziałów rozgrywa się w naszym świecie, zdecydowaną większość wydarzeń autor postarał się umieścić w równoległym wszechświecie, w kraju wzorowanym na Chinach z całą ich feudalną otoczką. Z początku pomysł przeniesienia alchemika Rudnickiego do innego świata uznałem za naciągany, ale w końcu stwierdziłem, że autor nie jest od tego, żeby pisać tak, jak się tego spodziewam, po czym skupiłem się na fabule. A z jej konstrukcją Przechrzta poradził sobie bardzo dobrze, mocno nawiązując do znanej z dalekowschodnich filmów estetyki wuxia. No i w zasadzie wszystko by tu do siebie pasowało, gdyby nie rozdziały rozgrywające się w rzeczywistości znanej z Materia Prima, które na razie wydają się być napisane na doczepkę, ale może w przyszłości uda się to moje wrażenie autorowi zatrzeć. W odróżnieniu od poprzednich części (na własne potrzeby zamierzam cykle Materia Prima i Materia Secunda traktować jako jedną całość), gdzie każdy kolejny tom stanowił w zasadzie zamkniętą całość, Sługa krwi kończy się chyba najbardziej z klasycznych cliffhangerów, jakie znane są ludzkości. Mam nadzieję, że na kolejną część nie trzeba będzie czekać zbyt długo.

Paski postępu:
Robb Maciąg - Wielka ucieczka Wawelskiego Smoka - 71%
Jerzy Broszkiewicz - Wielka, większa i największa - 48%
Marlon James - Czarny Lampart, Czerwony Wilk - 26%
Ray Bradbury - Kroniki marsjańskie/Człowiek ilustrowany/Złociste jabłka słońca - 20%
Marcin Mortka - Nie ma tego Złego - 19%
Piotr Witold Lech - Poliamoria Space Story - 14%

piątek, 4 czerwca 2021

Przeczytane 2021: Tydzień #22

Miało być szybko, a tu tylko jedna niezbyt długa książka. Nie przejmuję siętym jednak za bardzo, bo kilka kolejnych całkiem sprawnie się czyta, więc pewnie wkrótce wrócę na właściwe tory. Bo przecież dwie książki na tydzień to nie jest tak dużo, prawda?

43. Czarna Góra - Andrzej Pilipiuk, Fabryka Słów 2021

I oto kolejny zbiór niewędrowyczowych opowiadań Pilipiuka ujrzał światło dzienne. Wydaje się, że autor rzucił wszystkie swoje siły na wymyślanie kolejnych historii z Robertem Stormem i doktorem Skórzewskim w rolach głównych. Tym razem do przeczytania jest pięć tekstów. Pierwszy, Czarna Góra, opowiada o losach Skórzewskiego zanim ten został lekarzem. Jest to dość typowa historia, w której bohater spotyka się z nieznaną nauce chorobą. Dalej mamy dwa teksty o tropicielu staroci, Robercie Stormie. Decha opowiada o poszukiwaniach pewnego zaginionego statku, a Dwie czaszki o szczątkach jaćwińskich wodzów. Co ciekawe, w pierwszym z wymienionych opowiadań Pilipiuk łączy aktywność Storma z losami innego spośród swoich bohaterów i choć informacja ta jest dość dobrze ukryta, uważny czytelnik nawiązanie wykryje. Potem jest dość nietypowo, bo opowiadanie GROM opowiada o alternatywnej historii Polski, w której niepodległość odzyskaliśmy nieco wcześniej, a biorąc pod uwagę, że carat ma się dobrze, nie doszło w Rosji do rewolucji. Niby jest ciekawie, ale cała intryga rozwiązuje się przypadkiem. Zbiór zamyka chyba najlepszy ze zgromadzonych tekstów, Jesienny sztorm, będący kontynuacją Duchów Poveglii opublikowanych w Przyjacielu człowieka. Ogólnie rzecz biorąc, jest to typowa dla Pilipiuka proza, pozwalajaca mu pokazać pasję do staroci i grzebania w rzeczach zapomnianych. Czytało mi się ją jednak gorzej niż poprzednie tomy, ale nie potrafię powiedzieć, czy to kwestia spadku jakości pióra autora, czy też moje przyzwyczajenie się do przyjmowanych przez niego schematów fabularnych.

Paski postępu:
Dariusz Domagalski - Hajmdal. Bunt - 82%
Robb Maciąg - Wielka ucieczka Wawelskiego Smoka - 62%
Jerzy Broszkiewicz - Wielka, większa i największa - 46%
Adam Przechrzta - Sługa krwi - 44%
Marlon James - Czarny Lampart, Czerwony Wilk - 15%
Ray Bradbury - Kroniki marsjańskie/Człowiek ilustrowany/Złociste jabłka słońca - 10%

piątek, 28 maja 2021

Przeczytane 2021: Tydzień #21

Zaległości nadrobione! Udało się dobrnąć do średniej dwóch książek na tydzień, którą zakładałem na początku roku; teraz pozostaje tylko mieć nadzieję, że uda mi się takie tempo czytania utrzymać. Jak możecie zauważyć, trochę rozrosła się sekcja z rozgrzebanymi lekturami, ale to dlatego, że nie zabrałem ze sobą niczego do czytania na zakupy, a ponieważ przyszło mi oczekiwać na obiad, pojawiła się potrzeba odwiedzenia księgarni - stąd też wśród napoczętych książek znalazł się Sługa krwi. A skąd na liście Bradbury? Po prostu krzyknął do mnie z półki, a że klasykę nadrabiam zdecydowanie zbyt wolno, to i w niego zagłębiłem swe oczęta. Na razie tylko delikatnie napocząłem tekst Kronik marsjańskich - na poważnie zamierzam się zabrać za lekturę, kiedy już uporam się z Pilipiukiem, Przechrztą i Domagalskim.

40. Virion. Zamek - Andrzej Ziemiański, Fabryka Słów 2021

Z uporem godnym lepszej sprawy kupuję i nawet czytam kolejne tomy z uniwersum Achai, regularnie produkowane przez Andrzeja Ziemiańskiego (miałem użyć słowa "taśmowo", ale to rezerwuję dla Michała Gołkowskiego, który daje światu ze trzy książki rocznie; Remigiusza Mroza nie liczę, bo jego kryminałów nie czytam). Autor zaczął tą powieścią nowy cykl, w którym będzie prawdopodobnie próbował wypełnić luki w historii śwata przedstawionego. Tym razem Virion jest już dorosłym mężczyzną i pełnoprawnym szermierzem natchnionym. Cała fabuła sprowadza się zaś do tego, co mawiał w pewnej grze komputerowej Piotr Fronczewski: "Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę". I taka drużyna natchnionych zakapiorów zbiera się, żeby pokonać pozostającego w ukryciu wroga. Tego, o co chodzi dowiemy się dopiero za kilka tomów, więc na razie trzeba po prostu zobaczyć, jak ekipa się zbiera i spuszcza łupnia komu trzeba. Tyle. Teraz można się irytować, dlaczego tak długo trzeba czekać na kolejną część.

41. Czerwony Lotos - Arkady Saulski, Fabryka Słów 2021 (Kindle)

A oto autor, z którego twórczością miałem do tej pory tylko jeden poważny kontakt, a była nim lektura całkiem przyzwoitego Serca Lodu. Pozytywnie nastawiony do twórcy, sięgnąłem po Czerwony Lotos, pierwszy tom cyklu Zapiski Stali. Dostałem w niej obraz Nipponu, który nie jest Japonią, choć żyją tam samuraje pod rządami daymio (tylko cesarz się gdzieś zawieruszył), najechanego przez barbarzyńców, którzy nie są Mongołami, choć jak Mongołowie wyglądają i się zachowują (no i też mają chana). Jest krwiście, samurajsko, honorowo i wszyscy się niemal przez cały czas biją. I o ile z początku miałem nadzieję, że coś ciekawego spod pióra autora wyszło, tak później musiałem ją porzucić. Jest tu wprawdzie parę ciekawych pomysłów, ale w ogólnym rozrachunku powieść niestety nie wybija się ponad przeciętność. Szkoda, bo feudalną Japonię (o, przepraszam - Nippon) udało się autorowi odmalować całkiem przyzwoicie.

42. Nowoświaty - antologia, SQN 2021 (Kindle)

O ile lubię wydawnictwo SQN, tak tym razem nalezy im się bura za politykę informacyjną. Naprawdę niełatwo było dowiedzieć się, że taka antologia została wydana. Dla kogoś, kto nie sprawdza regularnie, co ukazuje się na naszym rynku wydawniczym, dowiedzenie się o Nowoświatach graniczyło z niemożliwością. Pojawienie się recenzji zbioru w czerwcowej Nowej Fantastyce może zwiększy świadomość czytelników, ale nie zmienia to faktu, że marketing w tym przypadku leżał i kwiczał. Może to dlatego, że opowiadania te wydawne zostały wydane wyłącznie w wersji elektronicznej, kosztują około pięciu złotych i wydawca kokosów na nich nie zarobi? W każdym razie ja się o antologii inspirowanej twórczością Lema dowiedziałem i mogłem ją przeczytać. Przyznam szczerze, że z twórczością najważniejszego naszego fantasty jestem mocno na bakier - przeczytałem raptem Solaris, Dzienniki gwiazdowe, Bajki robotów i Pamiętnik znaleziony w wannie - więc wielu odwołań do utworów mistrza nie byłem w stanie dostrzec i, mimo że autorzy opowiadań pisali, co było ich inspiracją, mogło to wpłynąć na mój odbiór tekstów. A te są wprawdzie niezłe, ale bardziej spodobały mi się raptem dwa z nich. Pierwszym jest otwierające zbiór opowiadanie Dzieci Marii autorstwa Marka Kolendy, w którym resztki ludzkości próbują zaludnić jedną z planet i pojawia się pytanie o ingerencję w rozwój społeczeństwa. Drugim mocnym punktem jest Decyzja Lecha Baczyńskiego, gdzie bohaterowie zostają postawieni przed wybirem pomiędzy dobrem własnej rodziny, a dobrem ogółu. Ciekawie też przezentują się Adaptacja Moniki Fenc, pokazująca, do czego prowadzi niszczenie środowiska, a także Flaworyści Michała Antosiewicza, będący interesującą paralelą i komentarzem do otaczającej nas polskiej rzeczywistości. Zupełnie nie przemówiły do mnie zaś nawiązujące do Oceanu z Solaris Mgły nad Atlantis Sylwestra Gdeli, DYaB Aleksandry Stanisz i Ostatni mówi "nie" Pauliny Rezanowicz. Zamykajace antologię A u Lema... Marcina Bartosza Łukasiewicza traktuję jako ciekawy epilog, mówiący wprawdzie o zbliżającym się końcu świata, ale przynoszący rozluźnienie po ciężkich zagadnieniach poruszanych we wcześniejszych tekstach, a to za sprawą jednej z pozostających w tle bohaterek, usiłującej wypowiedzieć zdanie zaczynające się od słów zawartych w tytule opowiadania. Fajna, krótka lektura, której niestety bardzo łatwo jest nie zauważyć.

Paski postępu:
Andrzej Pilipiuk - Czarna Góra - 57%
Robb Maciąg - Wielka ucieczka Wawelskiego Smoka - 50%
Jerzy Broszkiewicz - Wielka, większa i największa - 35%
Dariusz Domagalski - Hajmdal. Bunt - 25%
Adam Przechrzta - Sługa krwi - 10%
Ray Bradbury - Kroniki marsjańskie/Człowiek ilustrowany/Złociste jabłka słońca - 3%

piątek, 21 maja 2021

Przeczytane 2021: Tydzień #20

Ten tydzień był nawet niezły czytelniczo. Wszystkie ukończone lektury były dobrane pod kątem nagród Zajdla i Żuławskiego, czyli albo są tegoroczną polską fantastyką, albo poprzednimi tomami czegoś, co miało premierę w tym roku. Podobna zasada dotyczy książek, które mam rozgrzebane, przy czym tutaj też znajdują się dwie pozycje, które czytam dzieciom.

37. Kurczaczek i Salamandra - Aneta Jadowska, SQN 2020

Zrobiło mi się trochę zaległości w będącym moim guilty pleasure cyklu Thornverse Anety Jadowskiej. W tym roku wyszło rozszerzone wznowienie Ropuszek (pierwsze wydanie czytałem, ale skoro zostały dodane nowe opowiadania, to i reedycję trzeba będzie nabyć...), sięgam więc po starsze rzeczy, żeby być na bieżąco. I tak na pierwszy ogień trafił krótki zbiór opowiadań Kurczaczek i Salamandra, wydany pod szyldem SQN Originals (co oznacza, że nakład jest mały, a e-booka nie zobaczymy na oczy) i zawierający trzy teksty skupiające się na perypetiach niepełnoletnich bohaterów serii Jadowskiej. Na początek idzie Igranie z ogniem, które w kategoriach zajdlowych śmiało mogłoby być zakwalifikowane jako powieść. Opowiada ono o Salomei, salamandrze, która od jakiegoś czasu jest pod opieką Dory i Mirona (dla niewtajemniczonych: ona jest wiedźmą, wilczycą, ulubioną bohaterką autorki, a co za tym idzie najbardziej irytującą Mary Sue cyklu, on zaś to prawdziwy diabeł z piekła rodem), uczęszcza do szkoły dla istot magicznych i przeżywa problemy typowe dla swojej grupy wiekowej: nieznośny kolega, wredna nauczycielka i "nikt mnie nie słucha". Przy tym wszystkim autorce udaje się poruszyć kwestię samoakceptacji dziecka adoptowanego i jego lęku przed odrzuceniem. Dora nadal jest Dorą, ale przy problemach Salomei, jej charakter przestaje irytować. I dobrze. Drugi tekst opowiada o Kurczaczku, czyli córce znanego z heksalogii (teraz chyba już septalogii) o Dorze Wilk Witkacego. Ta, podobnie jak ojciec jest szamanką i właśnie z dostrzeganiem duchów wiążą się jej problemy. Tym razem jest raczej standardowo: są niespokojne duchy, jest zagadka do rozwiązania. W sumie można by napisać, że jest krwiście, brutalnie i przerażająco, ale wszystko, co mocne dzieje się poza kadrem - autorka wykazała się dużym wyczuciem w takim niepokazywaniu makabry, żeby była ona w całej swej grozie odczuwalna przez czytelnika, za co należą się Anecie Jadowskiej brawa. Poza tym jest to kolejna opowieść o więziach rodzinnych. Ostatnie opowiadanie to krótki i humorystyczny tekst o przemieniającym się w rysia kilkuletnim sąsiedzie Nikity, zabójczyni, która doczekała się własnych trzech tomów powieści. Po dwóch ciężkich tekstach takie odprężające zakończenie jest bardzo dobrym pomysłem. Jak zwykle z obawami podszedłem do kolejnej książki Jadowskiej - przyzwyczaiła mnie wszak do nierównego poziomu - ale okazało się, że nie było się czego bać. Jest bardzo przyzwoicie.

38. Żertwa - antologia, IX 2021 (Kindle)

Jakoś zupełnie przypadkiem trafiłem na tę antologię. Nie spodziewałem sie jej nadejścia, wszelkie reklamy, jeśli jakieś były, mnie ominęły, a dowiedziałem się o jej istnieniu, wchodząc na stronę wydawnictwa, w celu sprawdzenia, czy nie mają w planie wydawniczym na ten rok czegoś ciekawego do zaproponowania. I w ten sposób objawiła mi się antologia słowiańskiego horroru, jak określany jest ten zbiór. No i trzeba przyznać, że jest słowiańsko na różne sposoby, choć w większości przypadków pogańsko-słowiańskie zjawiska dopadają bohaterów współczesnych. Horrorystycznie też jest - każde opowiadanie zawiera odpowiednią domieszkę nadnaturalnej grozy. Jest przyzwoicie, choć biorąc pod uwagę, że znalazło się tu kilkanaście opowiadań, można by oczekiwać jakichś wybijających się tekstów. Niestety mnie zauroczył tylko Wojciech Gunia rewelacyjnie napisanym W dół rzeki. Autora tego wcześniej nie znałem, choć jego nazwisko obiło mi się o uszy, a usta, które je wypowiadały, mówiły o nim w samych superlatywach. Spodziewałem się więc czegoś dobrego i właśnie to dostałem. Stylistycznie taka Anna Brzezińska w formie. Piękny tekst, dla którego warto sięgnąć po cały zbiór. A nuż okaże się, że jakiś inny utwór również trafi w gust czytelnika.

39. Hajmdal. Księżyce Monarchy - Dariusz Domagalski, Drageus 2018 (Kindle)

Drugi tom cyklu Hajmdal rozpoczyna się tam, gdzie skończyła się pierwsza część: ludzkość po kosmicznej bitwie z innymi zamieszkującymi wszechświat rozumnymi gatunkami szuka dla siebie schronienia. Okoliczności rzucają ją do układu gwiezdnego z jedną planetą, wokół której obficie orbitują księżyce. Planeta ta to Monarcha, a jej księżyce to tytułowi bohaterowie tej powieści. Domagalski w dużej mierze nastawia się na opis eksploracji dwóch spośród licznych satelitów planety. Oczywiście pojawia się Tajemnica, postawione zostają pytania o pochodzenie człowieka i pojawiają się starzy wrogowie. Pewne zagadki znajdują wyjaśnienia, ale ponieważ przed nami jeszcze trzy tomy (stan na chwilę, w której piszę te słowa), mam przeczucie, że będzie się działo. Nie jest to literatura wybitna ani jakoś bardzo porywająca, ale potrafi przykuć uwagę i zapewnić kilka godzin relaksu. Ale przepuszczenia zwrotu "najbardziej optymalny" przez redakcyjne sito nie wybaczam.

Paski postępu:
Andrzej Ziemiański - Virion. Zamek - 59%
antologia - Nowoświaty - 32%
Arkady Saulski - Czerwony Lotos - 30%
Jerzy Broszkiewicz - Wielka, większa i największa - 25%
Robb Maciąg - Wielka ucieczka Wawelskiego Smoka - 16%